[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Zatrzymał się gwałtownie widząc próby ogrów.. Ciche "Kurwa" odprowadziło próbującego nauczyć się pływać w kolczudze ogra. Wyglądało na to, że bandyci uciekli, nawet ogry nie mogły przedostać się na drugą stronę.. Ale zaraz, oni musieli się tam jakoś dostać. Middenlandczyk rozejrzał się uważnie, jest! Wąziutka ścieżka prowadząca nad samą wodę. To właśnie tamtędy musieli się przedostać zabójcy. Broch wzkazał ścieżkę mieczem i warknął do pozostałych:
-Tędy! -po czym ruszył pędem z mieczem w ręku w dół. Na drugą stronę przeprawił się już jeden ogr, ale on może nie wystarczyć, trzeba mu ruszyć jak najszybciej na pomoc...
Ruszył biegiem. Żołnierz nawykły do noszenia kolczugi i ciężkiego kirysu piechoty musiałby się zdumieć na ten widok. W normalnych warunkach cokolwiek poza ciężkim, "świńskim" jak mawiali zbrojni, truchtem na niezbyt długim dystansie jest w takim stroju niemożliwe.
Jednak Broch pokazywał, że jednak tak. Gdy zrównał się z lekko odzianym Konradem nawet nie dyszał, jedynie twarz poczerwieniała z wysiłku. Olbrzym dysponował naprawdę ogromną siłą i wytrwałością. Modlił się w duchu, żeby ogr, który przedostał się na drugą stronę zatrzymał wrogów wystarczająco długo. Z ust najemnika wydobył się nieartykułowany warkot, niesłyszalny jednak przez huk wodospadu. Jeśli umkną, wszystko na marne.
Zdawało się to niemożliwe, ale Werner przyspieszył. Czuł i słyszał jak bije krew w arteriach, wiedział, że żyły wystąpiły mu na skroniach. Dziąsła zaciśniętych kurczowo zębów zaczęły boleć. Tarcza przed sobą, miecz w drugiej dłoni. Jeden cel, z każdym krokiem bliższy.
Świat zredukował się nagle do niesamowicie maleńkiego i ciągle zmniejszającego się odcinka dzielącego najemnika od ściganych wrogów. Wszystko inne utonęło w huku wodospadu. Tym razem Wern milczał, oszczędzając cenny oddech.
Zatrzymał się gwałtownie widząc próby ogrów.. Ciche "Kurwa" odprowadziło próbującego nauczyć się pływać w kolczudze ogra. Wyglądało na to, że bandyci uciekli, nawet ogry nie mogły przedostać się na drugą stronę.. Ale zaraz, oni musieli się tam jakoś dostać. Middenlandczyk rozejrzał się uważnie, jest! Wąziutka ścieżka prowadząca nad samą wodę. To właśnie tamtędy musieli się przedostać zabójcy. Broch wzkazał ścieżkę mieczem i warknął do pozostałych:
-Tędy! -po czym ruszył pędem z mieczem w ręku w dół. Na drugą stronę przeprawił się już jeden ogr, ale on może nie wystarczyć, trzeba mu ruszyć jak najszybciej na pomoc...
Ruszył biegiem. Żołnierz nawykły do noszenia kolczugi i ciężkiego kirysu piechoty musiałby się zdumieć na ten widok. W normalnych warunkach cokolwiek poza ciężkim, "świńskim" jak mawiali zbrojni, truchtem na niezbyt długim dystansie jest w takim stroju niemożliwe.
Jednak Broch pokazywał, że jednak tak. Gdy zrównał się z lekko odzianym Konradem nawet nie dyszał, jedynie twarz poczerwieniała z wysiłku. Olbrzym dysponował naprawdę ogromną siłą i wytrwałością. Modlił się w duchu, żeby ogr, który przedostał się na drugą stronę zatrzymał wrogów wystarczająco długo. Z ust najemnika wydobył się nieartykułowany warkot, niesłyszalny jednak przez huk wodospadu. Jeśli umkną, wszystko na marne.
Zdawało się to niemożliwe, ale Werner przyspieszył. Czuł i słyszał jak bije krew w arteriach, wiedział, że żyły wystąpiły mu na skroniach. Dziąsła zaciśniętych kurczowo zębów zaczęły boleć. Tarcza przed sobą, miecz w drugiej dłoni. Jeden cel, z każdym krokiem bliższy.
Świat zredukował się nagle do niesamowicie maleńkiego i ciągle zmniejszającego się odcinka dzielącego najemnika od ściganych wrogów. Wszystko inne utonęło w huku wodospadu. Tym razem Wern milczał, oszczędzając cenny oddech.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Thorgroth
Krasnolud zaczął się denerwować, jednak twarz nadal miał kamienną, tylko ten ogień w oczach, tylko to go zdradzało.
Krasnolud zdążył się już nieco zaprzyjaźnić z rycerzem choć podróżowali razem krótko.
Spiorunował elfke wzrokiem i powiedział cicho ale wystarczając głośno aby mogła go usłyszeć.
- Wiesz że niektórzy rycerze mają też coś takiego jak honor, i on jest cenniejszy niż czyjakolwiek wdzięczność.- po czym dodał.- Ciekawe czemu tak pochopnie oskarżasz kogoś o zdradę, może równie dobrze próbujesz odsunąć od siebie podejrzenia.- krasnolud nie maił zamiaru oskarżać siostry Ninerl ale tylko jej uświadomić że na takich samych podstawach jak ona oskarżyła rycerza może zostać oskarżona i Ona i każdy.
Thorgroth spojrzał na Ogry i podszedł do Targana.
- Ludovic ma racje, ten rycerz nie zdradził by go. W razie konieczności mogę ręczyć za niego głową. Mogę tez stanąć z którymś z was na ubitej ziemi.- teraz zwrócił się do ogrów.- Jeśli wygram to go puścicie, jeśli przegram to trudno i tak go puścicie ale bedziecie mieli posiłek.- czego jak czego ale odwagi dla krasnoluda nigdy nie brakowało, zwłaszcza jeśli któryś z jego przyjaciół był w niebezpieczeństwie, nawet nie tych znanych od co pól setki lat był w niebezpieczeństwie.
Wielu nazwało by teraz pewnie Thorgroth idiotą ale trudno, krasnolud nie miał zamiaru się wycofać, nie teraz, gdyby się wycofał jedyne co by mu zostało to tylko postawić czub, ufarbować włosy oraz brodę na pomarańczowo i wkroczyć na droge Zabójcy Trolli.
Cóż Thorgroth miał szanse w walce z ogrem, może nie na pewne zwycięstwo ale jednak miał.
Połączenia krasnoludzkiego treningu bojowego w którym uwzględniano walkę z przedstawicielami wyższych ras oraz ras gigantów, odwagi, determinacji i swoisty „instynkt walki” krasnoludów dawały mu szanse na zwycięstwo.
- Więc jak będzie?- spytał ogrów.
Krasnolud zaczął się denerwować, jednak twarz nadal miał kamienną, tylko ten ogień w oczach, tylko to go zdradzało.
Krasnolud zdążył się już nieco zaprzyjaźnić z rycerzem choć podróżowali razem krótko.
Spiorunował elfke wzrokiem i powiedział cicho ale wystarczając głośno aby mogła go usłyszeć.
- Wiesz że niektórzy rycerze mają też coś takiego jak honor, i on jest cenniejszy niż czyjakolwiek wdzięczność.- po czym dodał.- Ciekawe czemu tak pochopnie oskarżasz kogoś o zdradę, może równie dobrze próbujesz odsunąć od siebie podejrzenia.- krasnolud nie maił zamiaru oskarżać siostry Ninerl ale tylko jej uświadomić że na takich samych podstawach jak ona oskarżyła rycerza może zostać oskarżona i Ona i każdy.
Thorgroth spojrzał na Ogry i podszedł do Targana.
- Ludovic ma racje, ten rycerz nie zdradził by go. W razie konieczności mogę ręczyć za niego głową. Mogę tez stanąć z którymś z was na ubitej ziemi.- teraz zwrócił się do ogrów.- Jeśli wygram to go puścicie, jeśli przegram to trudno i tak go puścicie ale bedziecie mieli posiłek.- czego jak czego ale odwagi dla krasnoluda nigdy nie brakowało, zwłaszcza jeśli któryś z jego przyjaciół był w niebezpieczeństwie, nawet nie tych znanych od co pól setki lat był w niebezpieczeństwie.
Wielu nazwało by teraz pewnie Thorgroth idiotą ale trudno, krasnolud nie miał zamiaru się wycofać, nie teraz, gdyby się wycofał jedyne co by mu zostało to tylko postawić czub, ufarbować włosy oraz brodę na pomarańczowo i wkroczyć na droge Zabójcy Trolli.
Cóż Thorgroth miał szanse w walce z ogrem, może nie na pewne zwycięstwo ale jednak miał.
Połączenia krasnoludzkiego treningu bojowego w którym uwzględniano walkę z przedstawicielami wyższych ras oraz ras gigantów, odwagi, determinacji i swoisty „instynkt walki” krasnoludów dawały mu szanse na zwycięstwo.
- Więc jak będzie?- spytał ogrów.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Odpoczywała, oddychajac głeboko. Nagle Miaulin wyszła na środek. To co powiedziała, odebrało na chwilę ze zdumienia mowę Ninerl. Zaraz potem zalała ją fala wściekłości.
Jakimś cudem podniosła się, nie zważając na nogę. Kulejąc i prawie skacząc podeszła do Miaulin.
- Milcz!- niemal zawyła z wsciekłosci. - Jeszcze jeden taki tekst, a odetnę ci język, smarkulo- warknęła.- Mówię poważnie moja droga- chwyciła siostrę za ubranie tuż pod szyją.
- Nie wysuwaj oskarżeń, które nie mają żadnych podstaw..
Odwróciła się do Targana.
- Puśccie go- powiedziała, a w jej głosie słychać było stal.
- Ona jest młoda- wskazała na siostrę - Głupia, nawet nie umie walczyć. Mówi głupie rzeczy. Nie warto jej słuchać. Nie przewodzi drużynie, prawda? Nie decyduje, proste. Jest ... nisko - dodała wpatrując się surowo w siostrę. Miała nadzieję, że ogr zrozumie.
- Kto idzie na zwiad?- spytała się , jak gdyby nic się nie stało. - Rozbijamy chwilowo obóz- dodała stanowczo.
- Ty!- wskazała palcem na Miaulin. - Do pomocy Elissie. Słuchasz się jej. Natychmiast- wycedziła. - Wy, wartujcie- popatrzyła na ogry. - Thorgroth, idź na zwiad. Na razie jesteś z nas w najlepszym stanie. Weź kogoś do pomocy. Musimy wiedziec co z resztą.- skończyła. Czekała na rezultat.
Odpoczywała, oddychajac głeboko. Nagle Miaulin wyszła na środek. To co powiedziała, odebrało na chwilę ze zdumienia mowę Ninerl. Zaraz potem zalała ją fala wściekłości.
Jakimś cudem podniosła się, nie zważając na nogę. Kulejąc i prawie skacząc podeszła do Miaulin.
- Milcz!- niemal zawyła z wsciekłosci. - Jeszcze jeden taki tekst, a odetnę ci język, smarkulo- warknęła.- Mówię poważnie moja droga- chwyciła siostrę za ubranie tuż pod szyją.
- Nie wysuwaj oskarżeń, które nie mają żadnych podstaw..
Odwróciła się do Targana.
- Puśccie go- powiedziała, a w jej głosie słychać było stal.
- Ona jest młoda- wskazała na siostrę - Głupia, nawet nie umie walczyć. Mówi głupie rzeczy. Nie warto jej słuchać. Nie przewodzi drużynie, prawda? Nie decyduje, proste. Jest ... nisko - dodała wpatrując się surowo w siostrę. Miała nadzieję, że ogr zrozumie.
- Kto idzie na zwiad?- spytała się , jak gdyby nic się nie stało. - Rozbijamy chwilowo obóz- dodała stanowczo.
- Ty!- wskazała palcem na Miaulin. - Do pomocy Elissie. Słuchasz się jej. Natychmiast- wycedziła. - Wy, wartujcie- popatrzyła na ogry. - Thorgroth, idź na zwiad. Na razie jesteś z nas w najlepszym stanie. Weź kogoś do pomocy. Musimy wiedziec co z resztą.- skończyła. Czekała na rezultat.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 151
- Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
- Numer GG: 3121444
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Galavandrel
-„Cholera. Czy te durnie nigdy nie przestaną uciekać? No trudno…” Galavandrel rozejrzał się dookoła. Wyglądało na to, że najlepszą ewentualnością, było teraz podążenie tą samą drogą, co Konrad i Broch. Był już zmęczony i miał ochotę skończyć to jak najszybciej. Ale aby to osiągnąć, trzeba było dogonić lub powystrzelać tych bandytów tak szybko, jak to tylko możliwe. Nie potrzebując lepszej motywacji, elf wypuściwszy jeszcze jedną strzałę, ruszył biegiem za towarzyszami.
-„Cholera. Czy te durnie nigdy nie przestaną uciekać? No trudno…” Galavandrel rozejrzał się dookoła. Wyglądało na to, że najlepszą ewentualnością, było teraz podążenie tą samą drogą, co Konrad i Broch. Był już zmęczony i miał ochotę skończyć to jak najszybciej. Ale aby to osiągnąć, trzeba było dogonić lub powystrzelać tych bandytów tak szybko, jak to tylko możliwe. Nie potrzebując lepszej motywacji, elf wypuściwszy jeszcze jedną strzałę, ruszył biegiem za towarzyszami.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem 


-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
Próbę zaznania odrobiny spokoju przerwały mu wynurzenia Miaulin na temat Zinhy. Gdzieś głęboko w duchu wzburzyły go te oskarżenia. Posądzenie o zdradę zawsze należały do tych najbardziej krzywdzących godność drugiej osoby. Szczególnie bez żadnych dowodów na poparcie takiego oskarżenia. Jakby nie patrzeć, Miaulin znowu dowiodła swojej niedojrzałości - szermować takimi pomówieniami wobec osoby, której na dobrą sprawę nie zna. Ravandil gdyby tylko miał siłę zaraz powiedziałby jej coś do słuchu. Na szczęście rycerza wzięli w obronę inni, a przede wszystkim sam Diego. Dużo gorsze było to, że ogry posłuchały siostry Ninerl i pochwyciły Zinhę. O ile w normalnej sytuacji wystarczyłaby pogadanka z Miaulin, tak teraz trzeba było przekonać ogry, że Zinha jest niewinny. Thorgroth gotów był pojedynkować się z ogrem, Ninerl próbowała załagodzić to drogą dyplomatyczną. Wyglądało na to, że wąsaty rycerz nie stanie się wąsatą przekąską dla ogrów... Przynajmniej na razie, bo kto wie, co siedzi w głowach tych olbrzymów.
Gdy Ninerl wysłała swoją siostrę na zwiad, Ravandil przysiadł się do elfki. -Zawsze były z nią takie problemy? No wiesz, z Miaulin... Gdyby to było wojsko, zaraz zostałaby postawiona przed sądem polowym, oskarżenie o zdradę bez żadnych dowodów to ciężkie przewinienie- urwał na chwilę, po czym kontynuował -Ciężko będzie z tą dziewuchą... Tak w ogóle, jak twoja noga, Ninerl? Nie wyglądało to za dobrze... Powoli zamieniamy się w korowód chorych i rannych- zaśmiał się, przy czym śmiech został przerwany grymasem bólu -Teraz chyba będziemy musieli chodzić na bardzo wolne spacery- uśmiechnął się i położył się. Im szybciej przestanie go boleć, tym lepiej. Elf nie miał zamiaru być ciężarem dla drużyny.
Próbę zaznania odrobiny spokoju przerwały mu wynurzenia Miaulin na temat Zinhy. Gdzieś głęboko w duchu wzburzyły go te oskarżenia. Posądzenie o zdradę zawsze należały do tych najbardziej krzywdzących godność drugiej osoby. Szczególnie bez żadnych dowodów na poparcie takiego oskarżenia. Jakby nie patrzeć, Miaulin znowu dowiodła swojej niedojrzałości - szermować takimi pomówieniami wobec osoby, której na dobrą sprawę nie zna. Ravandil gdyby tylko miał siłę zaraz powiedziałby jej coś do słuchu. Na szczęście rycerza wzięli w obronę inni, a przede wszystkim sam Diego. Dużo gorsze było to, że ogry posłuchały siostry Ninerl i pochwyciły Zinhę. O ile w normalnej sytuacji wystarczyłaby pogadanka z Miaulin, tak teraz trzeba było przekonać ogry, że Zinha jest niewinny. Thorgroth gotów był pojedynkować się z ogrem, Ninerl próbowała załagodzić to drogą dyplomatyczną. Wyglądało na to, że wąsaty rycerz nie stanie się wąsatą przekąską dla ogrów... Przynajmniej na razie, bo kto wie, co siedzi w głowach tych olbrzymów.
Gdy Ninerl wysłała swoją siostrę na zwiad, Ravandil przysiadł się do elfki. -Zawsze były z nią takie problemy? No wiesz, z Miaulin... Gdyby to było wojsko, zaraz zostałaby postawiona przed sądem polowym, oskarżenie o zdradę bez żadnych dowodów to ciężkie przewinienie- urwał na chwilę, po czym kontynuował -Ciężko będzie z tą dziewuchą... Tak w ogóle, jak twoja noga, Ninerl? Nie wyglądało to za dobrze... Powoli zamieniamy się w korowód chorych i rannych- zaśmiał się, przy czym śmiech został przerwany grymasem bólu -Teraz chyba będziemy musieli chodzić na bardzo wolne spacery- uśmiechnął się i położył się. Im szybciej przestanie go boleć, tym lepiej. Elf nie miał zamiaru być ciężarem dla drużyny.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Noga zapulsowała bólem, a Ninerl z westchnieniem opadł powoli na ziemię. Usiadła niezgrabnie i odetchnęła. "Diabli nadali Miaulin. Za jakie przewinienia jestem na nią skazana. I znowu jest jakaś dziwna. Trzeba ją natychmiast odesłać do domu" myślała, obserwując siostrę.
- Lepiej weź sie do roboty- uśmiechnęła sie niemiło -Mam dzisiaj bardzo zły nastrój.- wyszeptała cicho.
Miała nadzieję, że nikt nie uwierzył tym absurdalnym oskarżeniom.
- A wiesz skąd wiedzieli o nas tu? Pewnie nie... W mieście, przed naszym spotkaniem zdybał nas, elfi zabójca. Tak, elfi moja droga- dodała. - Rozpoznał nas, zresztą... później dostaliśmy jego głowę i liścik, który miał przy sobie. I stąd zasadzka przy Wodogrzmotach. Oni ją przygotowali wcześniej, niezaleznie od tego, czy byśmy podążyli przełęczą czy nie. Więc na przyszłośc, zanim nie wiesz wszystkiego, to trzymaj język za zębami.- zwóciła się do siostry.
Obserwowała przez chwilę dziewczynę. Ravandil usiadł koło Ninerl i coś odpowiedział.
- Widzisz, właśnie nie...- spojrzała na Ravandila.- Nigdy tak nie było, zastanawiam się, co dzieje...- westchnęła.- Moja noga potrzebuje odpoczynku i rekonwalescencji. Z polowania nici- dodała cicho. Na wzmiankę o spacerach, zachichotała:- No, teraz to nigdzie nie będziemy się spieszyć. Więc czasu nam nie zbraknie.
Za chwilę powiedziała z niepokojem w głosie: - Ale zaraz, kto w takim razie zostaje na polowania? Nie ja i nie ty- ścisnęła lekko elfa za ramię.- Diego, jest ranny, Throgroth nie wiem czy sopbie poradzi. Zostaje jeszcze Galavandrel i Broch. Tylk ota trójka. Może być nieciekawie.
Noga zapulsowała bólem, a Ninerl z westchnieniem opadł powoli na ziemię. Usiadła niezgrabnie i odetchnęła. "Diabli nadali Miaulin. Za jakie przewinienia jestem na nią skazana. I znowu jest jakaś dziwna. Trzeba ją natychmiast odesłać do domu" myślała, obserwując siostrę.
- Lepiej weź sie do roboty- uśmiechnęła sie niemiło -Mam dzisiaj bardzo zły nastrój.- wyszeptała cicho.
Miała nadzieję, że nikt nie uwierzył tym absurdalnym oskarżeniom.
- A wiesz skąd wiedzieli o nas tu? Pewnie nie... W mieście, przed naszym spotkaniem zdybał nas, elfi zabójca. Tak, elfi moja droga- dodała. - Rozpoznał nas, zresztą... później dostaliśmy jego głowę i liścik, który miał przy sobie. I stąd zasadzka przy Wodogrzmotach. Oni ją przygotowali wcześniej, niezaleznie od tego, czy byśmy podążyli przełęczą czy nie. Więc na przyszłośc, zanim nie wiesz wszystkiego, to trzymaj język za zębami.- zwóciła się do siostry.
Obserwowała przez chwilę dziewczynę. Ravandil usiadł koło Ninerl i coś odpowiedział.
- Widzisz, właśnie nie...- spojrzała na Ravandila.- Nigdy tak nie było, zastanawiam się, co dzieje...- westchnęła.- Moja noga potrzebuje odpoczynku i rekonwalescencji. Z polowania nici- dodała cicho. Na wzmiankę o spacerach, zachichotała:- No, teraz to nigdzie nie będziemy się spieszyć. Więc czasu nam nie zbraknie.
Za chwilę powiedziała z niepokojem w głosie: - Ale zaraz, kto w takim razie zostaje na polowania? Nie ja i nie ty- ścisnęła lekko elfa za ramię.- Diego, jest ranny, Throgroth nie wiem czy sopbie poradzi. Zostaje jeszcze Galavandrel i Broch. Tylk ota trójka. Może być nieciekawie.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Wodogrzmoty był naprawdę piękne. Akolita nigdy nie widział jeszcze czegoś takiego, takiej dzikości w naturze, ta wyrazistego faktu, że jest ona aż tak nieokiełznana. Nawet te całe hektary lasów, po których biegał za zwierzoludźmi, wzięte razem, nie mają szans we wspomnianych dziedzinach. Niestety, zawsze znajdzie się jakiś mankament, we wszystkim. Wodospad, choć piękny, był strasznie hałaśliwy. Cokolwiek Konrad chciałby teraz powiedzieć, czy byłaby to ocena widoku, czy jego krytyka, czy przeklnięcie na widok ogrzych prób przekroczenia wodospadu, byłoby całkowicie zbędne, bowiem nawet gdyby chciał to mówić do samego siebie, nic by nie usłyszał. A pomyśleć, że to pewnie tutaj Sigmar ze swoimi wojownikami przeszło 2500 lat temu obmywał się z krwi zielonoskórych...
Z tego chwilowego zamyślenia wyrwało go wskazanie nowego kierunku pościgu. Akolita ruszył biegiem, po drodze dziwiąc się, jakim cudem Werner wyprzedza go, pomimo tych wszystkich blach na jego ciele.
"Kiedyś skończy mnie zadziwiać, zaskakiwać, nie ma aż tylu dziedzin w których były nie do pokonania! Przynajmniej taką mam nadzieję..." - myślał akolita.
Wodogrzmoty był naprawdę piękne. Akolita nigdy nie widział jeszcze czegoś takiego, takiej dzikości w naturze, ta wyrazistego faktu, że jest ona aż tak nieokiełznana. Nawet te całe hektary lasów, po których biegał za zwierzoludźmi, wzięte razem, nie mają szans we wspomnianych dziedzinach. Niestety, zawsze znajdzie się jakiś mankament, we wszystkim. Wodospad, choć piękny, był strasznie hałaśliwy. Cokolwiek Konrad chciałby teraz powiedzieć, czy byłaby to ocena widoku, czy jego krytyka, czy przeklnięcie na widok ogrzych prób przekroczenia wodospadu, byłoby całkowicie zbędne, bowiem nawet gdyby chciał to mówić do samego siebie, nic by nie usłyszał. A pomyśleć, że to pewnie tutaj Sigmar ze swoimi wojownikami przeszło 2500 lat temu obmywał się z krwi zielonoskórych...
Z tego chwilowego zamyślenia wyrwało go wskazanie nowego kierunku pościgu. Akolita ruszył biegiem, po drodze dziwiąc się, jakim cudem Werner wyprzedza go, pomimo tych wszystkich blach na jego ciele.
"Kiedyś skończy mnie zadziwiać, zaskakiwać, nie ma aż tylu dziedzin w których były nie do pokonania! Przynajmniej taką mam nadzieję..." - myślał akolita.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl, Ravandil, Thorgroth:
Targan spojrzał na khazada, gdy ten skończył mówić po czym mruknął patrząc na niego z góry.
- Ty być dzielny ale głupi, krasnoludzie. Targan zgnieść cię jak robaczka w walce. Nie ma z nami Bodrag więc my nie walczyć, czekać na kapitan i zdecydować co dalej...
Słysząc co powiedziała Ninerl, ryknął aż zadzwoniło wam w uszach.
- Dobra, my zostawić na razie rycerz dla inny posiłek....
Ogry wypuściły z uścisku Zinhę, nie zwróciwszy mu jednak broni. Puszczony rycerz wyszarpnął się gniewnie i spojrzał z nad wąsów na Miaulin.
- Jakim cudem ktoś nasrał ci do głowy dziewucho !? – zakrzyknął. - Sugerujesz że zasadzka była umówiona? Ninerl i Ravandil sami widzieli jak strzelano, przez mgłę, niemal na oślep. Nie ma na świecie łucznika który w ciągu sekundy potrafiłby wycelować na dany znak i przeszyć mi rękę jeśli uważasz że wystawiłem księcia. A teraz daj jeńcowi mówić – wskazał na herszta rozbójników, który miotał się obok. - Skoro jestem z nimi w zmowie to niech mnie wyda, tu i teraz...
Związany góral z przestrachem spojrzał na ogry. Tak, rozbójnik z pewnością znał tą wiecznie głodną rasę.
- J-jakem Snaga, powiem wszystko z własnej woli! – spoglądał na was roztrzęsionym wzrokiem. – Tamte cepry nas zdradzili…nie oddawajcie mnie tym bestiom…
Obejrzeliście się gdy półprzytomny Diego krzyknął i zaraz ponownie zemdlał gdy Elissa wyjmowała strzałę. Szarpnęła ostatni raz i w jej dłoni ukazał się zakrwawiony grot. Ludovic, skarcona przez siostrę Miaulin i Uwe Schreyvogl asystowali jej uważnie przysłuchując się rozmowie.
Broch, Konrad, Galavandrel:
Gdy Konrad przeskoczył na drugą stronę strumienia Broch już biegł ku zbiegom. Chwile później dołączył Galavandrel. Po chwili poczuli jak ziemia się zatrzęsła – obejrzywszy się zaobaczyli Bodraga, który ciężko wylądował za nimi. Reszta ogrów stała wciąż niepewna po drugiej stronie przepaści. Nie tracąc więcej czasu na oglądanie się, biegliście ku uciekającym. Przed wami pędził jeden z ogrów, za wami sapał Bodrag. Zabójcy zniknęli wam na moment z oczu między dwoma solidnymi skałami. Pot spływał strugami po ciele Wernera. Po chwili ujrzeliście ich znowu jak sprowadzają wąską ścieżką ukryte między głazami konie. Znalazłszy się na dole zaczęli ich dosiadać. Trzech zaś aby osłonić odwrót zatrzymało się i napięło cięciwy. Nim Konrad i Galavandrel skoczyli za załom skały a Broch nadstawił tarczę wystrzelili. Jednak strzały przyjął na siebie zbiegający przed wami ogr. Trafiony dwukrotnie zatoczył się i runął z rozpędu przed siebie prosto na łuczników. Dwóch uskoczyło, trzeci grzmotnął tyłem głowy w skałę i znieruchomiał przywalony ogrem. Przeskoczyliście zwłoki i omal się nie zabijając na stromej ścieżce skoczyliście na pozostałych. Jeden z łuczników już odjechał, drugi pomagał dosiąść konia rannemu. Nagle z tyłu dobiegł was ryk:
- Schylić się!
Po chwili tuż nad wami przeleciał ciśnięty topór Bodraga. Broń uderzyła wierzchowca płazem lecz siła była tak duża, że koń przewrócił się i runął na bok, wraz z rannym jeźdźcem. Drugi z zabójców zaklął i wskoczył na swojego konia. Ale Broch nie zamierzał na to pozwolić. Do jego dłoni powędrował nóż myśliwski schowany w lewym bucie i po chwili poleciał ku jeźdźcowi. Niestety wbił się tylko w ramię ruszającego zabójcy. Ten zaklął z bólu i pognał konia, do przodu, ku pozostałym, na równy teren. Galavandrel wypuścił strzałę raniąc kolejnego w nogę. Zatrzymaliście się zdyszani. Najmenik ledwo już oddychał. Pięciu zabójców umykało zjeżdżając między krzewami ku strumieniowi, w stronę Dziurawej Skały. To musiał być ich plan ucieczki, w który daliście się złapać. Wciągnąć was na skały i zbiec drugą stroną na zostawionych wśród nich koniach. Zakleliście cicho. Postrzelony wcześniej przez Galavandrela zabójca w szarym stroju gramolił się spod wierzchowca. Na plecach miał złamany łuk. Jęczał głośno spod czarnych włosów. Podczas upadku złamał chyba nogę. Ten drugi, przywalony ogrem, chyba już nie żył. Spojrzeliście jeszcze w stronę uciekających, którzy właśnie przebradzali strumień. I wówczas zdarzyło się coś dziwnego. W spienionej wodzie strumienia, tego który przeskakiwaliście powyżej dolnego wodospadu ukazał się jakiś kształt, który płytka już w tym miejscu woda wyrzuciła na mieliznę, prosto pod kopyta przebradzających potok zabójców. Koń pierwszego stanął dęba, pozostałe zaczęły wierzgać. I wówczas ku zdumieniu rozpoznaliście ogra, który wcześniej spadł w rozpadlinę. Poturbowany i mokry wyglądał groteskowo, lecz podnosił się teraz wzbudząc popłoch wśród zwierząt. To mogła być wasza szansa…
Thorgroth
Kiedy ruszyłeś na zwiad i dotarłeś na szczyt skały, twarz owiała ci przyjemna bryza. Znajdowałeś się na wysokości między pierwszą a drugą kaskadą. Wodospad był tak blisko i huczał tak niepomiernie, że trzeba było krzyczeć rozmówcy do ucha żeby cokolwiek usłyszeć. Na mokrej skale leżał zbryzgany krwią zabójca trafiony z wałowej kuszy. Przed tobą znajdował się rwący w ciasnej rozpadlinie strumień. Wody Ghalmaraza rozdzielały się u podstawy górnego Wodogrzmotu. Jeden strumień spływał niższym, lecz szerszym i równie potężnym wodospadem na prawo od ciebie, Drugi przebijał się przed tobą, między skałą na której stałeś a niemal pionową ścianą zbocza doliny. Na lewo jednak ściana odstępowała nieco robiąc miejsce dla płaskiego rumowiska. Tam właśnie, między głazami, przeskoczywszy strumień, pognali zabójcy a za nimi dwa z ogrów ( w tym Bodrag) Galavandrel, Broch i Konrad. Reszta olbrzymów stała niezdecydowanie bojąc się przeskoczyć. Zarówno zabójcy jak i ścigający ich zniknęli wam między dwoma dużymi (acz mniejszymi od tej na której stałeś) skałami po drugiej stronie. Gdy dysząc z wysiłku zastanawiałeś się co robić bardziej w dole doliny, po drugiej stronie, zza skał za którymi zniknęli, wyłoniło się pięciu zabójców na koniach. Umykali zjeżdżając między krzewami ku strumieniowi, w stronę Dziurawej Skały. To musiał być ich plan ucieczki, w który daliście się złapać. Wciągnąć was na skały i zbiec drugą stroną na zostawionych wśród nich koniach. Zakląłeś cicho. Wiedziałeś że musisz jakoś pomóc towarzyszom. I wówczas zdarzyło się coś dziwnego. W dalszym biegu strumienia, który kipiał w rozpadlinie tuż przed wami, poniżej dolnego wodospadu, ukazał się jakiś kształt, który płytka już w tym miejscu woda wyrzuciła na mieliznę, prosto pod kopyta przebradzających potok zabójców. Koń pierwszego z nich stanął dęba, pozostałe zaczęły wierzgać. I wówczas ku zdumieniu rozpoznaliście ogra, który wcześniej musiał spaść podczas przeskakiwania strumienia. Poturbowany i mokry wyglądał groteskowo, lecz podnosił się teraz wzbudząc popłoch wśród zwierząt. Werner, Konrad i Galavandrel mieli teraz szansę ich dogonić. Ale na pewno przyda im się pomoc. Z wysokości miałeś na całą scenę doskonały widok. Lecz było to w prostej linii ponad sto metrów od twojej pozycji. Celność z kuszy zdawała się wątpliwa. Należało jakoś szybko dostać się na dół. Droga śladem Brocha, Konrada i Galavandrela byłaby za długa, schodzić z powrotem ze skały i zajść zabójcom drogę też zajmie sporo czasu...
Targan spojrzał na khazada, gdy ten skończył mówić po czym mruknął patrząc na niego z góry.
- Ty być dzielny ale głupi, krasnoludzie. Targan zgnieść cię jak robaczka w walce. Nie ma z nami Bodrag więc my nie walczyć, czekać na kapitan i zdecydować co dalej...
Słysząc co powiedziała Ninerl, ryknął aż zadzwoniło wam w uszach.
- Dobra, my zostawić na razie rycerz dla inny posiłek....
Ogry wypuściły z uścisku Zinhę, nie zwróciwszy mu jednak broni. Puszczony rycerz wyszarpnął się gniewnie i spojrzał z nad wąsów na Miaulin.
- Jakim cudem ktoś nasrał ci do głowy dziewucho !? – zakrzyknął. - Sugerujesz że zasadzka była umówiona? Ninerl i Ravandil sami widzieli jak strzelano, przez mgłę, niemal na oślep. Nie ma na świecie łucznika który w ciągu sekundy potrafiłby wycelować na dany znak i przeszyć mi rękę jeśli uważasz że wystawiłem księcia. A teraz daj jeńcowi mówić – wskazał na herszta rozbójników, który miotał się obok. - Skoro jestem z nimi w zmowie to niech mnie wyda, tu i teraz...
Związany góral z przestrachem spojrzał na ogry. Tak, rozbójnik z pewnością znał tą wiecznie głodną rasę.
- J-jakem Snaga, powiem wszystko z własnej woli! – spoglądał na was roztrzęsionym wzrokiem. – Tamte cepry nas zdradzili…nie oddawajcie mnie tym bestiom…
Obejrzeliście się gdy półprzytomny Diego krzyknął i zaraz ponownie zemdlał gdy Elissa wyjmowała strzałę. Szarpnęła ostatni raz i w jej dłoni ukazał się zakrwawiony grot. Ludovic, skarcona przez siostrę Miaulin i Uwe Schreyvogl asystowali jej uważnie przysłuchując się rozmowie.
Broch, Konrad, Galavandrel:
Gdy Konrad przeskoczył na drugą stronę strumienia Broch już biegł ku zbiegom. Chwile później dołączył Galavandrel. Po chwili poczuli jak ziemia się zatrzęsła – obejrzywszy się zaobaczyli Bodraga, który ciężko wylądował za nimi. Reszta ogrów stała wciąż niepewna po drugiej stronie przepaści. Nie tracąc więcej czasu na oglądanie się, biegliście ku uciekającym. Przed wami pędził jeden z ogrów, za wami sapał Bodrag. Zabójcy zniknęli wam na moment z oczu między dwoma solidnymi skałami. Pot spływał strugami po ciele Wernera. Po chwili ujrzeliście ich znowu jak sprowadzają wąską ścieżką ukryte między głazami konie. Znalazłszy się na dole zaczęli ich dosiadać. Trzech zaś aby osłonić odwrót zatrzymało się i napięło cięciwy. Nim Konrad i Galavandrel skoczyli za załom skały a Broch nadstawił tarczę wystrzelili. Jednak strzały przyjął na siebie zbiegający przed wami ogr. Trafiony dwukrotnie zatoczył się i runął z rozpędu przed siebie prosto na łuczników. Dwóch uskoczyło, trzeci grzmotnął tyłem głowy w skałę i znieruchomiał przywalony ogrem. Przeskoczyliście zwłoki i omal się nie zabijając na stromej ścieżce skoczyliście na pozostałych. Jeden z łuczników już odjechał, drugi pomagał dosiąść konia rannemu. Nagle z tyłu dobiegł was ryk:
- Schylić się!
Po chwili tuż nad wami przeleciał ciśnięty topór Bodraga. Broń uderzyła wierzchowca płazem lecz siła była tak duża, że koń przewrócił się i runął na bok, wraz z rannym jeźdźcem. Drugi z zabójców zaklął i wskoczył na swojego konia. Ale Broch nie zamierzał na to pozwolić. Do jego dłoni powędrował nóż myśliwski schowany w lewym bucie i po chwili poleciał ku jeźdźcowi. Niestety wbił się tylko w ramię ruszającego zabójcy. Ten zaklął z bólu i pognał konia, do przodu, ku pozostałym, na równy teren. Galavandrel wypuścił strzałę raniąc kolejnego w nogę. Zatrzymaliście się zdyszani. Najmenik ledwo już oddychał. Pięciu zabójców umykało zjeżdżając między krzewami ku strumieniowi, w stronę Dziurawej Skały. To musiał być ich plan ucieczki, w który daliście się złapać. Wciągnąć was na skały i zbiec drugą stroną na zostawionych wśród nich koniach. Zakleliście cicho. Postrzelony wcześniej przez Galavandrela zabójca w szarym stroju gramolił się spod wierzchowca. Na plecach miał złamany łuk. Jęczał głośno spod czarnych włosów. Podczas upadku złamał chyba nogę. Ten drugi, przywalony ogrem, chyba już nie żył. Spojrzeliście jeszcze w stronę uciekających, którzy właśnie przebradzali strumień. I wówczas zdarzyło się coś dziwnego. W spienionej wodzie strumienia, tego który przeskakiwaliście powyżej dolnego wodospadu ukazał się jakiś kształt, który płytka już w tym miejscu woda wyrzuciła na mieliznę, prosto pod kopyta przebradzających potok zabójców. Koń pierwszego stanął dęba, pozostałe zaczęły wierzgać. I wówczas ku zdumieniu rozpoznaliście ogra, który wcześniej spadł w rozpadlinę. Poturbowany i mokry wyglądał groteskowo, lecz podnosił się teraz wzbudząc popłoch wśród zwierząt. To mogła być wasza szansa…
Thorgroth
Kiedy ruszyłeś na zwiad i dotarłeś na szczyt skały, twarz owiała ci przyjemna bryza. Znajdowałeś się na wysokości między pierwszą a drugą kaskadą. Wodospad był tak blisko i huczał tak niepomiernie, że trzeba było krzyczeć rozmówcy do ucha żeby cokolwiek usłyszeć. Na mokrej skale leżał zbryzgany krwią zabójca trafiony z wałowej kuszy. Przed tobą znajdował się rwący w ciasnej rozpadlinie strumień. Wody Ghalmaraza rozdzielały się u podstawy górnego Wodogrzmotu. Jeden strumień spływał niższym, lecz szerszym i równie potężnym wodospadem na prawo od ciebie, Drugi przebijał się przed tobą, między skałą na której stałeś a niemal pionową ścianą zbocza doliny. Na lewo jednak ściana odstępowała nieco robiąc miejsce dla płaskiego rumowiska. Tam właśnie, między głazami, przeskoczywszy strumień, pognali zabójcy a za nimi dwa z ogrów ( w tym Bodrag) Galavandrel, Broch i Konrad. Reszta olbrzymów stała niezdecydowanie bojąc się przeskoczyć. Zarówno zabójcy jak i ścigający ich zniknęli wam między dwoma dużymi (acz mniejszymi od tej na której stałeś) skałami po drugiej stronie. Gdy dysząc z wysiłku zastanawiałeś się co robić bardziej w dole doliny, po drugiej stronie, zza skał za którymi zniknęli, wyłoniło się pięciu zabójców na koniach. Umykali zjeżdżając między krzewami ku strumieniowi, w stronę Dziurawej Skały. To musiał być ich plan ucieczki, w który daliście się złapać. Wciągnąć was na skały i zbiec drugą stroną na zostawionych wśród nich koniach. Zakląłeś cicho. Wiedziałeś że musisz jakoś pomóc towarzyszom. I wówczas zdarzyło się coś dziwnego. W dalszym biegu strumienia, który kipiał w rozpadlinie tuż przed wami, poniżej dolnego wodospadu, ukazał się jakiś kształt, który płytka już w tym miejscu woda wyrzuciła na mieliznę, prosto pod kopyta przebradzających potok zabójców. Koń pierwszego z nich stanął dęba, pozostałe zaczęły wierzgać. I wówczas ku zdumieniu rozpoznaliście ogra, który wcześniej musiał spaść podczas przeskakiwania strumienia. Poturbowany i mokry wyglądał groteskowo, lecz podnosił się teraz wzbudząc popłoch wśród zwierząt. Werner, Konrad i Galavandrel mieli teraz szansę ich dogonić. Ale na pewno przyda im się pomoc. Z wysokości miałeś na całą scenę doskonały widok. Lecz było to w prostej linii ponad sto metrów od twojej pozycji. Celność z kuszy zdawała się wątpliwa. Należało jakoś szybko dostać się na dół. Droga śladem Brocha, Konrada i Galavandrela byłaby za długa, schodzić z powrotem ze skały i zajść zabójcom drogę też zajmie sporo czasu...
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Rzężąc z wysiłku, szerokim, niedokładnym ruchem trzepnął rannego zabójcę płazem miecza w łeb, po czym podszedł do wierzgającego konia. Był stłuczony i przerażony, ale nie poważnie ranny, najemnik znał się na wierzchowcach. Olbrzym chwycił go za uzdę i grzywę i ni to pomógł wstać, ni to nieomal podniósł zwierzę na nogi, niewiele się zastanawiając. Wyglądało to doprawdy dziwacznie i strasznie zarazem. Dobrze słyszalny teraz warkot dobywał się z krtani najemnika, bladoniebieskie oczy gorzały wściekłością.
Wern położył dłoń na chrapach konia, starając się go uspokoić, a następnie wgramolił się na siodło. Nie wiedział jak szybko będzie mógł biec ten wierzchowiec, ale i tak był pewien, że szybciej niż on na piechotę. Padał z nóg. Po kilku beznadziejnnych próbach wreszcie złapał oddech i pognał konia za zabójcami, między skałami, najkrótszą drogą, wprost w zamieszanie.
Rzężąc z wysiłku, szerokim, niedokładnym ruchem trzepnął rannego zabójcę płazem miecza w łeb, po czym podszedł do wierzgającego konia. Był stłuczony i przerażony, ale nie poważnie ranny, najemnik znał się na wierzchowcach. Olbrzym chwycił go za uzdę i grzywę i ni to pomógł wstać, ni to nieomal podniósł zwierzę na nogi, niewiele się zastanawiając. Wyglądało to doprawdy dziwacznie i strasznie zarazem. Dobrze słyszalny teraz warkot dobywał się z krtani najemnika, bladoniebieskie oczy gorzały wściekłością.
Wern położył dłoń na chrapach konia, starając się go uspokoić, a następnie wgramolił się na siodło. Nie wiedział jak szybko będzie mógł biec ten wierzchowiec, ale i tak był pewien, że szybciej niż on na piechotę. Padał z nóg. Po kilku beznadziejnnych próbach wreszcie złapał oddech i pognał konia za zabójcami, między skałami, najkrótszą drogą, wprost w zamieszanie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
-Cóż... Jak to wszystko się uspokoi, możemy sobie pozwolić na baardzo wolne obejrzenie Wodogrzmotów... Żadne rany nam w tym nie przeszkodzą, jeśli będzie trzeba wezmę cię na plecy- elf zachichotał, bo nagle przed oczami wyobraźni zobaczył, jak przemierza Wodogrzmoty z Ninerl na barana, do tego trzymając się za bok. Bardzo groteskowa wizja, trzeba przyznać. Zaraz się jednak opamiętał i kontynuował
-Z polowaniem faktycznie będzie ciężko... Z tą raną jestem łatwiejszy do wypatrzenia niż Broch w furii bojowej... Krasnoludy nie są specjalnie uzdolnione do polowań, nie wiem jak z tym jest u Wernera, bo nie widziałem by do tej pory polował na coś innego niż bandyci, zbójcy i pomioty Chaosu. Zostaje Galavandrel... Ale jeśli zostaniemy dłużej z tymi ogrami, to nie ma szans, żeby sam ich wyżywił, chyba że upolowałby smoka- znowu zachichotał, dziwiąc się, że w takiej sytuacji dopisywał mu humor. A może po prostu na uczył się cieszyć każdą daną mu chwilą...
Spojrzał na Zinhę. Ogry puściły wąsatego rycerza, choć nie oddały mu broni. Niedobrze, bo to znak że nie do końca dały się przekonać. Ale tak to jest z tego typu stworzeniami - łatwo je namówić, ale potem odwlec od tego już trudniej. Rycerz podszedł do Miaulin i nagadał jej do słuchu, tak, że echo rozniosło się po całej dolinie. Ale trudno było się dziwić jego nerwom. Elfa męczyło wrażenie, że będą z tą dziewczyną kłopoty, i to duże, jeśli Ninerl nie utemperuje siostry.
Ravandil przeniósł wzrok na związanego górala. Trzeba przyznać, że drużyna miała w ręku najsilniejszy argument możliwy w przesłuchaniach - grupę zawsze głodnych ogrów. Ktoś musiałby być bardzo odważny... albo głupi, by nie wyśpiewać wszystkiego. Elf nadstawił uszu, bo miło by było usłyszeć wreszcie od tego Snagi, jak się przedstawił, kto ich wynajął. Może wtedy będą wreszcie wiedzieć, na czym w ogóle stoją.
-Cóż... Jak to wszystko się uspokoi, możemy sobie pozwolić na baardzo wolne obejrzenie Wodogrzmotów... Żadne rany nam w tym nie przeszkodzą, jeśli będzie trzeba wezmę cię na plecy- elf zachichotał, bo nagle przed oczami wyobraźni zobaczył, jak przemierza Wodogrzmoty z Ninerl na barana, do tego trzymając się za bok. Bardzo groteskowa wizja, trzeba przyznać. Zaraz się jednak opamiętał i kontynuował
-Z polowaniem faktycznie będzie ciężko... Z tą raną jestem łatwiejszy do wypatrzenia niż Broch w furii bojowej... Krasnoludy nie są specjalnie uzdolnione do polowań, nie wiem jak z tym jest u Wernera, bo nie widziałem by do tej pory polował na coś innego niż bandyci, zbójcy i pomioty Chaosu. Zostaje Galavandrel... Ale jeśli zostaniemy dłużej z tymi ogrami, to nie ma szans, żeby sam ich wyżywił, chyba że upolowałby smoka- znowu zachichotał, dziwiąc się, że w takiej sytuacji dopisywał mu humor. A może po prostu na uczył się cieszyć każdą daną mu chwilą...
Spojrzał na Zinhę. Ogry puściły wąsatego rycerza, choć nie oddały mu broni. Niedobrze, bo to znak że nie do końca dały się przekonać. Ale tak to jest z tego typu stworzeniami - łatwo je namówić, ale potem odwlec od tego już trudniej. Rycerz podszedł do Miaulin i nagadał jej do słuchu, tak, że echo rozniosło się po całej dolinie. Ale trudno było się dziwić jego nerwom. Elfa męczyło wrażenie, że będą z tą dziewczyną kłopoty, i to duże, jeśli Ninerl nie utemperuje siostry.
Ravandil przeniósł wzrok na związanego górala. Trzeba przyznać, że drużyna miała w ręku najsilniejszy argument możliwy w przesłuchaniach - grupę zawsze głodnych ogrów. Ktoś musiałby być bardzo odważny... albo głupi, by nie wyśpiewać wszystkiego. Elf nadstawił uszu, bo miło by było usłyszeć wreszcie od tego Snagi, jak się przedstawił, kto ich wynajął. Może wtedy będą wreszcie wiedzieć, na czym w ogóle stoją.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Cholerne gnojki... - warknął akolita, widząc do czego doprowadziła ta cała bieganina po górach. Werner pada z sił, ogry ledwo się przeciskają, a i sam Konrad, mimo wcale niekiepskiej kondycji łapczywie łapał w tej chwili powietrze do płuc.
Wielka niespodzianka dla napastników, jaką było wynurzenie się spod wodospadu jednego z ogrów, dała cień szansy na wykonanie czegoś, co jeszcze przed chwilą zdawało by się tylko marzeniem całej grupy ścigających. Widząc, że Broch nie zamierza uciekającym popuścić, i właśnie zmusza konia do powstania na swój "wernerowski" sposób, Konrad uznał, że nie może być gorszy. Ruszył najszybszym sprintem na jaki było go teraz stać w kierunku zaskoczonych niedoszłych zamachowców, z nadzieją, że będą na tyle zdezorientowani, że uda się wybić do nogi całość z nich. W końcu każdy, który zdoła uciec, oznacza większą szansę na kolejną pułapkę, o której tym razem drużyna może nic nie wiedzieć...
Cholerne gnojki... - warknął akolita, widząc do czego doprowadziła ta cała bieganina po górach. Werner pada z sił, ogry ledwo się przeciskają, a i sam Konrad, mimo wcale niekiepskiej kondycji łapczywie łapał w tej chwili powietrze do płuc.
Wielka niespodzianka dla napastników, jaką było wynurzenie się spod wodospadu jednego z ogrów, dała cień szansy na wykonanie czegoś, co jeszcze przed chwilą zdawało by się tylko marzeniem całej grupy ścigających. Widząc, że Broch nie zamierza uciekającym popuścić, i właśnie zmusza konia do powstania na swój "wernerowski" sposób, Konrad uznał, że nie może być gorszy. Ruszył najszybszym sprintem na jaki było go teraz stać w kierunku zaskoczonych niedoszłych zamachowców, z nadzieją, że będą na tyle zdezorientowani, że uda się wybić do nogi całość z nich. W końcu każdy, który zdoła uciec, oznacza większą szansę na kolejną pułapkę, o której tym razem drużyna może nic nie wiedzieć...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
- Hmm, na baran, mówisz?- puściła oko do Ravandila. - Możemy się zastanowić.-uśmiechnęła się. Przez chwilę przed oczyma przemknęła jej inna scena. Potrząsnęła głową. "Dziewczyno, opanuj się" skarciła samą siebie" To chyba reakcja na stres "pomyślała "W końcu cały dzien był bardzo wyczerpujący, od samego początku." Za chwilę pomyślała o swojej nodze.
- Przydałoby mi się jednak coś na kształt laski. Na pewien czas.- westchnęła.
- Smok....- powiedziała z udawanym zastanowieniem w głosie. - To byłby dobry pomysł. A może gromada smoków z ogrami na grzbietach? Diego odzyskałby tron od razu- dodała, uśmiechając do wizji ogrów na smoczych grzbietach.
"Ravandil chyba właśnie odreagowuje całe napięcie związane z zasadzką" pomyślała. "A czasami wydaje się hmm, no nie wiem... jakby kobiety go trochę płoszyły? Mam takie wrażenie, że nie bardzo wie jak ma się zachować... albo co powiedzieć lub zrobić."
Zamyślona rzuciła okiem na elfa.
- Hmm, na baran, mówisz?- puściła oko do Ravandila. - Możemy się zastanowić.-uśmiechnęła się. Przez chwilę przed oczyma przemknęła jej inna scena. Potrząsnęła głową. "Dziewczyno, opanuj się" skarciła samą siebie" To chyba reakcja na stres "pomyślała "W końcu cały dzien był bardzo wyczerpujący, od samego początku." Za chwilę pomyślała o swojej nodze.
- Przydałoby mi się jednak coś na kształt laski. Na pewien czas.- westchnęła.
- Smok....- powiedziała z udawanym zastanowieniem w głosie. - To byłby dobry pomysł. A może gromada smoków z ogrami na grzbietach? Diego odzyskałby tron od razu- dodała, uśmiechając do wizji ogrów na smoczych grzbietach.
"Ravandil chyba właśnie odreagowuje całe napięcie związane z zasadzką" pomyślała. "A czasami wydaje się hmm, no nie wiem... jakby kobiety go trochę płoszyły? Mam takie wrażenie, że nie bardzo wie jak ma się zachować... albo co powiedzieć lub zrobić."
Zamyślona rzuciła okiem na elfa.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl, Ravandil
Góral popatrzył po was, po czym zmarszczył brwi i powoli zaczął mówić.
- To mnie zdradzili. Każdego kto z wami by jechał kazano nam zabić, bez wyjontku. Tyle wiem, wierzcie albo nie! - z jego oczu biła determinacja. Brzmiało to prawdomównie. Snaga przerwał na chwilę po czym kontynuował: - Najęli nas tydzień temu, na południowym krańcu przełęczy - seplenił nieco przez czarną brodę. - Mówił ja, nie napadamy po cesarskiej stronie bo tam za dużo wojska. Ale powiedzieli, że mamy tylko pomóc w jednej zasadzce i to nie na karawanę i…dawali dużo złota. Umówiliśmy się za trzy dni, przy Wodogrzmotach. Oni jechali przełęczą a my szli górami. Jak nas najmowali było jech…- zawachał się dłuższą chwilkę – sześciu, morderców, niby chłystków ale z łuków jako szyli, widzieliście przeca. Przewodził im taki jeden, paskudny, żylasty, w długie czarne włosy, Achajczyk, Kevaron mu było (w tym momencie Julia pokiwała głową jakby usłyszała znajome imię). Tu jeszcze dwóch doszło, ci z Imperium przyjechali. Od czterech dni czatowaliśmy tutaj, oni po tej stronie drogi – wskazał głową na Wodogrzmoty – a my po tamtej – skinął na zbocze, z którego zaatakowali górale. – Nie zaczepialim nikogo, na znak czekalim. Miało być dziewienciu jeźdzców, opisali dokładnie. Stary – herszt wskazał na Ludovica - ten rycerz co go trzymali ogry, i ten trafiony strzałom – spojrzał z pokorą na Diega. - Ten miał być najważniejszy, o tego im chodziło. W niego mieliśmy szyć. Mieli też być wielki jak niedźwiedź wojownik, łysy kapłan, elfi zwiadowca i banitka. Mówili że może być mniej lub wiencej ale nic nie wspomnieli o kobietach i ograch. Zaniepokoim się jak zobaczylim te ogry co szli z tym krasnoludem. Ale jak wyście jechali to nam znak dali i zaatakowalim. One zabójcy mieli z drugiej strony ale zdradzili. Mus wiedzieli, że ogry z wami. Nie powiedzieli skubańce, jak ich dorwe…- spojrzał z determinacją. – Ja rozbójnik, śmierci się nie bojem. Ale puśćcie mnie to sam ich pozarzynam. Chopców pozbieram, z gór żywi nie ujdom…
Broch, Konrad, Galavandrel
Dyszący wciąż ciężko najemnik brutalnie lecz dość skutecznie postawił na nogi konia. Ogłuszony płazem jeździec zaległ w bezruchu. Gdy Wern wsiadał na siodło minęli go Bodrag, Galavandrel i Konrad. Zbiegowie znajdowali się w zasięgu strzału lecz kolejne dwie strzały Galavandrela minęły celu. Liczyła się każda sekunda. Zabójcy mogli w każdej chwili opanować konie i uciec. Konrad i Gal wraz z ogrem zbiegali w dół stoku w ślad za jeźdźcami. Po chwili sprawnie powodujący uginającym się pod jego ciężarem wierzchowcem wyprzedził ich Werner. Zabójcy przy strumieniu zdołali właśnie opanować konie. Wyrzucony ze strumienia ogr nie stanowił dla nich zagrożenia, zgubił bowiem broń podczas „kąpieli”. Gramolił się właśnie, mokry i zdezorientowany gdy ciął go po twarzy miecz pierwszego zabójcy. Olbrzym odwrócił wszak uwagę zabójców na tyle długo byście zdążyli ich dopaść. Rycząc „śmierć!” resztkami oddechu Broch wpadł na ostatniego z nich. Wrogowie zdążyli się odwrócić, posłali nawet strzały w waszą stronę (z których jedna drasnęła Bodraga, druga utkwiła w tarczy Wernera) lecz byli już związani walką. Tylko jeden, ten który położył ogra, pognał wierzchowca wbród, na drugą stronę strumienia. Szczęśliwie ramiona Brocha nie były tak zmęczone jak reszta ciała. Długi miecz śpiewał w powietrzu zderzając się z ostrzami zabójców. Byli nieźli, owszem. Lecz najemnik napierał zawzięcie, jak ciężkozbrojny, który w końcu dopadł nieuchwytnych łuczników wyładowywał furię pościgu. Odcięta dłoń wroga poleciała wraz z mieczem na ziemię. Trzymającemu się za sikający krwią kikut człowiekowi Konrad, który właśnie nadbiegł wraził swe ostrze w plecy i pociągnął do góry, niemal do kręgów szyjnych. Kolejnego zabił sztychem prosto w krtań gdy przeciwnik padł na kolana po udanym trafieniu w bok. Pod względem brutalności akolita nie ustępował najemnikowi, ba, wyglądało na to, że jest coraz bardziej zdeterminowany. Broch musiał już stawić czoła kolejnemu z wrogów, który wyminął paradę tarczy i grzmotnął w jego kirys. Bodrag nonszalancko wyszarpnął z boku strzałę i skoczywszy z rozbiegu obalił jednego z jeźdźców wraz z koniem. Galavandrel szył do zabójców i dwie z jego strzał dopadły celu. Kolejny z wrogów zbliżył się na odpowiednią odległość i już miał ciąć elfa przez pierś gdy pojawił się Konrad i wraził swe ostrze po raz kolejny w plecy oponenta. Olbrzymi ogr wznosił raz po raz swój topór tnąc człowieka i wierzchowca razem na kawałki. Dwaj zabójcy rzucili się do ucieczki. Jeden był już po drugiej stronie strumienia, drugi właśnie go przebradzał. Trzeci, naciskany przez Galavandrela i Konrada, zrozumiał, że się nie wyrwie. Postanowił więc sprzedac swe życie drogo osłaniając odwrót kolegów.
- Złociste Oko! – krzyknął spod szarego kaptura.
Zamachnął się ostrzem niemal wytrącając miecz z dłoni parującego Konrada. Galavandrel w mgnieniu oka włożył strzałę na cięciwę i posłał ją wprost między oczy przeciwnika. Zabójca zamarł na moment by z pluskiem paść martwym do wody. Za jego plecami dostrzegliście kolejne dzisiaj zjawisko. Strumień rzucił na mieliznę, jak poprzednio ogra, tak teraz Thorgrotha. Ten szaleniec musiał skoczyć z wodospadu by przyjść wam z pomocą…Dalej, po drugiej stronie strumienia, od skały na którą się wspinaliście nadbiegało sześć ogrów.
Thorgroth
Widząc co się dzieje na dole, postanowiłeś zaryzykować i skoczyłeś w gzymsu w dół. Przeleciwszy kilka metrów wpadłeś prosto w kaskadę wodospadu. Po chwili ujrzałeś pod sobą dziesięciometrową przepaść. Runąłeś w wodę z impetem, wzbijając fontannę, o wiele mniejszą jednak niż gdybyś normalnie spadł z piętnastu metrów. Złapawszy w ostatniej chwili powietrze znalazłeś się pod powierzchnią. Zanurzywszy się ledwie na jakieś trzy metry dotknąłeś dna. Gdybyś wpadł tu z wyższego piętra jaskini z pełną prędkością roztrzaskałbyś się o kamienie. Ogr, który wypłynął poniżej, tylko nadludzkiej wytrzymałości zawdzięczał przeżycie…
Prąd szarpnął tobą, masy wody wciskały cię na dno. W końcu odpychając się od skał, zachłystując się powietrzem wypłynąłeś na powierzchnię. Grzmotnąłeś plecami o skałę i zobaczyłeś gwiazdy przed oczami. Strumień wypłynąwszy ze skalnego koryta rozszerzał się i robił się płytki. Obijając się o kamienie zacząłeś szorować o dno nogami. Prąd osłabł i w końcu złapałeś się jakiejś skały i stanąłeś w wodzie. Wówczas tuż przed sobą dojrzałeś przebradzającego śpiesznie strumień jedźca z szarym stroju i kapturze. Jeden z zabójców! Po prawej zobaczyłeś Galavandrela, Konrada, Bodraga i Brocha na koniu walczących z dwoma również konnymi zabójcami. Po lewej stronie strumienia, już kawałek przed wami, jeden z zabójców znikał w pędzie między krzewami.
Turek nie odpisał, a ja nie zamierzam zwalniać akcji z jego powodu, więc zrobiłem ruch za niego.
Góral popatrzył po was, po czym zmarszczył brwi i powoli zaczął mówić.
- To mnie zdradzili. Każdego kto z wami by jechał kazano nam zabić, bez wyjontku. Tyle wiem, wierzcie albo nie! - z jego oczu biła determinacja. Brzmiało to prawdomównie. Snaga przerwał na chwilę po czym kontynuował: - Najęli nas tydzień temu, na południowym krańcu przełęczy - seplenił nieco przez czarną brodę. - Mówił ja, nie napadamy po cesarskiej stronie bo tam za dużo wojska. Ale powiedzieli, że mamy tylko pomóc w jednej zasadzce i to nie na karawanę i…dawali dużo złota. Umówiliśmy się za trzy dni, przy Wodogrzmotach. Oni jechali przełęczą a my szli górami. Jak nas najmowali było jech…- zawachał się dłuższą chwilkę – sześciu, morderców, niby chłystków ale z łuków jako szyli, widzieliście przeca. Przewodził im taki jeden, paskudny, żylasty, w długie czarne włosy, Achajczyk, Kevaron mu było (w tym momencie Julia pokiwała głową jakby usłyszała znajome imię). Tu jeszcze dwóch doszło, ci z Imperium przyjechali. Od czterech dni czatowaliśmy tutaj, oni po tej stronie drogi – wskazał głową na Wodogrzmoty – a my po tamtej – skinął na zbocze, z którego zaatakowali górale. – Nie zaczepialim nikogo, na znak czekalim. Miało być dziewienciu jeźdzców, opisali dokładnie. Stary – herszt wskazał na Ludovica - ten rycerz co go trzymali ogry, i ten trafiony strzałom – spojrzał z pokorą na Diega. - Ten miał być najważniejszy, o tego im chodziło. W niego mieliśmy szyć. Mieli też być wielki jak niedźwiedź wojownik, łysy kapłan, elfi zwiadowca i banitka. Mówili że może być mniej lub wiencej ale nic nie wspomnieli o kobietach i ograch. Zaniepokoim się jak zobaczylim te ogry co szli z tym krasnoludem. Ale jak wyście jechali to nam znak dali i zaatakowalim. One zabójcy mieli z drugiej strony ale zdradzili. Mus wiedzieli, że ogry z wami. Nie powiedzieli skubańce, jak ich dorwe…- spojrzał z determinacją. – Ja rozbójnik, śmierci się nie bojem. Ale puśćcie mnie to sam ich pozarzynam. Chopców pozbieram, z gór żywi nie ujdom…
Broch, Konrad, Galavandrel
Dyszący wciąż ciężko najemnik brutalnie lecz dość skutecznie postawił na nogi konia. Ogłuszony płazem jeździec zaległ w bezruchu. Gdy Wern wsiadał na siodło minęli go Bodrag, Galavandrel i Konrad. Zbiegowie znajdowali się w zasięgu strzału lecz kolejne dwie strzały Galavandrela minęły celu. Liczyła się każda sekunda. Zabójcy mogli w każdej chwili opanować konie i uciec. Konrad i Gal wraz z ogrem zbiegali w dół stoku w ślad za jeźdźcami. Po chwili sprawnie powodujący uginającym się pod jego ciężarem wierzchowcem wyprzedził ich Werner. Zabójcy przy strumieniu zdołali właśnie opanować konie. Wyrzucony ze strumienia ogr nie stanowił dla nich zagrożenia, zgubił bowiem broń podczas „kąpieli”. Gramolił się właśnie, mokry i zdezorientowany gdy ciął go po twarzy miecz pierwszego zabójcy. Olbrzym odwrócił wszak uwagę zabójców na tyle długo byście zdążyli ich dopaść. Rycząc „śmierć!” resztkami oddechu Broch wpadł na ostatniego z nich. Wrogowie zdążyli się odwrócić, posłali nawet strzały w waszą stronę (z których jedna drasnęła Bodraga, druga utkwiła w tarczy Wernera) lecz byli już związani walką. Tylko jeden, ten który położył ogra, pognał wierzchowca wbród, na drugą stronę strumienia. Szczęśliwie ramiona Brocha nie były tak zmęczone jak reszta ciała. Długi miecz śpiewał w powietrzu zderzając się z ostrzami zabójców. Byli nieźli, owszem. Lecz najemnik napierał zawzięcie, jak ciężkozbrojny, który w końcu dopadł nieuchwytnych łuczników wyładowywał furię pościgu. Odcięta dłoń wroga poleciała wraz z mieczem na ziemię. Trzymającemu się za sikający krwią kikut człowiekowi Konrad, który właśnie nadbiegł wraził swe ostrze w plecy i pociągnął do góry, niemal do kręgów szyjnych. Kolejnego zabił sztychem prosto w krtań gdy przeciwnik padł na kolana po udanym trafieniu w bok. Pod względem brutalności akolita nie ustępował najemnikowi, ba, wyglądało na to, że jest coraz bardziej zdeterminowany. Broch musiał już stawić czoła kolejnemu z wrogów, który wyminął paradę tarczy i grzmotnął w jego kirys. Bodrag nonszalancko wyszarpnął z boku strzałę i skoczywszy z rozbiegu obalił jednego z jeźdźców wraz z koniem. Galavandrel szył do zabójców i dwie z jego strzał dopadły celu. Kolejny z wrogów zbliżył się na odpowiednią odległość i już miał ciąć elfa przez pierś gdy pojawił się Konrad i wraził swe ostrze po raz kolejny w plecy oponenta. Olbrzymi ogr wznosił raz po raz swój topór tnąc człowieka i wierzchowca razem na kawałki. Dwaj zabójcy rzucili się do ucieczki. Jeden był już po drugiej stronie strumienia, drugi właśnie go przebradzał. Trzeci, naciskany przez Galavandrela i Konrada, zrozumiał, że się nie wyrwie. Postanowił więc sprzedac swe życie drogo osłaniając odwrót kolegów.
- Złociste Oko! – krzyknął spod szarego kaptura.
Zamachnął się ostrzem niemal wytrącając miecz z dłoni parującego Konrada. Galavandrel w mgnieniu oka włożył strzałę na cięciwę i posłał ją wprost między oczy przeciwnika. Zabójca zamarł na moment by z pluskiem paść martwym do wody. Za jego plecami dostrzegliście kolejne dzisiaj zjawisko. Strumień rzucił na mieliznę, jak poprzednio ogra, tak teraz Thorgrotha. Ten szaleniec musiał skoczyć z wodospadu by przyjść wam z pomocą…Dalej, po drugiej stronie strumienia, od skały na którą się wspinaliście nadbiegało sześć ogrów.
Thorgroth
Widząc co się dzieje na dole, postanowiłeś zaryzykować i skoczyłeś w gzymsu w dół. Przeleciwszy kilka metrów wpadłeś prosto w kaskadę wodospadu. Po chwili ujrzałeś pod sobą dziesięciometrową przepaść. Runąłeś w wodę z impetem, wzbijając fontannę, o wiele mniejszą jednak niż gdybyś normalnie spadł z piętnastu metrów. Złapawszy w ostatniej chwili powietrze znalazłeś się pod powierzchnią. Zanurzywszy się ledwie na jakieś trzy metry dotknąłeś dna. Gdybyś wpadł tu z wyższego piętra jaskini z pełną prędkością roztrzaskałbyś się o kamienie. Ogr, który wypłynął poniżej, tylko nadludzkiej wytrzymałości zawdzięczał przeżycie…
Prąd szarpnął tobą, masy wody wciskały cię na dno. W końcu odpychając się od skał, zachłystując się powietrzem wypłynąłeś na powierzchnię. Grzmotnąłeś plecami o skałę i zobaczyłeś gwiazdy przed oczami. Strumień wypłynąwszy ze skalnego koryta rozszerzał się i robił się płytki. Obijając się o kamienie zacząłeś szorować o dno nogami. Prąd osłabł i w końcu złapałeś się jakiejś skały i stanąłeś w wodzie. Wówczas tuż przed sobą dojrzałeś przebradzającego śpiesznie strumień jedźca z szarym stroju i kapturze. Jeden z zabójców! Po prawej zobaczyłeś Galavandrela, Konrada, Bodraga i Brocha na koniu walczących z dwoma również konnymi zabójcami. Po lewej stronie strumienia, już kawałek przed wami, jeden z zabójców znikał w pędzie między krzewami.
Turek nie odpisał, a ja nie zamierzam zwalniać akcji z jego powodu, więc zrobiłem ruch za niego.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Zabawa w kotka i myszkę na tyle zirytowała najemnika, że gdy dopadł do wroga, dał w końcu upust kumulującej się wewnątrz furii. Walka, jak to zwykle bywało, wyzwoliła nowe pokłady energii, sprawiła że świat zwolnił obroty, zmniejszając się do małych scen ruchu i dźwięku. Wern docenił umiejętności i postawę przeciwnika, ale tym bardziej zdecydowany był go pobić. Wobec ich dwóch nie miał szans i nie było mowy o długim opieraniu się.
Najemnik był doświadczony i wiedział co robić. Ramię zaczęło poruszać się szybciej, zadawał cios za ciosem, nie wysilając się na bliższe celowanie czy jakąkolwiek finezję, zależało mu teraz tylko na sile i szybkości zadawanych razów. Tarcza miała chronić przed ewentualnymi kontrami, ale nie spodziewał się, żeby tamten zdążył wyprowadzić cios. Mógłby bez wielkiego trudu parować uderzenia middenlandczyka, licząc na zmęczenie i okazję do zadania precyzyjnego ciosu.
Mógłby - gdyby nie fakt, że przeciwników było dwóch. Wszystko, co Broch chciał osiągnąć to przydusić tamtego, by dać Konradowi okazję do zadania szybkiego, śmiertelnego pchnięcia - jak za dawnych, dobrych czasów.
- Złociste Oko! - usłyszał wrzask wroga.
- CHUJE MUJE łajzo! - zaryczał krasnoludzkim zwyczajem, siekąc wściekle po obliczach.
Chciał pozbyć się przeszkody jak najszybciej, by nie dać pozostałym czasu na ucieczkę. W tej chwili bitewny szał dawał o sobie znać, a uciekający wróg wzmagał tylko chęć pogoni, chęć walki i mordu.
Zabawa w kotka i myszkę na tyle zirytowała najemnika, że gdy dopadł do wroga, dał w końcu upust kumulującej się wewnątrz furii. Walka, jak to zwykle bywało, wyzwoliła nowe pokłady energii, sprawiła że świat zwolnił obroty, zmniejszając się do małych scen ruchu i dźwięku. Wern docenił umiejętności i postawę przeciwnika, ale tym bardziej zdecydowany był go pobić. Wobec ich dwóch nie miał szans i nie było mowy o długim opieraniu się.
Najemnik był doświadczony i wiedział co robić. Ramię zaczęło poruszać się szybciej, zadawał cios za ciosem, nie wysilając się na bliższe celowanie czy jakąkolwiek finezję, zależało mu teraz tylko na sile i szybkości zadawanych razów. Tarcza miała chronić przed ewentualnymi kontrami, ale nie spodziewał się, żeby tamten zdążył wyprowadzić cios. Mógłby bez wielkiego trudu parować uderzenia middenlandczyka, licząc na zmęczenie i okazję do zadania precyzyjnego ciosu.
Mógłby - gdyby nie fakt, że przeciwników było dwóch. Wszystko, co Broch chciał osiągnąć to przydusić tamtego, by dać Konradowi okazję do zadania szybkiego, śmiertelnego pchnięcia - jak za dawnych, dobrych czasów.
- Złociste Oko! - usłyszał wrzask wroga.
- CHUJE MUJE łajzo! - zaryczał krasnoludzkim zwyczajem, siekąc wściekle po obliczach.
Chciał pozbyć się przeszkody jak najszybciej, by nie dać pozostałym czasu na ucieczkę. W tej chwili bitewny szał dawał o sobie znać, a uciekający wróg wzmagał tylko chęć pogoni, chęć walki i mordu.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Thorgroth
Cholera wie co podkusiło krasnoluda aby skoczyć.
- Do k***y nędzy w końcu raz się żyje.- mruknął pod nosem i skoczył.
Po paru chwilach które wydawały się paroma godzinami krasnolud w końcu wydostał się na brzeg.
- Tego k***a nie zapomnę do końca życia.- wymamrotał wydostając się na brzeg.
Zobaczył jak jego towarzysze walczą z zbójami, odruchowo sięgnął po topór, jednak nie natrafił na niego.
Pewnie został na brzegu gdy skakał lub zginął gdzieś pod wodą.
Trudno nie było co rozpaczać nad zgubioną bronią, w prawdzie dostał ten topór od najstarszego brata ale jednak nie była to rodzinna pamiątka tylko zwykła broń, dobrze że został mu jeszcze kusza i parę bełtów.
Napiął szybko kusze i umieścił bełt w rowku.
Oddał strzał w pędzącego zabójce, miał małe szanse na trafienie ale zawsze jakieś były.
Po oddaniu strzału krasnolud rzucił bezużyteczną już kusze na ziemię i rozejrzał się za jakoś bronią.
Rzucił mu się w oczy jakiś miecz, cóż z braku jakiegoś porządnego topora i miecz był dobry, szybko go podniósł i ruszył pomóc Najemnikowi.
Cholera wie co podkusiło krasnoluda aby skoczyć.
- Do k***y nędzy w końcu raz się żyje.- mruknął pod nosem i skoczył.
Po paru chwilach które wydawały się paroma godzinami krasnolud w końcu wydostał się na brzeg.
- Tego k***a nie zapomnę do końca życia.- wymamrotał wydostając się na brzeg.
Zobaczył jak jego towarzysze walczą z zbójami, odruchowo sięgnął po topór, jednak nie natrafił na niego.
Pewnie został na brzegu gdy skakał lub zginął gdzieś pod wodą.
Trudno nie było co rozpaczać nad zgubioną bronią, w prawdzie dostał ten topór od najstarszego brata ale jednak nie była to rodzinna pamiątka tylko zwykła broń, dobrze że został mu jeszcze kusza i parę bełtów.
Napiął szybko kusze i umieścił bełt w rowku.
Oddał strzał w pędzącego zabójce, miał małe szanse na trafienie ale zawsze jakieś były.
Po oddaniu strzału krasnolud rzucił bezużyteczną już kusze na ziemię i rozejrzał się za jakoś bronią.
Rzucił mu się w oczy jakiś miecz, cóż z braku jakiegoś porządnego topora i miecz był dobry, szybko go podniósł i ruszył pomóc Najemnikowi.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
-Laska... To jest do zrobienia, trzeba znaleźć tylko odpowiednio prostą gałąź, trochę ją obrobić i będzie jak znalazł... Stolarz ze mnie marny, więc na cuda nie ma co liczyć- elf uśmiechnął się do Ninerl, następnie zachichotał na wzmiankę o smokach -Myślę, że z takim zapleczem to moglibyśmy nie tylko odzyskać tron dla Diega, ale też obalić samego Imperatora. Tylko gdzie teraz znaleźć smoka...- zamyślił sie na chwilę -Ta piękna starożytna rasa jest na wymarciu i lata świetności ma za sobą, a szkoda...- To musiał być ciekawy widok - dwoje elfów patrzących się na siebie w zamyśleniu z tysiącami myśli snującymi się po głowach.
Ravandil spojrzał na górala. Snaga począł wyjaśniać kulisy zasadzki przy wodogrzmotach. Wydawał się całkiem przekonujący, widać było że to prosty górski rozbójnik, na tyle naiwny by dać się oszukać bardziej wyrachowanym bandytom. Niestety imię Kevaron nic mu nie mówiło, ale Julia pokiwała głową, co oznaczało, że mogła rzucić nowe światło na tą całą sprawę. Widać było, że zamachowcy byli sprytni, że wycofali się w najlepszym do tego momencie, zostawiając górali na pastwę losu. Ale to oznacza, że będą mieli jeszcze z nimi do czynienia... Nie wiedział jednak, co się dzieje z Brochem, Konradem i Galavandrelem, a także Thorgrothem, który ruszył za nimi w pościg. Dość długo nie wracali z pogoni za uciekającymi. "Oby im się udało..." pomyślał elf i spojrzał na górala, po czym zwrócił się do reszty. -To co z nim robimy? Myślę, że Werner chętnie wysłucha jego wersji wydarzeń... Oby tylko szybko wrócili...-
-Laska... To jest do zrobienia, trzeba znaleźć tylko odpowiednio prostą gałąź, trochę ją obrobić i będzie jak znalazł... Stolarz ze mnie marny, więc na cuda nie ma co liczyć- elf uśmiechnął się do Ninerl, następnie zachichotał na wzmiankę o smokach -Myślę, że z takim zapleczem to moglibyśmy nie tylko odzyskać tron dla Diega, ale też obalić samego Imperatora. Tylko gdzie teraz znaleźć smoka...- zamyślił sie na chwilę -Ta piękna starożytna rasa jest na wymarciu i lata świetności ma za sobą, a szkoda...- To musiał być ciekawy widok - dwoje elfów patrzących się na siebie w zamyśleniu z tysiącami myśli snującymi się po głowach.
Ravandil spojrzał na górala. Snaga począł wyjaśniać kulisy zasadzki przy wodogrzmotach. Wydawał się całkiem przekonujący, widać było że to prosty górski rozbójnik, na tyle naiwny by dać się oszukać bardziej wyrachowanym bandytom. Niestety imię Kevaron nic mu nie mówiło, ale Julia pokiwała głową, co oznaczało, że mogła rzucić nowe światło na tą całą sprawę. Widać było, że zamachowcy byli sprytni, że wycofali się w najlepszym do tego momencie, zostawiając górali na pastwę losu. Ale to oznacza, że będą mieli jeszcze z nimi do czynienia... Nie wiedział jednak, co się dzieje z Brochem, Konradem i Galavandrelem, a także Thorgrothem, który ruszył za nimi w pościg. Dość długo nie wracali z pogoni za uciekającymi. "Oby im się udało..." pomyślał elf i spojrzał na górala, po czym zwrócił się do reszty. -To co z nim robimy? Myślę, że Werner chętnie wysłucha jego wersji wydarzeń... Oby tylko szybko wrócili...-

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Gdyby Julia go teraz widziała. Oszalałego, tnącego niemal na oślep kolejnych zamachowców, wymierzającego sprawiedliwość w okrutny, brutalny sposób. Miejscami ochlapanego krwią, z całym czerwonym mieczem w ręku. Kto wie, co dziewczyna by sobie pomyślała. Kochany, czuły akolita? Gdyby ktoś palnął taką głupotę w tej chwili, stałbym się ofiarą drwin ze strony reszty na dość długi czas...
Skinął Galavandrelowi, w podzięce za strzał ratujący życie, mając jednocześnie strasznie głupią minę na widok Thorgotha, który skoczył do wody. Tak odważnego czynu już dawno nie widział.
Ruszył w pościg za dwójką przebiegającą przez bród. Werner zajął się tym, który pozostał, nie było sensu mieszać się do i tak już przesądzonego starcia. Konrad był zmęczony, i to cholernie, ale pocieszał się faktem, że to już ostatnia dwójka, której trzeba (i można) się pozbyć.
Gdyby Julia go teraz widziała. Oszalałego, tnącego niemal na oślep kolejnych zamachowców, wymierzającego sprawiedliwość w okrutny, brutalny sposób. Miejscami ochlapanego krwią, z całym czerwonym mieczem w ręku. Kto wie, co dziewczyna by sobie pomyślała. Kochany, czuły akolita? Gdyby ktoś palnął taką głupotę w tej chwili, stałbym się ofiarą drwin ze strony reszty na dość długi czas...
Skinął Galavandrelowi, w podzięce za strzał ratujący życie, mając jednocześnie strasznie głupią minę na widok Thorgotha, który skoczył do wody. Tak odważnego czynu już dawno nie widział.
Ruszył w pościg za dwójką przebiegającą przez bród. Werner zajął się tym, który pozostał, nie było sensu mieszać się do i tak już przesądzonego starcia. Konrad był zmęczony, i to cholernie, ale pocieszał się faktem, że to już ostatnia dwójka, której trzeba (i można) się pozbyć.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
