[Zainfekowany Grzyb] Zgromadzenie
: poniedziałek, 20 listopada 2006, 20:07
[img]http://galvirpho.free.fr/patrikblog/upl ... 742040.jpg[/img]
Grają wszyscy którzy zgłosili się w rekrutacji (a nawet ci którzy zgłoszą się po napisaniu posta tutaj), jednak po drugim update (ten to nie update) napiszę kto pozostaje w grze i od tamtej pory użyję tego co napisaliście w rekrutacji
Wszedłem do opuszczonego skrzydła szpitala przez kanał wentylacyjny, kratka na suficie uderzyła w jakąś ciecz na podłodze, po zaczepieniu odpowiednio drabinki linowej opuściłem ją w dół i zszedłem. Uff, musiała ważyć ze trzydzieści kilo. Sprawdziłem swój pistolet i latarkę i zszedłem. Na korytarzu było dość ciemno, ale lekko świecące światła awaryjne dały dość dobrą widoczność. Ciecz na podłodze okazała się krwią, pobrudziłem tym swoje stare Nike'i, ale nic. Przy ścianie leżały zwłoki jakiegoś mężczyzny, jego twarz była kompletnie zmiażdżona, jakby ktoś uderzał go wiele razy młotkiem. Poświeciłem latarką i zobaczyłem, że w jego prawej dłoni jest nieudolnie włożony młotek. Cały korytarz miał długość około 40 metrów, drzwi po obu stronach korytarza znajdowały się co 5 metrów, było ich tu multum. Na jednym końcu były zamknięte drzwi do czynnej części szpitala, a na drugim wejście do stołówki. Wiele z drzwi do specjalnych komnat pacjentów były pootwierane. Gdy otworzyłem drzwi do stołówki wyziąnął na mnie niemiłosierny smród kilkunastu rozkładających się zwłok. Straciłem przytomność.
Po przebudzeniu, zapewne spałem kilka godzin, zobaczyłem, że cały jestem brudny. Krew była wszędzie, całe szczęście że to nie moja. Stołówka miała wszystkie stoły poodsuwane pod ściany (tu nie ma w ogóle okien), a na samym środków były usypane zwłoki na stos. Kierując tam światło latarki zobaczyłem wiele robaków chodzących po ciałach ludzi różnych płci, również zobaczyłem tam pielęgniarkę. Podszedłem bliżej i sięgnąłem do jej koszuli i zabrałem jej identyfikator. Sara Connor. Chwilę później z wielu zwłok zaczął ulatywać jakiś dziwny gaz. Straciłem przytomność.
Całe pomieszczenie wiruje przed oczami, na kolanach brodząc we krwi ominąłem stos ciał i udałem się dalej, tam gdzie była kasa i kuchnia. Za kontuarem zobaczyłem Sarę Connor, spytała się Whatsss the matterrrr? Straciłem przytomność.
Po przebudzeniu zobaczyłem, że leżę w drzwiach kuchni, tu w wielkim garku zobaczyłem zwłoki lekarza, tylko dzięki latarce zobaczyłem, że był on ugotowany żywcem. Jego twarz, wygięta bólem i strachem, to był on - doktor Klemens Orlicki. Myślałem, że to on był odpowiedzialny za ten cały koszmar, ale nawet jeśli tak było to on stał się ofiarą tego zdarzenia. Kwarantanna zarządzona przez dyrekcję przez tego człowieka spowodowała jego śmierć. Obejrzałem się i zobaczyłem prosiaka, z którego wyszły jakieś dziwne robaki. To chyba skarabeusze, szybko zerwałem się na nogi i oddałem kilka strzałów w nie, jednak ich było za dużo. Szybko uciekłem. Przeskoczyłem przez kontuar i szybko przebiegłem po zbiorze trupów. Wtedy zobaczyłem jego. Tu gdzie nikt nie powinien żyć coś się ruszało. Wycelowałem i wystrzaliłem cały magazynek w to coś. A to się tylko śmiało. Latarka i wszystkie światła zgasły. Poczułem jak coś przebija moje ciało, a potem rzuca na stos zwłok. A potem zobaczyłem światło. Wszedłem do opuszczonego skrzydła szpitala przez kanał wentylacyjny, kratka na suficie uderzyła w jakąś ciecz na podłodze, po zaczepieniu odpowiednio drabinki linowej opuściłem ją w dół i zszedłem. Uff, musiała ważyć ze trzydzieści kilo....
Gra zaczyna się na jeden dzień przed tymi wydarzeniami. Ale to był opis pomieszczeń jakie są w rzeczywistości. Nie wszyscy dotrwają do końca.
Wszyscy płyniecie na jednej słonecznej barce u brzegów morza kości. Zwariowałeś? To się nie uda. Otworzyły się drzwi, wszędzie stanęły otworem. Nie było jednak strażnika jak zazwyczaj gdy prowadzili was na stołówkę. To chyba nie jest Halloween, i chyba nie jesteś już w Kansas Dorotko. Za zamkniętymi stopniami stał długi sznur, który żąda od was hołdu. Kto się przyłączy, a kto rzuci wyzwanie? To istotne, bo wojna przetoczy się przez wiele planów i rzeczywistości, któtkie starcia czasem nierozstrzygnięte. Wszystko wczoraj się zaczęło gdy lekarz rozdał wam dziwne grzyby, a teraz jesteście pobudzeni, a może to nie pobudzenia a śmierć? Może was zabił?! Nie, chyba nie. Dalej żyjecie. Kto stanie po stanie zwariowanego lekarza (vel długiego sznura) a kto po stronie przeciwnej? Gdy walka się rozpocznie nie będzie już odwrotu. Nie będzie szans. Mustafa Kemal Pasza zmarł w Białym Pałacu w Stambule o godzinie 9:05 (wszystkie zegary w tym obiekcie zostały zatrzymane by oddać hołd ukochanemu wodzowi i ojcowi Narodu Tureckiego). Dziwne bo zegar na korytarzu pokazuje właśnie tą 9:05 (9+5=14, jeśli to istotne), ale równie dobrze może być i później, a może wcześniej bo czas stoi w miejscu. Niezależnie którą stronę walki wybierzecie oprócz napisania co robicie dalej (a możecie chcieć robić wszystko co tylko chcecie [limit czasu to minuta]) narysujcie symbol [paint+imgshack] jakim chcielibyście otworzyć bramę do zupełnie innej rzeczywistości. Jednak nie łudźcie się - wszędzie małpki nie słyszą, nie widzą i nie mówią. Niestety wszędzie mówią kłamstwa.
Grają wszyscy którzy zgłosili się w rekrutacji (a nawet ci którzy zgłoszą się po napisaniu posta tutaj), jednak po drugim update (ten to nie update) napiszę kto pozostaje w grze i od tamtej pory użyję tego co napisaliście w rekrutacji
Wszedłem do opuszczonego skrzydła szpitala przez kanał wentylacyjny, kratka na suficie uderzyła w jakąś ciecz na podłodze, po zaczepieniu odpowiednio drabinki linowej opuściłem ją w dół i zszedłem. Uff, musiała ważyć ze trzydzieści kilo. Sprawdziłem swój pistolet i latarkę i zszedłem. Na korytarzu było dość ciemno, ale lekko świecące światła awaryjne dały dość dobrą widoczność. Ciecz na podłodze okazała się krwią, pobrudziłem tym swoje stare Nike'i, ale nic. Przy ścianie leżały zwłoki jakiegoś mężczyzny, jego twarz była kompletnie zmiażdżona, jakby ktoś uderzał go wiele razy młotkiem. Poświeciłem latarką i zobaczyłem, że w jego prawej dłoni jest nieudolnie włożony młotek. Cały korytarz miał długość około 40 metrów, drzwi po obu stronach korytarza znajdowały się co 5 metrów, było ich tu multum. Na jednym końcu były zamknięte drzwi do czynnej części szpitala, a na drugim wejście do stołówki. Wiele z drzwi do specjalnych komnat pacjentów były pootwierane. Gdy otworzyłem drzwi do stołówki wyziąnął na mnie niemiłosierny smród kilkunastu rozkładających się zwłok. Straciłem przytomność.
Po przebudzeniu, zapewne spałem kilka godzin, zobaczyłem, że cały jestem brudny. Krew była wszędzie, całe szczęście że to nie moja. Stołówka miała wszystkie stoły poodsuwane pod ściany (tu nie ma w ogóle okien), a na samym środków były usypane zwłoki na stos. Kierując tam światło latarki zobaczyłem wiele robaków chodzących po ciałach ludzi różnych płci, również zobaczyłem tam pielęgniarkę. Podszedłem bliżej i sięgnąłem do jej koszuli i zabrałem jej identyfikator. Sara Connor. Chwilę później z wielu zwłok zaczął ulatywać jakiś dziwny gaz. Straciłem przytomność.
Całe pomieszczenie wiruje przed oczami, na kolanach brodząc we krwi ominąłem stos ciał i udałem się dalej, tam gdzie była kasa i kuchnia. Za kontuarem zobaczyłem Sarę Connor, spytała się Whatsss the matterrrr? Straciłem przytomność.
Po przebudzeniu zobaczyłem, że leżę w drzwiach kuchni, tu w wielkim garku zobaczyłem zwłoki lekarza, tylko dzięki latarce zobaczyłem, że był on ugotowany żywcem. Jego twarz, wygięta bólem i strachem, to był on - doktor Klemens Orlicki. Myślałem, że to on był odpowiedzialny za ten cały koszmar, ale nawet jeśli tak było to on stał się ofiarą tego zdarzenia. Kwarantanna zarządzona przez dyrekcję przez tego człowieka spowodowała jego śmierć. Obejrzałem się i zobaczyłem prosiaka, z którego wyszły jakieś dziwne robaki. To chyba skarabeusze, szybko zerwałem się na nogi i oddałem kilka strzałów w nie, jednak ich było za dużo. Szybko uciekłem. Przeskoczyłem przez kontuar i szybko przebiegłem po zbiorze trupów. Wtedy zobaczyłem jego. Tu gdzie nikt nie powinien żyć coś się ruszało. Wycelowałem i wystrzaliłem cały magazynek w to coś. A to się tylko śmiało. Latarka i wszystkie światła zgasły. Poczułem jak coś przebija moje ciało, a potem rzuca na stos zwłok. A potem zobaczyłem światło. Wszedłem do opuszczonego skrzydła szpitala przez kanał wentylacyjny, kratka na suficie uderzyła w jakąś ciecz na podłodze, po zaczepieniu odpowiednio drabinki linowej opuściłem ją w dół i zszedłem. Uff, musiała ważyć ze trzydzieści kilo....
Gra zaczyna się na jeden dzień przed tymi wydarzeniami. Ale to był opis pomieszczeń jakie są w rzeczywistości. Nie wszyscy dotrwają do końca.
Wszyscy płyniecie na jednej słonecznej barce u brzegów morza kości. Zwariowałeś? To się nie uda. Otworzyły się drzwi, wszędzie stanęły otworem. Nie było jednak strażnika jak zazwyczaj gdy prowadzili was na stołówkę. To chyba nie jest Halloween, i chyba nie jesteś już w Kansas Dorotko. Za zamkniętymi stopniami stał długi sznur, który żąda od was hołdu. Kto się przyłączy, a kto rzuci wyzwanie? To istotne, bo wojna przetoczy się przez wiele planów i rzeczywistości, któtkie starcia czasem nierozstrzygnięte. Wszystko wczoraj się zaczęło gdy lekarz rozdał wam dziwne grzyby, a teraz jesteście pobudzeni, a może to nie pobudzenia a śmierć? Może was zabił?! Nie, chyba nie. Dalej żyjecie. Kto stanie po stanie zwariowanego lekarza (vel długiego sznura) a kto po stronie przeciwnej? Gdy walka się rozpocznie nie będzie już odwrotu. Nie będzie szans. Mustafa Kemal Pasza zmarł w Białym Pałacu w Stambule o godzinie 9:05 (wszystkie zegary w tym obiekcie zostały zatrzymane by oddać hołd ukochanemu wodzowi i ojcowi Narodu Tureckiego). Dziwne bo zegar na korytarzu pokazuje właśnie tą 9:05 (9+5=14, jeśli to istotne), ale równie dobrze może być i później, a może wcześniej bo czas stoi w miejscu. Niezależnie którą stronę walki wybierzecie oprócz napisania co robicie dalej (a możecie chcieć robić wszystko co tylko chcecie [limit czasu to minuta]) narysujcie symbol [paint+imgshack] jakim chcielibyście otworzyć bramę do zupełnie innej rzeczywistości. Jednak nie łudźcie się - wszędzie małpki nie słyszą, nie widzą i nie mówią. Niestety wszędzie mówią kłamstwa.