[DnD] Tajemnica Wielkiego Lasu
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: czwartek, 1 marca 2007, 08:03
- Lokalizacja: Wrocław
Ardel
Masz 30 sz
Ninherel
Rany wyglądają jak rozszarapne pazurami. Na ciele udało ci się dojrzeć kilka włosów. Jednak nie było to futro, a długie, brązowo- rude kosmyki. Rany były dość głębokie i duże, wyglądały naprawdę niezbyt przyjemnie. Jednak byłaś pewna, że nie wykonała tego żadna broń ludzką ręką wytworzona, musiały być to pazury jakiejś dzikiej bestii. Oglądając tak ciało zabitego zauważyłaś coś kątem oka na jego karku. Jednak nie mogłaś zobaczyć całości owego znaleziska, gdyż bylo ono częściowo przysłonięte przez włosy chłopaka.
Ninherel, jeśli z bratem macie spotkać się w okolicach Calimportu/ Tethyru, to po drodze
Ninherel, Ardel
Ponownie podszedł do was wąsaty jegomość. Widać było, iż desperacko chce ocalić swą wieś -Nawet jeśli pojedziecie na wschód, czeka was to samo! Zło posuwa się na wschód. Jak tak dalej pójdzie, rozpleni się na cały kontynent! -mężczyzna kontynuował swój monolog- Nie błagam was byście powstrzymali to diabelstwo, ale choć zniszczcie je w naszym lesie! Bo póki w nim siedzi, nawet wy nie poradzicie sobie z nim! -skinął dłonią na Ardela- Ty paniczu, jużeś sławien nawet w naszych stronach. Ale i ze swym doświadczeniem w tropieniu pogoni z tym złem, samym sobie nie poradzisz. Mam dla was propozycję, dla was, tych dwóch śpiewaczek co to do stajni się udały, tej dziwnej kobiety, której zapewne jeszcze nie spotkaliście, gdyż przybyła tu dzień czy dwa przed wami, i tego świętego kapłana, który także ten las oczyścić pragnie. Oferuję wam 1000 sztuk złota dla każdego śmiałka, co odważy się nas uwolnić od tej poczwary. Jeżeli już łaskawie zechcecie nam dopomóc, wyposażę was w konie i podaruję mapę tych terenów. -mężczyzna skończył i ze świstem wciągnął powietrze, widać było iż pokłada w was swe ostatnie nadzieje. Rozejrzał się wkoło szukając wzrokiem Tary i Wilgi, jednak one już były w stajni. Od was teraz zależy, co zrobicie. Mężczyzna nerwowo przystępował z nogi na nogę, oczy miał podkrążone, twarz poszarzałą.
Masz 30 sz
Ninherel
Rany wyglądają jak rozszarapne pazurami. Na ciele udało ci się dojrzeć kilka włosów. Jednak nie było to futro, a długie, brązowo- rude kosmyki. Rany były dość głębokie i duże, wyglądały naprawdę niezbyt przyjemnie. Jednak byłaś pewna, że nie wykonała tego żadna broń ludzką ręką wytworzona, musiały być to pazury jakiejś dzikiej bestii. Oglądając tak ciało zabitego zauważyłaś coś kątem oka na jego karku. Jednak nie mogłaś zobaczyć całości owego znaleziska, gdyż bylo ono częściowo przysłonięte przez włosy chłopaka.
Ninherel, jeśli z bratem macie spotkać się w okolicach Calimportu/ Tethyru, to po drodze
Ninherel, Ardel
Ponownie podszedł do was wąsaty jegomość. Widać było, iż desperacko chce ocalić swą wieś -Nawet jeśli pojedziecie na wschód, czeka was to samo! Zło posuwa się na wschód. Jak tak dalej pójdzie, rozpleni się na cały kontynent! -mężczyzna kontynuował swój monolog- Nie błagam was byście powstrzymali to diabelstwo, ale choć zniszczcie je w naszym lesie! Bo póki w nim siedzi, nawet wy nie poradzicie sobie z nim! -skinął dłonią na Ardela- Ty paniczu, jużeś sławien nawet w naszych stronach. Ale i ze swym doświadczeniem w tropieniu pogoni z tym złem, samym sobie nie poradzisz. Mam dla was propozycję, dla was, tych dwóch śpiewaczek co to do stajni się udały, tej dziwnej kobiety, której zapewne jeszcze nie spotkaliście, gdyż przybyła tu dzień czy dwa przed wami, i tego świętego kapłana, który także ten las oczyścić pragnie. Oferuję wam 1000 sztuk złota dla każdego śmiałka, co odważy się nas uwolnić od tej poczwary. Jeżeli już łaskawie zechcecie nam dopomóc, wyposażę was w konie i podaruję mapę tych terenów. -mężczyzna skończył i ze świstem wciągnął powietrze, widać było iż pokłada w was swe ostatnie nadzieje. Rozejrzał się wkoło szukając wzrokiem Tary i Wilgi, jednak one już były w stajni. Od was teraz zależy, co zrobicie. Mężczyzna nerwowo przystępował z nogi na nogę, oczy miał podkrążone, twarz poszarzałą.
Pozdrawiam, Leryn
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Garei
Dziewczyna początkowo trzymała się na uboczu. Wiedziała, że śmierć jest częścią życia, ale dlaczego dotyka młodych i w_ogóle skąd tyle przemocy.
Zauważyła, że z jej nowymi znajomymi z karczmy rozmawia dowodzący wioską. Wszyscy stali bokiem do niej i nie widzieli gdy podeszła bliżej nich. Usłyszała koniec wypowiedzi:
- ...Oferuję wam 1000 sztuk złota dla każdego śmiałka, co odważy się nas uwolnić od tej poczwary. Jeżeli już łaskawie zechcecie nam dopomóc, wyposażę was w konie i podaruję mapę tych terenów. - powiedział mężczyzna.
Wyglądało na to, że poproszono ich o pomoc.
*Pomożemy wam oczywiście.* - pomyślała w pierwszej chwili.
*Mapa? Dlaczego jeszcze jej nie mam?* - dodała w myślach i uśmiechnęła się lekko.
Postanowiła nie tylko odpowiedzieć, ale i zaznaczyć swą obecność (bo podeszła niezauważona).
- Zrobimy co w naszej mocy, aby odnaleźć sprawców i zwalczyć zło kryjące się w lesie.
Oczy wszystkich skierowały się na nią. Zgromadzeni zobaczyli uśmiechniętą, czerwoną w czarne kropki, pokrytą pancerzykiem istotę, z dwoma niewielkimi czarnymi czułkami. Była średniego wzrostu i sprawiała miłe wrażenie bardzo spokojnej osóbki. Ubrana była w czarny skromny kubraczek, czarne krótkie (za kolana) spodenki, czarne buty i długie czerwone skarpety.
Przy pasie, dało się zauważyć małą (10x5x2 cm) skórzaną torebkę.
Co ciekawe nie miała żadnej broni.
Dziewczyna początkowo trzymała się na uboczu. Wiedziała, że śmierć jest częścią życia, ale dlaczego dotyka młodych i w_ogóle skąd tyle przemocy.
Zauważyła, że z jej nowymi znajomymi z karczmy rozmawia dowodzący wioską. Wszyscy stali bokiem do niej i nie widzieli gdy podeszła bliżej nich. Usłyszała koniec wypowiedzi:
- ...Oferuję wam 1000 sztuk złota dla każdego śmiałka, co odważy się nas uwolnić od tej poczwary. Jeżeli już łaskawie zechcecie nam dopomóc, wyposażę was w konie i podaruję mapę tych terenów. - powiedział mężczyzna.
Wyglądało na to, że poproszono ich o pomoc.
*Pomożemy wam oczywiście.* - pomyślała w pierwszej chwili.
*Mapa? Dlaczego jeszcze jej nie mam?* - dodała w myślach i uśmiechnęła się lekko.
Postanowiła nie tylko odpowiedzieć, ale i zaznaczyć swą obecność (bo podeszła niezauważona).
- Zrobimy co w naszej mocy, aby odnaleźć sprawców i zwalczyć zło kryjące się w lesie.
Oczy wszystkich skierowały się na nią. Zgromadzeni zobaczyli uśmiechniętą, czerwoną w czarne kropki, pokrytą pancerzykiem istotę, z dwoma niewielkimi czarnymi czułkami. Była średniego wzrostu i sprawiała miłe wrażenie bardzo spokojnej osóbki. Ubrana była w czarny skromny kubraczek, czarne krótkie (za kolana) spodenki, czarne buty i długie czerwone skarpety.
Przy pasie, dało się zauważyć małą (10x5x2 cm) skórzaną torebkę.
Co ciekawe nie miała żadnej broni.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Tara
Jej ukochany Darco parsknal przyjaznie, gdy tylko znalazla sie w stajni. Tara szybkim krokiem podeszla do wiernego zwierzecia i poglaskala jego jedwabista szyje. Darco zawsze sprawial, iz najciezsze zadania przestawaly byc takie przerazajace. Teraz elfka potrzebowala jego sily bardziej niz zwykle. Miala zle przeczucia odnosnie tej calej wyprawy. Najpierw niepokojacy list od ojca pozniej cale te historie o zlu panujacym w tych okolicach , a teraz to. Westchnela i zaczela przygotowywac przyjaciela do kolejnej wyprawy. Byla wlasnie w trakcie zapinania siodla gdy drzwi stajni otworzyly sie i do pomieszczenia weszla bardka. Tara odruchowo sie usmiechnela. Bardka wygladala na spokojna, jednak w miare jak mowila jej spokoj wyraznie sie ulotnil. Tara po raz pierwszy przyjzala sie jej uwaznie dostrzeganac to czego nie zauwazyla poprzedniego wieczoru. Wilga byla bardzo mloda i piekna uroda jaka posiadaja tylko istoty dobre i przyjazne innym. Nic dziwnego, ze ja polubila.
Slowa dziewczyny sprawily, ze Tara przez chwile zastanawiala sie nad swoja decyzja. Moor zawsze przestrzegal ja przed lekcewazeniem tych bestii. Niebardzo tez podobalo sie jej ewentualne towazystwo tego nieznenego mezczyzny. Przyznac jednak musiala, ze samotna wyprawa na wilkolaki to raczej samobojczy pomysl.
- Glupota byloby z mej strony lekcewazenie takiego przeciwnika. Wyglada na to, ze jeszcze wspolnie zagramy.
Tara usmiechnela sie do Bardki dodajac sobie i miala nadzieje, ze i jej otuchy. Szybko skonczyla przygotowywanie Darco.
- Mysle, ze powinnismy ruszyc do reszty i poznac ich zapatrywanie na wydarzenia i niedaleka przyszlosc.
Razem ruszyly w kierunku dziedzinca.
Ciekawe kim okaze sie ta dziewczyna. Czy zdolam jej zaufac? Czy wreszcie zdobade kogos kogo bede mogla nazwac przyjacielem? Dziwne mysli przelatywaly przez glowe Tary gdy zmierzala w strone osob zebranych na dziedzincu. Zapowiada sie ciekawa przygoda, mam tylko nadzieje, ze ojciec wybaczy mi spoznienie.
Jej ukochany Darco parsknal przyjaznie, gdy tylko znalazla sie w stajni. Tara szybkim krokiem podeszla do wiernego zwierzecia i poglaskala jego jedwabista szyje. Darco zawsze sprawial, iz najciezsze zadania przestawaly byc takie przerazajace. Teraz elfka potrzebowala jego sily bardziej niz zwykle. Miala zle przeczucia odnosnie tej calej wyprawy. Najpierw niepokojacy list od ojca pozniej cale te historie o zlu panujacym w tych okolicach , a teraz to. Westchnela i zaczela przygotowywac przyjaciela do kolejnej wyprawy. Byla wlasnie w trakcie zapinania siodla gdy drzwi stajni otworzyly sie i do pomieszczenia weszla bardka. Tara odruchowo sie usmiechnela. Bardka wygladala na spokojna, jednak w miare jak mowila jej spokoj wyraznie sie ulotnil. Tara po raz pierwszy przyjzala sie jej uwaznie dostrzeganac to czego nie zauwazyla poprzedniego wieczoru. Wilga byla bardzo mloda i piekna uroda jaka posiadaja tylko istoty dobre i przyjazne innym. Nic dziwnego, ze ja polubila.
Slowa dziewczyny sprawily, ze Tara przez chwile zastanawiala sie nad swoja decyzja. Moor zawsze przestrzegal ja przed lekcewazeniem tych bestii. Niebardzo tez podobalo sie jej ewentualne towazystwo tego nieznenego mezczyzny. Przyznac jednak musiala, ze samotna wyprawa na wilkolaki to raczej samobojczy pomysl.
- Glupota byloby z mej strony lekcewazenie takiego przeciwnika. Wyglada na to, ze jeszcze wspolnie zagramy.
Tara usmiechnela sie do Bardki dodajac sobie i miala nadzieje, ze i jej otuchy. Szybko skonczyla przygotowywanie Darco.
- Mysle, ze powinnismy ruszyc do reszty i poznac ich zapatrywanie na wydarzenia i niedaleka przyszlosc.
Razem ruszyly w kierunku dziedzinca.
Ciekawe kim okaze sie ta dziewczyna. Czy zdolam jej zaufac? Czy wreszcie zdobade kogos kogo bede mogla nazwac przyjacielem? Dziwne mysli przelatywaly przez glowe Tary gdy zmierzala w strone osob zebranych na dziedzincu. Zapowiada sie ciekawa przygoda, mam tylko nadzieje, ze ojciec wybaczy mi spoznienie.
Ostatnio zmieniony czwartek, 15 marca 2007, 16:21 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninherel coś tknęło i podeszła jeszcze raz do trupa. Bezceremonialnie odwróciła go na bok, mimo lekkich mdłości i obejrzała uważnie kark. Do jej uszu dobiegły słowa meżczyzny *Hmm, tysiąc sztuk.. owszem, by się przydały. Jeszcze mam po drodze...A oni wszyscy nie wyglądają na bardzo niebezpiecznych dla mnie* myślała, ogladając uważnie szyję. Przemówiła jakaś inna osoba i Ninherel spojrzała na nią. Zdziwienie odmalowało się na twarzy pół-drowki. Czegoś takiego jeszcze nie widziała, nawet Mistrzowie Przemian nie mieli takich istot w swoich laboratoriach. Osóbka nie wyglądała groźnie, ale przeczucie dziewczyny mówiło jej coś innego. Zauważyła pancerz na ciele istoty. *Ha,dobra obrona. Nie musi nosić pancerza* skomentowała kwaśno w myślach. *Pewnie jakiś mag albo ktoś podobny. Nie ma broni* myślała dalej. Wstała i podeszła do przywódcy tej wioski:
- Propozycja wydaje się uczciwa, ale ja ją przyjmę, jeśli połowę zapłaty dostanę teraz, drugą po powrocie. Rzecz jasna, z jakimiś dowodami zniszczenia tych stworzeń-powiedziała *Ciekawe, że jakieś zagrożenie to od razu zło. Śmieszne! Gdybyśmy tak określali wszystko, co jest niebezpieczne, to wypadałoby się chyba powiesić. Ech, ci ludzie. Są naprawdę prymitywni. Zobaczymy czy się zgodzą na taką umowę. Wydaje mi się uczciwa, nawet jeśli chcieliby nas oszukać, to zawsze jest część złota w kieszeni*.
Owszem, Ninherel ma po drodze . Rzecz jasna nie spotykają się w samych miastach, tylko nieco przed nimi.
- Propozycja wydaje się uczciwa, ale ja ją przyjmę, jeśli połowę zapłaty dostanę teraz, drugą po powrocie. Rzecz jasna, z jakimiś dowodami zniszczenia tych stworzeń-powiedziała *Ciekawe, że jakieś zagrożenie to od razu zło. Śmieszne! Gdybyśmy tak określali wszystko, co jest niebezpieczne, to wypadałoby się chyba powiesić. Ech, ci ludzie. Są naprawdę prymitywni. Zobaczymy czy się zgodzą na taką umowę. Wydaje mi się uczciwa, nawet jeśli chcieliby nas oszukać, to zawsze jest część złota w kieszeni*.
Owszem, Ninherel ma po drodze . Rzecz jasna nie spotykają się w samych miastach, tylko nieco przed nimi.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: czwartek, 1 marca 2007, 08:03
- Lokalizacja: Wrocław
Ninherel
Chłopak na karku miał coś co przypominało symbol jakiejś enklawy druidzkiej, stary dąb. Jednakże ten wyglądał na spalony. Krańce czarnego zanku spływały jakimś odurzającym płynem, może trucizną, ale z przyczyn wiadomych niezbyt bezpiecznie byłoby sprawdzić.
Mężczyzna zmarszczył brwi i zamyślił się chwilę, westchnął z rezygnacją.
-Dobrze, 500 sztuk złota dostaniesz już teraz panienko. Lecz miej baczenie by żywą być gdy odbierać będziesz resztę -mruknął ciszej i oddalił się w swoją stronę, zapewne po skórzaną sakwę z miło brzęczącym w niej złotem.
Chłopak na karku miał coś co przypominało symbol jakiejś enklawy druidzkiej, stary dąb. Jednakże ten wyglądał na spalony. Krańce czarnego zanku spływały jakimś odurzającym płynem, może trucizną, ale z przyczyn wiadomych niezbyt bezpiecznie byłoby sprawdzić.
Mężczyzna zmarszczył brwi i zamyślił się chwilę, westchnął z rezygnacją.
-Dobrze, 500 sztuk złota dostaniesz już teraz panienko. Lecz miej baczenie by żywą być gdy odbierać będziesz resztę -mruknął ciszej i oddalił się w swoją stronę, zapewne po skórzaną sakwę z miło brzęczącym w niej złotem.
Pozdrawiam, Leryn
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Wilga
Półelfka uśmiechnęła się blado nieco podniesiona na duchu, po czym ruszyła za Tarą i jej wierzchowcem. Dziewczyna wciąż nie przypasała miecza o czym Pieśniarz raczył jej na głos przypomnnieć
- Trzymasz mnie ostrożnie niczym delikatny, drewniany yarting. Miejsce broni jest u pasa - upomniał się miecz. Wilga pokraśniała na policzkach i czym prędzej zamocowała miecz.
- No od razu lepiej - dźwięczny męski głos zaśmiał się radośnie. Zapowiadała się niezła potyczka. Miecz miał nadzieję utoczyć nieco wilkołaczej krwi. Jego właścicielka chyba nie podzielała jego entuzjazmu. Na to wyraźnie wskazywała jej nietęga mina. Ale jak mawiał Jander: "My bardowie musimy być zawsze tam, gdzie dzieje się historia. Jesteśmy tymi, od których magowie się uczą, przekazujemy wiedzę. My jesteśmy historią. Im bardziej się boisz tego co ma nadejść, tym bardziej twoja opowieść będzie cenna dla potomnych", a młoda bardka bała się bardzo. Znała tyle historii o wilkołakach, że miała podstawy się bać... Na szczęście jej dość ponure rozmyślania przerwało pojawienie się Garei w zasięgu wzroku. Półelfka przywitała się grzecznie z poznaną niedawno przedstawicielką dziwnej rasy biedronkowców. Uśmiechnęła się do niej ciepło. Wilga miała chyba ciepłe uśmiechy dla każdego, bez względu na warunki i okoliczności...
- Chyba nie powinniśmy zwlekać... Ślady z każdą chwilą stają się starsze, a szanse przeżycia dziewczyny maleją... Bestia prawdopodobnie oddala się - półelfka spojrzała pytająco na mężczyznę i półdrowkę szukając u nich potwierdzenia bądź zaprzeczenia swoich słów. Miała nadzieję, że nie we wszystkim miała rację. Nie chciała, by kolejne życie odeszło w niepamięć... Obejrzała się na Tarę i Garei. Tylko je dwie i kapłana Dominika znała z imienia. Reszta osób była jej nieznana. To przypomniało jej, że przecież się nie przedstawiła.
- Jestem Wilga... - wyjaśniła cicho z przepraszającym uśmiechem. - Bardka zewsząd i znikąd zarazem - dodała stosując zwrot, który w środowisku minstreli określał osoby bez rodu. Skłoniła się przy tym dwornie lecz na sposób niezależnych minstreli - niezbyt głęboko. Ot uprzejmie tylko i nieco teatralnie.
Półelfka uśmiechnęła się blado nieco podniesiona na duchu, po czym ruszyła za Tarą i jej wierzchowcem. Dziewczyna wciąż nie przypasała miecza o czym Pieśniarz raczył jej na głos przypomnnieć
- Trzymasz mnie ostrożnie niczym delikatny, drewniany yarting. Miejsce broni jest u pasa - upomniał się miecz. Wilga pokraśniała na policzkach i czym prędzej zamocowała miecz.
- No od razu lepiej - dźwięczny męski głos zaśmiał się radośnie. Zapowiadała się niezła potyczka. Miecz miał nadzieję utoczyć nieco wilkołaczej krwi. Jego właścicielka chyba nie podzielała jego entuzjazmu. Na to wyraźnie wskazywała jej nietęga mina. Ale jak mawiał Jander: "My bardowie musimy być zawsze tam, gdzie dzieje się historia. Jesteśmy tymi, od których magowie się uczą, przekazujemy wiedzę. My jesteśmy historią. Im bardziej się boisz tego co ma nadejść, tym bardziej twoja opowieść będzie cenna dla potomnych", a młoda bardka bała się bardzo. Znała tyle historii o wilkołakach, że miała podstawy się bać... Na szczęście jej dość ponure rozmyślania przerwało pojawienie się Garei w zasięgu wzroku. Półelfka przywitała się grzecznie z poznaną niedawno przedstawicielką dziwnej rasy biedronkowców. Uśmiechnęła się do niej ciepło. Wilga miała chyba ciepłe uśmiechy dla każdego, bez względu na warunki i okoliczności...
- Chyba nie powinniśmy zwlekać... Ślady z każdą chwilą stają się starsze, a szanse przeżycia dziewczyny maleją... Bestia prawdopodobnie oddala się - półelfka spojrzała pytająco na mężczyznę i półdrowkę szukając u nich potwierdzenia bądź zaprzeczenia swoich słów. Miała nadzieję, że nie we wszystkim miała rację. Nie chciała, by kolejne życie odeszło w niepamięć... Obejrzała się na Tarę i Garei. Tylko je dwie i kapłana Dominika znała z imienia. Reszta osób była jej nieznana. To przypomniało jej, że przecież się nie przedstawiła.
- Jestem Wilga... - wyjaśniła cicho z przepraszającym uśmiechem. - Bardka zewsząd i znikąd zarazem - dodała stosując zwrot, który w środowisku minstreli określał osoby bez rodu. Skłoniła się przy tym dwornie lecz na sposób niezależnych minstreli - niezbyt głęboko. Ot uprzejmie tylko i nieco teatralnie.
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninherel pokiwała głową: -Też mam taką nadzieję, panie. Nadal się zastanawiała, co może dokładnie oznaczać ten znak. *Nie wiem, czy to bezpieczne pytać się tutaj, tak przy wszystkich*. W pamięci przeglądała całą wiedzę, jaką miała o truciznach i itp.
Odparła na pytanie bardki:- Myślę raczej, że jest im do czegoś potrzebna. Więc pewnie jeszcze żyje. Bardka przedstawiła się, więc Ninherel uznała, że może zrobić to samo. *Nawet im podam prawdziwe imię. W końcu zawsze mogą zginąć, więc i tak mi niczym nie zaszkodzą*. Kiwnęła głową: - Jestem Ninherel. A skąd..., to mniejsza o to. Przepraszam was na chwilę. Skierowała się w stronę wójta. Przyśpieszyła kroku i powiedziała cicho do niego: - Kojarzysz panie, znak dębu? Chłopak ma taki tatuaż na karku. Czy był druidem?- uznała, że więcej nie ma co mówić. Przynajmniej na razie, tak na wszelki wypadek. Lepiej poczekać na reakcję rządcy.
Odparła na pytanie bardki:- Myślę raczej, że jest im do czegoś potrzebna. Więc pewnie jeszcze żyje. Bardka przedstawiła się, więc Ninherel uznała, że może zrobić to samo. *Nawet im podam prawdziwe imię. W końcu zawsze mogą zginąć, więc i tak mi niczym nie zaszkodzą*. Kiwnęła głową: - Jestem Ninherel. A skąd..., to mniejsza o to. Przepraszam was na chwilę. Skierowała się w stronę wójta. Przyśpieszyła kroku i powiedziała cicho do niego: - Kojarzysz panie, znak dębu? Chłopak ma taki tatuaż na karku. Czy był druidem?- uznała, że więcej nie ma co mówić. Przynajmniej na razie, tak na wszelki wypadek. Lepiej poczekać na reakcję rządcy.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: czwartek, 1 marca 2007, 08:03
- Lokalizacja: Wrocław
Ninherel
Mężczyzna zmarszczył brwi. -Znak dębu? Hmm... -nagle mężczyzny twarz rozjaśnił uśmiech triumfu- Tak! Druidzi żyjący w tym lesie używali tego znaku. Zielony dąb... Ale chłopak nie był druidem, o nie. Ten dzieciak nadawał się na druida tak, jak ja na karczemną tancerkę! -mężczyzna nagle urwał, ale po chwili mówił dalej, powoli dobierając słowa, jakby nie chcąc wyjść przed nieznajomą na jakiegoś głupiego chłopa. -Na początku nie zwracałem na to uwagi, ale zauważyłem, że druidzi ostatnio się tu nie pojawiają. Nie żeby byli gośćmi na zabawach u wiedźmy, ale tam, w ich enklawie, żyła dziewczyna z naszej wsi, została druidką jak się patrzy -mężczyzna z dumą wypowiedział te słowa- ale nie zapomniała o swoich dawnych znajomych! Zawsze kilka dni przed pełnią przychodziła tu do nas i zajmowała się chorymi. A teraz, tydzień od pełni minął, a jej nikt nie widział... -rzekł mężczyzna, mając pewnie nadzieję, że to jakoś pomoże wam rozwiązać problem, po chwili odczepił od pasa małą sakwę i mapę. Podał ci oba przedmioty.
Mężczyzna zmarszczył brwi. -Znak dębu? Hmm... -nagle mężczyzny twarz rozjaśnił uśmiech triumfu- Tak! Druidzi żyjący w tym lesie używali tego znaku. Zielony dąb... Ale chłopak nie był druidem, o nie. Ten dzieciak nadawał się na druida tak, jak ja na karczemną tancerkę! -mężczyzna nagle urwał, ale po chwili mówił dalej, powoli dobierając słowa, jakby nie chcąc wyjść przed nieznajomą na jakiegoś głupiego chłopa. -Na początku nie zwracałem na to uwagi, ale zauważyłem, że druidzi ostatnio się tu nie pojawiają. Nie żeby byli gośćmi na zabawach u wiedźmy, ale tam, w ich enklawie, żyła dziewczyna z naszej wsi, została druidką jak się patrzy -mężczyzna z dumą wypowiedział te słowa- ale nie zapomniała o swoich dawnych znajomych! Zawsze kilka dni przed pełnią przychodziła tu do nas i zajmowała się chorymi. A teraz, tydzień od pełni minął, a jej nikt nie widział... -rzekł mężczyzna, mając pewnie nadzieję, że to jakoś pomoże wam rozwiązać problem, po chwili odczepił od pasa małą sakwę i mapę. Podał ci oba przedmioty.
Pozdrawiam, Leryn
-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Tara
Tara przyjrzala sie wszystkim zebranym. Mezczyzne i mloda poldrowke widziala wczoraj w karczmie natomiast po raz pierwszy widziala dziwna istote, ktora pojawila sie wsroz nich. Mimo, iz podrozowala juz od jakiegos czasu to jeszcze nigdy nie spotkala kogos z tego rodu. No coz zawsze musi byc ten pierwszy raz, pomyslala. Przyklekla ponownie kolo ciala sprawdzajac czy aby na pewno nie ma jakis niezatartych sladow. W trakcie tej czynnosci uslyszala, ze Wilga przedstawia sie wszystkim zebranym. Tara nie byla pewna czy powinna zrobic podobnie. Odkad ostatnio przebywala wsrod ludzi tyle czasu uplynelo juz troche wody w potokach. Zazwyczaj jedynie zamawiala cos, kupowala lub sprzedawala ograniczajac sie jedynie do najprostrzych slow i zwrotow. Odkad przybyla do tej karczmy zuzyla ich wiecej niz w ciagu ostatnich 10 lat. Jednak zycie wsrod lasow i ich mieszkancow jest prostsze i chyba lepiej pasuje tam niz wsrod tego towarzystwa.
Tara przyjrzala sie wszystkim zebranym. Mezczyzne i mloda poldrowke widziala wczoraj w karczmie natomiast po raz pierwszy widziala dziwna istote, ktora pojawila sie wsroz nich. Mimo, iz podrozowala juz od jakiegos czasu to jeszcze nigdy nie spotkala kogos z tego rodu. No coz zawsze musi byc ten pierwszy raz, pomyslala. Przyklekla ponownie kolo ciala sprawdzajac czy aby na pewno nie ma jakis niezatartych sladow. W trakcie tej czynnosci uslyszala, ze Wilga przedstawia sie wszystkim zebranym. Tara nie byla pewna czy powinna zrobic podobnie. Odkad ostatnio przebywala wsrod ludzi tyle czasu uplynelo juz troche wody w potokach. Zazwyczaj jedynie zamawiala cos, kupowala lub sprzedawala ograniczajac sie jedynie do najprostrzych slow i zwrotow. Odkad przybyla do tej karczmy zuzyla ich wiecej niz w ciagu ostatnich 10 lat. Jednak zycie wsrod lasow i ich mieszkancow jest prostsze i chyba lepiej pasuje tam niz wsrod tego towarzystwa.
Ostatnio zmieniony piątek, 16 marca 2007, 17:15 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
-I nie zaniepokoiło was to?- spytała Ninherel- Chociaż nie musiało ...-mruknęła cicho. - A ten chłopak...czy on ostatnio się zapuszczał do lasu? Zachowywał jakoś inaczej?- *Ten płyn mnie niepokoi...może we wsi jest szpieg tych stworzeń, w końcu ktoś musiał podać truciznę, a wątpię, żeby te stworzenia przenosiły ją na pazurach. A gdyby to był objaw jakiegoś przekleństwa? Chociaż płyn, nie nie wydaje mi się. A może choroba? Też chyba wątpliwe. A może ten zabity miał jakieś konszachty z stworzeniami z Lasu?*. Mówiła dalej:- Czy możesz mi opisać wszystkie ofiary, jakie zginęły lub zaginęły? Wiek, wygląd i itp.- *Może dobierają ofiary według jakiegoś klucza, to by ułatwiło sprawę.Albo ktoś jest tutaj i wybiera...*
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: czwartek, 1 marca 2007, 08:03
- Lokalizacja: Wrocław
Ninherel
Mężczyzna skrzywił się nieco -Panienko, przecie to druidzi, oni chadzają własnymi drogami. Człek nigdy nie wie, czy taki druid go nie obserwuje w lesie! Chłopak? Do lasu to on na polowania! Ale... teraz jak mi panienka tak mówi, to on coś ostatnio wspominał, że w lesie zwierząt nie ma! A jak już jakie się pokaże, to zachowuje się niby oszalałe! Rzuca się na człowieka i zabić chce! Ten smarkacz powiadał, że z roślinami i zwierzętami gadać umie, ale panienka wie, toż to słabe na umyśle... -mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco. Jednak chłopak nie musiał być szalonym, a po_prostu wybranym na druida i przyuczanym do tego. Ale o tym stary wójt już raczej by nie wiedział. Gdy mężczyzna usłyszał twoje pytanie o ofiary, zamilknął na chwilę. -Głównie to porywają tych, co to jaki kontakt z lasem mieli. Młódki, które zioła zbierały, chłopców co polować się wyprawiali. Ale nigdy starszych! -nagle mężczyzna zmarszczył brwi i zaczął mówić szeptem -Panienko, musi panienka wiedzieć, że w lesie żyje wiedźma. Zielarką się nazywa, ale to każdy wie, że to prawdziwa wiedźma! Ale ona nie stoi za tym wszystkim! Własne serce stawiam na szali, że tak jest! Ta wiedźma to z druidami w zgodzie żyje, a oni traktują ją jak jaką wyrocznię... -powiedział.
Mężczyzna skrzywił się nieco -Panienko, przecie to druidzi, oni chadzają własnymi drogami. Człek nigdy nie wie, czy taki druid go nie obserwuje w lesie! Chłopak? Do lasu to on na polowania! Ale... teraz jak mi panienka tak mówi, to on coś ostatnio wspominał, że w lesie zwierząt nie ma! A jak już jakie się pokaże, to zachowuje się niby oszalałe! Rzuca się na człowieka i zabić chce! Ten smarkacz powiadał, że z roślinami i zwierzętami gadać umie, ale panienka wie, toż to słabe na umyśle... -mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco. Jednak chłopak nie musiał być szalonym, a po_prostu wybranym na druida i przyuczanym do tego. Ale o tym stary wójt już raczej by nie wiedział. Gdy mężczyzna usłyszał twoje pytanie o ofiary, zamilknął na chwilę. -Głównie to porywają tych, co to jaki kontakt z lasem mieli. Młódki, które zioła zbierały, chłopców co polować się wyprawiali. Ale nigdy starszych! -nagle mężczyzna zmarszczył brwi i zaczął mówić szeptem -Panienko, musi panienka wiedzieć, że w lesie żyje wiedźma. Zielarką się nazywa, ale to każdy wie, że to prawdziwa wiedźma! Ale ona nie stoi za tym wszystkim! Własne serce stawiam na szali, że tak jest! Ta wiedźma to z druidami w zgodzie żyje, a oni traktują ją jak jaką wyrocznię... -powiedział.
Pozdrawiam, Leryn
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Twarz Ninherel rozjaśnił triumfalny uśmiech *Wiedziałam!*, za chwilę zniknął nagle: - Szalone zwierzęta, mówisz...to bardzo niepokojące. Porywają młodych, którzy w Lesie byli. Zastanawiające...A gdzie ta zielarka mieszka? Może ona coś wie, o ile jeszcze żyje-dodała *Młodzi...zdolni do pracy, zdrowi, hmm normalnie bym pomyślała, że do eksperymentów lub na handel. Ale tak...chociaż ta dziewczyna była w ciąży, więc o jedno więcej- o ile ma się czas na jego wychowanie. Ale to mi wygląda bardziej na eksperymenty na humanoidach. Może osiadł tu jakiś Mistrze Przemian? I próbuje coś wyhodować? Albo może te łaki próbują sobie stworzyć armię?Ale po co im wtedy dziewuchy z brzuchem* skrzywiła się *nie, to nie pasuje. To wygląda na w miarę przemyślane działania i ten ktoś już się chyba zaczyna spieszyć. Widać ofiar już mu brakuje*. Zapytała się wójta: - Kiedy została porwana pierwsza osoba? Dokładnie. I czy była wtedy pełnia? Myślała dalej, czekając na odpowiedź wójta * Jeśli porywa samych ludzi, którzy chodzili do lasu, to wystarczy żeby szpieg obserwował wioskę. Nie musi w niej być. Niech to cholera! Musimy w takim razie go zmylić. Ale o tym powiem reszcie jak zostaniemy sami*
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Garei
Uśmiechała się do wszystkich, gdy badali ją wzrokiem. Często się z tym spotykała.
Wilga przedstawiła się nowym towarzyszom. Należało pójść w jej ślady.
- Ja mam na imię Garei i cieszę się, że mogę was poznać. - powiedziała promieniejąc radością.
Podobało jej się grono nowych znajomych. Była pewna, że sprostają temu co czeka ich w tym tajemniczym lesie.
Uśmiechała się do wszystkich, gdy badali ją wzrokiem. Często się z tym spotykała.
Wilga przedstawiła się nowym towarzyszom. Należało pójść w jej ślady.
- Ja mam na imię Garei i cieszę się, że mogę was poznać. - powiedziała promieniejąc radością.
Podobało jej się grono nowych znajomych. Była pewna, że sprostają temu co czeka ich w tym tajemniczym lesie.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Tara
Tara usmiechnela sie do dziwnej istoty, ktora przedstawila sie jako Garei. Ciekawe skad przybywa i czy rowniez zamierza wziac udzial w wyprawie. Jezeli tak to moze to byc ciekawsza przygoda niz sadzilam. Tare troche denerwowalo, ze tak stoja i nic nie robia. Poldrowka wciaz rozmawiala z jakims mezczyzna ze wsi zapewne wypytujac go o szczegoly zdarzenia. Miala nadzieje, ze szybko skonczy i rusza. Niewiedziec czemu odruchowo uznala ja za przywodce.
Tara usmiechnela sie do dziwnej istoty, ktora przedstawila sie jako Garei. Ciekawe skad przybywa i czy rowniez zamierza wziac udzial w wyprawie. Jezeli tak to moze to byc ciekawsza przygoda niz sadzilam. Tare troche denerwowalo, ze tak stoja i nic nie robia. Poldrowka wciaz rozmawiala z jakims mezczyzna ze wsi zapewne wypytujac go o szczegoly zdarzenia. Miala nadzieje, ze szybko skonczy i rusza. Niewiedziec czemu odruchowo uznala ja za przywodce.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 19 marca 2007, 03:11 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Wilga
Bardce uśmiech nie utrzymywał się długo na twarzy. Choć miała ciepłe i dość wesołe usposobienie to jednak sytuacja nie sprzyjała dobremu nastrojowi. Dziewczynie było przykro z powodu tego co przydarzyło się chłopcu. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się co z dziewczyną, ale nim wyruszą na wyprawę całą uformowaną właśnie drużyną musieli sie wpierw dowiedzieć czegoś więcej. Wyglądało na to, że półdrowka właśnie zbierała informacje. Półelfka w tym czasie przeszukała swoją pamięć w poszukiwaniu jakiejś historii bądź legendy związanej z tym miejscem... Do tej pory sama często ze zdziwieniem odkrywała, że dysponuje wiedzą na przeróżne tematy. Może i tym razem jej się poszczęści i może poznają dzięki temu więcej szczegółów tej sprawy.
*Co o tym wszystkim sądzisz?* spytała Pieśniarza wykorzystując łącze, którym on do niej przemawiał telepatycznie. Na twarzy Wilgi widoczny był wyraz skupienia.
Bardce uśmiech nie utrzymywał się długo na twarzy. Choć miała ciepłe i dość wesołe usposobienie to jednak sytuacja nie sprzyjała dobremu nastrojowi. Dziewczynie było przykro z powodu tego co przydarzyło się chłopcu. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się co z dziewczyną, ale nim wyruszą na wyprawę całą uformowaną właśnie drużyną musieli sie wpierw dowiedzieć czegoś więcej. Wyglądało na to, że półdrowka właśnie zbierała informacje. Półelfka w tym czasie przeszukała swoją pamięć w poszukiwaniu jakiejś historii bądź legendy związanej z tym miejscem... Do tej pory sama często ze zdziwieniem odkrywała, że dysponuje wiedzą na przeróżne tematy. Może i tym razem jej się poszczęści i może poznają dzięki temu więcej szczegółów tej sprawy.
*Co o tym wszystkim sądzisz?* spytała Pieśniarza wykorzystując łącze, którym on do niej przemawiał telepatycznie. Na twarzy Wilgi widoczny był wyraz skupienia.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: czwartek, 1 marca 2007, 08:03
- Lokalizacja: Wrocław
Ninherel
Wójt myślał krótką chwilę, a następnie rzekł -Pierwsza to była jakaś przyjezdna. Mówiła, że bada lasy, bo coś się w tych stronach w nich rozpanoszyła. Była kimś takim jak ten tam -wskazał podbródkiem na wciąż badającego ślady Ardela- też chciała wiedzieć o wszystkim co żyje w tych lasach. Ale dużo to to jej nie dało. Znaleźliśmy ją w czas poprzedniej pełni. Jakieś 30 dni temu. A jeśli chodzi o tę wiedźmę, to ona żyje! Stara jest okropnie, ale niektórzy mawiają, że ona ma jakieś układy z druidami. Ale to chyba możliwe, bo gdy mój dziad tu osiadł, to ona była jeszcze młodą panną. A teraz dużo czasu upłynęło, więc skąd miałaby takie długie życie? -mężczyzna przerwał, ale za chwilę dodał coś jeszcze, jakby usiłując sobie wszystko przypomnieć -Jest coś jeszcze! Pierwsze zabójstwa były takie... dokładne. Każdy szczegół jakby był obmyślony. Na każdej ranie taki sam, wilczy włos. Od ofiary biegły zawsze wilcze ślady... A teraz? Od kilku dni te wszystkie zbrodnie wydają się być zrobione naprędce... Ale ja się tam nie znam na tym! Tak to tylko wyglądało, jak próbowaliśmy wykazać, któż stoi za tymi zbrodniami!
Wilga
Twój Pieśniarz dość szybko przypomniał Ci legendę, którą zasłyszałaś w czasie dzieciństwa. Opowiadała ona o borze, w którym jakoby żyły najprzeróżniejsze "dzieci natury", jak to określali niektórzy. Północna część lasu należeć miała do "nimf pięknych i delikatnych niczym mgła", południe do "dzikich i krwi żądnych wilkołaków", a serce lasu do "druidów, którzy cały świat w równowadze utrzymywać mają". Legenda ta mogła dotyczyć tego lasu, jak i każdego innego na okolicznych terenach. W podaniu mowa była o jeszcze jednym szczególe. Las miał być poświęcony boginii, której imię brzmi Ehlonna. Obrończyni wszystkich dobrych istot żyjących w borach... W legendzie powiedziano też, że Ehlonna obrała sobie właśnie ten las na swój "boski dom". Później podanie opowiadało o artefakcie, który miał być symbolem równowagi lasu. Nie było dokładniej podane, czym był ten przedmiot, ale biorąc pod uwagę, że Ehlonna nie była całkowicie neutralną boginią, przedmiot ów musiał utrzymywać stan, nie do końca całkowicie bezstronny. Wszak bogini była uważana za dobrą. Jednak przecież w legendach, nie zawsze wszystko jest prawdą. Być może okoliczni mieszkańcy pomogą Ci ustalić czy chodzi o ten sam las.
Wójt myślał krótką chwilę, a następnie rzekł -Pierwsza to była jakaś przyjezdna. Mówiła, że bada lasy, bo coś się w tych stronach w nich rozpanoszyła. Była kimś takim jak ten tam -wskazał podbródkiem na wciąż badającego ślady Ardela- też chciała wiedzieć o wszystkim co żyje w tych lasach. Ale dużo to to jej nie dało. Znaleźliśmy ją w czas poprzedniej pełni. Jakieś 30 dni temu. A jeśli chodzi o tę wiedźmę, to ona żyje! Stara jest okropnie, ale niektórzy mawiają, że ona ma jakieś układy z druidami. Ale to chyba możliwe, bo gdy mój dziad tu osiadł, to ona była jeszcze młodą panną. A teraz dużo czasu upłynęło, więc skąd miałaby takie długie życie? -mężczyzna przerwał, ale za chwilę dodał coś jeszcze, jakby usiłując sobie wszystko przypomnieć -Jest coś jeszcze! Pierwsze zabójstwa były takie... dokładne. Każdy szczegół jakby był obmyślony. Na każdej ranie taki sam, wilczy włos. Od ofiary biegły zawsze wilcze ślady... A teraz? Od kilku dni te wszystkie zbrodnie wydają się być zrobione naprędce... Ale ja się tam nie znam na tym! Tak to tylko wyglądało, jak próbowaliśmy wykazać, któż stoi za tymi zbrodniami!
Wilga
Twój Pieśniarz dość szybko przypomniał Ci legendę, którą zasłyszałaś w czasie dzieciństwa. Opowiadała ona o borze, w którym jakoby żyły najprzeróżniejsze "dzieci natury", jak to określali niektórzy. Północna część lasu należeć miała do "nimf pięknych i delikatnych niczym mgła", południe do "dzikich i krwi żądnych wilkołaków", a serce lasu do "druidów, którzy cały świat w równowadze utrzymywać mają". Legenda ta mogła dotyczyć tego lasu, jak i każdego innego na okolicznych terenach. W podaniu mowa była o jeszcze jednym szczególe. Las miał być poświęcony boginii, której imię brzmi Ehlonna. Obrończyni wszystkich dobrych istot żyjących w borach... W legendzie powiedziano też, że Ehlonna obrała sobie właśnie ten las na swój "boski dom". Później podanie opowiadało o artefakcie, który miał być symbolem równowagi lasu. Nie było dokładniej podane, czym był ten przedmiot, ale biorąc pod uwagę, że Ehlonna nie była całkowicie neutralną boginią, przedmiot ów musiał utrzymywać stan, nie do końca całkowicie bezstronny. Wszak bogini była uważana za dobrą. Jednak przecież w legendach, nie zawsze wszystko jest prawdą. Być może okoliczni mieszkańcy pomogą Ci ustalić czy chodzi o ten sam las.
Pozdrawiam, Leryn
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Wilga
Bardka podeszła bliżej półdrowki i wójta. Wysłuchała końcówkę teog co miał do powiedzenia mężczyzna po czym zaczęła mówić. Cicho lecz wyraźnie tak, że było ją dobrze słychać. Opowiedziała krótszą wersję legendy:
- "W przepastnym borze, gdzieś gdzie ręka śmiertelników nie sięga, Matka Natura chowa swe dzieci. Kochała je wszystkie choć nie wszystkie to doceniały.
Pólnoc lasu należała do nimf pięknych i delikatnych niczym poranna mgła. Wiodły one życie radosne. Na południu swą siedzibę miały dzikie, żądne krwi wilkołaki. Lud Czarnej Krwi, Piewcy Krwawego Księżyca o każdej pełni dawali o sobie znać makabrycznym wyciem.
Matka Natura kochała ich jednak wszystkich tak samo... Wszak byli jej dziećmi...
By nie dochodziło do sprzeczek krąg druidzki miał strzec leśnych istot przed sobą nawzajem. Miał utrzymywać równowagę.
Wraz z nimi troszczyła się o pokój w borze bogini Ehlonna, którą tak urzekło piękno owego lasu iż postanowiła w nim zamieszkać. Obdarowała druidów swoją mocą pod postacią cudownego przedmiotu. Miał on chronić dobre istoty przed złem mieszkającym w głębokim lesie." - gdy opowieść umilkła dziewczyna przez chwilę nie odzywała się ani słowem pozwalajac historii przebrzmieć w uszach słuchaczy. Po chwili rozległ się jej ciepły głos
- Czy możliwym jest, że ta stara legenda opowiada o tym lesie? Czy są jakieś wzmianki o bogini Ehlonnie w ludowych podaniach z tych okolic? - spytała półelfka. Pytała z kilku powodów. Możliwe, że natrafiła na ślad bardzo starej legendy, którą teraz będzie miała okazję zbadać... No i możliwe, że uda im się dzięki tej historii rozwiązać zagadkę tych tajemniczych morderstw. Ostatni powód to możliwość napisania dalszego ciągu bardzo starej legendy. Dla każdego barda jest to nie lada gratka. Taka okazja nie trafia się często...
Bardka podeszła bliżej półdrowki i wójta. Wysłuchała końcówkę teog co miał do powiedzenia mężczyzna po czym zaczęła mówić. Cicho lecz wyraźnie tak, że było ją dobrze słychać. Opowiedziała krótszą wersję legendy:
- "W przepastnym borze, gdzieś gdzie ręka śmiertelników nie sięga, Matka Natura chowa swe dzieci. Kochała je wszystkie choć nie wszystkie to doceniały.
Pólnoc lasu należała do nimf pięknych i delikatnych niczym poranna mgła. Wiodły one życie radosne. Na południu swą siedzibę miały dzikie, żądne krwi wilkołaki. Lud Czarnej Krwi, Piewcy Krwawego Księżyca o każdej pełni dawali o sobie znać makabrycznym wyciem.
Matka Natura kochała ich jednak wszystkich tak samo... Wszak byli jej dziećmi...
By nie dochodziło do sprzeczek krąg druidzki miał strzec leśnych istot przed sobą nawzajem. Miał utrzymywać równowagę.
Wraz z nimi troszczyła się o pokój w borze bogini Ehlonna, którą tak urzekło piękno owego lasu iż postanowiła w nim zamieszkać. Obdarowała druidów swoją mocą pod postacią cudownego przedmiotu. Miał on chronić dobre istoty przed złem mieszkającym w głębokim lesie." - gdy opowieść umilkła dziewczyna przez chwilę nie odzywała się ani słowem pozwalajac historii przebrzmieć w uszach słuchaczy. Po chwili rozległ się jej ciepły głos
- Czy możliwym jest, że ta stara legenda opowiada o tym lesie? Czy są jakieś wzmianki o bogini Ehlonnie w ludowych podaniach z tych okolic? - spytała półelfka. Pytała z kilku powodów. Możliwe, że natrafiła na ślad bardzo starej legendy, którą teraz będzie miała okazję zbadać... No i możliwe, że uda im się dzięki tej historii rozwiązać zagadkę tych tajemniczych morderstw. Ostatni powód to możliwość napisania dalszego ciągu bardzo starej legendy. Dla każdego barda jest to nie lada gratka. Taka okazja nie trafia się często...