Wstaje, rozglądam się na około chcąc się zorientować co się wydażyło. Cholera- mówię do siebie. Staram się pozbierać myśli, nagle zuważam rannego towarzysza. Podchodze do niego. Staram sie określić czym mogła zostać spowodowana ta rana. Wypalam ją jakimś słabym zaklęciem ze strefy ognia. Kiedy już to zrobię polewam ją wodą i bandażuje.
Poza sesją: Będzie?
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości" Mafia Radioaktywnych Krów
Poza sesją
Sorry za tygodniową nieobecność, ale praca mnie pochłonęła
Sesja
Karl
Cholera, po co mu pomagać, niech zdycha. Kurcze, sami dobrzy ludzie mnie tu otaczają, więc dobrze, niech go wyleczą. Zobaczymy, czy jak któryś z nich będzie w potrzebie, to czy Tares im pomoże. Bo wydaje mi się, że nie...
Patrzę, jak Taresowi udzielana jest pomoc, jakoś nie garnę się za bardzo do tego
Eglarest
W chwili gdy próbujesz sie przyjżeć krawędzi rany ,uderzyło Cię w niej coś dziwnego i bardzo nietypowego ( musisz to koniecznie dokladniej zbadac ), oślepia Cię wiązka światła. Ituriel w wprofesjonalny sposób zasklepia właśnie rany Taresa, wychodzi mu to całkiem całkiem. Widzisz Kątem oka że zbliża się do was jeden z miejskich strażników. Widzisz że ma złote ionskrypcje na swym pancerzu. To zapewne straż Cesarska, z tego cowiesz kręcą się w paru po każdej dzielnicy z obowiązku dyżurowania.
Ituriel
DObrze że Tares jest nieprzytomny pewnie teraz umarłby ztego bólu. Taka duża rana a tak mało roboty. Dobrze że zajełes się tym tak szybko. Tylko jak do cholery wy się tutaj znaleźliście ? W głowie zaczeło Ci chuczeć z powodu nadaktywności splotu , czujesz jakby coi ś wdzierało CI się do mózgu ... odchodzisz aby oprzec się o ściane i odsapnać chwilę.
Marina
A miało być tak pięknie , przygody , smoki, wielcy bohaterowie u boku a tutaj tylko jakieś palące się karczmy i jacyś rtanni ludkowie. DOchodzisz do spokojnej i obiektywnej konkluzji po opanowaniu mdłości. Zdaje Ci się że ściana wąskiej uliczki jest ubabrana jakąś czerwoną smugą w jednym miejscu w górnej części jest dośc potężne wgniecenie. Od tych jakże ważnych widoków odciąga Cię Ituriel który włąśnie oaprł się ciężko o ścianę tlyko po to by po chwili paść na ziemię, trzęsąc się cały.
Karl
Oddalasz się od tej Całej zgrai mając nadzieje że posypią się jakieś CIekawe wydażenia w związku z zadrapaniami Taresa w wyniku czego ten może delikatnie opuści ten świat , moment w którym Ituriel zasklepia jego ranyw ydaje CI się wybitnie intrygujący , może ręka mu się zatrzęsie i rykoszet traafii w głowę ? Czujesz oddech za sobą i nie wiesz jakim cudem obracając zauważasz rosłego mężczyzne, jakiś strażnik tylko dziwnie dobrze uzbrojony , widocznie jeden z tych "lepszych". Pewnie zaszedł Cię podstępnie od ty6łu korzystając z jakiś nieczystych sztuczek , czasami myslisz że to nei fair ... tylko Ty powinieneś mieć na takie zabawy monopol. A nie tacy frajerzy co biegają w pancerzykach i ratują świat.
Karl , Marina , Eglarest
Szybko zauważacie jak Ituriel pada na ziemie , pewnie czar wyciągnął z niego zbyt dużą ilość życia. Co neiktórzy chca mu szybko pomóc , co inni obserwują a co trzeci mają to wszystko gdzieś. Z waszego wielkiego zapału wyciąga was strażnik :
- Co tu się u licha dzieje ... ? Tares , mój boże ! Jak tyo możliwe że coś sie mu stało ? Widze że wy sami też jesteście poturbowani a broń macie bez krwii ... Szybko weźcie go i tego tamn leżącego ... do najbliższej Karczmy - wygląda na to że wasz ukochany dozorca prawa zna Taresa conajmniej dobrze.
Po chwili Tares sochodzi do siebie w karczmie i opowiada Staznikowi ( z rozmowy wynika że ma na imię Graze. Co się wydażyło jak to stracił przytomność i obudził się na ulicy.
- Niedowiary , ale Ty zawsze miałeś farta do takich zdażeń , rozumiem ze w Twojej misji dla Imperatora potrzebujesz chyab transportu. Zostańcie do jutrzejdszego ranka w tej karczmie. Z tego co znam taresa wyliże się szybko.Wasz Chuderlawy koleżka w czerwonych pończoszkach też pewnie zaraz się obudzi , ostatnio magowie mają duże problemy. Wiezę że Tares zadbał o transport zadbał o Transport.[/i] - pożegbnał sie z wami wyjątkowo miło ,mimo że osobiście wam sie nie przedstawiał . A z Taresem wymienili jakieś mało ( wcale ? ) znane wam pozdrowienie/pożegnanie po czym się rozstali ... - Powodzenia Taresie na nowej drodze , zawsze znajdziesz u nas pomoc - ostatnie słowa Strażnika rozeszły się niemalże echem po izbie.
- Jestem zmęczony w południe wyruszamy, dajcie mi proszę trochę spokoju , potrzebuje go . Karczmarzu , tu ejst glejt Imperatorski , nocujemy tu za darmo ale za Konie zapłace rano zgodnie z glejtem pół ceny. - Tares był już na schodach.
Pozostaje Jeszcze dygocący Ituriel szepcze coś w drgawkach słyszycie pojedyńcze wyrazy , nie jest to żaden znany wam bliżej język. ( Karl , Eglarest uświadamiacie sobie że to mocno zalatuje Mrocznym ... niemiło)
Macie w sumei całą noc przed sobą .. lepiej byłoby ją spędzić w jakiś dobry sposób , do poduszki żegna was karczmarz :
- Tylko nie nabrudźcie , cieszcie się że imperator płaci za was nocleg . I że przyszliście tu pod opieką tego strażnika. Swoją drogą to też lenie. Niby są w tej swojej gwardii Imperatorskiej i mają z tego same cukeirki , niedość że odpowiadaja przed samym władcą to jeszcze tylko on na specjalny wniosek może -ch tylko wyrzucić lub zwolnić ze służby ... a taki zwykły człwoiek co ma ...- karczmarz popada w roztrząsanie własnych problemów
Ituriel
Nagle robi Ci się dziwnie słabo , słyszysz tylko łupnięcie czegoś o ziemię , czyżby coś spadło. Otwierasz oczy io jesteś w jakiejś dzwnej osadzie wszyscy tutaj są tacy Cisi i spokojni , nie słychać totalnie nic. Wstko ma ten sam czerwonawy kolor , wszystko jest spowitre płomieniem. Widzisz jakiś wielki kształt krążący nas chałupami , widzisz jakby ludzie niegali i probowali uciekać , wszystko nadaremnie , płoną , nie wydając żadnego dźwięku przy tej okazji . Skupiasz się na wielkim kształcie , widzisz błyszczący punkt to chyba oko ... wydaje się tak dziwnie przyciągające i wyraźne ... . Toto które ujrzałeś w tej jaskini ... Słyszysz krzyki i trzaskanie ognia. Wszystko nabrało wyrazu a Tobie zrobiło sie niewyobrażalnie gorąco ,a ura płomieni jest wokół Ciebie i parzysz sie każą cząsteczką powierza dookoła Ciebie . Kazdy oddech wyżera Ci płuca weglem i siarką a Oko jest coraz wieksze i wyrazniejsze , słyszysz niby inkantacje która z trudnąścią odtwarzasz w myślach jakeiś strzępkii , jakieś syki , czyżby mroczna mowa ... czyżbyt rytuał przyzwania ... nie to rytuał obudzenia. Obudzono go i obudzono w nim te jedną mysl, widzisz już płomieniste słowo okrelajace te jedna jedyna myśl ... Otwierasz oczy i widzisz drewniany strop. Cały drgasz a uszy pełne jeszcze masz odgłosu trzaskających płomieni.
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Eglarest posłuchał tego co Gospodaż mial do powiedzania poczym ignorujac rzekł.
- Kto śpiacy niech idzie spac ja zostane przy Iturielu- poczym udał się do w izby Ituriela gdzie usiadł na krześle przy scianie. Obserwujac go cały czas i czuwajac. Rozmyslał nad raną Taresa i nad tym co przytrafiło sie im i Iturielowi- hmm on opatrywał Taresa- myslał- być moze ta jego dziwna rana i zasłabniecie Ituriela mają jakis zwiazek- Siedzac tak i rozmyślajac Eglarest wyjął metaliczny przedmiot który chwycil na wierzy i począł uważneij mu się przygladać. - Rano zaoferuje się jako ten który zmieni taresowi opatrunek, moze tym sposobem ranie będzie mi dane przyjzeć się uwarzniej. - Eglarest w myślach powtarzał tekst który wypowiadał Ituriel , wyciagnął w końcu przybory do pisania i zanotował to co posłyszał oraz kilka uwag które przyszły mu na mysl. - Co też sie stało tam na wierzy?- zadawałs obie pytanie próbujac przypomneic sobie każdy szczegół i zaraz zanotować go.
-Cholera-Mówię do siebie. Jestem cały zlany potem. Stoje chwiejnie na nogach. Siadam. Wyjmuję manierke i pociągam łyk wody. Siede tak chwile. Jak dojde do siebie rozglądam się uważnie co z moimi towarzyszami.
Poza sesją: Wyślij mi na PW liste moich czarów.
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości" Mafia Radioaktywnych Krów
Eglarest bacznie obserwował swego towarzysza który nagle wstał i czegos zaczał szukać Eglarest zauważył ze wyciągnął manierke z wodą i pociągnał łyk pił łapczywie, albo mu w gardle zaschło albo miał wtej manierce dobre wino... Eglarest wyszedł z cienia podszedł do Niego i rzekł
-Iturielu ?... Jak się czujesz?...- ten spojzał na niego - co ci się przytrafiło...-Eglarest widział ze towarzysz jest raczej w dobrej kondycji - opowiedz wszystko...
-już dobrze przyjacielu, już dobrze- mówię poczym zaczynam chwilę myśleć nad tym co zobaczyłem.
-Cholera miałem dziwną wizję-mówię w języku elfickim do towarzysza i mu ją po krutce opisuje.
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości" Mafia Radioaktywnych Krów
Eglarest słuchał wszystkiego z wielka uwagą, coś mu to przypominało ale bardziej do umysłu ejgo wracało pytanie z karczmy gdy tares spytał o lot strzał, pomyślał chwilę nad tym poco meili wyruszyć, gdzie mieli wyruszyć i w myśli jego zakwitła myśl
- Iturielu myślę że widziałeś miejsce do którego zmierzamy, byłaś tam widziałeś coś co sie stało lub dzieje teraz a moze stanie się w pozniejszych czasach, wszytsko wina tej magi którą coraz mniej rozumiem- Eglarest mówił do przyjaciela w jezyku elfickim, zastanowił się chwilę poczym kontynuował- myślę że wszystko to jest dzialniem kogoś lub czegoś z czym moze przyjść nam sie zmierzyć, musimy być ostrozni podczas naszego zadania uwazam ze to co sie dzieje moze miec wpływ na wszystkich, teraz odpocznij a i ja widząc żeś już wydobrzał udam sie an krótki spoczynek- Eglar est wyszedł z izby i udał się do swojego pokoju.
To byl wyjatkowo ciezki i stresujacy dzien dla mlodej kobiety. Na tyle, by z przyjemnoscia przyjela do wiadomosci mozliwosc szybkiego i bezplatnego noclegu. Nie wdajac sie z nikim konkretnym w jakies rozmowy i rozwazania (bo w sumie czy to ta piekna kobiete moglo interesowac bardziej niz cieple lozko??) skierowala swe kroki do pokoju. Jeszcze tylko zwrocila sie do obecnych mowiac im:
- Dobranoc, nie budzic pod zadnym pozorem a w razie pozaru prosze mnie przeniesc w bezpieczne miejsce... <gleboki uklon>
...i poszla sie polozyc spac nucac pod nosem tileanska kolysanke...
Na korytarzu niemal wpadla na jednego ze swych towarzyszy, ktorego nawet imienia nie pmietala. W sumie tak krotko zna ich wszystkich, a ostatnie wydarzenia wstrzasnely jej malym biednym umyslem.
- Oooo.. dobranoc.. Zieeefffff... - stwierdzila wymijajac go zgrabnie w waskim przejsciu.
"Eglarest zadumany zrobil kroków pare gdy mu coś drogę zaszło spojzał widzi marę kipić miała wysmukłą pierś powabną suknię materialną różową jedwabną od której odbijał się miesięczny blask księżyca i przystąpiwszy cicho rzekła:
- Oooo.. dobranoc.."
Eglarest wyrwany z zadumy, zerknał na kobiete która zaspana go mineła i odpowiedział
- dla jednych dobra dla innych już nie koniecznie, nie mniej jednak spokojnych snów bo nie każdy takie miewa... i neikażdy mozę spać... - już miał odejsć w swoja stronę gdy rzekł jeszcze
- a ty ?
Dziewczyna wyglada na lekko zdezorientowana i zbita z tropu. Jej umysl juz sie powoli ukladal do snu, gdy nagle ktos wyrwal go na powrot do myslenia. Marina spojrzala na towarzysza i cos w jego spojrzeniu podpowiadalo jej, iz nie chcial spac sam. Mowilo jej tez jeszcze cos, ale juz to do niej nie docieralo..
- Och, przepraszam, o co sie pytales? Jestem tak zmeczona, ze chyba zaraz zasne w korytarzu... - to mowiac oparla sie o sciane i przymknela oczka...