Tchnienia Magii

-
- Majtek
- Posty: 139
- Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
- Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście
Karl
Oszołomienie mija bardzo szybko; podnosząc się z ziemi mam juz przygotowany łuk ( mam łuk - prawda MG ??? ). Na cięciwę nakładam dwie strzały - tak na wszelki wypadek; przymiarka, poprawka na wiatr, STRZAŁ. I jeszcze dwie strzały na cięciwę i ponownie STRZAŁ. Nie czekając na wynik ruszam w pogoń za moją własnością - żaden kurdupel nie będzie kradł mojego wierzchowca.
Oszołomienie mija bardzo szybko; podnosząc się z ziemi mam juz przygotowany łuk ( mam łuk - prawda MG ??? ). Na cięciwę nakładam dwie strzały - tak na wszelki wypadek; przymiarka, poprawka na wiatr, STRZAŁ. I jeszcze dwie strzały na cięciwę i ponownie STRZAŁ. Nie czekając na wynik ruszam w pogoń za moją własnością - żaden kurdupel nie będzie kradł mojego wierzchowca.
No one like us, we don't care

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
{www.uznam.net.pl/~pazur/12.mp3 }
Karl
Obie strzały przeszyły powietrze tuż nad głową Taresa , który momentalnie padł na ziemie widząc jak szykujesz kolejne. Żadna z dwóch pierwszy nie trafiła , strzelanie Dwoma strzałami naraz nie było za mądrym pomysłem w tych warunkach. Jedna poleciała za wysoko druga za nisko. Obie odległościowo dotarłyby do celu. KOlejna poleciała w całkowicie niespodziewanym kierunku. Powodowany nerwami popuściłeś w dość specyficzny sposób łuk co nadało mu bboczną rotację. Strzała wbiła sie zaraz nad głowa Ituriela. Odmłodziłeś go tym o jakies 15 lat. Ostatnia strzała pomkneła już zasadniczo w strone celu Koń odległy już ocałkiem ładny odcinek ( powyżej 100 kroków ! ) stanął dęba po czym pognał dalej. To była ostatnia strzała jaka pozostała CI w kołczanie. Zapas miałes przy siodle tak samo jak zapasy żywności. Wiedziony myślą iż odebrano Ci Twoją własność oraz iż zroobił to jakis nędzny Krasnolud. Dosiadasz Konia Taresa i gnasz za zbiegiem. Z łatwością dostrzegasz ślady w błocie i zbliżasz się powoli do miejsca z którego Twój koń zerwał się na tylnie nogi. Kolejną rzeczą jaką widzisz to niska postać, leżąca na ziemii z przebitym ramieniem z którego sterczy jeszcze Twoja strzała.Krasnolud ma jeszcze swój topór na plecach i dopiero teraz dostrzegasz dość dziwnego wyglądu pancerz ... ale to teraz nie jest zbyt ważne ... Lewa reką trzyma kuszę Potężne udeżenie ściąga Cie z siodła i obala naziemie. Gdy podnosisz głowę po tym ciężkim locie zakończonym w kałuży błota widzisz bełt sterczący z Twojego ramienia i krasnolud gramolący sie na konia. Poprzez grymas bólu na twarzy przedziera się szyderczy uśmiech. Posyła w Twoją strone drugi bełt przebijając Twoje prawe ramię. Widzisz jak krew powoli ścieka z rany Twoim ciałem targa bół chce Ci się krzyczeć, łzy cierpienia mieszają sie z zimnym deszczem który zrasza scene wieczornej tragedii. Czuejsz że powoli uchodzi z Ciebie życiue ... mimo to Twój krzyk , powodowany jakimś pierwotnym instynktem nie cichnie ... nabiera na sile.
Marina, Eglarest
Po chwili docieracie spowrotem na polane. Nigdzie nie widać Ani Karla ani Taresa . Oboje gdzieś znikli, jedyne ślady jakie udaje się wam odczytać to Koń karla oraz koń taressa podążające w tym samym kierunku. Dostrzegacie równiez Ituriela . Leży pod drzewem , zaraz na wprost hiego zwłoki Twojego KOnia - Eglareście. Sam Ituriel legł nieprzytomny pod drzewem . Trzyma w rekach jeszcze kawałek płotna które widiocznie miało być bandarzem. Widocznie , z jego nogii sterczy jeszcze odłamek kryształu. Rozpoznajeszw nim Eglareście Maficzny kryształ kontrolujący żyrokoptery. Czyżby pien który wybuchł w ten jakże spektakularny sposób ukrywał w sobie cały krasnoludzki ekwipunek. Rana jest paskudna A krew leje się strumieniem . Mag czy nie , ale bez pomocy medycznej żadna magia muw nie pomoże. Nie w takim stanie. Z oddali, zkieurnku z ktorego przybyliście dobiega was wrzask. Przepełniony bólem, zaraz później wściekły ryk. Jakieś łupnięcie o ziemie którego echo rozchodzi sie daleko. Kolejnca chwila przynosi ze sobą skowyt z całkowicie przeciwnego kierunku. Rozpoznajesz wnim marino nute Karlowego gardła , czyżby cierpiał ? z Kazdą chwilą przybiera na sile ? w Która strone biec, kto ma umrzeć ?
Ituriel
Powoli podnosisz głowe odbita od Twardego i mało przyjaznego pnia drzewa. Przez chwilę wydaje Ci się że zaraz znowu zemdlejesz , tym razem z bólu. Kawałek ostrego kryształu, wbił Ci się prosto w noge nad kolanem . W głebi ducha dziękujesz całemu magicznemu bytowi tegoświata że krystzał nie trafił Cię minimalnie wyżej w tętnice udową. Jakby przez mrok widzisz to co się dzieje , strzelającego Karla i padającego Taresa.. Odnotowałeś coś co szybko przyleciało w Twoją strone, to chyba była strzała , tylko z kąd ona ? Tares jeszcze długo leży an ziemii trzymając się za głowę. Nie jesteś w stanie nawet wstac i mu pomóc, STarasz sie kawałkiem swojej koszuli tamować źródło krwawienia. Zdaje Ci się że słyszysz machnięcie ogromnym wachlarzem. Odwracasz głowę . widzisz jakiś czarny ogromny kształt spadający na Taresa opadł ogromny czarny kształt i porwał go wysoko w górę , starasz się dostrzec co to takie ale obraz zaczyna CI się rozmywać. Głowa opada na ramiona.
[...] Twoich uszu , niby zza jakiejś zamieci i ulewy dochodzą głosy krokó. Widzisz jak przez mgłę Eglaresta i Marine ... próbuejsz wyciągnąc do nich reke ale to nie jest chyba najlepszy pomysł , przynajmniej Twoej Ciało się na to niezgadza.
Karl
Obie strzały przeszyły powietrze tuż nad głową Taresa , który momentalnie padł na ziemie widząc jak szykujesz kolejne. Żadna z dwóch pierwszy nie trafiła , strzelanie Dwoma strzałami naraz nie było za mądrym pomysłem w tych warunkach. Jedna poleciała za wysoko druga za nisko. Obie odległościowo dotarłyby do celu. KOlejna poleciała w całkowicie niespodziewanym kierunku. Powodowany nerwami popuściłeś w dość specyficzny sposób łuk co nadało mu bboczną rotację. Strzała wbiła sie zaraz nad głowa Ituriela. Odmłodziłeś go tym o jakies 15 lat. Ostatnia strzała pomkneła już zasadniczo w strone celu Koń odległy już ocałkiem ładny odcinek ( powyżej 100 kroków ! ) stanął dęba po czym pognał dalej. To była ostatnia strzała jaka pozostała CI w kołczanie. Zapas miałes przy siodle tak samo jak zapasy żywności. Wiedziony myślą iż odebrano Ci Twoją własność oraz iż zroobił to jakis nędzny Krasnolud. Dosiadasz Konia Taresa i gnasz za zbiegiem. Z łatwością dostrzegasz ślady w błocie i zbliżasz się powoli do miejsca z którego Twój koń zerwał się na tylnie nogi. Kolejną rzeczą jaką widzisz to niska postać, leżąca na ziemii z przebitym ramieniem z którego sterczy jeszcze Twoja strzała.Krasnolud ma jeszcze swój topór na plecach i dopiero teraz dostrzegasz dość dziwnego wyglądu pancerz ... ale to teraz nie jest zbyt ważne ... Lewa reką trzyma kuszę Potężne udeżenie ściąga Cie z siodła i obala naziemie. Gdy podnosisz głowę po tym ciężkim locie zakończonym w kałuży błota widzisz bełt sterczący z Twojego ramienia i krasnolud gramolący sie na konia. Poprzez grymas bólu na twarzy przedziera się szyderczy uśmiech. Posyła w Twoją strone drugi bełt przebijając Twoje prawe ramię. Widzisz jak krew powoli ścieka z rany Twoim ciałem targa bół chce Ci się krzyczeć, łzy cierpienia mieszają sie z zimnym deszczem który zrasza scene wieczornej tragedii. Czuejsz że powoli uchodzi z Ciebie życiue ... mimo to Twój krzyk , powodowany jakimś pierwotnym instynktem nie cichnie ... nabiera na sile.
Marina, Eglarest
Po chwili docieracie spowrotem na polane. Nigdzie nie widać Ani Karla ani Taresa . Oboje gdzieś znikli, jedyne ślady jakie udaje się wam odczytać to Koń karla oraz koń taressa podążające w tym samym kierunku. Dostrzegacie równiez Ituriela . Leży pod drzewem , zaraz na wprost hiego zwłoki Twojego KOnia - Eglareście. Sam Ituriel legł nieprzytomny pod drzewem . Trzyma w rekach jeszcze kawałek płotna które widiocznie miało być bandarzem. Widocznie , z jego nogii sterczy jeszcze odłamek kryształu. Rozpoznajeszw nim Eglareście Maficzny kryształ kontrolujący żyrokoptery. Czyżby pien który wybuchł w ten jakże spektakularny sposób ukrywał w sobie cały krasnoludzki ekwipunek. Rana jest paskudna A krew leje się strumieniem . Mag czy nie , ale bez pomocy medycznej żadna magia muw nie pomoże. Nie w takim stanie. Z oddali, zkieurnku z ktorego przybyliście dobiega was wrzask. Przepełniony bólem, zaraz później wściekły ryk. Jakieś łupnięcie o ziemie którego echo rozchodzi sie daleko. Kolejnca chwila przynosi ze sobą skowyt z całkowicie przeciwnego kierunku. Rozpoznajesz wnim marino nute Karlowego gardła , czyżby cierpiał ? z Kazdą chwilą przybiera na sile ? w Która strone biec, kto ma umrzeć ?
Ituriel
Powoli podnosisz głowe odbita od Twardego i mało przyjaznego pnia drzewa. Przez chwilę wydaje Ci się że zaraz znowu zemdlejesz , tym razem z bólu. Kawałek ostrego kryształu, wbił Ci się prosto w noge nad kolanem . W głebi ducha dziękujesz całemu magicznemu bytowi tegoświata że krystzał nie trafił Cię minimalnie wyżej w tętnice udową. Jakby przez mrok widzisz to co się dzieje , strzelającego Karla i padającego Taresa.. Odnotowałeś coś co szybko przyleciało w Twoją strone, to chyba była strzała , tylko z kąd ona ? Tares jeszcze długo leży an ziemii trzymając się za głowę. Nie jesteś w stanie nawet wstac i mu pomóc, STarasz sie kawałkiem swojej koszuli tamować źródło krwawienia. Zdaje Ci się że słyszysz machnięcie ogromnym wachlarzem. Odwracasz głowę . widzisz jakiś czarny ogromny kształt spadający na Taresa opadł ogromny czarny kształt i porwał go wysoko w górę , starasz się dostrzec co to takie ale obraz zaczyna CI się rozmywać. Głowa opada na ramiona.
[...] Twoich uszu , niby zza jakiejś zamieci i ulewy dochodzą głosy krokó. Widzisz jak przez mgłę Eglaresta i Marine ... próbuejsz wyciągnąc do nich reke ale to nie jest chyba najlepszy pomysł , przynajmniej Twoej Ciało się na to niezgadza.
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Eglarest
Eglarest rozejżał sie a przez jego głowę przemkneła myśl "co tu się K*** stało !" spojzał na ituriela i na kryształ w jego nodze wtedy nstępna mysl zaświtała mu w głowie " Drugi pasarzer z żyrokoptera Cholera !" Rozejzał się niepewnie spojżał jeszcze raz na Ituriela. Przykucnął przynim zerwał zbedne szmaty i zaczął opatrywać twoarzysza
-Marina Zdaje się ze Karl potrzebuje pomocy widzialem jak opatrywałaś Taresa (a właśnie gdzie Tares pomyślał Eglarest) pedź tam pomuż mu.
Eglarest obandazował ranę i zrowbił ucisk na nodze chwycił szmaty i szybkim ruchem wyciagnął kryształ z nogi starajac się by nie naciął tętnicy, kryształ odżucił za siebię i zrazu szybko począł opatrywać dalej ranę bandazujac to skarwkami ubran samego ituriela. następnie zaczął opatrywać resztę ran. Gdy skończył przykrył go kocem i zaczął rozgladać się w okół za czym kolwiek co mogło by się przydać.
"ciekawe jak marina i karl" myślal eglarest przetrzepujac zgliszca i kontrolując stale stan Ituriela.
Eglarest rozejżał sie a przez jego głowę przemkneła myśl "co tu się K*** stało !" spojzał na ituriela i na kryształ w jego nodze wtedy nstępna mysl zaświtała mu w głowie " Drugi pasarzer z żyrokoptera Cholera !" Rozejzał się niepewnie spojżał jeszcze raz na Ituriela. Przykucnął przynim zerwał zbedne szmaty i zaczął opatrywać twoarzysza
-Marina Zdaje się ze Karl potrzebuje pomocy widzialem jak opatrywałaś Taresa (a właśnie gdzie Tares pomyślał Eglarest) pedź tam pomuż mu.
Eglarest obandazował ranę i zrowbił ucisk na nodze chwycił szmaty i szybkim ruchem wyciagnął kryształ z nogi starajac się by nie naciął tętnicy, kryształ odżucił za siebię i zrazu szybko począł opatrywać dalej ranę bandazujac to skarwkami ubran samego ituriela. następnie zaczął opatrywać resztę ran. Gdy skończył przykrył go kocem i zaczął rozgladać się w okół za czym kolwiek co mogło by się przydać.
"ciekawe jak marina i karl" myślal eglarest przetrzepujac zgliszca i kontrolując stale stan Ituriela.

-
- Majtek
- Posty: 139
- Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
- Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście
Karl
Padam na ziemię na kolana, w złości, która miesza się z bólem staram się wstać, ale nie udaje mi się. Przez mózg, który pracuje coraz wolniej przechodzą ostatnie myśli. Szkoda było zginąć z rąk kurdupla, mam nadzieję, że ten koń, na którym uciekł zje go razem z kuszą, zbroją i brodą ..... o, Mama, kiedy się widzieliśmy ostatnim razem. Dwa lata przed twoją śmiercią mamusiu, a kiedy to cholera było ....
Padam na ziemię na kolana, w złości, która miesza się z bólem staram się wstać, ale nie udaje mi się. Przez mózg, który pracuje coraz wolniej przechodzą ostatnie myśli. Szkoda było zginąć z rąk kurdupla, mam nadzieję, że ten koń, na którym uciekł zje go razem z kuszą, zbroją i brodą ..... o, Mama, kiedy się widzieliśmy ostatnim razem. Dwa lata przed twoją śmiercią mamusiu, a kiedy to cholera było ....
No one like us, we don't care

Marina
Nie miala ochoty wiedziec ani widziec, co bylo powodem tego potwornego krzyku. Ale posluchala i dosiadla konia szybko kierujac sie do Karla. Coz, widok nie byl mily, wrecz drastyczny. Mezczyzna krwawil obficie z dwoch ran, z jego ciala wystawaly dwa belty. Wzdrygnela sie i niemal w miejscu zawrocila konia spadajac z niego przy okazji...
- Cholera... ale sie potluklam... - zaklela pod nosem wstajac z blota i niezdarnymi ruchami sie otrzepujac. - Karl trzymaj sie, ide do ciebie.
*Bo zasadniczo nie mam wyboru. Czemu znowu jest tyle krwi...?* - pomyslala i zbladla mocno.
Gdy podeszla do Karla jej dlonie byly juz kompletnie zimne i lekko spocone ze zdenerwowania. Niezdanie ukucnela kolo niego i spojrzala przelotnie na rany. Nie miala zielonego pojecia jak sie za to zabrac!
- Karl? Karl, chce ci pomoc, ale ty najpierw musisz pomoc mnie. Powiedz, co mam robic! Elf zajmuje sie teraz rannym i wykrwawiajacym sie Iturielem... Prosze, co mam robic??? - spytala blagalnym glosem i spojrzala mu w oczy wystraszona.
Nie miala ochoty wiedziec ani widziec, co bylo powodem tego potwornego krzyku. Ale posluchala i dosiadla konia szybko kierujac sie do Karla. Coz, widok nie byl mily, wrecz drastyczny. Mezczyzna krwawil obficie z dwoch ran, z jego ciala wystawaly dwa belty. Wzdrygnela sie i niemal w miejscu zawrocila konia spadajac z niego przy okazji...
- Cholera... ale sie potluklam... - zaklela pod nosem wstajac z blota i niezdarnymi ruchami sie otrzepujac. - Karl trzymaj sie, ide do ciebie.
*Bo zasadniczo nie mam wyboru. Czemu znowu jest tyle krwi...?* - pomyslala i zbladla mocno.
Gdy podeszla do Karla jej dlonie byly juz kompletnie zimne i lekko spocone ze zdenerwowania. Niezdanie ukucnela kolo niego i spojrzala przelotnie na rany. Nie miala zielonego pojecia jak sie za to zabrac!
- Karl? Karl, chce ci pomoc, ale ty najpierw musisz pomoc mnie. Powiedz, co mam robic! Elf zajmuje sie teraz rannym i wykrwawiajacym sie Iturielem... Prosze, co mam robic??? - spytala blagalnym glosem i spojrzala mu w oczy wystraszona.

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Ituriel
leżę pod kocem, cały czas rozmyślam o tym carnym krztałcie - to był sen cz nie- myśle- cholera co to było. Smok? nie niemożliwe, a może jednak?. Leżę cały czas, nieruszam się.
-Wody- mówię nagle po kilkunastu minutach -wody
leżę pod kocem, cały czas rozmyślam o tym carnym krztałcie - to był sen cz nie- myśle- cholera co to było. Smok? nie niemożliwe, a może jednak?. Leżę cały czas, nieruszam się.
-Wody- mówię nagle po kilkunastu minutach -wody
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin

-
- Majtek
- Posty: 139
- Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
- Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
Ituriel
Eglarest dośc sprawnie zabiera się do patrosze... operowania twojej nogi za pomocą jakże profesjonalnych narzędzi jakimi są szmaty. Zdąrzyłbyś syknąc gdybyś go poczuł w pełni ale najpierw zemdlałeś. Ból z szybo wyciąganego kryształu jest potworny , a to zapewne dopiero uwertura ku większemu dziełu. Zamykasz oczy i zaczynasz spadać w przepaść która jakże nagle sie pod Tobą otworzyła , tracisz kontakt , czucie. Twoje powieki opadają ...
Eglarest
Wyrwałeś Jedną reką błyszczący kryształ, Drugą syzbko nałożyłeś szmaty życia i oto spokjojnie wpatrujesz się w swoje dzieło . mocno zabandazowana noga ( zaszmacona w sumie ) nie cieknie juz posoką , cieszysz sie w duszy ze nie naruszyles zadnej wazniejszej tetnicy. Spokojnie układasz Ituriela na ziemi i ..samemu na nią padasz . Widzisz jak topniejący czerwony już kształt który przed chwilą był kryształem parzy Cię w ręke i przyciąga mocno do ziemii. . Twoej ciało przechodzi dreszcz bólu, zaczynasz sie cały trząść , czujesz na zmiane jak coś parzy i rozrywa Ci dłoń. Miotasz się dokoła ziemii krzycząc . Twoja prawa ręka ... Twój sposób na zarobek ... ( te godziny machania
)... po kolorze masy widzisz że temperatura rośnie ,,, mimo to nie odczuwasz większego bólu , czyżby było az tak źle ? z trudnościa utrzymuesz się na nogach ? .. co począć ?
Marina
Twoje spojrzenie spotkało sie tylko z gasnącą iskrą życia uchodzącego z Karla. Mogłabyś przysiąc że widzisz jak ulatuje z niego dusza prosto ku ... piekłu. Tylko kilka nielicznie mamrotanych słów dotarło do Twoich uszu ... w strzępkach których nie sposób było odczytać jako zwykły język. Tak oto stoisz sama na środku drogi , obok Ciebie Twój żywy środek transportu , na Twych rękach , martwy wojownik , którego już nie ożywisz nawet najwspanialszą swoją pieśnią... Jeślki mowa o pieśniach , w oddali mieszają sie krzyki ... nie potrafisz ich już odróżnić za dużo ich , jakby widma spełniając klątwe nad Toba zaczeły śpiewać swe przenikliwie smutne gody ... czas ucieka.
Leathell Thaladrill
Otwierasz oczy cały zdrętwiały. U Twóich nóg leży zabita poczwara z wbitym twoim mieczem klatkę piersiową. Jego ogromne czarne skrzydłą , teraz zwinięte są martwe. A przebitej piersi z której płynie czarnawa posoka brak już thu dzięki któremu zabijała Twych towarzyszy.... twoi towarzysze , czujesz jeszcze zapach śmierci ich ciała leżą za Tobą .. tam gdzie polegli. Dostrzegasz ruch. Wijące się w bólu ciało , pół nagi mężczyzna z licznymi ranami ( czyżby od maszkary ? ) szcvzególnie dwiema wyjątkowo głębokimi na plecach ....
- Panie ... dzięki Ci za ratunek ...- mamrocze Cicho w staroświatowym jego usta nie krzywią sie jak te u setek innych których widziałeś poddanych taki ranom. On przywykł do bólu , to wojownik z doświadczeniem. To wojownik któremu nie pisane było umrzeć tutaj ... tylko dlaczego Tobie dziękuje ? Nie sposób rozpoznać dokłądnego koloru włosów czy skóry ... wszystko jest w mieszance czarnej i czerwonej posoki ...
Ledwo podnosisz się na własne nogii , widzisz że ciało człowieka nie wije si ę juz w bólu jak przed chwilą. Oddycha miarowo ..zemdlał. W twojej głowie jeszcze rozbrzmiewają echa krzyków, rozdzierają Twoją głowę jakbyz oddali , zaraz zaraz to prawdziwe krzyki, elfie ! niedaleko stąd. Co tu się stało ? co tu sie dzieje ? co Ty masz zrobić ? Gdy prubujesz utrezymać równowage kłującym bólem przypomina o swoim istnieniu klatka peirsiowa , to na nią przyjełeś uderzenie. Czujesz chrupnięcia z każdym Ruchem , czyżby coś w tobie pękło ? Najważniejsze jest na razie to że przeżyłeś ... narazie.
Ituriel
Spadasz i Towarzysz CI ciemnośc , dokoła ciemnośc nie widzisz już ani Eglaresta ani swojej rany , nie czujesz nic, jesteś nagi. Czujesz uderzenie , wpadłeś do jakiejś masy. Jest ciepło, czerwony blask oślepia Cię. ZAnurzas zsię powoli W bezkresną powirzchnię lawy która aż po horyzont Trawi ten świat. Czujesz się dziwnie spokojny . Ciepło które Cię otacza jest raczej przyjemne. Serce nie bije Ci szybko , sam nie wiesz dlaczego , szukasz przczyn swojego stanu. Powoli zagłębiasz się tonąc i lecąc w dół coraz głebiej i głebiej. Oddychasz swobodnie i czujesz że cieplo ogarnelo Całe twe cialo. Dokola Ciebie zaczynaj pojawiac sie kształty. Widziałeś je kiedyś, to elementale. Mieszkają tu widocznie. Dziwią się twej obecności i Temu że jeszcze żyjesz. Pływają w znacznej odległości od Ciebie. Wszysdko jest coraz żadsze i coraz bardziej przejzyste jakby to ogarniała Cie juz nie materia ale sama gigantyczna temperatura. Twoja cieło Zaczyna powoli naznaczać się czerwonymi kształtami symboli których w życiu nie widziałeś. Przypominaja runy starych krasnoludzkich elementalistów. Lecz to ejszcze coś innego. Wszystie istoty które były dfo tej pory wokół CIebie zdają się nanosić na Ciebie coraz to nowsze znaki i coraz To większe ich ilości. Wszystko zaczyna tworzyć logiczną i zrozumiała całośc. Pewien zapis, formułę którą jest przez nie intonowana w sposób przypominający znacznie bardziej trzaskanie płomieni. Wszystko powoli zaczyna znikać i rozmywac się. Spadasz spowrotem w swojej czarnej przepaści Tylkjo tym razem ... widzisz ze lecisz prosto na polanke prosto pod drzewo , prostow swoje ciało ...
Łykasz powietrza hałstem który daje Ci prawo do dalszego życia , czujesz paskudny ból nogi , jest Ci straszni zimno. Powietrze jest lodowate. ZW uszach pozostają Ci ostatnie sylaby intonacji lecz są już zagłuszane , widzisz EGlaresta rzucającego się w te i spowrotem po polance. Jesteś diabelnie osłabiony.
Eglarest dośc sprawnie zabiera się do patrosze... operowania twojej nogi za pomocą jakże profesjonalnych narzędzi jakimi są szmaty. Zdąrzyłbyś syknąc gdybyś go poczuł w pełni ale najpierw zemdlałeś. Ból z szybo wyciąganego kryształu jest potworny , a to zapewne dopiero uwertura ku większemu dziełu. Zamykasz oczy i zaczynasz spadać w przepaść która jakże nagle sie pod Tobą otworzyła , tracisz kontakt , czucie. Twoje powieki opadają ...
Eglarest
Wyrwałeś Jedną reką błyszczący kryształ, Drugą syzbko nałożyłeś szmaty życia i oto spokjojnie wpatrujesz się w swoje dzieło . mocno zabandazowana noga ( zaszmacona w sumie ) nie cieknie juz posoką , cieszysz sie w duszy ze nie naruszyles zadnej wazniejszej tetnicy. Spokojnie układasz Ituriela na ziemi i ..samemu na nią padasz . Widzisz jak topniejący czerwony już kształt który przed chwilą był kryształem parzy Cię w ręke i przyciąga mocno do ziemii. . Twoej ciało przechodzi dreszcz bólu, zaczynasz sie cały trząść , czujesz na zmiane jak coś parzy i rozrywa Ci dłoń. Miotasz się dokoła ziemii krzycząc . Twoja prawa ręka ... Twój sposób na zarobek ... ( te godziny machania

Marina
Twoje spojrzenie spotkało sie tylko z gasnącą iskrą życia uchodzącego z Karla. Mogłabyś przysiąc że widzisz jak ulatuje z niego dusza prosto ku ... piekłu. Tylko kilka nielicznie mamrotanych słów dotarło do Twoich uszu ... w strzępkach których nie sposób było odczytać jako zwykły język. Tak oto stoisz sama na środku drogi , obok Ciebie Twój żywy środek transportu , na Twych rękach , martwy wojownik , którego już nie ożywisz nawet najwspanialszą swoją pieśnią... Jeślki mowa o pieśniach , w oddali mieszają sie krzyki ... nie potrafisz ich już odróżnić za dużo ich , jakby widma spełniając klątwe nad Toba zaczeły śpiewać swe przenikliwie smutne gody ... czas ucieka.
Leathell Thaladrill
Otwierasz oczy cały zdrętwiały. U Twóich nóg leży zabita poczwara z wbitym twoim mieczem klatkę piersiową. Jego ogromne czarne skrzydłą , teraz zwinięte są martwe. A przebitej piersi z której płynie czarnawa posoka brak już thu dzięki któremu zabijała Twych towarzyszy.... twoi towarzysze , czujesz jeszcze zapach śmierci ich ciała leżą za Tobą .. tam gdzie polegli. Dostrzegasz ruch. Wijące się w bólu ciało , pół nagi mężczyzna z licznymi ranami ( czyżby od maszkary ? ) szcvzególnie dwiema wyjątkowo głębokimi na plecach ....
- Panie ... dzięki Ci za ratunek ...- mamrocze Cicho w staroświatowym jego usta nie krzywią sie jak te u setek innych których widziałeś poddanych taki ranom. On przywykł do bólu , to wojownik z doświadczeniem. To wojownik któremu nie pisane było umrzeć tutaj ... tylko dlaczego Tobie dziękuje ? Nie sposób rozpoznać dokłądnego koloru włosów czy skóry ... wszystko jest w mieszance czarnej i czerwonej posoki ...
Ledwo podnosisz się na własne nogii , widzisz że ciało człowieka nie wije si ę juz w bólu jak przed chwilą. Oddycha miarowo ..zemdlał. W twojej głowie jeszcze rozbrzmiewają echa krzyków, rozdzierają Twoją głowę jakbyz oddali , zaraz zaraz to prawdziwe krzyki, elfie ! niedaleko stąd. Co tu się stało ? co tu sie dzieje ? co Ty masz zrobić ? Gdy prubujesz utrezymać równowage kłującym bólem przypomina o swoim istnieniu klatka peirsiowa , to na nią przyjełeś uderzenie. Czujesz chrupnięcia z każdym Ruchem , czyżby coś w tobie pękło ? Najważniejsze jest na razie to że przeżyłeś ... narazie.
Ituriel
Spadasz i Towarzysz CI ciemnośc , dokoła ciemnośc nie widzisz już ani Eglaresta ani swojej rany , nie czujesz nic, jesteś nagi. Czujesz uderzenie , wpadłeś do jakiejś masy. Jest ciepło, czerwony blask oślepia Cię. ZAnurzas zsię powoli W bezkresną powirzchnię lawy która aż po horyzont Trawi ten świat. Czujesz się dziwnie spokojny . Ciepło które Cię otacza jest raczej przyjemne. Serce nie bije Ci szybko , sam nie wiesz dlaczego , szukasz przczyn swojego stanu. Powoli zagłębiasz się tonąc i lecąc w dół coraz głebiej i głebiej. Oddychasz swobodnie i czujesz że cieplo ogarnelo Całe twe cialo. Dokola Ciebie zaczynaj pojawiac sie kształty. Widziałeś je kiedyś, to elementale. Mieszkają tu widocznie. Dziwią się twej obecności i Temu że jeszcze żyjesz. Pływają w znacznej odległości od Ciebie. Wszysdko jest coraz żadsze i coraz bardziej przejzyste jakby to ogarniała Cie juz nie materia ale sama gigantyczna temperatura. Twoja cieło Zaczyna powoli naznaczać się czerwonymi kształtami symboli których w życiu nie widziałeś. Przypominaja runy starych krasnoludzkich elementalistów. Lecz to ejszcze coś innego. Wszystie istoty które były dfo tej pory wokół CIebie zdają się nanosić na Ciebie coraz to nowsze znaki i coraz To większe ich ilości. Wszystko zaczyna tworzyć logiczną i zrozumiała całośc. Pewien zapis, formułę którą jest przez nie intonowana w sposób przypominający znacznie bardziej trzaskanie płomieni. Wszystko powoli zaczyna znikać i rozmywac się. Spadasz spowrotem w swojej czarnej przepaści Tylkjo tym razem ... widzisz ze lecisz prosto na polanke prosto pod drzewo , prostow swoje ciało ...
Łykasz powietrza hałstem który daje Ci prawo do dalszego życia , czujesz paskudny ból nogi , jest Ci straszni zimno. Powietrze jest lodowate. ZW uszach pozostają Ci ostatnie sylaby intonacji lecz są już zagłuszane , widzisz EGlaresta rzucającego się w te i spowrotem po polance. Jesteś diabelnie osłabiony.
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: sobota, 24 grudnia 2005, 16:53
- Lokalizacja: Świnoujście
LEATHELL
"Krzyki...skąd??......co ja tu robie??...myśl..myśl cholera!!"
Chwiejnym krokiem podszedł do cielska stworzenia i wyrwał miecz z ciała.Ostrze wyszło z oporem,co zaawocowało kolejną dawką bulu w okolicach żeber.
"Arghh!! jasna cho...!!"
Ból rozbudził jego myśli... najemna banda...pieniądze..przygoda...krasnoludzki żyrokopter z goblinem w srodku..dziwna bestia i jej trujący oddech..."jak ja ja pokonałem??"..-nie pamiętał..
Krzyki!!znowu!! Obrócił głowę...na lewo!!...Zemdlały człowiek ..jego żeczy..wruci tu pózniej..
Wyciągnął drugi miecz.Oba zaczęły emanować dziwną ledwo dostrzegalną poświatą..jeden niebieską drugi czerwoną..Szron i Żar-jego największy skarb.nieraz uratowały mu życie. Zaczął biec.Ból znów o sobie przypomniał..
"Ból to tylko wymysł twojego mózgu..to tylko uczucie...jak każde uczucie,możesz nad nim zapanować..zdusić w sobie.Rozumiesz mnie młody zabijako?? Masz jóż dość?? Pewnie że nie
widze chęć zemsty w twoich oczach-nad tym też bedziesz musiał zapanować.a teraz zbieraj kije i podnoś sie z ziemi-zaczynamy od nowa"
"dziekuje mistrzu"-dobrze zapamiętał te lekcje..jak i wiele innych..skoncentrował się na biegu i krzyku.Ból zelżał..Biegł teraz naprawde szybko..cóż ,był to jeden z powodów dla których dostał swój przydomek. Wtem znalazł żródło owego krzyku...jego oczom ukazało się.....
"Krzyki...skąd??......co ja tu robie??...myśl..myśl cholera!!"
Chwiejnym krokiem podszedł do cielska stworzenia i wyrwał miecz z ciała.Ostrze wyszło z oporem,co zaawocowało kolejną dawką bulu w okolicach żeber.
"Arghh!! jasna cho...!!"
Ból rozbudził jego myśli... najemna banda...pieniądze..przygoda...krasnoludzki żyrokopter z goblinem w srodku..dziwna bestia i jej trujący oddech..."jak ja ja pokonałem??"..-nie pamiętał..
Krzyki!!znowu!! Obrócił głowę...na lewo!!...Zemdlały człowiek ..jego żeczy..wruci tu pózniej..
Wyciągnął drugi miecz.Oba zaczęły emanować dziwną ledwo dostrzegalną poświatą..jeden niebieską drugi czerwoną..Szron i Żar-jego największy skarb.nieraz uratowały mu życie. Zaczął biec.Ból znów o sobie przypomniał..
"Ból to tylko wymysł twojego mózgu..to tylko uczucie...jak każde uczucie,możesz nad nim zapanować..zdusić w sobie.Rozumiesz mnie młody zabijako?? Masz jóż dość?? Pewnie że nie

"dziekuje mistrzu"-dobrze zapamiętał te lekcje..jak i wiele innych..skoncentrował się na biegu i krzyku.Ból zelżał..Biegł teraz naprawde szybko..cóż ,był to jeden z powodów dla których dostał swój przydomek. Wtem znalazł żródło owego krzyku...jego oczom ukazało się.....
We are the most cyvilised race on whole world...We have more exquisite ways to treat and kill that any other

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Eglraest
Jasna Cholera .. - Pomyślał zanim Kryształ na dobre wtopił siew jego ręce i poczał zadawać ból, Opadł bezwładnie na ziemię, coraz mneij bodźców docierało do niego...
"Było go zostawić ... Co elf robi w takim miejscu.... To tylko kryształ ...
Rozłpłatałeś jej łeb ! jednym strzałem... ona płynie... to metal.
polana w tym miejscu wydajemi sie zdradliwa... strazniku nie przejdziesz... oddajcie koronę... " Setki głosów i obrazów pojawiło sie w jego głowie. Wspomnienia? wymysły ? czy może poprostu złe sny.. różne głosy ktore wydają sie tak znajome zasłoniły ból jaki zadał mu kryształ.
Znowu kryształ- pomyslał jeszcze samodzielnie ....
Jasna Cholera .. - Pomyślał zanim Kryształ na dobre wtopił siew jego ręce i poczał zadawać ból, Opadł bezwładnie na ziemię, coraz mneij bodźców docierało do niego...
"Było go zostawić ... Co elf robi w takim miejscu.... To tylko kryształ ...
Rozłpłatałeś jej łeb ! jednym strzałem... ona płynie... to metal.
polana w tym miejscu wydajemi sie zdradliwa... strazniku nie przejdziesz... oddajcie koronę... " Setki głosów i obrazów pojawiło sie w jego głowie. Wspomnienia? wymysły ? czy może poprostu złe sny.. różne głosy ktore wydają sie tak znajome zasłoniły ból jaki zadał mu kryształ.
Znowu kryształ- pomyslał jeszcze samodzielnie ....

Marina
Dziewczyna do tej pory nie widziala i nie odczuwala smierci z tak... bliska... Jego zycie i dusza uciekaly jej miedzy palcami i chocby niewiadomo jak glosno teraz krzyczala z rozpaczy i tak nie sprowadzilaby ich z powrotem. Nie znala go, nawet nie wiedziala, czy go lubi. Jednak jego smierc wstrzasnela bardka tak mocno, ze nie mogac zrobic nic wiecej, zaczela krzyczec i szlochac. Lzy mieszaly sie z kurzem na jej twarzy, glos niknal gdzies w dali.
Po chwili zdajacej sie trwac godzinami Marina spostrzegla, iz nadal kleczy przy stygnacym juz ciele towarzysza niemal na samym srodku drogi. Sama. Przejal ja zimny, dotkliwy dreszcz i strach. Nagle las wydal jej sie bardzo nieprzyjazny i przerazajacy wrecz. Szybko wstala, zlapala konia za lejce i chwiejnym krokiem udala sie w strone wczesniejszego obozowiska.
" .......... kurdupel............... Tares ...............ubij ................."
Dziewczyna do tej pory nie widziala i nie odczuwala smierci z tak... bliska... Jego zycie i dusza uciekaly jej miedzy palcami i chocby niewiadomo jak glosno teraz krzyczala z rozpaczy i tak nie sprowadzilaby ich z powrotem. Nie znala go, nawet nie wiedziala, czy go lubi. Jednak jego smierc wstrzasnela bardka tak mocno, ze nie mogac zrobic nic wiecej, zaczela krzyczec i szlochac. Lzy mieszaly sie z kurzem na jej twarzy, glos niknal gdzies w dali.
Po chwili zdajacej sie trwac godzinami Marina spostrzegla, iz nadal kleczy przy stygnacym juz ciele towarzysza niemal na samym srodku drogi. Sama. Przejal ja zimny, dotkliwy dreszcz i strach. Nagle las wydal jej sie bardzo nieprzyjazny i przerazajacy wrecz. Szybko wstala, zlapala konia za lejce i chwiejnym krokiem udala sie w strone wczesniejszego obozowiska.
" .......... kurdupel............... Tares ...............ubij ................."

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Ituriel
Stram się podneść, ale mi się to nie udaje- nie mam sił- mówie do siebie. Leżę więc dalej, staram się zwrucić na siebie uwagę towarzyszy mówiąc (wołając)- tu jestem, jeszcze żyje. w myślach cały czas rozmyślam o tych znakach, rozglądam się, czy dalej je widze na moim ciele?
Stram się podneść, ale mi się to nie udaje- nie mam sił- mówie do siebie. Leżę więc dalej, staram się zwrucić na siebie uwagę towarzyszy mówiąc (wołając)- tu jestem, jeszcze żyje. w myślach cały czas rozmyślam o tych znakach, rozglądam się, czy dalej je widze na moim ciele?
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
Eglarest
W ustach czujesz znany Ci smak krwii. W żyłach to już nie krew , to kwas który zalewa Twoje ciało falami cierpienia. To przez niego tracisz czucie, oczy wędrują ku górze ukazując samotne białka. Serce bijące niczym koń w galopie zdaje się być przepełnione chęcią wydostania się nazewnątrz klatki piersiowej w jakieś inne miejsce - lepsze, bardziej spokojne. Czujesz że ciężar na ręce maleje. Daje to miłe uczucie ulgi gdyż ból który przyciskał Cię do ziemii ,tak blisko niej, oddala się szybko. Ustępuje miejsca zawrotom głowy, wszystko wiruje , Ty osadzony w centrum tego wiatraka rzeczywistości czujesz że zaraz zaczniesz znowu spadać , nie wiesz gdzie nei wiesz jak lecz wiesz że to nastapi. Ku Twojemu ździwieniu pozostajesz na nogach. Wszystko się uspokaja i odzyskujesz ostrość wzroku. Ze strachem spoglądasz na ręke , delikatne znaczenia metalu pozostały na niej w formie przedziwnych linii i wzorów. Jednak prawie niezauważalne, zdobią Twoje Ciało niczym najpiękniejszy tatuaż.
Marina , Leathell
Oboje dobiegacie w tym samym czasie na polanke. Po tym co widzieliście widok zbytnio was nie dziwi lecz juz bardziej zaciekawia. Eglarest oobraca się niczym małe dziecko podczas jednej ze swych prostych zabaw, po czym po chwili staje na równe nogi z głową uniesioną. Dostrzegacie że jego dłoń błyszczy w promieniach księżyca . Nie widzieliście u niego wcześniej tego tatuaża, żadne z was nie rozpoznaje wzoru, ale z pewnością jest piękny w swym kształcie i przypominając jednocześnie splątane pędy kwiatów i kolor wykuwanego u kowali mithrilu. Waszych uszu dobiegają również jęki , ich źródło lokalizujecie pod drzewem. Ituriel wydaje się wybudzony ze złego snu . Jego ciału nic nie dolega lecz strasznie drży mimo tej ciepłej, przepełnionej wydażeniami rozgrzewające krew w żyłach, nocy.Spostrzegacie siebie nawzajem , wasze oczy spotykają się i długo w ździwieniu i fascynacji pozostają bez wstydu. Leathellu nie jest Ci jednak pisane dokończyć tego spojrzenia jakąś konkretniejszą puentą gdyż zgina Cię w pół ból ze złamanego żebra. Marino , widzisz tych wszystkich ludzi którzy kręca się wokół własnej osi , leżą w drgawkach i zdinają się w pół w bólu , niektórzy są bardziej nie którzy mniej przystojni ... I Ci którym matka natura poskąpiła wogule przystojności. Widzisz że każdy znich potrzebuje twojej pomocy , czujesz się potrzebna , odzewa się w Tobie opiekuńczy głoś który przezwycięża ciężki oddech zmęczenia tej nocy. Zastanawia Cie jednak brak Taresa, Czyżby jemu też się coś stało ?
Ituriel
Zinno powoli ustepuje razem z bólem nogi. Dostrzegasz że rana zagoiła się pozostawiając tylko bliznę/ Znaki z Twojego ciała również znikły. Wszystko ucichło a odgłosy inkantacji wydają się ciekawym snem przerywającym monotonność nocy( o ile tę noc można nazwać monotonną ). Czujesz że jestes w stanie sie podnieść i nawet rpzejść pare kroków z waszych Koni pozostały dwa ale słyszysz w oddali ciche jęki , poznajesz westchnienia taresa , zbliżają się i już niedługo doistrzegasz jego sylwetke opierającą sie o drzewa, zbliżającą się powoli lecz miarowo w waszą stronę. Prowadzi dwa KOnie na postronkach . W sumie to one chyba prowadzą jego. Jednak to tylko tło , na pierwszym planie pojawiła się jakaś nowa postać, elf , raczej wysokiego rodu , zaciskający zęby i obserwujący was wszystkich ... czego chce tu ten przyblęda ?
W ustach czujesz znany Ci smak krwii. W żyłach to już nie krew , to kwas który zalewa Twoje ciało falami cierpienia. To przez niego tracisz czucie, oczy wędrują ku górze ukazując samotne białka. Serce bijące niczym koń w galopie zdaje się być przepełnione chęcią wydostania się nazewnątrz klatki piersiowej w jakieś inne miejsce - lepsze, bardziej spokojne. Czujesz że ciężar na ręce maleje. Daje to miłe uczucie ulgi gdyż ból który przyciskał Cię do ziemii ,tak blisko niej, oddala się szybko. Ustępuje miejsca zawrotom głowy, wszystko wiruje , Ty osadzony w centrum tego wiatraka rzeczywistości czujesz że zaraz zaczniesz znowu spadać , nie wiesz gdzie nei wiesz jak lecz wiesz że to nastapi. Ku Twojemu ździwieniu pozostajesz na nogach. Wszystko się uspokaja i odzyskujesz ostrość wzroku. Ze strachem spoglądasz na ręke , delikatne znaczenia metalu pozostały na niej w formie przedziwnych linii i wzorów. Jednak prawie niezauważalne, zdobią Twoje Ciało niczym najpiękniejszy tatuaż.
Marina , Leathell
Oboje dobiegacie w tym samym czasie na polanke. Po tym co widzieliście widok zbytnio was nie dziwi lecz juz bardziej zaciekawia. Eglarest oobraca się niczym małe dziecko podczas jednej ze swych prostych zabaw, po czym po chwili staje na równe nogi z głową uniesioną. Dostrzegacie że jego dłoń błyszczy w promieniach księżyca . Nie widzieliście u niego wcześniej tego tatuaża, żadne z was nie rozpoznaje wzoru, ale z pewnością jest piękny w swym kształcie i przypominając jednocześnie splątane pędy kwiatów i kolor wykuwanego u kowali mithrilu. Waszych uszu dobiegają również jęki , ich źródło lokalizujecie pod drzewem. Ituriel wydaje się wybudzony ze złego snu . Jego ciału nic nie dolega lecz strasznie drży mimo tej ciepłej, przepełnionej wydażeniami rozgrzewające krew w żyłach, nocy.Spostrzegacie siebie nawzajem , wasze oczy spotykają się i długo w ździwieniu i fascynacji pozostają bez wstydu. Leathellu nie jest Ci jednak pisane dokończyć tego spojrzenia jakąś konkretniejszą puentą gdyż zgina Cię w pół ból ze złamanego żebra. Marino , widzisz tych wszystkich ludzi którzy kręca się wokół własnej osi , leżą w drgawkach i zdinają się w pół w bólu , niektórzy są bardziej nie którzy mniej przystojni ... I Ci którym matka natura poskąpiła wogule przystojności. Widzisz że każdy znich potrzebuje twojej pomocy , czujesz się potrzebna , odzewa się w Tobie opiekuńczy głoś który przezwycięża ciężki oddech zmęczenia tej nocy. Zastanawia Cie jednak brak Taresa, Czyżby jemu też się coś stało ?
Ituriel
Zinno powoli ustepuje razem z bólem nogi. Dostrzegasz że rana zagoiła się pozostawiając tylko bliznę/ Znaki z Twojego ciała również znikły. Wszystko ucichło a odgłosy inkantacji wydają się ciekawym snem przerywającym monotonność nocy( o ile tę noc można nazwać monotonną ). Czujesz że jestes w stanie sie podnieść i nawet rpzejść pare kroków z waszych Koni pozostały dwa ale słyszysz w oddali ciche jęki , poznajesz westchnienia taresa , zbliżają się i już niedługo doistrzegasz jego sylwetke opierającą sie o drzewa, zbliżającą się powoli lecz miarowo w waszą stronę. Prowadzi dwa KOnie na postronkach . W sumie to one chyba prowadzą jego. Jednak to tylko tło , na pierwszym planie pojawiła się jakaś nowa postać, elf , raczej wysokiego rodu , zaciskający zęby i obserwujący was wszystkich ... czego chce tu ten przyblęda ?
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Eglarest:
w piruetach mitając się po polanie jeszcze niedawno tętniacj zyciem a teraz chłoniacej krew pot i ból by wypuscić nowe pędy. Polana przyjmowała wrzaski i ciężkie kroki Elfów niby tańczących z cierpieniem.
On Elf , on który był już znudzony zatoczył się po raz ostatni by odnaleść równowagę. Przekrwionymi z bólu oczami spoglądajac na dłoń, na rękę która tak sprawnie pieściła cięciwę, przeleciał obłędnie po metalicznym wzorze swym zbolałym wzrokiem. Czuł że krew jego się gotuje o ile to była nadal krew. Tak jak kiedyś w jaskiniach gdzies w jaskiniach Arabii w starych kopalniach znów czół opary kwasu znów wiedział że ta sama a może potężniejsza siła go zmienia czemu w bólu i cierpieniu na myśl przyszedł mu jedynie Gryf... i czemu łza parząc jego twarz powoli oderwała się od niej i spadła na wygłodniałą Polanę by nakarmić ją łzami.
Czuł obecnosć innych w okół ale teraz wydawał sie być wyjęty z rzeczywistości stał dumnie z uniesioną głową ku górze a myśli jego kłębiły się panicznie by nagle ucichnąć i dać chwilę wytchnienia.
w piruetach mitając się po polanie jeszcze niedawno tętniacj zyciem a teraz chłoniacej krew pot i ból by wypuscić nowe pędy. Polana przyjmowała wrzaski i ciężkie kroki Elfów niby tańczących z cierpieniem.
On Elf , on który był już znudzony zatoczył się po raz ostatni by odnaleść równowagę. Przekrwionymi z bólu oczami spoglądajac na dłoń, na rękę która tak sprawnie pieściła cięciwę, przeleciał obłędnie po metalicznym wzorze swym zbolałym wzrokiem. Czuł że krew jego się gotuje o ile to była nadal krew. Tak jak kiedyś w jaskiniach gdzies w jaskiniach Arabii w starych kopalniach znów czół opary kwasu znów wiedział że ta sama a może potężniejsza siła go zmienia czemu w bólu i cierpieniu na myśl przyszedł mu jedynie Gryf... i czemu łza parząc jego twarz powoli oderwała się od niej i spadła na wygłodniałą Polanę by nakarmić ją łzami.
Czuł obecnosć innych w okół ale teraz wydawał sie być wyjęty z rzeczywistości stał dumnie z uniesioną głową ku górze a myśli jego kłębiły się panicznie by nagle ucichnąć i dać chwilę wytchnienia.

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Ituriel
Idę powoli przez polankę, rozglądam się uważnie. Widze moich towarzyszy. Myśle, dalej myśle o tej inkantacji. Kiedy dostrzegam postać ledwo idącą w naszą strone zastanawiam się kim on może być.- Zmęczenie, ból to wszystko co czuje- mówię do siebie. Nagle pojawia się El, przyglądam się mu- Kim on jest- mówie do siebie, Poczym staram się spytać go o to
Idę powoli przez polankę, rozglądam się uważnie. Widze moich towarzyszy. Myśle, dalej myśle o tej inkantacji. Kiedy dostrzegam postać ledwo idącą w naszą strone zastanawiam się kim on może być.- Zmęczenie, ból to wszystko co czuje- mówię do siebie. Nagle pojawia się El, przyglądam się mu- Kim on jest- mówie do siebie, Poczym staram się spytać go o to
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: sobota, 24 grudnia 2005, 16:53
- Lokalizacja: Świnoujście
Oczy dziewczyny przyciągały go...jakby coś znajomego..
"Czyżby??..Arrrgh!!" Ból..ból..znów o sobie dał znać...Teraz był już pewien że ma pęknięte żebro..może nawet więcej..Padł na kolana.Rozejrzał się..Elf który jeszcze przed chwilą obracał się jak szalony teraz stał ze zdziwieniem przyglądając się swojej dłoni-Leathell domyślił się że musiało stać się tu coś niezwykłego..chociaż nie potrafił wyczówać magii wiedział że wzory na dłoni elfa muszą być magiczne.Człowiek..człowiek w czerwonej szacie-pewnie czarodziej,powoli podniusł się z ziemi i począł zbliżać się do niego..Lecz zanim zdążył podejść i cokolwiek powiedzieć Leathell wstał zaciskając zęby z bólu i spojżał raz jeszcze na kobiete..Stała lekko zdezorientowana,niespokojnie rozglądając się po towarzyszach..widać było że chce pomóc choć nie wiedziała za bardzo jak...Znów spojrzała w jego strone i ich spojzenia spotkały się..wysilił się na delikatny uśmiech i lekki ukłon pomimo bólu jaki go trawił..
Odezwał się...:
"Witaj piękna pani..Zaprawde nie jest to najlepszy sposób rozmowy z nieznajomym,gdy rozmowa ta zaczyna się prośbą,lecz czas nagli. Widze iż twym towarzyszą nie zagraża żadna poważna rana a i naokoło wrogów nie widać.Wybacz że prosze ale nieopodal stąd ( tu wskazał kierunek ruchem głowy) znajduje się ranny człowiek,który może zemrzeć jeśli nie uzyska odpowiedniej pomocy......Słowa przychodziły mu już z wielkim trudem... Prosze jeśli możęsz ..niech ktoś po niego pójdzie....hmmmm spojżał w okolice swoich żeber ,po czym przeniusł wzrok na kobiete i uśmiechnął się..Mi takżę przydałaby się jakaś pomoc..."
W tym momencie wyczerpanie walką i biegiem..nieliczne rany i ból z pękniętych żeber zwyciężyły z jego wolą i Leathell osunął się nieprzytomny na ziemie.....
"Czyżby??..Arrrgh!!" Ból..ból..znów o sobie dał znać...Teraz był już pewien że ma pęknięte żebro..może nawet więcej..Padł na kolana.Rozejrzał się..Elf który jeszcze przed chwilą obracał się jak szalony teraz stał ze zdziwieniem przyglądając się swojej dłoni-Leathell domyślił się że musiało stać się tu coś niezwykłego..chociaż nie potrafił wyczówać magii wiedział że wzory na dłoni elfa muszą być magiczne.Człowiek..człowiek w czerwonej szacie-pewnie czarodziej,powoli podniusł się z ziemi i począł zbliżać się do niego..Lecz zanim zdążył podejść i cokolwiek powiedzieć Leathell wstał zaciskając zęby z bólu i spojżał raz jeszcze na kobiete..Stała lekko zdezorientowana,niespokojnie rozglądając się po towarzyszach..widać było że chce pomóc choć nie wiedziała za bardzo jak...Znów spojrzała w jego strone i ich spojzenia spotkały się..wysilił się na delikatny uśmiech i lekki ukłon pomimo bólu jaki go trawił..
Odezwał się...:
"Witaj piękna pani..Zaprawde nie jest to najlepszy sposób rozmowy z nieznajomym,gdy rozmowa ta zaczyna się prośbą,lecz czas nagli. Widze iż twym towarzyszą nie zagraża żadna poważna rana a i naokoło wrogów nie widać.Wybacz że prosze ale nieopodal stąd ( tu wskazał kierunek ruchem głowy) znajduje się ranny człowiek,który może zemrzeć jeśli nie uzyska odpowiedniej pomocy......Słowa przychodziły mu już z wielkim trudem... Prosze jeśli możęsz ..niech ktoś po niego pójdzie....hmmmm spojżał w okolice swoich żeber ,po czym przeniusł wzrok na kobiete i uśmiechnął się..Mi takżę przydałaby się jakaś pomoc..."
W tym momencie wyczerpanie walką i biegiem..nieliczne rany i ból z pękniętych żeber zwyciężyły z jego wolą i Leathell osunął się nieprzytomny na ziemie.....
We are the most cyvilised race on whole world...We have more exquisite ways to treat and kill that any other
