Fallar
Tańcząc zapamiętale z pół-drowką nawet nie bardzo zwracał uwagę na jej widoczny antytalent do tańca. *W końcu się wyuczy, jeszcze zrobię z niej tancerkę* Nagle ze zdziwieniem spostrzegł że już nie trzyma jej w ramionach. Rozejrzał sie uważnie po sali i spostrzegł siedzącą okrakiem na stercie bambetli diablęcia Kurai. Usmiechnął się przyjaźnie do mającej głupią minę pół-drowki i szarmancko się ukłonił.
- Dziękuję za piękny taniec, miła pani.
Rozejrzał się dokładnie posali i rzekł do reszty świerzo nabytej drużyny.
- No, koniec zabawy, czas ruszać w drogę. Już późna godzina a nie chcę tam dotrzeć po zmroku. Trzeba wpierw dokładnie obekrzeć fort z zewnątrz, prawda?
Następnie elf poszedł na górę do swojego pokoju się przebrać. Po kilkunastu minutach wrócił ubrany ponownie w swój ciemnozielony strój. Założony na siebie ma także ciemnobrązowy płaszcz. U boku, jak zwykle, ma swoją szablę. Przez plecy ma przewieszony podłużny tobołek a w ręku trzyma ponad metrowy krzywy kij. Kij? Po dokładnym przyjrzeniu się widać że jest to łuk tylko, że bez cięciwy. Na dole zatrzymuje się opiera łuk o ścianę i powoli dokładnie zakłada długie, łucznicze rękawice. Po wykonaniu tej czynności, widać że elf jest z niej dumny. Chwyta łuk w lewą rękę podchodzi do drzwi i zwraca się do drużyny.
- No, zbieramy się stąd. Niech kto pomoże temu tam -ręką wskazując na Tebryna - zabrać ten cały majdan i idziemy. Komu w drogę temu czas. *Cholera jak on miał na imię

*
Ciągle próbując sobie przypomnieć imię diablęcia Fallar wychodzi przed karczmę i czeka na drużynę.