[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil, Galavandrel, Thorgroth, Broch, Konrad
Jeniec spojrzał ze strachem w oczach na wielkoluda który przysiadł na przeciwko niego. Słowa Brocha jeszcze bardziej go zatrwożyły a bajeczka o dorwaniu przez was szefa bandy musiała zadziałać, bo bandyta w końcu się złamał.
- Nieeeeee, proszęęę... Tylko nie oddawajcie mnie ogrom! – płakał człowiek. – Powiem prawdę... Proszę…- kolejne słowa w błagalnym tonie. Broch odsunął nóż od jeńca.
Mężczyzna uspokoił nieco oddech.
- Dziewczyna…- wydukał. - Dziewczyna, elfka, ładna, blondwłosa. Nazywa się Miaulin Nerethin. To dla niej był ten koń. Przeszukajcie ją jeśli jeszcze jest z wami, ma magiczne urządzenie. W-więzimy jej ukochanego w Księstwach Granicznych…
Teraz nie było powodów by nie wierzyć mężczyźnie. Popatrzyliście po sobie w milczeniu, po czym postanowiliście ruszyć za Ninerl i pozostałymi - nie mogli być daleko, a mając przy sobie tak wytawnego zwiadowcę jak Ravandil, powinniście odnaleźć ich migiem. Galavandrel zajął się na szybko dwoma jeńcami, sprawnie podżynając im gardła i wysyłając do królestwa Morra. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu Snaga i tak by się nimi zajął sam. Po krótkiej naradzie postanowiliście wypuścić herszta górali, który podziękował ukłonem zapewniając że odnajdzie tego, kto wpakował go w tak dziwną sytuację i po chwili zniknął w górach. Sami w mgnieniu oka zebraliście się do kupy (któryś z was przy okazji obudził Thorgrotha) i uderzyliście konie ostrogami. Bodrag i reszta ogrów ruszyła z wami.
Po około pięciu minutach szybkiej jazdy (bo górska droga, choć niezła, nie nadawała się do galopu) usłyszeliście w końcu stukot kopyt i równy tupot maszerujących ogrów. Wyjeżdżając zza zakrętu ukazało wam się pięć ogrów Targana, wóz ze sługą i nieprzytomnym Diegiem, powożony przez Uwe Schreyvogla i jego pachołka Glomba, a także Zinha, Ninerl, jej siostra i Elissa. Broch z Konradem ze zdziwieniem spojrzeli na grubego kupca. Choć już wiedzieli o jego spotkaniu wciąż się głowili jak ów się tu znalazł. Mimochodem skierowaliście wszyscy swoj wzrok na Miaulin a ta jakby przeczuwając jaką wiedzę posiadacie, uśmiechnęła się krzywo do nikogo w szczególności i gdy ten czas minął - jakby go w ogóle nie było - prawie że kopnęła piętami pożyczonego wierzchowca i pogoniła go z powrotem w stronę wodospadu. Wprost na skały...
Ninerl
Co cię mocno zastanawiało, to zachowanie twojej siostry ostatnimi czasy. Od momentu ataku w wąwozie stała się dziwnie cicha i małomówna, jakby o czymś intensywnie rozmyślała. Wóz wlókł się powoli po wąkiej górskiej dróżce, i w momencie gdy miałaś podjechać do Miaulin by z nią porozmawiać, zza zakrętu wyjechali ci, z którymi podróżowałaś od dobrych kilku tygodni - Broch, ranny w bok Konrad i Ravandil, a także dwójka nowych towarzyszy - Galavandrel i Thorgroth (ten ostatni był nieco blady) a wraz nimi Bodrag i jego ogry taszczące sporo końskiego mięsa. Twoi towarzysze patrzyli wilkiem na Miaulin a ta uśmiechnęła się nagle krzywo do nikogo w szczególności i gdy ten czas minął - jakby go w ogóle nie było - prawie że kopnęła piętami pożyczonego wierzchowca i pogoniła go z powrotem w stronę wodospadu. Wprost na skały. Zaskoczyło cię to zupełnie...
Jeniec spojrzał ze strachem w oczach na wielkoluda który przysiadł na przeciwko niego. Słowa Brocha jeszcze bardziej go zatrwożyły a bajeczka o dorwaniu przez was szefa bandy musiała zadziałać, bo bandyta w końcu się złamał.
- Nieeeeee, proszęęę... Tylko nie oddawajcie mnie ogrom! – płakał człowiek. – Powiem prawdę... Proszę…- kolejne słowa w błagalnym tonie. Broch odsunął nóż od jeńca.
Mężczyzna uspokoił nieco oddech.
- Dziewczyna…- wydukał. - Dziewczyna, elfka, ładna, blondwłosa. Nazywa się Miaulin Nerethin. To dla niej był ten koń. Przeszukajcie ją jeśli jeszcze jest z wami, ma magiczne urządzenie. W-więzimy jej ukochanego w Księstwach Granicznych…
Teraz nie było powodów by nie wierzyć mężczyźnie. Popatrzyliście po sobie w milczeniu, po czym postanowiliście ruszyć za Ninerl i pozostałymi - nie mogli być daleko, a mając przy sobie tak wytawnego zwiadowcę jak Ravandil, powinniście odnaleźć ich migiem. Galavandrel zajął się na szybko dwoma jeńcami, sprawnie podżynając im gardła i wysyłając do królestwa Morra. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu Snaga i tak by się nimi zajął sam. Po krótkiej naradzie postanowiliście wypuścić herszta górali, który podziękował ukłonem zapewniając że odnajdzie tego, kto wpakował go w tak dziwną sytuację i po chwili zniknął w górach. Sami w mgnieniu oka zebraliście się do kupy (któryś z was przy okazji obudził Thorgrotha) i uderzyliście konie ostrogami. Bodrag i reszta ogrów ruszyła z wami.
Po około pięciu minutach szybkiej jazdy (bo górska droga, choć niezła, nie nadawała się do galopu) usłyszeliście w końcu stukot kopyt i równy tupot maszerujących ogrów. Wyjeżdżając zza zakrętu ukazało wam się pięć ogrów Targana, wóz ze sługą i nieprzytomnym Diegiem, powożony przez Uwe Schreyvogla i jego pachołka Glomba, a także Zinha, Ninerl, jej siostra i Elissa. Broch z Konradem ze zdziwieniem spojrzeli na grubego kupca. Choć już wiedzieli o jego spotkaniu wciąż się głowili jak ów się tu znalazł. Mimochodem skierowaliście wszyscy swoj wzrok na Miaulin a ta jakby przeczuwając jaką wiedzę posiadacie, uśmiechnęła się krzywo do nikogo w szczególności i gdy ten czas minął - jakby go w ogóle nie było - prawie że kopnęła piętami pożyczonego wierzchowca i pogoniła go z powrotem w stronę wodospadu. Wprost na skały...
Ninerl
Co cię mocno zastanawiało, to zachowanie twojej siostry ostatnimi czasy. Od momentu ataku w wąwozie stała się dziwnie cicha i małomówna, jakby o czymś intensywnie rozmyślała. Wóz wlókł się powoli po wąkiej górskiej dróżce, i w momencie gdy miałaś podjechać do Miaulin by z nią porozmawiać, zza zakrętu wyjechali ci, z którymi podróżowałaś od dobrych kilku tygodni - Broch, ranny w bok Konrad i Ravandil, a także dwójka nowych towarzyszy - Galavandrel i Thorgroth (ten ostatni był nieco blady) a wraz nimi Bodrag i jego ogry taszczące sporo końskiego mięsa. Twoi towarzysze patrzyli wilkiem na Miaulin a ta uśmiechnęła się nagle krzywo do nikogo w szczególności i gdy ten czas minął - jakby go w ogóle nie było - prawie że kopnęła piętami pożyczonego wierzchowca i pogoniła go z powrotem w stronę wodospadu. Wprost na skały. Zaskoczyło cię to zupełnie...
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Marynarz
- Posty: 151
- Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
- Numer GG: 3121444
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Galavandrel
Elfowi nie uśmiechała się perspektywa zabijania jeńców, no ale skoro padło na niego postanowił to załatwić w sposób jak najbardziej humanitarny.
***
Po jakimś czasie drużyna dołączyła do Ninerl i reszty. Zachowanie Miaulin było niezwykle łatwe do przewidzenia. "To nie czas ani miejsce na tajemnice". Relakcja elfa była natychmiastowa. Błyskawicznym ruchem wystrzelił ręką w kierunku ramienia a następnie przeniósł ją przed siebie. W ręce zmaterializował się łuk, choć jeszcze sekundę temu, go tam nie było. Szybko wyciągnął dwie strzały a następnie przymierzył i posłał najpierw jedną, a potem drugą w kierunku rozpędzonego wierzchowca. Jeśli bandyta mówił prawdę, to Miaulin była zastraszona i najprawdopodobniej działała wbrew własnej woli. Poza tym mogła posiadać jakieś informacje a nade wszystko była siostrą Ninerl. Jeżeli elf trafił konia, a ten się obalił, natychmiast ruszył biegiem w kierunku elfki i postarał się ją unieruchomić i pozbawić oręża.
Elfowi nie uśmiechała się perspektywa zabijania jeńców, no ale skoro padło na niego postanowił to załatwić w sposób jak najbardziej humanitarny.
***
Po jakimś czasie drużyna dołączyła do Ninerl i reszty. Zachowanie Miaulin było niezwykle łatwe do przewidzenia. "To nie czas ani miejsce na tajemnice". Relakcja elfa była natychmiastowa. Błyskawicznym ruchem wystrzelił ręką w kierunku ramienia a następnie przeniósł ją przed siebie. W ręce zmaterializował się łuk, choć jeszcze sekundę temu, go tam nie było. Szybko wyciągnął dwie strzały a następnie przymierzył i posłał najpierw jedną, a potem drugą w kierunku rozpędzonego wierzchowca. Jeśli bandyta mówił prawdę, to Miaulin była zastraszona i najprawdopodobniej działała wbrew własnej woli. Poza tym mogła posiadać jakieś informacje a nade wszystko była siostrą Ninerl. Jeżeli elf trafił konia, a ten się obalił, natychmiast ruszył biegiem w kierunku elfki i postarał się ją unieruchomić i pozbawić oręża.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem 


-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
Metody Brocha były jak zawsze skuteczne. Co prawda elf nie słyszał, co najemnik szepnął jeńcowi, ale na pewno nie było to nic zachęcającego. W każdym razie południowiec zaczął płakać i jęczeć coś o ograch... Można było się tylko domyślać, co wymyślił dla niego Werner. Słowa o Miaulin Ravandil przyjął jako jedyne sensowne wytłumaczenie tej sytuacji. Igranie na ludzkich (i nie tylko ludzkich) uczuciach było bronią gorszą nieraz od miecza...
Ruszyli w końcu. Galavandrel zajął się jeńcami, serwując im najlżejszą z możliwych śmierć. Snagę puścili, w końcu to prosty i honorowy chłop, jeszcze na odchodnym elf rzucił do niego -Na przyszłość lepiej nie ufaj nieznajomym...-
***
Dość sprawnie znaleźli Ninerl i resztę. Może i Ravandil był nieco poturbowany, ale ze znalezieniem drogi i prowadzeniem drużyny nie miał problemu. Ich oczom ukazała się cała grupa, począwszy od ogrów, przez elfy i grubego Altdorfczyka. Widać było, że nawet na Brochu ten widok zrobił wrażenie... No bo skąd wziął się tutaj ten facet? Nie wiadomo. W każdym razie kilka par oczu patrzyło pytająco na Miaulin. Ona wiedziała, że Ravandil i reszta wiedzieli. I wtedy... stało się coś dziwnego. Elfka spięła konia i ruszyła prosto na skały. Galavandrel rzucił się za nią, by ją ratować. Czas płynął tak powoli...
Metody Brocha były jak zawsze skuteczne. Co prawda elf nie słyszał, co najemnik szepnął jeńcowi, ale na pewno nie było to nic zachęcającego. W każdym razie południowiec zaczął płakać i jęczeć coś o ograch... Można było się tylko domyślać, co wymyślił dla niego Werner. Słowa o Miaulin Ravandil przyjął jako jedyne sensowne wytłumaczenie tej sytuacji. Igranie na ludzkich (i nie tylko ludzkich) uczuciach było bronią gorszą nieraz od miecza...
Ruszyli w końcu. Galavandrel zajął się jeńcami, serwując im najlżejszą z możliwych śmierć. Snagę puścili, w końcu to prosty i honorowy chłop, jeszcze na odchodnym elf rzucił do niego -Na przyszłość lepiej nie ufaj nieznajomym...-
***
Dość sprawnie znaleźli Ninerl i resztę. Może i Ravandil był nieco poturbowany, ale ze znalezieniem drogi i prowadzeniem drużyny nie miał problemu. Ich oczom ukazała się cała grupa, począwszy od ogrów, przez elfy i grubego Altdorfczyka. Widać było, że nawet na Brochu ten widok zrobił wrażenie... No bo skąd wziął się tutaj ten facet? Nie wiadomo. W każdym razie kilka par oczu patrzyło pytająco na Miaulin. Ona wiedziała, że Ravandil i reszta wiedzieli. I wtedy... stało się coś dziwnego. Elfka spięła konia i ruszyła prosto na skały. Galavandrel rzucił się za nią, by ją ratować. Czas płynął tak powoli...

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Uniósł tylko głowę delikatnie, na słowa przesłuchiwanego, w geście przyjęcia tej niezbyt przyjemnej (w szczególności dla Miaulin) wiadomości. Gdy w końcu dogonili grupę przed nimi, tak jak wszyscy otoczył elfkę oczekując wyjaśnień. Nie doczekał się ich oczywiście. Co najgorsze - ze swoim rannym bokiem mógł tylko patrzeć jak zdrajczyni się oddala, a reszta drużyny próbuje ją powstrzymać. Dla Konrada, który zdradę nie lojalność traktował jako jedną z najgorszych rzeczy na świecie ta bezczynność, niemożność zrobienia czegokolwiek wyraźnie doprowadzała do szewskiej pasji.
Uniósł tylko głowę delikatnie, na słowa przesłuchiwanego, w geście przyjęcia tej niezbyt przyjemnej (w szczególności dla Miaulin) wiadomości. Gdy w końcu dogonili grupę przed nimi, tak jak wszyscy otoczył elfkę oczekując wyjaśnień. Nie doczekał się ich oczywiście. Co najgorsze - ze swoim rannym bokiem mógł tylko patrzeć jak zdrajczyni się oddala, a reszta drużyny próbuje ją powstrzymać. Dla Konrada, który zdradę nie lojalność traktował jako jedną z najgorszych rzeczy na świecie ta bezczynność, niemożność zrobienia czegokolwiek wyraźnie doprowadzała do szewskiej pasji.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Zinha, jak przewidywała zgodził się z nią. I co do szyku i co do podejrzeń na temat kupca. Nawet spytał się grubego kupca o powód jego podróży w tak dalekie strony. Przypadkiem słyszała ich rozmowę- słowa Uwego brzmiały dziwnie. Kojarzyły się raczej z niedoświadczonym młodzikiem- kobiety, przygody? Natomiast jedyne miasta jakie od biedy można, by uznać za te z opowieści kupca leżały na terenach Tilei. A do nich przeciez można było dotrzeć, nie zapuszczając się w tereny KsięstwGranicznych.
"Coś tu nie gra" myślała. "Napad, później jakimś cudem odnajduje się Uwe. Dziwne, że go nie zamordowali, co prowadzi do jednego wniosku- jest z nimi. Trzeba będzie go obserwować."
Jechała dalej, odpoczywając i nasłuchując. Zachowanie siostry nie zdziwiło jej specjalnie- też by się tak czuła po słowach Brocha i zw świadomością, ze inni mają ją za nic.
Chwilę później usłyszała tetent koni za ich małą karawanę. Krzywiąc się nieco, obróciła się w siodle. "Pewnie nasi" pomyślała "Ale nigdy nic nie wiadomo".
Po chwili zza zakrętu ukazał się Broch, Ravandil, Konrad i Galavandrela. Jechali szybkim kłusem, co nieco zdziwiło Ninerl.
"Może coś sie stało" stwierdziła i właśnie miała krzyknąć do Brocha , gdy Miaulin zrobiła cos zupełnie nieoczekiwanego. Jej koń wyskoczył na chwilowo pustą droge za nimi.
-Stój, stój!- odruchowo okrzyk wyrwał się z ust Ninerl. Jednoczesnie bezwiednie trąciła piętą Vadatha, co ten zinterpretował jako podążanie za tamtym koniem. Ruszył lekkim, niespiesznym kłusikiem.
Miaulin skręciła w strone wodospadu. Ninerl uświadomiła sobie z przerażeniem, że chyba nie zamierza się zatrzymać.
- Stój! Co robisz, głupia!- ponaglony Vadath przyśpieszył.
"Lina" przemknęło jej przez myśl "Gdybym miała linę z pętlą na końcu." Zdenerwowana, próbowała odpiąć szare, szorstkie sploty od siodła...
Zinha, jak przewidywała zgodził się z nią. I co do szyku i co do podejrzeń na temat kupca. Nawet spytał się grubego kupca o powód jego podróży w tak dalekie strony. Przypadkiem słyszała ich rozmowę- słowa Uwego brzmiały dziwnie. Kojarzyły się raczej z niedoświadczonym młodzikiem- kobiety, przygody? Natomiast jedyne miasta jakie od biedy można, by uznać za te z opowieści kupca leżały na terenach Tilei. A do nich przeciez można było dotrzeć, nie zapuszczając się w tereny KsięstwGranicznych.
"Coś tu nie gra" myślała. "Napad, później jakimś cudem odnajduje się Uwe. Dziwne, że go nie zamordowali, co prowadzi do jednego wniosku- jest z nimi. Trzeba będzie go obserwować."
Jechała dalej, odpoczywając i nasłuchując. Zachowanie siostry nie zdziwiło jej specjalnie- też by się tak czuła po słowach Brocha i zw świadomością, ze inni mają ją za nic.
Chwilę później usłyszała tetent koni za ich małą karawanę. Krzywiąc się nieco, obróciła się w siodle. "Pewnie nasi" pomyślała "Ale nigdy nic nie wiadomo".
Po chwili zza zakrętu ukazał się Broch, Ravandil, Konrad i Galavandrela. Jechali szybkim kłusem, co nieco zdziwiło Ninerl.
"Może coś sie stało" stwierdziła i właśnie miała krzyknąć do Brocha , gdy Miaulin zrobiła cos zupełnie nieoczekiwanego. Jej koń wyskoczył na chwilowo pustą droge za nimi.
-Stój, stój!- odruchowo okrzyk wyrwał się z ust Ninerl. Jednoczesnie bezwiednie trąciła piętą Vadatha, co ten zinterpretował jako podążanie za tamtym koniem. Ruszył lekkim, niespiesznym kłusikiem.
Miaulin skręciła w strone wodospadu. Ninerl uświadomiła sobie z przerażeniem, że chyba nie zamierza się zatrzymać.
- Stój! Co robisz, głupia!- ponaglony Vadath przyśpieszył.
"Lina" przemknęło jej przez myśl "Gdybym miała linę z pętlą na końcu." Zdenerwowana, próbowała odpiąć szare, szorstkie sploty od siodła...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
[Wszyscy]
Nim Ninerl zdążyła zareagować na poczynania swej siostry, Galavandrel w jednej chwili dobył swego łuku i posłał dwie strzały. Sekundę potem ujrzeliście jak trafiony koń elfki zarył o kamienistą ścieżkę i wyrzucił z siodła Miaulin która potoczyła się kilka metrów dalej. Nie była jednak ranna tylko poobijana przy upadku. Próbowała wstać lecz Galavandrel już był przy niej. Obalił uciekinierkę i przygniótł ją do ziemi. Bezczynność Brocha trwała tylko chwilę. Werner podejchał tuż za elfem. Obydwaj przytrzymali Miaulin mocno, Ravandil który nadjechał odebrał jej zatkniętą za pasem broń. Zgodnie z zeznaniami jeńca znaleźli przy niej lśniące, małe pudełko, zdobne, wykonane z miedzi. Miaulin próbowała walczyć z uściskiem middenlandczyka lecz zupełnie bezskutecznie.
Konrad nadjechał po chwili - zupełnie nie przejmujący się rozwojem wypadków nieporadnie próbował obwiązać skrawkiem materiału uparcie krwawiący bok - Julia pomagała jak mogła, jednak czerwona plama na szatach stawała się coraz większa. Wyglądało na to, że Elissa będzie musiała to zobaczyć.
W końcu Ninerl i Zinha dołączyli do reszty zostawiając wóz z Diegiem kilka metrów za sobą. Miaulin próbując się wyrwać, utrudnić, chciała pokazać, że nie da się tak łatwo. Dziewczyna utkwiła w was ostre spojrzenie, jednocześnie gniewne, bojaźliwe i buntownicze. Na pewno nie podobało jej się obecne traktowanie...
Nim Ninerl zdążyła zareagować na poczynania swej siostry, Galavandrel w jednej chwili dobył swego łuku i posłał dwie strzały. Sekundę potem ujrzeliście jak trafiony koń elfki zarył o kamienistą ścieżkę i wyrzucił z siodła Miaulin która potoczyła się kilka metrów dalej. Nie była jednak ranna tylko poobijana przy upadku. Próbowała wstać lecz Galavandrel już był przy niej. Obalił uciekinierkę i przygniótł ją do ziemi. Bezczynność Brocha trwała tylko chwilę. Werner podejchał tuż za elfem. Obydwaj przytrzymali Miaulin mocno, Ravandil który nadjechał odebrał jej zatkniętą za pasem broń. Zgodnie z zeznaniami jeńca znaleźli przy niej lśniące, małe pudełko, zdobne, wykonane z miedzi. Miaulin próbowała walczyć z uściskiem middenlandczyka lecz zupełnie bezskutecznie.
Konrad nadjechał po chwili - zupełnie nie przejmujący się rozwojem wypadków nieporadnie próbował obwiązać skrawkiem materiału uparcie krwawiący bok - Julia pomagała jak mogła, jednak czerwona plama na szatach stawała się coraz większa. Wyglądało na to, że Elissa będzie musiała to zobaczyć.
W końcu Ninerl i Zinha dołączyli do reszty zostawiając wóz z Diegiem kilka metrów za sobą. Miaulin próbując się wyrwać, utrudnić, chciała pokazać, że nie da się tak łatwo. Dziewczyna utkwiła w was ostre spojrzenie, jednocześnie gniewne, bojaźliwe i buntownicze. Na pewno nie podobało jej się obecne traktowanie...
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Mocnym uściskiem przytrzymywał uwięzioną elfkę, podczas gdy Ravandil przeszukiwał jej szaty. Nie odezwał się ani słowem, rzucając jedynie ponure spojrzenia na miotającą się dziewczynę. Chwilę później Ravandil zajął jego miejsce a Broch podniósł tajemnicze pudełko i prostując się spojrzał w pełne strachu oczy Miaulin.
- Wiesz dobrze co potrafię dziewczyno. – stwierdził beznamiętnie - Nie będę cię jednak męczył jeśli nie będę musiał. Co więcej, jeśli będziesz posłuszna nawet cię nie skaleczę. Ale jeden warunek. Powiesz wszystko co wiesz. Jeśli będę miał choć cień wątpliwości czy mówisz prawdę, albo pomyślę że coś zatajasz zaknebluję Cię i obetnę Ci dłoń. Potem drugą. I tak dalej... Tak robiliśmy z nieposłusznymi w mojej kompanii. I nie licz na siostrę, jej chyba też jesteś winna jakieś wyjaśnienia...
Broch spojrzał swoimi lodowatymi oczami na elfkę. Nie zamierzał jej krzywdzić, a jedynie solidnie nastraszyć - sądził że tyle wystarczy by ta rozpieszczona dziewucha zaczęła mówić. Z bezwzględnej miny najemnika Miaulin z pewnością wyczytała, że nie żartuje. Liczył też, że Ninerl zna Brocha na tyle dobrze by móc mu zaufać w kwestii przesłuchania i by patrząc na metody najemnika nie wstawiła sie nagle za siostrą.
- Zrozumiałaś! – warknął.
Następnie wskazał magiczne pudełko.
- Najpierw powiesz jak to działa? Później opowiedz po kolei jak doszło do uwięzienia twojego ukochanego i co się później stało. Nie pomijaj szczegółów, mamy dużo czasu. I pamiętaj, mów prawdę...
Ostatnie zdania powiedziane było celowo, wszak najemnik był przekonany, że Miaulin nie działała z własnej woli, a zeznania dziewczyny miały to tylko potwierdzić. Założył ręcę i patrząc bez wyrazu na miotającą się w uścisku pobratymca elfkę oczekiwał na jej reakcję.
Mocnym uściskiem przytrzymywał uwięzioną elfkę, podczas gdy Ravandil przeszukiwał jej szaty. Nie odezwał się ani słowem, rzucając jedynie ponure spojrzenia na miotającą się dziewczynę. Chwilę później Ravandil zajął jego miejsce a Broch podniósł tajemnicze pudełko i prostując się spojrzał w pełne strachu oczy Miaulin.
- Wiesz dobrze co potrafię dziewczyno. – stwierdził beznamiętnie - Nie będę cię jednak męczył jeśli nie będę musiał. Co więcej, jeśli będziesz posłuszna nawet cię nie skaleczę. Ale jeden warunek. Powiesz wszystko co wiesz. Jeśli będę miał choć cień wątpliwości czy mówisz prawdę, albo pomyślę że coś zatajasz zaknebluję Cię i obetnę Ci dłoń. Potem drugą. I tak dalej... Tak robiliśmy z nieposłusznymi w mojej kompanii. I nie licz na siostrę, jej chyba też jesteś winna jakieś wyjaśnienia...
Broch spojrzał swoimi lodowatymi oczami na elfkę. Nie zamierzał jej krzywdzić, a jedynie solidnie nastraszyć - sądził że tyle wystarczy by ta rozpieszczona dziewucha zaczęła mówić. Z bezwzględnej miny najemnika Miaulin z pewnością wyczytała, że nie żartuje. Liczył też, że Ninerl zna Brocha na tyle dobrze by móc mu zaufać w kwestii przesłuchania i by patrząc na metody najemnika nie wstawiła sie nagle za siostrą.
- Zrozumiałaś! – warknął.
Następnie wskazał magiczne pudełko.
- Najpierw powiesz jak to działa? Później opowiedz po kolei jak doszło do uwięzienia twojego ukochanego i co się później stało. Nie pomijaj szczegółów, mamy dużo czasu. I pamiętaj, mów prawdę...
Ostatnie zdania powiedziane było celowo, wszak najemnik był przekonany, że Miaulin nie działała z własnej woli, a zeznania dziewczyny miały to tylko potwierdzić. Założył ręcę i patrząc bez wyrazu na miotającą się w uścisku pobratymca elfkę oczekiwał na jej reakcję.
Ostatnio zmieniony sobota, 1 września 2007, 11:04 przez Serge, łącznie zmieniany 1 raz.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 151
- Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
- Numer GG: 3121444
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Galavandrel
Galavandrel miał wielką ochotę porozmawiać sobie z Miaulin, ale coś mu mówiło, że Werner chciałby to zrobić jako pierwszy, na swój sposób. Elf znał „subtelne” metody najemnika Dość dobrze. Na tyle dobrze na ile można je było poznać przez tydzień wspólnej podróży. Miał jednak nadzieję, że tym razem, najemnik nieco powstrzyma swoje nerwy na wodzy, w końcu to była siostra Ninerl. Przeczucie go nie myliło, Broch szybko przeszedł do konkretów i chyba zrobiło to niemałe wrażenie na elfce. W tym czasie Galavandrel podszedł do Zinhy i Ninerl.
- Ninerl, myślę, że należą ci się słowa wyjaśnienia. Pozwólcie z Zinhą. Odeszli dalej, w pobliże wozu, na którym spoczywał Diego. „W końcu nie należy go zostawiać samego i ani na chwilę nie powinniśmy go spuszczać z oka”. Pokrótce opowiedział dwójce o zeznaniach pojmanego zabójcy i o wydarzeniach z pościgu. O właściwościach magicznego pudełka należało się jeszcze, co nieco dowiedzieć, ale jeśli było tak jak Galavandrel myślał przyrządem namierzającym, to w głowie już świtał mu pewien pomysł.
Galavandrel miał wielką ochotę porozmawiać sobie z Miaulin, ale coś mu mówiło, że Werner chciałby to zrobić jako pierwszy, na swój sposób. Elf znał „subtelne” metody najemnika Dość dobrze. Na tyle dobrze na ile można je było poznać przez tydzień wspólnej podróży. Miał jednak nadzieję, że tym razem, najemnik nieco powstrzyma swoje nerwy na wodzy, w końcu to była siostra Ninerl. Przeczucie go nie myliło, Broch szybko przeszedł do konkretów i chyba zrobiło to niemałe wrażenie na elfce. W tym czasie Galavandrel podszedł do Zinhy i Ninerl.
- Ninerl, myślę, że należą ci się słowa wyjaśnienia. Pozwólcie z Zinhą. Odeszli dalej, w pobliże wozu, na którym spoczywał Diego. „W końcu nie należy go zostawiać samego i ani na chwilę nie powinniśmy go spuszczać z oka”. Pokrótce opowiedział dwójce o zeznaniach pojmanego zabójcy i o wydarzeniach z pościgu. O właściwościach magicznego pudełka należało się jeszcze, co nieco dowiedzieć, ale jeśli było tak jak Galavandrel myślał przyrządem namierzającym, to w głowie już świtał mu pewien pomysł.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem 


-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
Strzały posłane przez Galavandrela sięgnęły celu. Koń Miaulin padł, a ona sama upadła i przetoczyła się kilka metrów. Może i trochę się poobijała, ale raczej nic się jej nie stało. Broch dopadł do elfki błyskawicznie i obezwładnił ją silnym uściskiem. Ravandil dobiegł chwilę po nim i zabrał dziewczynie broń. Co prawda, i tak nie miała by z niej użytku, ale jednak. Szybkie przeszukanie pozwoliło znaleźć małe, zdobione pudełko. "To pewnie ten cały magiczny przedmiot... Chociaż zbyt magicznie nie wygląda". Ravandil związał ręce Miaulin wciąż trzymane przez Wernera (z poturbowaną ręką trzymanie ich to nie był dobry pomysł), a ten następnie wstał i powiedział elfce kilka słów, które miały służyć za motywację. I prawdopodobnie osiągną zamierzony cel. Elf spojrzał na Ninerl, ale Galavandrel zaczął wyjaśniać jej co zaszło. I dobrze, Ravandil wyobrażał sobie, jak musiała się czuć Ninerl widząc ten cały cyrk. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że "zeznania" Miaulin rzucą trochę światła na całą sprawę...
Strzały posłane przez Galavandrela sięgnęły celu. Koń Miaulin padł, a ona sama upadła i przetoczyła się kilka metrów. Może i trochę się poobijała, ale raczej nic się jej nie stało. Broch dopadł do elfki błyskawicznie i obezwładnił ją silnym uściskiem. Ravandil dobiegł chwilę po nim i zabrał dziewczynie broń. Co prawda, i tak nie miała by z niej użytku, ale jednak. Szybkie przeszukanie pozwoliło znaleźć małe, zdobione pudełko. "To pewnie ten cały magiczny przedmiot... Chociaż zbyt magicznie nie wygląda". Ravandil związał ręce Miaulin wciąż trzymane przez Wernera (z poturbowaną ręką trzymanie ich to nie był dobry pomysł), a ten następnie wstał i powiedział elfce kilka słów, które miały służyć za motywację. I prawdopodobnie osiągną zamierzony cel. Elf spojrzał na Ninerl, ale Galavandrel zaczął wyjaśniać jej co zaszło. I dobrze, Ravandil wyobrażał sobie, jak musiała się czuć Ninerl widząc ten cały cyrk. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że "zeznania" Miaulin rzucą trochę światła na całą sprawę...

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Zanim zdążyła cos zrobić, jej towarzyszom udało się powstrzymać dziewczynę. Ninerl kulejąc i wspierając się na kiju, pochodziła właśnie do grupki, gdy usłyszała słowa Brocha.
- Zaraz, zaraz! Jaki znowu ukochany! O co tu chodzi?- zwróciła się do siostry. Nagle coś ją tknęło. "Czy to nie dziwne, że znalazła się tutaj? ". Zauważyła dziwne pudełko w rękach Brocha. Nie pamiętała, by takie miał. W takim razie musiało należeć do jej siostry.
- Co to jest?- wskazała na nie.
Zaraz potem podszedł do niej Galavandrel i poprosił na stronę.
W miarę jego opowiadania, na twarzy Ninerl było widać coraz większe zdumienie. Zaraz potem dziewczyna spochmurniała.
- Głupia - zasyczała. - Co za głupia dziewucha. Zamiast nam powiedziec od razu, nie, trzeba było milczeć.- skończyła głosem pełnym irytacji i gniewu.
- Do jasnej cholery, czemu bogowie pokarali mnie taką rodziną!- warknęła i usiadła. Schowała głowę w dłoniach i mówiła dalej: - Zawsze, zawsze, tak jest. Kiedy już jest dobrze, to jakoś zawsze muszą się wtrącić. Czemu nie mogą się ode mnie odczepić? I jeszcze mam byc niańką!- machnęła rękami.
- Mam tego dość!- wstała gwałtownie, nie zwracając uwagi na nogę i wilgotne oczy. Czuła się zraniona do żywego.
Kulejąc, podeszła do siostry i wycelowała w nią oskarżycielsko palec: - Ty! Powinnaś zostać wyrzucona z naszego klanu! Co to do cholery jest, żeby zdradzać własną rodzinę! I nie szukać u niej pomocy!- Ninerl wściekała się dalej. Ledwie się powstrzymywała, by nie rzucić się na siostrę. - Rzuciło ci się na mózg, głupia suko!?- wyrzuciła to z siebie i odeszła. Dyszać cięzko, opadła na ziemię przy wozie Diega. Musiała się uspokoić. Po chwili poczuła, że złośc jej przechodzi. "I co teraz?" myślała "Powinnam to przedstawić radzie. Nigdy już nie będę mogła jej zaufać... po co to robiłam, powinnam była przewidzieć." Zaraz sama sobie odpowiedziała "Ale jak... nie ma rozpamiętywać. Co teraz zrobimy? Zależy od tego, co ona powie." zdecydowała wstając. Czuła się zmęczona i przygnębiona. Ale zagłębianie w swoje uczucia może poczekać.
Podeszła do grupku, założyła ręce na piersiach i spytała się ponuro:
- I co dalej? Powiedziałaś coś, hę?
Zanim zdążyła cos zrobić, jej towarzyszom udało się powstrzymać dziewczynę. Ninerl kulejąc i wspierając się na kiju, pochodziła właśnie do grupki, gdy usłyszała słowa Brocha.
- Zaraz, zaraz! Jaki znowu ukochany! O co tu chodzi?- zwróciła się do siostry. Nagle coś ją tknęło. "Czy to nie dziwne, że znalazła się tutaj? ". Zauważyła dziwne pudełko w rękach Brocha. Nie pamiętała, by takie miał. W takim razie musiało należeć do jej siostry.
- Co to jest?- wskazała na nie.
Zaraz potem podszedł do niej Galavandrel i poprosił na stronę.
W miarę jego opowiadania, na twarzy Ninerl było widać coraz większe zdumienie. Zaraz potem dziewczyna spochmurniała.
- Głupia - zasyczała. - Co za głupia dziewucha. Zamiast nam powiedziec od razu, nie, trzeba było milczeć.- skończyła głosem pełnym irytacji i gniewu.
- Do jasnej cholery, czemu bogowie pokarali mnie taką rodziną!- warknęła i usiadła. Schowała głowę w dłoniach i mówiła dalej: - Zawsze, zawsze, tak jest. Kiedy już jest dobrze, to jakoś zawsze muszą się wtrącić. Czemu nie mogą się ode mnie odczepić? I jeszcze mam byc niańką!- machnęła rękami.
- Mam tego dość!- wstała gwałtownie, nie zwracając uwagi na nogę i wilgotne oczy. Czuła się zraniona do żywego.
Kulejąc, podeszła do siostry i wycelowała w nią oskarżycielsko palec: - Ty! Powinnaś zostać wyrzucona z naszego klanu! Co to do cholery jest, żeby zdradzać własną rodzinę! I nie szukać u niej pomocy!- Ninerl wściekała się dalej. Ledwie się powstrzymywała, by nie rzucić się na siostrę. - Rzuciło ci się na mózg, głupia suko!?- wyrzuciła to z siebie i odeszła. Dyszać cięzko, opadła na ziemię przy wozie Diega. Musiała się uspokoić. Po chwili poczuła, że złośc jej przechodzi. "I co teraz?" myślała "Powinnam to przedstawić radzie. Nigdy już nie będę mogła jej zaufać... po co to robiłam, powinnam była przewidzieć." Zaraz sama sobie odpowiedziała "Ale jak... nie ma rozpamiętywać. Co teraz zrobimy? Zależy od tego, co ona powie." zdecydowała wstając. Czuła się zmęczona i przygnębiona. Ale zagłębianie w swoje uczucia może poczekać.
Podeszła do grupku, założyła ręce na piersiach i spytała się ponuro:
- I co dalej? Powiedziałaś coś, hę?
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Akolita pomału chwiał się już na nogach. Z przesłuchania Ninerl docierały do niego już jedynie fragmenty, strzępki informacji. Mrużąc oczy podszedł nieco koślawym krokiem do Julii i wymamrotał:
Poproś Elisse o pomoc... Mi te słowa przez gardło nie przejdą... - po czym przysiadł gdzieś pod drzewem.
W oczekiwaniu na pomoc zastanawiał się, czy ukochana wie, o jego "sympatii" dla Magii czy Chaosu. Czy któregoś dnia nie przerazi się, widząc opętanego Konrada, rąbiącego czarodzieja/coś związanego z Chaosem tak samo skutecznie, jak drwal drewno w lesie. Co sobie wtedy pomyśli?
Wielki wybuch gniewu Ninerl zwrócił nawet jego, półprzytomnego uwagę.
Zawsze się mówiło, zawsze myślałem, że elfy skoro są takie długowieczne, to pewnie i cierpliwe, spokojne opanowane... Ciekawe, czy to wyjątek potwierdza regułę, czy to tylko taki durny stereotyp?" - pomyślał akolita, jednocześnie modelując na swojej twarzy delikatny uśmiech. Zupełnie, jakby chciał pocieszyć samego siebie, że w chwili obecnej nieco niedomaga...
Akolita pomału chwiał się już na nogach. Z przesłuchania Ninerl docierały do niego już jedynie fragmenty, strzępki informacji. Mrużąc oczy podszedł nieco koślawym krokiem do Julii i wymamrotał:
Poproś Elisse o pomoc... Mi te słowa przez gardło nie przejdą... - po czym przysiadł gdzieś pod drzewem.
W oczekiwaniu na pomoc zastanawiał się, czy ukochana wie, o jego "sympatii" dla Magii czy Chaosu. Czy któregoś dnia nie przerazi się, widząc opętanego Konrada, rąbiącego czarodzieja/coś związanego z Chaosem tak samo skutecznie, jak drwal drewno w lesie. Co sobie wtedy pomyśli?
Wielki wybuch gniewu Ninerl zwrócił nawet jego, półprzytomnego uwagę.
Zawsze się mówiło, zawsze myślałem, że elfy skoro są takie długowieczne, to pewnie i cierpliwe, spokojne opanowane... Ciekawe, czy to wyjątek potwierdza regułę, czy to tylko taki durny stereotyp?" - pomyślał akolita, jednocześnie modelując na swojej twarzy delikatny uśmiech. Zupełnie, jakby chciał pocieszyć samego siebie, że w chwili obecnej nieco niedomaga...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Miaulin spojrzała najpierw na Ninerl, potem na Brocha i w końcu na pozostałych. Zdała sobie chyba sprawę z tego, że jej położenie jest nieciekawe i zaczęła mówić. Wskazała wzrokiem pudełko.
- Można się przez to komunikować z drugim takim samym, ale trzeba wypowiedzieć zaklęcie aktywujące. Znam je, ale teraz chyba go nie potrzebujecie.
Zmarszczyła brwi w jeszcze bardziej gniewnym wyrazie. Jej wzrok na moment oderwał się od Brocha i spoczął na Ninerl.
- A więc po kolei, co? Chcecie usłyszeć, dlaczego znudziło mi się w domu, czy mogę sobie tę część darować? W każdym razie przybyłam do Księstw po nowe wrażenia i zarobek. Dostałam robotę od jednej organizacji handlowej – wraz z pewnym złodziejem imieniem Yavandir miałam wykraść jakieś pieprzone dokumenty z organizacji Złociste Oko. Praca miała dostarczyć nowych wrażeń i emocji. Podobno żaden problem. Że problem jednak był, to się okazało później. Moi byli pracodawcy zaczęli ginąć w tajemniczych okolicznościach, aż w końcu cała ich kompania zbankrutowała. Potem przyszła kolej na mnie i Yavandira. Dopadli nas akurat wtedy, kiedy pakowaliśmy manatki, żeby uciec. Nie mieliśmy szans dać im we dwójkę rady, było ich za dużo, zresztą, sami dobrze wiecie jak radzę sobie z bronią... Obstawili budynek, a w dodatku zranili w końcu Yavandira. Nie miałam wyboru, musiałam się poddać i zacząć dla nich... - skrzywiła się - ...nie nazwę tego "pracowaniem". Trzy miesiące darmowej roboty, bez możliwości wyrwania się spod ich władzy. Wzięli Yavandira, moją miłość do niewoli i od tej pory trzymają mnie w ryzach...
Elfka zamilkła na chwilę i odwróciła wzrok, wyraźnie starając się zapanować nad wzburzonymi nerwami. Gdy po chwili podjęła wątek, jej spojrzenie wbite było gdzieś w drogę.
- Złociste Oko to dwie organizacje w jednej: kompania handlowa i stowarzyszenie religijno-towarzyskie. Wszyscy ją powszechnie lubią, bo udziela się społecznie, głosi pokój, postęp, miłość, braterskość i całą tą szlachetną resztę. Należą do niej przeważnie bogaci kupcy i rzemieślnicy, szlachta, nawet kochana arystokracja, a każdy z członków ma konkretny stopień wtajemniczenia, określany przez kolor. Purpura to najwyższa szycha i na spotkaniach we własnym gronie tacy noszą woskowe maski. Odprawiają krwawe obrzędy ze zwierząt, medytują, wróżą i co tam jeszcze chcecie, niby na cześć wszystkich bogów, ale ci wyżej postawieni zawsze gadają pomiędzy sobą o „Najwyższym Bogu”, „Jedynym”, „Panu Wszelkiego Stworzenia”, Dobrym Panu”, „Patrzącym”, „Panu Szczęśliwości”, czy coś tam. Coś w tym śmierdzi na milę, ale nigdy nie słyszałam, żeby ktokolwiek w ogóle powiedział "Khorne", "Slaanesh", "Nurgle" czy "Tzeentch". Przywódców jest kilku i co najmniej dwóch nosi purpurowe ciuszki. Znam tylko jednego z nich, nazywa się Magrivius Ank Neires i to on chyba rządzi całym tym paskudztwem. To taki starszy, milutki staruszek, od niego dostawałam ważniejsze rozkazy. A czymś, o czym nie wszyscy wiedzą, nawet większość grubych ryb na czele, jest gwardia szkolonych zabójców. Nie mam pojęcia, ilu ich jest. Podczas spotkań towarzystwa udają zwykłych członków albo ochroniarzy, więc mogą ich być dziesiątki. Są jeszcze dwie ważne osoby, o których wiem: Keira Keleris, królowa przyjęć i najlepsza zabójczyni Neiresa, i Gortyk von Merge, szlachcic z Imperium i bożyszcze dam. Nie zabraknie ich na żadnej uroczystości.
To mówiąc, podniosła nienawistne spojrzenie na Brocha i przez chwilę mierzyła go zimnym wzrokiem. Spojrzała po chwili na siostrę. Ninerl znała to spojrzenie – prawdziwe i szczere:
- Chcę ich wszystkich widzieć martwych tak samo, jak wy! Mogę się wam przydać! Wiem, w których miastach Oko ma siedziby, nawet te nieoficjalne! Znam ich pozdrowienia, wiem, jakie mają hasła! Mogę bez problemu dostać się do środka! Nic mnie obchodzą mnie wasze utarczki, chcę tylko odzyskać Yavandira! Tylko tyle...
Na uboczu całej sceny Elissa opatrywała Konrada, który co chwila lekkim grymasem reagował na smarowanie maściami rany przez wiedźmę. Krwawienie udało się zatrzymać, jednak rana, mimo maści i ziół dziewczyny piekła niesamowicie. Przy akolicie cały czas siedziała Julia trzymając go mocno za dłoń i przyglądając sie przesłuchaniu Miaulin. Nad wzgórzami zbierały się czarne chmury...
- Można się przez to komunikować z drugim takim samym, ale trzeba wypowiedzieć zaklęcie aktywujące. Znam je, ale teraz chyba go nie potrzebujecie.
Zmarszczyła brwi w jeszcze bardziej gniewnym wyrazie. Jej wzrok na moment oderwał się od Brocha i spoczął na Ninerl.
- A więc po kolei, co? Chcecie usłyszeć, dlaczego znudziło mi się w domu, czy mogę sobie tę część darować? W każdym razie przybyłam do Księstw po nowe wrażenia i zarobek. Dostałam robotę od jednej organizacji handlowej – wraz z pewnym złodziejem imieniem Yavandir miałam wykraść jakieś pieprzone dokumenty z organizacji Złociste Oko. Praca miała dostarczyć nowych wrażeń i emocji. Podobno żaden problem. Że problem jednak był, to się okazało później. Moi byli pracodawcy zaczęli ginąć w tajemniczych okolicznościach, aż w końcu cała ich kompania zbankrutowała. Potem przyszła kolej na mnie i Yavandira. Dopadli nas akurat wtedy, kiedy pakowaliśmy manatki, żeby uciec. Nie mieliśmy szans dać im we dwójkę rady, było ich za dużo, zresztą, sami dobrze wiecie jak radzę sobie z bronią... Obstawili budynek, a w dodatku zranili w końcu Yavandira. Nie miałam wyboru, musiałam się poddać i zacząć dla nich... - skrzywiła się - ...nie nazwę tego "pracowaniem". Trzy miesiące darmowej roboty, bez możliwości wyrwania się spod ich władzy. Wzięli Yavandira, moją miłość do niewoli i od tej pory trzymają mnie w ryzach...
Elfka zamilkła na chwilę i odwróciła wzrok, wyraźnie starając się zapanować nad wzburzonymi nerwami. Gdy po chwili podjęła wątek, jej spojrzenie wbite było gdzieś w drogę.
- Złociste Oko to dwie organizacje w jednej: kompania handlowa i stowarzyszenie religijno-towarzyskie. Wszyscy ją powszechnie lubią, bo udziela się społecznie, głosi pokój, postęp, miłość, braterskość i całą tą szlachetną resztę. Należą do niej przeważnie bogaci kupcy i rzemieślnicy, szlachta, nawet kochana arystokracja, a każdy z członków ma konkretny stopień wtajemniczenia, określany przez kolor. Purpura to najwyższa szycha i na spotkaniach we własnym gronie tacy noszą woskowe maski. Odprawiają krwawe obrzędy ze zwierząt, medytują, wróżą i co tam jeszcze chcecie, niby na cześć wszystkich bogów, ale ci wyżej postawieni zawsze gadają pomiędzy sobą o „Najwyższym Bogu”, „Jedynym”, „Panu Wszelkiego Stworzenia”, Dobrym Panu”, „Patrzącym”, „Panu Szczęśliwości”, czy coś tam. Coś w tym śmierdzi na milę, ale nigdy nie słyszałam, żeby ktokolwiek w ogóle powiedział "Khorne", "Slaanesh", "Nurgle" czy "Tzeentch". Przywódców jest kilku i co najmniej dwóch nosi purpurowe ciuszki. Znam tylko jednego z nich, nazywa się Magrivius Ank Neires i to on chyba rządzi całym tym paskudztwem. To taki starszy, milutki staruszek, od niego dostawałam ważniejsze rozkazy. A czymś, o czym nie wszyscy wiedzą, nawet większość grubych ryb na czele, jest gwardia szkolonych zabójców. Nie mam pojęcia, ilu ich jest. Podczas spotkań towarzystwa udają zwykłych członków albo ochroniarzy, więc mogą ich być dziesiątki. Są jeszcze dwie ważne osoby, o których wiem: Keira Keleris, królowa przyjęć i najlepsza zabójczyni Neiresa, i Gortyk von Merge, szlachcic z Imperium i bożyszcze dam. Nie zabraknie ich na żadnej uroczystości.
To mówiąc, podniosła nienawistne spojrzenie na Brocha i przez chwilę mierzyła go zimnym wzrokiem. Spojrzała po chwili na siostrę. Ninerl znała to spojrzenie – prawdziwe i szczere:
- Chcę ich wszystkich widzieć martwych tak samo, jak wy! Mogę się wam przydać! Wiem, w których miastach Oko ma siedziby, nawet te nieoficjalne! Znam ich pozdrowienia, wiem, jakie mają hasła! Mogę bez problemu dostać się do środka! Nic mnie obchodzą mnie wasze utarczki, chcę tylko odzyskać Yavandira! Tylko tyle...
Na uboczu całej sceny Elissa opatrywała Konrada, który co chwila lekkim grymasem reagował na smarowanie maściami rany przez wiedźmę. Krwawienie udało się zatrzymać, jednak rana, mimo maści i ziół dziewczyny piekła niesamowicie. Przy akolicie cały czas siedziała Julia trzymając go mocno za dłoń i przyglądając sie przesłuchaniu Miaulin. Nad wzgórzami zbierały się czarne chmury...
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Wysłuchał z zainteresowaniem co ma do powiedzenia Miaulin i stwierdził, że dziewczyna raczej nie kłamie, sądząc po emocjach jakie wyrażała podczas swych wyjaśnień.
- Powiedzmy że ci wierzymy... Na razie... – rzekł gdy skończyła. Skinieniem głowy dał znak Ravandilowi by puścił elfkę. - Pojedziesz dalej z nami, jednak bez broni i pod ścisłym nadzorem siostry. Jeśli wykonasz choćby jeden fałszywy ruch, Ulryk mi świadkiem że zabiję cię bez mrugnięcia okiem. Pamiętaj o tym.
Przez cały czas Werner zachował kamienne oblicze, twarz o jasnej karnacji zdawała się jakby bielsza niż zwykle. Stał teraz wyprostowany, wzrostem ustępując jedynie ogrom. Zdawał się być doskonale spokojny. Jednak uważniejsze oczy pod tą maską samokontroli zauważyć mogły ledwie widoczne wykrzywienie warg, zaciśnięcie szczęk, jakby nerwowy tik.
- O tym wszystkim porozmawiamy niebawem. - powiedział do reszty marszcząc brwi. - Teraz trzeba się stąd zabrać, pojedziemy dalej i rozbijemy obozowisko przy jakimś strumieniu, ranni potrzebują odpoczynku, a my wszyscy – narady.
Odwrócił się i ruszył powoli w kierunku Gevaudana zostawiając Miaulin w towarzystwie Ravandila, Galavandrela, Ninerl i Zinhy. Przy okazji podszedł do siedzącego nieopodal Konrada, który krzywił się gdy Elissa smarowała mu ranę swoimi dziwnymi maściami – sam znał to uczucie niesamoitego pieczenia, w końcu kilka tygodni temu przechodził przez to samo. Spojrzał na dziewczynę, w duchu ucieszył się, że znów ją widzi.
- Jak tam rana Konrada?
Wysłuchał z zainteresowaniem co ma do powiedzenia Miaulin i stwierdził, że dziewczyna raczej nie kłamie, sądząc po emocjach jakie wyrażała podczas swych wyjaśnień.
- Powiedzmy że ci wierzymy... Na razie... – rzekł gdy skończyła. Skinieniem głowy dał znak Ravandilowi by puścił elfkę. - Pojedziesz dalej z nami, jednak bez broni i pod ścisłym nadzorem siostry. Jeśli wykonasz choćby jeden fałszywy ruch, Ulryk mi świadkiem że zabiję cię bez mrugnięcia okiem. Pamiętaj o tym.
Przez cały czas Werner zachował kamienne oblicze, twarz o jasnej karnacji zdawała się jakby bielsza niż zwykle. Stał teraz wyprostowany, wzrostem ustępując jedynie ogrom. Zdawał się być doskonale spokojny. Jednak uważniejsze oczy pod tą maską samokontroli zauważyć mogły ledwie widoczne wykrzywienie warg, zaciśnięcie szczęk, jakby nerwowy tik.
- O tym wszystkim porozmawiamy niebawem. - powiedział do reszty marszcząc brwi. - Teraz trzeba się stąd zabrać, pojedziemy dalej i rozbijemy obozowisko przy jakimś strumieniu, ranni potrzebują odpoczynku, a my wszyscy – narady.
Odwrócił się i ruszył powoli w kierunku Gevaudana zostawiając Miaulin w towarzystwie Ravandila, Galavandrela, Ninerl i Zinhy. Przy okazji podszedł do siedzącego nieopodal Konrada, który krzywił się gdy Elissa smarowała mu ranę swoimi dziwnymi maściami – sam znał to uczucie niesamoitego pieczenia, w końcu kilka tygodni temu przechodził przez to samo. Spojrzał na dziewczynę, w duchu ucieszył się, że znów ją widzi.
- Jak tam rana Konrada?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 151
- Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
- Numer GG: 3121444
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Galavandrel
Galavandrel w skupieniu, można by rzec w zasępieniu wysłuchał monologu Miaulin. Wydawało mu się, że gdzieś już słyszał nazwę "Złociste Oko", ale za żadne skarby świata nie mógł sobie przypomnieć gdzie. A z resztą, może to tylko omamy. Ostatnimi czasy w jego głowie kotłowało się coraz więcej sprzeczności i wątpliwości na temat wszystkiego i wszystkich dookoła. Ta sytuacja z Miaulin zdecydowanie nie pomagała mu w znalezieniu wewnętrznego spokoju, który elf tak bardzo lubił i którego tak mu brakowało. Od przykrego epizodu z ogrami, jego bardziej ekstrawertyczne ja (może nawet nie tyle ekstrawertyczne, co po prostu, impulsywne i gwałtowne) zaczęło wychodzić coraz bardziej na wierzch, a tego elf nie lubił. Od niechcenia zarzucił łuk na plecy, a ten natychmiast zniknął, właściwie stopił się z płaszczem. Sięgnął do torby po prawie już pustą butelkę wina. Jednym haustem opróżnił ją a następnie usiadł na ziemi. Brakowało mu przyjaciół. Brakowało mu ludzi, któzy na prawdę go znali i rozumieli. Miał tylko nadzieję, że wkrótce, nawiąże jakiś bliższy kontakt ze swoimi obecnymi towarzyszami. W końcu podróżowali razem dopiero tydzień. Gdy grupa ruszyła, wlókł się powoli na końcu. Z kapturem nisko opuszczonym na głowę, rozglądał się dookoła i zabezpieczał tyły. Potrzebował chwili ciszy i spokoju.
Galavandrel w skupieniu, można by rzec w zasępieniu wysłuchał monologu Miaulin. Wydawało mu się, że gdzieś już słyszał nazwę "Złociste Oko", ale za żadne skarby świata nie mógł sobie przypomnieć gdzie. A z resztą, może to tylko omamy. Ostatnimi czasy w jego głowie kotłowało się coraz więcej sprzeczności i wątpliwości na temat wszystkiego i wszystkich dookoła. Ta sytuacja z Miaulin zdecydowanie nie pomagała mu w znalezieniu wewnętrznego spokoju, który elf tak bardzo lubił i którego tak mu brakowało. Od przykrego epizodu z ogrami, jego bardziej ekstrawertyczne ja (może nawet nie tyle ekstrawertyczne, co po prostu, impulsywne i gwałtowne) zaczęło wychodzić coraz bardziej na wierzch, a tego elf nie lubił. Od niechcenia zarzucił łuk na plecy, a ten natychmiast zniknął, właściwie stopił się z płaszczem. Sięgnął do torby po prawie już pustą butelkę wina. Jednym haustem opróżnił ją a następnie usiadł na ziemi. Brakowało mu przyjaciół. Brakowało mu ludzi, któzy na prawdę go znali i rozumieli. Miał tylko nadzieję, że wkrótce, nawiąże jakiś bliższy kontakt ze swoimi obecnymi towarzyszami. W końcu podróżowali razem dopiero tydzień. Gdy grupa ruszyła, wlókł się powoli na końcu. Z kapturem nisko opuszczonym na głowę, rozglądał się dookoła i zabezpieczał tyły. Potrzebował chwili ciszy i spokoju.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem 


-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
Spojrzał niepewnym wzrokiem na Ninerl. Elfka wybuchnęła złością, co go w obecnej sytuacji specjalnie nie dziwiło... Kto wie, co by zrobił jeśli ktoś z jego rodziny był zamieszany w całą tą hecę. Chętnie poszedłby ją uspokoić, w tej chwili jednak zajęty był pilnowaniem, by Miaulin się nie wyrwała. Wysłuchał w skupieniu całej tej opowieści. "Złociste Oko... Znowu... Ale jak to mówią, wróg który ma imię nie jest taki straszny". Historia o Złotym Oku wydała mu się taka... typowa. Może nie tyle sama historia, co opis tej organizacji. Nic nowego, że kupieckie stowarzyszenie jest jakąś religijną sektą. Po prostu ci bogaci ludzie żyjący w dużych miastach, zamiast znaleźć sobie pożyteczne i przyjemne zajęcie, siedzą zblazowani w tych swoich klubach, a wtedy do głowy przychodzą im takie pomysły... Dlatego ten świat wygląda jak wygląda. Ludzie po prostu nie potrafią się cieszyć tym, co mają i przyjmować świata jakim jest... Chaos ma w tej całej próżności idealną bazę werbunkową... Niech ich wszystkich szlag trafi.
Ravandil puścił Miaulin i rozwiązał jej ręce. Chyba dotarło do niej, że w razie czego od Brocha nie będzie tak łatwo uciec. Zwiadowca podszedł do Ninerl i powiedział cicho -No już, nie denerwuj się tak... Miaulin zrobiła sporo głupot i znalazła się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Rozumiem twoje nerwy, ale przede wszystkim teraz potrzeba nam spokoju. Za dużo wrażeń ostatnio mieliśmy... Wykorzystajmy chociaż te kilka chwil- Nie był pewny, czy coś w ten sposób osiągnie. Wszak nie ma bardziej burzliwych uczuć nad uczucia kobiety...
Spojrzał niepewnym wzrokiem na Ninerl. Elfka wybuchnęła złością, co go w obecnej sytuacji specjalnie nie dziwiło... Kto wie, co by zrobił jeśli ktoś z jego rodziny był zamieszany w całą tą hecę. Chętnie poszedłby ją uspokoić, w tej chwili jednak zajęty był pilnowaniem, by Miaulin się nie wyrwała. Wysłuchał w skupieniu całej tej opowieści. "Złociste Oko... Znowu... Ale jak to mówią, wróg który ma imię nie jest taki straszny". Historia o Złotym Oku wydała mu się taka... typowa. Może nie tyle sama historia, co opis tej organizacji. Nic nowego, że kupieckie stowarzyszenie jest jakąś religijną sektą. Po prostu ci bogaci ludzie żyjący w dużych miastach, zamiast znaleźć sobie pożyteczne i przyjemne zajęcie, siedzą zblazowani w tych swoich klubach, a wtedy do głowy przychodzą im takie pomysły... Dlatego ten świat wygląda jak wygląda. Ludzie po prostu nie potrafią się cieszyć tym, co mają i przyjmować świata jakim jest... Chaos ma w tej całej próżności idealną bazę werbunkową... Niech ich wszystkich szlag trafi.
Ravandil puścił Miaulin i rozwiązał jej ręce. Chyba dotarło do niej, że w razie czego od Brocha nie będzie tak łatwo uciec. Zwiadowca podszedł do Ninerl i powiedział cicho -No już, nie denerwuj się tak... Miaulin zrobiła sporo głupot i znalazła się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Rozumiem twoje nerwy, ale przede wszystkim teraz potrzeba nam spokoju. Za dużo wrażeń ostatnio mieliśmy... Wykorzystajmy chociaż te kilka chwil- Nie był pewny, czy coś w ten sposób osiągnie. Wszak nie ma bardziej burzliwych uczuć nad uczucia kobiety...

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Westchnęła tylko, jak Miaulin opowiadała swoją historię. Nadal nie mogła sie nadziwić głupocie swojej siostry. "Przecież ona do kradzieży się ma jak osioł na marynarza. Pewnie ten jej cały ukochany odwalał całą robotę. Zrobiło mu się żal, albo przepraszam, stwierdził, że trafił na ładną i naiwną dziewczynę. To drugie jest bardzo prawdopodobne. Zanim się biedak zorientował, to ona pewnie juz nim kierowała. " myślała Ninerl, słuchając.
- Nowych wrażeń i emocji. Takich jak przy ucinaniu dłoni na przykład. Albo zdychaniu gdzieś pod płotem.- prychnęła pogardliwie - Nie mów, że dałaś im wiarę.
Słuchała dalej. Przy wzmiance o bankrutowaniu pierwszych pracodawców siostry, dziewczyna mruknęła do siebie:- Brzmi ciekawie.... Wpadł jej pewien pomysł do głowy, ale zachowała go na później. Na nazwę Złociste Oko, uniosła brwi ze zdziwienia. "No, proszę... jak wszystko się łączy." pomyślała. "Gorzej z tym Okiem, nie lubię takich organizacji. Purpura... to jak kolor krwi. A te obrzędy i przydomki... źle mi to brzmi. Ciekawa jestem , ilu członków tego związku, wie w czym naprawdę uczestniczą."
-Świetnie- powiedziała. - Powiesz nam później wiecej, Broch ma rację : trzeba rozbić obóz.- spojrzała w strone chmur.- Pogoda nie wydaje się zbyt przyjazna.
Westchnęła cicho, odpowiadając Ravandilowi:
-Właściwie masz rację, ale wiesz, jak to jest... - spojrzała uważnie na elfa. -Mówisz o spokoju. Co dokładnie masz na myśli?-wyciągnęła dłoń, by pomógł jej wstać.
Westchnęła tylko, jak Miaulin opowiadała swoją historię. Nadal nie mogła sie nadziwić głupocie swojej siostry. "Przecież ona do kradzieży się ma jak osioł na marynarza. Pewnie ten jej cały ukochany odwalał całą robotę. Zrobiło mu się żal, albo przepraszam, stwierdził, że trafił na ładną i naiwną dziewczynę. To drugie jest bardzo prawdopodobne. Zanim się biedak zorientował, to ona pewnie juz nim kierowała. " myślała Ninerl, słuchając.
- Nowych wrażeń i emocji. Takich jak przy ucinaniu dłoni na przykład. Albo zdychaniu gdzieś pod płotem.- prychnęła pogardliwie - Nie mów, że dałaś im wiarę.
Słuchała dalej. Przy wzmiance o bankrutowaniu pierwszych pracodawców siostry, dziewczyna mruknęła do siebie:- Brzmi ciekawie.... Wpadł jej pewien pomysł do głowy, ale zachowała go na później. Na nazwę Złociste Oko, uniosła brwi ze zdziwienia. "No, proszę... jak wszystko się łączy." pomyślała. "Gorzej z tym Okiem, nie lubię takich organizacji. Purpura... to jak kolor krwi. A te obrzędy i przydomki... źle mi to brzmi. Ciekawa jestem , ilu członków tego związku, wie w czym naprawdę uczestniczą."
-Świetnie- powiedziała. - Powiesz nam później wiecej, Broch ma rację : trzeba rozbić obóz.- spojrzała w strone chmur.- Pogoda nie wydaje się zbyt przyjazna.
Westchnęła cicho, odpowiadając Ravandilowi:
-Właściwie masz rację, ale wiesz, jak to jest... - spojrzała uważnie na elfa. -Mówisz o spokoju. Co dokładnie masz na myśli?-wyciągnęła dłoń, by pomógł jej wstać.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Elissa spojrzała na Brocha i uśmiechnęła się do niego szczerze.
- Konradowi nic nie będzie. W kilka dni moje maści z ziołami powinny postawić go na nogi... - po tych słowach podeszła do najemnika i przytuliła się do niego. - Dobrze że już jesteś - rzekła pół-szeptem, tak, że tylko Werner, Konrad i Julia mogli usłyszeć te słowa.
Nieopodal trwała szybka narada między wąsatym rycerzem a trójką elfów.
- Miaulin nam sie przyda – rzekł twardo Zinha. – Zna hasła i członków Złocistego Oka a co ważniejsze oni znają ją. Poprzez nią możemy spróbować użyć magicznego komunikatora – wskazał miedziane pudełko trzymane przez Brocha.
Spojrzenia wszystkich skierowały się na ogry. Piętnaście olbrzymów, bo tyle zostało po walce, mimo że poranione mogły roznieść was na strzępy. Kapitan Bodrag stanął władczo w środku grupy. Wielki nawet jak na ogra, blisko trzymetrowy gigant, oparł się o zakrwawiony topór. Za pasem miał zatknięte dwa ludzkie skalpy. Spojrzał spokojnie spod czerwonego irokeza.
- Zdawać się, nasza służba dobiec koniec – powiedział. – My mieć brzuchy pełne, zdobyć wiele złota i mięsa. Rozgnieść wiele czaszek i być zadowoleni. Wy już z nikt nie walczyć i jechać do fortu cysarza gdzie my się nie chcieć pokazywać. My się pożegnać. Wrócić w dolinę gdzie czekać na orki. Co wy zrobić z wasza samica nas nie obchodzić.
Targan, mniejszy i starszy lecz żylasty zastępca Bodraga poruszał miarowo nozdrzami. Chwycił mocno nabijaną kolcami maczugę i stanął za Brochem.
- Nie wracać na służbę cysarz – rzekł stanowczo. – I nie służyć już Bodragowi. My pójść za nim. On być odważnik, większy niż Bodrag. - wskazał na najemnika. - Wy iść sobie w swoja strona.
Dwóch ogrów poparło go stanowczo. Dwóch innych nieco mniej. Słowa Targana wyprowadziły Bodraga z równowagi.
- Wy mieć jeden pan! – ryknął wznosząc topór. – Ja wódz, nie ty! Słuchać co ja kazać!
Spojrzał wściekle na Brocha.
- Tacy oto ludzie mieszają dobrym ogrom w głowach! - wskazał palcem oskarżycielsko. - Dobry ogr wierzyć w swój pełny brzuch i swoja maczuga, i trochę w Gork i Mork, nie żaden plugawy człowieczek! Ja wybić wam te bzdury z głowy. Dawać wam ostatnia szansa!
Targan i jego dwóch innych towarzyszy stało niewzruszenie. Dwóch wahających się ogrów wystraszonych furią swego wodza przeszło śpiesznie na stronę Bodraga.
***
Na uboczu całego zamieszania Julia doprowadziła Konrada do wozu. Boveńczyk jęknął i usiadł obok półprzytomnego Diega. Elissa pochyliła się nad krzyczącym przez sen szlachcicem.
- Już dobrze, wszystko w porządku – Elissa dotknęła jego czoła. - Masz gorączkę panie, trzeba posmarować ranę. Panie Ludovicu! – Zawołała starego sługę – pomóżcie mi proszę.
Hugo Graave widząc że ogry podzieliły się na dwie grupy i żadna niezamierza odpuścić szybko zasiadł za lejcami.
- Coś mi się widzi – rzekł zerkając na rozwścieczone ogry. – że trzeba będzie stąd szybko spieprzać, nim zrobi się gorąco.
- Konradowi nic nie będzie. W kilka dni moje maści z ziołami powinny postawić go na nogi... - po tych słowach podeszła do najemnika i przytuliła się do niego. - Dobrze że już jesteś - rzekła pół-szeptem, tak, że tylko Werner, Konrad i Julia mogli usłyszeć te słowa.
Nieopodal trwała szybka narada między wąsatym rycerzem a trójką elfów.
- Miaulin nam sie przyda – rzekł twardo Zinha. – Zna hasła i członków Złocistego Oka a co ważniejsze oni znają ją. Poprzez nią możemy spróbować użyć magicznego komunikatora – wskazał miedziane pudełko trzymane przez Brocha.
Spojrzenia wszystkich skierowały się na ogry. Piętnaście olbrzymów, bo tyle zostało po walce, mimo że poranione mogły roznieść was na strzępy. Kapitan Bodrag stanął władczo w środku grupy. Wielki nawet jak na ogra, blisko trzymetrowy gigant, oparł się o zakrwawiony topór. Za pasem miał zatknięte dwa ludzkie skalpy. Spojrzał spokojnie spod czerwonego irokeza.
- Zdawać się, nasza służba dobiec koniec – powiedział. – My mieć brzuchy pełne, zdobyć wiele złota i mięsa. Rozgnieść wiele czaszek i być zadowoleni. Wy już z nikt nie walczyć i jechać do fortu cysarza gdzie my się nie chcieć pokazywać. My się pożegnać. Wrócić w dolinę gdzie czekać na orki. Co wy zrobić z wasza samica nas nie obchodzić.
Targan, mniejszy i starszy lecz żylasty zastępca Bodraga poruszał miarowo nozdrzami. Chwycił mocno nabijaną kolcami maczugę i stanął za Brochem.
- Nie wracać na służbę cysarz – rzekł stanowczo. – I nie służyć już Bodragowi. My pójść za nim. On być odważnik, większy niż Bodrag. - wskazał na najemnika. - Wy iść sobie w swoja strona.
Dwóch ogrów poparło go stanowczo. Dwóch innych nieco mniej. Słowa Targana wyprowadziły Bodraga z równowagi.
- Wy mieć jeden pan! – ryknął wznosząc topór. – Ja wódz, nie ty! Słuchać co ja kazać!
Spojrzał wściekle na Brocha.
- Tacy oto ludzie mieszają dobrym ogrom w głowach! - wskazał palcem oskarżycielsko. - Dobry ogr wierzyć w swój pełny brzuch i swoja maczuga, i trochę w Gork i Mork, nie żaden plugawy człowieczek! Ja wybić wam te bzdury z głowy. Dawać wam ostatnia szansa!
Targan i jego dwóch innych towarzyszy stało niewzruszenie. Dwóch wahających się ogrów wystraszonych furią swego wodza przeszło śpiesznie na stronę Bodraga.
***
Na uboczu całego zamieszania Julia doprowadziła Konrada do wozu. Boveńczyk jęknął i usiadł obok półprzytomnego Diega. Elissa pochyliła się nad krzyczącym przez sen szlachcicem.
- Już dobrze, wszystko w porządku – Elissa dotknęła jego czoła. - Masz gorączkę panie, trzeba posmarować ranę. Panie Ludovicu! – Zawołała starego sługę – pomóżcie mi proszę.
Hugo Graave widząc że ogry podzieliły się na dwie grupy i żadna niezamierza odpuścić szybko zasiadł za lejcami.
- Coś mi się widzi – rzekł zerkając na rozwścieczone ogry. – że trzeba będzie stąd szybko spieprzać, nim zrobi się gorąco.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
