[Warhammer] Miasteczko Romagen

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

A weee bawa JarJar... (narzecze rodowych mieszkańców Naboo)

Morgoth tylko spojżał na sufit i rzucił do Werthy -Czy ja cos przegapiłem, czy zmieniłaś profesje na cudotwórczynie?- morderca pokręcił głowa i nogą podsunął krzesło najemniczce, po czym klepnął ją w ramię, by sobie usiadła w razie zawrotów głowy. Dachówka wygladała na solidną... -Ktoś to pojmuje?- zapytał spoglądajacych na niego i Wethę ludzi. -Macie tu chochliki, czy coś w tym guście?- zapytał sie karczmarza. -Mogę pomóc wam sobie z nimi proadzić. A nazwę karczmy zmienić na "widmowa dachówka".- skrzywił się i jeszcze raz sojrzał na sufit.
-Czysta fantazja.- usiadł na wolnym stołku koło Werthy. -Co sie wydarzyło od czasu stażu w Szarych Górach?- zapytał, opierając sie wygodnie na krześle. -W górach pierwszym przeciwnikeim są góry- zaczął przedrzeźniac gwarę górali. -I uważać musisz... nieee nie mogę, dobra, mów, bo zaczynam bredzić!- machnął ręką i oparł się łokciami o kolana, spoglądajac w twarz Werthy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Jej teoria spiskowa osiągnęła apogeum. Tak, to Bogowie. *Tylko dlaczego?* - poczęła gorączkowo rozmyślać, gdy typ spod ciemnej gwiazdy posadził ją na krześle. Samo uderzenie dachówki nie było aż tak bolesne, ino szok tym faktem wprowadził kobietę w rozkoszne otępienie. Z miną zaciekawionego żółwika, na którego skorupkę właśnie spadło coś wielkiego nie robiąc mu krzywdy, Wertha rozejrzała się dookoła i zerknęła na sufit. Mrugnęła kilka razy oczami ze zdziwienia. Spojrzała na podłogę, przełamana dachówka nadal leżała tam gdzie upadła. A raczej jej dwie połówki. Więc to wszystko stało się naprawdę. W sumie czego się spodziewała? że nagle znikną z podobnym "puf"? Najemniczka w całym swoim życiu nie odwiedziła miasta, gdzie byłyby takie śliczne, czerwone dachówki oO Ta myśl zmartwiła ją. Po co Bogowie robili sobie tyle zachodu, by ją za coś ukarać? Ano właśnie, za co...?
Mężczyzna począł coś do niej mówić, lecz jego słowa nie zdołały się przebić przez żelazną zasłonę myśli i zmieniły się w niezrozumiały dla niej bełkot. Zignorowała go. Były ważniejsze rzeczy... hmmm... na głowie... Czy raczej już na podłodze. Oparła łokcie na kolanach, pochyliła się do przodu i przez jej twarz przebiegł wyraz najwyższego stanu skupienia myśli i filozoficznych rozmyślań o tematyce czysto teologicznej. Jedyną przyczyną nagłego pojawienia się dachówki był dla Werthy kapłan. Wszak miał jakąś świętą misję, a ona uderzając go w głowę zapewne zakłóciła jej wykonywanie. Tak, to mogło Bogów rozzłościć. *Oj, niedobrze... Będzie źle, będzie źle... * - pomyślała przygryzając dolną wargę.
I nagle przyszła jej do głowy zastraszająca myśl. Cały dzień miała pecha i nic jej nie wychodziło, nic się jej nie udawało. Może Bogowie przewidzieli, iż skrzywdzi ich wysłannika i już wcześniej zaczęli ją karać? Tak, to było nawet logiczne... Lecz co teraz miała zrobić? Jak mogła naprawić swój błąd, swój... grzech....? Może Bogowie starali się ją jakoś ostrzec czy coś??? Mogła w sumie zrobić teraz tylko jedno. Skoro kapłan nie może wykonywać swej świętej misji przez nią, ona musi to zrobić za niego. Nie uśmiechało jej się to, ale...
*Bogowie, czy o to Wam chodzi?* - spytała w myślach i z trwogą zerknęła na sufit, czy aby kolejna dachówka, lub tym razem coś większego, nie spadnie jej na głowę. Może Bogowie odpowiedzą... Trzeba będzie chwilę poczekać...

Spojrzała na mężczyznę siedzącego przed nią. Przyglądał się jej badawczym wzrokiem wyjątkowo zimnych i nieprzyjemnych oczu. Wertha błyskawicznie otrząsnęła się z zamyślenia i odwzajemniła spojrzenie. Ciemny typ wyglądał tak, jakby czekał na odpowiedź z jej strony.
- Wybacz, nie słuchałam cię... Mówiłeś, że jak się nazywasz? Pytałeś się o coś? – spytała szybko i w miarę trzeźwo. Niecodziennie spadało jej coś takiego na głowę, ale chyba musiała przejść nad tym do porządku dziennego... Znaczy się z misjami, nie dachówkami...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

Poczatkowo tylko lekko się uśmeichnął. Potem wyszczerzył zęby i zaśmiał się. -Egocentryzm też pozostał taki, jaki był...- Morgoth oparł się wygodnie na oparciu. -Pytałem Cię, Wertho, o tym, co porabiałaś po opuszczeniu Szarych Gór, w których Cię spotkałem... i ciekawi mnie co porabiasz w Rommagen... Nie pasujesz mi do tego miejsca, masz tu jakis interes, co?-
Morgoth znów nachylił się i wsparł łokciami na kolanch. W zasadzie nei wiedział, po co gada z tą najemniczką, ale biorac pod uwagę, że i tak nie ma nic lepszego do roboty mógł dowiedzieć się, co gryzie Werthę... Może na tej pomocy mógłby cos zyskać, tym bardziej, ze pusta kieszeń bolałą bardziej, niż pusty brzuch.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Materializująca się znikąd dachówka i to jeszcze trafiająca prosto w głowę najemniczki wprawiła Jurgena w lekkie osłupienie . Do religijnych nie należał , w cuda nie wierzył , a wypił dzis za mało by mieć przywidzenia . Jednak zmitrężył już dość czasu dziś , żeby tracić go na rozważenia , które do żadnych sensownych wniosków nie mogły prowadzić .
Widząc , że wojowniczka zaczyna rozmowę z mężczyzną w czerni , porzucił ścianę , o którą był oparty i podszedł do konwersujących.
- Witaj Wertha , postanowiłem sam Cię znalezć . Nie spieszyłaś się za bardzo . Może przynajmniej przedstawisz mnie swojemu gościowi ?
Przysiadł na ławie i przypatrzył się przybyszowi . Potrzebowali w końcu jeszcze paru ludzi , a ten mimo , że wyglądał dość dziwnie to jednak miał coś wspólnego z wojną .
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

- O żesz w morde! - plus kilka soczystych jak pierwsze jabłka słów posypało się z jego ust (na marginesie chyba jedynej częsci twarzy, której mogł w pełni używać). Spróbował wstać, lecz próba zakończyła sie tylko mocnym klapnięciem na krześle. Wyjrzał przez okno. Był dzień. "Mam nadzieje, że to jest ten sam dzień w którym dostało mi się od krawca", pomyślał. Oparł się łokciem o stół a dłon stworzyła podparcie dla czoła. Wyjał jakąś chusteczkę z kieszeni i zaczął wycierać sobie krew z twarzy. Na szczęscie krew jeszcze nie zdąrzyła skrzepnąc do tego stopnia, że nie dałoby się jej odczyścić. Łeb bolał go niemiłosiernie. Dobrze, że miał zimne ręce to mogł przynajmniej nimi zrobić jakiś prowizoryczny okład. Dotknęcie nosa na wpół zamarźnietą ręką poskutkowało uczuciem ulgi. Sprawdził tylko czy cała jego majętność nadal jest w okolicach klatki piersiowej. Gdy udało mu się wreszcie, według niego, doczyścić krew, zwilżył jeszcze chusteczkę i wytarł sobie okolice ust. "No chyba jest dobrze", pomyślał. Dobrze, że był dość opanowanym człowiekiem i umiał panowac nad emocjami. Gdyby był kimś bardzo porywczym prawdopodobnie rzuciłby się na krawca i prawdopodobnie zatłukł by go. Chwiejnym dość krokiem, nadkładając drogi, aby móc trzymac sie sciany, podreptal w stronę baru. Ludzi przy scianach było mało, każdy pijany starał się, no musiał siedzieć w jednym miejscu. "Ci ludzie nie mają umiaru", przemkneło mu przez myśl. Po kilka minutach walki z magiczną siłą grawitacji dotarł do Billa, który był pogrążony w obserwowaniu, jakiejś dachów która spadła na środek karczmy. Instynktownie wzrok Elzixa powędrował w góre, ku sufitowi karczmy. Nie zauważył tam żadnych dachówek. "Jak tak można? Żeby dachówki ludziom z domów kraść? Chultaje...".
- Bill...masz cos na ból głowy? (Ibuprom? :D), Strasznie mnie boli łepetyna. Powiedz mi jeszcze Bill mam mocno zakrwawioną twarz? Podaj mi jeszcze miodu pitnego, będę w niebo wziety. - Po tym monolugu usiadł cieżko na krześle przy barze.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

Widok dachówki spadającej na głowę Werthy bardzo go zdziwił. „Skąd u licha się on wzięła?” lecz nie zareagował. Nawet nie wstał. Wiedział, ze mimo ostatniego zajścia, irytowanie najemniczki swoją obecnością nie będzie dla niego zbyt przyjemne.
Siedział oparty na krześle i obserwował uważnie poczynania Elzixa niemrawo idącego wzdłuż ściany.
Dla nie znającego sytuacji (czyli większości osób w karczmie) wyglądał na kompletnie pijanego.„Jeśli się wywali to niech lepiej jeszcze poleży i do końca dojdzie do siebie... jeśli nie to już z nim wszystko w porządku...” Elzix jednak doszedł do baru więc mag postanowił do niego dołączyć. Wstał i podszedł do niego.
- Widzę, że już Ci lepiej. – powiedział uśmiechają się – Nie radziłbym Ci pić alkoholu w twoim stanie... Zetknięcie się go z twoim nosem może nie być przyjemne. Chyba, ze aż tak lubisz ból. Eeeeh... pokaż mi ten nos...- rzekł wyciągając z tobołka jakiś patyk – Zaciśnij na nim zęby – I szybko nie czekając na odpowiedz przyjaciela złapał go za tył głowy jedną ręką, a drugą za nos i szybkim, zgrabnym ruchem nastawił ośrodek węchu do prawidłowej pozycji. Odsunął się na parę kroków, wytarł rękę zabryzganą we krwi i zaczekał na reakcję przyjaciela. Nawet położył już rękę na kiju... „Jego reakcja może być dość nieprzyjemna, więc lepiej się zabezpieczę...”
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Poza sesją: Ale żeś mnie "wyprzyjacielował" najpierw, a potem dużo bólu narobić Lothar :D.

Na sesji:
Elzix

Myślał, że najgorsze już za nim...Doszedł do baru, poprosił o miód, a tu ten magik mu nos znowu "skrzywił". Aż mu się we łbie zakręciło. Wypluł patyk prosto w twarz odsuwającego sie maga i z gniewem w oczach zamarkował cios, po czym odwrócił się i jeśli Bill podał mu już miód zaczyna go pić, a jeśli nie, to czeka dalej. Oparł sie mocnej o bar, gdy zauważył, że kilka kropel czerwonego płynu uderzyło o blat.
- W morde...- odwrócił sie szybko do maga. - I co żeś mi ^%^&##@@ zrobił?- uśmiechnął się półgębkiem. - Ech...Dziękuje. - pokiwał z dezaprobatą głową i wrócił do czekania/picia miodu.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

- Jeśli wolałbyś przez cały czas chodzić z nosem podobnym do zmutowanej marchewki, to mogłem Ci tego nie robić. – Powiedział z uśmiechem na ustach Mag do swojego przyjaciela podając mu kawałek czystej szmatki do otarcia zakrwawionego nosa. Następnie zwrócił się do Billa – Daj mi jeszcze cos do picia a najlepiej wody... Jakoś na razie nie mam ochoty na nic innego...
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Spojrzała uważnie na mężczyznę przed sobą, lecz nim zdążyła mu odpowiedzieć, szybko podszedł do niech jej zleceniodawca. Pomimo zaczynającego się lekkiego bólu głowy, najemniczka nie zapomniała o dobrych manierach. Nadal tak samo jak wcześniej wiedziała, że istnieją, i jak zawsze z nich nie korzystała. Nabrała powietrza w płuca i zwracając się bezpośrednio do dawnego znajomego szybka odparła:
- To co robiłam jest chyba nie twoją sprawą. Nie lubię wdawać się w dyskusje o moim życiu z obcymi. A co do tego miejsca, to pasuję do każdego, gdzie można dostać pracę, a teraz wybacz, szef coś ode mnie chce...
To mówiąc odwróciła się na krześle w stronę Jurgena i wstała. Wyprostowała się, jak przed dowódcą gdy trzeba zdać raport i równie szybko odpowiedziała:
- Przedstawiłabym was sobie, lecz ten miły ciemny typ mnie się nie przedstawił. Możliwe, że kiedyś mi się po drodze napatoczył, jednak było to dawno temu i szczerze kolesia nie pamiętam – wyjaśniła zupełnie się nie przejmując tym, iż owy „koleś” siedział obok niej i wszystko słyszał. – Wierz mi, śpieszyło mi się, lecz kilka osób które bardzo chciały dołączyć do tego przedsięwzięcia nie należą do zbyt szybkich. My najemnicy jesteśmy zawsze na wszystko gotowi... Innym zajmuje to nieco czasu. Wybacz. Powinnam była tego lepiej dopilnować.
Kończąc pochyliła nieco głowę, czuła się odpowiedzialna za wszystkich, a fakt iż Rabe tak długo na nich czekał stał się dla niej plamą na honorze. Osobiście się po nią pofatygował, cóż za wstyd. Powinna była wprowadzić jakąś dyscyplinę... *Ech, starzeję się. Wygląda na to, że już pierwszego dnia zawiodłam. Niech to szlag! Niech to szlag wszystkich trafi!!!* - pomyślała przygryzając dolną wargę ze złości. Choć starała się, by nie było tego po niej widać, zapewne wściekłość znów zdradziła jej lekko drgająca powieka...
Kątem oka uchwyciła jakiś ruch nieco dalej. To Elzix się ocknął i, niech chwała będzie Bogom!, stał o własnych siłach. *Choć tyle dobrze. Powinnam go zaraz ochrzanić :evil: Ale w sumie znamy się już kawałek czasu, może jednak będę miła? :twisted: Hmm... Pomyślmy... Elzix, mag który jakoś wyjątkowo nie jest ciotą, kapłan... nie, kapłan odpadł. Czyli jest nas trójka. Plus Reinhard. REINHARD?! o_O*
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

Morgoth:

Ouzaru... czytaj :) to nastąpiło tuż przed cioskem dachówką

Mr.Z napisał:
-Mówili na mnie "Krwiożerca", a na imię mam Morgoth, ale nie sadzę, ze to imię coś ci powie...- odpowiedział Morgoth i krzywo się uśmiechnął



Zabójcę rozbawiłą postawa najemniczki. Uśmiechnął się szeroko. -Chyba ta dachóweczka cie kawaka pamieci pozbawiła, Wertho. Powtórzę me imię, które, jak juz nadmieniłem, nic ci nei powie. Morgoth jestem.- zakończył, po czym się skrzywił, a jego uśmiech przybrał lekko drwiący charakter. -Twój nowy.. partner?- zapytał spoglądajac na Rabe. -Nieee... raczej... hmmm, raczej jakis"interesant"...- zaśmiał się i wstał powoli. -Czyżby sie coś kroiło?- dodał ciszej, juz stojąc. Skrzyżował ręcze na klatce i założył je na siebie. -Conjemniej ciekawie- znów isę uśmeichnął, tak że wszyscy patrzący na niego czymprędzej odwrócili wzrok.
Morgoth przyglądnął się blizej temu Rebe. Cosw tym człowieku go raziło, ale to akurat nic nowego. Połowa osób go razi, mimo że nic o nich nie wie. Skinął dyskretnie na Haakona, by powoli podszedł, ale się nei wtrącał. jeszcze nie. Moze Morgoth znalazł właśnie nowe źródło zarobku?
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

RABE

Jurgen zwrócił się do Morgotha
- Potrzebuję ludzi zdecydowanych do pewnego .... zadania . Płacę 6 koron dziennie . Jesteś lojalni wobec mnie , bo to ja płacę .
Zwracając sie do Werthy dodał
- Znalazłaś jeszcze kogoś godnego uwagi ?
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

- Dzięki - powiedział, lekko się uśmiechając do maga. Wytarł nos chustką i okolice ust też. Próbował jak najdokładniej wyczyścić swoją twarz. Ból jakby nie sprawiał mu zbytnich trudności. Kiedyś usłyszał, że ból to tylko kwestia siły woli. Stosował się do tego jak mógł.
- Już? - zapytał maga. Nie czekając na odpowiedz, zaczął poprawiac sobie ubranie. Poprawił płaszcz, zrobił co mógł, ale zapewne zbyt ciekawie nie wyglądał. "Dobrze, że miecz jest u pasa", pomyślał i poklepał rękojeść. "Jestem najemniekiem, nie mam wyglądać tylko pracować, no ale przydałoby sie jakoś wyglądać...Ech!". Jak wyżłopał już cały miód pitny jaki dostał, poczuł się lepiej. Rozciagnął sie, aż strzelił jakiś staw. Zrobił nawet 2 przysiady, lekko go zachwiało, ale zrobił. Oparł sie o bar i dumą spojrzał na maga.
- Ha! Mogę na wojnę iść - zaśmiał się.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Zastanowiła się. A może rzeczywiście się przedstawił? Była święcie przekonana, że nie. Widać musiało jej to wylecieć z głowy po tym uderzeniu. Ale czy to ważne? W sumie ten cały M-cośtam nie był istotny do czasu, aż będzie musiała z nim pracować. Bogowie, brońcie! Tylko nie on!
- Panie Rabe - dziwnym trafem jakoś jego zapamiętała. Ach ta kobieca pamięć...
- Mój dawny znajomy, dość dobry najemnik, chciałby się przyłączyć. Aktualnie jest w stanie "nie pokazywania osobom o słabym żołądku"... Ekhm... Mag również pytał się... Dość dobrze się dogaduje z mym znajomym, mnie tam jest on obojętny. I mój pomocnik, Reinhard, którego chwilowo tu nie ma. To wszyscy, Panie Rabe.
Kończąc skłoniła się sztywno, jak na najemnika przystało. O kapłanie wolała nie wspominać. Dość jej było jednej dachówki...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

-O!- morderca był zadowolony i wyszczerzył sieponownie. -Pójźże tu, bardzie?- zagadna towarzysza, a gdy ten zbliżył sie na odległosć ramienia dodał. -Mości Haakonie, poznajcie imć... Rebe? Dobrzez słysałem?- upewnił się.
-Będziemy niezwykle zadowoleni mogąc zarobic odrobinę grosza.. o jakiej sprawie mówimy?- zapytał juz poważniejac z lekka. Nie wiedział, czemu to wszystko go tak rozbawiło. Nagle był w świetnym humorze, a mina najemniczki sprawiła że znów wybuchł śmiechem. -Coś czuję że bedzie ubaw...- dodał naciskajaąc na słowo "ubaw", tak by szkło szkalnek zadrżało
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Jurgen zmierzył wzrokiem mężczyznę
- Nie będzie ubawu - wycedził - nie potrzebuję ludzi , którzy nie potrafia zapamiętać imienia człowieka , który im płaci. Dziwna woń podrażnila jego powonienie kontynuował jednak . Albo więc poprawi Ci się słuch i pamięć , albo szukaj innej pracy razem z tym szarpidrutem.
Stężenie lawendy , tak to na pewno była lawenda pochodziło najwyrażniej od ... Werthy. Rabe odwrócił się w Jej stronę i zamarł . Najemniczka zawsze była nieco ... powiedzmy przykurzona , teraz jednak najwyrażniej nie dość ,że skorzystała z kąpieli to jeszcze zaczęła używać ... perfum.I to pół flakonu na raz ocenił jego nos. Zupełnie zdezorientowany Jurgen zamilkł i z otwartymi ustami gapił się na Werthę . Ta wyrwana z zamyślenia jego wzrokiem najpierw zmarszczyła czoło , a Jej powieka zaczęła lekko drgać , potem jednak widać domyślając się powodu gapiostwa Jurgena lekko ZACZERWIENIŁA się i prawie KOBIECYM ruchem odgarnęła z czoła krótką grzywkę .
Zupełnie skołowany Rabe odwrócił sie w stronę przyszłych pracowników i zebrawszy myśli dokończył
- Płacę zbyt dobrze , a sprawa zbyt poważna bym mógł pozwolic sobie na zatrudnienie byle kogo . Tak więc decydujcie się teraz.
Wygląda jak kobieta pomyślał zdumiony. Wielka , z barami szerszymi od niejednego chłopa , ale jednak kobieta . Może w odpowiednim świetle -pomyślał nieco jednak wątpiąco. Potrząsnął głową odganiajac myśli o Werthcie .
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

Spojżał na Rabe, potem na Werthę...
-Raczej nikt mi się tu nie przedstawiał.- wyszczerzył się. -Dobra więc, Rabe. Imię waszeci nie padło, toteż znać go nie sposób, chyba że Haakon- spojżał na toważysza, który wykonał bezradny ruch rękami. -Nieważne.- zakonczył
-Pozatym, Rabe, nie znasz mojego poczucua humoru. "Ubaw" moze znaczyć wiecej niż głupkowaty śmiech i kretyńskie dowcipy!-
Dodał po czym rozluźnił wreszcei mięśnie mimiczne, znaczy - spoważniał. -Mamy zamiar przedyskutować wszystko tutaj, czy wyjsć gidzeiś poza ten... nazwijmy go tak, lokal.- dodał. Teraz dopiero Morgoth zauważył, ze Rabe przypatrywał się Wethcie. Widać zamyślony. Zabójca uniósł brwi, ale powstrzymał komentarze dla siebie. Jego pracodawca i tak wyglądał na podburzonego, a on ma tendencje do pokojowego rozwiazywania spraw... z pracodawcą. Po ciężkim westchnieniu odkaszlnął, co musiało wyrwać jegomościa z zamyślenia.
-Ja się zgadzam. Chcę dał waszmosci pracować- powiedział Morgoth.
-Nie wiem jak on- wskazał na Haakona, po czym go szturchnął, najwyraźniej również wyrywajac z zamyślenia. -Nie mów mi, że ty też- mruknął do niego ruchem głowy wskazujac Werthę.
-O pracy pomyśl rzaczej. Masz zamiar tu podśpiewywać, czy zająć sie czymś poważniejszym?- dodał z lekkim uśmiechem. tak naprawdę zastanawiał sie, czy bard nie popełni jakiegoś... faux pas delikatnie mówiąc. Do tej pory pamięta "doiwcip" z wybuchajacą miksturą i biciem kamerdynera po mordzie. No, moze chociaz będzie sie można pośmiać, Haakon mówił, ze walczyc potrafi, wiec...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Stoi sobie spokojnie przy barze, dopił miód. Ruchem ręki odsunał pustą szklannice w strone krzątającego sie Billa. Odwrócił się i oparł łokcie na blacie. Rozejrzał sie po pomieszczeniu. Wszędzie kręciło sie pełni bardów i innych ludów mniej, lub bardziej pijanych. Oparł nogę o sciankę pod barem. Światło padało przez niedomkniete okno, rozlewając sie leniwie w kałuży alkoholu która nie mniej leniwie uciekała, kapiąc ze stołu. Pod stołem powstała mniejsza kałuża, którą wszystkie owady, zwierzę etc. omijały szerokim łukiem. Elzix patrzył urzeczony na ten jakże banalny efekt. Kelnerka podeszła do stołu i jednym pociagnieciem ręki zmyła ze stołu "słoneczną kałużę". Odchodząc wdepnęła w kałuże na dole. Z niesmakiem pochyliła sie, przytrzymując spódniczkę. Wytarła dokładnie wszystko. Elzix musiał sobie znaleźć inny punkt do obserwacji. Rozglądał sie po całej karczmie. Ciekawe rzeźby wykonane przez ludzi, krasnoludy czy elfy, nie były w stanie dostarczyć mu tego, czego doświadczał jak patrzył na tą "słoneczną kałużę". "Niszczymy piękno, a potem próbujemy je odtworzyć, to nie ma sensu...no moze trochę ma", pomyślał. "Kelnerka jednym pociagnięciem ręki zniszczyła rzecz piękniejszą niż niejeden obraz. A artysta musi się męczyć nad obrazem kilka tygodni", znowu myśl przemkneła bardzo szybko. Zaśmiał się szczerze i powrócił do obserwacji klientów w barze. Nie szukając w tym zbyt dużego sensu.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Zablokowany