Świat Mgły RPG

-
- Mat
- Posty: 589
- Rejestracja: poniedziałek, 6 lutego 2006, 11:51
- Numer GG: 3030068
- Lokalizacja: Z ukrycia i cienia

-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
'Czyca... boli guowa... 'Czyca czuie zapach...
Stłumiła pierwszy odruch jaki miała poczuwszy pod sobą miekką bagieną ziemię.
Widząc zblizającego się mężczyznę z groźnym urządzeniem poderwała się na cztery łapy i cichutko próbowała się zakraść za niego. Jeśli by jej się to udało z przyjemnością wbiłaby swoje kły w jego przedramię.
(Zuy czuek... chce zrrobić 'Czycy krrzywdę... 'Czyca nie dha... 'Czyca ssię nie poddha...)
Jej oddech był cichszy od bagiennych wyziewów. Na powrót zjednoczona ze swoją ojczyzną, czuła, że los jej sprzyja.
Czemu właściwie miałoby się jej to nie udać? Była wszak u siebie.
Stłumiła pierwszy odruch jaki miała poczuwszy pod sobą miekką bagieną ziemię.
Widząc zblizającego się mężczyznę z groźnym urządzeniem poderwała się na cztery łapy i cichutko próbowała się zakraść za niego. Jeśli by jej się to udało z przyjemnością wbiłaby swoje kły w jego przedramię.
(Zuy czuek... chce zrrobić 'Czycy krrzywdę... 'Czyca nie dha... 'Czyca ssię nie poddha...)
Jej oddech był cichszy od bagiennych wyziewów. Na powrót zjednoczona ze swoją ojczyzną, czuła, że los jej sprzyja.
Czemu właściwie miałoby się jej to nie udać? Była wszak u siebie.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: czwartek, 9 lutego 2006, 19:10
- Numer GG: 1099483
- Lokalizacja: Szczecin
Hemaretix
- Jestem mokry, pośród bagna no lepiej być nie może - kląłem w myślach. Podniosłem się i zobaczyłem jak ralf szamocze się jakimś gościem. Mój wzrok przykuła piękna nieznajoma teraz leżała bez życia koło mnie. Podeszłem do niej i przyklękłem, wyglądała tak spokojnie. Odgarnąłem jej kosmyki włosów z twarzy, dopiero teraz zauważyłem że ma wytatuowane uszy lekko szpiczaste. Przyłożyłem głowe do jej piersi aby sprawdzić czy żyje . Żyje słysze bicie serca, oddech miała miarowy. Chwyciłem ją za ręke.
- Obudz się aniele - powiedziałem do niej. Ona otworzyła swoje kocie oczy i uśmiechneła się do mnie.
- Jestem mokry, pośród bagna no lepiej być nie może - kląłem w myślach. Podniosłem się i zobaczyłem jak ralf szamocze się jakimś gościem. Mój wzrok przykuła piękna nieznajoma teraz leżała bez życia koło mnie. Podeszłem do niej i przyklękłem, wyglądała tak spokojnie. Odgarnąłem jej kosmyki włosów z twarzy, dopiero teraz zauważyłem że ma wytatuowane uszy lekko szpiczaste. Przyłożyłem głowe do jej piersi aby sprawdzić czy żyje . Żyje słysze bicie serca, oddech miała miarowy. Chwyciłem ją za ręke.
- Obudz się aniele - powiedziałem do niej. Ona otworzyła swoje kocie oczy i uśmiechneła się do mnie.

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
Wszyscy prócz Michała:
Hemaretix najwyraźniej jest jeszcze w szoku - dziewczyna wcale nie zemdlała, ona stoi ze swoją torbą pośród was.
Piach sypnięty w oczy przez Ralfa napastnikowi nic nie dał. Pocisk z pistoletu poleciał prosto w serce Nyano jednak został spalony przez jego kulę ognia. Niestety niekontrolowana magia sprawiła, że kobieta w błękitnej sukni została żywcem spalona.
Kinetyczna kula Ralfa wyrzuciła z ręki napastnika pistolet w chwili, gdy tamten został zaatakowany przez Wilczycę. Jej cios z łatwością przeszedł przez ubranię i ciało tajemniczego mężczyzny. Jego lewe ramie z lewą łopatką odpadły tworzyąc fontannę krwi. Niestety Wilczyca nie zdołała uniknąć ostrza, które pojawiło się w prawej dłoni napastnika. Raniona została rzucona 10 metrów dalej do rzeki na kawałek statku. Skacząc chwilę później znalazła się za napastnikiem wśród drzew. Jest ranna, jednak rosnące w pobliżu zioła (dziwny zbieg okoliczności, że akurat tutaj) powinny pomóc.
Ralf rzucił się na wroga, gdy tamten zadawał cios Wilczycy. Na całe szczęście Ralf poślizgnął się i przewrócił unikając przy okazji ostrza.
Krew przestała lecieć z lewego boku człowieka w brązowym płaszczu. Chłopiec spod swojej granatowej kurtki wyjął pistolet maszynowy (widział to tylko Nyano, który po spaleniu kobiety trochę wycofał się na tyły; Hemaretix był ciągle wpatrzony w dziewczynę, która stała również nieruchomo ze swoją torbą) i trzymając go dwoma dłońmi wystrzelił serię w człowieka w brązie.
Kilka zabłąkanych pocisków prawie zabiły Wilczycę - jeden uderzył w drzewo dosłownie 1cm od jej głowy.
Większość strzałów podziurawiła wroga, który jednak wciąż stał. Leżący obok Ralf dokładnie zobaczył, że ostrze jest wbudowane w nadgarstek człowieka z piekła rodem.
Druga seria położyła wreszcie człowieka w brązowym płaszczu, który jako krwawa miazga wylądował na zielonej trawie. Amunicja w pistolecie maszynowym człowieka w granatowym stroju skończyła się - tak to jest gdy się strzela trybem automatycznym.
Michał:
Ku twojemu zdumieniu zobaczyłeś, że oni nie mają ani skrzydeł ani lin - poprostu stali na bardzo stromych skałach jakby byli przyklejeni. Trzech z nich złożyło już wyrzutnię rakiet i w trzech częściach brali je sobie na plecy. Czwarty stał obok nich i się na ciebie patrzył, a piąty przez jakieś urządzenie obserwował co się dzieje na dole.
W momencie, gdy podleciałeś "ten czwarty" skoczył na ciebie - zupełnie jak konik polny - skoczył 10 metrów i chwycił cię. Obaj spaliście prosto do rzeki.
Po chwili wynurzyłeś się i zobaczyłeś jak Wilczyca wylądowała w rzece. Przez swoje skrzydła zostałeś porwany przez nurt - całe szczęście, że nie widziałeś nawet czy twój wróg wypłynął.
Zmoczyłeś skrzydła i nie możesz latać, próbowałeś wołać o pomoc, ale szum rzeki zagłuszył cię. Dryfując dość szybko nagle zobaczyłeś, że Ostre Skały zniknęły! Popatrzyłeś w lewo (płyniesz na plecach, tyłem) i zobaczyłeś zielone łąki i małe, trawiaste pagórki. Poruszając rękoma jakimś cudem dotarłeś do brzegu (tak naprawdę wytrzowył się w wodzie wir, który pchnął cię na brzeg).
Nadal nie możesz latać, potrzebujesz trochę czasu - pogoda ci sprzyja więc za jakieś dwie godziny znów będziesz mógł się wzbić w powietrze. Nie wiedzisz nikogo w pobliżu - po drugiej stronie rzeki są Wielkie Bagna.
Hemaretix najwyraźniej jest jeszcze w szoku - dziewczyna wcale nie zemdlała, ona stoi ze swoją torbą pośród was.
Piach sypnięty w oczy przez Ralfa napastnikowi nic nie dał. Pocisk z pistoletu poleciał prosto w serce Nyano jednak został spalony przez jego kulę ognia. Niestety niekontrolowana magia sprawiła, że kobieta w błękitnej sukni została żywcem spalona.
Kinetyczna kula Ralfa wyrzuciła z ręki napastnika pistolet w chwili, gdy tamten został zaatakowany przez Wilczycę. Jej cios z łatwością przeszedł przez ubranię i ciało tajemniczego mężczyzny. Jego lewe ramie z lewą łopatką odpadły tworzyąc fontannę krwi. Niestety Wilczyca nie zdołała uniknąć ostrza, które pojawiło się w prawej dłoni napastnika. Raniona została rzucona 10 metrów dalej do rzeki na kawałek statku. Skacząc chwilę później znalazła się za napastnikiem wśród drzew. Jest ranna, jednak rosnące w pobliżu zioła (dziwny zbieg okoliczności, że akurat tutaj) powinny pomóc.
Ralf rzucił się na wroga, gdy tamten zadawał cios Wilczycy. Na całe szczęście Ralf poślizgnął się i przewrócił unikając przy okazji ostrza.
Krew przestała lecieć z lewego boku człowieka w brązowym płaszczu. Chłopiec spod swojej granatowej kurtki wyjął pistolet maszynowy (widział to tylko Nyano, który po spaleniu kobiety trochę wycofał się na tyły; Hemaretix był ciągle wpatrzony w dziewczynę, która stała również nieruchomo ze swoją torbą) i trzymając go dwoma dłońmi wystrzelił serię w człowieka w brązie.
Kilka zabłąkanych pocisków prawie zabiły Wilczycę - jeden uderzył w drzewo dosłownie 1cm od jej głowy.
Większość strzałów podziurawiła wroga, który jednak wciąż stał. Leżący obok Ralf dokładnie zobaczył, że ostrze jest wbudowane w nadgarstek człowieka z piekła rodem.
Druga seria położyła wreszcie człowieka w brązowym płaszczu, który jako krwawa miazga wylądował na zielonej trawie. Amunicja w pistolecie maszynowym człowieka w granatowym stroju skończyła się - tak to jest gdy się strzela trybem automatycznym.
Michał:
Ku twojemu zdumieniu zobaczyłeś, że oni nie mają ani skrzydeł ani lin - poprostu stali na bardzo stromych skałach jakby byli przyklejeni. Trzech z nich złożyło już wyrzutnię rakiet i w trzech częściach brali je sobie na plecy. Czwarty stał obok nich i się na ciebie patrzył, a piąty przez jakieś urządzenie obserwował co się dzieje na dole.
W momencie, gdy podleciałeś "ten czwarty" skoczył na ciebie - zupełnie jak konik polny - skoczył 10 metrów i chwycił cię. Obaj spaliście prosto do rzeki.
Po chwili wynurzyłeś się i zobaczyłeś jak Wilczyca wylądowała w rzece. Przez swoje skrzydła zostałeś porwany przez nurt - całe szczęście, że nie widziałeś nawet czy twój wróg wypłynął.
Zmoczyłeś skrzydła i nie możesz latać, próbowałeś wołać o pomoc, ale szum rzeki zagłuszył cię. Dryfując dość szybko nagle zobaczyłeś, że Ostre Skały zniknęły! Popatrzyłeś w lewo (płyniesz na plecach, tyłem) i zobaczyłeś zielone łąki i małe, trawiaste pagórki. Poruszając rękoma jakimś cudem dotarłeś do brzegu (tak naprawdę wytrzowył się w wodzie wir, który pchnął cię na brzeg).
Nadal nie możesz latać, potrzebujesz trochę czasu - pogoda ci sprzyja więc za jakieś dwie godziny znów będziesz mógł się wzbić w powietrze. Nie wiedzisz nikogo w pobliżu - po drugiej stronie rzeki są Wielkie Bagna.

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: czwartek, 9 lutego 2006, 19:10
- Numer GG: 1099483
- Lokalizacja: Szczecin
Hemaretix
Huk broni ocknał mnie. Ale miałem piękny sen - pomyślałem rozgoryczony. Patrzałem bezradnie na walke chciałem coś zrobić.
Kucnijcie w trawie, będziecie bezpieczni - powiedziałem do osób stojących obok mnie.
Ja tym czasem, widząc padającą wilczyce chyłkiem okrążyłem pole walki i zasapany dotarłem do niej ... leżała brocząc krwią ....
Huk broni ocknał mnie. Ale miałem piękny sen - pomyślałem rozgoryczony. Patrzałem bezradnie na walke chciałem coś zrobić.
Kucnijcie w trawie, będziecie bezpieczni - powiedziałem do osób stojących obok mnie.
Ja tym czasem, widząc padającą wilczyce chyłkiem okrążyłem pole walki i zasapany dotarłem do niej ... leżała brocząc krwią ....

-
- Mat
- Posty: 589
- Rejestracja: poniedziałek, 6 lutego 2006, 11:51
- Numer GG: 3030068
- Lokalizacja: Z ukrycia i cienia
Nyano
Świetnie, cóż za wspaniały dzień! - pomyślał Nyano - Najpierw ten kołyszący się statek, później zjarałem niewinną kobietę, a na koniec ten wybrakowany egzemplarz Rambo prawie ubił członka naszej Grupy Mutantów im. Freda Dera...
Podszedł do "wybrakowanego egzemplarza Rambo" i powiedział
- Słuchaj, ciesze się że ubiłeś tamtego typa, ale następnym razem, może byś się upewnił, że nie postrzelisz nikogo innego!
Przeczuwał że wybrakowany egzemplarz Rambo zaraz powie mu "I kto to mówi!? Upiekłeś żywcem tamtą kobietę!"
Miał niepokojące myśli, że wspomnienie z Mos nie było tak naprawdę wspomnieniem, a swego rodzaju wizją mówiącą "Nyano, uważaj. Nawet ty nie jesteś w stanie zapanować na kulą ognia"
Świetnie, cóż za wspaniały dzień! - pomyślał Nyano - Najpierw ten kołyszący się statek, później zjarałem niewinną kobietę, a na koniec ten wybrakowany egzemplarz Rambo prawie ubił członka naszej Grupy Mutantów im. Freda Dera...
Podszedł do "wybrakowanego egzemplarza Rambo" i powiedział
- Słuchaj, ciesze się że ubiłeś tamtego typa, ale następnym razem, może byś się upewnił, że nie postrzelisz nikogo innego!
Przeczuwał że wybrakowany egzemplarz Rambo zaraz powie mu "I kto to mówi!? Upiekłeś żywcem tamtą kobietę!"
Miał niepokojące myśli, że wspomnienie z Mos nie było tak naprawdę wspomnieniem, a swego rodzaju wizją mówiącą "Nyano, uważaj. Nawet ty nie jesteś w stanie zapanować na kulą ognia"
Bóg na Krzyżu był tylko kolejną religią, która uczyła że miłość i morderstwo są nierozłącznie związane - że w końcu Bóg zawsze pije krew

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Co to za przeklęta rasa! Do diaska! Omal co nie zginąłem! Uff... nie ważne teraz tylko szybko wysuszyć skrzydła i odnaleźć towarzyszy! Pomyślał wstająć. Następnie obrócił się tyłem do słońca rozkładając skrzydła. Teraz chwilę się poopalam i będe gotów.Stał przez chwilę w milczeniu, po czym usiadł. Nasłuchiwał i rozglądał się czy aby ktoś go nie podchodził. Zastanawiał sie czy inni przeżyli...
Fuck?

-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Las wypełniło głuche łupanie serca, zieleń drzew zaś przytłumiło szkarłatne szkło.
Oddech był szumem drzew zamkniętym w jej głowie.
Półprzytomna nie zauważyła kul, które latały dookoła niej. Potrzebowała chwili, by dojść do siebie. Czuła smak krwi na zębach i języku oraz dziwne gorąco po zimnym metalowym szponie.
Postaci zlały się z śróddrzewnymi cieniami.
Zaskomlała cicho.
Zobaczywszy zbliżającą się czarną sylwetkę poderwałą się na równe nogi i nie czując bólu uskoczyła na bezpieczną odległosć.
Nagłe poruszenie zakręciło jej w głowie.
Odczekała chwilę, nim kołysanie się uspokoiło.
Smak krwi nie dawał jej spokoju. Las był przesiąknięty jej zapachem. Oblizała chciwie wargi.
Chwiejnym krokiem podeszła do ciała zabitego i powoli zaczęła odrywać kawałki mięsa od kości, wypluwając kule na ściółkę.
Oddech był szumem drzew zamkniętym w jej głowie.
Półprzytomna nie zauważyła kul, które latały dookoła niej. Potrzebowała chwili, by dojść do siebie. Czuła smak krwi na zębach i języku oraz dziwne gorąco po zimnym metalowym szponie.
Postaci zlały się z śróddrzewnymi cieniami.
Zaskomlała cicho.
Zobaczywszy zbliżającą się czarną sylwetkę poderwałą się na równe nogi i nie czując bólu uskoczyła na bezpieczną odległosć.
Nagłe poruszenie zakręciło jej w głowie.
Odczekała chwilę, nim kołysanie się uspokoiło.
Smak krwi nie dawał jej spokoju. Las był przesiąknięty jej zapachem. Oblizała chciwie wargi.
Chwiejnym krokiem podeszła do ciała zabitego i powoli zaczęła odrywać kawałki mięsa od kości, wypluwając kule na ściółkę.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
Hemaretix:
Chciałeś pomóc, jednak zobaczywszy jak Wilczyca poruszając się na czterech odnóżach doczłapała się do zwłok i zaczęła je gryźć stanąłeś zniesmaczony. Zapamiętałeś, żeby nie zbliżać się do Wilczycy?
Wilczyca:
Smakuje padliną. Starą padliną - jakby przeleżało na bagnach dziesiątki lat. Czasem zwłoki się nieźle tak konserwują - to obrzydliwe.
Ralf:
Wstałeś i przyglądasz się jak Wilczyca próbuje i obwąchuje kawałki mięsa wroga. Nagle spostrzegłeś ruch w wodzie - to jakiś człowiek wychodzi z niej. Z prawego ramienia ma wysunięte ostrze.
Nyano:
Nie mam więcej amunicji. - powiedział typ w granatowym ubraniu i pobiegł na północ przebiegając za plecami Ralfa i obok Hemaretixa. Uciekł na północ. Dopiero w tym momencie zobaczyłeś, że następny z ostrzem wychodzi z rzeki. Dziewczyna z torbą wciąż stoi obok ciebie.
Michał:
Widzisz kawałki statku płynące w dół rzeki i kilka zwłok. Widzisz też czterech towarzyszy tego, który spadł z tobą do rzeki. To nie pojęte, że tak szybko się tu pojawili. Chodzą po skałach na czworaka ale ekstremalnie szybko. Po chwili zeszli na trawę (poruszając się po pionowej ścianie w dół). Zupełnie nie zwrócili uwagi na ciebie i odeszli szybko na północ.
Chciałeś pomóc, jednak zobaczywszy jak Wilczyca poruszając się na czterech odnóżach doczłapała się do zwłok i zaczęła je gryźć stanąłeś zniesmaczony. Zapamiętałeś, żeby nie zbliżać się do Wilczycy?
Wilczyca:
Smakuje padliną. Starą padliną - jakby przeleżało na bagnach dziesiątki lat. Czasem zwłoki się nieźle tak konserwują - to obrzydliwe.
Ralf:
Wstałeś i przyglądasz się jak Wilczyca próbuje i obwąchuje kawałki mięsa wroga. Nagle spostrzegłeś ruch w wodzie - to jakiś człowiek wychodzi z niej. Z prawego ramienia ma wysunięte ostrze.
Nyano:
Nie mam więcej amunicji. - powiedział typ w granatowym ubraniu i pobiegł na północ przebiegając za plecami Ralfa i obok Hemaretixa. Uciekł na północ. Dopiero w tym momencie zobaczyłeś, że następny z ostrzem wychodzi z rzeki. Dziewczyna z torbą wciąż stoi obok ciebie.
Michał:
Widzisz kawałki statku płynące w dół rzeki i kilka zwłok. Widzisz też czterech towarzyszy tego, który spadł z tobą do rzeki. To nie pojęte, że tak szybko się tu pojawili. Chodzą po skałach na czworaka ale ekstremalnie szybko. Po chwili zeszli na trawę (poruszając się po pionowej ścianie w dół). Zupełnie nie zwrócili uwagi na ciebie i odeszli szybko na północ.

-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Bah'no... 'Czyca czuie bah'no... na iazykhu... w nozzdrrzach... na ssierrśści
Truchło nie smakowało jej najbardziej. Zaspokoiła pierwotną rządzę mięsa po czym naprężyła się i wydała przejmujący okrzyk. Wyła z tęsknoty za watahą.
Moia oitczyzzna. Moi khrrai. 'Czyca częśścią bah'na a bah'no iei
Zawyła ponownie.
Rana dawała o sobie znać. Mimo wszystko adrealina i podniecenie powrotem w rodzinne strony sprawiły, że nie dokuczałą jej tak dotkliwie.
Znowu czuła się jednością ze swoimi ziemiami.
Coś jednak jej nie pasowało, coś uległo zmianie. Zastanawiała się co to mogło być...
Truchło nie smakowało jej najbardziej. Zaspokoiła pierwotną rządzę mięsa po czym naprężyła się i wydała przejmujący okrzyk. Wyła z tęsknoty za watahą.
Moia oitczyzzna. Moi khrrai. 'Czyca częśścią bah'na a bah'no iei
Zawyła ponownie.
Rana dawała o sobie znać. Mimo wszystko adrealina i podniecenie powrotem w rodzinne strony sprawiły, że nie dokuczałą jej tak dotkliwie.
Znowu czuła się jednością ze swoimi ziemiami.
Coś jednak jej nie pasowało, coś uległo zmianie. Zastanawiała się co to mogło być...
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: czwartek, 9 lutego 2006, 19:10
- Numer GG: 1099483
- Lokalizacja: Szczecin
Hemaretix
- Fuuuj. Jak to można jeść. Dlatego zawsze byłem za kremacją zwłok - pomyślałem patrząc jak wilczyca konsumuje lubieżnie padline.
Rozejrzałem się co robią inni, jakiś gościu wychodzi z wody z nożem i raczej nie do smarowania masła.
- Muszę im pomóc - pomyślalem. Rozejrzałem sie wokół siebie, znalazłem kilka patyków teraz muszę je połączyć, liście tych traw świetnie się do tego nadaja są wystarczacą mocne i rozciągliwe aby zrobić .... chwila skupienia oraz pracy manulnej i oto mamy proce. Teraz kamień, zrobiłem dwa kroki w lewo i jest.
- To powinno postrzymać tego przyjemniaczka - pomyślałem, uśmiechając się pod nosem.
Wymierzyłem, naciągnęłem i wystrzeliłem .....
- Fuuuj. Jak to można jeść. Dlatego zawsze byłem za kremacją zwłok - pomyślałem patrząc jak wilczyca konsumuje lubieżnie padline.
Rozejrzałem się co robią inni, jakiś gościu wychodzi z wody z nożem i raczej nie do smarowania masła.
- Muszę im pomóc - pomyślalem. Rozejrzałem sie wokół siebie, znalazłem kilka patyków teraz muszę je połączyć, liście tych traw świetnie się do tego nadaja są wystarczacą mocne i rozciągliwe aby zrobić .... chwila skupienia oraz pracy manulnej i oto mamy proce. Teraz kamień, zrobiłem dwa kroki w lewo i jest.
- To powinno postrzymać tego przyjemniaczka - pomyślałem, uśmiechając się pod nosem.
Wymierzyłem, naciągnęłem i wystrzeliłem .....

-
- Mat
- Posty: 434
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 15:58
- Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ.
- Kontakt:
Ralf
Popatrzył na ostrze i powiedział.
Hej! Uważajcie! Następny idzie!
Krzyknął jak tylko go ujrzał, stworzył dwie kule w dłoniach i cisnął nimi z całych sił w to coś.
"Może być ciężko".
Pomyślał. Jeśli poblisko niego było coś, co nadało by się to walki, jakaś rura, pistolet (bez naboji lub z nabojami) szybko ją podniósł i zaczął okładać wrogą jednostkę. Jeśli nic takiego nie było to wycofując się ciskał w niego kulami.
Popatrzył na ostrze i powiedział.
Hej! Uważajcie! Następny idzie!
Krzyknął jak tylko go ujrzał, stworzył dwie kule w dłoniach i cisnął nimi z całych sił w to coś.
"Może być ciężko".
Pomyślał. Jeśli poblisko niego było coś, co nadało by się to walki, jakaś rura, pistolet (bez naboji lub z nabojami) szybko ją podniósł i zaczął okładać wrogą jednostkę. Jeśli nic takiego nie było to wycofując się ciskał w niego kulami.

-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Wilczyca odwróciła się usłyszawszy krzyki.
Zawyła jeszcze głośniej.
Odruchowo obnażyła kły i stuliła uszy.
Cze'muh pożżarrci prrzez bah'no ophussz'czaią iego t'chrzewiah?
Dało się słyszeć w jej powarkiwaniu.
Śścierrwo lhat mi-nio'nych nie 'winno ssię buh'dzić!
Przygotowana czekała, aż nieumarły zbliży się na odległość skoku.
Zastanawiała się, czy ma siły na kolejny atak. Była pewna, że, gdy przyjdzie jej się bronić, nie będzie czuła ran. Czy warto jednak ryzkować własne życie w obronie dziwnych ludzi?
Zawyła jeszcze głośniej.
Odruchowo obnażyła kły i stuliła uszy.
Cze'muh pożżarrci prrzez bah'no ophussz'czaią iego t'chrzewiah?
Dało się słyszeć w jej powarkiwaniu.
Śścierrwo lhat mi-nio'nych nie 'winno ssię buh'dzić!
Przygotowana czekała, aż nieumarły zbliży się na odległość skoku.
Zastanawiała się, czy ma siły na kolejny atak. Była pewna, że, gdy przyjdzie jej się bronić, nie będzie czuła ran. Czy warto jednak ryzkować własne życie w obronie dziwnych ludzi?
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Do diabła co to mogło być! Co to za piekielne stworzenia?! Trzeba szybko wysuszyć skrzydłą i uciekać z tąd czem prędzej! Pomyślał i odruchowo zaczął machać skrzydłami by prędzej wyschły, zastanawiał się co to mogli być za stworzenia. Może... to... te stworzenia, o których opowiadali nastarsi Haroderzy... eee... to niemożliwe... a może jednak, nie ważne trzeba jak najszybciej stąd odlecieć i poszukać towarzyszy... jeśli jeszcze żyją...
Fuck?

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
Michał:
Skrzydła już ci wyschły. Zastanowiłeś się nad tym, że koleszka w Porcie Arkan na was czeka, a nie dostaniecie nagrody jak nie zrobicie dla niego misji. Za opcją, żeby lecieć w dół rzeki i szukać Portu Arkan przemawia jeszcze to, że wcale nie znasz "towarzyszy" i do tej pory wcale nie chciałeś ich znać.
Hemaretix:
Strzeliłeś w niego kilkoma kamieniami, jeden trafił i do tego trafił w głowę! Brawo - wróg przystanął na chwilę, ale i tak wyszedł na brzeg. Ta broń chyba na niego nie działa - zwłaszcza, że ten poprzedni wytrzymał całą serię z automatu i nawet się nie przewrócił.
Ralf (i Nyano):
Podobnie jak kamienie architekta tak i twoje kule niewiele zdziałały. Całe szczęście, że ta kreatura najwyraźniej nie biega - porusza się dość wolno. Niestety nic go nie zatrzymuje. Wycofałeś się w stronę Hemaretixa, czyli na północ. Nyano i dziewczyna uciekli w ogóle między drzewami i w błocie na północ.
Wilczyca:
Skoczyłaś w chwili, gdy wróg był obok spalonych zwłok kobiety ze statku. Niestety "nieumarły" jak go nazwałaś kopnął ciało w twoją stronę tak, że na nie wpadłaś. Oponent na całe szczęście nie zainteresował się tobą tylko ruszył na północ w stronę architekta i Ralfa. Nie możesz więcej atakować - roślina, która może ci pomóc leży na północy. Możesz tam się jedynie czołgać.
Skrzydła już ci wyschły. Zastanowiłeś się nad tym, że koleszka w Porcie Arkan na was czeka, a nie dostaniecie nagrody jak nie zrobicie dla niego misji. Za opcją, żeby lecieć w dół rzeki i szukać Portu Arkan przemawia jeszcze to, że wcale nie znasz "towarzyszy" i do tej pory wcale nie chciałeś ich znać.
Hemaretix:
Strzeliłeś w niego kilkoma kamieniami, jeden trafił i do tego trafił w głowę! Brawo - wróg przystanął na chwilę, ale i tak wyszedł na brzeg. Ta broń chyba na niego nie działa - zwłaszcza, że ten poprzedni wytrzymał całą serię z automatu i nawet się nie przewrócił.
Ralf (i Nyano):
Podobnie jak kamienie architekta tak i twoje kule niewiele zdziałały. Całe szczęście, że ta kreatura najwyraźniej nie biega - porusza się dość wolno. Niestety nic go nie zatrzymuje. Wycofałeś się w stronę Hemaretixa, czyli na północ. Nyano i dziewczyna uciekli w ogóle między drzewami i w błocie na północ.
Wilczyca:
Skoczyłaś w chwili, gdy wróg był obok spalonych zwłok kobiety ze statku. Niestety "nieumarły" jak go nazwałaś kopnął ciało w twoją stronę tak, że na nie wpadłaś. Oponent na całe szczęście nie zainteresował się tobą tylko ruszył na północ w stronę architekta i Ralfa. Nie możesz więcej atakować - roślina, która może ci pomóc leży na północy. Możesz tam się jedynie czołgać.

-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
'Czycę.. boli.. AUUUUUU...
Korzystając z braku zainteresowania wroga cichutko zakradła się za najbliższe drzewo, gdzie zajęła się staranym wylizaniem ran.
Przez resztę czasu starała się trzymać zdecydowanie poza polem walki próbując nie zdradzić miejsca swego położenia skomleniem z bólu. Z ukrycia pilnie obserwowała potyczkę szukając sposobu, by dostać się do leczniczego ziela.
Korzystając z braku zainteresowania wroga cichutko zakradła się za najbliższe drzewo, gdzie zajęła się staranym wylizaniem ran.
Przez resztę czasu starała się trzymać zdecydowanie poza polem walki próbując nie zdradzić miejsca swego położenia skomleniem z bólu. Z ukrycia pilnie obserwowała potyczkę szukając sposobu, by dostać się do leczniczego ziela.
Ostatnio zmieniony niedziela, 26 lutego 2006, 18:05 przez Wilczyca, łącznie zmieniany 1 raz.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up

-
- Mat
- Posty: 434
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 15:58
- Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ.
- Kontakt:
Ralf
Odważnie stara się odwracać uwagę istoty, by inni mogli zyskać na czasie. Nie przerywa rzucać kulami. Celuje mu w oczy i inne słabe punkty. Ma nadzieję, że któraś z kul może będzie nieco mocniejsza, niż wszystkie. Po chwili wpadł na pomysł, by zobaczyć jak zareaguje na kulę światła. Rzucił tą kulą w istotę, jednak zrobił to z czystej ciekawości nie licząc na uśmiech losu. Jeśli nie zdaje egzaminu rzuca zwykłymi. Jeśli zdaje egzamin rzuca zwykłymi a co 2 minuty świecącą się.
Odważnie stara się odwracać uwagę istoty, by inni mogli zyskać na czasie. Nie przerywa rzucać kulami. Celuje mu w oczy i inne słabe punkty. Ma nadzieję, że któraś z kul może będzie nieco mocniejsza, niż wszystkie. Po chwili wpadł na pomysł, by zobaczyć jak zareaguje na kulę światła. Rzucił tą kulą w istotę, jednak zrobił to z czystej ciekawości nie licząc na uśmiech losu. Jeśli nie zdaje egzaminu rzuca zwykłymi. Jeśli zdaje egzamin rzuca zwykłymi a co 2 minuty świecącą się.
