[D&D] Tolerancja

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Ekthelion w pierwszej chwili przerazil sie nie na zarty.Nie tyle sytuacja, co naglym wrzaskiem i groznym wygladem strozow prawa.Bylby zemdlal, gdyby nie wejscie Indimara z Aranea oraz ich poparcie.Mimo to czul jak nogi sie pod nim uginaja.Cos podszepnelo mu, ze jednak nalezy sie jakos opowiedziec za, niekoniecznie przyjacielem ale na pewno towarzyszem.
-Za co i jakim prawem?-spytal niezbyt pewnie.Nie bylo to najlepsze zdanie, ale sytuacja nie sprzyjala wymyslaniu odpowiednich zdan.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Samanta szybko zbiegła po schodach ze złością na twarzy. Otworzyła gwałtownie drzwi wyjściowe, przez co przestraszyła zaskoczonych pół smoków. Szła szybko, bardzo szybko, prawie biegła. Jej duże zielone oczy błyszczały się coraz bardzie. Kobieta gwałtownie weszła w bardzo wąska alejkę. Była to nie wielka przerwa miedzy dwiema kamienicami. Kobieta oparła się o zimna ścianę. Powoli zsunęła się podkładając kolana pod brodę. Jeszcze przez chwile patrzyła się bezruchom w ścianę przed nią, po czym zaslaniwszy oczy swoja prawa ręką kobieta zapłakała. Łzy spływały po jej policzkach a ta lekko pojękiwała. Nie wiedziała, co robić. Miała wszystkiego serdecznie dość. Wampirzyca rzadko plączę, w zasadzie BARDZO rzadko, lecz tym razem na prawdę nie miała już sensu życia. Po chwili wstała i wytarłszy oczy ruszyła do celu swojej podróży. W końcu musiała powiadomić ich o dzwonach.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Głos kotki wyrwał mnicha z nieprzyjemnych rozmyślań. Popatrzył na mówiącą, zastanawiając się czy się nie wstydzi, czy też myśli że „nowy” nie potrafi patrzeć w ciemnościach. W porównaniu z poprzednimi problemami ten wydał się błahy i Xander przestał o tym myśleć odpowiadając:
- Jeszcze nie wiadomo ale mam nadzieje że tak

-jak się tu znalazłeś skarbie?

Mnich zareagował zdziwieniem na ten tytuł. Czuł że już polubił tą kobietę.
-Prawdę mówiąc zostałem przytargany przez gobliny;
Powiedział wzruszając ramionami, nie był w nastroju do wymyślania jakichkolwiek historii i nie przejmował się co na tak haniebne przybycie powie kotka.
-Że jak?
Kobieta roześmiała się perliście, pochylając się i podnosząc ubrania.
- Tak jak mówię dwa gobliny przytargały mnie tu w klatce, a potem juz jakoś poszło. Mam jeszcze mówić z jakimś gościem, podobno przywódcą. Wiesz cos może o nim?
Xander postanowił spróbować skorzystać z nadarzającej się sytuacji i dowiedzieć się czegoś więcej.
-No tak... Mówisz o Wielkim. Tylko nie liczni wiedzą kim jest naprawdę. Ja nie mam pojęcia
zaczęła naciągać na swoje nogi spodnie, wykonane z niesamowicie rozciągliwego i przylegającego do ciała materiału czarnego koloru.
-Każdy zanim tutaj przystąpi musi się z nim rozmówić.

-Na czym polega ta rozmowa i co trzeba zrobić żeby dołączyć do organizacji? Jest tu jakaś hierarchia czy po prostu wszyscy słuchają tego Wielkiego?

-Hierarchia oczywiście istnieje... Ja osobiście jestem nikim. Jestem, że tak powiem, "świeża"
kobieta poradziwszy już sobie ze spodniami, zaczęła zakładać stanik
Dlaczego chcesz się do nas przyłączyć?

-Bo juz dość się nacierpiałem ze strony innych za swoje pochodzenie. Szukam jakiegoś miejsca gdzie byłbym całkowicie akceptowany. Jak długo juz tu jesteś?

-Jakieś dwa tygodnie
Stanik znalazł się już na swoim miejscu, a obcisła bluzeczka była już w drodze
Prawdę mówiąc jestem średnio przydatna dla organizacji, dlatego gnije tutaj... Wiesz co cholernie zgłodniałam. Może pójdziemy coś zjeść?
Xander nie mógł usłyszeć lepszego zdania. Nareszcie będzie mógł zaspokoić swój głód.
-Jasne
Rzucił tylko z entuzjazmem i zaraz znalazł się na nogach. Rozmowa przegoniła ponure rozmyślania po wewnętrznym dialogu. Jak na razie mnich nie mógł narzekać na towarzystwo, a chociaż nie dowiedział się zbyt wiele, nie żałował rozmowy.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Ekthelion, Aranea i Indimar

Sytuacja nie kreowała się zbyt ciekawie... Początkowo pół-smokowie leniwie ruszyli w stronę krasnoluda. Tempo ich ruchów zmieniło się gwałtownie po wyczynach Indimara, który stanął w obronie Grima. Pachołkowie komisarza jakby na komendę, choć takowa nie padła, ustawili się w rzędzie obnażając klingi swoich długich mieczy, które w idealny sposób komponowały się z kółkami kolczugi połyskującymi na piersi każdego z nich:
-Spokojnie chłopaki!- wydarł się komisarz- Przepuście mnie, ale już...
Stanął przed wami Starszy komisarz Method z Afratu, w pełnej kraście. Był przeraźliwie wysoki i miał w oczach coś co wzbudzało respekt.
-Nazywam się Methot i jestem starszym komisarzem milicji w Afracie. Powiem to tak- zawiesił na chwilę głos- albo dopuścicie nas do pana Grima, albo też będziemy walczyć i... Zginiecie- powiedział to strasznie rzeczowo i był przy tym strasznie pewny siebie. Następnie zwrócił się do samego Grima- Panie Grim zostaje pan zatrzymany na podstawie kodeksu karnego miasta Afratu, za posiadanie oraz warzenie zakazanych na tych ziemiach mikstur.

Jakby na potwierdzenie prawdziwości oskarżenia komisarza, w plecaku Grima odbiły się od siebie dwie butelki wydając charakterystyczny odgłos. Usłyszeliście także donośne bicie miejskich dzwonów.

Samanta

Ruszyłaś powolnym krokiem w stronę wieży strażniczej. Polecenie jakie wydał ci Xarkses nie należało do trudnych... Miałaś jedynie przekazać informacje o przybyciu Rozentrończyków pod mury miasta. Jednak ktoś musiał cię ubiec, ponieważ w połowie drogi usłyszałaś znajome ci bicie miejskich dzwonów. Wszyscy ludzie wiedząc, iż te dźwięki oznaczają przybycie samego Herberta z Rozentronu do miasta, zaczęli ruszać w stronę bramy.

Xander i Ariadna [Mamy nowego gracza. Standardowo poprosiłbym o opis wyglądu postaci, jako że to pierwszy post.]

Siedziałaś w kuchni nieznanej ci organizacji o tandetnej nazwie "Pustynna Żmija" i popijałaś herbatę. Kilka dni temu otrzymałaś list od niejakiej Kitty, w którym złożono ci hojną propozycje pracy... Miałaś pomóc w przesłuchiwaniu jakiś ludzi. Zdziwiłaś się bardzo, że list dotarł do ciebie, aż za morza. Wiedziałaś, iż twoje zdolności telepatyczne są znane lokalnie, jednak list z tak daleka świadczył o tym, że ktoś musiał cię polecić. Postanowiłaś zapytać o to swojego hipotetycznego pracodawcę przy najbliższej okazji... Wyczułaś i usłyszałaś, że do pokoju ktoś wchodzi. Zaczęłaś delikatnie sondować myśli nowo przybyłych w celu określenia kim są.
Pierwszy umysł był jakiś dziwny... Jakby w połowie zwierzęcy. Było tak dużo więcej pierwotnego instynktu niż myśli. Poczułaś także jedną myśl bardzo wyraźnie: "Ja chcę mleka"- zdawała się krzyczeć myśl tej postaci.
Drugi umysł był dla ciebie zupełnie zamknięty, co strasznie cię zdziwiło. Jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałaś.
-Kolejna nowa?- zapytał zmysłowy, kobiecy głos, a ty wyczułaś, że należy do osoby, której umysł wyrażał dzikie emocje- Przybyliście tu razem tak Xander? Proszę przedstaw mnie swojej znajomej.

[Proszę o rozegranie dialogu na gg (będziemy musieli zrobić go w trzech...). W woli uściślenia pozwoliłem sobie przedstawić postać tej "Kotki" i ciebie Xander w drodze do kuchni. Wiesz że ma na imię Fialla]
Mój miecz to moja siła
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar

Gdy żołnierze wyszarpnęli klingi z pochew, dłoń Indy'ego szybko pomknęła w stronę rękojeści półtoraka. Był gotowy walczyć, a nawet zginąć za kogoś, kogo nazywał przyjacielem. Jednak, gdy Method zabrał głos, paladyn nieco rozluźnił się.
*Nie będzie walki*- pomyślał.
Gdy usłyszał oskarżenie, czuł, że szczęka powoli opada mu na dół. Bardzo chciał pomóc przyjacielowi, ale nie mógł stanąć przeciwko prawu. Poczuł się całkowicie bezsilny, a pancerz zaciążył mu tak jak nigdy wcześniej. Dłoń zsunęła się miecza.
Spojrzał na Araneę, szukając wsparcia, a w jego oczach widać było bezradność. Zrobił krok w bok.
-Przepraszam, ale nie mogę.- powiedział do Gorima. Nie obrócił się. Nie mógł. Czuł teraz zbyt wielki wstyd, który nie pozwalał mu spojrzeć w oczy krasnoluda.
A d'yaebl aep arse!
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Oczy Rudej z zaskoczenia były jeszcze większe, niż zwykle. Z początku patrzyła tylko i wyłącznie na Methoda, gdy jednak ten postawił sprawę jasno, mianowicie "ustąpicie lub zginiecie", rozejrzała się po reszcie towarzystwa. Czterech strażników, uzbrojonych i gotowych do walki. No i sam Method, który sprawiał wrażenie takiego, któremu nawet we czwórkę by nie podołali... A tymczasem ona nie miała miecza, Gorim lepiej, by nie pogarszał swojej sytuacji, zalękniony bard i Indimar, który byłby w stanie zrobić wszystko dla kompana. Jednak czy było warto? Niestety, Aranea musiała przyznać rację, iż krasnolud posiadał różne, może niezupełnie legalne specyfiki. Na pewno miał bimber, wszak wtedy na pustyni nie spiliby się tak, gdyby była to zwykła wódka. Co jeszcze - tego nie wiedziała. Spojrzała na Indimara dokładnie w chwili, gdy ten spojrzał na nią - chyba oboje podjęli decyzję. Ruda spuściła głowę i odsunęła się, bezradnie zaciskając pięści. Po chwili znowu podniosła wzrok, spoglądając na Gorima - było to spojrzenie pełne bezradności i przeprosin. W duchu obiecała sobie, że coś wymyśli, wszak nie może pozostawić towarzysza w takiej sytuacji.
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Be`erry byc moze by nawet walczyl, niekoniecznie bardzo skutecznie gdyby wymagala tego sytuacja.Ale gdy Aranea i Indimar zrezygnowali z tej drogi, nie bylo niczym blyskotliwym dojscie do tego ze bitka nie mialaby zadnego sensu.Czul cos w rodzaju ulgi-walka z tepymi orkami to jedna sprawa, a walka z polsmoczymi, pewnie swietnie wyszkoloymi wojami inna.Jedyna rzecza jaka mogl jeszcze zrobic dla Gorima bylo wstawienie sie za nim.
-Nawet jak mial, to, dalbym sobie reke uciac gdyby to nie bylo prawda, nie pil ich ani nie rozprowadzal-*Mam nadzieje, ze nic z nimi nie robil nim wszedlem do karczmy*-Warto tez wziasc pod uwage, ze pelnil duza role w niezwykle waznej dla miasta misji.-Po chwili zaklal w duchu.*Jak wiedza, ze je mial to pewnie cos z nimi jednak robil...reki mi chyba nie utna*
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Azrael »

Chciałbym teraz przedstawić postać, a później odegrany dialog wstawiło by się oddzielnie.

http://images21.fotosik.pl/185/59813854e60d7c80.jpg - Oficjalnie Aeria, prawdziwie Ariadna.

Aeria gdy tylko usłyszała kroki poprawiła drogie skórzane rękawiczki, i otrzepała się bezsensownie z i tak unoszącego się wszędzie kurzu, pyłu, oraz piachu. Sama nie lubiła brudu, a więc mimo w tej chwili, (przynajmniej według niej) brudnych ubrań, gdy postawić ją z kimkolwiek w promieniu kilometra prawdopodobnie wszyscy wyglądali by jak kominiarze.
Czarodziejka nie_odwróciła się w stronę drzwi, ale patrząc oczyma Kitty, wiedziała dobrze kiedy należy przybrać godną postawę, założyć na siebie piękne uda, a delikatne ręce złożyć na filiżance. W mgnieniu oka wysondowała wyjątkowo cichą kelnerkę, skierowała na nią twarz i powiedziała na tyle głośno, aby usłyszała, ale i na tyle cicho, aby wyglądała poważnie, oraz dostojnie.
- Kubek mleka i... - jeszcze raz natarła na twierdzę umysłu Xandera, ale gdy znów nic nie znalazła postanowiła zaryzykować reputację nie omylnej -...no właśnie, co dla pana, którego zapewne nie znam... no chyba, że było ciemno. To, że nie mogła infiltrować czyjegoś umysłu strasznie ją zezłościła, pomimo iż jedną z jej zasad było nie grzebanie po "ciemnych zakamarkach". Cudzy umysł, to cudzy umysł, i powinien być traktowany przynajmniej na równi z ciałem, a to oznacza, że można nań patrzeć, lecz nie można wykorzystywać, bez wyraźnego pozwolenia. Gdy przemawiała wciąż twarz kierowała na pustkę która pozostała po oddalającej się w pośpiechu córce karczmarza i przez piękny biały kaptur nikt nie mógł dostrzec jej chwilowego grymasu niezadowolenia. Gdy dwójka przybyszów zbliżała się piękne obliczo Aerii... no, sama nie przeglądała w tej chwili, żadnego umysłu, ale prawdopodobnie zamurowała nie tylko Xandera, lecz również Kity. Miała dziwne przenikliwe jasno niebieskie oczy, niemal idealną twarz, a przez kok zapięty pod kapturem jej twarz okalały dwa piękne pasma włosów. Uśmiechneła się, gdyż była pewna, że przybyszów zamurowało.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Wampirzyca westchnęła ciężko. Miała już dość chodzenia w ta i z powrotem. Lekko zmarszczyła brwi patrząc się na dzwony, które rozbrzmiewały po całym mieście. * Ciekawe kto był na tyle szybki aby przekazać wiadomość* Rozmyślała idąc w druga stronę. Przystanęła na chwile na skrzyżowaniu alejek i z mętlikiem w głowie rozejrzała się na wszystkie możliwe drogi, które mogła wybrać. Co chwile mijali ja mieszkańcy, którzy w pośpiechu szli w stronę bramy. Niektórzy z nich byli tak podekscytowani ze nawet biegli w tamta stronę. *To będzie mile powitanie. Banda dziwolągów czekająca przy bramie* Pomyślała patrząc się na nich. Kobieta podeszła do jednej z kamienic, której okna odbijały promienie słońca tak ze mogła się w nich przejrzeć. Samanta przyglądając się swojemu obliczu poprawiła swoje włosy prawa ręka. Jedyna zaleta bycia wampirem to, to ze wygląda się bardzo dobrze nawet po parudniowych wyprawach w pustynie. Samanta postanowiła wybrać się do karczmy gdzie mogła by coś wypić i przemyśleć parę spraw. Gdy doszła już do budynku stanęła jak wryta słysząc zamieszanie. Zanim pociągnęła za klamkę usłyszała gruby, znajomy głos.

- Ustąpicie lub zginiecie

Nie wchodząc do pomieszczenia Samanta wsłuchiwała się w to, co dzieje się w tej karczmie.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari, Aeria

Xander
-Dla mnie obojętnie co do jedzenia i jakieś dobre piwo
Odpowiedział i stał czekając aż kotka usiądzie.
Aeria
-No i danie dnia wraz z piwem. Szybko
Telepatka skończyła zaczęte wcześniej zamówienie i wróciła do zabawy prawie pustą filiżanką.
Xander
-Pierwszy raz ją widzę na oczy
Aeria
-Ni znam jegomościa
Oboje odpowiedzieli prawie jednocześnie na pytanie zadane przez kotkę wcześniej.
Fiala
-hm… to dziwne. Jesteś Nowa?
Aeria
-To zależy w czym;
Odpowiedziała uśmiechając się jakby zalotnie.
Fialla
-Jak to w czym? To na cholerę tu siedzisz
Zapytała zdezorientowana kotka. Cała rozmowa wywołała uśmiech na twarzy mnicha.
Aeria
-Piję herbatę
Telepatka szybko przeskanowała myśli kotki.
Fiala
-Weszłaś sobie ot tak do najlepiej strzeżonej kryjówki „pustynnej żmii” i popijasz sobie herbatkę
Aeria
-Mam przerwę w przesłuchiwaniu zdesperowanych obdartusów
Fiala
-Oho wygadana-uśmiecha się-Obstawiam więc że jesteś czarodziejką
Aeria
-Celnie
Kobieta dodała sobie kilka lat nauki
-nawet całkiem niezłą
Fiala
-A z jakiej racji przesłuchujesz nas „obdartusów”?
Aeria
-Dobrze płacą. i tyle. Naprawdę potrzebuje pieniędzy, zresztą póki co was nie przesłuchiwałam, no i nie o was mówiłam.
Fiala
Xander co ty się tak nie odzywasz
Xander
-Próbuję zrozumieć o co chodzi. Jeśli dobrze wnioskuje ty przesłuchujesz podobnych do nas i nazywasz nas obdartusami!?
Mówił trochę podniesionym głosem wskazując na telepatkę.
Fiala
-Uważanie się za „coś” lepszego jest bardzo pospolite w twojej profesji. Nie uważasz?
Aeria
-Źle rozumiesz. Nazwałam obdartusami tych co przesłuchuję, a na razie tego nie robię. Ale ostrzegam, że jak zacznę to będziecie obdartusami.
Xander
-Lepiej się zastanów komu grozisz
Aeria
Choć Aeria z początku nie chciała wyjść na arogancką, teraz miała dość.
-A ty kim niby jesteś? Co czyściłeś konia szlachcicowi?
Fiala
-Xander uważaj. W końcu ty jeszcze nie byłeś na przesłuchaniu prawda?
Xander
-Skręcę jej kark Tu i teraz i nie będzie żadnego przesłuchania. Nie po to chciałem się przyłączyć do organizacji żeby mnie teraz nazywali obdartusem.
Fiala
Kotka widząc co się dzieje znalazła rozwiązanie.
-Wiem co grozi za spory wewnątrz organizacji. W takim razie proponuje Xander abyśmy zjedli w pokoju wspólnym. Nie będziemy przeszkadzać jaśnie pani
Chwyciła swoją porcję jedzenia i ruszyła w stronę drzwi.
Xander
-To jeszcze nie koniec;
Rzucił w stronę Aeri i ruszył za kotką.
Aeria
Pomachała delikatnie ludziom. Dopiła herbatę i zmieniała umysł kelnerki, tak aby nie przynosiła piwa, a w zamian jeszcze jedną filiżankę herbaty.
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim

Krasnolud z wściekłością patrzył na straż. *Co za cholerne dupki. No nic. Na razie moi kompani będą musieli się obyć beze mnie*
Westchnąl teatralnie patrząc bezczelnie na półsmoczych oszołomów.
- Coż widzę, że nie mam wyjścia. Ale jeśli myślicie, że oddam się dobrowolnie w ręcę prawa... coż. Nie po raz pierwszy to się nie uda. - zarechotał rubasznie po czym jednym szybkim ruchem wyciągnął ze specjalnego schowka w plecaku dwie szklane fiolki i rozbił je o podłogę. Roztrzaskały się na setki maleńkich odłamków, a uwolniona z ich wnętrz substancja natychmiast ulotnila się tworząc gęstą, kłębiącą się chmurę fioletowego gazu, który błyskawicznie wypełni całą karczmę. Krasnolud błyskawicznie wycofał się poza zasięg łap półsmoków i pognał do wyjścia.
- Jeszcze się zobaczymy! - krzyknął do kompanów - A! I pozdrówcie ode mnie Samantę!
Po czym krasnal niknął na dobre.

Heh, sorry Errer, ale jeśłi myślałeś, że dam się złapać, to grubo przegiąłęś. I'll be back :D
For Honor & BIG Money!
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Ekthelion, Aranea, Indimar i Samanta

Drzwi karczmy właśnie otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem gdy... Całe pomieszczenie w mgnieniu oka wypełniła nieprzenikniona mgła. Krasnolud krzyknął kilka słów na pożegnanie po czym pognał w stronę drzwi zderzając się z Samantą, która upadła. Ten jednak pomknął dalej nie bacząc na nic. Komisarz zaczął także coś wrzeszczeć:
-Nie pozwólcie mu uciec! Jeden szybko do drzwi! Odgrodzić skurwysynowi drogę!
Jeden z pół-smoków ruszył po omacku w stronę drzwi. Niestety na jego drodze stanęła wciąż leżąca Samanta, a strażnik się potknął. Zwalił się na nią całym ciężarem swojego pokrytego łuską cielska. Mgła miarowo traciła na gęstości, by w końcu równie szybko jak się pojawiła, zniknąć.

[Moja propozycja jest taka żeby opisać co kto robił podczas gdy mgła się pojawiła i co robi po jej zniknięciu]

Xander

Znowu podążałeś za Fiallą wąskim korytarzem podziwiając mimowolnie jej kocie ruchy... Musiałeś przyznać, że w mieszaninie ludzkiej kobiety z kotem jest coś... Intrygującego i pociągającego. W salonie nie było tłoczno. Jedynie dwoje wampirów dyskutowało o czymś zawzięcie i cicho. Spojrzeli na ciebie kiedy weszliście, jednak obyło się bez słów, po prostu skinęli ci głową w milczeniu. Kotka poprowadziła cię do jednej z kanap, przy którym stał stolik, a na nim leżały jedynie szachy. Usiedliście kobieta zaczęła pić mleko. Robiąc to zagadywała wesoło i niefrasobliwie, nie zapomniała również powiedzieć kilku kąśliwych słów o czarodziejce z kuchni. W pewnym momencie do pomieszczenia z korytarza prowadzącego do sypialni wyszły dwie nieziemsko piękne dziewczyny... Bliźniaczki o ile wzrok cię nie mylił. Obie wysokie i zgrabne z obfitym biustem. Ubrane raczej skromnie w zwiewne ciuchy, na które opadały kaskady złocistych, długich i prostych włosów. Podeszły do waszego stolika:
-Witaj Filla. Kitty kazała ci przekazać, że czeka na ciebie w kuchni.
-W takim razie idę- spojrzała nagle na ciebie.
-Spokojnie Filla- odezwała się druga z blondynek- My się zajmiemy twoim przyjacielem- powiedziawszy to, wraz z bliźniaczo podobna towarzyszką roześmiały się perliście.
-Właśnie tego się obawiam- odpowiedziała kotka podnosząc się- ale to nie moja sprawa.
Kobieta zniknęła w mroku korytarza. W tym samym czasie bliźniaczki usiadły naprzeciw siebie i jakby od niechcenia bawiły sie leżącymi na szachownicy pionkami.
-Zagramy?- zapytały jednocześnie- Jeżeli wygrasz dostaniesz nas, a jeżeli przegrasz dostaniesz od nas "zabawną" karę... Co ty na to kochasiu?
Powiedziały to z tak niewinnymi wyrazami twarzy, iż nie mogłeś przez chwilę uwierzyć w to co słyszysz.

[Odpisz, a tę partię możemy (jak co) rozegrać później na wp na przykład :P Dawno nie grałem... :D]

Ariadna

Kiedy popijałaś sobie drugą już z kolei herbatę do kuchni znowu ktoś wszedł. Sondując umysł tego "kogoś" znowu natknęłaś się na coś bardziej dzikiego i wyrażającego zwierzęcy instynkt niż umysł człowieka. Ten ktoś najprawdopodobniej wiedział o twoich zdolnościach, ponieważ używając prostego uniku przekazała ci myśl: *Witaj Ariadno... Wolałabym się jednak porozumiewać werbalnie.*

[Tutaj zapraszam do kolejnego dialogu... Znowu szykuje się kabaret? :)]
Mój miecz to moja siła
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Wampirzyca otworzyła lekko drzwi starając się nie zwracać na siebie uwagi. Jednak jedyne, co zobaczyła to szara mgła wypełniająca cale pomieszczenie. Kobieta lekko przetarła oczy starając się wyczuć cokolwiek swoim dodatkowym zmysłem, lecz nim zdołała się zorientować wylądowała na plecach, ponieważ jakiś gruby krasnolud wpadł prosto na nią.

-Ty skurwysynie! pożału…

W tym momencie przerwała gdyż ogromny ból przeszył jej cale ciało. Olbrzymi gad wylądował prosto na jej szczupłej sylwetce. Kobieta usłyszała łamanie kości i ostatnie, co pamiętała to ogromny ból i ciemność przed oczyma.

Po chwili Samanta znalazła się w innym świecie. Wpadła w głęboki sen, sen lub wspomnienie? Tak to raczej było wspomnienie z przed paru lat. Wspomnienie, które zostało wymazane z jej głowy.

Zobaczyła siebie z przed paru lat. Była jeszcze młodsza, miała jakieś dwadzieścia lat. Znajdowała się w jakieś zielonej wiosce, w której były tylko parę domków. Wyglądała inaczej. Jej włosy nie były czarne tylko brązowe i upięte były w kok. Tylko jedno kręcone pasmo opadało jej na zarumieniony, opalony policzek. Ubrana była w suknie zakrywającą jej nogi i piersi oraz w fartuch przewiązany w pasie. Niosła ona koszyk wypełniony zielonymi oraz czerwonymi jabłkami. Podeszła do jednego z domków i zapukała w drewniane drzwi. Otworzył jej przystojny, wysoki mężczyzna z rocznym dzieckiem na ręku. Przywitał ja czułym pocałunkiem, po czym wziął od niej koszyk z owocami i przekazał dziecko. Była to dziewczynka, która na swój wiek miała już dość długie ciemne włosy zaplecione w dwa warkoczyki. Samanta oglądała sceny z swojego przeszłego życia przez jeszcze parę minut, gdy nagle los postanowił dać jej odpowiedz na najbardziej dręczące ja pytanie. Jak stała się tym, kim jest? Banda wygłodzonych wampirów wpadła do wioski. Nie było już, co opisywać tej makabrycznej rzeźni. Jej mąż oraz dziecko zginęli a ona pogryziona przez wampira, pozostawiona pół żywa zaczęła transformacje.


Wizja Samanty powoli się kończyła zostawiając ja w nie przytomności wywołanej poprzez wielkiego gada lądującym na jej szczupłym ciele. Wtedy widziała już tylko ciemność.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar Gallen

Gdy podniosła się mgła, paladyn wyjął z pochwy miecz i stanął nieco bliżej Aranei, w taki sposób, aby mogli bronić się z obu stron. Jednak gdy nie padł żaden cios, a mgła opadła, opuścił miecz. Nagle usłyszał znany mu głos. Odwrócił się do drzwi.
-Samanta?
Podbiegł do wampirzycy, złapał leżącego na niej pół-smoka i zdjął go z dziewczyny. Uklęknął obok, sprawdzając czy wszystko z nią w porządku, po czym odsunął ją delikatnie na bok. Użył swej magicznej mocy nakładania rąk, aby nieco złagodzić jej ból.
A d'yaebl aep arse!
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda, słysząc, że drzwi się otworzyły, od razu zerknęła w tamtą stronę. Niestety, nie zdążyła zauważyć niczego poza tym, iż nowy gość był kobietą, gdyż w tej samej chwili całe pomieszczenie wypełniła prawie że nieprzenikniona mgła. Ruda cofnęła się o krok, na kogoś wpadła - nie wiedziała, czy był to Indimar, któryś ze strażników, czy też Method. Nie przewróciła się, wszak nie wpadli na siebie z całym impetem. Po chwili mgła trochę się przerzedziła, Aranea zdołała dojrzeć sylwetkę paladyna. Stanęła obok niego i czekała moment, wsłuchując się w komendy komisarza i raban, jaki wywołał ścigający krasnoluda strażnik. Była pewna, że usłyszała też głos Samanty. Gdy mgła już całkowicie opadła, Ruda podeszła do wampirzycy i paladyna, który właśnie ją uleczał.
- Jesteś cała? - upewniła się, wszak strażnik swoje ważył, a Samanta była dość drobnej budowy - mogła zrobić sobie krzywdę. - To dureń z tego Gorima, tylko pogorszył swoją sytuację. Żeby go tylko teraz nie złapali, bo będzie niedobrze...
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanami
Mnichowi bardzo odpowiadało towarzystwo kotki. Złapał się na tym że nie potrafił stwierdzić kogo bardziej lubi Fiallę czy Kitty. Wyglądało że z obiema można bez skrępowania rozmawiać. W tym momencie żałował że znalazł się w klasztorze. Tamtejsze wychowanie nie sprzyjało kontaktom damsko męskim, więc Xander dopiero teraz uświadomił sobie ile tracił przez ten cały czas. Właściwie to odkąd mnich sięgał pamięcią, nie pamiętał żeby kiedykolwiek mówił tyle co w towarzystwie obu kotek. Dlatego kiedy Fiala musiała wyjść, poczuł smutek. *Przynajmniej mam jakieś towarzystwo*, pomyślał przyglądając się bliźniaczką. Na ich propozycje na obliczu mnicha wykwitł rumieniec. Nie był przyzwyczajony do tak otwartego zachowania. Mimo wszystko opanował się i postanowił przyjąć wyzwanie. Co prawda ostatni raz w szachy grał jeszcze w klasztorze, ale postanowił zaryzykować. W końcu kara miała być zabawna, więc nie powinno być źle, choć z drugiej strony nie wiadomo było co bliźniaczki uznają za zabawne.
-przydały by mi się jakieś fory. W końcu wy będziecie grały we dwie.;
Powiedział z nadzieją w głosie. Życie już dawno nauczyło go że zawsze trzeba szukać jakichś ułatwień.
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Nastepne wydarzenia mocno zaskoczyly barda.Bylo dla niego jasne, ze nalezy pomoc Gorimowi.Wrzasnal "przerazony" po czym zaczal sie miotac po pomieszczeniu, wpadajac przy okazji na straznika*.Gdy mgla opadla, zastanowil sie nad sytuacja.Krasnolud nie wyladowal w wiezieniu, ale stal sie jeszcze bardziej poszukiwanym zloczynca.
-Niedobrze-powiedzial.

*Moge sobie pozwolic na tyle samowoli, prawda?
Zablokowany