[Forgotten Realms] Planobiegacze

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Anthar
Nim dołączył do reszty zamówił sobie dość spore jak na niego śniadanie. Nie był w kiepskim stanie, jednak był odrobinę zmęczony. Po prostu się nie wyspał.
Gdy już barman przygotował strawę wziął ją ze sobą i poszedł do stolika, przy którym siedziała reszta drużyny. Z początku jego uwagę przykuł smok Feyry. Rósł on wręcz w oczach.
"Jeszcze parę tygodni i Feyra będzie miała problemy z wykarmieniem tej bestii."
Potem zobaczył Feyrę i Darkana. Widząc czarnego strażnika w takim stanie o mal nie wybuchnął śmiechem. W porę jednak udało mu się opanować i zredukować niekontrolowany wybuch śmiechu do wielkiego, serdecznego uśmiechu.
- Nie obchodzi mnie co to za jeden. To pewnie najzwyklejszy krasnal, który się tu zatrzymał. Nie wiecie może co stało się w Alei Niebezpiecznych Węgłów? Wygląda jakby przeszedł tamtędy pijany tytan. - powiedział cicho, by nie przeszkadzać skacowanym kompanom.
Nim dołączył do reszty zamówił sobie dość spore jak na niego śniadanie. Nie był w kiepskim stanie, jednak był odrobinę zmęczony. Po prostu się nie wyspał.
Gdy już barman przygotował strawę wziął ją ze sobą i poszedł do stolika, przy którym siedziała reszta drużyny. Z początku jego uwagę przykuł smok Feyry. Rósł on wręcz w oczach.
"Jeszcze parę tygodni i Feyra będzie miała problemy z wykarmieniem tej bestii."
Potem zobaczył Feyrę i Darkana. Widząc czarnego strażnika w takim stanie o mal nie wybuchnął śmiechem. W porę jednak udało mu się opanować i zredukować niekontrolowany wybuch śmiechu do wielkiego, serdecznego uśmiechu.
- Nie obchodzi mnie co to za jeden. To pewnie najzwyklejszy krasnal, który się tu zatrzymał. Nie wiecie może co stało się w Alei Niebezpiecznych Węgłów? Wygląda jakby przeszedł tamtędy pijany tytan. - powiedział cicho, by nie przeszkadzać skacowanym kompanom.

Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
- To ten krasnolud, który gapił się na... Gapił się na ciebie, kiedy wczoraj piliście z Darkanem. Ale przyszedł już chyba po ósmym piwie, możesz go nie pamiętać - uświadomiła Feyra Silmathiel, bezbłędnie rozpoznając krasnoluda. Wprawdzie wszyscy na ogół wyglądali dla elfów podobnie, ale ten był pierwszym ogolonym krasnoludem, jakiego widziała drowka.
Niewykluczone zresztą, że pozostanie ostatnim w jej życiu, którego zobaczy.
Śniadanie zniknęło szybko. Darkan warczał na barmana, ten jednak wyraźnie pozostawał niewzruszony. Knajpa nie wyglądała na taką, którą bójki omijają. Skwierczenie tłuszczu skapujące z mężczyzny płonącego nad rusztem niesamowicie drażniło skacowane umysły fey'ri i półtrupa. Czas płynął leniwie, niewiele zbliżając was do południa, kiedy to mieliście trafić do Hali Mówców.
Stary, siwy githzerai - a może githyanki? Z daleka nie byliście pewni - wszedł do karczmy. Przykuwał uwagę, bo jego zbroja zmieniała kolory, gdy szedł.
Niewykluczone zresztą, że pozostanie ostatnim w jej życiu, którego zobaczy.
Śniadanie zniknęło szybko. Darkan warczał na barmana, ten jednak wyraźnie pozostawał niewzruszony. Knajpa nie wyglądała na taką, którą bójki omijają. Skwierczenie tłuszczu skapujące z mężczyzny płonącego nad rusztem niesamowicie drażniło skacowane umysły fey'ri i półtrupa. Czas płynął leniwie, niewiele zbliżając was do południa, kiedy to mieliście trafić do Hali Mówców.
Stary, siwy githzerai - a może githyanki? Z daleka nie byliście pewni - wszedł do karczmy. Przykuwał uwagę, bo jego zbroja zmieniała kolory, gdy szedł.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
- A, tak. Racja - mruknęła dziewczyna wracając do naturalnej postaci i zupełnie chowając skrzydła. Przeciągnęła się na swoim krześle i pozwoliła sobie na przyśnięcie. Drzemka jej nie zaszkodzi, a dźwięki, które wydawał z siebie palący się kawałek dalej człowiek usypiały równie skutecznie co kołysanka śpiewana do snu, której to nie miała okazji nigdy w życiu usłyszeć. Dobre więc i to... Fey'ri spała w najlepsze już po kilku minutach. Dopiero dźwięk otwieranych drzwi wywołał u niej reakcję odruchową. Nie trzeba było siadać tyłem do drzwi... Poderwała się i obrzuciła przybysza gniewnym spojrzeniem. Lata spędzone w zamknięciu wyczuliły ją na dźwięki poskrzypujących zawiasów.
- Kolejny cudak... - warknęła wracając na swoje miejsce. Syknęła przez zaciśnięte zęby niezadowolona, że przez jakiegos pajaca wybudziła się z tak miłego snu...
- A, tak. Racja - mruknęła dziewczyna wracając do naturalnej postaci i zupełnie chowając skrzydła. Przeciągnęła się na swoim krześle i pozwoliła sobie na przyśnięcie. Drzemka jej nie zaszkodzi, a dźwięki, które wydawał z siebie palący się kawałek dalej człowiek usypiały równie skutecznie co kołysanka śpiewana do snu, której to nie miała okazji nigdy w życiu usłyszeć. Dobre więc i to... Fey'ri spała w najlepsze już po kilku minutach. Dopiero dźwięk otwieranych drzwi wywołał u niej reakcję odruchową. Nie trzeba było siadać tyłem do drzwi... Poderwała się i obrzuciła przybysza gniewnym spojrzeniem. Lata spędzone w zamknięciu wyczuliły ją na dźwięki poskrzypujących zawiasów.
- Kolejny cudak... - warknęła wracając na swoje miejsce. Syknęła przez zaciśnięte zęby niezadowolona, że przez jakiegos pajaca wybudziła się z tak miłego snu...

-
- Mat
- Posty: 468
- Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
- Numer GG: 11764336
- Lokalizacja: Leszno
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Errer Avares
Krasnolud rozglądał się po karczmie. Był tu pierwszy raz i karczma nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Starał się nie spoglądać na skwierczące boleśnie w jego uszy ludzie ciała... Miał raczej słaby żołądek. Kilka razy przyłapał sam siebie na tym, że spogląda na sąsiedni stolik przy którym siedzieli między innymi pół-demonica oraz czarny strażnik. "Nie patrz tam głąbie bo twoja ciekawość znowu wprowadzi nas w niezłą kabałę"- podpowiadał mu wewnętrzny głos rozsądku. Jednak inna część Errera, a mianowicie mały awanturnik ruszył z ratunkiem odwracającemu już głowę krasnoludowi: Kabała? Czemu nie... Ostatnio jest tak strasznie nudno." Errer dał się przekonać... Tęsknił do jakieś akcji, do jakiś nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń, ponieważ w ostatnimi czasy w jego życie wkradała się małymi, cichymi kroczkami rutyna. Krasnolud w dalszym ciągu wpatrywał się w sąsiedni stolik, a właściwie na siedzących przy nim nieznajomych. Dłuższą chwilę jego wzrok spoglądał na małego smoczka... Nigdy nie widział czegoś takiego. Kilka par oczu, osób które tak bardzo przyciągało jego uwagę, spojrzało w jednaj chwili na drzwi. Wzrok Errera ruszył również w tamtą stronę. Do karczmy wszedł githzerai w bardzo ciekawej zbroi. "No niezłe to cudeńko"- skwitował krasnolud nie mogąc oderwać wzroku od przybysza.
Krasnolud rozglądał się po karczmie. Był tu pierwszy raz i karczma nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Starał się nie spoglądać na skwierczące boleśnie w jego uszy ludzie ciała... Miał raczej słaby żołądek. Kilka razy przyłapał sam siebie na tym, że spogląda na sąsiedni stolik przy którym siedzieli między innymi pół-demonica oraz czarny strażnik. "Nie patrz tam głąbie bo twoja ciekawość znowu wprowadzi nas w niezłą kabałę"- podpowiadał mu wewnętrzny głos rozsądku. Jednak inna część Errera, a mianowicie mały awanturnik ruszył z ratunkiem odwracającemu już głowę krasnoludowi: Kabała? Czemu nie... Ostatnio jest tak strasznie nudno." Errer dał się przekonać... Tęsknił do jakieś akcji, do jakiś nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń, ponieważ w ostatnimi czasy w jego życie wkradała się małymi, cichymi kroczkami rutyna. Krasnolud w dalszym ciągu wpatrywał się w sąsiedni stolik, a właściwie na siedzących przy nim nieznajomych. Dłuższą chwilę jego wzrok spoglądał na małego smoczka... Nigdy nie widział czegoś takiego. Kilka par oczu, osób które tak bardzo przyciągało jego uwagę, spojrzało w jednaj chwili na drzwi. Wzrok Errera ruszył również w tamtą stronę. Do karczmy wszedł githzerai w bardzo ciekawej zbroi. "No niezłe to cudeńko"- skwitował krasnolud nie mogąc oderwać wzroku od przybysza.
Mój miecz to moja siła

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan:
Czarny strażnik oparł powoli łokcie o stół i wsparł na dłoniach głowę. Rękawice były przyjemnie zimne i chłodziły skroń. Siedząc tak usłyszał wszystkie uwagi, które padły przy stole. - Chcesz wycisnąć więcej informacji od grabarzy? Powodzenia - powiedział do Feyry cicho, ale wyraźnie. Mówił, jakby czuł odrazę do własnego głosu. Odetchnął.
- Jak ci się uda to będzie to po prostu wspaniałe, jak mogę sie przydać to daj znać, ale na kreatywność z mojej strony możesz liczyć mniej więcej w tym samym stopniu co na zmysł samozachowawczy u... - zamilkł, bo krasnolud odwrócił spojrzenie - patrzył w tą samą stronę, co Sil. Darkan rzucił okiem na włażące do karczmy cholerstwo. Milcząc powrócił do poprzednio przyjętej pozycji. Chłód rękawic działał kojąco... grunt, że leząc na dół już uiścił rachunek. Gdyby miał teraz wstawać od stołu przeszkadzałby mu chrzęst jego własnej zbroi.
Czarny strażnik oparł powoli łokcie o stół i wsparł na dłoniach głowę. Rękawice były przyjemnie zimne i chłodziły skroń. Siedząc tak usłyszał wszystkie uwagi, które padły przy stole. - Chcesz wycisnąć więcej informacji od grabarzy? Powodzenia - powiedział do Feyry cicho, ale wyraźnie. Mówił, jakby czuł odrazę do własnego głosu. Odetchnął.
- Jak ci się uda to będzie to po prostu wspaniałe, jak mogę sie przydać to daj znać, ale na kreatywność z mojej strony możesz liczyć mniej więcej w tym samym stopniu co na zmysł samozachowawczy u... - zamilkł, bo krasnolud odwrócił spojrzenie - patrzył w tą samą stronę, co Sil. Darkan rzucił okiem na włażące do karczmy cholerstwo. Milcząc powrócił do poprzednio przyjętej pozycji. Chłód rękawic działał kojąco... grunt, że leząc na dół już uiścił rachunek. Gdyby miał teraz wstawać od stołu przeszkadzałby mu chrzęst jego własnej zbroi.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra
Elfka siedziała tyłem do krasnoluda. Nie obchodziło ją co owy robił, dopóki pozostawał poza zasięgiem jej wzroku. Jadnak fakt, że znajdywał się on w tym samym pomieszczeniu co ona, nie pozwalał jej się w pełni rozluźnić.
"Wstrętna speluna. Nawet karły wpuszczają" - narzekała w myślach.
Do stołu podano jedzenie - dwie wielkie misy gęstego gulaszu. Feyra wyjęła swoją złotą łyżkę i zaczęła jeść. Irvinek też zaczął zajadać. Elfka siedziała spokojnie i przeglądała książkę, biorąc jednocześnie skromny udział w rozmowie.
Na słowa Anthara spojrzała na niego przez krótki moment i wzruszyła ramionami. Nie interesowało ją, czy coś grasuje w mieście. Zainteresuje się jak usłyszy, że wyznaczono za to coś sowitą nagrodę.
"Najmłodsze pisklaki jedzą głównie mięso wcześniej przeżute przez matkę." - wyczytała w książce.
Feyra spojrzała na postawioną przed nią misę z gulaszem.
"Tak rozgotowane mięso, na pewno spełnia te wymagania" - pomyślała i podjadając pooli dalej szukała przydatnych informacji. Smoczątko jadło nieco szybciej niż ona.
"... młode smoki wymagają dużo ciepła" - wyczytała dalej. Nie trzeba było przyglądać się płonącemu po środku człowiekowi, aby zrozumieć, że lokal w którym się znajdowali spełniał te warunki.
Darkan tymczasem podzielił się informacją przedstawiającą ich szanse na dowiedzenie się czegoś o Esencjach Żywiołów. Nie były one najlepsze.
- Wydawało mi się, ze masz bliżej do takich jak oni. - powiedziała starając się zagrać mu na ambicjach. Grabarz to przecież nikt inny jak nekromanta... Tak jej się wydawało.
- Ale skoro nie... A przydać zawsze się możesz. W ostateczności sakiewką, bo jeden taki cham, chciał trzy tysiące sztuk złota za te informacje. - dodała.
Sil i Darkan wyraźnie odczuwali skutki wczorajszych zawodów, więc jeśli przyjdzie im coś negocjować zostaną tylko ona i Anthar. Co nie oznaczało łatwej sprawy, gdyż ona specjalizowała się w agresywnych negocjacjach - takich z mieczem w ręku.
Wtedy do karczmy wszedł tajemniczy, nieznajomy osobnik. Był to dość wysoki i szczupły, łysy Gith, z ozdobną zbroją na sobie.
Feyra rzuciła tylko okiem i wróciła do swojego gulaszu. Zobaczyła wtedy że jej miska jest napełniona do połowy, zaś jej smoczątko zjadło już wszystko. Podsunęła mu gulasz, tak aby mógł jeszcze zjeść.
Zaraz potem przywołała obsługę zamawiając jeszcze jedną taką porcję, tym razem na wynos. Spytała też o miejsce, w którym można napisać list i wysłać wiadomość.
Elfka siedziała tyłem do krasnoluda. Nie obchodziło ją co owy robił, dopóki pozostawał poza zasięgiem jej wzroku. Jadnak fakt, że znajdywał się on w tym samym pomieszczeniu co ona, nie pozwalał jej się w pełni rozluźnić.
"Wstrętna speluna. Nawet karły wpuszczają" - narzekała w myślach.
Do stołu podano jedzenie - dwie wielkie misy gęstego gulaszu. Feyra wyjęła swoją złotą łyżkę i zaczęła jeść. Irvinek też zaczął zajadać. Elfka siedziała spokojnie i przeglądała książkę, biorąc jednocześnie skromny udział w rozmowie.
Na słowa Anthara spojrzała na niego przez krótki moment i wzruszyła ramionami. Nie interesowało ją, czy coś grasuje w mieście. Zainteresuje się jak usłyszy, że wyznaczono za to coś sowitą nagrodę.
"Najmłodsze pisklaki jedzą głównie mięso wcześniej przeżute przez matkę." - wyczytała w książce.
Feyra spojrzała na postawioną przed nią misę z gulaszem.
"Tak rozgotowane mięso, na pewno spełnia te wymagania" - pomyślała i podjadając pooli dalej szukała przydatnych informacji. Smoczątko jadło nieco szybciej niż ona.
"... młode smoki wymagają dużo ciepła" - wyczytała dalej. Nie trzeba było przyglądać się płonącemu po środku człowiekowi, aby zrozumieć, że lokal w którym się znajdowali spełniał te warunki.
Darkan tymczasem podzielił się informacją przedstawiającą ich szanse na dowiedzenie się czegoś o Esencjach Żywiołów. Nie były one najlepsze.
- Wydawało mi się, ze masz bliżej do takich jak oni. - powiedziała starając się zagrać mu na ambicjach. Grabarz to przecież nikt inny jak nekromanta... Tak jej się wydawało.
- Ale skoro nie... A przydać zawsze się możesz. W ostateczności sakiewką, bo jeden taki cham, chciał trzy tysiące sztuk złota za te informacje. - dodała.
Sil i Darkan wyraźnie odczuwali skutki wczorajszych zawodów, więc jeśli przyjdzie im coś negocjować zostaną tylko ona i Anthar. Co nie oznaczało łatwej sprawy, gdyż ona specjalizowała się w agresywnych negocjacjach - takich z mieczem w ręku.
Wtedy do karczmy wszedł tajemniczy, nieznajomy osobnik. Był to dość wysoki i szczupły, łysy Gith, z ozdobną zbroją na sobie.
Feyra rzuciła tylko okiem i wróciła do swojego gulaszu. Zobaczyła wtedy że jej miska jest napełniona do połowy, zaś jej smoczątko zjadło już wszystko. Podsunęła mu gulasz, tak aby mógł jeszcze zjeść.
Zaraz potem przywołała obsługę zamawiając jeszcze jedną taką porcję, tym razem na wynos. Spytała też o miejsce, w którym można napisać list i wysłać wiadomość.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Barman z ociąganiem wylazł zza baru, żeby przyjąć zamówienie Feyry. Widać było po nim, że nie zwykł tego robić, ale drowka zostawiła w jego knajpie całkiem sporo pieniędzy, więc chyba uznał że warto.
- Kuriera planarnego wynająć można niedaleko stąd, w Niższej Dzielnicy. Nie wiem gdzie dokładnie, musiałbyś spytać któregoś z tamtejszych mieszkańców. W pobliżu granicy z Ulem na pewno - dodał jeszcze, po czym przyszedł z michą pełną gulaszu, oczywiście policzywszy sobie do rachunku cenę miski.
Githzerai usiadł na stoliku obok was i poprosił o wodę. Wyraźnie na kogoś tu czekał.
- Kuriera planarnego wynająć można niedaleko stąd, w Niższej Dzielnicy. Nie wiem gdzie dokładnie, musiałbyś spytać któregoś z tamtejszych mieszkańców. W pobliżu granicy z Ulem na pewno - dodał jeszcze, po czym przyszedł z michą pełną gulaszu, oczywiście policzywszy sobie do rachunku cenę miski.
Githzerai usiadł na stoliku obok was i poprosił o wodę. Wyraźnie na kogoś tu czekał.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
Dziewczyna w nosie miała siedzącego obok Githa. Niech sobie nawet czeka na armię demonów. Albo własną śmierć. Jego interes. Byle tylko jej nie zaczepiał. Zapewne w chwili, w której by się do niej odezwał odgryzłaby mu głowę. Nie obchodziło jej też co znów wymyśliła Feyra. Ale pomysł wysyłania stąd listu wydał jej się najgłupszą rzeczą pod słońcem.
- Feyra... O ile wiem wszelkie przejścia do Pierwszej Materialnej są zamknięte na sto spustów... Jak ty chcesz wysyłać jakiekolwiek listy? Chyba, że masz znajomych w obcych światach, ale szczerze mówiąc nie wydajemi się - burknęła dość niegrzecznym tonem.
Smok żarł jak nakręcony i niech mu to idzie na zdrowie... Darkan marudził jakby go ktoś zdzielił ścierwem trolla. Anthar był ogólnie irytujący...
- Anthar, to jak cię ta cholerna Aleja interesi to popytaj. Język masz. Idź do barmana i poproś o historyjkę. Jak mu zapłacisz to pewnie powie więcej - rzuciła rozeźlona głupim pytaniem. Cóż... Jeśli bardziej woli się słodki sen niż bezproduktywne gadanie to tak bywa.
- Zewrzyjcie szczęki i dajcie mi się chwilę przespać, to nie zagryzę was, gdy już pójdziemy do Kostnicy. Chyba nie chcecie z tak błachego powodu być klientami Grabarzy - warknęła rozdrażniona na sam koniec. Nareszcie trochę ciszy...
Dziewczyna w nosie miała siedzącego obok Githa. Niech sobie nawet czeka na armię demonów. Albo własną śmierć. Jego interes. Byle tylko jej nie zaczepiał. Zapewne w chwili, w której by się do niej odezwał odgryzłaby mu głowę. Nie obchodziło jej też co znów wymyśliła Feyra. Ale pomysł wysyłania stąd listu wydał jej się najgłupszą rzeczą pod słońcem.
- Feyra... O ile wiem wszelkie przejścia do Pierwszej Materialnej są zamknięte na sto spustów... Jak ty chcesz wysyłać jakiekolwiek listy? Chyba, że masz znajomych w obcych światach, ale szczerze mówiąc nie wydajemi się - burknęła dość niegrzecznym tonem.
Smok żarł jak nakręcony i niech mu to idzie na zdrowie... Darkan marudził jakby go ktoś zdzielił ścierwem trolla. Anthar był ogólnie irytujący...
- Anthar, to jak cię ta cholerna Aleja interesi to popytaj. Język masz. Idź do barmana i poproś o historyjkę. Jak mu zapłacisz to pewnie powie więcej - rzuciła rozeźlona głupim pytaniem. Cóż... Jeśli bardziej woli się słodki sen niż bezproduktywne gadanie to tak bywa.
- Zewrzyjcie szczęki i dajcie mi się chwilę przespać, to nie zagryzę was, gdy już pójdziemy do Kostnicy. Chyba nie chcecie z tak błachego powodu być klientami Grabarzy - warknęła rozdrażniona na sam koniec. Nareszcie trochę ciszy...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra
Feyra potwierdziła przyjęcie informacji od barmana trudnym do określenia mruknięciem. Nie miała zamiaru rozmawiać ze zwykłym barmanem. Wydawanie poleceń takim jak on było normą, a pytania były już dostatecznym odstępstwem od niej.
Głos zabrała Silmathiel.
- Feyra... O ile wiem wszelkie przejścia do Pierwszej Materialnej są zamknięte na sto spustów... Jak ty chcesz wysyłać jakiekolwiek listy? Chyba, że masz znajomych w obcych światach, ale szczerze mówiąc nie wydaje mi się - burknęła dość niegrzecznym tonem.
Feyra spojrzała na nią na chwilkę.
- Taki był układ z Bahamutem. - odpowiedziała krótko i zwięźle. Wzrok zwróciła na swoje smoczątko.
Było mało prawdopodobne, że coś jeszcze doda. Feyra nie należała do rozmownych osób. Zaraz potem Sil zażyczyła sobie ciszę, co ostatecznie przypieczętowało zakończenie dyskusji.
"Masz kaca!" - pomyślała głośno Feyra, ale nic nie powiedziała.
Pogłaskała swoje smoczątko, które właśnie zajadało gulasz. Postanowiła, że jak tylko on skończy, to uda się napisać list do siostry. Zaczęła układać swoje myśli w odpowiednie słowa. Takie, które i do niej samej szybko by dotarły.
Feyra potwierdziła przyjęcie informacji od barmana trudnym do określenia mruknięciem. Nie miała zamiaru rozmawiać ze zwykłym barmanem. Wydawanie poleceń takim jak on było normą, a pytania były już dostatecznym odstępstwem od niej.
Głos zabrała Silmathiel.
- Feyra... O ile wiem wszelkie przejścia do Pierwszej Materialnej są zamknięte na sto spustów... Jak ty chcesz wysyłać jakiekolwiek listy? Chyba, że masz znajomych w obcych światach, ale szczerze mówiąc nie wydaje mi się - burknęła dość niegrzecznym tonem.
Feyra spojrzała na nią na chwilkę.
- Taki był układ z Bahamutem. - odpowiedziała krótko i zwięźle. Wzrok zwróciła na swoje smoczątko.
Było mało prawdopodobne, że coś jeszcze doda. Feyra nie należała do rozmownych osób. Zaraz potem Sil zażyczyła sobie ciszę, co ostatecznie przypieczętowało zakończenie dyskusji.
"Masz kaca!" - pomyślała głośno Feyra, ale nic nie powiedziała.
Pogłaskała swoje smoczątko, które właśnie zajadało gulasz. Postanowiła, że jak tylko on skończy, to uda się napisać list do siostry. Zaczęła układać swoje myśli w odpowiednie słowa. Takie, które i do niej samej szybko by dotarły.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Mat
- Posty: 468
- Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
- Numer GG: 11764336
- Lokalizacja: Leszno
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Errer Avares
Krasnoluda bardzo zaintrygował siwy githzerai siedzący w karczmie i popijający wodę. Krasnolud miał dziwne wrażenie, że już go gdzieś widział... "Ależ to niemożliwe"- zdawał się przekonywać samego siebie- "Przecież jestem tu dopiero od wczoraj... Zapamiętał bym go po zbroi". Errer najbardziej skupił się właśnie na zbroi przybysza, ponieważ nie widywało się takich zbyt często. W kształtowanym przez elfy umyśle, na chwilę zwyciężył pierwotny instynkt i Errer wszedł na prostą ścieżkę krasnoludziego myślenia: Zmieniający barwę pancerz jest z pewnością magiczny. Jeżeli jest magiczny, to pewnie jest sporo wart. Jeżeli jest sporo wart, to wielce prawdopodobne, iż nosząca go osoba posiada sporą ilość złotych monet. Pomyślawszy o pieniądzach, krasnolud sięgnął do własnej sakiewki, przewiązanej u pasa rzemieniem. Wysypał kilka drobnych na dłoń i spojrzał nań ze zniesmaczeniem na twarzy. "Mało się tego ostatnio zrobiło... Roboty też nie widać". Ta oto myśl popchnęła Errera do działania. Wstał od stolika i podszedł do githzeraia: Witaj nieznajomy. Nazywam się Errer Avares- zgiął się uprzejmie, niemalże dwornie- Wyglądasz jakbyś na kogoś czekał... A może szukasz kogoś, kogo chciałbyś nająć? Nie wydaje ci się, że już się kiedyś widzieliśmy?- zakończywszy słowną ofensywę krasnolud czekał na reakcję. Jakby odruchowo zaczął rozglądać się za bronią u pasa rozmówcy.
Krasnoluda bardzo zaintrygował siwy githzerai siedzący w karczmie i popijający wodę. Krasnolud miał dziwne wrażenie, że już go gdzieś widział... "Ależ to niemożliwe"- zdawał się przekonywać samego siebie- "Przecież jestem tu dopiero od wczoraj... Zapamiętał bym go po zbroi". Errer najbardziej skupił się właśnie na zbroi przybysza, ponieważ nie widywało się takich zbyt często. W kształtowanym przez elfy umyśle, na chwilę zwyciężył pierwotny instynkt i Errer wszedł na prostą ścieżkę krasnoludziego myślenia: Zmieniający barwę pancerz jest z pewnością magiczny. Jeżeli jest magiczny, to pewnie jest sporo wart. Jeżeli jest sporo wart, to wielce prawdopodobne, iż nosząca go osoba posiada sporą ilość złotych monet. Pomyślawszy o pieniądzach, krasnolud sięgnął do własnej sakiewki, przewiązanej u pasa rzemieniem. Wysypał kilka drobnych na dłoń i spojrzał nań ze zniesmaczeniem na twarzy. "Mało się tego ostatnio zrobiło... Roboty też nie widać". Ta oto myśl popchnęła Errera do działania. Wstał od stolika i podszedł do githzeraia: Witaj nieznajomy. Nazywam się Errer Avares- zgiął się uprzejmie, niemalże dwornie- Wyglądasz jakbyś na kogoś czekał... A może szukasz kogoś, kogo chciałbyś nająć? Nie wydaje ci się, że już się kiedyś widzieliśmy?- zakończywszy słowną ofensywę krasnolud czekał na reakcję. Jakby odruchowo zaczął rozglądać się za bronią u pasa rozmówcy.
Mój miecz to moja siła

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra wstała od stolika.
- Wydaje mi się że stacja kurierska nie jest do końca po drodze do Hali Mówców, więc wyjdę trochę wcześniej - stwierdziła, wyruszając w drogę - spotkamy się już na miejscu. Tylko nie zaczynajcie żadnych negocjacji beze mnie - dodała, w obawie o swoją część złota.
Odpowidziały jej niewyraźne pomruki Silmathiel i Darkana, i niewiele wyraźniejsze słowo Anthara, którego nawet nie próbowała zrozumieć. Wyszła ze smoczkiem w ramionach, rzucając ostatnie spojrzenie na Githzerai. Nie wyglądał znajomo, przynajmniej nie do końca, ale było w nim coś... Niecodziennego. Poza zbroją, oczywiście.
Krasnolud przysiadł się zaś do dziwnego przybysza. Gdy zakończył swoją tyradę, pomarszczony githzerai podniósł na niego oczy.
- Nie, przyjacielu. Nie jestem tu po to żeby kogoś wynająć, ani też po to żeby mnie wynajęto. Przyszedłem odpocząć po mojej podróży, która była długa. A zmęczenie to przeszkadza mi teraz w podejmowaniu się pracy; nie mam zaś żadnej, którą mógłbym zlecić innym.
- Wydaje mi się że stacja kurierska nie jest do końca po drodze do Hali Mówców, więc wyjdę trochę wcześniej - stwierdziła, wyruszając w drogę - spotkamy się już na miejscu. Tylko nie zaczynajcie żadnych negocjacji beze mnie - dodała, w obawie o swoją część złota.
Odpowidziały jej niewyraźne pomruki Silmathiel i Darkana, i niewiele wyraźniejsze słowo Anthara, którego nawet nie próbowała zrozumieć. Wyszła ze smoczkiem w ramionach, rzucając ostatnie spojrzenie na Githzerai. Nie wyglądał znajomo, przynajmniej nie do końca, ale było w nim coś... Niecodziennego. Poza zbroją, oczywiście.
Krasnolud przysiadł się zaś do dziwnego przybysza. Gdy zakończył swoją tyradę, pomarszczony githzerai podniósł na niego oczy.
- Nie, przyjacielu. Nie jestem tu po to żeby kogoś wynająć, ani też po to żeby mnie wynajęto. Przyszedłem odpocząć po mojej podróży, która była długa. A zmęczenie to przeszkadza mi teraz w podejmowaniu się pracy; nie mam zaś żadnej, którą mógłbym zlecić innym.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
- Na bogów! Jak nie jedno to drugie... - warknęła otwierając zaspane oczy. Miała ochotę rzucić czymś ciężkim i ostrym w stronę krasnoluda, a Feyrę strzelić otwartą dłonią w potylicę. Dlaczego oni nie mogą być kilka minut cicho? Nie dają jej się zdrzemnąć! Czy nie rozumieją, że jeśli teraz się prześpi, to później będzie o niebo znośniejsza dla otoczenia? Najwyraźniej nie... Porzuciła zamiar zabicia krasnoluda na miejscu za głupie hałasy. Zdecydowała się w zamian odezwać.
- Hej, ty tam, zniewieściała ozdobo wypicowanych trawników! - rzuciła obraźliwie pod adresem krasnoluda. - Zewrzyj ty może gębę, bo mi w spaniu przeszkadza to jak trzaskasz dziobem. Zrozumiał? - burknęła. Była w bardzo złym nastroju.
- Ty żółty tam, też z łaski swej ciszej bądź. Nie zostało mi wiele czasu do wyjścia to chcę trochę odpocząć - warknęła. Gdyby siedzieli dalej, to by jej nie przeszkadzało, bo by ich pewnie nie słyszała. Ale tak... Irytowali ją.
- Na bogów! Jak nie jedno to drugie... - warknęła otwierając zaspane oczy. Miała ochotę rzucić czymś ciężkim i ostrym w stronę krasnoluda, a Feyrę strzelić otwartą dłonią w potylicę. Dlaczego oni nie mogą być kilka minut cicho? Nie dają jej się zdrzemnąć! Czy nie rozumieją, że jeśli teraz się prześpi, to później będzie o niebo znośniejsza dla otoczenia? Najwyraźniej nie... Porzuciła zamiar zabicia krasnoluda na miejscu za głupie hałasy. Zdecydowała się w zamian odezwać.
- Hej, ty tam, zniewieściała ozdobo wypicowanych trawników! - rzuciła obraźliwie pod adresem krasnoluda. - Zewrzyj ty może gębę, bo mi w spaniu przeszkadza to jak trzaskasz dziobem. Zrozumiał? - burknęła. Była w bardzo złym nastroju.
- Ty żółty tam, też z łaski swej ciszej bądź. Nie zostało mi wiele czasu do wyjścia to chcę trochę odpocząć - warknęła. Gdyby siedzieli dalej, to by jej nie przeszkadzało, bo by ich pewnie nie słyszała. Ale tak... Irytowali ją.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan:
Najpierw darła się Feyra... potem tamci dwaj coś burczeli, a teraz jeszcze Sil się na nich wydarła. Pięknie. To może jeszcze niech zaczną się uciszać na wzajem?
Darkan pokręcił głową, ale milczał uparcie, opanowując powoli złość. *Jak zareaguje to pogorszę sprawę, niech sie sami zamkną... nie reagować* odetchnął głęboko i przymknął oczy. Barwy, które ujrzał sprawiły, że natychmiast oczy otworzył. Zaklął w myślach.
Milczał.
Najpierw darła się Feyra... potem tamci dwaj coś burczeli, a teraz jeszcze Sil się na nich wydarła. Pięknie. To może jeszcze niech zaczną się uciszać na wzajem?
Darkan pokręcił głową, ale milczał uparcie, opanowując powoli złość. *Jak zareaguje to pogorszę sprawę, niech sie sami zamkną... nie reagować* odetchnął głęboko i przymknął oczy. Barwy, które ujrzał sprawiły, że natychmiast oczy otworzył. Zaklął w myślach.
Milczał.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Mat
- Posty: 468
- Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
- Numer GG: 11764336
- Lokalizacja: Leszno
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Errer Avares
Słowa przybysza bardzo go zdziwiły, ponieważ w jego opinii wyglądał właśnie tak jakby na kogoś czekał, lub kogoś szukał. Krasnolud był zadowolony z dwóch powodów: Po pierwsze stary githzerai nie postanowił go zbyć, lub w gorszym wypadku nie strzelił mu w pysk... A po drugie siedzący z nim przy jednym stoliku przybysz okazał się skory do rozmowy w stopniu znacznie przekraczającym wyobrażenia Errera. Miał już przygotowaną odpowiedź kiedy ktoś zaczął rzucać w jego godność wyzwiskami.
-Hej, ty tam, zniewieściała ozdobo wypicowanych trawników! - usłyszał z tyłu i zrozumiał, iż chodzi o jego osobę- Zewrzyj ty może gębę, bo mi w spaniu przeszkadza to jak trzaskasz dziobem. Zrozumiał?
Krasnolud w pierwszym momencie poddał się wybuchowej części swej natury... Tej krasnoludziej:
-Nie, nie zrozumiał!- wrzasnął, obracając się. Natychmiast umilkł widząc kto nań krzyczał. Kontynuował, jednak zmienił ton swojej wypowiedzi, a i w słowach czegoś zabrakło... Pewności siebie- Pragnę tylko zauważyć, iż karczma to miejsce publiczne... Można tu rozmawiać niezależnie od tego, czy ktoś się wyspał, czy też nie- przełknął głośno ślinę. Wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze. Otworzył jednak tylko usta, nie wywołując żadnego dźwięku. Odwrócił wzrok i wrócił do rozmowy z githzeraiem:
-Więc podróżowałeś tak? W takim razie skąd przybywasz i jakie wieści przynosisz z szerokiego świata?- pytał dalej, ale tylko po to, żeby przygotować rozmówcę na pytanie, na którym mógł sporo zyskać- Faktycznie wyglądasz na zmęczonego... A co to za praca, o której wspomniałeś? Może mógłbym ci jakoś pomóc?
Te wszystkie pytania wyrzucił z siebie z przymkniętymi powiekami... Spodziewał się ciosu w tył głowy, jednak nie miał odwagi się odwrócić.
Słowa przybysza bardzo go zdziwiły, ponieważ w jego opinii wyglądał właśnie tak jakby na kogoś czekał, lub kogoś szukał. Krasnolud był zadowolony z dwóch powodów: Po pierwsze stary githzerai nie postanowił go zbyć, lub w gorszym wypadku nie strzelił mu w pysk... A po drugie siedzący z nim przy jednym stoliku przybysz okazał się skory do rozmowy w stopniu znacznie przekraczającym wyobrażenia Errera. Miał już przygotowaną odpowiedź kiedy ktoś zaczął rzucać w jego godność wyzwiskami.
-Hej, ty tam, zniewieściała ozdobo wypicowanych trawników! - usłyszał z tyłu i zrozumiał, iż chodzi o jego osobę- Zewrzyj ty może gębę, bo mi w spaniu przeszkadza to jak trzaskasz dziobem. Zrozumiał?
Krasnolud w pierwszym momencie poddał się wybuchowej części swej natury... Tej krasnoludziej:
-Nie, nie zrozumiał!- wrzasnął, obracając się. Natychmiast umilkł widząc kto nań krzyczał. Kontynuował, jednak zmienił ton swojej wypowiedzi, a i w słowach czegoś zabrakło... Pewności siebie- Pragnę tylko zauważyć, iż karczma to miejsce publiczne... Można tu rozmawiać niezależnie od tego, czy ktoś się wyspał, czy też nie- przełknął głośno ślinę. Wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze. Otworzył jednak tylko usta, nie wywołując żadnego dźwięku. Odwrócił wzrok i wrócił do rozmowy z githzeraiem:
-Więc podróżowałeś tak? W takim razie skąd przybywasz i jakie wieści przynosisz z szerokiego świata?- pytał dalej, ale tylko po to, żeby przygotować rozmówcę na pytanie, na którym mógł sporo zyskać- Faktycznie wyglądasz na zmęczonego... A co to za praca, o której wspomniałeś? Może mógłbym ci jakoś pomóc?
Te wszystkie pytania wyrzucił z siebie z przymkniętymi powiekami... Spodziewał się ciosu w tył głowy, jednak nie miał odwagi się odwrócić.
Mój miecz to moja siła

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra
Po opuszczeniu karczmy elfka udała się do stacji kurierskiej. Kilka osób oglądało się za nią, albo za jej smoczątkiem, ale droga nie owocowała w żadne przygody.
Kiedy dotarła do celu jej oczom ukazał się duży, elegancki budynek z jasnego kamienia. Weszła do środka. Pomieszczenie okazało się być drobniejsze niż wyglądało na to z zewnątrz - widocznie większość budynku zajmowało drugie pomieszczenie przeznaczone tylko dla pracowników. Kiedy weszła do środka smoczątko rozglądało się dookoła. Pokój w którym się znaleźli przedzielony był na dwie równe części. Ścianka z białego kamienia, w której były trzy okienka, oddzielała część dla klientów (w której stał długi wąski stół i podsunięte pod niego krzesła) i pracowników (której nie było zbyt dobrze widać). Za jednym z okienek siedział wysoki, dobrze ubrany człowiek w średnim wieku. Feyra podeszła do niego.
- Chcę wysłać list. Do AnkarraHall w Pierwszej Materialnej. - powiedziała bez zbędnych wstępów. - Ile to kosztuje? - dodała szybko.
Głaskała smoczka delikatnie po karku i szyi. Mężczyzna tymczasem spojrzał na nią i wyprostował się na krześle, aby sprawić lepsze wrażenie na bogatej klientce. Zastanowił się krótką chwilę i powiedział.
- To będzie kosztować sto sztuk złota, ale przejście do Pierwszej Materialnej jest obecnie niedostępne i nie wiadomo kiedy list dotrze. - odpowiedział człowiek.
Feyra zastanowiła się przez krótką chwilę. Opóźnienie w wysłaniu listu, na które nie miała wpływu było właściwie na jej korzyść. Ona wywiązuje się z umowy z Bahamutem, a póki co niewolnicy pozostają niewolnikami. Oczywiście gdyby Feyra mogła jakoś przyspieszyć wysłanie listu to by to zrobiła, ale skoro nic nie mogła poradzić, to nie było jej specjalnie przykro. Ale aż sto sztuk złota?
- Sto złotych monet za list?! - rzekła lekko niezadowolona. - To ile kosztuje paczka?! - dodała.
Mężczyzna spojrzał na nią z mieszaniną strachu i zdziwienia.
- Paczka ważąca do 20 funtów, również kosztować będzie sto sztuk złota... Jest to głównie koszt wysłania kuriera. - powiedział.
- To ja wyślę paczkę. - powiedziała natychmiast Feyra.
Mężczyzna musiał zaproponować opakowanie na paczkę - klienci zwykle chcieli takich. Jeden rzut oka na Feyrę wystarczył, aby nie proponować niczego w stylu drewnianej skrzynki z sianem.
- Czy życzy pani sobie kuferek, na zapakowanie przesyłki? - spytał uprzejmie.
- Tak. Oprócz tego koperta i pergamin. Macie przybory do pisania? - powiedziała elfka.
- Tak mamy. - Odparł mężczyzna podając długie pióro i flakonik atramentu. - Jak duży kuferek pani sobie życzy? - spytał jednocześnie.
Feyra zastanowiła się chwilę.
- Taki, aby zmieściła się w nim ludzka głowa. - odparła z groźną miną i morderczym spojrzeniem.
Sprzedawca spojrzał na nią wystraszony i pobladł na twarzy. Feyra śmiała się z niego w duchu, ale nie było po niej nic widać.
- Zaraz na'szyku je. - rzekł nerwowo sprzedawca i lekko trzęsącymi się rękoma podał elfce kopertę i czysty pergamin.
Feyra wzięła wszystko co potrzebne. Podeszła do stołu, położyła na nim smoczątko i zasiadła na jednym z krzeseł. Zanim zaczęła pisać spojrzała na Irvineka, a on wpatrywał się w nią. Byli w pomieszczeniu, ale wiatr musiał jakoś dmuchnąć w oczy elfki, gdyż te zaświeciły wyraźnie. Feyra wiedziała, że nagroda jest warta poświęcenia jakiego ma dokonać.
Zamrugała kilka razy, aby skupić się na napisaniu listu.
Do (otrzymanej podczas pisania listu) szkatułki schowała skorupki po smoczym jaju i zabezpieczyła je tak, aby nie popękały mocniej. List też schowała do środka kuferka. Zapieczętowała całą przesyłkę i podeszła z nią do okienka.
Obsługujący Feyrę sprzedawca przywitał ją uśmiechem i ukłonem. Wziął kuferek i opakował go białym papierem. Następnie postawił go na ladzie bliżej elfki.
- Poproszę jeszcze o napisanie adresu, oraz godność odbiorcy. Podpis pani też jest wskazany. - powiedział.
Feyra zapisała adres:
Zapieczętowała zaadresowaną paczkę przekazała pracownikowi poczty. Ten przeczytał adres i pokiwał głową z aprobatą.
Feyra nie miała już czasu odliczać stu złotych monet i lubiła mieć pełną sakiewkę, więc zapłaciła jedną sztuką mithrilu.
Otrzymała grzeczne podziękowanie i ukłon, co wprawiło ją w dobry nastrój.
Wyszła na dwór i udała się w kierunku Hali Mówców. Po drodze rozmyślała trochę o umowie z Bahamutem i o smoczątku, które siedziało teraz na jej karku. Niektóre myśli wymawiała na głos "rozmawiając" ze smoczątkiem. Często używała przy tym słowa "mama", jako określenia swojej osoby.
Dobrze, że Feyry już nie było w karczmie. Inaczej wydarzenia potoczyłyby się w nieodpowiednim kierunku - postacie walczyłyby między sobą.
Po opuszczeniu karczmy elfka udała się do stacji kurierskiej. Kilka osób oglądało się za nią, albo za jej smoczątkiem, ale droga nie owocowała w żadne przygody.
Kiedy dotarła do celu jej oczom ukazał się duży, elegancki budynek z jasnego kamienia. Weszła do środka. Pomieszczenie okazało się być drobniejsze niż wyglądało na to z zewnątrz - widocznie większość budynku zajmowało drugie pomieszczenie przeznaczone tylko dla pracowników. Kiedy weszła do środka smoczątko rozglądało się dookoła. Pokój w którym się znaleźli przedzielony był na dwie równe części. Ścianka z białego kamienia, w której były trzy okienka, oddzielała część dla klientów (w której stał długi wąski stół i podsunięte pod niego krzesła) i pracowników (której nie było zbyt dobrze widać). Za jednym z okienek siedział wysoki, dobrze ubrany człowiek w średnim wieku. Feyra podeszła do niego.
- Chcę wysłać list. Do AnkarraHall w Pierwszej Materialnej. - powiedziała bez zbędnych wstępów. - Ile to kosztuje? - dodała szybko.
Głaskała smoczka delikatnie po karku i szyi. Mężczyzna tymczasem spojrzał na nią i wyprostował się na krześle, aby sprawić lepsze wrażenie na bogatej klientce. Zastanowił się krótką chwilę i powiedział.
- To będzie kosztować sto sztuk złota, ale przejście do Pierwszej Materialnej jest obecnie niedostępne i nie wiadomo kiedy list dotrze. - odpowiedział człowiek.
Feyra zastanowiła się przez krótką chwilę. Opóźnienie w wysłaniu listu, na które nie miała wpływu było właściwie na jej korzyść. Ona wywiązuje się z umowy z Bahamutem, a póki co niewolnicy pozostają niewolnikami. Oczywiście gdyby Feyra mogła jakoś przyspieszyć wysłanie listu to by to zrobiła, ale skoro nic nie mogła poradzić, to nie było jej specjalnie przykro. Ale aż sto sztuk złota?
- Sto złotych monet za list?! - rzekła lekko niezadowolona. - To ile kosztuje paczka?! - dodała.
Mężczyzna spojrzał na nią z mieszaniną strachu i zdziwienia.
- Paczka ważąca do 20 funtów, również kosztować będzie sto sztuk złota... Jest to głównie koszt wysłania kuriera. - powiedział.
- To ja wyślę paczkę. - powiedziała natychmiast Feyra.
Mężczyzna musiał zaproponować opakowanie na paczkę - klienci zwykle chcieli takich. Jeden rzut oka na Feyrę wystarczył, aby nie proponować niczego w stylu drewnianej skrzynki z sianem.
- Czy życzy pani sobie kuferek, na zapakowanie przesyłki? - spytał uprzejmie.
- Tak. Oprócz tego koperta i pergamin. Macie przybory do pisania? - powiedziała elfka.
- Tak mamy. - Odparł mężczyzna podając długie pióro i flakonik atramentu. - Jak duży kuferek pani sobie życzy? - spytał jednocześnie.
Feyra zastanowiła się chwilę.
- Taki, aby zmieściła się w nim ludzka głowa. - odparła z groźną miną i morderczym spojrzeniem.
Sprzedawca spojrzał na nią wystraszony i pobladł na twarzy. Feyra śmiała się z niego w duchu, ale nie było po niej nic widać.
- Zaraz na'szyku je. - rzekł nerwowo sprzedawca i lekko trzęsącymi się rękoma podał elfce kopertę i czysty pergamin.
Feyra wzięła wszystko co potrzebne. Podeszła do stołu, położyła na nim smoczątko i zasiadła na jednym z krzeseł. Zanim zaczęła pisać spojrzała na Irvineka, a on wpatrywał się w nią. Byli w pomieszczeniu, ale wiatr musiał jakoś dmuchnąć w oczy elfki, gdyż te zaświeciły wyraźnie. Feyra wiedziała, że nagroda jest warta poświęcenia jakiego ma dokonać.
Zamrugała kilka razy, aby skupić się na napisaniu listu.
Po napisaniu listu Feyra przeczytała go jeszcze raz, w międzyczasie delikatnie głaszcząc smoczątko.
Droga Ayro
Wykonuje bardzo opłacalne zadania i jestem zadowolona. Obecnie ze mną kilka nieprzeciętnych osób: demonica "Silmathiel", czarny rycerz "Darkan" i mag iluzji "Anthar".
Ale piszę z innego powodu. Podjęłam mianowicie pewną trudną decyzję, do której musisz się zastosować.
Zaczęło się od tego, że spotkałam znawcę smoków "Irvine'a Nunescou" - naprawdę wspaniałego elfa... Na nieszczęście został zabity. Jego śmierć była dla mnie ciężka. Diabły, które go zabiły będą cierpieć tortury w naszych lochach... Zanim Irvine zginął, dał mi prawdziwe smocze jajo - wysyłam Ci skorupki będące cenną pamiątką.
Później byliśmy w mieście smoków i ich władca "Bahamut" zaproponował mi pewien układ, na który przystałam.
On tchnął życie i moc w moje smoczątko - będzie znacznie szybciej rosnąć i stanie się bardzo potężnym smokiem. Adoptowałam je i postanowiłam, że wychowam jak własnego syna - czuję się jakby nim był. Smoczek ma na imię "IrvineNunescouAurum" - po Irvine i mnie.
W zamian musimy wyrzec się niewolnictwa. Nie denerwuj się i nie zaprzeczaj! Wiem co myślisz, ale zastosujemy się do tego!
Zamień niewolników w pracowników! Niech w podatku za mieszkanie na naszej ziemi pracują nie więcej jak jeden dzień w tygodniu. Za wszystko ponad to, niech dostają zapłatę. To co wydobędą i tak będzie warte więcej, a swój zarobek i tak będą mogli wydać tylko u ciebie, bo nikt nie będzie z nimi handlował.
Zrób tak jak napisałam! Jestem starsza i powinnaś mnie słuchać. I tak miałyśmy zastąpić niewolników czymś innym - kiedy już znajdziemy coś (widziałam ostatnio takiego zombi-niewolnika) to pracownicy ci zostaną zwolnieni i przesiedlimy ich poza naszą ziemię - oczywiście tak, aby nie wiedzieli jak do nas trafić.
Smok z pewnością jest wart tej ceny! Zwłaszcza dla mnie, gdyż darzę go... uczuciem.
Z pozdrowieniami
Feyra Aurum
Do (otrzymanej podczas pisania listu) szkatułki schowała skorupki po smoczym jaju i zabezpieczyła je tak, aby nie popękały mocniej. List też schowała do środka kuferka. Zapieczętowała całą przesyłkę i podeszła z nią do okienka.
Obsługujący Feyrę sprzedawca przywitał ją uśmiechem i ukłonem. Wziął kuferek i opakował go białym papierem. Następnie postawił go na ladzie bliżej elfki.
- Poproszę jeszcze o napisanie adresu, oraz godność odbiorcy. Podpis pani też jest wskazany. - powiedział.
Feyra zapisała adres:
Feyra wiedziała co robi podając ten adres. Nie mogła jej nadać bezpośrednio do swojego zamku, gdyż poczta posiadła by tajne informacje. Wiedziała zaś, że Ayra robi interesy z tym bankiem i że na pewno przetrzymają dla niej tą przesyłkę.
Do:
Pierwsza Materialna
AnkarraHall
Bank "Złotnika"
Szanowna Pani Ayra Aurum
Od:
Szanowna Pani Feyra Aurum
Zapieczętowała zaadresowaną paczkę przekazała pracownikowi poczty. Ten przeczytał adres i pokiwał głową z aprobatą.
Feyra nie miała już czasu odliczać stu złotych monet i lubiła mieć pełną sakiewkę, więc zapłaciła jedną sztuką mithrilu.
Otrzymała grzeczne podziękowanie i ukłon, co wprawiło ją w dobry nastrój.
Wyszła na dwór i udała się w kierunku Hali Mówców. Po drodze rozmyślała trochę o umowie z Bahamutem i o smoczątku, które siedziało teraz na jej karku. Niektóre myśli wymawiała na głos "rozmawiając" ze smoczątkiem. Często używała przy tym słowa "mama", jako określenia swojej osoby.
Dobrze, że Feyry już nie było w karczmie. Inaczej wydarzenia potoczyłyby się w nieodpowiednim kierunku - postacie walczyłyby między sobą.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
- Na spróchniałe kości mojej matki! - westchnęła rozdrażniona. Wiedziała, że już nie zaśnie. Nie przy tak upierdliwym towarzystwie. Wstała powoli od swojego stolika i powoli, bez pośpiechu podeszła do krasnoluda, który tak ją irytował. Wbrew jego oczekiwaniom nie trzasnęła go w tył głowy. Praktycznie nigdy nie robiła wprost tego czego się po niej spodziewano. Zacisnęła dłoń mocno na jego ramieniu. Ta odruchowo zmieniła się w smoczą łapę pokrytą czerwoną łuską. Po chwili odzyskała naturalną formę.
- Masz wystarczający tupet, by odszczekiwać mi w dniu, w którym nie czuję się w nastroju do skakania innym do gardeł. To tylko powstrzymuje mnie przed zmiażdżeniem twojego nędznego życia. Zwyczajny brak humoru... Radzę ci jednak nie nadwyrężaj mojej cierpliwości. Żyjesz w Klatce, a nie nauczyłeś się jeszcze, że zadzieranie z demonicznym pomiotem dowodzi bezgranicznej głupoty... Nie wróżę ci długiego żywota. Jak nie ja, to inny demon przerobi cię na karmę dla rybek. Uznaj moje słowa i fakt, że jeszcze oddychasz, za kaprys córki demonicznego księcia - syknęła mu wprost do ucha nieprzyjemnym głosem. Było w nim coś paskudnego, co sprawiało, że ciarki przechodzą po plecach. Sil była teraz niczym rozeźlony sukkub, bawiący się swoją upatrzoną ofiarą. Zasiej ziarno zwątpienia, a przeciwnik sam się zniszczy bez twojego udziału...
Puściła jego ramię. To zdrętwiało wyraźnie od uścisku mocnych palców przyzwyczajonych do trzymania ciężkiego miecza. Sil ruszyła w stronę Darkana.
- Chodź, Strażniku. Czas na nas. Musimy stawić się za chwilę w umówionym miejscu - powiedziała spokojnie i skinęła jeszcze głową w stronę psiona, by raczył ruszyć swój tyłek.
- Na spróchniałe kości mojej matki! - westchnęła rozdrażniona. Wiedziała, że już nie zaśnie. Nie przy tak upierdliwym towarzystwie. Wstała powoli od swojego stolika i powoli, bez pośpiechu podeszła do krasnoluda, który tak ją irytował. Wbrew jego oczekiwaniom nie trzasnęła go w tył głowy. Praktycznie nigdy nie robiła wprost tego czego się po niej spodziewano. Zacisnęła dłoń mocno na jego ramieniu. Ta odruchowo zmieniła się w smoczą łapę pokrytą czerwoną łuską. Po chwili odzyskała naturalną formę.
- Masz wystarczający tupet, by odszczekiwać mi w dniu, w którym nie czuję się w nastroju do skakania innym do gardeł. To tylko powstrzymuje mnie przed zmiażdżeniem twojego nędznego życia. Zwyczajny brak humoru... Radzę ci jednak nie nadwyrężaj mojej cierpliwości. Żyjesz w Klatce, a nie nauczyłeś się jeszcze, że zadzieranie z demonicznym pomiotem dowodzi bezgranicznej głupoty... Nie wróżę ci długiego żywota. Jak nie ja, to inny demon przerobi cię na karmę dla rybek. Uznaj moje słowa i fakt, że jeszcze oddychasz, za kaprys córki demonicznego księcia - syknęła mu wprost do ucha nieprzyjemnym głosem. Było w nim coś paskudnego, co sprawiało, że ciarki przechodzą po plecach. Sil była teraz niczym rozeźlony sukkub, bawiący się swoją upatrzoną ofiarą. Zasiej ziarno zwątpienia, a przeciwnik sam się zniszczy bez twojego udziału...
Puściła jego ramię. To zdrętwiało wyraźnie od uścisku mocnych palców przyzwyczajonych do trzymania ciężkiego miecza. Sil ruszyła w stronę Darkana.
- Chodź, Strażniku. Czas na nas. Musimy stawić się za chwilę w umówionym miejscu - powiedziała spokojnie i skinęła jeszcze głową w stronę psiona, by raczył ruszyć swój tyłek.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan:
Czarny strażnik mierzył krasnoluda pełnym nienawiści wzrokiem, gdy wrzaskiem odpowiedział na krzyki Silmathiel. Wstał od stołu i powoli ruszył w jego stronę. Półdemonica go ubiegła. Pozostał z tyłu. Posłuchał. Sil zakomenderowała wymarsz. - Nie mam czasu cię rozdeptywać, robaku - rzucił do krasnoluda cichym, ale wyraźnym głosem, po czym ruszył za Silmathiel oddychając głęboko. Znów musiał się uspakajać od zera. Co za pieprzone miejsce...
Czarny strażnik mierzył krasnoluda pełnym nienawiści wzrokiem, gdy wrzaskiem odpowiedział na krzyki Silmathiel. Wstał od stołu i powoli ruszył w jego stronę. Półdemonica go ubiegła. Pozostał z tyłu. Posłuchał. Sil zakomenderowała wymarsz. - Nie mam czasu cię rozdeptywać, robaku - rzucił do krasnoluda cichym, ale wyraźnym głosem, po czym ruszył za Silmathiel oddychając głęboko. Znów musiał się uspakajać od zera. Co za pieprzone miejsce...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
