
Siedząc na kolanach u Tileańczyka wysłuchała, co Ninerl mówiła i pokiwała lekko głową. Poprawiła się trochę, żeby jej się wygodniej siedziało.
- No właśnie, co tam znalazłeś? - zapytała, gdyż ją także to intrygowało. - I z tymi drzwiami to Nin ma rację. Są tam jakieś? Sprawdzaliście to w ogóle? Zazwyczaj powinny być...
- Na zapleczu pod podłogą odkryliśmy jakąś piwnicę. Golem, Ulrich i Gildiril poszli ją sprawdzić, ale sądząc po jakichś dziwnych śpiewach dochodzących zza drzwi tam na dole, nie będzie to nic miłego. - Luca pociągnął z kufla i beknął doniośle na co Cas skrzywiła się mocno. - A w kuchni nie ma dodatkowych drzwi, więc to coś, czego tak się boicie może wleźć tu albo oknami, albo drzwiami – rzucił ironicznie Orlandoni i machnął pistoletami wskazując wymienione. Następnie spojrzał krytycznie w kufel i stwierdził, że skończyło mu się piwo. Wyciągnął naczynie w kierunku Castinyy i z rozbrajającym uśmiechem spytał: - Kochanie, nalejesz mi jeszcze jedno?
Wzięła od niego pusty kufel, wstała i przywaliła mu nim w łeb. Na pytające spojrzenie prychnęła jedynie.
- To za to beknięcie, byś się zachowywał przy kobietach.
Oczywiście poszła nalać mu tego piwa, bo w sumie czemu by nie. Całą drogę jednak marudziła pod nosem, że świat schodzi na psy, jeśli ciężarna musi obsługiwać takiego darmozjada i obiboka. Kiedy już załatwiła co miała zrobić, wróciła i niemal rzuciła kufel na stół. Rozlała przy tym sporą część marnego napitku.
Tego się nie spodziewał i zaklął szpetnie po tileańsku pod nosem, gdy kufel wylądował na jego głowie. Chwilę później Castinaa przyniosła kolejne piwo rozlewając z pół złocistego trunku na stole. Luca patrząc na nią gniewnie chwycił za kufel i wylał jego pozostałą zawartość na podłogę, a naczynie wyrzucił w kąt.
- Już mi się odechciało pić – warknął. - Wracam do piwnicy, przynajmniej tam nikt mi kuflem nie przywali. I specjalnie będę się narażał, może zostaniesz samotną matką, skoro nie odpowiada ci takie niewychowane bydlę...
Nie patrząc na Castinęę, z wściekłością w oczach ruszył na zaplecze. Głowa pulsowała tępym bólem i pocierając miejsce uderzenia, Luca odkrył sporego guza. Zacisnął zęby i ruszył do piwnicy.
- A idź sobie! - krzyknęła za nim i żałowała, że jedyne czym może w niego rzucić to nóż. - Może coś tu wpadnie, wygryzie mi dziurę w brzuchu i w ogóle nie zostaniesz ojcem!
Była na niego wściekła, ale to pewnie wszystko przez nerwy. W każdym razie choć na chwilę przestała się bać i miała szczerą ochotę kogoś zabić. Zapragnęła, by to 'coś' przylazło tu do nich. Zapragnęła tego nawet tak samo mocno jak Ninerl.
- Jasne że pójdę! Tylko później nie przychodź i nie mów jak ci przykro z powodu tego kufla do cholery! - warknął patrząc na nią gniewnie. - Zapamiętam to sobie, możesz być pewna. A dzieckiem się nie zastawiaj, bo to żałosne...
Ależ był wściekły! W nerwach wygadywał różne rzeczy, ale taki już był – południowy temperament brał górę nad rozsądkiem w takich sytuacjach. Miał ochotę coś lub kogoś rozwalić i z takim zamiarem kierował się do piwnicy. Tam na pewno znajdzie kogoś na kim będzie mógł się wyładować. Stojąc w drzwiach od zaplecza, spojrzał na nią marszcząc brwi a jego twarz wykrzywiła się w ponurym uśmiechu.
- Daj mi pięć minut, a potem będziesz mogła zmówić za mnie ostatnią modlitwę do Morra...
- Pff... i kto tu się zasłaniał moją ciążą? - prychnęła i wróciła do sali całkowicie olewając pokrzykiwanie mężczyzny.