[Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Marid al'Shazar
Tropiciel splunął.
- Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, aby mój charakter wplątał mnie w jakieś większe problemy. Wręcz przeciwnie - uśmiechnął się, po raz pierwszy tej nocy.
- No cóż. Wyprawa ta dostała pewne Ekhmmm... Fundusze. Od tych z góry oczywiście, którym się dupy ruszyć nie chce. Kilku królów i władców rzuciło groszem. Co prawda marnym groszem, ale to i tak wystarczy. A ja mam kontakty tam gdzie trzeba. Za kilka dni drogi, zatrzymamy się w pewnym miejscu na trochę czasu, aby wam coś wybrać. Jak narazie dostaniecie... Hej hej hej!.... Spokojnie!... Byle kto nie może się tu zabrać, wziąść kasy i uciec. Już się upewniłem w kilku miejscach. Takie osoby będą ścigane. I najpewniej zabite - uśmiechnął się po raz drugi, ale tym razem paskudnie - jak już mówiłem... Dostaniecie po 1000 sztuk złota - popatrzył na wybałuszone gały obecych - tak. Zdaje sobie sprawę, że to wielka sumka. Ale większość tej kasy pójdzie na wyżywienie, ekwipunek, transport i tak dalej.....
Grupka goblinów zaczęła się podnosić z krzeseł. Jeden z nich krzyknął - Ja też chcę iść!
-Zabieraj swoje gówno gdzie indziej - odparł brutalnie Dinirris, bez chwili namysłu, zdając sobie sprawę z intencji karzełka.
Orfeusz
Tropiciel zauważył, że udajesz idiotę i że jesteś poprostu skromny, ale nic nie powiedział.
Tropiciel splunął.
- Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, aby mój charakter wplątał mnie w jakieś większe problemy. Wręcz przeciwnie - uśmiechnął się, po raz pierwszy tej nocy.
- No cóż. Wyprawa ta dostała pewne Ekhmmm... Fundusze. Od tych z góry oczywiście, którym się dupy ruszyć nie chce. Kilku królów i władców rzuciło groszem. Co prawda marnym groszem, ale to i tak wystarczy. A ja mam kontakty tam gdzie trzeba. Za kilka dni drogi, zatrzymamy się w pewnym miejscu na trochę czasu, aby wam coś wybrać. Jak narazie dostaniecie... Hej hej hej!.... Spokojnie!... Byle kto nie może się tu zabrać, wziąść kasy i uciec. Już się upewniłem w kilku miejscach. Takie osoby będą ścigane. I najpewniej zabite - uśmiechnął się po raz drugi, ale tym razem paskudnie - jak już mówiłem... Dostaniecie po 1000 sztuk złota - popatrzył na wybałuszone gały obecych - tak. Zdaje sobie sprawę, że to wielka sumka. Ale większość tej kasy pójdzie na wyżywienie, ekwipunek, transport i tak dalej.....
Grupka goblinów zaczęła się podnosić z krzeseł. Jeden z nich krzyknął - Ja też chcę iść!
-Zabieraj swoje gówno gdzie indziej - odparł brutalnie Dinirris, bez chwili namysłu, zdając sobie sprawę z intencji karzełka.
Orfeusz
Tropiciel zauważył, że udajesz idiotę i że jesteś poprostu skromny, ale nic nie powiedział.

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Ivan Kaspersky
Czekał na odpowiedź centaura, której nie otrzymał. Imię pół-konia, pół-człowieka usłyszał od Łowcy, który właśnie wkroczył do tawerny. To, że jest tropicielem aż od niego biło. Jego postawa i rysy twarzy oraz...rasa o tym dobrze świadczyły. Ivan odciągnął na chwilę wzrok od centaura i "wbił" swe jasnoniebieskie oczy w elfa.
"Hmm...Elf. To Ci dopiero. Znam te stworzenia bardzo dobrze. Ja też jestem Łowcą. Ciekawe czy będzie próbował ze mną konkurować..?"
Gdy usłyszał o swojej przydatności, uśmiech zagościł mu na twarzy. Zasunął kapelusz głębiej, tak aby nie widać było jego oczu. Obrócił lekko głowę i obserwował co też dzieje się z pozostałymi członkami tej jakże dziwnej kompanii. To co zobaczył przyprawiło go o mdłości. Wampirzyca kłócąca się z piersiastą damą, oraz bard, który ubliżał kobiecie z bliznami na twarzy. Widać było, że drużyna bardzo ciężko będzie mogła się ze sobą zintegrować.
"Srebrne bronie..." - ta myśl przewinęła mu się, gdy elf zaczął mówić o tym orężu.
"Słyszałem o nich bardzo wiele wśród krasnoludów. Nie wiem co zrobię ja, bo mój topór ciężko będzie porzucić. Ciekawe czy ze srebrnym również przywołam Biesa. Ciekawe...Cała ta wyprawa będzie fantastyczną przygodą dla mojej osoby. Wędrówki przez nieznane okolice. Marsz do nieznanego. Nie wiemy co nas czeka. To jest to, co najbardziej podoba mi się w życiu...1000 sztuk złota to bardzo dużo. Trzeba będzie oszczędzać i chronić taką ilość pieniędzy. W świecie kręci się dużo złodziejaszków."
Popatrzył na wtrącające się gobliny. "Zielonoskórzy...Jak ja ich nie cierpię. Wszędzie muszą wetknąć swoje obleśne mordy..."
Czekał na odpowiedź centaura, której nie otrzymał. Imię pół-konia, pół-człowieka usłyszał od Łowcy, który właśnie wkroczył do tawerny. To, że jest tropicielem aż od niego biło. Jego postawa i rysy twarzy oraz...rasa o tym dobrze świadczyły. Ivan odciągnął na chwilę wzrok od centaura i "wbił" swe jasnoniebieskie oczy w elfa.
"Hmm...Elf. To Ci dopiero. Znam te stworzenia bardzo dobrze. Ja też jestem Łowcą. Ciekawe czy będzie próbował ze mną konkurować..?"
Gdy usłyszał o swojej przydatności, uśmiech zagościł mu na twarzy. Zasunął kapelusz głębiej, tak aby nie widać było jego oczu. Obrócił lekko głowę i obserwował co też dzieje się z pozostałymi członkami tej jakże dziwnej kompanii. To co zobaczył przyprawiło go o mdłości. Wampirzyca kłócąca się z piersiastą damą, oraz bard, który ubliżał kobiecie z bliznami na twarzy. Widać było, że drużyna bardzo ciężko będzie mogła się ze sobą zintegrować.
"Srebrne bronie..." - ta myśl przewinęła mu się, gdy elf zaczął mówić o tym orężu.
"Słyszałem o nich bardzo wiele wśród krasnoludów. Nie wiem co zrobię ja, bo mój topór ciężko będzie porzucić. Ciekawe czy ze srebrnym również przywołam Biesa. Ciekawe...Cała ta wyprawa będzie fantastyczną przygodą dla mojej osoby. Wędrówki przez nieznane okolice. Marsz do nieznanego. Nie wiemy co nas czeka. To jest to, co najbardziej podoba mi się w życiu...1000 sztuk złota to bardzo dużo. Trzeba będzie oszczędzać i chronić taką ilość pieniędzy. W świecie kręci się dużo złodziejaszków."
Popatrzył na wtrącające się gobliny. "Zielonoskórzy...Jak ja ich nie cierpię. Wszędzie muszą wetknąć swoje obleśne mordy..."
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Przysłuchiwała się rozmowom. Wiedziała, że Orfeusz udaje słabszego niż jest. Co nie zmieniało faktu, że wciąż bez kłopotu mogła mu wypruć flaki pierwszy demon jakiego napotkają zapewne przerobi wierszokletę na zrazy. Za to o mało nie parsknęła śmiechem, gdy usłyszała o zamkach. Oraz o tysiącu sztuk złota.
- Szefie, ja mam dwie sprawy. – Mimo, że użyła wobec elfa zwrotu sugerującego uznanie go za przywódcę to w jej głosie nie było słuchać szacunku. Na jej szacunek trzeba sobie zasłużyć czymś więcej niż arogancką postawą.
- Pierwsze to zamki, ja się nimi zajmę. Jeśli pozwolisz grzebać przy delikatnych mechanizmach temu partaczowi to zatrzymają nas pierwsze napotkane drzwi. Założę się, że nie potrafiłby się włamać nawet do namiotu. A druga rzecz, czy bierzemy ze sobą powóz? Bo tysiąc sztuk złota to lekko licząc kilkanaście do kilkadziesiąt kilo w sporym worku a noszenie takiego ciężaru na plecach to nie coś, co ułatwia marsz. – W nieprzyjemnym uśmiechu odsłoniła zęby, o dziwo w całkiem niezłym stanie. Cóż, spojrzała na kwestię ze strony pragmatycznej. Po prawdzie to nie potrzebowała tych pieniędzy a do wyprawy dołączyła bo ktoś wreszcie wynajął skutecznych ludzi do ochrony prawa. I wydał jeden zaoczny wyrok śmierci. Tysiąc sztuk złota? Pomijając, że potrzeba muła aby to tachać to jeszcze nie było nic na co mogłaby taką sumę wydać. Kradzież pozwalała zaspokoić podstawowe potrzeby finansowe a jak coś jej wpadło w oko, ale nie było jej na to stać... No cóż, transfer własności nie zawsze musi się odbywać w ramach gospodarki towarowo pieniężnej.
Wybacz Keyhell, ale wystarczy mi, że w cRPG moje postaci noszą ze sobą setki tysięcy sztuk złota (rekord to uwaga – milion!), ale w sesjach będę takie systemy ekonomiczne piętnował bez litości. No i nie wiem jak to wygląda w wykreowanym świecie, ale 1000 złotych monet (dajmy na to rzymskich Aureusów) to majątek pozwalający nabyć posiadłość i żyć spokojnie z wyzysku okolicznych chłopów.
- Szefie, ja mam dwie sprawy. – Mimo, że użyła wobec elfa zwrotu sugerującego uznanie go za przywódcę to w jej głosie nie było słuchać szacunku. Na jej szacunek trzeba sobie zasłużyć czymś więcej niż arogancką postawą.
- Pierwsze to zamki, ja się nimi zajmę. Jeśli pozwolisz grzebać przy delikatnych mechanizmach temu partaczowi to zatrzymają nas pierwsze napotkane drzwi. Założę się, że nie potrafiłby się włamać nawet do namiotu. A druga rzecz, czy bierzemy ze sobą powóz? Bo tysiąc sztuk złota to lekko licząc kilkanaście do kilkadziesiąt kilo w sporym worku a noszenie takiego ciężaru na plecach to nie coś, co ułatwia marsz. – W nieprzyjemnym uśmiechu odsłoniła zęby, o dziwo w całkiem niezłym stanie. Cóż, spojrzała na kwestię ze strony pragmatycznej. Po prawdzie to nie potrzebowała tych pieniędzy a do wyprawy dołączyła bo ktoś wreszcie wynajął skutecznych ludzi do ochrony prawa. I wydał jeden zaoczny wyrok śmierci. Tysiąc sztuk złota? Pomijając, że potrzeba muła aby to tachać to jeszcze nie było nic na co mogłaby taką sumę wydać. Kradzież pozwalała zaspokoić podstawowe potrzeby finansowe a jak coś jej wpadło w oko, ale nie było jej na to stać... No cóż, transfer własności nie zawsze musi się odbywać w ramach gospodarki towarowo pieniężnej.
Wybacz Keyhell, ale wystarczy mi, że w cRPG moje postaci noszą ze sobą setki tysięcy sztuk złota (rekord to uwaga – milion!), ale w sesjach będę takie systemy ekonomiczne piętnował bez litości. No i nie wiem jak to wygląda w wykreowanym świecie, ale 1000 złotych monet (dajmy na to rzymskich Aureusów) to majątek pozwalający nabyć posiadłość i żyć spokojnie z wyzysku okolicznych chłopów.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Hilja
Tropiciel popatrzył na twoją naznaczoną bliznami twarz.
- Dobrze... Możecie się nawet pozabijać o te zamki, mi to różnicy nie zrobi. Co do złota - łowca wyraźnie się skrzywił - ... Dawno nie byłaś w stolicy? Najwięksi przywódcy w Menaron'ie, odbyli posiedzenie. Ponieważ demony odcięły nam główne kopalnie złota i rudy i kończą się złote monety idące w diabli, razem z pojmanymi karawanami, można już płacić piórami Reptanów*. Tak... Wiem, że użyłem słowa "sztuki złota". Jeszcze się nie przyzwyczaiłem.
*Riptany - demoniczne ptaki, często spotykane pojedynczo. Każdy z nich, wykształcił od 2 do 100 piór, które stały się walutą. Średnio mają po ich po 5. Tylko lepiej rozwinięte są w stanie latać.
Za dużo się nagrałem w crpg. Sorry. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest naprawione? Nie zadawajcie postaciami głupich pytań dotyczących waluty. Jest mniej warta niż myślisz Perzyn. Za tyle kasy można kupić konia, zbroję, miecz i pare(naście) posiłków.
Tropiciel popatrzył na twoją naznaczoną bliznami twarz.
- Dobrze... Możecie się nawet pozabijać o te zamki, mi to różnicy nie zrobi. Co do złota - łowca wyraźnie się skrzywił - ... Dawno nie byłaś w stolicy? Najwięksi przywódcy w Menaron'ie, odbyli posiedzenie. Ponieważ demony odcięły nam główne kopalnie złota i rudy i kończą się złote monety idące w diabli, razem z pojmanymi karawanami, można już płacić piórami Reptanów*. Tak... Wiem, że użyłem słowa "sztuki złota". Jeszcze się nie przyzwyczaiłem.
*Riptany - demoniczne ptaki, często spotykane pojedynczo. Każdy z nich, wykształcił od 2 do 100 piór, które stały się walutą. Średnio mają po ich po 5. Tylko lepiej rozwinięte są w stanie latać.
Za dużo się nagrałem w crpg. Sorry. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest naprawione? Nie zadawajcie postaciami głupich pytań dotyczących waluty. Jest mniej warta niż myślisz Perzyn. Za tyle kasy można kupić konia, zbroję, miecz i pare(naście) posiłków.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Uśmiechnął się słodko.
-Ależ owszem. Zamkami możesz się zająć. Primo- takim plugawym zajęciem żadko sie param, secundo-Skoro mówisz, że jestes w tym najlepsza to jesteś. Nie będę sie kłócił... Poza tym chyba sie nie zrozumieliśmy. Nie szukam uznania. To znaczy, że nie będę się wykłócał o to, jaką rolę mam pełnić w drużynie. Jeżeli do roboty zostanie mi wielkie NIC, to tym barziej mnie to będzie cieszyć. Nic-nie-robienie to moje ulubione zajęcie-póścił do bliźniatej oczko
Co do waluty to wisi mi ona... Jakoś zawsze dawałem sobie rade bez niej-zaśmiał się wesoło. Po co z nimi szedł? Właściwie nie wiedział... ot tak sobie.. zawsze szedł do przodu, a teraz przód był w tej.. nooo.... bramie demonów. Swoją drogą badziewna nazwa.
-Więc ruszajmy jak najszybciej zbawiać świat. Co prawda pieśni o zbawicielach słabo się sprzedają, ale miejmy nadzieje po drodze trafi się coś jeszcze o nienawiści, miłości, zdradzie i oczywiście kwiatkach... wszyscy chcę sluchać o kwiatkach...-Wyszczerzył kły.
-Ależ owszem. Zamkami możesz się zająć. Primo- takim plugawym zajęciem żadko sie param, secundo-Skoro mówisz, że jestes w tym najlepsza to jesteś. Nie będę sie kłócił... Poza tym chyba sie nie zrozumieliśmy. Nie szukam uznania. To znaczy, że nie będę się wykłócał o to, jaką rolę mam pełnić w drużynie. Jeżeli do roboty zostanie mi wielkie NIC, to tym barziej mnie to będzie cieszyć. Nic-nie-robienie to moje ulubione zajęcie-póścił do bliźniatej oczko
Co do waluty to wisi mi ona... Jakoś zawsze dawałem sobie rade bez niej-zaśmiał się wesoło. Po co z nimi szedł? Właściwie nie wiedział... ot tak sobie.. zawsze szedł do przodu, a teraz przód był w tej.. nooo.... bramie demonów. Swoją drogą badziewna nazwa.
-Więc ruszajmy jak najszybciej zbawiać świat. Co prawda pieśni o zbawicielach słabo się sprzedają, ale miejmy nadzieje po drodze trafi się coś jeszcze o nienawiści, miłości, zdradzie i oczywiście kwiatkach... wszyscy chcę sluchać o kwiatkach...-Wyszczerzył kły.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 280
- Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
- Numer GG: 4667494
- Lokalizacja: NY
- Kontakt:
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Samanta
Wampirzyca była bardzo zdziwiona zachowaniem kobiety. Nie zdejmując nóg ze stołu patrzyła się na nią z zaciekawieniem. Po chwili przemówiła swoim specyficznym głosem.
-Moje teksty o prostytutce nie były sarkastyczne. Jak bym mowila to z ironią to nie była by to prawda. Powiedziałam co uważam
Uśmiech zawitał na jej twarzy.
-Juliana... tak nawet przystojny ale ja w elfach nie gustuje. Nie potrafią zaspokoić takiego temperamentu jak ja. W tym towarzystwie nie widzę nikogo konkretnego.
Tak w ogóle to nazywam się Samanta
Powiedziała bawiąc się swoimi włosami nakręcając je na palce.
-Po za tym mam nadzieje ze przenocujemy się w tej karczmie. W końcu słyszałam ze maja niezłe pokoje sypialne na górze. Nie mowie o spaniu... mowie od odpoczynku
Specyficzny uśmiech ciągle nie znikał z jej twarzy
Wampirzyca była bardzo zdziwiona zachowaniem kobiety. Nie zdejmując nóg ze stołu patrzyła się na nią z zaciekawieniem. Po chwili przemówiła swoim specyficznym głosem.
-Moje teksty o prostytutce nie były sarkastyczne. Jak bym mowila to z ironią to nie była by to prawda. Powiedziałam co uważam
Uśmiech zawitał na jej twarzy.
-Juliana... tak nawet przystojny ale ja w elfach nie gustuje. Nie potrafią zaspokoić takiego temperamentu jak ja. W tym towarzystwie nie widzę nikogo konkretnego.
Tak w ogóle to nazywam się Samanta
Powiedziała bawiąc się swoimi włosami nakręcając je na palce.
-Po za tym mam nadzieje ze przenocujemy się w tej karczmie. W końcu słyszałam ze maja niezłe pokoje sypialne na górze. Nie mowie o spaniu... mowie od odpoczynku
Specyficzny uśmiech ciągle nie znikał z jej twarzy
Samanta Bloodmoon
Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn

-
- Mat
- Posty: 468
- Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
- Numer GG: 11764336
- Lokalizacja: Leszno
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Przepraszam wszystkich, ale nie dam rady poprowadzić tej postaci i rezygnuję z sesji. Należy wam się kilka słów wyjaśnień, więc już wyjaśniam:
-Sesja toczy się w szybkim (dla niektórych za szybkim tempie) :/,
-Mam już kilka sesji, w których biorę udział, a za dwa miesiące matura- brakuje mi na wszystko czasu :/,
-Jakoś nie pociąga mnie sesja (przynajmniej do tej pory),
-Chyba moja pierwsza próba gry kobietą była całkowicie nieudana.
Jeszcze raz wszystkich przepraszam i mam nadzieję, że nie namieszałem tym za bardzo. Fabularnie można uznać, że Juliana zastanowiwszy się nad słowami tropiciela, postanowiła jednak zrezygnować i dalej cieszyć się życiem. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to mogę nawet znaleźć kogoś na swoje miejsce.
-Sesja toczy się w szybkim (dla niektórych za szybkim tempie) :/,
-Mam już kilka sesji, w których biorę udział, a za dwa miesiące matura- brakuje mi na wszystko czasu :/,
-Jakoś nie pociąga mnie sesja (przynajmniej do tej pory),
-Chyba moja pierwsza próba gry kobietą była całkowicie nieudana.
Jeszcze raz wszystkich przepraszam i mam nadzieję, że nie namieszałem tym za bardzo. Fabularnie można uznać, że Juliana zastanowiwszy się nad słowami tropiciela, postanowiła jednak zrezygnować i dalej cieszyć się życiem. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to mogę nawet znaleźć kogoś na swoje miejsce.
Mój miecz to moja siła

-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Podczas gdy wszyscy rozgadali się w najlepsze do gospody wrócił centaur. Od progu powiedział:
- Wszystko gotowe. Zapłaciłem już za konie. Czekają przed budynkiem - i wyszedł ze zmęczeniem na twarzy. Musiał jechać kawał drogi do Białego pioruna po kilka tych przydatnych zwierząt
Tropiciel poderwał się z siedzenia, z hukiem odstawiając kufel z piwem. Otrzepał się z kurzu i rzekł:
- To wasza ostatnia szansa na wycofanie się. Mam nadzieję, że jeszcze się nie rozmyśleliście. - i wyszedł.
- Bywaj Din'ie. I powodzenia. Także dla was - Irtin zwrócił się do waszej grupki - jesteście naszą ostatnią nadzieją.
Szkoda Errer. A właśnie sesja nabiera rozpędu. Wielka szkoda. Mam jedną osobę na twoje miejsce. Jakby co to zawsze możesz wrócić. Najwyżej poprowadzę sesję dla jednej osoby więcej.
- Wszystko gotowe. Zapłaciłem już za konie. Czekają przed budynkiem - i wyszedł ze zmęczeniem na twarzy. Musiał jechać kawał drogi do Białego pioruna po kilka tych przydatnych zwierząt
Tropiciel poderwał się z siedzenia, z hukiem odstawiając kufel z piwem. Otrzepał się z kurzu i rzekł:
- To wasza ostatnia szansa na wycofanie się. Mam nadzieję, że jeszcze się nie rozmyśleliście. - i wyszedł.
- Bywaj Din'ie. I powodzenia. Także dla was - Irtin zwrócił się do waszej grupki - jesteście naszą ostatnią nadzieją.
Szkoda Errer. A właśnie sesja nabiera rozpędu. Wielka szkoda. Mam jedną osobę na twoje miejsce. Jakby co to zawsze możesz wrócić. Najwyżej poprowadzę sesję dla jednej osoby więcej.

-
- Mat
- Posty: 594
- Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 20:34
- Numer GG: 5800256
- Lokalizacja: GOP
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Marid al'Shrahar
"No nareszcie coś się dzieje.- nie zwracając na to uwagi wyszedł na zewnątrz i odetchnął głęboko świeżym powietrzem. Zawsze wolałem otwarte przestrzenie- mruknął i podszedł do konia, który najbardziej mu się spodobał. Podszedł do niego z szacunkiem i zaczął chwilę mu się przyglądać. Jeśli nie dostrzegł strachu w oczach i żadnych wad w budowie, podszedł do niego i poklepał go po oku.
-Jak zwie się to piękne zwierze?- zapytał się do centaura. Po zdobyciu tej informacji zwrócił się do drużyny -Jak dla mnie możemy ruszać. Mam nadzieję, że nie będziecie się kłócić kto ma ładniejszego konia...- mówiąc to przyglądał się kobiecie z bliznami i grajkowi-Bo wiemy jak to się skończy- mówił to patrząc na grajka kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
Czekając no to, aż reszta wszystko skończy oparł się o ścianę i zapatrzył w dal...
-"Za bardzo martwisz się tym co się z nimi stanie... Wcześniej Cię to nie obchodziło i na lepsze Ci wyjdzie jeśli będzie tak dalej..."
"No nareszcie coś się dzieje.- nie zwracając na to uwagi wyszedł na zewnątrz i odetchnął głęboko świeżym powietrzem. Zawsze wolałem otwarte przestrzenie- mruknął i podszedł do konia, który najbardziej mu się spodobał. Podszedł do niego z szacunkiem i zaczął chwilę mu się przyglądać. Jeśli nie dostrzegł strachu w oczach i żadnych wad w budowie, podszedł do niego i poklepał go po oku.
-Jak zwie się to piękne zwierze?- zapytał się do centaura. Po zdobyciu tej informacji zwrócił się do drużyny -Jak dla mnie możemy ruszać. Mam nadzieję, że nie będziecie się kłócić kto ma ładniejszego konia...- mówiąc to przyglądał się kobiecie z bliznami i grajkowi-Bo wiemy jak to się skończy- mówił to patrząc na grajka kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
Czekając no to, aż reszta wszystko skończy oparł się o ścianę i zapatrzył w dal...
-"Za bardzo martwisz się tym co się z nimi stanie... Wcześniej Cię to nie obchodziło i na lepsze Ci wyjdzie jeśli będzie tak dalej..."
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Bard wyszedł i spojrzał pogardliwie na rącze rumaki.Podszedł do szkapy, która nieraz uratowała mu tyłek i poklepał.
-Heh... Nelly jest lepsza niz wszystkie rumaki świata razem wziete... Może i jest wolniejsza... hmm, i może nie aż tak wytrzymała. No w sumie piękna też nie jest... Po prawdzie, to i nie uniesie tyle... Ale i tak jest lepsza-Skończył wesoło.
Załadował co tam miał, a wiele tego nie było, i wsiadł na konia.
-Ma jedną cechę, która sprawia, że nie zamienię jej za nic na świecie. Wietrzy niebezpieczeństwo na odległość 100 000 kroków. Jeżeli ona da drapaka, znaczy , że będzie gorąco. Pod tym względem dobraliśmy się znakomicie
Uśmiechnął się i podrapał za uchem Nelly. Niech biorą sobie te ogiery.
-No, kochana. Który Ci sie podobqa. Grajek używania raczej miec nie będzie, więc niech tobie się chociaz poszczęści złociutka...
-Heh... Nelly jest lepsza niz wszystkie rumaki świata razem wziete... Może i jest wolniejsza... hmm, i może nie aż tak wytrzymała. No w sumie piękna też nie jest... Po prawdzie, to i nie uniesie tyle... Ale i tak jest lepsza-Skończył wesoło.
Załadował co tam miał, a wiele tego nie było, i wsiadł na konia.
-Ma jedną cechę, która sprawia, że nie zamienię jej za nic na świecie. Wietrzy niebezpieczeństwo na odległość 100 000 kroków. Jeżeli ona da drapaka, znaczy , że będzie gorąco. Pod tym względem dobraliśmy się znakomicie
Uśmiechnął się i podrapał za uchem Nelly. Niech biorą sobie te ogiery.
-No, kochana. Który Ci sie podobqa. Grajek używania raczej miec nie będzie, więc niech tobie się chociaz poszczęści złociutka...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 280
- Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
- Numer GG: 4667494
- Lokalizacja: NY
- Kontakt:
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
-Milusio
Kobieta powiedziała ironicznie, gdyż była naprawdę zmęczona i wolałaby wyruszyć o świcie ale w sumie w noc była jej ulubioną porą dnia. Dzień nie przeszkadzał jednak jej tak bardzo. Byla wampirem ale na tyle silnym ze słonce jej nie przeszkadzało. Tylko słabe i młode wampiry boją się słońca. Podeszła do wieszaka i wzięła swój płaszcz. Poprawiając swoje piersi w gorsecie, unosząc je lekko do góry założyła swój płaszcz, nie zapinając się.
-Mam rozumieć ze ruszamy?!
Mówiąc to wyszła na zewnątrz z celem wybrania sobie swego rumaka. Podeszła do jednego z większych koni. Byl on czarny i dobrze zbudowany. Po chwili przyczepiła do niego swoja torbę z ekwipunkiem i wróciła do środka kończąc swoje piwo.
Kobieta powiedziała ironicznie, gdyż była naprawdę zmęczona i wolałaby wyruszyć o świcie ale w sumie w noc była jej ulubioną porą dnia. Dzień nie przeszkadzał jednak jej tak bardzo. Byla wampirem ale na tyle silnym ze słonce jej nie przeszkadzało. Tylko słabe i młode wampiry boją się słońca. Podeszła do wieszaka i wzięła swój płaszcz. Poprawiając swoje piersi w gorsecie, unosząc je lekko do góry założyła swój płaszcz, nie zapinając się.
-Mam rozumieć ze ruszamy?!
Mówiąc to wyszła na zewnątrz z celem wybrania sobie swego rumaka. Podeszła do jednego z większych koni. Byl on czarny i dobrze zbudowany. Po chwili przyczepiła do niego swoja torbę z ekwipunkiem i wróciła do środka kończąc swoje piwo.
Samanta Bloodmoon
Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Ivan Kaspersky
Cały czas zastanawiał się gdzie mógł podziać się centaur. Siedział sam przy barze, spoglądając na zgraję kompanów. Po minie jednej z kobiet widział, że dręczą ją wątpliwości...
"Taka wyprawa to nie lada wyzwanie dla niewprawionych...Ja jako tropiciel na pewno sobie poradzę. Ciekawi mnie też jak radził będzie sobie grajek, który nie jest raczej z typu ludzi biorących udział w tego typu przygodach..."
Piwo powoli się kończyło. Nie chciał kupować następnego. Zaraz pewnie będą wyruszać. Zauważył, że elf wyraźnie na coś czeka. "Jeszcze trunek by się zmarnował. Zamówię następnym razem...Może wytrzymam..."
Podał kufel barmanowi, wstał od lady i otrzepał spodnie. Wtedy do sali wszedł centaur z informacją o koniach. Na twarzy Łowcy wystąpił uśmiech.
"To się rozumie...Start tuż, tuż..."
Wyszedł na podwórze przed karczmą. Popatrzył na konie, i wybrał pierwszego, lepszego z brzegu. "Nieważne jakiego konia wybiorę. Skoro kupiono te, każdy z nich musi być wyjątkowy..." Pogłaskał swojego lekko po pysku. Był to siwek. Na dotyk Ivana zareagował cichym rżeniem..."Chyba mnie polubił..."
Cały czas zastanawiał się gdzie mógł podziać się centaur. Siedział sam przy barze, spoglądając na zgraję kompanów. Po minie jednej z kobiet widział, że dręczą ją wątpliwości...
"Taka wyprawa to nie lada wyzwanie dla niewprawionych...Ja jako tropiciel na pewno sobie poradzę. Ciekawi mnie też jak radził będzie sobie grajek, który nie jest raczej z typu ludzi biorących udział w tego typu przygodach..."
Piwo powoli się kończyło. Nie chciał kupować następnego. Zaraz pewnie będą wyruszać. Zauważył, że elf wyraźnie na coś czeka. "Jeszcze trunek by się zmarnował. Zamówię następnym razem...Może wytrzymam..."
Podał kufel barmanowi, wstał od lady i otrzepał spodnie. Wtedy do sali wszedł centaur z informacją o koniach. Na twarzy Łowcy wystąpił uśmiech.
"To się rozumie...Start tuż, tuż..."
Wyszedł na podwórze przed karczmą. Popatrzył na konie, i wybrał pierwszego, lepszego z brzegu. "Nieważne jakiego konia wybiorę. Skoro kupiono te, każdy z nich musi być wyjątkowy..." Pogłaskał swojego lekko po pysku. Był to siwek. Na dotyk Ivana zareagował cichym rżeniem..."Chyba mnie polubił..."
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Wyszła na zewnątrz i poprawiła płaszcz. Mimo, że nie był produktem najwyższej jakości to i tak zapewniał jakąś szczątkową ochronę. Podeszła do pierwszego wolnego konia i wrzuciła swoją torbę w juki. Zręcznie wskoczyła na siodło i przyglądała się reszcie grupy ze spokojem. Wiatr miotał jej krótkimi włosami, aż do chwili, gdy włożyła kaptur. Pociągnęła solidny łyk z bukłaka i ziewnęła.
Dopiero teraz przyjrzała się swojemu koniu. A właściwie klaczy. Kasztanowa maść, gwiazdka na czole. I to byłoby tyle, jeśli chodzi o jej znajomość koni. Owszem, nauczyła się jeździć, ale nigdy specjalnie nie znała się na zwierzętach. I w zasadzie wiedza na temat hippiki nie była jej specjalnie potrzebna. Przynajmniej dopóki nie wpakowała się w tą bzdurną wyprawę.
Usadowiła się nieco wygodniej i odezwała do przewodnika.
- No dobra szefie to, dokąd jedziemy? Rzecz jasna najpierw, bo że wybieramy się zdechnąć gdzieś na plugawych pustkowiach to już wiemy.
Oprócz picia, karczemnych burd i docinków jedną z jej ulubionych rozrywek było sianie defetyzmu i denerwowanie każdego kto tylko jakimś dziwnym splotem wydarzeń stawał się jej przełożonym.
Dopiero teraz przyjrzała się swojemu koniu. A właściwie klaczy. Kasztanowa maść, gwiazdka na czole. I to byłoby tyle, jeśli chodzi o jej znajomość koni. Owszem, nauczyła się jeździć, ale nigdy specjalnie nie znała się na zwierzętach. I w zasadzie wiedza na temat hippiki nie była jej specjalnie potrzebna. Przynajmniej dopóki nie wpakowała się w tą bzdurną wyprawę.
Usadowiła się nieco wygodniej i odezwała do przewodnika.
- No dobra szefie to, dokąd jedziemy? Rzecz jasna najpierw, bo że wybieramy się zdechnąć gdzieś na plugawych pustkowiach to już wiemy.
Oprócz picia, karczemnych burd i docinków jedną z jej ulubionych rozrywek było sianie defetyzmu i denerwowanie każdego kto tylko jakimś dziwnym splotem wydarzeń stawał się jej przełożonym.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Wszyscy wybraliście swoje konie. Tropiciel popatrzył trochę z żalem i współczuciem na szkapę Orfeusza ale nic nie powiedział. Zerknął na Bliznę.
- Do portalu rzecz jasna. Po drodze jednak wpierw wstąpimy do mojego znajomego po trochę srebrnych broni.
Powoli ruszyliście i opatuleni szczelnie płaszczami jechaliście całą noc. Zaczęło się rozjaśniać.
Tropiciel zasnął na koniu - a przynajmniej tak to wyglądało.
Jedno oko cały czas miał otwarte. Koniom przydałby się postój i przerwa na jedzenie.
Zatrzymaliście sie gdzieś pod lasem.
Dookoła latały poranne ptaki, a słońce raziło was w oczy. Konie dostały trochę siana i uspokoiły się. Centaur został pilnować ich, a wy wyruszyliście kawałek do lasu, po jakieś mięso.
Opiszcie co robicie na postoju i w lesie. Sorka, że nie odpisywałem przez dwa dni. Najpierw czekałem na każdego a potem nie miałem czasu. Sorka, że krótko ale nie ma tu nic więcej do gadania.
- Do portalu rzecz jasna. Po drodze jednak wpierw wstąpimy do mojego znajomego po trochę srebrnych broni.
Powoli ruszyliście i opatuleni szczelnie płaszczami jechaliście całą noc. Zaczęło się rozjaśniać.
Tropiciel zasnął na koniu - a przynajmniej tak to wyglądało.
Jedno oko cały czas miał otwarte. Koniom przydałby się postój i przerwa na jedzenie.
Zatrzymaliście sie gdzieś pod lasem.
Dookoła latały poranne ptaki, a słońce raziło was w oczy. Konie dostały trochę siana i uspokoiły się. Centaur został pilnować ich, a wy wyruszyliście kawałek do lasu, po jakieś mięso.
Opiszcie co robicie na postoju i w lesie. Sorka, że nie odpisywałem przez dwa dni. Najpierw czekałem na każdego a potem nie miałem czasu. Sorka, że krótko ale nie ma tu nic więcej do gadania.

-
- Mat
- Posty: 594
- Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 20:34
- Numer GG: 5800256
- Lokalizacja: GOP
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Marid
"Słońce świeci, ptaszek ćwierka zaraz demon wyskoczy zza tego świerka..."
-Nie pier**l bo się jeszcze spełni. A tego nikt nie chce... - rozmawiając ze sobą zeskoczył z konia i przywiązał go do najbliższego drzewa, a sam zręcznie się na nie wspiął. Usiadł na wyższej gałęzi i zaczął wypatrywać śladów aktywności zwierząt. Gdy tylko jakieś spostrzegł poinformował o tym drużynę. Jeśli chcecie to idźcie coś upolować, ale ja nie idę... Raczej z mieczem nie będę się uganiał za zwierzętami. A przypominam, że w naszej drużynie jest łowca.- gdy skończył podszedł do konia i dał mu się trochę napić z bukłaka o ile nie ma w pobliżu żadnych strumyków itp. Po skończeniu tej czynności wspiął się znowu, na drzewo i usiadł na gałęzi, która pozwalała by mu na obserwowanie okolicy.
"Słońce świeci, ptaszek ćwierka zaraz demon wyskoczy zza tego świerka..."
-Nie pier**l bo się jeszcze spełni. A tego nikt nie chce... - rozmawiając ze sobą zeskoczył z konia i przywiązał go do najbliższego drzewa, a sam zręcznie się na nie wspiął. Usiadł na wyższej gałęzi i zaczął wypatrywać śladów aktywności zwierząt. Gdy tylko jakieś spostrzegł poinformował o tym drużynę. Jeśli chcecie to idźcie coś upolować, ale ja nie idę... Raczej z mieczem nie będę się uganiał za zwierzętami. A przypominam, że w naszej drużynie jest łowca.- gdy skończył podszedł do konia i dał mu się trochę napić z bukłaka o ile nie ma w pobliżu żadnych strumyków itp. Po skończeniu tej czynności wspiął się znowu, na drzewo i usiadł na gałęzi, która pozwalała by mu na obserwowanie okolicy.
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Ivan Kaspersky
Podróż na siwku była bardzo wygodna i przyjemna. Koń słuchał się Łowcy cały czas. Ivan trzymał się troszeczkę z boku grupy. Rozglądał się w poszukiwaniu czegoś co mogłoby zaniepokoić drużynę. Myślał również jakie imię nada siwkowi.
"Hm...Niech pomyślę. Jakie imię będzie dobre dla konia? W końcu musi jakieś mieć. Nie będę zwracał się do niego wiecznie per "siwek".
W jego głowie przewijało się mnóstwo pomysłów. W końcu, Ivan wybrał ten, który uważał za najwłaściwszy.
"Nazwę Cię Kazik. To imię bardzo spodobało mi się, gdy byłem w Polszy. Tak. Taki przydomek będzie Ci pasował".
Zmęczenie dawało się we znaki większości grupy. Konie też chciały mieć chwilę oddechu. Nie można męczyć tak, tych pożytecznych zwierząt. Na polanie, Ivan przywiązał swojego Kazika do pobliskiego drzewa. Chyba nie było to potrzebne ponieważ siwek był koniem tak spokojnym, że nawet nie myślał o ucieczce.
Łowca poszedł wraz z drużyną wgłąb lasu. Wypatrywał jakiejś zwierzyny, która da mu dorodne i soczyste mięso. Najlepiej jeśli byłaby to grupa zwierząt. Mieli by zapasy na kilka dni. Skóry z istot z tego lasu da się sprzedać lub wykorzystać.
Podróż na siwku była bardzo wygodna i przyjemna. Koń słuchał się Łowcy cały czas. Ivan trzymał się troszeczkę z boku grupy. Rozglądał się w poszukiwaniu czegoś co mogłoby zaniepokoić drużynę. Myślał również jakie imię nada siwkowi.
"Hm...Niech pomyślę. Jakie imię będzie dobre dla konia? W końcu musi jakieś mieć. Nie będę zwracał się do niego wiecznie per "siwek".
W jego głowie przewijało się mnóstwo pomysłów. W końcu, Ivan wybrał ten, który uważał za najwłaściwszy.
"Nazwę Cię Kazik. To imię bardzo spodobało mi się, gdy byłem w Polszy. Tak. Taki przydomek będzie Ci pasował".
Zmęczenie dawało się we znaki większości grupy. Konie też chciały mieć chwilę oddechu. Nie można męczyć tak, tych pożytecznych zwierząt. Na polanie, Ivan przywiązał swojego Kazika do pobliskiego drzewa. Chyba nie było to potrzebne ponieważ siwek był koniem tak spokojnym, że nawet nie myślał o ucieczce.
Łowca poszedł wraz z drużyną wgłąb lasu. Wypatrywał jakiejś zwierzyny, która da mu dorodne i soczyste mięso. Najlepiej jeśli byłaby to grupa zwierząt. Mieli by zapasy na kilka dni. Skóry z istot z tego lasu da się sprzedać lub wykorzystać.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei
Hilja zsiadła z konia i rozejrzała się po okolicy. Las. Skrzywiła się a towarzysze do końca życia nie wiedzieli jak bardzo powinni dziękować akurat wyznawanym bogom za to, że jej twarz była przynajmniej częściowo skryta pod kapturem. Na co jej las? Owszem, zdarzają się takie między miastami, ale co ona ma w takim robić? Jako stworzenie typowo miejskie Hilja o lesie wiedziała niewiele. W zasadzie tyle, że są w nim drzewa oraz, że mieszkają w nim zwierzęta. Gdy wreszcie wyjaśniło się, że mają polować wzruszyła ramionami i siadła pod drzewem. Ze sztyletem w ręku ciężko jest skutecznie polować na dzikie zwierzęta, inna rzecz obrona przed takimi. Ale bronić można się przed okazami groźnymi a nie przed sarną czy innym jadalnym przykładem. Toteż złodziejka niewzruszona czekała w pobliżu koni aż reszta wróci z dzisiejszym posiłkiem.
Gdy poszli wyciągnęła z rękawa jeden ze sztyletów i zaczęła majstrować przy samej końcówce rękojeści, w miejscu gdzie łączył się z nią łańcuch. Po kilku minutach z zadowoleniem skonstatowała, że jednak da się go odczepić i zamocować przy innym egzemplarzu. Pozostawało mieć nadzieję, że srebrna broń, którą załatwi im ten elf będzie się do czegoś nadawać. Cóż, jeśli będzie wykonana przez elfy to funkcjonalność stoi pod znakiem zapytania, za to prezentacja będzie świetna. Osobiście, Hilja wolała krasnoludzką broń, która choć niepiękna to pod względem użyteczności była zawsze na pierwszym miejscu. Nikt tak się nie znał na broni jak te pokurcze.
Gdy poszli wyciągnęła z rękawa jeden ze sztyletów i zaczęła majstrować przy samej końcówce rękojeści, w miejscu gdzie łączył się z nią łańcuch. Po kilku minutach z zadowoleniem skonstatowała, że jednak da się go odczepić i zamocować przy innym egzemplarzu. Pozostawało mieć nadzieję, że srebrna broń, którą załatwi im ten elf będzie się do czegoś nadawać. Cóż, jeśli będzie wykonana przez elfy to funkcjonalność stoi pod znakiem zapytania, za to prezentacja będzie świetna. Osobiście, Hilja wolała krasnoludzką broń, która choć niepiękna to pod względem użyteczności była zawsze na pierwszym miejscu. Nikt tak się nie znał na broni jak te pokurcze.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica

