Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Ninerl »

Ninerl
- Nawzajem... ale pomóż swojej znajomej...Jest mocno roztrzęsiona- odpowiedziała, otwierając wykopem drzwi. Dopadła do skrzyni- była otwarta.
Założyła szybko wszystko na siebie- jeszcze nie zdążyli widać tego sprzedać. Gwynve Caelm też był. Przycisneła go przez chwilę do siebie, jakby upewniając sie, że wszystko jest w porządku. Potem dobyła go, a ostrze rozbłysło srebrem.
- Gwynve, stęskniłam się za tobą- mruknęła i schowała ostrze.
Zauważyła kątem oka próbującego wstać strażnika.Podbiegła i ciężki but dziewczyny wylądował na jego twarzy. Człowiek osunął sie z powrotem- miał na dodatek chyba złamany nos.
-A teraz do kanałów...Kesrak- wybiegła z pomieszczenia.
Za chwilę dołaczyła do reszty.
Zeskoczyła do kanałów.
- Uwielbiam smród...- mruknęła. Przepchnęła się przed dziewczynę.
-Przepuść mnie przodem, ja walczę mieczem. - powiedziała. Poprawiła tarczę na ręce. Cieszyła się, że ma na sobie kolczą koszulę. To dodatkowa ochrona, zawsze. Drugi miecz przełożyła chwilowo na plecy, by nie przeszkadzał.
Karwasze także były na swoim miejscu.
- Kesrak, umiesz machać mieczem? To osłaniamy resztę w razie czego. - rzuciła domyślne spojrzenie na skąpo ubranego Wężyka.
Za chwilę prowadzący ich pochód Seidhe stanął i zaklął. Zaraz potem Ninerl usłyszała kroki jakiegoś oddziału- wojacy, sądząc po stukaniu ciężkich butów.
-Cholera... trafili na nas- zaklęła i ustawiła się z przodu.
Za moment zza zakrętu wyłonił się oddział straży. Ninerl zaklęła jeszcze raz i poczekała chwile. Wybrała jednego ze strażników.
-Nie rozpraszać się!- zawyła. - Sformować szyk, inaczej nas wyrżną! Głupcy, formować czworokąt albo krąg. Niewalczący w środek!- miała nadzieję, że jej posłuchają. Inaczej... będą mieli dużo mniejsze szanse. A tak może im się uda...
Wydobyła Gwynve- tu potrzebowała naprawdę dobrego miecza. Za plecami miała więźniów, czyli na razie było bezpiecznie...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Alucard »

Wyciągnęła sztylet. Że tez musieli trafić na wojsko.
Obok zgrzyt stali. Wszędzie szarpanina.-
Co mogli zrobić? Nie rozpraszac się? Sformowac kolo? Po prostu sie tluc?
Jakiś zbrojny wyskoczył na nia z mieczem. Zastawiła się dlugim sztyletem. Cudem nie straciła reki a siła uderzenia sprawiła, ze wylądowała na ziemi. Tamten juz chciał ciąć, ale potęrzny kopniak okutymi blacha butami skruszył mu kolano. Zaćmiony bolem zaryczał i przyklęknał. Bląd- młoda kobieta uderzyła pięścią. Kości zagruchotały, gałki oczne traciły blask. Człowiek utracił przytomnosć. Sekunde później Wężyk leżała półprzytomna na ziemie. Dostała łokciem w szczękę- któryś buntownik przywalił jej przez przypadek. Gdy upadała usłyszała tylko świst klingi nad głową. Upadek zapewne uratował jej życie. Trzymajac w dloni wykradziony miecz półprzytomna zasłaniała sie przed ciosami zawziętego wojaka. Ciężko było wziąć zamach w tej kotlowni, więc tamten tylko napierał calym sobą. Chwilę potem juz na niej leżal. Nie ruszał się. Głowę miał dziwacznie przekręconą- ktoś skręcił mu kark. Wężyk kopniakiem zrzuciła napastnika, otarła cuchnąca śline kapiąca na jej bark z martwych ust wroga i cofnęła się. Nie chciała walczyć w zwarciu. Tylko cudem jej nie zabili. Mogła się bic na pięści- Ba, nikt jej dawno nie pokonał. Ale miecz to inna bajka. Machała nim jak cepem. Rzut sztyletem to inna bajka, ale jak tu rzucić? Nie da się wycelować.
Co za popierdolony dzień...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Ouzaru

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Ouzaru »

Wychodząc przed karczmę odetchnęła świeżym powietrzem i przeciągnęła się. Mimo wszystko zapowiadał się bardzo ładny dzień. Esther zerknęła na Ordo, miała nadzieję, że humor mu się nieco poprawi na widok słoneczka. Lecz on ani myślał podziwiać piękno przyrody. Rozejrzał się uważnie i ruszył w stronę lasu.
Jego oczom ukazał się krwawy ślad ciągnący się wgłąb puszczy. Sądząc po wygnieceniach na trawiastym dywanie, czołgał się tędy człowiek.
- Powinniśmy iść tędy przez jakiś czas - rzekł wskazując ręką trop. - Później nadłożymy nieco drogi, aby ich zaskoczyć. Pewnie będą spodziewali się kogoś od tej strony.
Kobieta skinęła głową na znak zgody, ale nie była do końca przekonana, czy powinni iść właśnie teraz, może lepiej by było poczekać do zmroku?
- Czyli jak robimy? Ruth i ja odwracamy ich uwagę, Veikko się zakrada po skrzyneczkę, a ty masz na nas oko i ubezpieczasz? - spytała. - Właściwie mogę iść sama i zaoferować pomoc uzdrowiciela.
- Nie znam dokładnie tych lasów - odparł podchodząc do grubego drzewa nieopodal i majstrując przy swoich spodniach. - Ale tak sobie myślę, że skoro ta karczma jeszcze stoi, to zbóje nie są tak znowu blisko.
Esther usłyszała coś jakby cichy szmer strumyczka i nie tylko ją to zaskoczyło, ale i zakłopotało.
- Na razie pójdziemy razem - ciągnął obracając się w jej stronę wciąż zawiązując rzemienie rozporka. - Potem się rozdzielimy i zobaczymy co dalej. Gdyby stało się coś nieoczekiwanego, to wracamy tutaj.
Nie usłyszał od razu odpowiedzi, zobaczył jedynie lekko zaczerwienioną i zdziwioną twarz uzdrowicielki, która chcąc nie chcąc co chwilę zerkała na jego rozporek. Gdy złapał jej spojrzenie, ta zaczerwieniła się jeszcze bardziej i już wiedział, że sobie z nią nie pogada.
- Dobrze! - wypaliła szybko.
Zmieszana zakryła dłonią twarz i spojrzała się gdzieś w bok. Łowca westchnął i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Chodźmy już - rzekł uśmiechając się pod nosem. - Aha, Veikko, masz oczywiście tę miksturę, co?
Chłopak po chwili namysłu przytaknął i nie przestawał przyglądać się starszym dziwnym wzrokiem. Coś chyba zaczynał podejrzewać, a jego mina sugerowała, że chętnie by swoją mieszankę wylał na Orda. Niebezpieczny błysk nie znikał z jego oczu.
- Mam nadzieję, że się obejdzie bez tak... drastycznych środków - głos Esther wyrwał Szarego Psa z rozmyślań.
- E, a ja bym tam sobie popatrzył jak będą się palić - odparł po chwili. - A teraz chodźmy.
Las z początku wydawał się przystępny dla potencjalnego wędrowcy. Z czasem jednak stał się tak gęsty, że musieli iść gęsiego. Przodem szedł Ordo, następnie Esther i Ruth. Pochód zamykał naburmuszony brat uzdrowicielki.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Mekow »

W swoim pokoju na górze, Esther i Ordo szykowali się do drogi. W tym czasie Ruth i Veikko siedzieli przy stole z magiem i trochę pogadali.
- To czym się z siorą zajmujecie? - dziewczyna spytała młodzieńca.
- Trochę tym, trochę tamtym. Głównie zmienianiem miejsca pobytu. - odpowiedział Viekko nieco wymijająco.
Ruth zastanowiła się przez chwilę. Gdzieś go już widziała, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie.
- Czy ja cię ten, już gdzieś nie widziałam? - spytała wprost.
Veikko nie odpowiedział na to pytanie, tylko wzruszył ramionami i nieznacznie pokręcił głową. Nie chciał się przyznawać: "Tak, to ja cię wczoraj nieco przypaliłem".
Do dziewczyny dotarło, że chłopak unika odpowiedzi, choć nie wiedziała dlaczego.
- A czy to nie ciebie ta blondyna Esther, ciągnęła za ucho? - powiedziała uśmiechając się szczerze i posyłając mu szydercze spojrzenie. - Tak, że aż się popłakałeś. - dodała chichocząc.
Viekko nie był zadowolony, że ktoś się z niego nabija. Uśmiechnął się tylko złośliwie i pomyślał:
"Przy najbliżej okazji podpalę ci ciuchy i zobaczymy kto się będzie wtedy śmiał".
Potem przez moment nikt nic nie mówił. Dziewczyna podjadła nieco śniadania i trochę spoważniała. Następnie kontynuowała rozmowę.
- A co zrobisz ze swoją częścią kasy? - spytała.
- Wydam. - odpowiedział posyłając jej spojrzenie, które ciężko było jej rozszyfrować.
- No git, ale na co. - dopytywała się dalej.
- Między innymi na spirytus i parę podobnych rzeczy. - odparł zmuszony do zwierzeń.
Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze. Jego odpowiedź zrozumiała nieco inaczej, ale nikt nie mógł poprawić tego małego nieporozumienia.
- Ach, spiiiryyytus. - powiedziała namiętnym głosem.
"Równy z ciebie gość" - pomyślała kładąc dłoń na jego klacie, by odepchnąć go delikatnie w zwolnionym tempie.
Dalsze flirtowanie przerwało jej zejście z góry Esther i Orda. Wszyscy mieli zaraz ruszać, a ona była jeszcze w betach.
Ruth zadała jeszcze magowi jedno pytanie:
- A co jeśli zbóje otworzą skrzynkę?
(proszę MG o odpowiedź - w dowolny sposób).
Następnie Ruth pobiegła na górę po swoje rzeczy. Złapała niewielki zielony plecaczek, sprawdziła czy wzięła wszystko co mogła (niestety w pokoju nie miała ani ręczników ani firanek) i zbiegła na dół.
Wszyscy inni byli już na zewnątrz więc dołączyła do nich.
Ślady, które znaleźli były trochę niepokojące, ale skoro inni się tym nie przejmowali to i ona nie musiała.
"Odwrócić uwagę, odwrócić uwagę." - powtarzała w myślach.
Na tym się znała. Kiedyś jednemu młodzieńcowi tak odwróciła uwagę, że bez trudu zabrała mu sakiewkę i spodnie, a on zorientował się dopiero, gdy usłyszał tętent kopyt jego konia jak na nim odjechała.
Ruth miała już pewne plany co do nagrody, oraz co do Viekko i tego co on zakupi za swoją część - co zakupi dla nich, jeśli ona się troszkę postara. Cieszyła się, że idzie przed nim. Miała na plecach tuż nad linią pasa, tatuaż (wielkości ok 10cm x 6cm) - był to zielony liść lilii wodnej oraz jasnozielona żabka siedząca na tym liściu. Noszony przez nią skórzany strój nie zakrywał tej części ciała, więc idący za nią Viekko miał co podziwiać.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Qin Shi Huang »

-Jeśli otworzą skrzynkę, to ją zamknijcie. - wyjaśnił czarodziej - i lepiej dla was, żeby niczego nie brakowało - dodał i zaharczał. Krztusząc się wyciągnął białą chusteczkę i zakrył nią usta. Na chustce pojawiła się krew. Zaklął pod nosem.
Kompania szła jakiś czas w stronę obozu bandytów. Później zaczęli, jak nakazał Szary Pies, zaczęli zachodzić od łuku. Szli dość długo. Chyba nawet kilka godfzin, jednak obozu nie było w zasięgu wzroku.
-Much dużo... wyżerka... - słyszała Ruth znad stawu.
-Tak.. bardzo dużo. Ale przy ciasnym lesie tu niedaleko jest więcej. Trupów dużo to i much
-Ale tam śmierdzi. Tutaj lepiej - żaby gadały o muchach i o skrzeku. Reszta drużyny oczywiście słyszeć tego nie mogła. Zastanawiające było to, że w całym lesie nie zauwarzyli nawet najmniejszego śladu jakichkolwiek zwierząt.



Wężyk gruchotała kości, na Ninerl rzucił się jeden strażnik. Wywinął młyńca i półelfka ledwo uniknęła ciosu. Inner stojący obok rąbnął go w bark. Strażnik zachwiał się. W tym momencie dostał kolejny cios w czaszkę. Zatoczył się i padł na ziemię. Inner nabrał większej oldwagi dowalki. Zamachnął się na kolejnego typa, lecz ten uniknął ciosu. Bójka rozgorzała. Ninerl odpłaciła się Innerowi ratując mu życie poprzez zbicie miecza strażnika. Kesrak narazie stał lekko zaszkowany. Nagle coś łupnęło. Jednooki uderzył strażnika gołą pięścią w twarz. ten odleciał na kilka metrów do tyłu. Gębę miał dokumetnie rozwaloną. Uciekinierowie zdawali się zdobywać przewagę. Chyba tylko dzięki Jednookiemu i elfowi, którzy bili się niesamowicie sprawnie.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Azrael »

Kesrak - nie był obecny bo myślał, ze sesja padła. Znalazł w skrzyni w swoje rzeczy?

Wyciągnął z pochwy miecz. Trzymał go oburącz zasłaniając się tylko przed ciosami, atakując tylko w konieczności.
Miał okazję wyżyć się... wylądować agresję drzemiącą w nim cały czas. Nie zrobił tego.
Szukał Wężyka. Błądził wzrokiem trochę speszony brakiem towarzyszki, wrzaskami i zagrożeniem...
Gdy po dłuższym czasie nie zobaczył jej, jego serce zabiło tak mocno, że o mało nie połamało żeber. Dziwna nic połączyła go z nią. Choć raczej jej nie kochał nie wyobrażał sobie, że mogła nagle zniknąc... była jak grawitacja.
Rzucił się szaleńczo tnąc zbrojnych, a raczej odpychając, gdyż zależało mu tylko na utorowaniu sobie drogi. Gdy zobaczył ją leżącą stanął przy niej, aby nikt na nią nie nadepną i z podniesioną gardą wypatrywał wroga.
Chwilę rozważał podniesienie Wężyka, ale zrezygnował. Choć ona szczupła, jej ubiór z pewnością trochę waży, a naokoło zbyt duży palący się burdel.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Mekow »

Ruth

Zaciekawiona zasłyszanymi nowinami dziewczyna zatrzymała się. Po tylu godzinach marszu nie szli na tyle szybko, aby idący za nią Viekko miał na nią wpaść. Choć będąc przy procesie uwodzenia go, czy może raczej owijania go sobie wokół palca - nie miała by nic przeciwko małemu zderzeniu się.
- Zaczekajcie. - powiedziała do idących przed nią znim oddalili się dalej niż pare metrów.
- Żaby mówią, że tam nad wodą jest dużo much. - powiedziała poważnym (może trochę nie pasującym do niej) głosem, wskazując ręką odpowiedni kierunek.
- Znaczy się trupów. Bo stąd mają muchy. - sprostowała natychmiast.
Zastanowiła się chwilkę. Nie była pewna, czy inni wezmą jej słowa na poważnie. Nie chciała wyjść na wariatkę... znowu.
- Może to sprawdzimy? - zaprpopnowała spokojnie i lekko się uśmiechnęła.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Co za ścisk... Ninerl nienawidziła walczyć w aż takim tłumie. Teraz przewagę mieli ludzie- ona była nieco od nich słabsza.
Strażnik zamierzył się na nią, ale na jej szczeście był nieco zbyt wolno. Uchyliła się, a złodziej zajął się nim.
Za chwilę ktoś przyłożył strażnikowi w głowę i ten osunął się ziemię.
Zaraz potem zbiła miecz kolejnego strażnika.
Zanim ten zdążył znowu się zamachnąć, przyłożyła mu z całej siły tarczą. Człowiek zachwiał się, a ona nie zastanawiając się długo, zadała cioś prosto w jego oczy. Było to co niezbyt bezpieczne, ale jeden już przynajmniej został wyeliminowany.
Zasłoniła się tarczą, by zablokowac cioy nastepnego....
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Alucard »

Wężyk podniosła się spod śmierdzącego faceta. Mogła udawać zwłoki, ale pewnie została by podeptana. Jak juz umierac, to z klasą.
Wzięła zamach, co graniczyło w tej kotłowni z cudem, i z całej siły siekła. Cios został łatwo sparowany. Dziewczyna przeklnęła własna nieudolnosc i bez wahania poprawiła cios głownią miecza. Żołnierz stracił dech. To wystarczyło- z całej siły, a mało juz jej zostało, kopneła tamtego w miejsce, które każdy meżczyzna ceni sobie najbardziej. Metalowa blaszka, majaca ochraniac jego skarb, przysporzyła nieszcześnikowi jeszcze wiecej bólu. Wgniotła sie działając jak kowadło. Tamten zaczał krzyczeć i wic się po podłodze. Weżyk olała go i podbiegła do swoich. Właściwie była bezpieczna... względnie... Przynajmniej umierała ze znajomymi. A przynajmniej ze swojakami. Jatka zbliżała ludzi- niektórych. Spojrzała na elfkę i uśmiechnęła się. Cięła z wprawą i każdemu po równo dawała to, na co zasłużył. Gdzieś śmigneła jej twarz elfa. Zaczęła szybko się rozglądać, ale nic nie mogła wypatrzeć... postanowiła się nie ruszać z miejsca.
-Wybacz, ale sama nie mialabym szans przebicia-mrukneła i rzuciła mieczem w najbliższego strażnika. Trafił płazem w nos. Nie była to może rana ciężka, ale krwotok i otepienie czyniły z niego łatwy cel dla innych
Atakowano juz mniej zaciekle- chyba strażnicy poznali sie na kunszcie więżniów... a przynajmniej co niektórych...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Azrael »

Teraz chyba kolej na posta Ouzaru... albo Qin'a....
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Qin Shi Huang »

Raczej Othe lub Ouzaru. Jak już mówiłem w samej rekrutacji, nie bardzo mi na tej sesji zależy. Skoro nikt nie odpowiada, to sesja jest w stanie stagnacji, albo umiera. Trudno. Jesli będzie większe zainteresowanie, spóbuje pociągnąć to dalej. Z Ekipy karczmano-leśnej, odpowiedziała jedna osoba. Z więziennej wszystkie. Jeśli naprawde chcecie, żeby ta sesja szła dalej, napiszcie do mnie na pw... Pociągnę na_razie samą ekipę więzienną
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Ninerl »

Ja chcę grać dalej... najwyżej ciągnij sesję dla naszej trójki :D
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Alucard »

Zgadzam się
Mi granie bardzo odpowiada
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Ouzaru

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Ouzaru »

Esther, Ordo i Veikko

Przeprawa przez las nie była taka trudna, ale podróżowanie traktem czy choćby ścieżką było o niebo łatwiejsze i przyjemniejsze. Zaczynała żałować, że nie założyła tamtej wybrudzonej sukienki, bo pewnie zaraz znowu się gdzieś zafajda. Było dość ślisko, a wystające korzenie stanowiły zagrożenie potknięcia się i przewrócenia. Esther zaraz przypomniał się nocny spacer i to, jak się wywróciła. Oraz następstwa tego. Pokaźny uśmiech pojawił się na jej twarzy, od razu też zrobiło się jakoś przyjemnie ciepło i kobieta zamyśliła się. Z tych rozmyślań wyrwał ją głos Ruth.

- Zaczekajcie - powiedziała do idących przed nią.
Esther zatrzymała się i złapała Ordo za rękę. Odwrócili się w stronę dziewczyny zaciekawieni, o co może jej chodzić. Zmęczyła się już? A może chciała wracać?
- Żaby mówią, że tam nad wodą jest dużo much - powiedziała poważnym głosem wskazując ręką odpowiedni kierunek. Para nawet nie kryła zaskoczenia i spojrzała się tak jakoś dziwnie.
- Znaczy się trupów. Bo stąd mają muchy - Ruth sprostowała natychmiast.
Esther i Ordo wymienili między sobą spojrzenia, które dość jasno mówiły, iż nie mają pojęcia, co o tym myśleć. Veikko także stał lekko zdziwiony, lecz miał na głowie ważniejsze sprawy niż głupie gadki dziewczyny z tatuażem.
- Może to sprawdzimy? - zaproponowała spokojnie i lekko się uśmiechnęła.

- No możemy, chyba nie zaszkodzi? - odpowiedziała jej uzdrowicielka i spojrzała się pytająco na Szarego Psa.
Ten tylko wzruszył ramionami. Nie uśmiechało mu się marnować czas na pogawędki z żabami i szukanie much, ale i tak nie mieli póki co żadnego dobrego tropu. Po chwili niepewności pokazali Ruth, żeby ich prowadziła i podążyli za nią.


Proszę, krótko i na temat. Nie rozpisywałam się, bo nie lubię prowadzić więcej niż jednej postaci...
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Qin Shi Huang »

Nagle w liściach coś zaszeleściło.
-Chędożony korzeń... uhh... - usłyszeli z zarośli. Wyszarpując nogę ze złośliwej roślinności, wyszedł im na drogę ktoś w czarnej kurtce, nabijanej srebrnymi ćwiekami. Miał kilka małych blizn na twarzy. Włosy miał kroczoczarne a sam był bardzo wysoki i wyglądał na silnego. Na plecach miał dwa miecze, a przy pasie wisiała głowa jakiegoś wyjątkowo paskudnego stwora.
-Ehh... ludzie... - stwierdził fakt gdy ich zobaczył. - Niebezpiecznie wędrować tak po lesie... jeszcze by was co zjadło? A może mnie szukacie? Właśnie zakończyłem zlecenie. Jestem otwarty na propozycję nowego. - Głos miał nieprzyjemnie metaliczny i zobojętniały. Gdy spojrzał im prosto w oczy, ujrzeli oczy demona. Oczy węża, kota, lub innego zdradliwego stworzenia.



- Szybciej! Nie mamy czasu! - Wrzasnął jednooki i podbiegł do osobnika będącego prawdopodobnie elfem. Takim dość szeroko-barczystym elfem.
- Nie mamy na to czasu! Zrób coś! - Zadziwiająco dobry szermierz, westchnął i zagarnął rękoma powietrze. Umieścił dłonie obok siebie, jakby trzymał piłkę, jednak palce ułożył w jakiś dziwny sposób. Nastepnie pchnął rękoma przed siebie a straznicy przewrócili się, obryzgani falą wody z kanałów, która wzbiła się na wysokość około dwóch metrów. Całe zbiorowisko przebiegło po plecach dzielnych stróżów prawa, całych upapranych w cuchnącej brei. Gdy już wszyscy byli u wyjścia z kanałów, ich oczy oślepił blask słońca odbitego od rzeki poza miastem. Ich słuchu dobiegł wrzask bólu Innera i plusk ciała uderzającego w wodę.
-Zwiewamy! - Krzyknął jednooki i wszyscy ruszyli pędem w stronę lasu.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Widziała jak zamaskowany wykonał jakiś gest i podmuch mocy przewrócił strażników. "Czarodziej!" pomyślała "Albo ktoś w tym rodzaju!"
W każdym razie, nie zamierzała zmarnować okazji do ucieczki. Rzuciła się naprzód, sadząc susami. Spojrzała się za przygodnymi towarzyszami- na razie trzymali się dobrze. Biegła, skacząc po strażnikach. Pewnie kilku się przytopi.
Nagle jaskrawe światło zalało jej oczy- przymrużyła je odruchowo. Poczuła świeże powietrze i delikatny podmuch na twarzy.
Usłyszała krzyk Innera. Zaklęła cicho i podbiegła do niego. Może i był obleśnym zboczeńcem, ale teraz jest mu winna chociaż podziękowanie za ratunek.
-Inner, ty kurwisynu! Co z tobą?- chwyciła go za ramię i pociągnęła za sobą.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Chędożona kompania [Wiedźmak, wiedźminem tez zwany]

Post autor: Azrael »

Kesrak

... z początku odbiegł kilkanaście metrów od strażników, lecz potem wyciągnął łuk i naciągnął cięciwe długą, żółtą czarno prążkowaną strzałą. Celował w najbliższego strażnika, ale nie napiął łuku wyjątkowo mocno, aby ręka mu się zbyt szybko nie zmęczyła... napiął mocniej dopiero gdy elfka cofneła się po "bandziora" i znów skoczyła mu adrenalinka.
Nie zamierzał strzelać bez powodu, nawet w lesie walczył o coś więcej niż po prostu o swoją wolność, ale jeśli któryś strażnik przeszkadzał by Ninerl w ucieczce - z pewnością nie robił by tego długo.

Wiem że mało, ale sesja i tak się jakoś nie kleji, a i pisać nie zabardzo jest co.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Zablokowany