Jeźdźcy Smoków z Pern

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:
Jeźdźcy Smoków z Pern
[Wszyscy]
Staliście w sześciu szeregach, bardzo zdenerwowani. Wszyscy zadawali sobie w myślach pytanie" A co jeśli żaden smok mnie nie wybierze?", jednocześnie szepcząc między sobą. W Głównej Sali był szum jak w ulu. Nagle jedno z jaj poruszyło się. W Sali zapadła nienaturalna cisza, wydawało się, że wszyscy wstrzymali oddech. Teraz już większość jaj się kołysała. Słychać było pękanie skorupek. Wreszcie pierwszy smok, zielony, się wykluł. Rozejrzał się po Sali i ruszył w waszą stronę. Zanim uszedł kilka kroków wykluło się kolejne pięć smoków. Za chwilę cała przestrzeń między wami a gniazdem wypełniła się idącymi smoczątkami.
[K'dias]
Stałeś w pierwszym szeregu. Ze zdenerwowania trząsłeś się cały. Jeden smokpodszedł do ciebie, spojżał ci w oczy i przepchnął się obok wytrącając cię z równowagi. Już prawie udało ci się nie przewrócić, gdy następny smok cię przewrócił. Próbowałeś się podnieść, ale już szedł kolejny smok. W ogóle nie zwrócił na ciebie uwagi. Przeszedł po tobie rozrywając ci ramię pazurem. Prawie się rozpłakałeś, ale udało ci się powstrzymać łzy. Podszedł do ciebie niebieski smok. Spojżał na ciebie ze współczuciem i pomógł ci wstać. Usłyszałeś w głowie jego głos.
-Witaj, jestem Lisander.
-Ja jestem K'dias. Skąd wiewsz jak masz na imię? Przecież nikt ci nie powiedział. - odpowiedziałeś mu też w myślach, nie będąc pewien, czy ci się uda. Udało się bo smok odpowiedział.
-Bo to imię jest moje i tylko moje.
Rozejrzałeś się po sali. Wszędzie panowało zamieszanie. Podszedłeś do miejsca, gdzie stały już pary.
[T'remer]
Smoki zaczęły się wykluwać. Nie widziałeś za dużo, bo stałeś w piątym rzędzie. Pocieszałeś się tym, że ci co stoją za tobą widzą jeszcze mniej. Widziałeś, że w pierwszych rzędach panuje zamieszanie wywołane przez smoki. Widziałeś jak zielony smok przewrócił stojącą przed tobą dziewczynę. Ten smok podszedł do ciebie i zauważyłeś, że ma nad prawym okiem żółtą plamkę. Po chwili usłyszałeś w myślach jego głos.
- Dzień dobry, dzieciaczku.
- Nie nazywaj mnie tak. Jestem T'remer. Jak mam cię nazwać?
- Jestem Barlos.
- Skąd wiesz? Przecież nikt cię jeszcze nie nazwał.
- To imię zawsze było i będzie moje i niczyje więcej, dzieciaczku.
- Prosiłem cię, żebyś mnie tak nie nazywał.
- Ale ty masz bardzo młody umysł, dzieciaczku.
- Ehhhhh
Dałeś temu spokój i poszliście do mniejsca, gdzie stały smoki i Jeźdźcy, których sobie wybrały.
[S'hane]
Stałeś w trzecim rzędzie. Kiedy smoki już się wydostały z jaj, pierwszy, który się wykluł przepchnął się obok stojących przed tobą ludzi i elfów i podszedł do ciebie. Powiedział, że nazywa się Rag'nar. Poszliście tam, gdzie wszystkie pary, które się dobrały.
[L'deron]
Stałeś w pierwszym rzędzie obok jakiegoś wysokiego chłopaka z czanymi włosami. Powiedzał, że nazywa się K'diez, czy jakoś tak. Nagle smoki zaczęły się wykluwać. Widziałeś, jak jakiś smok przewrócił K'biza, czy jak mu tam. Chciałeś pomóc mu wstać, ale o mało co sam nie zostałeś przewrócony. Podszedł do ciebie niebieski smok. W myślach usłyszałeś jego głos.
- Cześć, jestem Leasill.
- Cześć. Ja jestem L'deron. Skąd wiesz, że masz na imię Leasill?
- Poprostu wiem i już.
- Aha
Poszliście razem tam, gdzie inne smoki i Jeźdźcy, którzy zostali wybrani. Zauważyłeś, że Leasill lekko utyka. Przyjżałeś się dokładniej i zobaczyłeś, że twój smok nie ma wykształconej do końca lewej przedniej łapy.
[Z'gansen]
Stałeś w czwartym rzędzie. Kiedy smoki się wykluły i doszły do was, widziałeś, jak przewracają, depczą i przepychają się obok ludzi i elfów stojących przed tobą. Na szczęście ciebie to nie spotkało. Trzy smoi, które cię zaakceptowały przeszły obok ciebie prawie cię nie dotykając. Czwarty smok spojżał na ciebie i przedstawił się jako Ferser
Staliście w sześciu szeregach, bardzo zdenerwowani. Wszyscy zadawali sobie w myślach pytanie" A co jeśli żaden smok mnie nie wybierze?", jednocześnie szepcząc między sobą. W Głównej Sali był szum jak w ulu. Nagle jedno z jaj poruszyło się. W Sali zapadła nienaturalna cisza, wydawało się, że wszyscy wstrzymali oddech. Teraz już większość jaj się kołysała. Słychać było pękanie skorupek. Wreszcie pierwszy smok, zielony, się wykluł. Rozejrzał się po Sali i ruszył w waszą stronę. Zanim uszedł kilka kroków wykluło się kolejne pięć smoków. Za chwilę cała przestrzeń między wami a gniazdem wypełniła się idącymi smoczątkami.
[K'dias]
Stałeś w pierwszym szeregu. Ze zdenerwowania trząsłeś się cały. Jeden smokpodszedł do ciebie, spojżał ci w oczy i przepchnął się obok wytrącając cię z równowagi. Już prawie udało ci się nie przewrócić, gdy następny smok cię przewrócił. Próbowałeś się podnieść, ale już szedł kolejny smok. W ogóle nie zwrócił na ciebie uwagi. Przeszedł po tobie rozrywając ci ramię pazurem. Prawie się rozpłakałeś, ale udało ci się powstrzymać łzy. Podszedł do ciebie niebieski smok. Spojżał na ciebie ze współczuciem i pomógł ci wstać. Usłyszałeś w głowie jego głos.
-Witaj, jestem Lisander.
-Ja jestem K'dias. Skąd wiewsz jak masz na imię? Przecież nikt ci nie powiedział. - odpowiedziałeś mu też w myślach, nie będąc pewien, czy ci się uda. Udało się bo smok odpowiedział.
-Bo to imię jest moje i tylko moje.
Rozejrzałeś się po sali. Wszędzie panowało zamieszanie. Podszedłeś do miejsca, gdzie stały już pary.
[T'remer]
Smoki zaczęły się wykluwać. Nie widziałeś za dużo, bo stałeś w piątym rzędzie. Pocieszałeś się tym, że ci co stoją za tobą widzą jeszcze mniej. Widziałeś, że w pierwszych rzędach panuje zamieszanie wywołane przez smoki. Widziałeś jak zielony smok przewrócił stojącą przed tobą dziewczynę. Ten smok podszedł do ciebie i zauważyłeś, że ma nad prawym okiem żółtą plamkę. Po chwili usłyszałeś w myślach jego głos.
- Dzień dobry, dzieciaczku.
- Nie nazywaj mnie tak. Jestem T'remer. Jak mam cię nazwać?
- Jestem Barlos.
- Skąd wiesz? Przecież nikt cię jeszcze nie nazwał.
- To imię zawsze było i będzie moje i niczyje więcej, dzieciaczku.
- Prosiłem cię, żebyś mnie tak nie nazywał.
- Ale ty masz bardzo młody umysł, dzieciaczku.
- Ehhhhh
Dałeś temu spokój i poszliście do mniejsca, gdzie stały smoki i Jeźdźcy, których sobie wybrały.
[S'hane]
Stałeś w trzecim rzędzie. Kiedy smoki już się wydostały z jaj, pierwszy, który się wykluł przepchnął się obok stojących przed tobą ludzi i elfów i podszedł do ciebie. Powiedział, że nazywa się Rag'nar. Poszliście tam, gdzie wszystkie pary, które się dobrały.
[L'deron]
Stałeś w pierwszym rzędzie obok jakiegoś wysokiego chłopaka z czanymi włosami. Powiedzał, że nazywa się K'diez, czy jakoś tak. Nagle smoki zaczęły się wykluwać. Widziałeś, jak jakiś smok przewrócił K'biza, czy jak mu tam. Chciałeś pomóc mu wstać, ale o mało co sam nie zostałeś przewrócony. Podszedł do ciebie niebieski smok. W myślach usłyszałeś jego głos.
- Cześć, jestem Leasill.
- Cześć. Ja jestem L'deron. Skąd wiesz, że masz na imię Leasill?
- Poprostu wiem i już.
- Aha
Poszliście razem tam, gdzie inne smoki i Jeźdźcy, którzy zostali wybrani. Zauważyłeś, że Leasill lekko utyka. Przyjżałeś się dokładniej i zobaczyłeś, że twój smok nie ma wykształconej do końca lewej przedniej łapy.
[Z'gansen]
Stałeś w czwartym rzędzie. Kiedy smoki się wykluły i doszły do was, widziałeś, jak przewracają, depczą i przepychają się obok ludzi i elfów stojących przed tobą. Na szczęście ciebie to nie spotkało. Trzy smoi, które cię zaakceptowały przeszły obok ciebie prawie cię nie dotykając. Czwarty smok spojżał na ciebie i przedstawił się jako Ferser

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
T'remer
To było nieprawdopodobne, te tłumu .. to napięcie ... T'remer stał w bezruchu sparaliżowany strachem, napięciem i tremą. A co będzie jak go żaden smok nie wybierze? Wszyscy znajdą jakiegoś smoka, a on nie, zostanie sam jeden, będzie robić za pośmiewisko.
Po chwili jednak wróciła do niego odrobina rozsądku i spostrzegł, że jaj jest dużo mniej niż ewentualnych przyszłych jeźdźców. Więc na pewno nie zostanie sam jeden. ... Nagle umysłem chłopaka zawładnęła kolejna myśl *A co jeśli smok wybierze mnie?? Mnie!! Ja będę smoczym jeźdźcem, przecież ja się do tego nie nadaję!!* Tak popadając z jednej skrajności w drugą i na zmianę raz blednąc raz się czerwieniąc, T'remer stał w miejscu jak wielobarwny słup soli. Czuł jak krople potu zbierają się na jego czole i powoli, łącząc się w słone stróżki, spływają w dół.
Nagle jednak nad całą Salą zapadła cisza. Napięcie w powietrzy zauważalnie wzrosło. T'remerowi zrobiło się nagle bardzo gorąco i duszno. *Czyżby oni nigdy nie wietrzyli tej sali?* Młodziak słyszał jak pękają skorupy jaj i na świat zaczynają się wykluwać smoki. Próbował zwilżyć wyschnięte wargi językiem, lecz okazało się, że jest on jeszcze suchszy niż one. Właściwie to nie było w tym nic dziwnego, skoro cała wilgoć znalazła się na dłoniach chłopaka ...
Ze smokiem u boku szczęśliwy i otępiały T'remer ruszył tam, gdzie ustawiały się pary smok-jeździec. *To niemożliwe. Smok wybrał właśnie MNIE!!!*
- A dlaczego to ma być takie niemożliwe chłopcze
Masz swoje zalety
I nie smok, tylko Berlos. Mam swoje imię, przecież Ci się przedstawiałem. Ech ... Tak młody i już ma sklerozę.
Berlos z udawaną dezaprobatą pokręcił głową. Widząc ten gest i słysząc w głowie to sarkastyczne stwierdzenie, T'remer się cały zaczerwienił, a w jego oczach zabłysły ogniki.
- Ja wcale ni ... - orientując się, że powiedział to głośno, chłopak zaczerwienił się jeszcze bardziej i szybko rozejrzał po sali. Na szczęście, nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy wokół byli dużo bardziej zainteresowani własnymi smokami. T'remer odetchnął z ulga i się troszkę uspokoił.
- Ja wcale nie mam sklerozy. Przepraszam Berlosie. A zresztą to były prywatne myśli, nie podsłuchuj.
- Ciężko nazwać je prywatnymi skoro tak się wydarłeś, musiałbym być upośledzony, żeby tego nie usłyszeć. Berlos uśmiechnął się po smoczemu do chłopca, pokazując mu przy okazji cały szereg ostrych jak szpilki zębów.
To było nieprawdopodobne, te tłumu .. to napięcie ... T'remer stał w bezruchu sparaliżowany strachem, napięciem i tremą. A co będzie jak go żaden smok nie wybierze? Wszyscy znajdą jakiegoś smoka, a on nie, zostanie sam jeden, będzie robić za pośmiewisko.

Nagle jednak nad całą Salą zapadła cisza. Napięcie w powietrzy zauważalnie wzrosło. T'remerowi zrobiło się nagle bardzo gorąco i duszno. *Czyżby oni nigdy nie wietrzyli tej sali?* Młodziak słyszał jak pękają skorupy jaj i na świat zaczynają się wykluwać smoki. Próbował zwilżyć wyschnięte wargi językiem, lecz okazało się, że jest on jeszcze suchszy niż one. Właściwie to nie było w tym nic dziwnego, skoro cała wilgoć znalazła się na dłoniach chłopaka ...
Ze smokiem u boku szczęśliwy i otępiały T'remer ruszył tam, gdzie ustawiały się pary smok-jeździec. *To niemożliwe. Smok wybrał właśnie MNIE!!!*
- A dlaczego to ma być takie niemożliwe chłopcze


Berlos z udawaną dezaprobatą pokręcił głową. Widząc ten gest i słysząc w głowie to sarkastyczne stwierdzenie, T'remer się cały zaczerwienił, a w jego oczach zabłysły ogniki.
- Ja wcale ni ... - orientując się, że powiedział to głośno, chłopak zaczerwienił się jeszcze bardziej i szybko rozejrzał po sali. Na szczęście, nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy wokół byli dużo bardziej zainteresowani własnymi smokami. T'remer odetchnął z ulga i się troszkę uspokoił.
- Ja wcale nie mam sklerozy. Przepraszam Berlosie. A zresztą to były prywatne myśli, nie podsłuchuj.
- Ciężko nazwać je prywatnymi skoro tak się wydarłeś, musiałbym być upośledzony, żeby tego nie usłyszeć. Berlos uśmiechnął się po smoczemu do chłopca, pokazując mu przy okazji cały szereg ostrych jak szpilki zębów.
Ostatnio zmieniony wtorek, 7 marca 2006, 15:49 przez fds, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
S'hane
Stał, z niecierpliwością czekając na moment wyklucie się smoków. Nareszcie moje życie nabiera sensu...-pomyślał. Usłyszał trask skorupki i odwrócił się w stronę jaj. Zobaczył, że pierwszy smok idzie w jego stronę. Był zielony. niemożliwe, żeby to do mnie podszedł pierwszy smok.-przebiegła mu przez głowę myśl.-Witaj, jestem Rag'nar-usłyszał głos w swojej głowie.Ja jestem S'hane-odpowiedział w myslach.-Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Ciekawi mnie, według jakich kryteriów oceniacie kandydatów.
Stał, z niecierpliwością czekając na moment wyklucie się smoków. Nareszcie moje życie nabiera sensu...-pomyślał. Usłyszał trask skorupki i odwrócił się w stronę jaj. Zobaczył, że pierwszy smok idzie w jego stronę. Był zielony. niemożliwe, żeby to do mnie podszedł pierwszy smok.-przebiegła mu przez głowę myśl.-Witaj, jestem Rag'nar-usłyszał głos w swojej głowie.Ja jestem S'hane-odpowiedział w myslach.-Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Ciekawi mnie, według jakich kryteriów oceniacie kandydatów.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Marynarz
- Posty: 157
- Rejestracja: wtorek, 31 stycznia 2006, 20:48
- Lokalizacja: Z łona matki
- Kontakt:
L'deron
Nagle L'deron ockną się z zamyślenia. Przed chwilą ktoś mu się przedstawił. niestety nie zrozumiał jak rozmówca ma na imię.
- Eeee... A ja L'deron - powoli i ze zdenerwowaniem odpowiedział.
Nagle coś trzasnęło... znowu i znowu. szybko odwrócił się do jaj. Smoki zaczęły się wykluwać. Zaczęły iść w stronę przyszłych jeźdźców, przewróciły kolegę stojącego obok, tego którego imienia nie zrozumiał.
Nagle jeden z nich, niebieski, podszedł do młodzieńca. Cześć, jestem Leasill - powiedział. L'deron przedstawił sie, mocno zdziwiony, że to nie ON nada imię SWOJEMU smokowi. Już od dawna wymyślał różne imiona: Resenen, Stokte, i wiele innych... Tak czy inaczej, po wymianie imion obydwaj poszli w stronę innych par.
Nagle L'deron ockną się z zamyślenia. Przed chwilą ktoś mu się przedstawił. niestety nie zrozumiał jak rozmówca ma na imię.
- Eeee... A ja L'deron - powoli i ze zdenerwowaniem odpowiedział.
Nagle coś trzasnęło... znowu i znowu. szybko odwrócił się do jaj. Smoki zaczęły się wykluwać. Zaczęły iść w stronę przyszłych jeźdźców, przewróciły kolegę stojącego obok, tego którego imienia nie zrozumiał.
Nagle jeden z nich, niebieski, podszedł do młodzieńca. Cześć, jestem Leasill - powiedział. L'deron przedstawił sie, mocno zdziwiony, że to nie ON nada imię SWOJEMU smokowi. Już od dawna wymyślał różne imiona: Resenen, Stokte, i wiele innych... Tak czy inaczej, po wymianie imion obydwaj poszli w stronę innych par.
Ostatnio zmieniony wtorek, 7 marca 2006, 19:51 przez Feniks 34, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'gansen:
Stał przez dłuższy czas na baczność i spokojnie czekał na rozwój zdarzeń. Widział jak inni sietrzęśli z nerwów i ile niektórym problemu sprawiło wybąkniiecie czegoś. Phe. Pobledli jak prześcieradła, podczas, gdy maja spotkać sprzymierzeńca, wiec jak zareagują na wroga? Z'gansen widział dokładnie, jak kłopoczą sie, by "wymyśleć" coś na miejscu. W sumie nigdy nie mogli rozmawiać ze smokami, więc czegóż sie spodziewać. Nie zwrócisz się do smoka jak do starego kumpla, a zwrot zbyt oficjalny tez jest nie na miejscu. Chłopak złapał się an tym, że sam zastanawia się jak "zagadać" do smoka. Do diaska, przecież zawsze szedł, jak droga go wiodła. Płynął z biegiem rzeki i nie pytął o jutro. Nie planował niczego naprzód i nei zajmował się innymi. Sytuacja jednak nie tremowała go w zaden sposób. Wreszcie staną przed nim spiżowy smok. Smoczek. To określenie nie pasowało do tego, czym miałą stać się ta istota już wkrótce.
Gdy smok się mu przedstawił ten uniósł brwi.
-Witaj!- odpowiedział, dokładniej przyglądając się smokowi. Wyglądał jakby był zrobiony z żelaza.
-No, no no...- pomyslał sobie chłopak. -Kawał z ciebie zwierza, myślałem, że mały smok jest... mały- Z'gansen uśmiechnął się. -Jestem Z'gansten. Tułacz i spekulant.- wyszczerzył zęby. -Ty też uważasz za zabawne te nerwy- skinął głową na nowych towarzyszy, podsumowujac ich zachowanie kwaśnym uśmiechem i westchnął. -Conajmniej.- mruknął smok. -W życiu smoka nei widzieli, a ty widziałeś, ze taki spokojny?- Z'gansen pokręcił przecząco głową. -Dobrze wiec... Co teraz?- mruknął chłopak rozglądajac się jeszcze po sali.
Stał przez dłuższy czas na baczność i spokojnie czekał na rozwój zdarzeń. Widział jak inni sietrzęśli z nerwów i ile niektórym problemu sprawiło wybąkniiecie czegoś. Phe. Pobledli jak prześcieradła, podczas, gdy maja spotkać sprzymierzeńca, wiec jak zareagują na wroga? Z'gansen widział dokładnie, jak kłopoczą sie, by "wymyśleć" coś na miejscu. W sumie nigdy nie mogli rozmawiać ze smokami, więc czegóż sie spodziewać. Nie zwrócisz się do smoka jak do starego kumpla, a zwrot zbyt oficjalny tez jest nie na miejscu. Chłopak złapał się an tym, że sam zastanawia się jak "zagadać" do smoka. Do diaska, przecież zawsze szedł, jak droga go wiodła. Płynął z biegiem rzeki i nie pytął o jutro. Nie planował niczego naprzód i nei zajmował się innymi. Sytuacja jednak nie tremowała go w zaden sposób. Wreszcie staną przed nim spiżowy smok. Smoczek. To określenie nie pasowało do tego, czym miałą stać się ta istota już wkrótce.
Gdy smok się mu przedstawił ten uniósł brwi.
-Witaj!- odpowiedział, dokładniej przyglądając się smokowi. Wyglądał jakby był zrobiony z żelaza.
-No, no no...- pomyslał sobie chłopak. -Kawał z ciebie zwierza, myślałem, że mały smok jest... mały- Z'gansen uśmiechnął się. -Jestem Z'gansten. Tułacz i spekulant.- wyszczerzył zęby. -Ty też uważasz za zabawne te nerwy- skinął głową na nowych towarzyszy, podsumowujac ich zachowanie kwaśnym uśmiechem i westchnął. -Conajmniej.- mruknął smok. -W życiu smoka nei widzieli, a ty widziałeś, ze taki spokojny?- Z'gansen pokręcił przecząco głową. -Dobrze wiec... Co teraz?- mruknął chłopak rozglądajac się jeszcze po sali.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Pomywacz
- Posty: 65
- Rejestracja: niedziela, 19 lutego 2006, 19:56
- Lokalizacja: z ciemnego 222letniego lasu
- Kontakt:
K'dias
Gdy Lisander podszedł do niego, K'dias spojrzał w oczy pięknego młodego smoka i po przedstawieniu się powiedział z niedowierzaniem – Czy ty na pewno jesteś mój? Nie stratujesz mnie jak inni twoi pobratymcy?
– Pewnie, że nie... jesteś moim...hmm... jakby to powiedzieć właścicielem, nie...o już mam....Jesteś moim Jeźdźcem... więc nie, nie stratuję Cię- odpowiedział Lisander. K’dias już pewniejszy siebie, po tych trudnych piętnastu minutach, pogłaskał pięknego niebieskiego smoka, od którego nie emanowała żadna wrogość ani złość. Ucieszył się, że dostał właśnie tego smoka, ale gdy głaskał smoka chwilę dłużej zranioną ręką, ta zaczęła go boleć. Lisander poczuł jego ból. – Jest tu ktoś, kto mógłby się tym zająć?- Spytał się smok z głosem pełnym troski.
- Nie wiem. Zapytam jakiegoś starszego Jeźdźca. Pewnie jest jakiś uzdrowiciel- K’dias poszedł razem z Lisandrem do uzdrowiciela a później na kolację.
Gdy Lisander podszedł do niego, K'dias spojrzał w oczy pięknego młodego smoka i po przedstawieniu się powiedział z niedowierzaniem – Czy ty na pewno jesteś mój? Nie stratujesz mnie jak inni twoi pobratymcy?
– Pewnie, że nie... jesteś moim...hmm... jakby to powiedzieć właścicielem, nie...o już mam....Jesteś moim Jeźdźcem... więc nie, nie stratuję Cię- odpowiedział Lisander. K’dias już pewniejszy siebie, po tych trudnych piętnastu minutach, pogłaskał pięknego niebieskiego smoka, od którego nie emanowała żadna wrogość ani złość. Ucieszył się, że dostał właśnie tego smoka, ale gdy głaskał smoka chwilę dłużej zranioną ręką, ta zaczęła go boleć. Lisander poczuł jego ból. – Jest tu ktoś, kto mógłby się tym zająć?- Spytał się smok z głosem pełnym troski.
- Nie wiem. Zapytam jakiegoś starszego Jeźdźca. Pewnie jest jakiś uzdrowiciel- K’dias poszedł razem z Lisandrem do uzdrowiciela a później na kolację.
se onr sverdar sitja hvass!! -oby wasze miecze pozostały ostre
se mor'ranr ono finna-obyś odnalazł spokój
se mor'ranr ono finna-obyś odnalazł spokój

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:
[Wszyscy]
Poszliście na kolację. Prowadził was poważny mężczyzna, który powiedział, że nazywa się B’rin i że jest dowódcą skrzydła spiżowych smoków. Powiedział też, że to on będzie was szkolił. W drodze do jadalni wszyscy gadali ze swoimi smokami. Na kolację podano owoce, warzywa, ser i chleb. Kiedy skończyliście jeść do jadalni weszła królowa Weyru.
- Witajcie w Banden Wyerze. Trening zacznie się jutro po śniadaniu. Na śniadanie, obiad i kolację wzywa dzwon. Starsi Jeźdźcy pokażą wam pokoje. Mieszkacie po dwie osoby. A teraz Weyrzątka do pokojów i spać!
[K‘dias]
Szedłeś do pokoju za Jeźdźcem R'dillem. Razem z tobą szedł chłopak, który przedstawił się jako L'deron. Bardzo starałeś się nie potknąć i prawie ci się to udało. Niestety tuż przed wejściem do pokoju przewróciłeś się. Twój kolega zaskoczył cię, bo nie roześmiał się jak większość osób, tylko pomógł ci wstać.
[L’deron]
Poszedłeś do swojego pokoju. Okazało się, że masz mieszkać z jakimś fajtłapą. Powiedział ci, ze nazywa się K’dias. Kiedy się przewrócił zrobił to tak śmiesznie, że prawie się roześmiałeś. Jednak postanowiłeś być dla niego miły i pomogłeś mu wstać.
[S’hane i Z'gansten]
Do pokoju prowadził was Jeździec-kobieta. Powiedziała, że ma na imię B’rena.
- Mój brat, B’rin, jest dowódcą skrzydła spiżowych smoków. Ja tu jestem dopiero od niedawna. Chyba z rok...- w tym momencie przestaliście słuchać. Gadała tak przez całą drogę. W końcu doszliście do pokoju i wreszcie przestała gadać.
[T’remer]
Prowadził cię ponury Jeździec, który w ogóle się nie odzywał przez całą drogę. Kiedy wszedłeś do pokoju twój współlokator już tam był. Powiedział, że nazywa się B’dley. Miał spiżowego smoka, który nazywał się Zinthr.
[Wszyscy]
Po dniu pełnym wrażeń zasnęliście prawie natychmiast. Smoki w wyściełanych sianem wnękach w waszych pokojach, a Jeźdźcy w niskich łóżkach. Następnego dnia obudziliście się wcześnie. Czekając na dzwon wzywający na śniadanie gadaliście ze swoimi współlokatorami i smokami.
Poszliście na kolację. Prowadził was poważny mężczyzna, który powiedział, że nazywa się B’rin i że jest dowódcą skrzydła spiżowych smoków. Powiedział też, że to on będzie was szkolił. W drodze do jadalni wszyscy gadali ze swoimi smokami. Na kolację podano owoce, warzywa, ser i chleb. Kiedy skończyliście jeść do jadalni weszła królowa Weyru.
- Witajcie w Banden Wyerze. Trening zacznie się jutro po śniadaniu. Na śniadanie, obiad i kolację wzywa dzwon. Starsi Jeźdźcy pokażą wam pokoje. Mieszkacie po dwie osoby. A teraz Weyrzątka do pokojów i spać!
[K‘dias]
Szedłeś do pokoju za Jeźdźcem R'dillem. Razem z tobą szedł chłopak, który przedstawił się jako L'deron. Bardzo starałeś się nie potknąć i prawie ci się to udało. Niestety tuż przed wejściem do pokoju przewróciłeś się. Twój kolega zaskoczył cię, bo nie roześmiał się jak większość osób, tylko pomógł ci wstać.
[L’deron]
Poszedłeś do swojego pokoju. Okazało się, że masz mieszkać z jakimś fajtłapą. Powiedział ci, ze nazywa się K’dias. Kiedy się przewrócił zrobił to tak śmiesznie, że prawie się roześmiałeś. Jednak postanowiłeś być dla niego miły i pomogłeś mu wstać.
[S’hane i Z'gansten]
Do pokoju prowadził was Jeździec-kobieta. Powiedziała, że ma na imię B’rena.
- Mój brat, B’rin, jest dowódcą skrzydła spiżowych smoków. Ja tu jestem dopiero od niedawna. Chyba z rok...- w tym momencie przestaliście słuchać. Gadała tak przez całą drogę. W końcu doszliście do pokoju i wreszcie przestała gadać.
[T’remer]
Prowadził cię ponury Jeździec, który w ogóle się nie odzywał przez całą drogę. Kiedy wszedłeś do pokoju twój współlokator już tam był. Powiedział, że nazywa się B’dley. Miał spiżowego smoka, który nazywał się Zinthr.
[Wszyscy]
Po dniu pełnym wrażeń zasnęliście prawie natychmiast. Smoki w wyściełanych sianem wnękach w waszych pokojach, a Jeźdźcy w niskich łóżkach. Następnego dnia obudziliście się wcześnie. Czekając na dzwon wzywający na śniadanie gadaliście ze swoimi współlokatorami i smokami.

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Przez pół nocy nie mógł zasnąć, rozmyślając o tym, co wydarzyło sie poprzedniego dnia. Później zapadł w krótką drzemkę. Obudził się nad ranem, wstał cicho, umył i ubrał. Założył kaptur tak, żeby w jego cieniu ukryć górną część twarzy, a przede wszystkim oczy. Nie zamierzał nikomu pokazywać, kim jest. Przynajmniej nie współlokatorom i innym młodym Jeźdźcom.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Marynarz
- Posty: 157
- Rejestracja: wtorek, 31 stycznia 2006, 20:48
- Lokalizacja: Z łona matki
- Kontakt:
L'deron
Wieczorem szybko zasnął i spał całą noc jak zabity. Gdy obudził się wczesnym rankiem, był ciągle śpiący, lecz nie mógł się opanować. Wstał przeciągnął się, ubrał, umył i usiadł obok swojego smoka uprzednio witając się ze smokiem towarzysza, o ile zwierzę już nie śpi. Bardzo chciał się zaprzyjaźnić i dowiedzieć czegoś więcej o swom smoku. Jeżeli smok się już obudził, zaczął z nim rozmawiać, starając się nie urazić go swymi pytaniami. Jeżeli smok ciągle śpi, siada obok niego, i dokładnie go ogląda. Stara się też znaleźć jego mocne i słabe strony. Już myśli jak to będzie walczyć u jego boku. Gdy już zapozna się z wyglądem, lub informacjami o smoku, sprawdza, czy jego współlokator już nie spi. Jeżeli K'dias już się obudził wita go, i pyta jak mu się spało. Jeżeli śpi, stara się go nie budzić, kładzie się na łużku i myśli, jak będzie przebiegał ten dzień. Już nie może się doczekać ćwiczeń z Leasillem i innymi jeźdżcami. To będzie najlepsze wydarzenie w moim życiu - myśli i się uśmiecha.
Wieczorem szybko zasnął i spał całą noc jak zabity. Gdy obudził się wczesnym rankiem, był ciągle śpiący, lecz nie mógł się opanować. Wstał przeciągnął się, ubrał, umył i usiadł obok swojego smoka uprzednio witając się ze smokiem towarzysza, o ile zwierzę już nie śpi. Bardzo chciał się zaprzyjaźnić i dowiedzieć czegoś więcej o swom smoku. Jeżeli smok się już obudził, zaczął z nim rozmawiać, starając się nie urazić go swymi pytaniami. Jeżeli smok ciągle śpi, siada obok niego, i dokładnie go ogląda. Stara się też znaleźć jego mocne i słabe strony. Już myśli jak to będzie walczyć u jego boku. Gdy już zapozna się z wyglądem, lub informacjami o smoku, sprawdza, czy jego współlokator już nie spi. Jeżeli K'dias już się obudził wita go, i pyta jak mu się spało. Jeżeli śpi, stara się go nie budzić, kładzie się na łużku i myśli, jak będzie przebiegał ten dzień. Już nie może się doczekać ćwiczeń z Leasillem i innymi jeźdżcami. To będzie najlepsze wydarzenie w moim życiu - myśli i się uśmiecha.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 13 marca 2006, 14:25 przez Feniks 34, łącznie zmieniany 2 razy.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'gansen
Smok wstał pierwszy. Obudził jeźdźca. -Ruszaj się, nie prześpij całego dnia.- Z'gansen skrzywił się, przetarł oczy i wstał. To jednak nei był sen. Miedziany smok powoli poszedł do krzesłą, na którym wisiało większość ubran. -NO?- pogonił jeźdźca. Ten wstał, wymył się w pozostawionej w pokoju balii z wodą. Bardzo zimna... i dobrze. Zimno budzi. -Ruszamy.- mruknął dopinajac ostatni guzik ubrania.
Szybka dorga po schodach i juzbył w dolnym hallu. Na dole był już S'hane -Witam!- rzucił na powietanie uśmeichając sięszelmowsko.
-Jak się spało? Gongu na śniadanie jeszcze nie było, czyz nie?- zapytał retorycznie i rzucił okiem na smoki towarzyszy. -A propo- zwrócił się ponownie do S'hane.
-Ta B'rena jest tu jedyną kobietą? Byłoby przykro- zasmiał się i rozglądnął po sali, jakby szukał czegoś...
-On zawsze nosi ten kaputr?- mruknął smok do jeźdźca.
-Daj spokój, jak nie chce mu się facjaty pokazywać, to niech nie pokazuje.- odpowiedział myslą Z'gansen. -Z reguły jak ktoścoś ukrywa, oznacza, ze jest czemus winny. Nie lubię ludzi, którzy sami siebei za winnych uważają...- dodał jeszcze. Smok pokiwał głową i westchnął.
Smok wstał pierwszy. Obudził jeźdźca. -Ruszaj się, nie prześpij całego dnia.- Z'gansen skrzywił się, przetarł oczy i wstał. To jednak nei był sen. Miedziany smok powoli poszedł do krzesłą, na którym wisiało większość ubran. -NO?- pogonił jeźdźca. Ten wstał, wymył się w pozostawionej w pokoju balii z wodą. Bardzo zimna... i dobrze. Zimno budzi. -Ruszamy.- mruknął dopinajac ostatni guzik ubrania.
Szybka dorga po schodach i juzbył w dolnym hallu. Na dole był już S'hane -Witam!- rzucił na powietanie uśmeichając sięszelmowsko.
-Jak się spało? Gongu na śniadanie jeszcze nie było, czyz nie?- zapytał retorycznie i rzucił okiem na smoki towarzyszy. -A propo- zwrócił się ponownie do S'hane.
-Ta B'rena jest tu jedyną kobietą? Byłoby przykro- zasmiał się i rozglądnął po sali, jakby szukał czegoś...
-On zawsze nosi ten kaputr?- mruknął smok do jeźdźca.
-Daj spokój, jak nie chce mu się facjaty pokazywać, to niech nie pokazuje.- odpowiedział myslą Z'gansen. -Z reguły jak ktoścoś ukrywa, oznacza, ze jest czemus winny. Nie lubię ludzi, którzy sami siebei za winnych uważają...- dodał jeszcze. Smok pokiwał głową i westchnął.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[T'remer]
Chłopak uprzejmie się przywitał zarówno z B'dleyem jak i z jego smokiem. Wiedział przecież, że smoki to nie są zwykłe zwierzęta ... co prawda wiedział to dopiero od dzisiejszego popołudnia, jak został wybrany, ale to jest nieważne ... Ważne, że teraz wiedział jak należy się zachować. ...
B'dley był postawnym chłopakiem, niższym lecz bardziej krępym od T'remera. Nie zdziwiło chłopaka, że B'dley jest mniej więcej w jego wieku. Pewnie specjalnie tak dobrali pokoje, żeby pomiędzy współlokatorami nie było zbyt dużej różnicy lat. Jednak chłopcy nie zamienili ze sobą więcej niż parę zdań. Obaj byli zmęczeni przeżyciami dzisiejszego dnia i nie mieli ochoty na dłuższą rozmowę. Zamiast nich konwersację podjęły smoki. Dziwne ale chyba od razu się zaprzyjaźniły ... No przynajmniej nie skoczyły sobie do oczu, właściwie to się też tylko przywitały i już ... T'remer nawet nie probował zaprzątać sobie tym głowy ... Chciał spać ... Szybko przygotował posłania dla siebie i Berlosa. Następnie rozebrał się, szybko obmył i poszedł spać.
Jednak pomimo, że teraz T'remer był smoczym jeźdźcem (przynajmniej teoretycznie) nic nie potrafiło zmienić jego przyzwyczajeń. Koszmarnie zaspany został rano obudzony, przez współlokatora.
- Wstawaj, zaraz będzie śniadanie. Lada moment odezwie się dzwon.
Potwornie ziewając i z zazdrością patrząc na B'dleya, który chyba należał do tzw. rannych ptaszków, wstał i poszedł odprawić powolną, poranną toaletę. ...
Gdy bardziej rozbudzony skończył się ubierać, usłyszał dzwon.
- No chyba śniadanie, można się zbierać. Ciekawe czy to w tej samej sali co jedliśmy kolację? No, cóż jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać prawda?
B'dley uśmiechnął się przyjaźnie i ruszył przodem, Tył tego mini pochodu zamykały smoki ...
Chłopak uprzejmie się przywitał zarówno z B'dleyem jak i z jego smokiem. Wiedział przecież, że smoki to nie są zwykłe zwierzęta ... co prawda wiedział to dopiero od dzisiejszego popołudnia, jak został wybrany, ale to jest nieważne ... Ważne, że teraz wiedział jak należy się zachować. ...
B'dley był postawnym chłopakiem, niższym lecz bardziej krępym od T'remera. Nie zdziwiło chłopaka, że B'dley jest mniej więcej w jego wieku. Pewnie specjalnie tak dobrali pokoje, żeby pomiędzy współlokatorami nie było zbyt dużej różnicy lat. Jednak chłopcy nie zamienili ze sobą więcej niż parę zdań. Obaj byli zmęczeni przeżyciami dzisiejszego dnia i nie mieli ochoty na dłuższą rozmowę. Zamiast nich konwersację podjęły smoki. Dziwne ale chyba od razu się zaprzyjaźniły ... No przynajmniej nie skoczyły sobie do oczu, właściwie to się też tylko przywitały i już ... T'remer nawet nie probował zaprzątać sobie tym głowy ... Chciał spać ... Szybko przygotował posłania dla siebie i Berlosa. Następnie rozebrał się, szybko obmył i poszedł spać.
Jednak pomimo, że teraz T'remer był smoczym jeźdźcem (przynajmniej teoretycznie) nic nie potrafiło zmienić jego przyzwyczajeń. Koszmarnie zaspany został rano obudzony, przez współlokatora.
- Wstawaj, zaraz będzie śniadanie. Lada moment odezwie się dzwon.
Potwornie ziewając i z zazdrością patrząc na B'dleya, który chyba należał do tzw. rannych ptaszków, wstał i poszedł odprawić powolną, poranną toaletę. ...
Gdy bardziej rozbudzony skończył się ubierać, usłyszał dzwon.
- No chyba śniadanie, można się zbierać. Ciekawe czy to w tej samej sali co jedliśmy kolację? No, cóż jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać prawda?
B'dley uśmiechnął się przyjaźnie i ruszył przodem, Tył tego mini pochodu zamykały smoki ...

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
S'hane
Skinął głową w odpowiedzi na powitanie Z'gansena. Faktycznie, szkoda by było, gdyby była tu jedyną kobietą-uśmiechnął się.-Nie było gongu, ale chciałem trochę zaznajomić się z tym miejscem.-odpowiedział. Musisz nosić ten kaptur?-usłyszał w myślach pytanie smoka-Wiesz, w ludzkich miastach chcieli mnie krzyżować za to, że zdjąłem kaptur. Wszystkie inne rasy nienawidzą mrocznych elfów. Ale jeśli ci przeszkadza, to mogę go zdjąć...-odpowiedział myślą.-Zdejmij go, wyglądasz jak złodziej albo jakiś morderca.-odpowiedział mu Rag'nar-Jak chcesz-pomyślał Jeździec i ściągnął kaptur.
Skinął głową w odpowiedzi na powitanie Z'gansena. Faktycznie, szkoda by było, gdyby była tu jedyną kobietą-uśmiechnął się.-Nie było gongu, ale chciałem trochę zaznajomić się z tym miejscem.-odpowiedział. Musisz nosić ten kaptur?-usłyszał w myślach pytanie smoka-Wiesz, w ludzkich miastach chcieli mnie krzyżować za to, że zdjąłem kaptur. Wszystkie inne rasy nienawidzą mrocznych elfów. Ale jeśli ci przeszkadza, to mogę go zdjąć...-odpowiedział myślą.-Zdejmij go, wyglądasz jak złodziej albo jakiś morderca.-odpowiedział mu Rag'nar-Jak chcesz-pomyślał Jeździec i ściągnął kaptur.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'gansen:
-O! Drow!- zaśmiałsię jeździec. -Cwanaicek!- zaśmiał się. -Nie spodziewałbym się drowa w roli smoczego jeźdźca. Jak przeżyłeś do tej pory w świecie ludzi, i elfów co?- zapytał śmiejac się dalej. Czegoś takeigo się nei spodziewał. Zdecydowanie nei Drowa. Niespodzianka okazała sie an tyle niespodziewana, że aż śmieszna. -A myślałem, ze wszystko na tym świecie juz było.- dodał powoli się uspakajając. -Wybacz, przyjacielu, ale nei spodziewałem się takiego... rarytasa wśród ras świata akurat tutaj.-
-O! Drow!- zaśmiałsię jeździec. -Cwanaicek!- zaśmiał się. -Nie spodziewałbym się drowa w roli smoczego jeźdźca. Jak przeżyłeś do tej pory w świecie ludzi, i elfów co?- zapytał śmiejac się dalej. Czegoś takeigo się nei spodziewał. Zdecydowanie nei Drowa. Niespodzianka okazała sie an tyle niespodziewana, że aż śmieszna. -A myślałem, ze wszystko na tym świecie juz było.- dodał powoli się uspakajając. -Wybacz, przyjacielu, ale nei spodziewałem się takiego... rarytasa wśród ras świata akurat tutaj.-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:
[Wszyscy]
Usłyszeliście dzwon wzywający na śniadanie. Poszliście do sali, w której wczoraj jedliście kolację. Wasze smoki dostały po pół krowy, a wy to samo, co wczoraj na kolację. Po śniadaniu do jadalni wszedł B’rin ze swoim smokiem (spiżowy).
- Skończyliście już? – W sali rozległy się potwierdzające pomruki - Chodźcie za mną – wyszedł z Wyeru, a wy za nim. Stanął na dużej łące i kazał wam i waszym smokom ustawić się w szeregu.
- Jak już wczoraj mówiłem nazywam się B’rin i będę prowadził wasze szkolenie. A teraz proszę podzielić się na 7 grup po 5 osób. Każda grupa będzie się uczyła czegoś innego. Co godzinę zmiana. Są jakieś pytania? Nie? No to zaczynamy. Zawołaj ich – zwrócił się do swojego smoka. Prawie w tej samej chwili przed wami pojawiło się 6 Jeźdźców.
- To są P'derik i Worg, D'rog i Brentt, M'dorr i Coreng, R'troc i Kessil, H'niva i Servz, Y’verd i Tronix – przedstawił wam wszystkich Jeźdźców i ich smoki – P’derik będzie uczył was posługiwania się mieczem, D’rog łukiem. M’dorr nauczy was dbać o czystość smoka, a R’troc jak opatrywać smoka, gdy ten jest ranny. H’niva poćwiczy z wami latanie, Y’verd czytanie i pisanie. Ja pokażę wam, jak przeskakiwać „pomiędzy”.
[K’dias]
Twoją grupą zajął się M’dorr. Kazał wam myć wasze smoki piaskiem i wodą. Widać było, że smokom sprawiało to wielką przyjemność. M’dorr wytłumaczył wam, że higiena jest u smoków bardzo ważna. A teraz, kiedy szybko rosną wręcz niezbędna. Wymienił i opisał choroby skóry, na które może zapaść niepielęgnowany smok. Powiedział też, że w okresach szybkiego wzrostu musicie myć smoki codziennie, a kiedy nie rosną tak szybko, co dwa dni.
[L’deron]
Waszą grupę uczył D’rog. Strzelanie z łuku szło ci nieźle. Już chciałeś się zapytać, po co się uczycie strzelać z łuku, gdy usłyszałeś jak podobne pytanie zadaje jakiś chłopak w grupie P’derika.
[S’hane]
Wy uczyliście się latać. H’niva pokazała wam gdzie należy usiąść, żeby nie obetrzeć sobie nóg. Latanie na amoku było wspaniałe! Czułeś się jakbyś nie siedział na Rag’narze, ale sam miał skrzydła. To było cudowne uczucie. H’niva kazała waszym smokom robić różne skręty, pętle i inne takie.
[T’remer]
Was Y’verd uczył czytać i pisać. Jako jedyny w waszej grupie umiałeś czytać. Pisanie jednak sprawiało ci trochę trudności. Ogólnie uważałeś, że te lekcje się wam przydadzą.
[Z’gansen]
Ty trafiłeś do grupy P’derika. Wasze smoki nie miały za wiele do roboty, ale
Wy uczyliście się wielu nowych dla was pchnięć. W pewnym momencie nie wytrzymałeś i zapytałeś – Po co my się tego uczymy? Przecież w razie czego obronią nas smoki.P’derik zmierzył cię chłodnym wzrokiem – Po to, że jeśli twój smok będzie walczył na przykład z innym smokiem, a ciebie zaatakują inny jeździec lub nawet jakieś groźniejsze zwierzę, to nie będziesz w stanie się bronić. Jeżeli będziesz miał miecz, a nie będziesz umiał zrobić z niego użytku to będzie on bezużyteczny. Rozumiesz?
- Rozumiem.
- No to teraz pokaż nam jak władasz mieczem.
Usłyszeliście dzwon wzywający na śniadanie. Poszliście do sali, w której wczoraj jedliście kolację. Wasze smoki dostały po pół krowy, a wy to samo, co wczoraj na kolację. Po śniadaniu do jadalni wszedł B’rin ze swoim smokiem (spiżowy).
- Skończyliście już? – W sali rozległy się potwierdzające pomruki - Chodźcie za mną – wyszedł z Wyeru, a wy za nim. Stanął na dużej łące i kazał wam i waszym smokom ustawić się w szeregu.
- Jak już wczoraj mówiłem nazywam się B’rin i będę prowadził wasze szkolenie. A teraz proszę podzielić się na 7 grup po 5 osób. Każda grupa będzie się uczyła czegoś innego. Co godzinę zmiana. Są jakieś pytania? Nie? No to zaczynamy. Zawołaj ich – zwrócił się do swojego smoka. Prawie w tej samej chwili przed wami pojawiło się 6 Jeźdźców.
- To są P'derik i Worg, D'rog i Brentt, M'dorr i Coreng, R'troc i Kessil, H'niva i Servz, Y’verd i Tronix – przedstawił wam wszystkich Jeźdźców i ich smoki – P’derik będzie uczył was posługiwania się mieczem, D’rog łukiem. M’dorr nauczy was dbać o czystość smoka, a R’troc jak opatrywać smoka, gdy ten jest ranny. H’niva poćwiczy z wami latanie, Y’verd czytanie i pisanie. Ja pokażę wam, jak przeskakiwać „pomiędzy”.
[K’dias]
Twoją grupą zajął się M’dorr. Kazał wam myć wasze smoki piaskiem i wodą. Widać było, że smokom sprawiało to wielką przyjemność. M’dorr wytłumaczył wam, że higiena jest u smoków bardzo ważna. A teraz, kiedy szybko rosną wręcz niezbędna. Wymienił i opisał choroby skóry, na które może zapaść niepielęgnowany smok. Powiedział też, że w okresach szybkiego wzrostu musicie myć smoki codziennie, a kiedy nie rosną tak szybko, co dwa dni.
[L’deron]
Waszą grupę uczył D’rog. Strzelanie z łuku szło ci nieźle. Już chciałeś się zapytać, po co się uczycie strzelać z łuku, gdy usłyszałeś jak podobne pytanie zadaje jakiś chłopak w grupie P’derika.
[S’hane]
Wy uczyliście się latać. H’niva pokazała wam gdzie należy usiąść, żeby nie obetrzeć sobie nóg. Latanie na amoku było wspaniałe! Czułeś się jakbyś nie siedział na Rag’narze, ale sam miał skrzydła. To było cudowne uczucie. H’niva kazała waszym smokom robić różne skręty, pętle i inne takie.
[T’remer]
Was Y’verd uczył czytać i pisać. Jako jedyny w waszej grupie umiałeś czytać. Pisanie jednak sprawiało ci trochę trudności. Ogólnie uważałeś, że te lekcje się wam przydadzą.
[Z’gansen]
Ty trafiłeś do grupy P’derika. Wasze smoki nie miały za wiele do roboty, ale
Wy uczyliście się wielu nowych dla was pchnięć. W pewnym momencie nie wytrzymałeś i zapytałeś – Po co my się tego uczymy? Przecież w razie czego obronią nas smoki.P’derik zmierzył cię chłodnym wzrokiem – Po to, że jeśli twój smok będzie walczył na przykład z innym smokiem, a ciebie zaatakują inny jeździec lub nawet jakieś groźniejsze zwierzę, to nie będziesz w stanie się bronić. Jeżeli będziesz miał miecz, a nie będziesz umiał zrobić z niego użytku to będzie on bezużyteczny. Rozumiesz?
- Rozumiem.
- No to teraz pokaż nam jak władasz mieczem.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'gansen:
...skrzywił się i przełknął ślinę. Przypomniał sobie, co o jego tzw. "stylu" mówili dotychczasawoi nauczyciele. "Niehonorowy", "nienależyty, "nie-to", "nie-tamto", że to obraza dla każdego szermeirza i tak dalej... Jeden nawet próbował go osmieszyć, ale Z'gansena to nie ruszało. Wiedział, że walka, to nie tylko machanie mieczem, ale i myślenie. Wzruszył ramionami. Najwyżej znów zostanie skwitowany kilkoma "nie-cośtam" i odesłany do szeregu.
Z'gansen stanął przed P'derikiem i bezceremonialnie dobył miecza. Jego cały "styl" opierał się na obserwacji i reakcji. Zaatakował, cofnął miecz, z pchniecia przeszedł do ciecia, działaół chaotycznie i w dość dziwny sposób. P'derik nei miał trudnosci z blokowaniem, ale w pewnym momencie dał sie zaskoczyć. na ramieniu Z'gansena pojawiła siękusza, wycelowana w głowę mistrza. Z'gansen nacisnął spust. Stuknął skobnel na cięciwę. -Normalnie na kuszy jeszcze jest bełt.- dodał.
Z'gansen zawsze łączył kilak rakcji, by nie walczyc tylko mieczem, ale wszystkim, co isę pod rękę nwainie, w tym kuszą. Ile razy położył "Napompowanego szlachcica bełtem kuszy, gdy tamten spodziewał się pojedynku na szable. Ile razy potraktował kopniekiem w szczękę napastnika trzymajacego miecz dwuręczny. Żywot wędrowca nauczył go stosować nieszablonowe zagrania, które działały za każdym razem. Jedno zaksoczenie i przeciwnik leżał martwy, a Z'gnasen kontynuował tułączkę... Chłodno tą strtegię przyjmowali wszyscy, a tułacz ich nei rozumiał. Zawsze walczył, by wygrywać i żyć, nie by ładnie walczyć...
...skrzywił się i przełknął ślinę. Przypomniał sobie, co o jego tzw. "stylu" mówili dotychczasawoi nauczyciele. "Niehonorowy", "nienależyty, "nie-to", "nie-tamto", że to obraza dla każdego szermeirza i tak dalej... Jeden nawet próbował go osmieszyć, ale Z'gansena to nie ruszało. Wiedział, że walka, to nie tylko machanie mieczem, ale i myślenie. Wzruszył ramionami. Najwyżej znów zostanie skwitowany kilkoma "nie-cośtam" i odesłany do szeregu.
Z'gansen stanął przed P'derikiem i bezceremonialnie dobył miecza. Jego cały "styl" opierał się na obserwacji i reakcji. Zaatakował, cofnął miecz, z pchniecia przeszedł do ciecia, działaół chaotycznie i w dość dziwny sposób. P'derik nei miał trudnosci z blokowaniem, ale w pewnym momencie dał sie zaskoczyć. na ramieniu Z'gansena pojawiła siękusza, wycelowana w głowę mistrza. Z'gansen nacisnął spust. Stuknął skobnel na cięciwę. -Normalnie na kuszy jeszcze jest bełt.- dodał.
Z'gansen zawsze łączył kilak rakcji, by nie walczyc tylko mieczem, ale wszystkim, co isę pod rękę nwainie, w tym kuszą. Ile razy położył "Napompowanego szlachcica bełtem kuszy, gdy tamten spodziewał się pojedynku na szable. Ile razy potraktował kopniekiem w szczękę napastnika trzymajacego miecz dwuręczny. Żywot wędrowca nauczył go stosować nieszablonowe zagrania, które działały za każdym razem. Jedno zaksoczenie i przeciwnik leżał martwy, a Z'gnasen kontynuował tułączkę... Chłodno tą strtegię przyjmowali wszyscy, a tułacz ich nei rozumiał. Zawsze walczył, by wygrywać i żyć, nie by ładnie walczyć...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
