[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
*Wyczuwam znajomy zapach* Usłyszał w głowie głos wilczycy. *"Kto to jest?"* Zapytał się Parsival. *To jest twój zapach... jakiś inny.* Słyszał jej bieg. Biegła szybciej. Słyszał jej równy wyszkolony oddech. *"Kto to może być?"* Spytał się zaintrygowany. Już całkowicie rozbudzony aczkolwiek zmęczony... wyczerpany *Szczenie twojej matki.* Wyskoczyła nagle. Do uszu Parsivala doszedł głośny huk.
*Wyczuwam znajomy zapach* Usłyszał w głowie głos wilczycy. *"Kto to jest?"* Zapytał się Parsival. *To jest twój zapach... jakiś inny.* Słyszał jej bieg. Biegła szybciej. Słyszał jej równy wyszkolony oddech. *"Kto to może być?"* Spytał się zaintrygowany. Już całkowicie rozbudzony aczkolwiek zmęczony... wyczerpany *Szczenie twojej matki.* Wyskoczyła nagle. Do uszu Parsivala doszedł głośny huk.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Pomywacz
- Posty: 31
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Z piekła rodem
Braga Galadium
*Od dłuższego czasu poszukuję już swojego brata.* Pomyślał lecz coś kazało mu nagle przerwać rozmyślania. Usłyszał miarowy, szybki bieg. Wyciągnąl na tych miast swoje rewolwery. Jego oczom ukazała się biała wilczyca. Oddał w jej stronę dwa strzały. Oba chybiły. Kim jesteś? Spytał się głośno. Starał się sięgnąć ręką po sztylet. -Parsival Gaveriell Galadium. Przepraszam za moją wilczycę ale ona...- Przybysz nie dokończył. Wilczyca szybkim susem zeszła z Bragi i wlepiła w niego swoje lepkie oczy. Braga spojżał na Druida. Byli nawet ubrani w podobnym stylu. Parsival na zielono, a braga na czerwono. Braga złapał się za swoją głowę i rozczochrał swoje blond włosy. Schował pistolety do kabury i chwycił Parsivala. Nie mógł go ocucić. *Nie został draśnięty kulami z pistoletów... zresztą to i tak dziwne żeby bombardier chybiał, ale się zdarzyło... 33 lata to już spory wiek.* Pomyślał. Trzeba cię zabrać do jakieś karczmy aby tam się tobą zaopiekować. Już go chwycił kiedy z jego torby wypadły zioła lecznicze. Młodszy Galadium je znał. Potrafił zrobić z nich okład. Myślę że mi pomożesz. Powiedział do wilczycy. Ta natychmiast pochyliła grzbiet. Usadził Druida na grzbiecie wilczycy razem z kosturem i torbą. Nagle do niego dotarło. *To jest mój brat.* Zabieżesz jeszcze mnie? Spytał się bombardier. Wilczyca lekko podskoczyła robiąc mu miejsce na gdzbiecie. Z tyłu, tak aby mógł pilnować żeby druid nie padł. *Tak nasze ścieżki się rozeszły... On po stronie natury, a ja nauki i technologii.*
*Od dłuższego czasu poszukuję już swojego brata.* Pomyślał lecz coś kazało mu nagle przerwać rozmyślania. Usłyszał miarowy, szybki bieg. Wyciągnąl na tych miast swoje rewolwery. Jego oczom ukazała się biała wilczyca. Oddał w jej stronę dwa strzały. Oba chybiły. Kim jesteś? Spytał się głośno. Starał się sięgnąć ręką po sztylet. -Parsival Gaveriell Galadium. Przepraszam za moją wilczycę ale ona...- Przybysz nie dokończył. Wilczyca szybkim susem zeszła z Bragi i wlepiła w niego swoje lepkie oczy. Braga spojżał na Druida. Byli nawet ubrani w podobnym stylu. Parsival na zielono, a braga na czerwono. Braga złapał się za swoją głowę i rozczochrał swoje blond włosy. Schował pistolety do kabury i chwycił Parsivala. Nie mógł go ocucić. *Nie został draśnięty kulami z pistoletów... zresztą to i tak dziwne żeby bombardier chybiał, ale się zdarzyło... 33 lata to już spory wiek.* Pomyślał. Trzeba cię zabrać do jakieś karczmy aby tam się tobą zaopiekować. Już go chwycił kiedy z jego torby wypadły zioła lecznicze. Młodszy Galadium je znał. Potrafił zrobić z nich okład. Myślę że mi pomożesz. Powiedział do wilczycy. Ta natychmiast pochyliła grzbiet. Usadził Druida na grzbiecie wilczycy razem z kosturem i torbą. Nagle do niego dotarło. *To jest mój brat.* Zabieżesz jeszcze mnie? Spytał się bombardier. Wilczyca lekko podskoczyła robiąc mu miejsce na gdzbiecie. Z tyłu, tak aby mógł pilnować żeby druid nie padł. *Tak nasze ścieżki się rozeszły... On po stronie natury, a ja nauki i technologii.*
Ostatnio zmieniony piątek, 19 stycznia 2007, 12:04 przez Braga, łącznie zmieniany 2 razy.
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Poczuł szum wiatru w uszach. Wilczyca biegła nadal. Poczuł że ktoś za nim siedzi. Chciał się odwrócić ale nie mógł. -Spokojnie, jestem twoim bratem.- Usłyszał tylko tyle. Zapadł ponownie w sen. -Jedziemy do karczmy, niedawno taką widziałem. Tam się zatrzymamy.- Powiedział przybysz. Wilczyca zrozumiała co się do niej mówi. Zawarczała lekko i pryśpieszyła kroku.
Poczuł szum wiatru w uszach. Wilczyca biegła nadal. Poczuł że ktoś za nim siedzi. Chciał się odwrócić ale nie mógł. -Spokojnie, jestem twoim bratem.- Usłyszał tylko tyle. Zapadł ponownie w sen. -Jedziemy do karczmy, niedawno taką widziałem. Tam się zatrzymamy.- Powiedział przybysz. Wilczyca zrozumiała co się do niej mówi. Zawarczała lekko i pryśpieszyła kroku.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Kessen
Wróżka uśmiechnęła się i przysunęła do elfa kładąc dłoń na jego dłoni. Uniosła rękę Kessen'a do swych oczu i zaczęła się przyglądać jego liniom gładząc je delikatnie palcami. Spojrzała jeszcze raz w karty, jej oczy zalśniły na chwilę złocistym blaskiem, lecz pewnie to światło świecy się w nich odbiło.
- Po co mam ci mówić o kimś, kogo już dość dobrze znasz? Po co mam ci mówić o rzeczach, o których już wiesz? - zapytała się chichocząc.
Zebrała karty, potasowała i schowała do woreczka. Sięgnęła za siebie do szkatułki, wyjęła inną talię, była dość mocno zużyta i nadgryziona zębem czasu. Rogi kart były postrzępione i pozaginane, jednak bił od nich jakiś dziwny.. blask?
Odrzuciła włosy do tyłu, zamknęła oczy i szepcząc coś pod nosem zaczęła układać tarota. Karty jedna po drugiej pojawiały się przed wróżką, gdy skończyła, nawet nie otworzyła oczu. Przejechała dłonią kilka centymetrów nad układem i zmarszczyła brwi.
- Wystrzegaj się Królowej o dwóch twarzach, nie ufaj też Czarnemu Rycerzowi. Wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, jednak nic nie jest prawdą. Śmierć idzie po kogoś, niezależnie od wyniku walki - otworzyła oczy i uniosła je na tyle, by patrzeć na elfa, ujęła go za rękę. - Musisz uważać na siebie, Kessen'ie. Tak długo, jak nie będziesz im wchodził w drogę, jesteś bezpieczny...
Pochyliła głowę uśmiechając się lekko, nadal trzymała mocno dłoń Kessen'a.
- Czy jest coś jeszcze... ? - spytała niewinnie przybliżając się do niego. Uwiesiła swe spojrzenie na jego ustach.
Parsival i Braga
Wilczyca po dłuższym czasie zaczynała odczuwać zmęczenie, zwolniła trochę kroku i przeszła w trucht. Jej sierść zaczęła się lekko sklejać od potu, wywiesiła język by się nieco ochłodzić. Zatrzymała się w ukryciu, w pewnej odległości od karczmy, nie chciała się pokazywać ludziom i wzbudzać paniki. Braga to doskonale zrozumiał, poklepał Bożenę i zsiadł biorąc swego brata i przerzucając jego ramię sobie za głowę. Powłóczył nogami w kierunku karczmy...
Zaknafein, Pewniak
Karczmarz na widok mężczyzny tylko uniósł jedną brew i szybko spuścił wzrok. Spodziewał się, że do niego wróci i będzie marudził o wysoką stawkę... Jednak co miał zrobić? Widząc, w jakim stanie był jego towarzysz chciał zarobić. I tak nie poszliby nigdzie dalej. Postanowił szybko zagrać na jedną kartę.
- Jak się przyjaciel czuje? Nie wyglądał za dobrze... Może wezwać medyka, co? Może to zająć trochę czasu, ale chyba coś znajdę...
Skłonił się lekko i mając nadzieję, że choć na pewien czas uniknie gniewu mężczyzny, poszedł na zaplecze. Po chwili wybiegł stamtąd młody chłopak i łapiąc w locie pelerynkę pobiegł na trakt.
- Może coś do picia?
Wróżka uśmiechnęła się i przysunęła do elfa kładąc dłoń na jego dłoni. Uniosła rękę Kessen'a do swych oczu i zaczęła się przyglądać jego liniom gładząc je delikatnie palcami. Spojrzała jeszcze raz w karty, jej oczy zalśniły na chwilę złocistym blaskiem, lecz pewnie to światło świecy się w nich odbiło.
- Po co mam ci mówić o kimś, kogo już dość dobrze znasz? Po co mam ci mówić o rzeczach, o których już wiesz? - zapytała się chichocząc.
Zebrała karty, potasowała i schowała do woreczka. Sięgnęła za siebie do szkatułki, wyjęła inną talię, była dość mocno zużyta i nadgryziona zębem czasu. Rogi kart były postrzępione i pozaginane, jednak bił od nich jakiś dziwny.. blask?
Odrzuciła włosy do tyłu, zamknęła oczy i szepcząc coś pod nosem zaczęła układać tarota. Karty jedna po drugiej pojawiały się przed wróżką, gdy skończyła, nawet nie otworzyła oczu. Przejechała dłonią kilka centymetrów nad układem i zmarszczyła brwi.
- Wystrzegaj się Królowej o dwóch twarzach, nie ufaj też Czarnemu Rycerzowi. Wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, jednak nic nie jest prawdą. Śmierć idzie po kogoś, niezależnie od wyniku walki - otworzyła oczy i uniosła je na tyle, by patrzeć na elfa, ujęła go za rękę. - Musisz uważać na siebie, Kessen'ie. Tak długo, jak nie będziesz im wchodził w drogę, jesteś bezpieczny...
Pochyliła głowę uśmiechając się lekko, nadal trzymała mocno dłoń Kessen'a.
- Czy jest coś jeszcze... ? - spytała niewinnie przybliżając się do niego. Uwiesiła swe spojrzenie na jego ustach.
Parsival i Braga
Wilczyca po dłuższym czasie zaczynała odczuwać zmęczenie, zwolniła trochę kroku i przeszła w trucht. Jej sierść zaczęła się lekko sklejać od potu, wywiesiła język by się nieco ochłodzić. Zatrzymała się w ukryciu, w pewnej odległości od karczmy, nie chciała się pokazywać ludziom i wzbudzać paniki. Braga to doskonale zrozumiał, poklepał Bożenę i zsiadł biorąc swego brata i przerzucając jego ramię sobie za głowę. Powłóczył nogami w kierunku karczmy...
Zaknafein, Pewniak
Karczmarz na widok mężczyzny tylko uniósł jedną brew i szybko spuścił wzrok. Spodziewał się, że do niego wróci i będzie marudził o wysoką stawkę... Jednak co miał zrobić? Widząc, w jakim stanie był jego towarzysz chciał zarobić. I tak nie poszliby nigdzie dalej. Postanowił szybko zagrać na jedną kartę.
- Jak się przyjaciel czuje? Nie wyglądał za dobrze... Może wezwać medyka, co? Może to zająć trochę czasu, ale chyba coś znajdę...
Skłonił się lekko i mając nadzieję, że choć na pewien czas uniknie gniewu mężczyzny, poszedł na zaplecze. Po chwili wybiegł stamtąd młody chłopak i łapiąc w locie pelerynkę pobiegł na trakt.
- Może coś do picia?
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
Siedziała chwilę zamyślona. Zastanawiała się jaka dokadnie jest jej rola w całym przedsięwzięciu... Intrygowały ja słowa Kage wypowiedziane tam, przed Akademią. Dopiła zawartość stojącego przed nią naczynia i odstawiła je spokojnie na stół. Zgodnie ze słowami zielarza wychdziło na to, że przypadnie jej w udziale praca na pierwszej linii. Tam gdzie ryzyko oberwania nożem po żebrach jest największe. Tam gdzie stale się coś dzieje... Na jej twarzy pojawił się niebezpiecznie radosny uśmiech. Rzadko kiedy zdarza się ktoś, a tyle szalony bądź głupi, by radować się taką perspektywą. Ale jej to odpowiadało. Tyle lat młodzieńczych spędziła włócząc się po rodzinnym miasteczku z kamratami z bandy, że miejskie zagrożenia znała jak mało kto. Tylko ktoś kto urodził się na ulicy mógł ją przewyższyć w tej kwestii, a nie zanosiło się żeby ktoś z zatrudnionych przez Kage ludzi był ulicznikiem. W każdym razie nie bardziej niż ona... Nadal z głupawym uśmiechem wstała od stołu i podniosła z ziemi swój plecak. Zarzuciła go sobie na ramię. Podchodząc do karczmarza powiedziała cicho parę słów i uzyskawszy odpowiedź skierowała sie po schodach na górę. Odszukała pokój wynajęty przez Kage. Stanęła przed drzwiami i zapukała. Zwykle wchodziła do cudzych pokojów bez szczególnego skrępowania, ale teraz sytuacja była inna. Aria była zaiteresowana tą robotą. Pierwszy raz jej na czymś zależało. I to wcale nie ze względu na mężczyznę, którego miała chronić, ale ze względu na perspektywy jakie jej to dawało na przyszłość... Czekała na odpowiedź na pukanie. Potrafiła być cierpliwa, gdy tego chciała.
Siedziała chwilę zamyślona. Zastanawiała się jaka dokadnie jest jej rola w całym przedsięwzięciu... Intrygowały ja słowa Kage wypowiedziane tam, przed Akademią. Dopiła zawartość stojącego przed nią naczynia i odstawiła je spokojnie na stół. Zgodnie ze słowami zielarza wychdziło na to, że przypadnie jej w udziale praca na pierwszej linii. Tam gdzie ryzyko oberwania nożem po żebrach jest największe. Tam gdzie stale się coś dzieje... Na jej twarzy pojawił się niebezpiecznie radosny uśmiech. Rzadko kiedy zdarza się ktoś, a tyle szalony bądź głupi, by radować się taką perspektywą. Ale jej to odpowiadało. Tyle lat młodzieńczych spędziła włócząc się po rodzinnym miasteczku z kamratami z bandy, że miejskie zagrożenia znała jak mało kto. Tylko ktoś kto urodził się na ulicy mógł ją przewyższyć w tej kwestii, a nie zanosiło się żeby ktoś z zatrudnionych przez Kage ludzi był ulicznikiem. W każdym razie nie bardziej niż ona... Nadal z głupawym uśmiechem wstała od stołu i podniosła z ziemi swój plecak. Zarzuciła go sobie na ramię. Podchodząc do karczmarza powiedziała cicho parę słów i uzyskawszy odpowiedź skierowała sie po schodach na górę. Odszukała pokój wynajęty przez Kage. Stanęła przed drzwiami i zapukała. Zwykle wchodziła do cudzych pokojów bez szczególnego skrępowania, ale teraz sytuacja była inna. Aria była zaiteresowana tą robotą. Pierwszy raz jej na czymś zależało. I to wcale nie ze względu na mężczyznę, którego miała chronić, ale ze względu na perspektywy jakie jej to dawało na przyszłość... Czekała na odpowiedź na pukanie. Potrafiła być cierpliwa, gdy tego chciała.
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen Mais
Palce wróżki delikatnie muskały dłoń Kessena, gdy ta przypatrywała się jej. Elfowi zdawało się, zatrzymała się na chwile widząc pierścienie na jego palcach.
- Śmierć przychodziła po różne istoty wiele razy w mojej obecności Marino... - odpowiedział spokojnie - Pozostaje jeszcze sprawa zapłaty, sądze że wiem co masz na myśli...
Dźwignął się do pionu. Nie odrywając wzroku od złocistych oczu wróżki zgasił dmuchnięciem jedną z dwóch pozostałych świec.
Podszedł do wróżki, wziął ją za rękę i pomógł wstać z krzesła na którym siedziała. Wpatrywała się w niego bez słowa, gdy pochylił głowę by znaleźć się z nią twarzą w twarz. Musnął delikatnie jej usta swymi. Grzbietem dłoni musnął jej policzek. Drgnęła lekko, lecz odwzajemniła pocałunek obejmując elfa mocno. Machnęła ręką i ostatnia ze świec zgasła, a dłoń spoczęła na zapięciach skórzanego kaftanu, pocałunek stawał się coraz gorętszy. Jego dłonie przewędrowały po czerwonym gorsecie związanym na brzuchu wróżki. Znów wróciły na jej policzki, wplótł palce w jej włosy zrzucając z nich opaskę. Płomiennorude włosy kaskadą spadały na jej ramiona.
Marina odsunęła Kessena lekko, oddychała szybko, w jej oczach gościł płomień, a na twarzy zalotny uśmiech. Jej palce przewędrowały po kaftanie elfa. Wyciągnęła jeden z kilku krótkich sztyletów na które natrafiła opuszkami. Spojrzała na poczernione ostrze, potem na swego gościa. Odeszła kilka kroków w tył, odsunęła lekko kotarę odgradzającą część namiotu. Kessen zauważył łoże o pościeli równie czerwonej co namiot. Marina przekręciła głowę na bok, opuściła dłonie do swego brzucha. Ostry sztylet bez problemu przeciął wiązanie gorsetu, który opadł na ziemię. Wróżka zniknęła za zasłoną. 'Zapowiada się miła noc' - pomyślał Kessen odpinając miecz i kierując się za kobietą.
Na podłodze przed nim leżała złota suknia, pościel okrywająca kobietę leżącą w łożu ukazywała elfim oczom powabne krągłości.
Miecz wylądował koło łoża, kaftan na podłodzę, a obok niego reszta odzienia elfa.
Noc była długa i męcząca...
Palce wróżki delikatnie muskały dłoń Kessena, gdy ta przypatrywała się jej. Elfowi zdawało się, zatrzymała się na chwile widząc pierścienie na jego palcach.
- Śmierć przychodziła po różne istoty wiele razy w mojej obecności Marino... - odpowiedział spokojnie - Pozostaje jeszcze sprawa zapłaty, sądze że wiem co masz na myśli...
Dźwignął się do pionu. Nie odrywając wzroku od złocistych oczu wróżki zgasił dmuchnięciem jedną z dwóch pozostałych świec.
Podszedł do wróżki, wziął ją za rękę i pomógł wstać z krzesła na którym siedziała. Wpatrywała się w niego bez słowa, gdy pochylił głowę by znaleźć się z nią twarzą w twarz. Musnął delikatnie jej usta swymi. Grzbietem dłoni musnął jej policzek. Drgnęła lekko, lecz odwzajemniła pocałunek obejmując elfa mocno. Machnęła ręką i ostatnia ze świec zgasła, a dłoń spoczęła na zapięciach skórzanego kaftanu, pocałunek stawał się coraz gorętszy. Jego dłonie przewędrowały po czerwonym gorsecie związanym na brzuchu wróżki. Znów wróciły na jej policzki, wplótł palce w jej włosy zrzucając z nich opaskę. Płomiennorude włosy kaskadą spadały na jej ramiona.
Marina odsunęła Kessena lekko, oddychała szybko, w jej oczach gościł płomień, a na twarzy zalotny uśmiech. Jej palce przewędrowały po kaftanie elfa. Wyciągnęła jeden z kilku krótkich sztyletów na które natrafiła opuszkami. Spojrzała na poczernione ostrze, potem na swego gościa. Odeszła kilka kroków w tył, odsunęła lekko kotarę odgradzającą część namiotu. Kessen zauważył łoże o pościeli równie czerwonej co namiot. Marina przekręciła głowę na bok, opuściła dłonie do swego brzucha. Ostry sztylet bez problemu przeciął wiązanie gorsetu, który opadł na ziemię. Wróżka zniknęła za zasłoną. 'Zapowiada się miła noc' - pomyślał Kessen odpinając miecz i kierując się za kobietą.
Na podłodze przed nim leżała złota suknia, pościel okrywająca kobietę leżącą w łożu ukazywała elfim oczom powabne krągłości.
Miecz wylądował koło łoża, kaftan na podłodzę, a obok niego reszta odzienia elfa.
Noc była długa i męcząca...
Aria
Kobieta nie była zaskoczona, gdy usłyszała pukanie. Wstała powoli i otworzyła drzwi wpuszczając dziewczynę do środka. Wyglądała na dość zmęczoną, ale tez i ucieszoną, że to właśnie Aria do niej przyszła.
- Słucham, masz jakieś pytania? - zapytała krótko i wskazała jej ruchem ręki krzesło.
Sama usiadła na brzegu miękkiego łóżka.
Aria mogła przez chwilę przyjrzeć się pokojowi, który (choć duży) został całkiem skromnie urządzony. Domyśliła się, że właśnie taki najbardziej odpowiadał Kage. Okno było otwarte, w pokoju panował przyjemny dla oczu półmrok.
Kobieta nie była zaskoczona, gdy usłyszała pukanie. Wstała powoli i otworzyła drzwi wpuszczając dziewczynę do środka. Wyglądała na dość zmęczoną, ale tez i ucieszoną, że to właśnie Aria do niej przyszła.
- Słucham, masz jakieś pytania? - zapytała krótko i wskazała jej ruchem ręki krzesło.
Sama usiadła na brzegu miękkiego łóżka.
Aria mogła przez chwilę przyjrzeć się pokojowi, który (choć duży) został całkiem skromnie urządzony. Domyśliła się, że właśnie taki najbardziej odpowiadał Kage. Okno było otwarte, w pokoju panował przyjemny dla oczu półmrok.
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
Dziewczyna weszła powoli do pokoju obrzucając go zaciekawionym spojrzeniem. Usiadła. W końcu skierowała wzrok na Kage - Taaak - powiedziała przeciągając. - Wspominałam twoje słowa tam pod Akademia. Nie wiem skąd tyle o mnie wiesz... Wszak o miejskich szczurach trudno doszukać sie jakichś konkretnych informacji... No i po co ci ta wiedza... Ale nieważne. Teraz bardziej mnie interesują szczegóły zadania. Z czym sie to wiąże. Co mam robic? - powiedziala patrzac rozmowczyni prosto w oczy. Zwykly wyzywajacy wyraz rozplynal sie w morzu ciekawosci.
Kage obrzuciła ją miłym spojrzeniem, było coś, jakby nić porozumienia między nimi dwoma.
- Najlepiej, gdybyś sama sobie znalazła zajęcie, które będzie ci pasować - powiedziała spokojnym, pełnym sympatii głosem. - Możesz postarać się dowiedzieć, czy w mieście jest jakieś realne zagrożenie dla Livriana.
- Ha! Miejski szczur wraca do kanału by dokładnie przejrzec te zakatki ktore wydawalo mu sie ze zna na pamiec - zasmiala sie dziewczyna. - Co do zaplaty... To hm... O ile propozycja z zapisaniem sie do akademii jest aktualna to o ile zapewnicie mi tam wyzywienie i dach nad glowa to pieniedze mozecie... - dziewczyna w pore sie powstrzymala sie by nie powiedziec "wepchnac sobie gdzies" - zatrzymac - dodala po namysle z lobuzerskim blyskiem w oku.
- Nie mów o sobie w taki sposób - Kage zrobiła zatroskaną minę. - Jesteś kimś więcej niż szczurem, musisz bardziej siebie szanować, proszę.
Ostatnie słowo nieco zaskoczyło Arię.
- Dostaniesz zakwaterowanie, wyżywienie, możliwość nauki i pracy. Czy to cię zadowala?
Aria na słowo "prosze" zareagowala otwarciem ust i uniesieniem brwi. Zamknela usta zmienila wyraz twarzy po czym myslac na glos powiedziala - Ciekawe... Zwykle jest tylko "zmiataj ty wstretny bachorze", "guza szukasz, mala" i "złodziej" - dziewczyna skrzywila sie w durnawym usmiechu. - Teraz musze sobie na nowo wyrabiac poglady na temat ludzi - pokiwala glowa jak jakis uczony ktory wypil za duzo. - Cod o warunkow zatrudnienia to mi pasuje. Lepiej jak moje buty - wyszczerzyla sie.
Kage kiwnęła głową.
- Musisz siebie bardziej szanować, by inni szanowali ciebie, taka reguła Akademii... A teraz, czy potrzeba ci jeszcze czegoś? - spytała, choć nie oznaczało to, że chce już ją wyrzucić za drzwi.
- Tak - powiedziala, zrobila przerwe - Usmiechu na droge. - wskazala widok za oknem. - Szczur idzie zasluzyc sobie na okruchy z obiadu - mrugnela do Kage
Ta jednak zrobiła mało zadowoloną minę słysząc 'szczur' i pokręciła głową. Gdy Aria zbliżyła się do okna wychwyciła jakiś nienaturalny cień w kącie pokoju.
Dziewczyna zrobila krok w bok nie odrywajac drugiej nogi od podlogi. Stanela nisko na nogach reagujac instynktownie, Jak zwykle gdy czula sie zaskoczona. Kage wstała i wyciągnęła rękę w stronę cienia.
- Spokojnie, Ario, to przyjaciel.
Gdy to powiedziała, z kąta wyszedł wysoki elf o ciemnej skórze i czarnych włosach. Był młody i bardzo przystojny, widziała go kilkakrotnie koło Akademii, był jednym ze strażników chyba. Teraz jednak odziany w zwykłe szaty, podszedł do Kage i ucałował ją w czoło.
- Wybaczcie, nie chciałem - powiedział spokojnie.
Aria zrobila nadasana mine i klapnela na podloge. Ujawnila swoja nadwrazliwosc na wszelkie zycie czajace sie w cieniu. Coz... Jak sie zyje na ulicy duzego miasta to sztylet zwykle zjawia sie z cienia. I to bynajmniej nie taki co zycie uratuje... Wrecz przeciwnie - Jak bym ja miala takich przyjaciol to juz dawno splynelabym sciekiem - skomentowala
Elf zaśmiał się i obejmując Kage w pasie lekko 'przyciągnął' ją do siebie.
- Jeszcze raz przepraszam - pochylił głowę w stronę Arii. - Wierz mi, że niektórzy 'TACY' przyjaciele mogą czasem wiele pomóc. I nie zawsze muszą być źli...
To mówiąc znów lekko musnął ustami jej czoło, co chyba zawstydziło Kage, gdyż oblała się rumieńcem. Chyba nie chciała, by dziewczyna to widziała.
Aria stukela dwa razy palcem w podloge. Popatrzyla na elfa wzrokiem mowiacym "bede miala cie na oku" po czym wstala i zerknela przez okno. Skrzywila sie widzac jak tu wysoko. Zadnych galezi w poblizu.... Najblizsze drzewo zbyt daleko. Zaklela szpetnie. Czekala ja dluga droga na dol po schodach. Zaklela po raz drugi po czym podniosla plecak i znow przekladajac go przez ramie niedbale stuknela obcasami - To ja sie zwijam, szefowo! Jak cos znajde to dam znac. A jak nic nie znajde... To tez dam znac... - wzruszyla ramionami i sarkajac na wysokosc "tego cholernego pietra" powlokla sie do wyjscia.
- Pani pozwoli... - elf puścił Kage, powoli podszedł do Arii i szepcząc: - Nie bój się, zaufaj mi - delikatnie wziął ją na ręce i skierował się do okna. Ruchy miał spokojne, gotowy w każdej chwili ją postawić, gdyby protestowała. - Zaufaj mi - szepnął jeszcze raz.
Dziewczyna cala sie spięła popatrzyła na elfa zdumiona. Tylko zaskoczenie sprawilo ze nie zareagowala gwaltownie.
Uśmiechnął się i trzymając ją delikatnie, acz stanowczo, wyskoczył z nią przez okno. Wylądował miękko i cicho, postawił ją ostrożnie i przez chwilę trzymał, gdyby miała problemy z utrzymaniem równowagi. - Tak szybciej, prawda? - uśmiechnął się. - Yuki dano mi na imię - rzekł i gdy ukłonił się nisko, Aria zobaczyła identyczny naszyjnik jak u Kage, czerwony rubin.
Przez chwile stala nieruchomo patrząc na niego. Widok naszyjnika puscila "mimo oczu". Skinela glowa zaskoczona jego zachowaniem. Szczerze powiedziawszy spodziewalaby sie wszystkiego tylko nie tego... Czy bedzie musiala przewartosciowac całe swoje dotychczasowe zdanie na temat ludzi? Na to wygląda… Skrzywiła się w uśmiechu, który mówił, że robi to bardzo niechętnie – Dobra ja spadam. Inne szczury też walczą o ten okruch chleba. Nie chcę się spóźnić na swoją porcję zębów i pazurów. – machnęła ręką na elfa – Dobranoc Yuki – i nie obracając się poszła sobie.
Dziewczyna weszła powoli do pokoju obrzucając go zaciekawionym spojrzeniem. Usiadła. W końcu skierowała wzrok na Kage - Taaak - powiedziała przeciągając. - Wspominałam twoje słowa tam pod Akademia. Nie wiem skąd tyle o mnie wiesz... Wszak o miejskich szczurach trudno doszukać sie jakichś konkretnych informacji... No i po co ci ta wiedza... Ale nieważne. Teraz bardziej mnie interesują szczegóły zadania. Z czym sie to wiąże. Co mam robic? - powiedziala patrzac rozmowczyni prosto w oczy. Zwykly wyzywajacy wyraz rozplynal sie w morzu ciekawosci.
Kage obrzuciła ją miłym spojrzeniem, było coś, jakby nić porozumienia między nimi dwoma.
- Najlepiej, gdybyś sama sobie znalazła zajęcie, które będzie ci pasować - powiedziała spokojnym, pełnym sympatii głosem. - Możesz postarać się dowiedzieć, czy w mieście jest jakieś realne zagrożenie dla Livriana.
- Ha! Miejski szczur wraca do kanału by dokładnie przejrzec te zakatki ktore wydawalo mu sie ze zna na pamiec - zasmiala sie dziewczyna. - Co do zaplaty... To hm... O ile propozycja z zapisaniem sie do akademii jest aktualna to o ile zapewnicie mi tam wyzywienie i dach nad glowa to pieniedze mozecie... - dziewczyna w pore sie powstrzymala sie by nie powiedziec "wepchnac sobie gdzies" - zatrzymac - dodala po namysle z lobuzerskim blyskiem w oku.
- Nie mów o sobie w taki sposób - Kage zrobiła zatroskaną minę. - Jesteś kimś więcej niż szczurem, musisz bardziej siebie szanować, proszę.
Ostatnie słowo nieco zaskoczyło Arię.
- Dostaniesz zakwaterowanie, wyżywienie, możliwość nauki i pracy. Czy to cię zadowala?
Aria na słowo "prosze" zareagowala otwarciem ust i uniesieniem brwi. Zamknela usta zmienila wyraz twarzy po czym myslac na glos powiedziala - Ciekawe... Zwykle jest tylko "zmiataj ty wstretny bachorze", "guza szukasz, mala" i "złodziej" - dziewczyna skrzywila sie w durnawym usmiechu. - Teraz musze sobie na nowo wyrabiac poglady na temat ludzi - pokiwala glowa jak jakis uczony ktory wypil za duzo. - Cod o warunkow zatrudnienia to mi pasuje. Lepiej jak moje buty - wyszczerzyla sie.
Kage kiwnęła głową.
- Musisz siebie bardziej szanować, by inni szanowali ciebie, taka reguła Akademii... A teraz, czy potrzeba ci jeszcze czegoś? - spytała, choć nie oznaczało to, że chce już ją wyrzucić za drzwi.
- Tak - powiedziala, zrobila przerwe - Usmiechu na droge. - wskazala widok za oknem. - Szczur idzie zasluzyc sobie na okruchy z obiadu - mrugnela do Kage
Ta jednak zrobiła mało zadowoloną minę słysząc 'szczur' i pokręciła głową. Gdy Aria zbliżyła się do okna wychwyciła jakiś nienaturalny cień w kącie pokoju.
Dziewczyna zrobila krok w bok nie odrywajac drugiej nogi od podlogi. Stanela nisko na nogach reagujac instynktownie, Jak zwykle gdy czula sie zaskoczona. Kage wstała i wyciągnęła rękę w stronę cienia.
- Spokojnie, Ario, to przyjaciel.
Gdy to powiedziała, z kąta wyszedł wysoki elf o ciemnej skórze i czarnych włosach. Był młody i bardzo przystojny, widziała go kilkakrotnie koło Akademii, był jednym ze strażników chyba. Teraz jednak odziany w zwykłe szaty, podszedł do Kage i ucałował ją w czoło.
- Wybaczcie, nie chciałem - powiedział spokojnie.
Aria zrobila nadasana mine i klapnela na podloge. Ujawnila swoja nadwrazliwosc na wszelkie zycie czajace sie w cieniu. Coz... Jak sie zyje na ulicy duzego miasta to sztylet zwykle zjawia sie z cienia. I to bynajmniej nie taki co zycie uratuje... Wrecz przeciwnie - Jak bym ja miala takich przyjaciol to juz dawno splynelabym sciekiem - skomentowala
Elf zaśmiał się i obejmując Kage w pasie lekko 'przyciągnął' ją do siebie.
- Jeszcze raz przepraszam - pochylił głowę w stronę Arii. - Wierz mi, że niektórzy 'TACY' przyjaciele mogą czasem wiele pomóc. I nie zawsze muszą być źli...
To mówiąc znów lekko musnął ustami jej czoło, co chyba zawstydziło Kage, gdyż oblała się rumieńcem. Chyba nie chciała, by dziewczyna to widziała.
Aria stukela dwa razy palcem w podloge. Popatrzyla na elfa wzrokiem mowiacym "bede miala cie na oku" po czym wstala i zerknela przez okno. Skrzywila sie widzac jak tu wysoko. Zadnych galezi w poblizu.... Najblizsze drzewo zbyt daleko. Zaklela szpetnie. Czekala ja dluga droga na dol po schodach. Zaklela po raz drugi po czym podniosla plecak i znow przekladajac go przez ramie niedbale stuknela obcasami - To ja sie zwijam, szefowo! Jak cos znajde to dam znac. A jak nic nie znajde... To tez dam znac... - wzruszyla ramionami i sarkajac na wysokosc "tego cholernego pietra" powlokla sie do wyjscia.
- Pani pozwoli... - elf puścił Kage, powoli podszedł do Arii i szepcząc: - Nie bój się, zaufaj mi - delikatnie wziął ją na ręce i skierował się do okna. Ruchy miał spokojne, gotowy w każdej chwili ją postawić, gdyby protestowała. - Zaufaj mi - szepnął jeszcze raz.
Dziewczyna cala sie spięła popatrzyła na elfa zdumiona. Tylko zaskoczenie sprawilo ze nie zareagowala gwaltownie.
Uśmiechnął się i trzymając ją delikatnie, acz stanowczo, wyskoczył z nią przez okno. Wylądował miękko i cicho, postawił ją ostrożnie i przez chwilę trzymał, gdyby miała problemy z utrzymaniem równowagi. - Tak szybciej, prawda? - uśmiechnął się. - Yuki dano mi na imię - rzekł i gdy ukłonił się nisko, Aria zobaczyła identyczny naszyjnik jak u Kage, czerwony rubin.
Przez chwile stala nieruchomo patrząc na niego. Widok naszyjnika puscila "mimo oczu". Skinela glowa zaskoczona jego zachowaniem. Szczerze powiedziawszy spodziewalaby sie wszystkiego tylko nie tego... Czy bedzie musiala przewartosciowac całe swoje dotychczasowe zdanie na temat ludzi? Na to wygląda… Skrzywiła się w uśmiechu, który mówił, że robi to bardzo niechętnie – Dobra ja spadam. Inne szczury też walczą o ten okruch chleba. Nie chcę się spóźnić na swoją porcję zębów i pazurów. – machnęła ręką na elfa – Dobranoc Yuki – i nie obracając się poszła sobie.
-
- Majtek
- Posty: 120
- Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Pewniak
Anthony nie zdążył nawet zrobić dość surowej miny, gdy chłopak na posyłki śmignął koło niego niczym snotling pędziwiatr.
Łucznika ucieszyło to, że nie będzie musiał sam szukać medyka. Był już bardzo zmęczony i wizja łażenia po okolicy nie uśmiechała mu się zbytnio.
- Ale, karczmarzu - Anthony opdpowiedział na pytanie - Macie tu dobre ale? Jeśli nie są to jkieś bretońskie szczyny, to podaj. I coś do zjedzenia, mam straszną ochotę na kaszę ze skwarkami i jakby się nieco mięsa jakiego w niej oprócz skwarek znalazło byłoby niezgorzej.
Pewniak rozsiadł się za stołem i rozejrzal po izbie obserwując obecnych gości. Nastawił ucha na rozmowy i rozprostował nogi, a kiedy zobaczył znów karczmarza dodąl jeszcze:
- Proszę cię, zanieś do naszego pokoju jakąś misę z zimną wodą i czyste płótno, żeby można było zrobić okład rannemu. Zapytaj się też, czy ten drugi nie chce czego do jedzenia lub picia, bo rannego póki co trzeba wodą poić, chyba że ziół możesz mu jakich naparzyć? Masz może liście rumianku?
Łucznik czuł jak powoli przychodzi odprężenie. Gwar izby pomagał mu się zrelaksować. Zsunął pod stołem buty i wydobył opuchnięte od wielogodzinnego marszu stopy. Miał nadzieję, że nikt tego nie zauważy, ale ulga jaką to przynosiło była warta uwag o śmierdzących stopach.
Anthony nie zdążył nawet zrobić dość surowej miny, gdy chłopak na posyłki śmignął koło niego niczym snotling pędziwiatr.
Łucznika ucieszyło to, że nie będzie musiał sam szukać medyka. Był już bardzo zmęczony i wizja łażenia po okolicy nie uśmiechała mu się zbytnio.
- Ale, karczmarzu - Anthony opdpowiedział na pytanie - Macie tu dobre ale? Jeśli nie są to jkieś bretońskie szczyny, to podaj. I coś do zjedzenia, mam straszną ochotę na kaszę ze skwarkami i jakby się nieco mięsa jakiego w niej oprócz skwarek znalazło byłoby niezgorzej.
Pewniak rozsiadł się za stołem i rozejrzal po izbie obserwując obecnych gości. Nastawił ucha na rozmowy i rozprostował nogi, a kiedy zobaczył znów karczmarza dodąl jeszcze:
- Proszę cię, zanieś do naszego pokoju jakąś misę z zimną wodą i czyste płótno, żeby można było zrobić okład rannemu. Zapytaj się też, czy ten drugi nie chce czego do jedzenia lub picia, bo rannego póki co trzeba wodą poić, chyba że ziół możesz mu jakich naparzyć? Masz może liście rumianku?
Łucznik czuł jak powoli przychodzi odprężenie. Gwar izby pomagał mu się zrelaksować. Zsunął pod stołem buty i wydobył opuchnięte od wielogodzinnego marszu stopy. Miał nadzieję, że nikt tego nie zauważy, ale ulga jaką to przynosiło była warta uwag o śmierdzących stopach.
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Bern Tulop
Sporo przed świtem otworzył oczy, patrzył na sufit więc nie było źle. Po krótkiej chwili delektowania się porządnym łóżkiem przenióśł się do bardziej wertykalnej pozycji. Krótkie ablucje i potraktowanie zębów solą niestety sprowadziły go na ziemie w tempie natychmiastowym. W karczmie takiej jak Czarny Smok śniadainie nawet o tak wczesnej porze nie było problemem. Zabrawszy ze sobą z pokoju wszystkie slady swojej obecności, włącznie ze stróżynami, wbił się w swój ciepły płaszcz i wyszedł w na wilgotne ulice tego paskudnego miasta. Szare światło przedświtu filtrowało się przez ołowianą zasłone chmur. Lubił tą godzine niemal w tym samym stopniu co jej nienawidził. Ta chwila między nocą a dniem, kiedy rozstrzyga się czy ktoś dożyje następnego dnia czy umrze tej nocy. Często musiał być cichym obserwatorem ostatnich chwil zmagań, kiedy organizm szamotał się w ostatnich desperackich zrywach by wyrwać sie z niewoli choroby lub zdążyć wyprodukować dość krwi żeby przeżyć. Szedł powoli za wskazówkami zdobytymi poprzedniego wieczora, rozglądając się uważnie dookoła i dokładnie zapamiętując droge, gdyby musiał się szybko zjawić w Czarnym Smoku.
Spokojne miarowe kroki przecinały niemal cąlkowitą cisze, jak wiadomo wielkie miasta nigdy nie chodzą spać, przyglądał się uważnie wszystkim cieniom w bramach i zaułkach po których wędrował. Dwa razy zapytał robotników spieszących do roboty o droge, sprawdzając czy dobrze idzie, choć trafić do bramy zazwyczaj łatwo. Po dojściu do bramy rozejrzał się po okolicznych lokalach zastanawiając się, z którego widok na bramę będzie najlepszy, krótka chwila zastanowienia skierowała jego kroki pod "Złamane Koło". Chyba miał nosa, mimo że zaraz przy bramie to jednak cena nie była wygórowana a wnętrze nie robiło wrażenia odrapanej speluny, dłuższe negocjacje zaowocowały nawet pokojem z oknem wychodzącym na miejskie wrota, z których można było się spodziewać nadchodzącego elfa... oby razem z Parsivalem.
-Mości karczmarzu macie tu jakiegoś posłańca i może coś do pisania?
"zioła pod złamanym kołem, Mandi i Fryderyk mile widziani na zakupach"
-Zaniesiesz tą wiadmość pani Kage do Czarnego Smoka, jeśli będzie jakaś odpowiedź, to wiesz gdzie mnie szukać, jeśli nie będzie, to znajdź mnie i powiedz mi jakie miała włosy."
Wręczył krótką wiadomość zaspanemu malcowi, który po kilku miedziakach natychmiast odzyskał przytomność umysłu i nabrał prędkosci. Następnie zaczął powtarzać w myślach mantre, która pozwalała mu sie skoncentrować na obserwacji, rzeźbienie za bardzo by przykuwało jego wzrok i mógłby coś przeoczyć. nazwy ziół i ich zastosowania przemykały przez jego umysł, wypełniajac w ten sposób nude i pustą przestrzeń myślową, doskonały sposób który jak dotąd skutecznie chronił go od szaleństwa podczas długich godzin czekania.[/i]
Sporo przed świtem otworzył oczy, patrzył na sufit więc nie było źle. Po krótkiej chwili delektowania się porządnym łóżkiem przenióśł się do bardziej wertykalnej pozycji. Krótkie ablucje i potraktowanie zębów solą niestety sprowadziły go na ziemie w tempie natychmiastowym. W karczmie takiej jak Czarny Smok śniadainie nawet o tak wczesnej porze nie było problemem. Zabrawszy ze sobą z pokoju wszystkie slady swojej obecności, włącznie ze stróżynami, wbił się w swój ciepły płaszcz i wyszedł w na wilgotne ulice tego paskudnego miasta. Szare światło przedświtu filtrowało się przez ołowianą zasłone chmur. Lubił tą godzine niemal w tym samym stopniu co jej nienawidził. Ta chwila między nocą a dniem, kiedy rozstrzyga się czy ktoś dożyje następnego dnia czy umrze tej nocy. Często musiał być cichym obserwatorem ostatnich chwil zmagań, kiedy organizm szamotał się w ostatnich desperackich zrywach by wyrwać sie z niewoli choroby lub zdążyć wyprodukować dość krwi żeby przeżyć. Szedł powoli za wskazówkami zdobytymi poprzedniego wieczora, rozglądając się uważnie dookoła i dokładnie zapamiętując droge, gdyby musiał się szybko zjawić w Czarnym Smoku.
Spokojne miarowe kroki przecinały niemal cąlkowitą cisze, jak wiadomo wielkie miasta nigdy nie chodzą spać, przyglądał się uważnie wszystkim cieniom w bramach i zaułkach po których wędrował. Dwa razy zapytał robotników spieszących do roboty o droge, sprawdzając czy dobrze idzie, choć trafić do bramy zazwyczaj łatwo. Po dojściu do bramy rozejrzał się po okolicznych lokalach zastanawiając się, z którego widok na bramę będzie najlepszy, krótka chwila zastanowienia skierowała jego kroki pod "Złamane Koło". Chyba miał nosa, mimo że zaraz przy bramie to jednak cena nie była wygórowana a wnętrze nie robiło wrażenia odrapanej speluny, dłuższe negocjacje zaowocowały nawet pokojem z oknem wychodzącym na miejskie wrota, z których można było się spodziewać nadchodzącego elfa... oby razem z Parsivalem.
-Mości karczmarzu macie tu jakiegoś posłańca i może coś do pisania?
"zioła pod złamanym kołem, Mandi i Fryderyk mile widziani na zakupach"
-Zaniesiesz tą wiadmość pani Kage do Czarnego Smoka, jeśli będzie jakaś odpowiedź, to wiesz gdzie mnie szukać, jeśli nie będzie, to znajdź mnie i powiedz mi jakie miała włosy."
Wręczył krótką wiadomość zaspanemu malcowi, który po kilku miedziakach natychmiast odzyskał przytomność umysłu i nabrał prędkosci. Następnie zaczął powtarzać w myślach mantre, która pozwalała mu sie skoncentrować na obserwacji, rzeźbienie za bardzo by przykuwało jego wzrok i mógłby coś przeoczyć. nazwy ziół i ich zastosowania przemykały przez jego umysł, wypełniajac w ten sposób nude i pustą przestrzeń myślową, doskonały sposób który jak dotąd skutecznie chronił go od szaleństwa podczas długich godzin czekania.[/i]
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...
-
- Pomywacz
- Posty: 31
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Z piekła rodem
Braga
-Dobrze się spisałaś- powiedział do wilczycy i rzucił jej pod łapy kawałek mięsa którego nie zdążył jeszcze usmażyć. Wziął brata na silne barki dbając przy tym by nie bił się na lufe i rusznicy ruszył ostrożnym krokiem w strone najbliższej karczmy. Przekraczając brame rzucił ostre spojrzenie w strone młodego strażnika. Przeszedł bez problemu. Drzwi karczmy wydawały się solidne ale ustąpiły przed butem Bragi, który zdążył już wziąć brata na ręce.
-Gospodarzu!- ryknął i położył brata na pustym stole. -Prosze o pokój dwu osobowy z oddzielnymi łóżkami, oraz jakąś strawe do pokoju- Karczmarz popędził po schodach umykając przed spojrzeniem bohatera. Gdy drzwi otworzyły się Braga połorzył brata na łużku, podał karczmarzowi należność znacznie przewższającą cene pokoju i jadła. Musiał jakoś zrekompensować jego poniżenie. Poprosił od razu o gońca. gdy ten przyszedł dał mu pare monet aby kupił surowe mięso, wiadro wody i polecił mu położyć to 100 metrów od bramy, 2 metry od w głąb lasu. -Wilczyca wyczuje mięso i godnie się porzywi.- pomyślał.
-Mam z Parsivalem wiele do obgadania.-
-Dobrze się spisałaś- powiedział do wilczycy i rzucił jej pod łapy kawałek mięsa którego nie zdążył jeszcze usmażyć. Wziął brata na silne barki dbając przy tym by nie bił się na lufe i rusznicy ruszył ostrożnym krokiem w strone najbliższej karczmy. Przekraczając brame rzucił ostre spojrzenie w strone młodego strażnika. Przeszedł bez problemu. Drzwi karczmy wydawały się solidne ale ustąpiły przed butem Bragi, który zdążył już wziąć brata na ręce.
-Gospodarzu!- ryknął i położył brata na pustym stole. -Prosze o pokój dwu osobowy z oddzielnymi łóżkami, oraz jakąś strawe do pokoju- Karczmarz popędził po schodach umykając przed spojrzeniem bohatera. Gdy drzwi otworzyły się Braga połorzył brata na łużku, podał karczmarzowi należność znacznie przewższającą cene pokoju i jadła. Musiał jakoś zrekompensować jego poniżenie. Poprosił od razu o gońca. gdy ten przyszedł dał mu pare monet aby kupił surowe mięso, wiadro wody i polecił mu położyć to 100 metrów od bramy, 2 metry od w głąb lasu. -Wilczyca wyczuje mięso i godnie się porzywi.- pomyślał.
-Mam z Parsivalem wiele do obgadania.-
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen Mais
Kessen powoli otworzył oczy na dźwięk pierwszych oznak gwaru miejskiego. Spał co najwyżej 2 godziny. Wróżka leżała wtulona w jego ramię, jej długie włosy rozrzucone były po poduszce. Elf delikatnie wyjął spod niej rękę i usiadł. Przeczesał palcami włosy. Jeszcze wczoraj miał z ich części zaplecione dwa warkocze, jednak nie wytrzymały one nocy i teraz włosy opadały mu na twarz przy szybszym ruchu. Marina poruszyła się niespokojnie i wymamrotała coś pod nosem. Kessen spojrzał na nią z uśmiechem i zaczął się ubierać.
Stał już przy kotarze oddzielającej część sypialną zapinając skórznię gdy usłyszał głos wróżki:
- W szufladzie za moim stolikiem znajdziesz list... - odwrócił się. Marina leżała na boku, kołdra okrywała ją tylko do pasa - Powinien cię zainteresować Skorpionie... - jej uśmiech mówił: 'tak, wiem kim jesteś, zaskoczony?' - Wróć jeszcze kiedyś, chętnie ci znów pomogę - roześmiała się.
Kessen zajrzał do szuflady, wziął do ręki leżący na wierzchu list.
'Zamówione przez hrabiego Ectheliona zioła odebrał dziś w porcie jego sekretarz. Zaniósł je Marcusowi Tolak.'
- Ecthelion Caerleon, jeden z wykładowców w Akademii - wróżka stała za plecami elfa, złotą suknie zarzuciła bezpośrednio na ciało przywodząc znów wspomnienia nocy - Krążą słuchy że nie podoba mu się jedna z rektorów, elfka, o którą pytałeś... Zamówił pyłek Scrylli, jak mniemam wiesz co można z tego przygotować z pomocą zdolnego alchemika... A takim alchemikiem jest Marcus, najlepszy w Nuln...
Kessen chwycił miecz i ruszył do wyjścia.
- Uważaj na siebie... - zdążył pochwycić, jednak juz pruł przez tłum, w biegu zapinając pas z mieczem, zauważył wtedy ze zwisająca z niego sakiewka jest nie zawiązana. Zajrzał do środka i zaklął siarczyście widząc że jest nieco bardziej pusta niż pamiętał.
Starał się dotrzeć do Czarnego Smoka jak najkrótszą drogą. W myślach odszukał wszystko co wiedział o rzadkiej roślinie jaką była Scrylla. 'Scrylla i kwiaty lotosu... Błogi sen... Destylowanie kryształków powinno mu zając kilka dni, oby nie mniej...Wystarczy ze niewielka ilość wyparuje w pobliżu celu, efekt za kilka minut... Kontakt ze skórą, serce zatrzymuje sie w przeciągu sekund...Ofiara zasypia, nawet nie wie że umiera...' - powtarzał w myślach.
Kessen powoli otworzył oczy na dźwięk pierwszych oznak gwaru miejskiego. Spał co najwyżej 2 godziny. Wróżka leżała wtulona w jego ramię, jej długie włosy rozrzucone były po poduszce. Elf delikatnie wyjął spod niej rękę i usiadł. Przeczesał palcami włosy. Jeszcze wczoraj miał z ich części zaplecione dwa warkocze, jednak nie wytrzymały one nocy i teraz włosy opadały mu na twarz przy szybszym ruchu. Marina poruszyła się niespokojnie i wymamrotała coś pod nosem. Kessen spojrzał na nią z uśmiechem i zaczął się ubierać.
Stał już przy kotarze oddzielającej część sypialną zapinając skórznię gdy usłyszał głos wróżki:
- W szufladzie za moim stolikiem znajdziesz list... - odwrócił się. Marina leżała na boku, kołdra okrywała ją tylko do pasa - Powinien cię zainteresować Skorpionie... - jej uśmiech mówił: 'tak, wiem kim jesteś, zaskoczony?' - Wróć jeszcze kiedyś, chętnie ci znów pomogę - roześmiała się.
Kessen zajrzał do szuflady, wziął do ręki leżący na wierzchu list.
'Zamówione przez hrabiego Ectheliona zioła odebrał dziś w porcie jego sekretarz. Zaniósł je Marcusowi Tolak.'
- Ecthelion Caerleon, jeden z wykładowców w Akademii - wróżka stała za plecami elfa, złotą suknie zarzuciła bezpośrednio na ciało przywodząc znów wspomnienia nocy - Krążą słuchy że nie podoba mu się jedna z rektorów, elfka, o którą pytałeś... Zamówił pyłek Scrylli, jak mniemam wiesz co można z tego przygotować z pomocą zdolnego alchemika... A takim alchemikiem jest Marcus, najlepszy w Nuln...
Kessen chwycił miecz i ruszył do wyjścia.
- Uważaj na siebie... - zdążył pochwycić, jednak juz pruł przez tłum, w biegu zapinając pas z mieczem, zauważył wtedy ze zwisająca z niego sakiewka jest nie zawiązana. Zajrzał do środka i zaklął siarczyście widząc że jest nieco bardziej pusta niż pamiętał.
Starał się dotrzeć do Czarnego Smoka jak najkrótszą drogą. W myślach odszukał wszystko co wiedział o rzadkiej roślinie jaką była Scrylla. 'Scrylla i kwiaty lotosu... Błogi sen... Destylowanie kryształków powinno mu zając kilka dni, oby nie mniej...Wystarczy ze niewielka ilość wyparuje w pobliżu celu, efekt za kilka minut... Kontakt ze skórą, serce zatrzymuje sie w przeciągu sekund...Ofiara zasypia, nawet nie wie że umiera...' - powtarzał w myślach.
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
Oddalając się od karczmy zerknęła jeszcze przez ramię na elfa. Bardzo ja to wszystko wytrąciło z równowagi... Z krzywym usmiechem na twarzy szła dalej przed siebie szurając przy tym niedbale butami po bruku... Ale tylko dopóty, dopóki była w zasięgu wzroku Yukiego. Potem ruszyła juz cichym krokeim osoby znającej miasta jak własną kieszeń. Miała teraz zacząć pracę. Zgodnie ze swoimi słowami należało zapracować na swoje okruchy. Wszak nic nie dosaje się na świecie za darmo. A w każdym razie dziewczyna nigdy nic w ten sposób nie dostała... Nigdy też nic za darmo nie dała chyba, że miała w tym jakiś głębszy interes. Nie to, żeby przwiązywała szczególną wagę do pieniędzy. Same w sobie jej nie interesowały. Bardziej ją obchodziło to co można było zyskać dzięki nim. Dalej z plecakiem przewieszonym przez ramię włóczyła się po mieście. Szukała jakiejś znajomej twarzy, która mogłaby powiedzieć dziewczynie coś niecoś o tym co ostatnio było słychać wśród tej mniej przyjemnej części mieszkańców Nuln. Dobrze wiedziała, że bardzo dobrym źródłem informacji w duzym mieście są żebracy... Tworzyli jakby społeczność w społeczności radząc sobie na marginesie oficjalnej populacji. Jedna uliczka, kolejna. Zakręt. I jeszcze raz. Zaułek. Tu często noc spędzali żebracy. Byo to miejsce w mirę bezpieczne. Aria nie raz już nocowała tutaj, gdy okazywało się, że sakiewka świeci pustkami. Liczyła na to, że ktoś będzie jej umiał powiedzieć coś niecoś na temat tego co ostatnimi czasy działo się w światku przestępczym. Czasem wieści o planowanym zabójstwie albo wiekszej kradzieży docierały tutaj...
Oddalając się od karczmy zerknęła jeszcze przez ramię na elfa. Bardzo ja to wszystko wytrąciło z równowagi... Z krzywym usmiechem na twarzy szła dalej przed siebie szurając przy tym niedbale butami po bruku... Ale tylko dopóty, dopóki była w zasięgu wzroku Yukiego. Potem ruszyła juz cichym krokeim osoby znającej miasta jak własną kieszeń. Miała teraz zacząć pracę. Zgodnie ze swoimi słowami należało zapracować na swoje okruchy. Wszak nic nie dosaje się na świecie za darmo. A w każdym razie dziewczyna nigdy nic w ten sposób nie dostała... Nigdy też nic za darmo nie dała chyba, że miała w tym jakiś głębszy interes. Nie to, żeby przwiązywała szczególną wagę do pieniędzy. Same w sobie jej nie interesowały. Bardziej ją obchodziło to co można było zyskać dzięki nim. Dalej z plecakiem przewieszonym przez ramię włóczyła się po mieście. Szukała jakiejś znajomej twarzy, która mogłaby powiedzieć dziewczynie coś niecoś o tym co ostatnio było słychać wśród tej mniej przyjemnej części mieszkańców Nuln. Dobrze wiedziała, że bardzo dobrym źródłem informacji w duzym mieście są żebracy... Tworzyli jakby społeczność w społeczności radząc sobie na marginesie oficjalnej populacji. Jedna uliczka, kolejna. Zakręt. I jeszcze raz. Zaułek. Tu często noc spędzali żebracy. Byo to miejsce w mirę bezpieczne. Aria nie raz już nocowała tutaj, gdy okazywało się, że sakiewka świeci pustkami. Liczyła na to, że ktoś będzie jej umiał powiedzieć coś niecoś na temat tego co ostatnimi czasy działo się w światku przestępczym. Czasem wieści o planowanym zabójstwie albo wiekszej kradzieży docierały tutaj...
-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Evereth
Młoda elfka plecami opierała się o scianę białego budynku. Ubrana była w aksamitną, zieloną suknię, obszytą srebrną nicią. Bezskutecznie próbowała szczelniej okręcić się płaszczem, ale wiatr co chwila rozwiewał jego poły. Wzdychając i ziewając z nudów, nadal obserwowała czerwony namiot. Po pół godzinie, kiedy słońce zaczęło przebijać się ponad dachami niższych domów, z namiotu, jak z procy wystrzelił elf. Ubrany w brązowe spodnie i taki sam, skórzany kaftan. Szybkim krokiem pędził mamrocząc cos pod nosem i raz po raz odgarniając potargane włosy wpadające w oczy. Elfka ruszyła biegiem za nim.
Uważaj na Skorpiona w miescie - pomyslała - Czyż nie tak przepowiedziała mi Marina?
Trzymając się w bezpiecznej odległosci, podążała za elfem. Żeby go nie zgubić, wpatrywała się w tył jego głowy i starała się przypomnieć sobie wszystko co wiadomo jej o Domu Skorpiona, o jej konkurentach. Trucizny... ostrza... lotki... Magia? Phi! Bzdura... - gorączkowo wytężała pamięć - Cokolwiek planuje, lepiej mieć go na oku... Elfka potrąciła mężczyzne niosącego kosz owoców.
- Uważaj jak łazisz ostroucha! - mężczyzna wydarł się, ale winna zamieszania tylko kopnęła go w piszczel i pobiegła za obiektem swojej przepowiedni. Dogoniła go, gdy ten skręcał w wąski zaułek, ale kiedy weszła tam, nigdzie nie było go widać, a uliczka byla slepa.
- Szlag by go! - zaklęła cicho.
Młoda elfka plecami opierała się o scianę białego budynku. Ubrana była w aksamitną, zieloną suknię, obszytą srebrną nicią. Bezskutecznie próbowała szczelniej okręcić się płaszczem, ale wiatr co chwila rozwiewał jego poły. Wzdychając i ziewając z nudów, nadal obserwowała czerwony namiot. Po pół godzinie, kiedy słońce zaczęło przebijać się ponad dachami niższych domów, z namiotu, jak z procy wystrzelił elf. Ubrany w brązowe spodnie i taki sam, skórzany kaftan. Szybkim krokiem pędził mamrocząc cos pod nosem i raz po raz odgarniając potargane włosy wpadające w oczy. Elfka ruszyła biegiem za nim.
Uważaj na Skorpiona w miescie - pomyslała - Czyż nie tak przepowiedziała mi Marina?
Trzymając się w bezpiecznej odległosci, podążała za elfem. Żeby go nie zgubić, wpatrywała się w tył jego głowy i starała się przypomnieć sobie wszystko co wiadomo jej o Domu Skorpiona, o jej konkurentach. Trucizny... ostrza... lotki... Magia? Phi! Bzdura... - gorączkowo wytężała pamięć - Cokolwiek planuje, lepiej mieć go na oku... Elfka potrąciła mężczyzne niosącego kosz owoców.
- Uważaj jak łazisz ostroucha! - mężczyzna wydarł się, ale winna zamieszania tylko kopnęła go w piszczel i pobiegła za obiektem swojej przepowiedni. Dogoniła go, gdy ten skręcał w wąski zaułek, ale kiedy weszła tam, nigdzie nie było go widać, a uliczka byla slepa.
- Szlag by go! - zaklęła cicho.
Ostatnio zmieniony niedziela, 21 stycznia 2007, 19:17 przez olympiaa, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen Mais
Kessen w zamyśleniu sunął ulicami Nuln w kierunku Czarnego Smoka. Często omijał gęstniejący tłum na głównych arteriach miasta skręcając w zaułki. Skręcając w jeden z nich kątem oka zauważył kobiete w eleganckiej zielonej sukni. Kolejny zakręt, a kobieta nadal była za nim. Poprawiła kaptur na głowie, elf zauważył czarne rękawiczki ze wzorem pajęczyny. Uśmiechnął się półgębkiem. Przyspieszył kroku. Nadrobił nieco drogi starając się zgubić kobietę, jednak bezskutecznie. Zaklął w myślach że nie zna miasta lepiej. 'Cóż...Trzeba improwizować...' - pomyślał. Skręcił w kolejny zaułek między dwoma sklepami. Tak jak miał nadzieję był on ślepy. Dwoje drzwi na jego końcu prowadziło zapewne na zaplecze sklepów. Na wysokości piętra zauważył niewielki balkonik z przywiązaną linką z praniem ciągnącą się do muru po drugiej stronie. Pod linką oparte o ścienę, ustawione w piramidę stały beczki. Wskoczył na beczki, odbił się od ich szczytu na drugą stronę zaułka. Wylądował na balkoniku dokładnie w momencie w którym kobieta wyszła zza rogu.
- Szlag by go - usłyszał jej ciche przekleństwo.
Podeszła ostrożnie do beczek, najwyraźniej szukając go. Zauważył jak nerwowo przesuwała palcami po srebrnej ozdobie na rękawiczkach. Kiedy sprawdzała drzwi prowadzące do budynków otaczających uliczkę Kessen wspiął się na barierkę balkonu i krzyknął:
- Szukasz kogoś Mała? - dziewczyna odwróciła się tak szybko, że zrzuciła sobie z głowy kaptur.
Kessen zeskoczył z barierki. W tej samej chwili dziewczyna rzuciła czymś. Coś białego i lepkiego uderzyło elfa w twarz pyklejając się do lewego policzka i oka. Zanim jeszcze wylądował z torebeczki przy pasku wyjął troszke zgromadzonego tam proszku.
- Aure glin - mruknął i rzucił proszek w stronę przeciwniczki ledwo dotknąwszy ziemii.
Proszek ze świstem przeleciał zaułek i eksplodował światłem tuż obok jej twarzy.
Kessen w zamyśleniu sunął ulicami Nuln w kierunku Czarnego Smoka. Często omijał gęstniejący tłum na głównych arteriach miasta skręcając w zaułki. Skręcając w jeden z nich kątem oka zauważył kobiete w eleganckiej zielonej sukni. Kolejny zakręt, a kobieta nadal była za nim. Poprawiła kaptur na głowie, elf zauważył czarne rękawiczki ze wzorem pajęczyny. Uśmiechnął się półgębkiem. Przyspieszył kroku. Nadrobił nieco drogi starając się zgubić kobietę, jednak bezskutecznie. Zaklął w myślach że nie zna miasta lepiej. 'Cóż...Trzeba improwizować...' - pomyślał. Skręcił w kolejny zaułek między dwoma sklepami. Tak jak miał nadzieję był on ślepy. Dwoje drzwi na jego końcu prowadziło zapewne na zaplecze sklepów. Na wysokości piętra zauważył niewielki balkonik z przywiązaną linką z praniem ciągnącą się do muru po drugiej stronie. Pod linką oparte o ścienę, ustawione w piramidę stały beczki. Wskoczył na beczki, odbił się od ich szczytu na drugą stronę zaułka. Wylądował na balkoniku dokładnie w momencie w którym kobieta wyszła zza rogu.
- Szlag by go - usłyszał jej ciche przekleństwo.
Podeszła ostrożnie do beczek, najwyraźniej szukając go. Zauważył jak nerwowo przesuwała palcami po srebrnej ozdobie na rękawiczkach. Kiedy sprawdzała drzwi prowadzące do budynków otaczających uliczkę Kessen wspiął się na barierkę balkonu i krzyknął:
- Szukasz kogoś Mała? - dziewczyna odwróciła się tak szybko, że zrzuciła sobie z głowy kaptur.
Kessen zeskoczył z barierki. W tej samej chwili dziewczyna rzuciła czymś. Coś białego i lepkiego uderzyło elfa w twarz pyklejając się do lewego policzka i oka. Zanim jeszcze wylądował z torebeczki przy pasku wyjął troszke zgromadzonego tam proszku.
- Aure glin - mruknął i rzucił proszek w stronę przeciwniczki ledwo dotknąwszy ziemii.
Proszek ze świstem przeleciał zaułek i eksplodował światłem tuż obok jej twarzy.
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Leżał w łożu. Odpoczywał. Wiedział, że wywołanie wizji odejmie mu energii, ale ta wizja była szczególna. Odebrała mu resztki energii. Nie umarł... ale był blisko. Poczuł mokry ręcznik na czole. Jakiś człowiek ubrany zupełnie jak on tylko że na czerwono przemywał mu czoło. Pamiętał jak powiedział. -'Jestem twoim bratem'- Powiedział. Parsival chciał już się odezwać ale usłyszał jak ten człowiek mówi. -'Jesteś słaby. Co ci się stało?'- To ostatnie pytanie zadał jakby do siebie. -Ochroń... Livriana...- Wyszeptał druid. Stracił przytomność.
Leżał w łożu. Odpoczywał. Wiedział, że wywołanie wizji odejmie mu energii, ale ta wizja była szczególna. Odebrała mu resztki energii. Nie umarł... ale był blisko. Poczuł mokry ręcznik na czole. Jakiś człowiek ubrany zupełnie jak on tylko że na czerwono przemywał mu czoło. Pamiętał jak powiedział. -'Jestem twoim bratem'- Powiedział. Parsival chciał już się odezwać ale usłyszał jak ten człowiek mówi. -'Jesteś słaby. Co ci się stało?'- To ostatnie pytanie zadał jakby do siebie. -Ochroń... Livriana...- Wyszeptał druid. Stracił przytomność.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Evereth
Elfka ostrożnie rozglądała się po uliczce, nie było tu nic, oprócz kilku beczek cuchnących rybami i jakiejs sterty smieci. Zawsze, kiedy się stresowała, tak jak i teraz, gładziła kciukiem srebrnego pająka, który zdobił jej rękawiczki. Gdy z góry dobiegł ją męski głos odwróciła się gwałtownie, przycisnęła jedno z odnóży, mały pojemnik uchylił się, a dziewczyna wysunęła zeń biały płatek. Kiedy elf zeskoczył z balkonu rzuciła owym płatkiem, który w locie rozciągnął się do rozmiarów dużej, męskiej dłoni. Z cichym plasnięciem pajęczyna obkleiła się na policzku i oku elfa. On zas rzucił w nią proszkiem, który mijając jej twarz rozbłysnął jasnym blaskiem. Przecierając załzawione oczy podeszła do mezczyzny.
- Wiem kim jestes – powiedziała melodyjnym głosem, przyglądając się pierscieniowi z wizerunkiem Skorpiona, kiedy elf próbował pozbyć się pajęczyny z twarzy. – Pozwól że Ci pomogę.
Nie czekając na odpowiedź, złapała go za brodę a długie i zadbane paznokcie wbiła mu w policzki.
- Zasada numer jeden: Nie nazywaj mnie ‘mała’ – powiedziała hardo, a drugą dłonią wprawnym ruchem zdjęła mu lepką maź z twarzy. Zgniotła ją w małą kulkę i wyrzuciła na bruk, z taką łatwoscią jakby na nią kleistosć substancji nie działała.
- Kessen Mais – przedstawił się mężczyzna. – A to że z Domu Skorpiona to już wiesz.
- Evereth Arius – powiedziała dziewczyna uprzejmym tonem podsuwając Kessenowi swą dłoń do ucałowania, a ten ujął ją delikatnie i musnął ustami, nie spuszczając elfki z oczu. – Klan Pająka – dodała po chwili. Mężczyzna zasmiał się.
- Zawsze zastanawiałem się, dlaczego pająka a nie pajęczycy skoro zrzeszacie same kobiety – teraz już smiał się do rozpuku. Evereth patrzyła mu prosto w oczy, nie usmiechała się.
- Nie wiem co kombinujesz, ale nawet nie mysl, że cała chwała przypadnie Tobie – zmieniła temat – Masz do wyboru, albo poprostu pójdę z Tobą, albo za Tobą. To jak będzie? – usmiechnęła się zawadiacko.
Elfka ostrożnie rozglądała się po uliczce, nie było tu nic, oprócz kilku beczek cuchnących rybami i jakiejs sterty smieci. Zawsze, kiedy się stresowała, tak jak i teraz, gładziła kciukiem srebrnego pająka, który zdobił jej rękawiczki. Gdy z góry dobiegł ją męski głos odwróciła się gwałtownie, przycisnęła jedno z odnóży, mały pojemnik uchylił się, a dziewczyna wysunęła zeń biały płatek. Kiedy elf zeskoczył z balkonu rzuciła owym płatkiem, który w locie rozciągnął się do rozmiarów dużej, męskiej dłoni. Z cichym plasnięciem pajęczyna obkleiła się na policzku i oku elfa. On zas rzucił w nią proszkiem, który mijając jej twarz rozbłysnął jasnym blaskiem. Przecierając załzawione oczy podeszła do mezczyzny.
- Wiem kim jestes – powiedziała melodyjnym głosem, przyglądając się pierscieniowi z wizerunkiem Skorpiona, kiedy elf próbował pozbyć się pajęczyny z twarzy. – Pozwól że Ci pomogę.
Nie czekając na odpowiedź, złapała go za brodę a długie i zadbane paznokcie wbiła mu w policzki.
- Zasada numer jeden: Nie nazywaj mnie ‘mała’ – powiedziała hardo, a drugą dłonią wprawnym ruchem zdjęła mu lepką maź z twarzy. Zgniotła ją w małą kulkę i wyrzuciła na bruk, z taką łatwoscią jakby na nią kleistosć substancji nie działała.
- Kessen Mais – przedstawił się mężczyzna. – A to że z Domu Skorpiona to już wiesz.
- Evereth Arius – powiedziała dziewczyna uprzejmym tonem podsuwając Kessenowi swą dłoń do ucałowania, a ten ujął ją delikatnie i musnął ustami, nie spuszczając elfki z oczu. – Klan Pająka – dodała po chwili. Mężczyzna zasmiał się.
- Zawsze zastanawiałem się, dlaczego pająka a nie pajęczycy skoro zrzeszacie same kobiety – teraz już smiał się do rozpuku. Evereth patrzyła mu prosto w oczy, nie usmiechała się.
- Nie wiem co kombinujesz, ale nawet nie mysl, że cała chwała przypadnie Tobie – zmieniła temat – Masz do wyboru, albo poprostu pójdę z Tobą, albo za Tobą. To jak będzie? – usmiechnęła się zawadiacko.