[Naruto] Monogatori Baasu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
"No nie...Jestem słaby. Taka technika a wykańcza mnie do reszty. Dobrze, że użyłem jej właśnie teraz. Na końcu walki. Powinienem spytać Sensei o trening na zwiększenie pokładów Chakry lub zmniejszenie jej przy użyciu Daitoppy choć to drugie chyba jest niemożliwe. Ta technika potrzebuje dużej energii. Moje nogi...Co się z nimi dzieje? I ja mam zostać ninja? To niedowiary. Muszę wstać...Muszę wstać..."
Resztkami sił utrzymywał pozycję siedzącą z próbami wstania.
"Kuso...Nigdy mi się nie uda...Cóż pozostaje mi obserwować walkę. Widzę, że narobiłem niezłych szkód w szeregach wrogów. I bardzo się z tego cieszę. Sunbarashii wierzę, że to Ty przyniosłeś mi tyle szczęścia. W końcu jakieś efekty morderczych treningów. W końcu...Lecz żeby osiągnąć perfekcję trzeba ćwiczyć. Teraz mogę spokojnie czekać aż Kazune i Sensei zabiją niewdzięczników. A jestem na 100% pewny, że to zrobią..."
Młody Aburame obserwował walkę. Kazune coraz szybciej zadawał ciosy...aż przełamał obronę Genina Deszczu. Fusori również tego dokonała. Gdy ostrze wbiło się w serce przeciwnika Kazune - kun, Itori lekko drgnął. Pierwszy raz widział krew człowieka na własne oczy. To było straszne, lecz trzeba się przemóc by chcieć zostać Shinobim.
"Takie przypadki na pewno niejednokrotnie mnie spotkają..."
Czerwona Orientalna Prawica
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Krople krwi pociekły po ostrzu kosy spływając delikatnie. Kazune przez moment milczał. Nie był to przyjemny widok, ale nie to go martwiło. Przykucnął i sprawdził dla pewności. Niestety, wyglądało na to że już nic nie dało się zrobić. Kazune wstał z grobowa miną. Nie śmiał nawet spojrzeć reszcie w oczy. Powiedział tylko
-Wybacz Fusori-sama. Zawiodłem. - głosem pełnym smutku.
Chciało mu się rzucić samemu na swoje własne ostrze. Jak on mógł to zrobić! Na pierwszej misji, nie był w stanie zachować tak prostej instrukcji. Byle bez ciał! Poczuł odrazę do samego siebie. Tyle lat włożonych w jego trening, tyle zmarnowanych lat! A on zostanie jedynie zbrodniarzem wojennym, który został prowokatorem nowej wojny. Teraz wybuchnie wojna, która zmiecie wiele ludzi, niszcząc całe wioski. A młode dzieci w Akademii będą za wiele lat oglądać jego zdjęcie i usłyszą "Widzicie dzieci? Tak wygląda ten który sprowadził na Konohę wielką wojnę, tą samą która sprowadziła śmierć na waszych rodziców. A zrobił to przez własną głupotę zabijając, bogu ducha winnego genina wody. Nigdy nie próbujcie go naśladować!". Nikomu nie mógłby spojrzeć teraz w oczy. Ani Okunoriemu, ani Itoriemu, ani Fusori-sama. Czuł wielką pustkę w żołądku. Nie dotrzymał nawet danej swemu ojcu obietnicy. Splamił nie tylko honor klanu, ale również jego krew. Na swoje własne ostrze obiecywał wypełniania obowiązków i dotrzymanie honoru wioski. Był czymś gorszym niż kłamca. Odrzucił Karasu Hane. Kosa potoczyła się po dachu.
-Karasu Hane, nie jestem godzien by trzymać Cię w mych rękach. - i upadł na kolana.
Nie było dla niego przyszłości jako shinobi. Nie miał nawet po co wracać do wioski. Czy zginie tutaj od noży bandytów, czy zostanie ścięty przez sąd. Ba! Kogo to będzie obchodziło.
"Mnie!" pomyślał Kazune "Tylko tchórz ucieka od odpowiedzialności! Jeśli mam zginąć to zginę na stojąco, a nie uciekając przed własnymi ludźmi, niczym lis ucieka przed psami. Nie chcę litości, jeśli tak ma być niech będzie. Stanę przed Konohańskim sądem i niech się dzieje co ma się dziać."
Po chwili wrócił mu obraz pięknej kobiety. "Tylko jak ja po śmierci spojrzę jej w oczy..."
Powstał z powrotem, ale nie odwrócił się.
-Wygląda na to że wasze zadanie trochę się zmieniło.
Ponieważ nie usłyszał odpowiedzi, ciągnął dalej.
-Widzieliście przecież kto zabił tego genina. Możecie potwierdzić czyje ostrze splamione było krwią. Oto przed wami stoi prowokator wojny i zabójca waszych dzieci, rodzin i bliskich. Nie schwytacie go i nie zaciągniecie przed sąd? - powiedział spokojnie, ale głosem pełnym pewności siebie.
Wystawił szeroko ręce i czekał. Zamknął oczy.
Obrazek
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

Bardzo szybko opuszczały go siły. Każdy mięsień powoli wiotczał, jakby wysysano z niego energię. Okunori z trudem łapał oddech. Padł na kolana, utrzymał się sekundę w tej pozycji, po czym jego twarz wylądowała na dachu. Ciężko sapał nie mogąc się ruszyć. Serce kołatało mu jak po przebiegnięciu maratonu.
"Cholerne limity chakry. Zawsze kiedy zaczyna się najlepsza zabawa mi już jej brakuje. Muszę więcej ćwiczyć. Ale cóż... Chyba taka jest rola najgorszego ninja wśród absolwentów akademii ninja tego roku. Jak wrócę będę musiał się wziąć za solidny trening. Żegnaj słodkie lenistwo... "
Jego stan powoli się stabilizował. Serce biło coraz wolniej zmierzając do odpowiedniego stanu. Oddech był łatwiejszy do złapania, lecz nadal sprawiało mu to kłopot.
"Do normalnego stanu będę pewnie wracał co najmniej przez dwie noce. Są tego dobre strony. Przynajmniej nie leżę twarzą w śniegu podczas zawiei. Mogę sobie trochę odpocząć. Przydałaby się jeszcze książka i mógłbym tak spędzać całe dnie."
Powoli odzyskiwał kontrolę nad ciałem, więc postanowił wstać. O ile wychodziły mu ruchy rękami i nogami, to kiedy się zaparł, by wstać rozjechały się.
"Może poleżę sobie tutaj jeszcze trochę. Nikomu to nie zaszkodzi. Ciekawe jak reszta sobie poradziła. Daitoppa Itoriego była silna, pewnie leży teraz jak ja. A co z Kazune?"
Obrócił głowę w kierunku kosyniera. Jego broń była zakrwawiona.
"Chyba sobie poradził."
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Palce sensei zacisnęły się na uchu Kazune. Ten nagle pisnął z bólu, gdy Fuosri wykręciła mu ucho.
- Zamiast się załamywać, czegoś to nie zepsuł, weź się lepiej do roboty! Zwiąż wszystkich którzy jeszcze żyją, liną, a nie żyłką! i pomóż tym dwóm się pozbierać - wskazała głową na Okunoriego, który wciąż miał spore problemy, i Itoriego. Ten drugi spokojnie łapał już oddech i był w stanie utrzymać się na nogach, acz chwiejnie.

Twarz jouninki wyrażała skupienie. Jej nunchako zniknęło gdzieś, zanim ktokolwiek zdążył to zauważyć. Nagle szepnęła coś do siebie i dodała, już głośniej:
- Pogadamy, jak już uda się go schwytać. Zajmijcie się nimi, ja zaraz wracam! - krzyknęła, skacząc z dachu w kierunku - zapewne - przestępcy. Ciężko powiedzieć, co zrobiła, żeby go wykryć. Fryzura coraz bardziej jej się rozpadała, widać misterna konstrukcja już po utracie jednego kosmyka zaczynała chwiać się w posadach. Teraz przypominała nieco ogon ognistej komety, ciągnący się za głową Fusori-sensei. Ta szybko się oddalała, skacząc z dachu na dach.

Kazune skrzywił się. Żaden z czterech ninja Deszczu nie dawał znaku życia. O ile w przypadku trupa było to właściwe, o tyle w przypadku pozostałych nie świadczyło o dobrej kondycji. Oczywiście, patrząc na to z ich perspektywy, była to wielka zaleta owych ninja. Teraz tylko ich związać, tak jak nakazała sensei, a potem czekać na jej powrót.

Więc AmeGakure ma teraz powód do wojny przeciwko KonohaGakure. A Wioska Ukryta Wśród Deszczu nie jest wykrwawiona wojnami, tak jak Wioska Liścia. Jej shinobi nie są zmęczeni, i jest ich wielu. Zapewne mają też sojuszników, którzy w każdej chwili mogą wesprzeć ją w ataku.
Z drugiej strony, Konoha też nie jest już teraz samotna. A w chwilach największej potęgi miała prawie siedmiokrotnie więcej ninja, niż Ame. Shinobi ze znakiem Liścia nawet teraz, po Wielkiej Wojnie, byli liczniejsi.
Co zrobi przywódca AmeGakure? I co nie mniej ważne dla was, co zrobi Hokage?...

Ale misja się nie skończyła. Liczy się tylko tu i teraz.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Powoli wstał z dachu. Z całych sił i za wszelką cenę starał utrzymać się na swoich własnych nogach. Bez niczyjej pomocy. Zrobił to.
"W końcu mi się udało! Nareszcie! Ci ninja nie dają znaku życia...Czyżbyśmy byli aż tak silni żeby ich wszystkich pozabijać?! Nie to niemożliwe. Coś tu jest chyba nie tak. Hmm..Może są nieprzytomni. Nie wiadomo."
Gdy Kazune podszedł do niego odpowiedział.
- Nie dzięki. Poradzę sobie sam. Pomóż lepiej Okunoriemu. On jest nadzwyczajnie zmęczony i poturbowany. Ja powoli wracam do siebie. Walka nie była zbyt trudna, prawda? Była szybka lecz do jej zakończenia musieliśmy włożyć wiele sił.
Powoli podszedł do miejsca gdzie ściskał linką przeciwnika za szyję. Podniósł ją i zwinął.
"Na pewno się jeszcze przyda."
Powędrował wzrokiem za Fusori - Sensei. Jej włosy jak zawsze były dość ładne lecz teraz były naprawdę piękne. Falowały na wietrze niczym ognista łuna.
"Jak udało uciec się tamtemu Jouninowi... Może zbiegł by powiadomić towarzyszy o tym co się tutaj wydarzyło. Wojna między Konohą a Ame jest nieunikniona. Czuję to w kościach. Może być źle. Naprawdę źle. Nasza Wioska nie odbudowała się całkowicie po walce z Kyuubim, Lisim Demonem." Choć do końca tej walki nie pamiętał, wzdrygnął się na samą myśl o tym Bijuu.
"Muszę trenować by godnie reprezentować Wioskę Ukrytego Liścia. Na pewno dam z siebie wszystko.."
Na rozmyślaniach, młody Aburame spędził trochę czasu lecz po dłuższej chwili zadumy,nie wiedział co ma dalej robić.
- Kazune - kun! Co mamy teraz robić? Nasza misja jeszcze się nie skończyła, prawda?
Czerwona Orientalna Prawica
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Zamiarem sensei było chyba postawić go na nogi. Efekt był odwrotny. Zrobił mu się mętlik w głowie który rozjaśniły dopiero pewna sytuacja...

Dwóch ich, ojciec i syn siedzieli przy rzeczce. Było słonecznie, jednak temat ich rozmów był zgoła inny:
- Pamiętaj Kazune, kiedyś przyjdzie taki czas, że zostanie Ci dany rozkaz. Zabij. Będziesz musiał być gotowy.
Kazune, wtedy jeszcze jako małe dziecko, wzdrygnął się i przestraszył. Z lekkim przestrachem zapytał
-Ale dlaczego mam zabijać, nie mogę ogłuszyć, zostawić czy coś...
Ojciec, spojrzał na niego jednym ze swoich surowych spojrzeń. Kazune zamilknął od razu.
-Dlaczego drapieżcy chcesz odbierać szpony, robić z niego ofiarę. Jesteś Doratsuki, twoją sztuką jest ostrze. Co to za użytek trzymać w ręku ostrze, jeśli nie może ono ciąć. Dlaczego ćwiczyć z nim, jeśli nie dane jest Ci go użyć. To bez sensu przynasz sam.
Kazune zastanowił się. Po chwili zapytał
-Ale przecież nie wszystkie misje wymagają zabijania.
-Ale taka będzie twoja droga. Nieważne, jakie będzie zadanie, tak skończą twoi wrogowie. Możesz jedynie starać się nie zabijać, ale i tak przyzwyczaisz się do widoku krwi. Jeśli od tego wybuchnie wojna, to sąd wojskowy zadecyduje, czy to była twoja wina, czy nieumyślny zryw.
Poklepał syna po ramieniu.
-Kiedy to nastąpi trudno Ci będzie zachować spokój. Ale zawsze obok będzie ktoś kto pomoże Ci przebrnąć przez ten pierwszy raz.
Ojciec pozwolił sobie na odrobinę czarnego humoru. Kazune jednak wcale nie było wtedy do śmiechu...


"Miałeś rację ojcze. I masz racje Fusori-sama. Co będzie to będzie, muszę pomóc tym co są teraz. " Wreszcie zrozumiał że pomimo całego przygotowania i on dał się unieść temu pierwszemu zabójstwu. Dopiero teraz otrząsnął się i zaczął trzeźwo myśleć. "Kazune weź się w garść!"
-Przepraszam sensei. Ja... po prostu dałem się ponieść emocjom. To po prostu nie takie proste...
Po chwili dopiero zauważył, że gada do siebie. " To trudniejsze niż myślałem...".
Odzyskał stary przypływ chakry i podbiegł do każdego żywego wroga. Mocno związał ich linami, węzłem, który poznał w Akademii. Podwójnie mocno tego jounina.
Zostawił ich w takim miejscu by mieć ich na oku. Teraz podszedł do towarzyszy, najpierw pomógł Itoriemu dojść obok Okunoriego i dał im usiąść. Oglądnął obu. Itori, był po prostu wyczerpany ale Okunori zgarnął kilka porządnych uderzeń.
-Wygląda na to, że straciłem przed chwilą głowę. To całe zabijanie ludzi... Chyba nie da się jednak do tego przygotować. Nie ruszajcie się, związałem naszych wrogów, mam ich na oku. Sensei gdzieś poszła, ale pewnie zaraz wróci.
Wyciągnął z małej torby małą pigułkę.
-Trzymaj Itori to powinno pomóc Ci odzyskać trochę chakry. Okunori, jesteś w stanie ją zjeść? Mam jeszcze jedną jakbyś chciał. - Itori nie chciał, więc podał jedną Okunoriemu.
Cały czas zerkał na związanych shnobi. Westchnął i kontynuował.
-Wygląda na to, że czeka nas niepewna przyszłość. Póki co powinniśmy się martwić dokończeniem zadania, ale gdy wrócimy, list wojenny może już czekać na biurku Hokage.
Podszedł jeszcze po swoją kosę i wytarł ostrze z krwi. Dodał jeszcze
-Ale póki co chyba nie powinniśmy się zamartwiać. Ważne byście odzyskali siły.
Odpowiedział też na pytanie Itoriego
-Póki co czekamy na naszą sensei. Musimy czekać aż Okunori odzyska siły i nie mamy pojęcia co zrobić z tymi shinobi. Jeśli myślisz już o tym co się może stać nie martw się. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Sam czuł się zmęczony, ale ponieważ zaczął już trzeźwo myśleć, przestał być egoistą, a zaczął z powrotem być sobą. A on najpierw martwił się o drużynę, a potem o siebie.
Z powrotem przypiął kosę do pleców i zerkając na wrogich shinobi, czekał na powrót sensei.
Obrazek
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

"Pamiętaj synu... Poddanie się znaczy przegrać. Przegrana prowadzi do śmierci. Przegrana z samym sobą prowadzi do zabicia duszy. Ninja bez duszy jest niczym. Będąc niczym traci się jakąkolwiek wartość. Kiedy stracisz swoją wartość będziesz warty tylko śmierci. Nie możesz do tego doprowadzić. Nie możesz się nigdy poddawać. Nie możesz dopuścić do siebie nawet takiej myśli. Niezależnie od sytuacji. " przypomniał sobie wywód ojca.
- Dam radę... - mówił przez zęby próbując się podnieść
Próba skończyła się porażką.
- Kazune! Itori! Nie potrzebuję pomocy! Dam sobie radę! - prawie krzyczał
Głęboki wdech... Zamknął oczy. Wydech... Wraz z nim się podnosi... Chwiejnie... Powoli... Na twarzy maluje się wręcz tytaniczny wysiłek.
Przerwał. Parę małych wdechów. I znów próbuje. Wstaje... Nie za szybko... Udało się.
Nogi trzęsły się pod masą jego ciała. On sam ciężko sapał. Postanowił usiąść. Tak też zrobił.
- Dzięki Kazune-san. Nie potrzebuję żadnych pigułek. Wystarczy, że trochę odpocznę. Co prawda zużyłem całą swoją chakrę, ale chakra to nie wszystko. Ninja powinien sobie radzić i bez chakry. W końcu kiedyś musi się skończyć. - mówił starając ukryć się zmęczenie i przekazać, że panuje nad sytuacją, która nie była najlepsza.
Wziął głęboki wdech.
- Kazune wiesz co? Wychodzę z założenia, że jak nie masz pojęcia co zrobić, nie głów się nad rozwiązaniem, tylko improwizuj. Zróbmy coś teraz z tymi deszczowymi. Lepiej, żeby nam nie uciekli tuż po odzyskaniu przytomności, więc zwiążmy ich. Pewnie na kilka chwil pomoże. Trzeba tylko zrobić taki węzeł, by nie mogli się rozwiązać zbyt szybko przy pomocy nawanuke no jutsu. Potem muon satsujin jutsu o ile można to nazwać techniką i powinni nam wyśpiewać wszystko co wiedzą. W końcu zdobywanie informacji jest też celem ninja. Może to nam dać dużą przewagę na przyszłość. - powiedział powoli
"Całe życie to jeden niekończący się trening. Nie marnuj tej szansy. Doskonal się kiedy tylko możesz. Nie masz pomysłu? Zacznij improwizować. Nie masz na nic siły? Zbierz ją i pokaż, że ninja nigdy nie traci sił. Będąc w sytuacji praktycznie bez wyjścia, musisz te wyjście znaleźć. Działaj zawsze tak, by każdy ruch pokazywał, że jesteś prawdziwym ninja."
- Tak jest ojcze! - wyszeptał
Zebrał całe swoje siły na kolejną próbę powstania.
Wziął głęboki wdech. Zacisnął zęby i pięści, po czym zaczął wstawać.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Powoli wstający Okunori. Trzech spętanych ninja Deszczu. Jeden trup. Itori, który po kilku głębszych oddechach stał już na nogach zupełnie pewnie. Kazune, na granicy którego świadomości wciąż majaczył obraz kropli krwi wypływającej z kącika ust wroga. I Fusori-sensei, z nieprzytomnym, siwiejącym mężczyzną przerzuconym przez ramię. Wieśniacy patrzyli na dach, szepcząc coś między sobą i kryjąc się wśród domów.

Bali się shinobi własnego kraju? A może tych z Kraju Deszczu?...

- Schwytaliśmy kogo trzeba. Teraz musimy możliwie szybko wrócić do Wioski i złożyć raport, żeby Rada Wioski i Hokage mogli poradzić coś na to, co zepsuliśmy. Przydadzą się jeńcy, ale wy najwyraźniej nie nadajecie się do transportowania innych, momentami nawet wręcz przeciwnie. Kazune! Weź tego starucha - podała mu człowieka, którego dotąd miała przerzuconego przez ramię, a potem dotknęła więzów jounina Deszczu - Będziecie go nieśli na zmianę. Okunori, teraz nie czas na trening! Bierz pigułkę i biegniemy - przerzuciła sobie deszczowego ninja przez ramię. Był teraz twarzą do jej pleców, tak że nadal nie mogliście lepiej mu się przypatrzeć. - Ja go poniosę. Mamy długą trasę i mało czasu, ruszajmy! - rzuciła, i skoczyła na następny dach, nie czekając już dłużej.

Jej głos był teraz władczy i rozkazujący, oczy ciskały gromy niczym twarze czterech Hokage, wykute w górze nad Budynkiem Rady w Konoha. Przestała być nauczycielką i towarzyszką, stała się dowódcą, twardym i wymagającym. Takim, który zostawia za sobą rannych, jeśli zachodzi taka potrzeba. Ale na wszelki wypadek, oklejonych wybuchowymi notkami. Może znajdzie się wśród wrogów ktoś litościwy, czyż nie?

- Ach, i nie wiem czy rzeczywiście muszę wam to mówić, ale na wszelki wypadek: oficjalnie musimy zachowywać się, jakbyśmy byli w stanie wojny. Rozumiemy się? - rzuciła przez ramię, biegnąc już między ryżowymi polami.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

-Hai, Fusori-sama. - powiedział trochę niepewnym głosem.
To były praktycznie ostatnie słowa, jakie wypowiedział młody genin. Podczas tej podróży nie odzywał się wiele. Obraz zabitego genina, nie chciał zejść mu z oczu. Ponadto nie chciał z nikim za bardzo rozmawiać. W końcu to w większości była jego wina. Jednak to już go nie martwiło. "Będzie jak będzie, nie czas i miejsce na to".
Zerknął na starszego człowieka. Już wcześniej złapał go tak by nie zahaczał o kosę. Obejrzał go sobie. "To jest ten cały bandyta? Nie wydaje mi się. Coś tutaj wyraźnie nie pasuje"
Cała sytuacja wprawiała go w zadumę, z której wyprowadzały go dopiero chłostające go gałązki. Ktoś kto widziałby całą sytuację, pomyślałby no cóż przecież to dopiero dziecko, jak kogoś zabije to normalne ze jest roztrzęsiony. Ale nie Kazune. Nie mógł zrozumieć dlaczego ten widok tak bardzo nim poruszył że w jednej chwili zapomniał o kolegach z drużyny, zapomniał o reszcie zadania. "Co się ze mną dzieje", pomyślał z niepokojem "Gdyby nie Fusori-sama, sam bym rzucił się na własną kosę. Czuję się zakłopotany.". Kolejna gałązka przyłożyła mu w twarz.
Nawet nie umiał się cieszyć otaczającym go wiatrem. Jego ruchy były dość automatyczne. Większość czasu spędzał na myśleniu, przez co stawał się łatwym celem.
"Muszę znaleźć jakieś słowa, które mi pomogą. Które odgarną ode mnie te wszystkie myśli". Zaczął przeszukiwać pamięć. Na wierzch wypłynęły jedynie te słowa
Jestem żerującym krukiem, a to moja droga do śmierci.
Dlaczego akurat one. Zaczął nad nimi myśleć. Po chwili na coś wpadł. Zamrugał i zastanowił się.
"Więc to też chciałaś mi przez cały czas powiedzieć Ayame..."
Niespodziewanie wpadł w lepszy nastrój. No może to złe słowa, po prostu znalazł oparcie w swoich działaniach. Poczuł się lepiej. Teraz był w pełni świadomy.
"Taka jest w końcu ścieżka shinobi."
Poczuł się trochę jakby uczynił kolejny krok na swojej drodze. Odzyskał panowanie nad ciałem i zaczął z rozkoszą przemierzać powietrze. Nadal jednak nie zamęczał innych rozmową.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

"Uff...Jakie szczęście, że już całkowicie do siebie doszedłem. Myślałem, że tutaj skonam. Ale w sumie nie jest aż tak źle. Potrafię całkowicie ustać na nogach. Ciekawe co teraz będzie z Shinobi z Wioski Deszczu. Zapewne czekają ich długie wieczory przy boku największych specjalistów w przesłuchiwaniu, w Wiosce Ukrytego Liścia. Nie chciałbym znaleźć się na ich miejscu ale sami zgotowali sobie ten los. W końcu sami nas zaatakowali a to, że ich pokonaliśmy świadczy jedynie o naszych umiejętnościach. Ciekawe jak pójdzie nam na CE?" - rozmyślał młody Aburame biegnąc przez ryżowe pola. Spojrzał za siebie.
"Zostawiliśmy tych ludzi...Widać, że żyją w wielkim strachu. Nie wiedzą co stanie się w przyszłości. Teraz na pewno wybuchła wojna więc będą rozdarci pomiędzy wieloma Wioskami. To okropne. Spotkała ich taka niesprawiedliwość..."
Czerwona Orientalna Prawica
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

- Tak jest Fusori-sensei! - powiedział biorąc pigułkę.
Poczuł jak wkracza w niego nowy duch. Zyskał nowe siły.
" Ciekawe tylko co z tamtymi geninami... Cóż... To chyba już nie nasz interes."
- Yamaneru! Alarmuj jak usłyszysz coś niepokojącego. To może uratować nam życie. - szepnął do swojego pupila.
Wyjął z rzeźby swojego kunai, po czym ruszył za grupą.
"Skoro mamy się zachowywać jak na wojnie to nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek błędy. W końcu coś się dzieje. Jeżeli ta wojna by wybuchła to pewnie będziemy przegrani w oczach Hokage i całej wioski. Tak jak dawna drużyna 4 była chlubą Konoha Gakure, tak teraz nowa może być powodem upadku wioski, ale nie będzie. Konoha jest najlepszą z wiosek. W każdym z shinobi tej wioski płonie ogień, który potrafi zniszczyć wszystkie wioski, który nigdy nie zgaśnie."
Był gotów na kolejną walkę. Pigułka dała mu takiego kopa, że sądził iż ma siły samemu podbić wioskę deszczu. Chciał zemścić się na całej wiosce za cios wymierzony Yamaneru. Bacznie wypatrywał wroga.
Nie wiadomo kiedy założył okulary. Chciał pod nimi ukryć ciągłą furię, która nie znikała.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Wskoczyła na pierwsze drzewo, geninowie za nią. Kazune przekazał związnego mężczyznę Okunoriemu, który aż gotował się, żeby coś zrobić; a przecież sensei kazała im się zmieniać.

Nie minął nawet kwadrans prędkiego biegu przez las, który upływał w całkowitym milczeniu wszystkich zaintersowanych, gdy nagle zbiegły się dwa dźwięki - syczenie rysia i krzyk Fusori, każącej wszystkim uważać.
Spomiędzy liści, zupełnie niespodziewanie, jakby znikąd, pojawiło się czterech ninja. Wszyscy byli jouninami Deszczu. Trójka z nich ruszyła na Daishi Fuosri, a czwarty zaatakował geninów.

Kazune sięgnął dłonią do kosy, Okunori wyciągnął dwa kunai, Itori sięgnął po swoją katanę... I w tym samym momencie, cała trójka leżała na ziemi. Każdy miał w szyi po dwa senbony. Fusori widziała, że nawet nie zauważyli ataku. W jej dłoniach już kręcił się długi kij bo, którym odpierała napastników...
Itori patrzył jak odbija ich ataki. Ostatkiem sił trzymał się przytymości, ale za chwilę odpłynął, gdy igły wbite nerwy zmusiły go do tego. Ostatnie co widział, to rudowłosa sensei powalająca jednego z przeciwników na ziemię.

***

Mętne światło z ledwością wdzierało się do wnętrza celi. Okunori przesunął na czoło swoje ciemne okulary. Szyję miał zdrętwiałą od długotrwałego pozostawania w bezruchu. Itori i Kazune leżeli obok, wciąż nieprzytomni. Cela miała może ze trzy metry szerokości i niewiele więcej długości, i nie było w niej zupełnie nic. Jedyne okienko, w suficie, było zabezpieczone nie tylko kratami, ale też szybą, w której zatopiono metalową siatkę, chroniącą ją przed stłuczeniem. Ciężkie, stalowe drzwi uniemożliwiały wyjście. Zdaje się że AmeGakure jest nieźle zabezpieczona przed ucieczką więźniów, pomyślał Okunori, przypominając sobie zdarzenia poprzedzające utratę przytomności. Sprawdził czy ma przy sobie broń. Oczywiście, zabrali mu wszystko, łącznie z wybuchowymi notkami czy liną.

Pozostała dwójka zaczęła się budzić.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratuski Kazune

Przez długi czas majaczyło mu wiele obrazków. Ayame. Martwy genin wody. Twarz sensei. Dwa senbony. Senbony?
Dopiero teraz powoli odzyskiwał przytomność. Oczy ogarnął mu mrok. Próbował je otworzyć by móc coś zobaczyć "Na wszystkie martwe dusze, co tu się działo. Gdzie my jesteśmy? ". Po chwili sobie przypomniał. Czterech jouninów wody zaatakowało ich momentalnie. Może gdyby zobaczyli ten atak, to wytrzymaliby chociaż chwilę dłużej. Ale najwyraźniej ktoś chciał ich żywych. Tymi senbonami mógł bez problemu trafić w witalne miejsce.
Po dłuższej chwili dopiero przejrzał na oczy. Byli w zabezpieczonej celi. Zaraz obok niego Itori. Niedaleko w pełni rozbudzony Okunori. "Ten to ma ciało ze stali. My ledwo ruszamy się, a on wygląda jakby chciał przenosić góry".
Podniósł się z pozycji leżącej i sprawdził jak z jego ciałem. Nie licząc małych kropek krwi po senbonach było w miarę w porządku. Odczuł brak swojej broni. "No niby nic dziwnego, ale jednak szlag!".
Pomyślał o sytuacji.
"Jesteśmy po uszy w bagnie. Nie dość że tam panuje stan wojenny, to jeszcze Ci z wody pewnie pod koniec tego burdelu będą chcieli w ramach pokoju nasze głowy na kiju. A jak nie to po prostu nas się pozbędą." Rozejrzał się po celi. Była dokładnie zbudowana, bez szans na wyjście.
"Przydałby się plan ucieczki, ale w takich sytuacjach jestem bezsilny. No bo co ja mogę. Przepalę kraty? Przetnę ściany?" Odczuł jak bardzo jest w tej chwili nieprzydatny. Ale nie poddał się.
"Weź się w garść, zacznij myśleć jak shinobi a nie zakompleksiony dzieciak. Dobra, najpierw trzeba by wiedzieć po co my tu jesteśmy. Albo nie, użyjmy czegoś by... no właśnie co?"
Popatrzył po towarzyszach.
-Wiem, że jesteśmy po uszy w kłopotach - powiedział cicho do pozostałej dwójki. - Ale nie możemy się poddać. Musimy obmyślić plan. Póki co nie wiemy, gdzie ani tak dokładnie po co im jesteśmy. Wiem tylko jedno. To najprawdopodobniej skończy się naszą śmiercią. Musimy być gotowi. Ja niestety nie mam żadnych przydatnych na taką porę umiejętności. Może ktoś z was ma jakiś pomysł?
Obrazek
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

"Niech to szlag trafi. Szybko się z nami uwinęli. Szkoda, że to nie byli geninowie. Byłoby trochę zabawy i być może kolejna wygrana. Widać jak sprawni są, jeżeli przeciw geninom wysyłają jouninów. A tak... Chcieliśmy od tamtych wyciągać informacje ale widać role się odwróciły. Nie jest najgorzej. Przynajmniej jesteśmy w komplecie. Ciekaw jestem tylko czy te senbony były czymś nasączone. Po tamtej walce nie sądzę by deszczowi ninja byli dobrzy w czymkolwiek... Po za przegrywaniem. No może są wyjątki, ale raczej unikalni jak ten, o którym słyszałem, że zabił swoich rówieśników zdając na genina. Może to tylko opowiastka, by pokazać młodzieży Ame-gakure jacy bezwzględni w walce z wrogiem powinni być. "
Rozglądnął się po celi.
"Trochę mała, ale da się przeżyć. Ciekawe czy jesteśmy podsłuchiwani. Problem tylko czy starczy nam na długo powietrza... I jak stąd wyjść."
Wstał i przeszedł się po pomieszczeniu.
- Spokojnie Kazune-san. Póki co przeżyjemy. Pewnie chcą wyciągnąć od nas trochę informacji, dopiero potem będą chcieli nas zabić. Na pewno jak wezmą nas na zeznania, będą nas torturować. Najważniejsze, żeby nie dać się złamać i nic nie powiedzieć. Znając życie zaraz mnie stąd wyciągną, bo nas podsłuchują. Co z tego? Mam wszystkich z Ame-Gakure gdzieś. - mówił jakoś dziwnie wesoły.
Podszedł do drzwi.
- Co do pomysłów mam taki jeden. Nie wiem tylko czy poskutkuje. Przeczytałem, że shinobi z wioski deszczu specjalizują się we wszelkich odmianach genjutsu. Być może ta cela to tylko iluzja. Znacie pewnie technikę do której wykonania jest potrzebna tylko jedna dłoń? Zobaczymy czy się przyda? - przyłożył dłoń do drzwi, drugą dłonią złożył pieczęć.
- Kai! -
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
"Kuso! Jounini Deszczu...Niedobrze...Nie...."
Itori padł na ziemię w mgnieniu oka. Sunbarashii nawet nie zdołał wykonać jakiegokolwiek ruchu. Zatrzymał się w powietrzu i wylądował przy boku Genina.
- Fusori... - szeptał patrząc jak Sensei walczy z przeciwnikami. - Fusori - sensei. Wierzę, że wygrasz tą walkę - padł nieprzytomny. Od tamtej pory nic nie pamiętał. Widział tylko ciało wroga opadające swobodnie na ziemię...
Gdy powoli się przebudzał, wiedział, że nie jest w bezpiecznym i przyjaznym miejscu...Niewygodne prycze oraz niesamowity chłód i wilgoć, jednoznacznie wskazywały iż jest to cela więzienna. Cela bez której nie ma ucieczki. Tak jak Konoha i inne Wioski, tak i Ame Gakure zabezpieczyło się odpowiednio. Nie są tacy bezmyślni jak niektórzy uważają.
Z trudem wstał i wziął głęboki oddech.
- Ohayo, Kazune - kun. Ohayo, Okunori - kun - powiedział na wstępie.
- Zapewne znajdujemy się w jednej z cel więziennych. Nie zapewne tylko na pewno. Niedobrze. Co do wcześniej wspomnianego przez Was planu, do głowy przychodzi mi jedna myśl. Moje Kikkai na pewno w tej sytuacji pomogą.
Po chwili z otworów na ciele wyszły 2 czarne punkciki. Młody Aburame nakazał im usiąść na czubku palca. Zaczął do nich mówić.
- Sprawdźcie dokładnie cały ten budynek. Przekażcie mi wszystkie dane jakie zbierzecie. Kikkai pofrunęły przez kraty celi.
- Pozostaje nam czekać.
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Okunori złożył pieczęć. Jednak technika rozproszenia nie pomogła. Dotknął palcami kamieni, z których zrobione były ściany - porastał je w niektórych miejsach mech, tak jakby całość znajdowała się pod ziemią. Wskazywałoby na to także położenie okienka.

Dwa robaczki Itoriego skierowały się najpierw - instynktownie - ku światłu. Kiedy jednak śmignęły między kratami, uderzyły w mocną, zbrojoną szybę. Genin mruknął coś do nich, i poleciały ku drzwiom, te jednak okazały się ściśle przylegać do framugi, tak że nawet dla zupełnie niewielki robaczków okazały się być przeszkodą nie do przebycia.

Coś trzeba było zrobić. Ale co?!

Czas uciekał.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

" I tak oto kolejny plan bierze w łeb" pomyślał patrząc na próby robaczków.
Zaczął się zastanawiać. Dotknął kamieni. Były grube i porośnięte mchem. Byli pod ziemią? Czemu nie. Spojrzał na stalowe drzwi. Prawie idealnie przylegały do framugi. Nie było tu niczego, co dałoby się rozwalić. Przez chwilę myślał o użyciu tego, ale jak słusznie mu się zdawało jest to bez szans. Ta szybka jest na suficie, więc powietrze tam będzie w strefie gdzie nie powstanie odpowiednie ciśnienie.
Teraz zrozumiał, jak czuli się więźniowie, o których czyta się w powieściach. Zimno, ciemno, a cela przypomina Ci grubą trumnę. Ale Kazune się nie załamywał. Nie było po co. Zastanowił się co miał.
Miał technikę ognia, która mimo braków w mocy była całkiem niezła. Miał ciecie powietrzem, które było jednak zbyt słabe. Miał bunshin i kawarimi, techniki absolutnie nie do użycia tu. Przeszukał swoją szatę.
Znalazł jedynie zwój dany mu przez ojca. Na papierze nadal tkwiły słowa "Bądź jak wiatr". Schował go z powrotem.
"Do diabła z tym wszystkim. Nie mam niczego co by mogło tutaj pomóc."
Zerknął do góry na szybkę. zatopiona z metalową kratą. Pomyślał... Przy jakiej temperaturze może nadtopić się szkło... Czy jego słaba technika do tego wystarczy? "Nie dowiem się jeśli nie spróbuję"
Wstał.
-Odsuńcie się trochę proszę.
Złożył pieczęcie. Tygrys, świnia...
-Katon: Faia Kasui No Jutsu
W jego rękach pojawiła sie kulka ognia, którą następnie pchnął by popędziła strumieniem w stronę szybki. Patrzył i czekał na efekty.
Obrazek
Zablokowany