[Warhammer] Miasteczko Romagen

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Tak właściwie to nie chciałbym zabierać Ci opiekunki. Rzuc jakieś nazwiska, co bogatszych z tego miasta i okolic a ja sam już sobię poradzę. A tak właściwie to kto jest organizatorem tego konkursu? Haakon zaczął przypatrywać się zgromadzonym w karczmie ludziom. Zastanawiam się, czy któryś z nich umie chociaż grać na jakimś instrumencie. powiedział niby to do towarzysza, jednak wystarczająco głośno by usłyszeli to ludzie siedzący przy pobliskich stołach.
Poza: opisowo.
Tak właściwie to nie chciałbym zabierać Ci opiekunki. Rzuc jakieś nazwiska, co bogatszych z tego miasta i okolic a ja sam już sobię poradzę. A tak właściwie to kto jest organizatorem tego konkursu? Haakon zaczął przypatrywać się zgromadzonym w karczmie ludziom. Zastanawiam się, czy któryś z nich umie chociaż grać na jakimś instrumencie. powiedział niby to do towarzysza, jednak wystarczająco głośno by usłyszeli to ludzie siedzący przy pobliskich stołach.
Poza: opisowo.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Thorgal
Zciemniało się już... Przez szeroki leśny trakt szybkim krokiem podążał jasnowłosy krasnolud. Był w bardzo dobrym humorze, po ostatnim zleceniu jego sakiewka pękała w szwach! Szedł sobie podśpiewywując skoczne piosenki. Gdy już się zupełnie ściemniło doszedł w końcu na skraj lasu. Hmm... piękne miasto... Poprawił kusze na plecach i ruszył w kierunku miasta, przechodząc przez rzekę zaintrygował go jeden z mostów Hm... piękna robota... szkoda że już jest ciemno i nie widać szczegółów, ale co tam jutro też jest dzień! Gdy w końcu doszedł do zamkniętej bramy miasta, stanął przed nią. Chilę popatrzył... w końcu uderzył cztery razy pięścią we wrota! Jestem krasnoludem, przybywam z daleka, chciałbym znaleźć jakąś gospodę, coś zjeść i się przespać. Przybywam do tego miasta w poszukiwaniu pracy. To jak, wpuścicie mnie? Podczas oczekiwania na odpowiedź, krasnolud ziewnął, podrapał się po brodzie i stwierdził po cichu...Do dupy ta brama, dobrze podważyć i sama się przewróci na głowy jej obrońców... heh ale to nie mój problem. Podniósł głowe i spojrzał na brame czekając na odpowiedź...
Zciemniało się już... Przez szeroki leśny trakt szybkim krokiem podążał jasnowłosy krasnolud. Był w bardzo dobrym humorze, po ostatnim zleceniu jego sakiewka pękała w szwach! Szedł sobie podśpiewywując skoczne piosenki. Gdy już się zupełnie ściemniło doszedł w końcu na skraj lasu. Hmm... piękne miasto... Poprawił kusze na plecach i ruszył w kierunku miasta, przechodząc przez rzekę zaintrygował go jeden z mostów Hm... piękna robota... szkoda że już jest ciemno i nie widać szczegółów, ale co tam jutro też jest dzień! Gdy w końcu doszedł do zamkniętej bramy miasta, stanął przed nią. Chilę popatrzył... w końcu uderzył cztery razy pięścią we wrota! Jestem krasnoludem, przybywam z daleka, chciałbym znaleźć jakąś gospodę, coś zjeść i się przespać. Przybywam do tego miasta w poszukiwaniu pracy. To jak, wpuścicie mnie? Podczas oczekiwania na odpowiedź, krasnolud ziewnął, podrapał się po brodzie i stwierdził po cichu...Do dupy ta brama, dobrze podważyć i sama się przewróci na głowy jej obrońców... heh ale to nie mój problem. Podniósł głowe i spojrzał na brame czekając na odpowiedź...
Fuck?

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Elhix
Sądze, że większość szlachciców z miasta chętnie oferowała by Ci protekcję, nazwiskami raczej nie rzucę bo jest ich dużo, a konkurs organizuje sam Otto Maksymilian von Grutfbelt sny głowy rodu Grutbelt. Aha i jeszcze jedno nie prubuj prosić o protekcję rodu Vicaroy, oni nie szastają kasą i bardzo małą ilość artustów sponsorują -powiedział Elhix do Haakona. I wypił pare łyków piwa. Poczym rozejżał się po karczmie.
Sądze, że większość szlachciców z miasta chętnie oferowała by Ci protekcję, nazwiskami raczej nie rzucę bo jest ich dużo, a konkurs organizuje sam Otto Maksymilian von Grutfbelt sny głowy rodu Grutbelt. Aha i jeszcze jedno nie prubuj prosić o protekcję rodu Vicaroy, oni nie szastają kasą i bardzo małą ilość artustów sponsorują -powiedział Elhix do Haakona. I wypił pare łyków piwa. Poczym rozejżał się po karczmie.

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Dziękuję za informację. A nie wiesz przypadkiem gdzie mogę znaleźć von Grutfbelt'a? Haakon pstryknął palcami w powietrzu. Jeśli kelnerka się pojawi to mówię jej, że tak sobie pstryknąłem.
Nagły przebłysk myśli. Lekkie otępienie. Jasność przed oczami, która oślepia. Narkotyk przestał działać. Haakon poczuł się skołowany, lecz po chwili uzyskał świadomość.
Właściwie to chyba nawet wiem, gdzie on może mieszkać. Zdaję się, że coś ktoś plotkował. Dzięki za piwo i do zobaczenia. rzucił na pożegnanie i wyszedł z karczmy.
Dziękuję za informację. A nie wiesz przypadkiem gdzie mogę znaleźć von Grutfbelt'a? Haakon pstryknął palcami w powietrzu. Jeśli kelnerka się pojawi to mówię jej, że tak sobie pstryknąłem.

Nagły przebłysk myśli. Lekkie otępienie. Jasność przed oczami, która oślepia. Narkotyk przestał działać. Haakon poczuł się skołowany, lecz po chwili uzyskał świadomość.
Właściwie to chyba nawet wiem, gdzie on może mieszkać. Zdaję się, że coś ktoś plotkował. Dzięki za piwo i do zobaczenia. rzucił na pożegnanie i wyszedł z karczmy.
Ostatnio zmieniony piątek, 30 grudnia 2005, 17:45 przez Gavrill, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Thorgal]
Po chwili Brama się otworzyła. Zaspany strażnik ziewnął szeroko, przeciągnał się aż mu w stawach zatrzeszczało i przyjrzał Ci się dokładniej.Podrapał sie po brzuchu, zastanowił chwilkę i znów podrapał. W końcu po takim wysiłku umysłowym trzeba chwilke odsapnąć.
- Dobra, wchodź. ... Jak chcesz sie gdzieś wygodnie przespać to niedaleko jest karczma " u Billa". Mało tam szlachty.
Skończywszy gadać, strażnik znowu zamknął bramę i udał się kontynuować drzemkę. Miasto jest całe rozświetlone. Wszędzie palą sie latarnie. Karczmy są pootwierane a po ulicach kręcą sie pijani ludzie. Głośno i jasno. Ech, jak tu się wyspać? Udajesz się do karczmy polecanej przez wartownika. Tym razem już nic nie zasłania nazwy, więc z daleka ją wypatrzyłeś. Sprawia nawet schludne wrażenie. Podchodząc bliżej dotarł do ciebie smakowity zapach pieczonej ryby. Po drodze zauważyłeś jak małą rozróbę. jakiś pijany młody szlechecki gnojek bije dwa razy większego od siebie mężczyznę. Wyklina go przy tym niemiłosiernie. Bity nie reaguje tylko stara się osłaniac przed ciosami. Po chwili upada a widocznie zmęczony gnojek spluwa na niego i odchodzi. Całej scenie przygląda się miejscowa straż. Po zakończeniu awantury podchodza do krawawiącego człowieka. Słyszysz jak mówią:
- Jestes aresztowany pod zarzutem zakłocania porządku publicznego. Jeśli nikt z rodu Grutfbelt nie złoży na Ciebie oskarżenia, zostaniesz zwolniony.
Następnie kilku strażników chwyta mężczyznę i zanosi go w jakieś odległe miejsce. Pewnie do aresztu. Mężczyzna nie był w stanie sam iść.
[Haakon]
Jedyną reakcja ludzi siedzących po twojej lewej stronie, na oskarżenie, że nie potrafią grać na żadnym instrumencie, była taka, że jeden z nich zwymiotował na podłogę. Ci po twojej prawej popatrzyli się na Ciebie i jeden z nich (stary bard) rzekł.
- Zobaczymy na konkursie młodzieńcze kto lepiej gra i śpiewa. A skoro jesteś taki cwany to może nam pokażesz co sam potrafisz? Ciekawość nas wprost rozsadza.
Ostanie zdanie starego barda zostalo skwitowane przez jego towarzyszy wybuchem śmiechu.
Po chwili Brama się otworzyła. Zaspany strażnik ziewnął szeroko, przeciągnał się aż mu w stawach zatrzeszczało i przyjrzał Ci się dokładniej.Podrapał sie po brzuchu, zastanowił chwilkę i znów podrapał. W końcu po takim wysiłku umysłowym trzeba chwilke odsapnąć.
- Dobra, wchodź. ... Jak chcesz sie gdzieś wygodnie przespać to niedaleko jest karczma " u Billa". Mało tam szlachty.
Skończywszy gadać, strażnik znowu zamknął bramę i udał się kontynuować drzemkę. Miasto jest całe rozświetlone. Wszędzie palą sie latarnie. Karczmy są pootwierane a po ulicach kręcą sie pijani ludzie. Głośno i jasno. Ech, jak tu się wyspać? Udajesz się do karczmy polecanej przez wartownika. Tym razem już nic nie zasłania nazwy, więc z daleka ją wypatrzyłeś. Sprawia nawet schludne wrażenie. Podchodząc bliżej dotarł do ciebie smakowity zapach pieczonej ryby. Po drodze zauważyłeś jak małą rozróbę. jakiś pijany młody szlechecki gnojek bije dwa razy większego od siebie mężczyznę. Wyklina go przy tym niemiłosiernie. Bity nie reaguje tylko stara się osłaniac przed ciosami. Po chwili upada a widocznie zmęczony gnojek spluwa na niego i odchodzi. Całej scenie przygląda się miejscowa straż. Po zakończeniu awantury podchodza do krawawiącego człowieka. Słyszysz jak mówią:
- Jestes aresztowany pod zarzutem zakłocania porządku publicznego. Jeśli nikt z rodu Grutfbelt nie złoży na Ciebie oskarżenia, zostaniesz zwolniony.
Następnie kilku strażników chwyta mężczyznę i zanosi go w jakieś odległe miejsce. Pewnie do aresztu. Mężczyzna nie był w stanie sam iść.
[Haakon]
Jedyną reakcja ludzi siedzących po twojej lewej stronie, na oskarżenie, że nie potrafią grać na żadnym instrumencie, była taka, że jeden z nich zwymiotował na podłogę. Ci po twojej prawej popatrzyli się na Ciebie i jeden z nich (stary bard) rzekł.
- Zobaczymy na konkursie młodzieńcze kto lepiej gra i śpiewa. A skoro jesteś taki cwany to może nam pokażesz co sam potrafisz? Ciekawość nas wprost rozsadza.
Ostanie zdanie starego barda zostalo skwitowane przez jego towarzyszy wybuchem śmiechu.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Thorgal
No... ciekawie się zapowiada Krasnolud z wyraźną niechęcią podszedł do drzwi karczmy... Otworzył je z rozmachem i wszedł do środkaAle tu wali... Mruknął pod nosem.Bardziej niż tych zawszonych karczm bardziej nienawidze już chyba tylko goblinów... Podszedł do baru przepychając się przez ludzi. Chcę wynając jakiś mały pokój ze stolikiem i łóżkiem, a także chce żeby przyniesiono do niego jakąś pieczeń i piwo. A teraz wskaż mi drogę do tego pokoju Powiedział do barmanki i rzucił jej mieszek z kilkoma sztukami srebra.
No... ciekawie się zapowiada Krasnolud z wyraźną niechęcią podszedł do drzwi karczmy... Otworzył je z rozmachem i wszedł do środkaAle tu wali... Mruknął pod nosem.Bardziej niż tych zawszonych karczm bardziej nienawidze już chyba tylko goblinów... Podszedł do baru przepychając się przez ludzi. Chcę wynając jakiś mały pokój ze stolikiem i łóżkiem, a także chce żeby przyniesiono do niego jakąś pieczeń i piwo. A teraz wskaż mi drogę do tego pokoju Powiedział do barmanki i rzucił jej mieszek z kilkoma sztukami srebra.
Fuck?

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Morgoth:
jest dzień, czy noc?
Wściekły z racji zupełnej lub połowicznej trzeźwości klientów baru Morgoth wyszedł na miasto, po czym swym zwyczajem zaczął szukac kogoś, kto byłby na tyle głupi, by dac się sprowokować. Przetrząsajac zaułki bacznie rozglądał się na boki próbując przechwycic każdy istotny szczegół. Zapewne zdawał sobie sprawę z komizmu sytuacji, ale dalej spacerował ulicami, zaułkami i slumsami. -W tym cholernym miasteczku MUSI być coś ciekawego- mruczał gniewnie oganiając się do much. Skręcił kilkakroć między węższymi uliczkami dzielnicy służby. Alergia na "wielkich panów i panie" dawała się mu we znaki. -I skąd tu tyle bardów i przebierańców?...
-Hej ty! Bardzie!-krzyknął do jednej z obywatelek z lutnią. -Co tu taki tłok, gdy ostatnio tu byłem nie można było znaleźć żadnego człowieka... w sensie kogoś normalnego, a teraz? Hrabiowie i baroni gniją w swych zameczkach i posiadłosciach, a ulicami przechadzacie się wy... Zwani przez tych bubków "nieszlachetnie urodzonymi". Jestem tu od ledwo kilku oddechów. Festyn jakowy?- przy okazji stajajac się wyglądać w miarę spokojnie. Przegnał złośliwy uśmieszek z ust, podniósł głowę i dogarnął włosy wstecz. Nie jest tu już po to, by prowokować i zabijać. Jeśli ma tu być bankiet, lub jakaś zabawa... to moze nadarzyć się okazja do rozerwania się w lepszym towarzystwie niźli poprzednio...
jest dzień, czy noc?
Wściekły z racji zupełnej lub połowicznej trzeźwości klientów baru Morgoth wyszedł na miasto, po czym swym zwyczajem zaczął szukac kogoś, kto byłby na tyle głupi, by dac się sprowokować. Przetrząsajac zaułki bacznie rozglądał się na boki próbując przechwycic każdy istotny szczegół. Zapewne zdawał sobie sprawę z komizmu sytuacji, ale dalej spacerował ulicami, zaułkami i slumsami. -W tym cholernym miasteczku MUSI być coś ciekawego- mruczał gniewnie oganiając się do much. Skręcił kilkakroć między węższymi uliczkami dzielnicy służby. Alergia na "wielkich panów i panie" dawała się mu we znaki. -I skąd tu tyle bardów i przebierańców?...
-Hej ty! Bardzie!-krzyknął do jednej z obywatelek z lutnią. -Co tu taki tłok, gdy ostatnio tu byłem nie można było znaleźć żadnego człowieka... w sensie kogoś normalnego, a teraz? Hrabiowie i baroni gniją w swych zameczkach i posiadłosciach, a ulicami przechadzacie się wy... Zwani przez tych bubków "nieszlachetnie urodzonymi". Jestem tu od ledwo kilku oddechów. Festyn jakowy?- przy okazji stajajac się wyglądać w miarę spokojnie. Przegnał złośliwy uśmieszek z ust, podniósł głowę i dogarnął włosy wstecz. Nie jest tu już po to, by prowokować i zabijać. Jeśli ma tu być bankiet, lub jakaś zabawa... to moze nadarzyć się okazja do rozerwania się w lepszym towarzystwie niźli poprzednio...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Bohater stojąc na ulicy rozejrzał się wokół. Gnębiły go różne pytania. Podszedł więc do najbliższego typa, który wyglądał w miarę normalnie. To znaczy nie był obrzygany, obszczany (choć to niepewne) ani nie trzymał się latarni.
Przepraszam szanownego pana! Nie wie pan może gdzie teraz przebywa panicz Otto Maksymilian von Grutfbelt? zdał sobie sprawę, żę to dość głupie, bo skąd u licha jakiś przypadkowo spotkany człowiek może wiedzieć gdzie przebywa ten chłopak.
A i jeszcze jedno nie chciałby pan wspomóc biednych dzieci z Kevlaru (W realu: takie cuś do robienia kamizelek kuloodpornych), bo wiem pan, ja należe do organizacji charytatywnej i zbieram na potrzebujących. Haakon był zadowolony z przebiegłości i wymyślonego na poczekaniu hasła. Miał nadzieję, że jegomość będzie na tyle głupi, że sypnie groszem.
Bohater stojąc na ulicy rozejrzał się wokół. Gnębiły go różne pytania. Podszedł więc do najbliższego typa, który wyglądał w miarę normalnie. To znaczy nie był obrzygany, obszczany (choć to niepewne) ani nie trzymał się latarni.
Przepraszam szanownego pana! Nie wie pan może gdzie teraz przebywa panicz Otto Maksymilian von Grutfbelt? zdał sobie sprawę, żę to dość głupie, bo skąd u licha jakiś przypadkowo spotkany człowiek może wiedzieć gdzie przebywa ten chłopak.
A i jeszcze jedno nie chciałby pan wspomóc biednych dzieci z Kevlaru (W realu: takie cuś do robienia kamizelek kuloodpornych), bo wiem pan, ja należe do organizacji charytatywnej i zbieram na potrzebujących. Haakon był zadowolony z przebiegłości i wymyślonego na poczekaniu hasła. Miał nadzieję, że jegomość będzie na tyle głupi, że sypnie groszem.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Morgoth] Dla Ciebie jest noc. Na tej sesji w tej chwili czas jest troszkę porąbany :p Niektórzy są już w południe w mieście inni wieczorem, inni w nocy, a dwie osoby są dzień wcześniej poza miastem
Można się pogubić.
Bard lekko się chwiejąc od nadmiaru wypitych trunków, próbuje na tobie skupić wzrok. Zadanie utrudnia mu dodatkowo twoja pochłaniająca światło aura. Tak więc po chwili widzisz jak wybałusza na Ciebie oczy i jedną ręką próbuje podeprzeć się ściany.
- Eee, co? Festyn? Jaki festyn? ...
Po chwili chyba udało mu się zgrać chwianie głowy z chwianiem zwroku i na jego twarzy wykwitł radosny uśmieszek.
- Aaa, festyn! Ta świetujemy teraz. Przez jakieś dwa tygodnie od dzisiaj odbywa się Wielkie Święto Cośtambrania. Niech żyje Romagen.
Po ostatnim okrzyku bard zamachał rękoma, stracił równowagę i przyrżnął głową w ścianę. Podszedłeś do leżacego bezwładnie ciała z czystej ciekawości czy jeszcze żyje. Nawet nie musiałeś się nad nim pochylać. Potężne chrapanie rozległo się po okolicy. Martwi tak nie chrapią.
[Haakon]
Wyszedłeś na ulicę. Pobyt w karczmie zajął wam więcej czasu niż przypuszczaliście. Widzisz jak powoli zapada wieczór. Typek do którego zagadałeś patrzy się na Ciebie głupio. Mruczy pod nosem "Następny pijany" i wymija Cię wtapiając się dalej w tłum. Rozglądasz się w poszukiwaniu następnej ofiary. I nagle widzisz to na co już długo dzisiaj czekałeś. Środkiem ulicy idzie grupka mocno podchmielonych młodych szlachcianek. Przyglądasz się bliżej ... ale nie. Nie ma tam żadnych kręcących się ochroniarzy ani przyzwoitek. Jednak to święto to fajna sprawa.
[Thorgal]
Małe sprostowanie co twojego postu.
Kanajpa została opisana już wcześniej. Akurat wybrałem wam taką w której tak bardzo nie jedzie. Tam jest barman.
Barman spojrzał sie pochmurnie na Ciebie.
- Pieczeń i piwo? Już się robi. Oto klucz do pokoju. Za jakiś czas wszystko doniesiemy. Należą się 22 sztuki srebra. spojrzał na twój mieszek. To za mało. Doba noclegu kosztuje jedną sztukę złota, czyli dwadzieścia sztuk srebra. W to jest wliczony obiad. I tak mamy ceny prawie najniższe w całym mieście.

Bard lekko się chwiejąc od nadmiaru wypitych trunków, próbuje na tobie skupić wzrok. Zadanie utrudnia mu dodatkowo twoja pochłaniająca światło aura. Tak więc po chwili widzisz jak wybałusza na Ciebie oczy i jedną ręką próbuje podeprzeć się ściany.
- Eee, co? Festyn? Jaki festyn? ...
Po chwili chyba udało mu się zgrać chwianie głowy z chwianiem zwroku i na jego twarzy wykwitł radosny uśmieszek.
- Aaa, festyn! Ta świetujemy teraz. Przez jakieś dwa tygodnie od dzisiaj odbywa się Wielkie Święto Cośtambrania. Niech żyje Romagen.
Po ostatnim okrzyku bard zamachał rękoma, stracił równowagę i przyrżnął głową w ścianę. Podszedłeś do leżacego bezwładnie ciała z czystej ciekawości czy jeszcze żyje. Nawet nie musiałeś się nad nim pochylać. Potężne chrapanie rozległo się po okolicy. Martwi tak nie chrapią.
[Haakon]
Wyszedłeś na ulicę. Pobyt w karczmie zajął wam więcej czasu niż przypuszczaliście. Widzisz jak powoli zapada wieczór. Typek do którego zagadałeś patrzy się na Ciebie głupio. Mruczy pod nosem "Następny pijany" i wymija Cię wtapiając się dalej w tłum. Rozglądasz się w poszukiwaniu następnej ofiary. I nagle widzisz to na co już długo dzisiaj czekałeś. Środkiem ulicy idzie grupka mocno podchmielonych młodych szlachcianek. Przyglądasz się bliżej ... ale nie. Nie ma tam żadnych kręcących się ochroniarzy ani przyzwoitek. Jednak to święto to fajna sprawa.
[Thorgal]
Małe sprostowanie co twojego postu.
Kanajpa została opisana już wcześniej. Akurat wybrałem wam taką w której tak bardzo nie jedzie. Tam jest barman.
Barman spojrzał sie pochmurnie na Ciebie.
- Pieczeń i piwo? Już się robi. Oto klucz do pokoju. Za jakiś czas wszystko doniesiemy. Należą się 22 sztuki srebra. spojrzał na twój mieszek. To za mało. Doba noclegu kosztuje jedną sztukę złota, czyli dwadzieścia sztuk srebra. W to jest wliczony obiad. I tak mamy ceny prawie najniższe w całym mieście.

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Bohater atakuje szlachcianki. Ekhm. Znaczy podchodzi bliżej. Zauważą i czuje, że są "lekko" podchmielone. Kieruje swój wzrok na najpiękniejszą z nich. Dobry wieczór! Kocham Cię! mówi. Od chwili kiedy Cię ujrzałem moje serce zaczęło bić dla Ciebie. Jesteś najpiękniejszą istotą na Ziemi. Od kiedy na niebie gwiazdy roziskrzyły się ja w snach widuję Cię. Wymarzona. Idealna. Jesteś niesamowita. Haakon bierze lutnię do ręki i zaczyna śpiewać coś o złamanym sercu, niespełnionej miłości. Niby coś banalnego, a jednak wzruszającego. Jak masz na imię zjawo senna, nimfo leśna? Czyś ty jest boginią jaką?
Bohater atakuje szlachcianki. Ekhm. Znaczy podchodzi bliżej. Zauważą i czuje, że są "lekko" podchmielone. Kieruje swój wzrok na najpiękniejszą z nich. Dobry wieczór! Kocham Cię! mówi. Od chwili kiedy Cię ujrzałem moje serce zaczęło bić dla Ciebie. Jesteś najpiękniejszą istotą na Ziemi. Od kiedy na niebie gwiazdy roziskrzyły się ja w snach widuję Cię. Wymarzona. Idealna. Jesteś niesamowita. Haakon bierze lutnię do ręki i zaczyna śpiewać coś o złamanym sercu, niespełnionej miłości. Niby coś banalnego, a jednak wzruszającego. Jak masz na imię zjawo senna, nimfo leśna? Czyś ty jest boginią jaką?

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Thorgal
Poza Sesją: Uwierz drogi mistrzu że dla tego krasnoluda w każdej ludzkiej karczmie śmierdzi
A, ile mam piniondzów ogólnie?
W sesji: Krasnolud obruszył się nieco. Jak to?! Nie ma tam wystarczającej liczby pieniędzy? Cholerka, zaczekaj chwilkę Krasnolud zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie. Uśmiechnął się trochę do barmana Zaraz znajdę, chwilka, gdzieś tu je miałem
Poza Sesją: Uwierz drogi mistrzu że dla tego krasnoluda w każdej ludzkiej karczmie śmierdzi

W sesji: Krasnolud obruszył się nieco. Jak to?! Nie ma tam wystarczającej liczby pieniędzy? Cholerka, zaczekaj chwilkę Krasnolud zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie. Uśmiechnął się trochę do barmana Zaraz znajdę, chwilka, gdzieś tu je miałem
Fuck?

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Elhix
Elhix dopija piwo zbliża się do drzwi wyjściowych ale zanim wychodzi rzuca jeszcze: Do zobaczenie Jeśli widzi Haakona i szlachcianki tylko się uśmiecha i idzie dalej w kierunku swojego domu. Siada na ławie przed domem i wpatruje się w zachód słońca. Po chwili wyjmuje niezapisaną książkę, atrament i pióro i pisze nową balladę o zachodzie słońca, pięknej kobiecie i miłości. Kiedy skończy Czyta tekst jeszcze raz. Jeśli ballada trzyma się kupy Elhix myśli pod jaką muzykę ją zagrać jak już wymyśli to. Zadowolony z siebie wchodzi do domu zabierając książke, pióro i atarament i kładzie je na biórku. Następnie wychodzi z domu. I przechadza się po mieście myśląc o konkursie bardów. Nagle przypomina sobie że musi pujść potwierdzić chęć udziału w tym konkursie ale to zostawia już na jutro i dalej przechadza się po mieście oglądając tak dobrze znane mu domy, kamieniczki i inne budynki.
Elhix dopija piwo zbliża się do drzwi wyjściowych ale zanim wychodzi rzuca jeszcze: Do zobaczenie Jeśli widzi Haakona i szlachcianki tylko się uśmiecha i idzie dalej w kierunku swojego domu. Siada na ławie przed domem i wpatruje się w zachód słońca. Po chwili wyjmuje niezapisaną książkę, atrament i pióro i pisze nową balladę o zachodzie słońca, pięknej kobiecie i miłości. Kiedy skończy Czyta tekst jeszcze raz. Jeśli ballada trzyma się kupy Elhix myśli pod jaką muzykę ją zagrać jak już wymyśli to. Zadowolony z siebie wchodzi do domu zabierając książke, pióro i atarament i kładzie je na biórku. Następnie wychodzi z domu. I przechadza się po mieście myśląc o konkursie bardów. Nagle przypomina sobie że musi pujść potwierdzić chęć udziału w tym konkursie ale to zostawia już na jutro i dalej przechadza się po mieście oglądając tak dobrze znane mu domy, kamieniczki i inne budynki.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Morgoth:
Słysząc wśród tłumu jakąś łazawą balladę Morgoth zaczął brnąć naprzód powoli kipiąc. -zaraz powyrywam struny temu zawszonemu grajkowi i... w tym momencie wpadł na kilka kiwajacych się w takt muzyki szlachcianek. Alkohol, lub raczej jego zapach wprawił, ze neimal wpadł w szał. Wtedy jego wzrok padł na barda, potem na dwu strażników przygladających się zajściu. -Drogie panie zechcą wybaczyć- natychmiast przyjął pozę szlachcica, której tak nie znosił. Ale zaprawdę moc trunków równa się mniej więcej połowie waszej urody, więc widać, zem lekko wstawion - po czym syknął na boku do grajka -Wiesz cholera jasna kogo podrywałes? Powinienes mi dziękować jak skońzony głupiec, pomóż mi je postaiwć i doprowadić. Myślisz, że czemu moga se tu spacerować, jak chcą? Rodzice wypatroszyli by śmiałka... po czym jął pomagac we wstawaniu "jasniepaniom".
Słysząc wśród tłumu jakąś łazawą balladę Morgoth zaczął brnąć naprzód powoli kipiąc. -zaraz powyrywam struny temu zawszonemu grajkowi i... w tym momencie wpadł na kilka kiwajacych się w takt muzyki szlachcianek. Alkohol, lub raczej jego zapach wprawił, ze neimal wpadł w szał. Wtedy jego wzrok padł na barda, potem na dwu strażników przygladających się zajściu. -Drogie panie zechcą wybaczyć- natychmiast przyjął pozę szlachcica, której tak nie znosił. Ale zaprawdę moc trunków równa się mniej więcej połowie waszej urody, więc widać, zem lekko wstawion - po czym syknął na boku do grajka -Wiesz cholera jasna kogo podrywałes? Powinienes mi dziękować jak skońzony głupiec, pomóż mi je postaiwć i doprowadić. Myślisz, że czemu moga se tu spacerować, jak chcą? Rodzice wypatroszyli by śmiałka... po czym jął pomagac we wstawaniu "jasniepaniom".
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Poza sesją:
Zapał vel Thorgal
Chodzi Ci o to że twój krasnolud nie lubi smrodu w ogóle, jest na niego wyczulony?
Jeśli tak to powinno to być napisane w historii, że jest jakiś dziwny. Czy może o to, że knajpa śmierdzi Ci ludźmi? Jeśli o to drugie to już się nie wtrącam.
Co do kasy to masz ten mieszek z siedmioma srebrnikami i 19 miedziakami oraz drugi w którym jest 36 złotych monet. Ten drugi to zarobek z ostatniej twojej pracy.
Gavrill vel Haakon
W tym wypadku nie muszę Ci nic pisać, bo sam z siebie wyszedł z inicjatywą Mr.Z vel Morgoth.
Jak ja to lubię
Zapał vel Thorgal
Chodzi Ci o to że twój krasnolud nie lubi smrodu w ogóle, jest na niego wyczulony?

Co do kasy to masz ten mieszek z siedmioma srebrnikami i 19 miedziakami oraz drugi w którym jest 36 złotych monet. Ten drugi to zarobek z ostatniej twojej pracy.
Gavrill vel Haakon
W tym wypadku nie muszę Ci nic pisać, bo sam z siebie wyszedł z inicjatywą Mr.Z vel Morgoth.
Jak ja to lubię


-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Thorgal
Uff... Na twarzy krasnoluda pojawił się błogi wyraz ulgi... Tu jest Powiedział krasnolud wyjmując pękatą sakiewke. Wyciągnął 2 sztuki złota starając się by nikt tego nie zauważył. Położył je przed karczmarzem. A teraz oddaj mi tą drugą sakiewke! A, i licze na najlepszy pokój w tej karczmie, no i mam nadzieje że piwa mi nie zabraknie! Skończywszt mówić krasnolud schował sakiewke do kieszeni, obrócił się i ruszył szybkim krokiem do pokoju...
pozasesją: Taaa.... Thorgal nie lubi smrodu ludzkich karczm
Więc już chyba wszystko jasne.
Uff... Na twarzy krasnoluda pojawił się błogi wyraz ulgi... Tu jest Powiedział krasnolud wyjmując pękatą sakiewke. Wyciągnął 2 sztuki złota starając się by nikt tego nie zauważył. Położył je przed karczmarzem. A teraz oddaj mi tą drugą sakiewke! A, i licze na najlepszy pokój w tej karczmie, no i mam nadzieje że piwa mi nie zabraknie! Skończywszt mówić krasnolud schował sakiewke do kieszeni, obrócił się i ruszył szybkim krokiem do pokoju...
pozasesją: Taaa.... Thorgal nie lubi smrodu ludzkich karczm

Fuck?

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Precz z łapami, chamie! Wykrzyknął Haakon do osobnika, który oderwał go od dziewczyn. Idioto ja tu właśnie próbuję zarobić na utrzymanie i nocleg, a ty mnie zabierasz sprzed nosa tym nadzianym osobniczkom To powiedział już ciszej i uśmiechnął się złośliwie. Haakon poprawił swój strój, wygładził koszulę i założył lutnię na szyję.
Wybaczy pan moje zachowanie, ale poniosło mnie. Bohater spuścił z tonu, zwracając się do Morgotha ponownie. Właściwie to powinienem być panu wdzięczny. Spojrzał na strażników.
Moja godność Haakon von Gampah - usługi wszelakie szelmowski uśmiech zdradzał, że naprawdę zakres usług u Haakona był olbrzymi.
A pan jak się nazywa?
Precz z łapami, chamie! Wykrzyknął Haakon do osobnika, który oderwał go od dziewczyn. Idioto ja tu właśnie próbuję zarobić na utrzymanie i nocleg, a ty mnie zabierasz sprzed nosa tym nadzianym osobniczkom To powiedział już ciszej i uśmiechnął się złośliwie. Haakon poprawił swój strój, wygładził koszulę i założył lutnię na szyję.
Wybaczy pan moje zachowanie, ale poniosło mnie. Bohater spuścił z tonu, zwracając się do Morgotha ponownie. Właściwie to powinienem być panu wdzięczny. Spojrzał na strażników.
Moja godność Haakon von Gampah - usługi wszelakie szelmowski uśmiech zdradzał, że naprawdę zakres usług u Haakona był olbrzymi.
A pan jak się nazywa?

-
- Majtek
- Posty: 138
- Rejestracja: środa, 14 września 2005, 13:29
Nadiel
Na twarzy kapłana znowu zagościł lekki półuśmiech.
-Wybacz mi moją arogancję. Jestem Nadiel z łaski Rhyi obrońca jej dzieci i tej kniei.-powiedział i ponownie skłonił się nisko.-Z czasem niestety odwykłem od rozmowy z ludźmi-próbował dalej usprawiedliwiać swoją bezpośredniość.
Przez dalszą chwilę kapłan stał zamyślony. Rozmyślania przerwał zryw ptaka. Sokół poszybował w przestworza. Nadiel domyślał się, że na ten czas będzie musiał radzić samemu. Ptaki łowne, z wiadomych względów rzadko zapuszczają się w krainy ludzkie, a do takiego ludzkiego osiedla los go teraz niechybnie posyłał.
-Pozwolisz Pani, że będę Ci towarzyszył w drodzę-zaczął po chwili-Niestety rzadko bywam poza mą ostoją-mówiąc wskazał na lasy za nimi- a moje sprawy wymagają obecności w którymś z miast. Rad byłbym więc, móc Ci towarzyszyć pani.
Na twarzy kapłana znowu zagościł lekki półuśmiech.
-Wybacz mi moją arogancję. Jestem Nadiel z łaski Rhyi obrońca jej dzieci i tej kniei.-powiedział i ponownie skłonił się nisko.-Z czasem niestety odwykłem od rozmowy z ludźmi-próbował dalej usprawiedliwiać swoją bezpośredniość.
Przez dalszą chwilę kapłan stał zamyślony. Rozmyślania przerwał zryw ptaka. Sokół poszybował w przestworza. Nadiel domyślał się, że na ten czas będzie musiał radzić samemu. Ptaki łowne, z wiadomych względów rzadko zapuszczają się w krainy ludzkie, a do takiego ludzkiego osiedla los go teraz niechybnie posyłał.
-Pozwolisz Pani, że będę Ci towarzyszył w drodzę-zaczął po chwili-Niestety rzadko bywam poza mą ostoją-mówiąc wskazał na lasy za nimi- a moje sprawy wymagają obecności w którymś z miast. Rad byłbym więc, móc Ci towarzyszyć pani.
