Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Dialog pomiędzy Earth-Manem, Black Beetle i Cyclopsem

Alba kiwnęła tym, co wydawało się być jej czerepem, przesuwając go opornie w ciasno uformowanej przyłbicy. Odpowiadając pozytywnie na pytanie Cyclopsa. Mężczyzna wydawał się być trochę uspokojony gestem "Żuka", jednak nadal stawiał niepewne kroki w stronę Alby:
-Możesz już przyjąć ludzką postać... Nic ci nie grozi- dotknął pancerza "stwora" jakby chciał go uspokoić- Jesteśmy tu żeby ci pomóc.
Gdy ręka Cyclopsa, zbliżyła się do ramienia Alby, tak powstała, odwracając się do niego (mam nadzieje, że jest noc), stając tyłem do jedynego w okolicy światła. Wyglądała groźnie, jak niedźwiedź świdrujący wzrokiem nieproszonych gości na jego terenie. Pancerz już zastygł, połyskiwał ciemnym fioletem, gdy cień nowego ciała Alby całkowicie skrył pod sobą wątłe ciało Cyclopa. Mógł poczuć się jak na polu minowym, jej gałki oczne miały nad wyraz wyrośnięte źrenice pokrywające 80 procent całej powierzchni oka, z każdą sekundą coraz bardziej dezorientując go w sytuacji. Nie znał jej, przynajmniej nie osobiście, nie wiedział czy nie zechce oderwać mu głowy i zatknąć na palu, w tej chwili trzymała go tylko wiara w swoje przekonujące słowa.
-Jesteśmy tu by ci pomóc
Trwało to zaledwie chwilę, gdy spuściła łeb, spoglądając na niego z góry.
-Czytałam o tobie w gazetach.
Nie tej odpowiedzi się spodziewał, jednak gdy już miał odpowiedzieć, ta wepchnęła mu się w słowo.
-Nie piszą o tobie zbyt dobrze.
-O ludziach takich jak my Albo nie piszą i nie będą pisać dobrze- zaczął nie będąc pewnym co do intencji rozmówczyni- To sprawka rządu... Z resztą to co leży za tobą to ich człowiek. Przysłany tutaj w jednym celu: By cię zabił tylko dlatego, że jesteś inna.
Odwróciła się, odchodząc od Cyclopsa. Jej gigantyczne trójpalczaste stopy, robiły solidne i miażdżące kroki mijając zmasakrowane ciało Iron man’a. Nagle przystała, wpatrując się w ziemię, w tej formie trudno było jej zerknąć prosto w księżyc, tak jak świnie, budowa jej zmodyfikowanego ciała miała swe naturalne bariery.
-Niby jak macie zamiar mi pomóc? Widzieliście, do czego jestem zdolna, myślicie że potrzebuje waszej pomocy?
-Jestem kapitanem X-man. Zapewne o nas słyszałaś, ale to co słyszałaś raczej nie było prawdą- Cyclops przyjął bardzie pewny siebie i lekko protekcjonalny ton głosu- Nie jesteśmy organizacją zrzeszającą mutantów by poprowadzić ich na biały dom... Jesteśmy szkołą, która uczy ludzi takich jak ty rozwijać i kontrolować swoje moce- wskazał palcem na resztki Iron-mana- Nie chciałaś go zabić prawda?
Alba przyjęła pozycję obronną. Czym prędzej wróciła do Cyclopa, gotowa do ataku.
-Skąd wiesz!? Skąd wiesz, że nie chciałam go zabić? Może lubię krew, wiesz ilu już zabiłam? Gówno wiesz! Nie chcę pomocy! Dobrze mi tak, a ty lepiej się nie wtrącaj albo pożałujesz.
Była gotowa wypluć my to w twarz. Tyle czasu wędrowała sama, tyle razu oszukiwali ją nawet ci, w których wierzyła z całego serca. Głupcy, to że była wrogiem publicznym za którego wyznaczono nagrodę nie zapewniało bezpieczeństwa tym którzy na nią donosili. Nawet do końca nie mogła być pewna, czy rodzinka, która zginęła w płomieniach, sama nie zgłosiła jej pozycji nikomu.
Są tacy, którzy do końca byli ludźmi, ci, od których najmniej spodziewała się otrzymać pomocną dłoń. Ale ta sytuacja? To było zbyt nagłe, może starają się wykorzystać sytuację?
Zrozumienie to ostatnia rzecz, jaką się od nich spodziewała.
Kolejni ludzi, starający się na SIŁĘ wywrzeć na niej wrażenie. Jednak w duszy płakała, łzy o ile potrafiły z pewnością popłynęłyby jej z tych wielkich ciemnych oczu. Cyclops przecząco pokręcił głową, a następnie się uśmiechnął co dziwnie wyglądało w połączeniu z jego czerwonym "okularem" zasłaniającym oczy. Podszedł do Alby tak blisko, jak tylko mógł:
-Wiesz, że tak nie jest. Sama w to nie wierzysz- podjął uspokajającym tonem- Chcesz pomocy... Każdy w głębi duszy potrzebuje pomocy, ciepła i akceptacji. Nawet jeżeli osobą, która cię akceptuje jest facet wystrzeliwujący promienie laserowe z oczu- zaśmiał się chcąc rozładować nieco atmosferę- Uwierz mi, że byłem kiedyś taki jak ty: Zbuntowany, nieufny, nie chcący przyznać, iż ciągła ucieczka nie jest rozwiązaniem... Wtedy w moim życiu pojawił się profesor Xavier, założyciel X-man. Wyciągnął do mnie rękę, którą z początku chciałem rozerwać na strzępy, ale to właśnie dzięki tej ręce nauczyłem się kontrolować swoją moc, poznałem wspaniałych ludzi oraz co najważniejsze zaakceptowałem sam siebie. Alba dzisiaj role się odwróciły- wyciągnął przed siebie rękę w oczekiwaniu, aż kobieta poda mu swoją- Co odpowiesz?
Alba stała, nadal niepewna jego intencji, nie było jej do śmiechu, jednak Cyclop miał w sobie to coś. Uczucia miotały się w niej na wszystkie boki, rozrywając jej serce. Jednak nie, za wiele doświadczej, za wiele złych doświadczeń.
-Nie miałem zamiaru na ciebie naciskać. Przepraszam- powiedział uśmiechając się- W zasadzie to cię nawet rozumiem... To nie to samo co czasu, w których ja przystąpiłem do X-man. Teraz nie można ufać nikomu nieprawdaż?- kolejny uśmiech zagościł na ustach mężczyzny, jednak ten był dziwnie smutny- Miło było cię poznać Albo. Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy weź to- wyciągnął dziwaczną obręcz- Jeżeli będziesz miała to na ręku i będziesz mentalnie wzywała pomocy moja żona dowie się o tym, a my na pewno ci pomożemy. Bywaj- skinął głową i ruszył w stronę motocyklu pozostawiając branzoletę na ziemi. W końcu kobieta nie mogła jej chwycić w formie "Żuka". Cyclops zdawał sobie sprawę, że być może w ogóle jej nie podniesie. Earth - Man przyglądał się całej tej sytuacji z pewnym obrzydzeniem. James chciał tylko unieruchomić "Blaszaka" by dać okazję do ataku X - Menowi. Nie liczył jednak, że ta niepozorna kobieta przybiera postać "monstrum". Monstrum, które mogłoby zabić nawet jego. Żywioł nad którym panowł nic by tu nie pomógł. Stał wryty i patrzył się nieruchomo w postać żuka. Późniejsza rozmowa Cyclopsa z Albą wywarła na nim pewne wrażenie. Rozumiał jej ból, rozpacz i to dlaczego zabiła Iron - Mana. Nie każdy umie poradzić sobie z takim darem.
- Nie każdy umie poradzić sobie z takim darem - wtrącił nagle James. - Ale wierz mi Albo. Ja zaufałem temu człowiekowi - tu wskazał na Kapitana X - Menów - i postanowiłem zobaczyć czy naprawdę będzie tak jak powiedział. Nie czytałem o nim w gazetach, nie słyszałem w telewizji ale wierzę, że potrafi zmienić nasz status społeczny. Status superbohaterów. To S.H.I.E.L.D i organizacje jej pokrewne dążą do naszej eksterminacji. Gdyby nie Cyclops dawno gryzłbym ziemię i wąchał kwiatki od spodu. Zaufaj nam - zwrócił się do kobiety w nie podobny do niego sposób. Alba zmierzyła drugiego osobnika chłodnym spojrzeniem. Słyszała kiedyś o urządzeniu wykrywającym kłamstwo, w tej chwili żałowała, że nie miała okazji go skopiować. Uspokoiła się, jednak nie miała zamiaru odkładać broni, nie raz ją to zgubiło.
-Skąd o mnie wiecie i ile
(Dobra to raczej pytanie do Cyclopsa jednak po uzyskaniu odpowiedzi, tym razem zada pytanie do was obu)
Spuściła wzrok, zgadzając się na ich aprobatę, mając jedynie nadzieję, że tym razem nie zmieni się jej los. W końcu byli jej pokrewni, a z nimi miała jak największe szanse przetrwania.
-Zróbcie coś dla mnie…-podniosła łeb-[/i] zdzwońcie po karetkę.[/i]
Wskazała zwłoki Iron-mana.
-Oraz jeszcze jedno. Nie kombinujcie niczego z moim ciałem, będę strasznie odwodniona
Poczym czar prysł, strzelając małymi świecącymi punkcikami w kilka kierunków, wijąc się i gasnąc w przeciągu sekund. Ciało Alby wróciło do swej pierwotnej postaci tak szybko, że nie zdążyło jeszcze opaść na ziemię, spadając z metrowej wysokości na asfalt.
James powoli uświadamiał sobie, że jego kłamstwa kiedyś nie ujdą mu na sucho. Alba wyczuwała jego nieprawdomówność. James zaczął się pocić. Żeby ukoić stres z tym związany uśmiechnął się bardzo szeroko w stronę kobiety. Ale widocznie na takie to nie działa. Na pytanie, które zadała nie potrafił odpowiedzieć. Jedynie Cyclops mógł znać odpowiedź. Earth - Man wiedział, że nazywa się Alba i jaką ma moc. Prośby Alby nie mógł zrealizować Carter, ponieważ telefonu komórkowego przy sobie nie posiadał. Uważał, że nie warto litować się nad takim bydlakiem jakim stał się Iron Man, jednak mimo to rozumiał dziewczynę. Gdy dezaktywowała swoje moce, mężczyzna bez chwili zastanowienia złapał Albę biegnąc szybko w jej kierunku. Jeszcze trochę i zaliczyła by asfalt. I tak dziś dużo przeżyła. Wyglądała na zmęczoną i żadną snu. Po chwili zwrócił się do Cyclopsa:
- Hej! Masz tam jakieś siedzenie dla zbłąkanego pasażera? W końcu to super motocykl... - uśmiechnął się szeroko w jego stronę.
Dopiero po chwili zadymy Cyclops zaczął odpowiadać na zadane pytania:
-Moja żona Jean, którą również miałaś okazje oglądać w gazetach jest telepatką- Cyclops czuł, że jest winny odpowiedzieć dziewczynie mimo tego, że wolałby jak najszybciej zawieźć ją do szkoły gdzie otrzymała by pomoc. Wyglądała na wyczerpaną- Jej zdolności w połączeniu z maszyną nazywaną Celebro potrafi wyszukiwać mutantów i ludzi obdarzonych nadprzyrodzonymi zdolnościami. Tak naprawdę nie wiemy o tobie zbyt wiele... A teraz zbierajmy się- wskazał na dodatkowe trzecie siedzenie z boku motocykla, które przypominało kosz- pomóż mi ją tam posadzić James.
James spojrzał na Cyclopsa. "On ma żonę? Nigdy bym nie przypuszczał. A zresztą. Nie czytam gazet, to nie wiem...Ciekawe czy jest ładna..." - zastanawiał się Earth - Man. Nigdy nie słyszał też o żadnym Cerebro. To wszystko było istną czarną magią, lecz Cyclops i jego przyjaciele chyba im to wyjaśnią. A przynajmniej powinni. Wyrwał się z zamyślenia. Trzymał Albę na rękach. Delikatnie usadził ją na trzecim siedzeniu, po czym dodał: - Cyclops. Możemy ruszać. Przed startem wytrzepał dokładnie marynarkę. Szkoda jej trochę było...
Mój miecz to moja siła
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Shadow Walker i Chaos

Mysterio skończywszy robić drinka dołączył do pozostałej dwójki stojącej nieopodal drzwi wejściowych. Chociaż nie można było tego stwierdzić w żaden sposób patrząc na mistrza iluzji oraz Shockera to można było mieć pewność, że nie byli zachwyceni z fakty, iż negocjacje odbywają się w języku rosyjskim. Natomiast wyraz twarzy Doctora Octopusa nie pozostawiał co do tego najmniejszej wątpliwości. Grymas zniechęcenia nie upuszczał przeoranej zmarszczkami twarzy genialnego, aczkolwiek szalonego naukowca. Ostatni ze super łotrów siedzący naprzeciwko Aleksieja, czyli Cameleon dzięki nie posiadaniu dosłownie żadnych rysów twarzy na bladym obliczu nie można było wyczytać żadnych emocji:
-Oczywiście Aleksiej. Odrobiłem lekcje i znam twoje zasady chociaż ich nie rozumiem... Są dla mnie sprzeczne i nielogiczne- podniósł kieliszek wypełniony jakąś zieloną cieczą- Ale nie jestem osobą, u której szuka się zrozumienia prawda towarzyszu? Zgadzam się na twoje warunki. Proponuje wypić toast dopinając negocjacji druhu.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi restauracji. Działanie całej czwórki złoczyńców było bardzo skoordynowane mimo, iż nie wymienili ani jednego słowa. Ośmiornica stanął tuż za drzwiami w taki sposób, by w razie ich otworzenia nie być widocznym. Shocker schował się za barem trzymając w pogotowiu wycelowane na drzwi ręce, natomiast Mysterio rzucił sobie pod nogi jakiś proszek i po prostu zniknął. Cameleon zmienił swoją formę i kiedy ruszył w stronę drzwi był już całkiem ładną, młodą dziewczyną w kelnerskim fartuszku. Otworzył drzwi i przemówił dźwięcznym głosem:
-Przepraszamy ale lokal w dniu dzisiejszym jest nieczynny- zrobił krótką pauzę- To wszystko wina tych cholernych dostawców!
Alex stał na zewnątrz i doszedł do co najmniej niepokojącego wniosku... Myśli kobiety, która przed nim stała nijak nie pokrywały się z tym co mówiła. Były męskie i wyrażały chęć jak najszybszego spławienia jego osoby z restauracji.

Grersil

Kobieta zareagowała dość gwałtownie wybiegając jak szalona z domu głośno wrzeszcząc. Z całą pewnością trzy trupy w jednym pokoju, jeden nieprzytomny facet oraz "coś" zakutego w zbroje ze śmiercionośnymi kolcami były czynnikami, które nie pozwalały Kirze pozostać ani sekundy dłużej w pomieszczeniu i wydać z siebie jakiś artykułowany dźwięk. LJ nie mógł mieć pewności, że jego miłość zrozumiała instrukcje jakie jej przekazał. Usłyszał jęk wydany przez już przytomnego agenta S.H.I.E.L.D.:
-Nie zabijaj- zaskomlał.

Destiny

Spider-man zawisł na suficie. Wolverine zamierzał jak najszybciej do niego dołączyć, dlatego obejmując Larrisę w pasie jedną ręką przykucnął jak żaba szykująca się do skoku i istotnie skoczył. Kobieta poczuła, że uścisk mężczyzny jest silny i pewny, a jej nogi oderwały się od ziemi. Wolverine używając wolnej ręki uaktywnił pazury i wbił je w sufit pod kątem umożliwiającym mu swobodne z niego zwisanie. Cała trójka w ciszy oczekiwała nadejścia ostatniego z agentów S.H.I.E.L.D., którego zapach wywęszył Wolverine. Dosłownie po kilkunastu sekundach młody blondynek wszedł do mieszkania:
-O cholera!- wrzasnął zauważając kompana przylepionego do ściany- Bob co się stało?! Bob jesteś...
Niestety agent nie zdążył dokończyć swojego pytania, ponieważ został zaplątany w pajęczą sieć i jak długi padł na podłogę z nieprzyjemnym dla ucha hukiem. Człowiek pająk, Wolverine oraz Destiny wrócili na ziemię.

[Zapraszam na gg]

Earth-Man i Black Beetle

Po przemierzeniu całego miasta i przejechaniu kilkunastu kilometrów stanową autostradą Cyclops odezwał się do swojego komunikatora:
-Jean otwórz właz i przygotuj izbę chorych- na chwilę przerwał nadawać- Tak, mam ranną mutantkę.
Właśnie po tych słowach gwałtowne dodał gazu, a motocykl na krótką chwilę nabrał prędkości, o której jego nowi pasażerowie nie mieli pojęcia, że istnieje. Obraz z przed nimi, z ich boku i z tyłu rozmazywał się w smugi dające efekt dużej płynności ruchu. Motocykl pędził wprost na ścianę wysokiego ceglastego muru, jednak kierujący pojazdem mutant nic sobie z tego nie robił. W momencie, w którym powinno dojść do nieprzyjemnego dla kości, karków oraz innych części ciała pasażerów zderzenia pojazd po prostu przemknął przez cegły nic sobie z nich nie robiąc. Jednego spojrzenie w tył i można było podziwiać jak w miejsce jednej ceglastej ściany wyrasta z ziemi druga tym razem wykonana z jakiegoś stopu metalu. Oczom Alby i Jamesa ukazał się piękny widok wielkiego budynku wybudowanego w klasycznym stylu z pięknym zielonym ogrodem rozpościerającym się przy jego wschodniej ścianie. Przed drzwiami stał mały komitet powitalny złożony z dwóch kobiet oraz dwóch mężczyzn. Kiedy motocykl się zatrzymał cała czwórka ruszyła w pośpiechu do leżącej w nim Alby i zaniosła do wnętrza budynku. Cyclops spojrzał na Earth-mana i zapytał:
-Chcesz tutaj zostać, czy jedziesz ze mną po pozostałych?
Mój miecz to moja siła
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Kawairashii »

Alba

Po tym jak wróciła do swojej postaci, opadła z sił, niespodziewany chwycona przez nieznanego jeszcze jej mutanta, wstrząsną nią. Tak jakby spodziewał się, co stanie się z nią natychmiast po powrocie do normalnej formy. Najczęściej upadając z tak wysoka, raniła się podczas lądowania. W tej chwili wyglądała fatalnie, podkrążone oczy, osłabione ciało, tendencja do kasłania, jak kelnerka po 48-iu godzinach pracy. Przez pewien czas jazdy trzęsła się jak osika, marznąć w tak ciepłą noc, jednak z czasem jej to przeszło, nie podobało jej się, że przez to wszystko zwracała na siebie uwagę, co chwila tłumiąc dreszcze. Gdy mieli przejechać przez ścianę, chciała wyskoczyć z motocyklu, jednak gdy przedostali się na druga stronę była oczarowana niczym dziecko na występie magika. Oglądając się za siebie, dookoła i na dwójkę obok, „bardzo nie fajne” że robili ją w konia. Czuła się skołowana, krążąc swym zwierzęcym wzrokiem dookoła. Niezrozumiała, kim byli ci ludzie, którzy się do nich zbliżali, nie ufała im, byli obcy, była jednak zbyt głodna by cokolwiek zrobić z tym fantem.
Dotychczas zmieniała się tylko, gdy miała zapewnione miejsce, bezpieczne miejsce, w którym mogła odzyskać siły.
Gdy usłyszała pytanie Cyclopsa, chwyciła pierwszą lepsza osobę za dłoń (cyclopsa, bądź earth-mana).
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Chaos Theory »

Chaos
Drzwi otworzyła młoda niebrzydka kelnerka i oznajmiła Alex'owi pokrótce że lokal jest dzisiaj nie czynny, niby nic nadzwyczajnego ale ton i jej zachowanie podczas jej wypowiedzi były jakieś takie... dziwne ? Można by to tak określić gdyby nie brać pod uwagi myśl która właśnie zaświtała w jego umyśle - Ciekawe czy wie w ogóle jak nazywa się ta buda? -. Przed wejściem sprawdził nazwę knajpy, w końcu była jego punktem orientacyjnym, a nazywała się ona Gaststätte, i jak głosił podpis na spodzie szyldu była to knajpa z niemieckimi specjałami.
-Przepraszam jak nazywa się ten lokal? - Spytał i obserwował jej reakcję, w końcu skoro tam pracowała, od razu powinna była odpowiedzieć.
Kobieta zaczerpnęła głęboko powietrza, a jej oczy wyrażały zdenerwowanie. Czekający na odpowiedź Alex z satysfakcją stwierdził, że odpowiedzi się nie doczeka za to doczekał się czegoś kompletnie innego... Wykonana z tytanu macka owinęła się wokół jego ciała i z nieprawdopodobnie wielką siłą i szybkością wciągnęła do wnętrza restauracji. Na tym się jednak nie skończyło, ponieważ wciąż rozpędzająca się macka kierowała swoim więźniem na pobliską ścianę. Drzwi restauracji zostały zamknięte.
Chaos nie miał czasu na to by jakoś ogarnąć sytuacje i zastanowić się co zrobić, w końcu perspektywa zbliżającej się z naprzeciwka ściany niewiele motywuje do racjonalnego myślenia. Niewiele mógł zrobić, zamknął oczy i w ułamku sekundy czuł jakby uderzył o bardzo wielką i baaardzo miękką poduszkę. Po otworzeniu oczu znajdował się 20 cm od ściany, uścisk macek puścił a Alex opadł na podłogę. Odwrócił się i po przysunięciu do powierzchni w którą jeszcze przed chwilą miał uderzyć z dość sporym impetem. (pozycja siedząca z wyciągniętymi przed siebie nogami) . Spojrzał w stronę drzwi i nieopodal nich spostrzegł jakąś postać, niby nic niezwykłego, pomijając fakt że do pleców miała przyczepione kilka macek podobnych do tej która chciała go "zbliżyć" ze ścianą. W tej chwili na jej obliczu gościła niezbyt zadowolona mina, raczej bardziej zdziwiona niż zła. Sam Alex miał siły wstać, nie wiedział jak to się stało że robi teraz za krwawy obraz na ścianie, innymi słowy było mu wszystko jedno. Co jeszcze potęgowało jego złą sytuację.
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: mamra22 »

Gresil

LJ w pierwszym porywie chciał natychmiast pobiec za kobietą. W takim stanie łatwo mogła wpakować się w kłopoty. Ponadto nie był pewny czy zrobi to o co ją prosił. Jeśli teraz zniknie, będzie mu naprawdę trudno ponownie wpaść na jej trop. Collins jednak nie pobiegł za nią a zwrócił się w stronę skamlącego człowieka. Ważniejsze było dowiedzieć się w co się tym razem wpakował. Rzucił ostatnie spojrzenie na miejsce gdzie zniknęła Kira. Jeśli będzie trzeba poświęci całe życie żeby ją znaleźć. Uspokojony tą myślą ponownie uformował kolce na pięści i zbliżył się do agenta. Chwycił go za gardło i przycisnął do ściany, jednocześnie zbierając powrotem nanoboty którymi przyszpilił go do podłogi. Były one zbyt cenne aby pozwolić im tu „zginąć”. LJ zbliżył uzbrojoną w kolec pięść do twarzy agenta i lodowatym głosem powiedział:

–Jeśli nie chcesz żebym wpakował ci to w oko mów: dlaczego mnie ścigacie? Ile wiecie o mojej mocy i najważniejsze, skąd wiecie że żyje i kto jeszcze o tym wie?

LJ wiedział że nie ma dużo czasu w każdej chwili mogli przybyć jego koledzy. Tym razem na pewno lepiej przygotowani do walki z nim, dlatego mówił całkiem serio. Na wojnie rozbił gorsze rzeczy więc przy jakiejkolwiek próbie przemilczenia odpowiedzi był gotów wydłubać pechowemu agentowi oko, lub zastosować jakiekolwiek inne tortury. Jednocześnie w duchu przeklinał się że tak łatwo dał się sprowokować do pokazania swoich możliwości. Wszyscy którzy brali udział w badaniach nad pancerzem, zginęli w wybuchu. Tak naprawdę mogli kierować się tylko danymi z akt, a te nie uwzględniały symbiozy jego ciała ze zmutowanymi nanobotami.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Ojciec Mróz »

Shadow Walker

Aleksiej z obrzydzeniem wpatrywał się w zielone coś pływające w szklance trzymanej przez Chameleona. Zastanawiał się jednocześnie jak zareagować na jego ofertę. Rozważania przerwane zostały przez donośne stukanie w drzwi wejściowe. Obserwował przez chwilę poruszenie jakie wybuchło wśród członków Szóstki, jednocześnie próbując wypatrzyć sposobności do ucieczki. Usłyszał krótki dialog między Chameleonem a facetem za drzwiami i zaklął w duchu kiedy zadał on pytanie o nazwę knajpy. Zdążył tylko pomyśleć, że facet ma pecha, kiedy Octopus cisnął nieznajomym o ścianę baru. Przymrużył oczy oczekując, że gość zmieni się w mało gustowną tapetę, jednakże ku jego zdumieniu mężczyzna odbił się od muru jakby był on zrobiony z miękkiego materiału a nie z cegieł i betonu. Zszokowany otworzył szeroko oczy, zauważył też zdziwienie malujące się na twarzach zgromadzonej w barze menażerii. Przyjrzał się uważniej siedzącemu na podłodze mężczyźnie i nie mógł nie zauważyć, że cała ta sytuacja byłą zaskoczeniem również dla niego.
Aleksiej szybko otrząsnął się i zawołał do Chameleona po rosyjsku:
- Smerdiakow, odwołaj tą swoją metalową małpę jeśli chcesz, żebym dla ciebie pracował! Jeżeli temu facetowi spadnie chociaż włos z głowy to nie ma szans, żebym się zgodził na jakąkolwiek z tobą umowę. Poza tym wydaje mi się, że ten koleś nie jest takim sobie zwykłym kolesiem i warto by z nim o tym porozmawiać.
Potem zwrócił się już po angielsku do człowieka na podłodze
- Stary, radzę ci, żebyś nie próbował niczego głupiego, ci kolesie tutaj to banda świrów i zrobią ci duże kuku jeżeli będziesz podskakiwał. Siedź więc spokojnie na dupie, a może uda ci się wyjść z tego żywym.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Hose15 »

Earth - Man

Gdy przejeżdżali przez miasto Earth - Man nie zauważył żadnych przejawów aktywności organizacji S.H.I.E.L.D. Było to zarazem dziwne jak i pocieszające. Dziwne dlatego, że superbohaterów w tym mieście jest chyba kilkunastu, a pocieszające dlatego, że nikogo nie złapano. A przynajmniej tego nie widać. Mijali kamienne budynki, bary, przystanki. Jego wzrok spoczywał na ledwo żyjącej Albie. Ta walka ją zmęczyła. Widać, że była nieco rozchwiana emocjonalnie. Ten stan nie powinien długo trwać. Sam też musiał dojść do siebie, po opowiedzeniu historyjki o X - Menach przez Cyclopsa. Przez komunikator rozmawiał z Jean.
"A jednak jego żona istnieje. Myślałem, że to tylko plotki, że to właśnie ta kobieta jest jego małżonką".
Jamesa zachwyciła organizacja pracy obydwojga tych ludzi. Po kilku minutach od przekazywanego komunikatu znaleźli się za ścianą, którą przeniknęli jak gdyby nigdy nic. Zaraz, zaraz a może już przekształcili się w duchy? Może to wszystko tylko straszny sen, koszmar wyjęty rodem z produkcji amerykańskich. Carter przetarł oczy dla pewności, ale nic z tego. Po chwili znaleźli się przed pięknym budynkiem. Czekano na nich. Ludzi pokroju Earth - Mana, Alby czy też Cyclopsa było jednak więcej. Z tą myślą żyło się lepiej. Wiadomo było, że nie tylko jego "pokarano" takim darem. Z drugiej strony cieszył się, że posiada te moce. Mógł zrobić coś więcej dla ludzkości. Czasami nie jest to wielka rzecz, ale zawsze to pomoc. Czterej bliżej nieznani osobnicy szybko przetransportowali Albę do środka. Następnie Cyclops wystosował pytanie do Earth - Mana. Ten bez chwili zastanowienia się kiwnął głową na znak akceptacji i dodał.
- Jasne, że pojadę z Tobą Cyclops. Jak na razie jest nas dwójka. Pozostały jeszcze cztery osoby. Kto im pomoże jak nie my? - uśmiechnął się szeroko. Po chwili był gotowy do drogi. Czekał na reakcję towarzysza.
Czerwona Orientalna Prawica
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Samanta »

Kobieta przestraszyła się gdy Logan złapał ja nagle w pasie. Przez chwile pomyślała ze jej najgorsze przeczucia się sprawdziły i ze jednak nie maja oni co do niej przyjaznych zamiarów. Po chwili juz wiedziała o co chodzi. Wisiała tak głowa patrząc sie w gol a długie włosy wisiały bezwładnie. Mocny uścisk mężczyzny sprawił ze kobieta sie lekko zarumieniła. Po chwili byli juz na ziemi.

-Następnym razem uprzedzaj o takich akcjach kolego.

-Tego tez będzie trzeba przesłuchać- Spider-man ściągnął swoja maskę, a znajdującą siê pod spodem twarz w niczym nie zdradzała nadnaturalnych zdolności- Logan czyn swoja powinność i proszę cie pospiesz sie.

Popatrzyła sie na Spidera *przystojny ten pajączek* pomyślała uśmiechając sie pod nosem. Po chwili popatrzyła na Logana. Podeszla do Spidera zostawiając Wolverina sam na sam z tajniakiem.
-A pana prawdziwe imie to...?
powiedziała pól szeptem w stronę Spider-Mana

-Postaram sie kolego- Wolverine również ściągnął maskę ukazując sterczące włosy i staranie wyhodowane bokobrody- A ty koleżanko pokaz panu z S.H.I.E L.D. co sie z nim stanie jeżeli szybciutko nie odpowie na moje pytania.

-Jestem Peter Parker, ale na dzień dzisiejszy wole kiedy mówi sie na mnie Spider-man.

-Ejj no nie będę demolować domu
Uśmiechnęła sie lekko. Po chwili wskazała głową na zwęglone cialo mężczyzny, którego niedawno zabiła. Tajniak szybko spojrzał ze strachem na swojego niegdyś dobrego kolegę.

-Milo poznać Peter.
- Mruknęła w stronę mężczyzny

-A wiec panie...- Logan zerknął na identyfikator lezącego pod nim skrepowanego pajęcza siecią mężczyzny- Smith. Gdzie w chwili obecnej znajduje sie chlopak, po którego tutaj przyszliście?

-On uciekl. Gonilem go ale nawiał- glos pana Smitha byl bardzo spokojny jezeli chodzi o pozycje w jakiej sie znajdowal- Nie mam pojęcia gdzie moze teraz byc i mam gdzieś czy mi wierzycie. Koniec końców i tak juz jestem trupem prawda?

-Prawdziwy z ciebie bystrzak panie Smith- Woleverine pojedynczym pazurem podrapal sie po brodzie- Pozostaniesz żywy jezeli śpiewająco odpowiesz na wszystkie pytania i mam gdzies czy mi wierzysz- po tych słowach Wolverine uśmiechnął sie.

Patrzyla sie na tajniaka oraz Logana. Byla prawie pewna ze mowi on prawede. Stala obok Spidera i usmiechala sie lekko. Podobal jej sie sposob w jakim Woleverine prowadzi rozmowe z agentem.

-W takim razie pytaj...

-W jakim miejscu widziales go po raz ostatni?


Destiny popatrzyła w stronę Spidera
-od jak dawna jesteś mutantem?
Sepnela w jego stronę tak aby nie przeszkadzać w przesłuchiwaniu

Młodzik powoli i ze szczegółami zrelacjonował pościg za mutantem.

-Właściwie to nim nie jestem... Mutantem trzeba sie urodzić, a ja nabyłem swoje umiejętności dopiero na Colleagu Jednak jeżeli chodzi o nabycie mocy to strzeliło juz kilka lat.

Uśmiechnęła sie lekko.
-A on?
Szepnęła jeszcze ciszej wskazując glowa na Logana
-urodził sie tym kim jest ?

Wolverine ruszył do drewnianej szafy i otworzył ja. Wyciągnął ze środka jaskrawe "cos" co po rozprostowaniu okazalo sie byc hawajska koszula. Trzymając ja w rekach przyciągnął do twarzy i zaczął obwąchiwać. Nie mówiąc ani slowa ruszyl w strone drzwi rzuciwszy koszule na ziemie.

-W zasadzie tak, ale... Te pazurki to nie czesc jego mocy- wytlumaczyl Spider naciagajac maske na swoja twarz- Nasz Wilczek jest chyba na tropie! Ruszajmy. Ej Logan! Ukryj twarz pod maska.

Kiwajac lekko glowa kobieta ruszyla za Spiderem
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Destiny

Larrisa powoli zaczęła rozumieć dlaczego na Logana wołają Wolverine... Po prostu facet walczył jak wilk, wkurzony warczał jak wilk i z całą pewnością tropił jak wilk. Spider-man znudzony maszerowaniem za tropicielem zbliżył się do kobiety i powiedział:
-Mówiłaś coś o tym, że następnym razem mamy cię uprzedzać o takich akcjach- w tym czasie objął ją w tali, jednak dużo bardziej delikatniej od Wolverina i wypuszczając z zewnętrznej strony swojej dłoni pajęczą sieć oderwał się od ziemi. Ilość metrów dzieląca cię od ziemi rosła w gwałtownym tempie, a pęd do spółki z lekkim wiatrem sprawił, że twoje rude włosy falowały wyglądając trochę jak płomyk- No to uprzedzam, że biorę cię na małą przejażdżkę!
Zdecydowanie podróż z Peterem była ciekawsza niż kroczenie za podciągającym nosem i milczącym Loganem, więc może właśnie dlatego z wielkim żalem powitałaś pod stopami miejski chodnik. Stało się to wtedy, kiedy Wolverine przystanął i dał znak ręką byście stanęli obok niego. W aktualnej chwili znajdowaliście się bardzo blisko centrum miasta, które z kolei oznaczała dużą ilość kręcących się w okolicy ludzi, którzy bezczelnie wlepiali w was gały:
-O co chodzi Logan? Co wywęszyłeś?- zapytał Spider.
-Trop prowadzi do restauracji- Logan wskazał palcem budynek, w którego wnętrze objawione w wielkiej szybie, świeciło pustkami- Jest coś jeszcze... Od dłuższego czasu czuje zapach kilku twoich starych znajomych Pajączku. Shocker, Doctora Octopus, Cameleon i Mysterio. Ten ostatni jest pewno odpowiedzialny za tą pustkę którą widzimy... No pajączku wiesz co robić ruszaj!
Spider korzystając z pajęczyny znalazł się na bocznej ścianie budynku i korzystając z otworu wentylacyjnego wpełzł do środka:
-A ty dziecino rób co tylko chcesz!- krzyknął Logan rozpędzając się i skacząc wprost na szybę restauracji.

[W celu obgadania dalszych ruchów Larrisy zapraszam standardowo na gg ;)]

Earth - Man i Black Beetle

Cyclops z zadowoleniem kiwnął głową usłyszawszy odpowiedź Earth-Mana. Jednak kiedy wycieńczona Alba chwyciła go za dłoń zrozumiał gest tylko na jeden według niego możliwy sposób:
-Nie Alba!- zaczął ostro zgodnie ze swoją przywódczą naturą- Zostaniesz tutaj i dojdziesz do siebie... Byłabyś nam tylko kulą u nogi. Cloud, Trauma, M.V.P. i Komodo zabierzcie ją do Jean ona jej pomoże- powiedział na odjezdne, a motocykl z głośnym rykiem silnika poniósł go z powrotem na drogę, którą tu przyjechał.
Czwórka nastolatków ostrożnie i delikatnie uniosła Albę na ręce i zaniosła do środka budynku. Korytarz przez, który była niesiona był prawie w całości pokryty metalem, a obserwując go bacznie kobieta zauważyła masę drzwi z elektronicznymi zamkami. Budynek zdawał się być bardzo zaawansowany technologicznie. Wprowadzono cię do pokoju, w którym rzędem stały łóżka z jakąś futurystycznie wyglądającą aparaturą. Jedynie na jednym spośród nich leżała jakaś postać, której "kabelki" sterczące z ciała , maska gazowa
oraz masa innej maści sprzętu nie pozwalała nawet na stwierdzenie jakiej płci jest leżący osobnik. Albę położono na łóżku, a aparatura automatycznie zaczęła wpinać się w jej ciało. Kobieta momentalnie zasnęła.

Kiedy się obudziła przy jej łóżku stała rudowłosa kobieta o pięknych kobiecych kształtach oraz niegdyś równie pięknej twarzy, której blask i czar został zamaskowany przez ogrom zmartwień oraz stresów:
-Nazywam się Jean- jej pełne usta zdawały się w ogóle nie poruszać! Mimo toAlba wyraźnie słyszałs kobiecy głos- Witaj w szkole X-man Albo.

[Jedna i druga postać zachęcana do rozegrania dialogu, chociaż nie jest to konieczne :)]

Shadow Walker i Chaos

-Spokojnie Aleksiej, moja "metalowa małpa", jak to ująłeś, po prostu złapie tego gościa i skutecznie uciszy... Nic poza tym- dalej mówił, a raczej krzyczał zważywszy na zgiełk jaki wywołał nieproszony gość, po rosyjsku.
Mimo tego, że Doktor Octopus z całą pewnością nie rozumiał zachodnio-europejskiego dialektu, wydawał się postępować zgodnie z zapewnieniami Cameleona. Przez chwilę był zdezorientowany samym faktem, iż trzymany w jego macce mężczyzna nie uderzył w ścianę, a w konsekwencji osunął się bezwładnie na podłogę. Mimo to w następnej kolejności udało mu się ponownie pochwycić swój cel, tym razem za kostkę i unosząc go głową w dół dobre półtora metra nad ziemię:
-No to teraz sobie pogadamy ty mały intruzie- przemówił Octopus.
I właśnie w tym momencie wydarzyło się coś czego absolutnie nikt się nie spodziewał... Szklana szyba roztłukła się, a z dzikim niemalże pierwotnym warknięciem do środka wskoczył umięśniony mężczyzna w żółtym kombinezonie oraz pazurami wystającymi z dłoni. Korzystając z elementu zaskoczenia facet przekoziołkował przez ramię i ciął pazurami w okolicach zgięcia podkolanowego Ośmiornicy nie pozostawiając mu najmniejszych szans na ustanie na nogach. Zwalił się na ziemię z donośnym hukiem oraz mimowolnie puścił kostkę Chaosa, który po uderzeniu o ziemię znowu był wolny.

[Proszę o konsultacje na gg]

Gresil

Mężczyzna był skrajnie przerażony a wskazywało na to kilka czynników: Trząsł się jak galaretka, jego oczy były nienaturalnie wytrzeszczone, dodatkowo zanim udało mu się coś powiedzieć uraczył cię serią niezrozumiałych pojękiwań i sapnięć, a ostatnim czynnikiem chociaż nie najmniej ważnym był zapach bijący od człowieka... Agent S.H.I.E.L.D. po prostu się zesrał ze strachu!
-Nie zabijaj mnie... Nie wiem zbyt wiele- co jakiś czas się jąkał lub robił chwilę na złapanie nerwowego oddechu- Jestem tylko... Nie zabijaj proszę!... Ja tylko wykonuje rozkazy... Nie wiemy o twojej mocy absolutnie nic dlatego byliśmy nie przygotowani... Nie zabijaj, błagam. Mam żonę i dzieci...
Mężczyzna padł na podłogę nieprzytomny. Najwyraźniej nie wytrzymał stresu jakiemu był poddawany jego organizm.
I
Mój miecz to moja siła
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Samanta »

Kobieta szla razem ze Spideram podążając z Loganem. Monotonna podróż znanymi Destiny ulicami sprawiała ze kobieta co chwile ziewała. Nagle znienacka Spider zbliżył się do niej i po krótkim poinformowaniu kobieta poczuła jak gwałtownie unosi się nad ulica miasta. Gdy tylko zabrakło jej gruntu pod nogami kurczowo złapała Spider-mana w pasie dwiema rękoma i trzymała się go kurczowa. Po chwili jednak strach przerodził sie w olbrzymia przyjemność. Kobieta zamknęła oczy i podniosła głowę do góry. Długie, rude włosy falowały na wszystkie strony. Po dłuższej chwili jednak kobieta oraz człowiek pająk byli juz na ziemi.
-Jak tam Wolverine?
Zapytała teatralnym głosem. Po chwili Logan opowiedział co wywęszył. Spider man nagle zniknął a Logan pobiegł w stronę restauracji.
-A ty dziecino rób co tylko chcesz!- krzyknął Logan rozpędzając się i skacząc wprost na szybę restauracji.
-Jak to rób co chcesz?
Krzyknęła ale juz nie usłyszała odpowiedzi. Destiny rozejrzała sie nerwowo.
-Logan powiedział ze jest ich czterech czy pięciu... No a naszych jest tylko dwoje.
Analizowała mówiąc sama do siebie.
-Co jeśli sobie nie poradzą?
Kobieta nerwowo spojrzała w stronę restauracji w której zaczęła sie rozróba. Bez namysłu podeszła do drzwi wejściowych. Pociągając za klamek zaklęła.
-Zamknięte
Mruknęła. Po chwili kobieta przyłożyła prawa dłoń do zamka od drzwi. Zamykając oczy skupiła sie. Nagle z pod jej reki można było zobaczyć iskrzące sie promyczki. Gdy kobieta otworzyła oczy i zabrała rękę. Zamek był stopiony a drzwi otworzyły sie powoli skrzypiąc przy tym po cichłu. Kobieta lekko je popchnęła i skradając sie weszła do pomieszczenia restauracji.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Ojciec Mróz »

Shadow Walker

Aleksiej chciał krzyknąć na Octopusa, żeby zostawił nieznajomego w spokoju ale nie zdążył wypowiedzieć nawet słowa. Eksplodujące do wnętrza restauracyjki szkło zmusiło go do osłonięcia głowy i twarzy rękoma, mimo to kilka odłamków zdołało zadrapać go w kilku miejscach, na szczęście zupełnie niegroźnie. Pomiędzy pędzącymi odłamkami mignął zaskoczonemu Aleksowi jakiś facet w żółto-niebieskim kombinezonie, warczący jak jakiś zwierzak. Kiedy Aleksiej ujrzał lśniące szpony wystające z jego dłoni zorientował się, że to słynny Wolverine. Szpony sławnego X-Mena uderzyły Octopusa pod kolano, przecinając mięśnie i ścięgna, a szalony doktorek padł z wielkim hukiem na ziemię tuż pod nogi Aleksieja. Widząc oszołomienie malujące się na twarzy cyborga Shadow Walker nie wahał się ani sekundy. Ze złym uśmieszkiem wykrzywiającym jego usta pochylił się nad powalonym naukowcem i warknął

- Teraz dostaniesz, pajacu

po czym dotknął dłonią odkrytego ciała przeciwnika, "wyłączając" jego umysł poprzez wysłanie w niego potężnego psionicznego uderzenia. Aleksiej nie lubił tego aspektu swojej mocy i używał go w naprawdę skrajnych przypadkach, tym razem jednak cios sprawił mu ogromną przyjemność. Octopus wyprężył się konwulsyjnie, po czym opadł bezwładnie na podłogę, pozbawiony przytomności na wiele godzin.

- Nigdy cię nie lubiłem, blaszana pokrako - wycedził przez zaciśnięte zęby. Rzucił okiem na leżącego na podłodze kawałek dalej mężczyznę, który jeszcze chwilę wcześniej wisiał w jednym z odnóży Octopusa jak robal na haczyku. Widząc, że nic mu nie jest Aleksiej skupił się na walce jaka toczyła się pomiędzy Wolverinem i Spider-Manem, który w tym czasie wlazł przez otwór wentylacyjny, a pozostałymi członkami Sinister Six. Zauważył przy okazji, że zamek w drzwiach wejściowych rozpalił się do czerwoności a po chwili zamienił się w bryłę roztopionego metalu. Zaskoczony spostrzegł młodą dziewczynę wchodzącą przez dopiero co otwarte drzwi. I ładującą się prosto w miejsce gdzie jeszcze kilka chwil wcześniej stał Mysterio, teraz niewidzialny.

-Uważaj! - wykrzyknął w stronę kobiety mając nadzieję że usłyszy go w tym hałasie - Tam gdzieś jest jeszcze jeden facet!
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Chaos Theory »

Chaos


Alex nie miał nawet chęci wstawać, ale za to Postać z mackami miała chęć podnieść go po raz kolejny. W sumie to poważnie by się tym wkurzył, ale teraz było mu wszystko jedno. Świat widział przez gęstą mgłę, dźwięk docierał do niego jakby z oddali i podzielony pewnymi przerwami, więc nie orientował się czemu został podniesiony nad ziemią po raz drugi.
Usłyszał tylko:
-No to te... so...po....y ty mał.. in..ru...e- - Ciekawe o co mu chodzi.. Chciał zastanowić się nad tym dłużej ale nie za dobrze mu to wyszło, dwa czynniki przeszkadzały mu w tym dosyć skutecznie. Pierwszym z nich był fakt iż strasznie trudno było mu się skupić, a drugim ? Wielki facet w żółto-niebieskim kostiumie który właśnie wpadł przez okno restauracji. Tyle zdążył zauważyć nim znalazł się powtórnie na podłodze. Teraz jak we mgle widział że walka rozgorzała w knajpie. Niebiesko-Żółty facet wbił pazury w jakieś miejsce pod kolanem postaci z mackami, która po tym ciosie puściła jego kostkę, a sama upadła na parkiet. Nie znał nikogo z nich. zauważył że jest ich więcej ale jego umysł nie był w stanie ich policzyć, a oczy ogarnąć. Facet który coś do niego mówił wcześniej o nieruszaniu się i jakiś szaleńcach, klęczał przed poległym świrem- tym samym który chciał rzucić nim o ścianę, - i coś do niego powiedziawszy położył mu rękę na ciele. Chaos nie wiedział co to znaczy, i szczerze mówiąc nie obchodziło go to. Jego "wybawca" wstał i krzyknął :
-Tam gdzie.. jest jes..cze jed.. face..! - przynajmniej tak usłyszał to Alex.
Tym razem już więcej zrozumiał, czyli wszystko było na dobrej drodze, dochodził do siebie. Spróbował wstać, ale nie wyszło mu to najlepiej, wykonana przez niego czynność była bardziej podobna do skurczu ciała niż do próby powstania. Nie miał już takich problemów ze skupieniem myśli, więc mógł zastanowić się nad swoją sytuacją. Po szybkim przemyśleniu postanowił się nie ruszać i czekać aż jego ciało będzie w stanie się jakoś pozbierać i zacząć działać.

Czeka na rozwój walki.
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: mamra22 »

Gresil

Collins z obrzydzeniem patrzył na trzęsącego się mężczyznę.
*Kogo oni przyjmują*;
Pomyślał z niesmakiem;
*Nic dziwnego że ludzie chcieli aby rządził nimi bohater, a nie takie mięczaki.*
Co prawda LJ nie dowiedział się od niego zbyt wielu rzeczy, ale nie miał czasu na dalsze przesłuchanie. W każdej chwili mogli zjawić się tutaj jego koledzy, a Collins miał już dość jak na jeden dzień. Bardzo żałował że nie dowiedział się skąd się o nim dowiedzieli. To pytanie straszliwie go nurtowało. Jeszcze przed chwilą bez wahania zatopił by pięść w ciele mężczyzny, teraz jednak, kiedy Kira była chwilowo bezpieczna, LJ się uspokoił, a nawet zrobiło mu się żal nieszczęsnego agenta. Puścił go na podłogę i podniósł jeden z pistoletów, a także magazynki z reszty. Dezaktywował swój pancerz, na powrót wracając do swojego niechlujnego wyglądu.
Przeszukał zwłoki w poszukiwaniu pieniędzy. W końcu z czegoś żyć trzeba a niezbyt często nadarza się taka okazja. Wychodząc z domu włożył pistolet za spodnie i po raz ostatni obejrzał się na zdemolowane mieszkanie. Z cichym westchnieniem podniósł i nałożył swoją kurtkę, po czym wsiadł na motor. Wyciągnął papierosa i głęboko się nim zaciągnął. Collins bał się nadchodzącej rozmowy z narzeczoną. Nie miał pomysłu jak naprawić całą sytuacje, a nie mógł zostawić jej samej. Nie teraz kiedy groziło jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Postanowił dać i jej i sobie trochę czasu na uspokojenie. Tak naprawdę w głębi ducha uważał że powinien z nią porozmawiać jak najszybciej, jednak nie miał tyle odwagi. W ostatnich czasach jedyną rzeczą, jaka pozwalała mu ukoić nerwy był alkohol, więc teraz ruszył do najbliższego baru z nadzieją wypicia kilku głębszych na odwagę.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Hose15 »

Earth - Man

Po odpowiedzi na pytanie Cyclopsa, spojrzał na Albę. Wyraźnie rwała się do pomocy. Chciała coś robić. Niestety. Scott wydał rozkaz przeniesienia jej do budynku. Earth - Man miał smutny wyraz twarzy. Było mu żal takiej dziewczyny. Miała strasznie zepsutą psychikę. Nie wiedziała czy można im zaufać. To straszne trwać w takiej rozterce i toczyć walkę ze samym sobą. Prawdziwe, barokowe myślenie. Po chwili wraz z Cyclopsem wsiedli na motor, by ruszyć po pozostałych. James myślał teraz właśnie o reszcie superbohaterów. Ciekawiło go jakie mają moce, jak wyglądają, jakie mają charaktery...To oni byli tutaj nowi. Poznawali dopiero ten świat. Gdyby nie zjawienie się Cyclopsa, James nie wiedziałby o żadnej szkole dla X - Menów i tym podobnych sprawach. Trzymał się mocno. Wiedział, że na tym sprzęcie można dostać porządny zastrzyk adrenaliny i emocji. Ruszyli.
- Gdzie się teraz kierujemy, Scott? - spytał mężczyzna.]
-Do pewnej niemieckiej restauracji w niedaleko centrum miasta- przekrzyczał warkot silnika- Z tego co powiedziała mi Jean to właśnie tam znajduje się następna dwójka. To, że są razem jest samo z siebie dziwne, a do tego Jean powiedziała, że znajdują się w niebezpieczeństwie... Niestety nie udało jej się dociec jakim.
- Niemiecka restauracja, powiadasz? To może być ciekawe doświadczenie. Z drugiej strony mnie również dziwi to, że są tam we dwójkę. Może się znają? Jak myślisz? Wybieraliście nas poprzez jakieś więzi między nami, czy było to robione wybiórczo? Denerwuje mnie to, że są w niebezpieczeństwie. Przecież może im się coś stać. Trzeba jak najszybciej im pomóc. Nie wiadomo też z jakim przeciwnikiem będziemy mieli do czynienia. Ale skoro załatwiliśmy Iron - Mana to i z nim nie będziemy mieć kłopotów... - uśmiechnął się lekko.
- Wyszukaliśmy was osobny... Sprawdziliśmy czy istnieją między wami jakiś powiązania. Wynik mówił, że nie- nagle Cyclops przystawił rękę do ucha w którym nie miał słuchawki- Że jak?! Jean jesteś pewna, że Cerebro nie jest uszkodzone? Rozumiem... Earth-man szykuje się naprawdę gruba sprawa. Do tej restauracji zmierza właśnie kobieta, która również jest na naszej liście. Nie wiem jak to wytłumaczyć.
- Aha. Osobno. Czyli jakiekolwiek więzy nie wchodzą w grę. Ci ludzie są tam przypadkowo. Swoją drogą to ciekawy zbieg... - dywagacje przerwał mu donośny głos odzywający się ze słuchawki Cyclopsa. Ten zaczął wykrzykiwać coś o Cerebro. To pewnie Jean. Przekazuje informacji Scottowi. To dlatego jest tak dobrze przygotowany. - Earth-man szykuje się naprawdę gruba sprawa. Do tej restauracji zmierza właśnie kobieta, która również jest na naszej liście. Nie wiem jak to wytłumaczyć. - Scott skierował swe słowa w jego stronę. Zaczynało się robić gorąco. Trzech superbohaterów w jednym miejscu nie wróżu niczego dobrego. W restauracji musi być porządna sieka. Nie ma innego wytłumaczenia. -Scott. Ciekawi mnie jedno. Jak pomieścimy trzy osoby na tym sprzęcie?! - krzyknął, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Wątpie żeby wszyscy chcieli z nami pojechać. Sam widziałeś jak ciężko było nakłonić Albę o ile w ogóle można ją nazywać osobą nakłonioną... Tam może być naprawdę gorąco dlatego jeżeli nie czujesz się na siłach to nie mogę cię prosić o udział w tej kabale.
- A ja myślę, że trzeba być dobrej myśli. Z takim myśleniem rzeczywiście nigdy nie udałoby Ci się nikogo zwerbować - dodał z uśmiechem. - Gorąco? No i co z tego? Mam swój ziemny pancerz i swoje moce. Wiem, że razem sobie poradzimy. Do tego jest tam trzech superbohaterów...Rozumiem, że to nie to samo, co potyczka z Blaszakiem ale cóż. Należy pomagać. Co by było gdyby nas zabrakło. Zdalibyśmy ich na łaskę przeciwników. Noga na gaz i do przodu! Ruszamy ratować naszych, Scott! - krzyknął i zaczął się śmiać.
-Problem w tym, że nikt nie twierdzi, że to są superbohaterowie kolego... Owszem posiadają super moce, jednak nie muszą to być osobnicy chcący urzywać ich do czynienia dobra. Może się okazać, że ratujemy potencjalnego super złoczyńce. A jeżeli chodzi o Twoje moce: Potrafisz je zawsze kontrolować?
- Hm...Rzeczywiście masz rację. Nie każdy jest tak dobry jak ja czy Ty. Nie pomyślałem o tym. Nie bez powodu wyznaczono Cię do tego zadania. Co do moich mocy...Muszę powiedzieć, że od zawsze je kontrolowałem. Wiem, że stać mnie na bardzo dużo. Dużo zniszczeń i dużo dobra. Nigdy nie używałem żywiołu ziemi na dużą skalę. Ot, by unieszkodliwić mało niebezpiecznych bandziorów. Standard. Nie wiem jakby się to miało np. z wywołaniem trzęsienia, lub jakiejś ogromnej ziemnej lawiny...
-Rozumiem. Według mnie przydałby ci się solidny trening. Ja nauczyłem sie kontrolować swoje moce po wielu miesiącach intensywnego treningu- wytłumaczył- A teraz trzymaj się!- nakazał, a motocykl jeszcze nieznacznie przyspieszył.
Czerwona Orientalna Prawica
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Kawairashii »

Albo

Była sama, przecież zgodziła się na podróż z nimi, a ci oddali ją innej grupie. Zaufała im a ci ją opuścili, nie godziła się na to. Udręki część dalsza, co teraz, gdzie leżała, czy wzięli jej ciuchy, podłączyli ją do jakichś maszyn, nie pamiętała, by coś jadła, czy to sprawka kroplówki, czy podali jej jakieś narkotyki, która godzina, ile spała, czy coś ją ominęło, oraz przede wszystkim, kim była ta kobieta, oraz czy była brzuchomówcą, czy chciała jej tym zaimponować.

Natychmiast po pobudce, odsunęła się w tył siadając na poduszce, a jeśli to możliwe spadając z łóżka i chowając się za jej rogiem przed kobietą. Ubranie, jakie zdobyła, było raczej luźne, więc nie była pewna czy nadal ma je na sobie póki nie spojrzała w dół. Zawsze to jakaś osłona przed fizycznością świata.

Nie powiedziała ani słowa, obserwując kobietę i co chwila rozglądając się po pokoju.
Na obce jej dziwne głosy, niewydobywające się z ust kobiety reagowała pełnym konsternacji, machaniem dłońmi przy uszach.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Black Beetle

Kobieta reagując na zachowanie Alby uśmiechnęła się po czym przemówiła tym razem w sposób konwencjonalny używając ust:
-Wybacz, że zwróciłam się do ciebie w sposób mentalny. Ostatnio tak często muszę korzystać ze swoich zdolności, że weszło mi to w krew. Przepraszam- machnęła ręką, a cała aparatura przypięta do ciała leżącej na łóżku kobiety odskoczyła do góry uwalniając ją- Wyglądasz dużo lepiej, a i wynik badać wyszły pozytywnie. Chyba doszłaś już do siebie. Jestem Jean żona Cyclopsa, którego już poznałaś- przedstawiła się pomagając wstać Albie- Chciałabym pokazać ci naszą szkołę o ile nie masz nic przeciwko. Pamiętaj, że do niczego nie chcemy cię zmuszać... Będąc u nas masz wolny wybór we wszystkim, więc nawet jeżeli stwierdzisz, że ta szkoła to nie miejsce dla ciebie to możesz swobodnie odejść kiedy tylko chcesz. Jednak daj sobie i nam szanse- uśmiechnęła się po raz wtóry.

Destiny, Shadow Walker i Chaos

Wewnątrz restauracji rozgrywała się bardzo gorąca potyczka. Doctor Octopus właśnie odpadł z gry porażony mentalnym atakiem Aleksieja. Wolverine rzucił szybkie spojrzenie na ruska i ruszył dalej w poszukiwaniu innego przeciwnika. Najbliżej niego stał Cameleon, który wiedział co zaraz go czeka, dlatego przyjął wariant defensywny. Dotknąwszy pasa zaczął zmieniać swoją postać i już po chwili wyglądał identycznie jak Wolverine i energicznie machał pazurami. Obaj mężczyźni wyglądający w tej chwili identycznie rzucili się na siebie przenosząc walkę do parteru. Po kilku gwałtownych zwrotach akcji nie sposób było stwierdzić, który z nich jest prawdziwy. Mysterio nadal pozostawał w ukryciu jednak nie oznaczało to końca kłopotów dla wchodzącej do restauracji kobiety. Shocker nadal ukrywając się za barem spokojnie wymierzył i wiązka energii wystrzeliła w kierunku niczego niespodziewającej się Larrisy. Najpewniej kobieta zostałaby trafiona gdyby nie fakt, że odbijając się od ściany Spider-man wpadł na tor lotu pocisku przyjmując na siebie całą siłę uderzenia. Odrzuciło go, aż pod ścianę gdzie nie tracąc przytomności starał się podnieść na nogi.

Earth - Man

Byliście już na miejscu, jednak sytuacja rysowała się w barwach, które uniemożliwiały wam włącznie się do akcji... A akcja niewątpliwie miała miejsce o czym świadczyła rozbita szyba oraz odgłosy walki dobiegające ze środka. Przeszkodą uniemożliwiającą wejście do restauracji było półkole zaparkowanych policyjnych samochodów oraz ze dwa tuziny mężczyzn w mundurach i z odznakami. Cyclops wziął kurs na pobliski zaułek, w którym przebrał się w cywilne ciuchy i założył okulary z czerwonymi szkiełkami. Następnie poprowadził Jamesa w sam środek tłumu gapiów:
-Dajcie im się samym pozabijać, a dopiero później wkroczymy- krzyknął jeden z dowódców policji pogładziwszy sumiastego wąsa, a drugą ręką wciskając pączka w usta.

Gresil

W barze było ciemno, pusto i śmierdziało. Jednak człowiekowi takiemu jak LJ to nie przeszkadzało. Gości było mało, a właściwie przy kontuarze siedział tylko LJ oraz jakaś parka grała w bilard na tyłach knajpy. Barman szybciutko podał zamówiony trunek i wrócił do wycierania zabrudzonych szklanek. W szafie grającej leciał jakiś stary, smętny kawałek, aż nadto pasujący do tej budy. Wszystko wydawało się płynąć właściwym rytmem.
Mój miecz to moja siła
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Ojciec Mróz »

Shadow Walker

Widząc wiązkę energii pędzącą w stronę wchodzącej dziewczyny Aleksiej krzyknął mimowolnie. Szczęśliwie uderzenie przejęte zostało przez Spider-Mana, na którym najwidoczniej nie wywarło jakiegoś większego wrażenia, bo facet za chwilę zebrał się z podłogi.

Cholera jasna, co za burdel - pomyślał Aleks - To jakaś paranoja jest! Sam środek wojny! I co ja tu niby robię?! Ale nic, trzeba zacząć myśleć i jakoś się stąd wyrwać. W takim bajzlu z pewnością nadarzy się jakaś okazja ...
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Zablokowany