[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Post autor: Zaknafein »

Zaknafein

Elf niemal dostał zawału serca, gdy patrząc w wyrwę w ścianie zza siebie usłyszał jakieś głosy. Odwrócił się za siebie i ujrzał dwoje obcych. Przerażony już miał krzyknąć, lecz w porę zasłonił sobię usta dłonią. Na szczęście obcy okazali się być przyjaźnie nastawieni, choć jeden z nich, elf, zdawał się być dość lekkomyślny. Urodziwa dziewczyna natomiast, mimo nieprzyjemnego i budzącego grozę otoczenia wyglądała na znudzoną. Możnaby ją wziąć za nieświadomą niebezpieczeństwa, lecz Zakowi zdawało się, że jest jego jak najbardziej świadoma - i właśnie to uznaje za 'ciekawe'. Jej strój przypominał mu odrobinę wizytę w Marienburgu, całe lata temu, gdzie poznał grupę kapłanów-uzdrowicieli, którzy akurat przejeżdżając zawitali w tej samej karczmie co on.
Zwrócił się do nowoprzybyłego elfa, który najwyraźniej chciałby natychmiast wbiec w wyrwę z obnażonym ostrzem i zapewne siec na oślep. Zak złapał go lekko za ramię i próbował uspokoić szeptem:
- Spokojnie, przyjacielu. Zbawienie mogłoby się nam przydać, ale czekanie na nie może trochę potrwać. Proponuję zostawić to na kiedy indziej, co nie znaczy że wchodzimy. Livrian tu rządzi - wskazał drugą ręką przyjaciela.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Postanowiłam zawiesić sesję na czas matur, nie chcę nikogo odciągać od nauki i zaprzątać myśli głupotami :) Starszych (i młodszych) graczy przepraszam za tę chwilową niedogodność. Zamczysko i sesje nr 1 i 2 nie są aż tak ważne, więc będą sobie powoli iść i żyć własnym życiem.
Pozdrawiam,
Wasz Wredny MG,
Ouzaru.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Młoda dziewczyna mogła być wdzięczna, że Bruce i Kage zasłonili jej cały widok. Gdy rozległ się przerażający krzyk pomiotu Chaosu, wstrząsnęło nią i po plecach przebiegły jej nieprzyjemne ciarki. Chwilę później korytarz zachlapała czerwona posoka i na wszystkie strony poleciały kawałki mięsa i futra. Aria stanęła jak wryta, między nogami Bruce'a płynęła rzeka krwi... Zrobiło się jej niedobrze, nie musiała widzieć, wyobraźnia aż nadto podpowiadała jej, co się właśnie stało. Spojrzała się za siebie i zdziwiona odkryła, że to nie Yuki tkał zaklęcie, lecz Bern! Wstrząśnięta zamarła na chwilę. Z przodu rozległ się trzask łamanego kijka i krzyk:
- Uważaj!
Bruce rzucił miecz i złapał dziewczynę obejmując ją całą i osłaniając jej plecy własnym ciałem szczelniej niż płaszcz. Mężczyzna syknął z bólu, gdy ostrze Skavena zatopiło się w jego barku i ryknął wściekle odwracając się do napastnika. Złapał rękę zwierzołaka w nadgarstku, wykręcił mu ją i wbił mu jego własne ostrze głęboko w serce. Dysząc ciężko oparł się o ścianę. Szczur powoli wykrwawiał się i konał u jego nóg. Kage cisnęła złamaną włócznię przed siebie i spojrzała do tyłu. Widząc martwego maga zmarszczyła brwi i smutek wkradł się do jej oczu.
- Bruce, wszystko w porządku? - spytała z troską w głosie i położyła mężczyźnie rękę na ramieniu.
- Ta, to tylko draśnięcie - parsknął. - Mała, nic ci nie jest? - zwrócił się do Arii.
Na jego twarzy nie było widać nawet śladu bólu czy złości, raczej szczery niepokój o zdrowie i życie towarzyszki. Poczuła się, jakby miała starszego brata i nawet jej się to spodobało.
- Musimy iść dalej - powiedziała Kage zamykając martwemu Fryderykowi oczy. - Bern, jak możesz, opatrz szybko ranę Bruce'a. Lepiej, by mu się żadne zakażenie nie wdało. Ktoś jeszcze jest ranny? - spytała. - Z bronią Skavenów nie ma żartów! - ostrzegła i spojrzała się po każdym z osobna.
Nie była zadowolona, że Yuki i Renevan nie zareagowali i nie przyłączyli się do walki, choć rozumiała całą sytuację doskonale...


Mogli dostrzec, że Livrian lekko zbladł na twarzy, co chwilę też mocno zamykał oczy i szybko je otwierał, jakby miał problemy ze wzrokiem. Zaknafein dostrzegł, iż jego przyjaciel ma lekko opuchnięte zadrapanie na dłoni, a mógłby przysiąc, że gdy się spotkali, nie miał go. Elf oddychał ciężko i zdawał się z trudem trzymać na nogach. Ręka, w której trzymał łuk, zaczęła mu drżeć.
- Są na dole - powiedział osłabionym głosem jakby miał zaschnięte w ustach. - Około setki tuż pod nami i słyszę jeszcze co najmniej trzy razy tyle w tunelach na dole. Mówicie, że nad nami jest Akademia? - spytał. - Niedobrze...
Pojedyncze kropelki potu pojawiły się na czole Livriana. Spojrzał się na gońca i młodą dziewczynę, którzy do nich przed chwilę dołączyli. Uśmiechnął się lekko.
- Witajcie przyjaciele, jestem Livrian, to Zaknafein, Anthony, Mandir i przed chwilą był tu jeszcze Vergil, ale gdzieś go wcięło. Właśnie, mógłby ktoś zobaczyć, co go tak długo nie ma?
Pytanie zawisło w powietrzu, na dole dało się słyszeć zbliżające się odgłosy 'marszu'. Po plecach zebranych przeszedł dreszcz...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Wpatrywała się osłupiała w płynącą po ziemi krew skavenów. Nerwowo przejechała językiem po wargach, ale nic to nie dało. Miała sucho w ustach, poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. Prawie nie czuła jak jej własna krew z rozerwanego ucha zalewa jej szyję i wlewa się za kołnierz. Gdy dotarło do niej, że to Bern jest za to odpowiedzialny chciała się cofnąć... Schować...
Krzyk sprawił, że drgnęła i nim zdążyła się odwrócić Bruce porzucił broń i ją osłonił. Wstrzymała oddech, przestraszona, słysząc syk bólu mężczyzny. Chwilę później Bruce się odwinął i skaven wykrwawiał się u ich stóp.
Aria drżała na całym ciele. Tak mocno ściskała długi miecz w dłoni, że złapał ją bolesny skurcz. Jako tako ocknęła się dopiero, gdy Kage spytała Bruce'a o samopoczucie. Potem Bruce skierował pytanie do niej. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Zdecydowanie nieprzywykła do takich widoków i sytuacji... Nie przywykła do tego, że drogą którą szła spływała krew... Aria patrzyła mu prosto w oczy przez chwilę jakby ważąc w myślach odpowiedź. Dopiero teraz w pełni do niej dotarło, że po jej szyi spływa ciepła, gęsta ciecz. Sięgnęła do ucha lewą dłonią. Przeciągnęła nią aż do policzka. Podniosła do oczu przesiąkniętą krwią rękawiczkę. Odkryła, że ta jest rozerwana na wierzchu dłoni tam gdzie lekko drasnął jej sztylet. Przesuwając dłonią po twarzy poczuła też draśnięcie na policzku. Ucho było rozrwane tam gdzie przeciął je sztylet skavena.
Odezwała się w końcu schrypniętym głosem
- Draśnięcie na lewym policzku, i wierzchu lewej dłoni. Rozerwane lewe ucho - odparła tonem, którym stary żołnierz mógłby składać raport. Innym tonem teraz nie umiała się odezwać... I tak ledwo wykrztusiła coś z siebie. To był jej chrzest bojowy. Wyraz twarzy szczurka świadczył o tym, że dziewczyna mimo chłodnego, rzeczowego tonu głosu jest poddenerwowana i podekscytowana... Roztrzęsiona wręcz.
Wzrok utkwiła w ramienu Bruce'a niezdolna zadać już pytania czy nic mu nie jest... Zupełnie zapomniała, że Kage już o to pytała.
Ostatnio zmieniony piątek, 25 maja 2007, 02:41 przez WinterWolf, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

W pewnym momencie uznał że szczur ma już zdecydowanie dość, zostawił jego krwawiące szczątki w spokoju. Chyba za bardzo skoncentrował się na tym jednym, bo drugi miał okazję zadać jeszcze jakiś cios. Na całe szczęście Bruce zasłonił osłupiałą Arie i zakończył żywot szczuroczłeka. Z otchłani, w jaką się zapadł wyrwał go głos Kage, która mówiła mu coś o opatrywaniu, nie do końca był sobą, ale zrobił to niemalże machinalnie, już miał wyjmować bandaże, żeby jakoś pozszywać wielkoluda, ale przyjrzał się bliżej ranie na jego plecach. Nie wyglądała za ciekawie a potrzebowali go do walki. Nie lubił tego robić, tak samo jak zabijać, ale chyba był zmuszony. Wyciągnął z torby pasek twardej skóry.
-Włóż to w zęby i nie marudź, że jesteś twardy i nie będziesz krzyczał.
Bern położył rękę na barku mężczyzny. Sięgnął po żywioły i zaczął z nich pleść coś na kształt szwów. Wziął trochę swojego ducha, wody, która krążyła po ciele i powietrza, którym oddychali na co dzień w ich czystej postaci. Na czoło uzdrowiciela wystąpiły kropelki potu, gdy usuwał z tego wszystkiego skazę, jaką pozostawił im Czarny. Tyle że Bern był już do tego częściowo przyzwyczajony i czerpał z tego swego rodzaju wypaczoną rozkosz, czerpał ze studni życia i mimo ze skaza wypalała go powolutku, to było to jak nałóg, z którym nie da się zerwać. Bruce nie spodziewał się nawet że taki sposób leczenia może nawet istnieć. Poczuł się tak, jakby ktoś wlał w jego ranę płynny ogień, który wypalał wszystko na swojej drodze i łączył tkanki. Zbladł na twarzy i mocno zagryzł pasek, który wcześniej dostał. Po minucie takiego zabiegu, który dla obu ciągnął się w nieskończoność ból nagle ustąpił. nie czuł już wypływającej krwi, tylko tętniące lekkim bólem miejsce na plecach. Bern odetchnął głęboko i puścił wielkoluda.
- jak wrócimy, zjedz spory obiad, i tak przez najbliższe kilka dni. nie zdziw się, jeśli będziesz jadł dwa, trzy razy więcej niż zwykle, ta rana nie jest tak całkiem do końca zaleczona, będzie czerpała siły z ciebie, żeby się odbudować, więc jedz dużo i śpij dużo, ot tak jakby miesiąc w łóżku zamienić na trzy dni.
Podszedł do Arii ze świeżymi bandażami, dziewczyna była w poważnym szoku i nie do końca wiedziała co tutaj robi. Właściwie to włączyła się jej blokada umysłowa, później będzie chciała to wszystko przemyśleć, a to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Oczyścił jej ranki i założył opatrunki.
-nie myśl o tym, czasem po prostu trzeba zrobić to, co musi zostać zrobione.
Gdy skończył opatrywanie Arii, odwrócił się do Kage.
-Co zrobimy z Fryderykiem? Jemu już nie da się pomóc, był martwy zanim upadł, ale chyba nie zostawimy go tutaj?
Te same sploty powietrza, które wcześniej rozerwały szczura, teraz delikatnie podniosły ciało maga.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Zirytowało go nieco, że nieznajomy złapał za ramię i próbował go uspokajać. Przecież był spokojny. Cholernie spokojny. Wolał jednak nie dawać powodu do niepokoju zgromadzonym w tunelu i siadł na ziemi, westchnąwszy głęboko. W obecnej sytuacji lepiej nie było dawać żadnych oznak gwałtowności. Spojrzał na osobę, którą nieznajomy nazwał Livrianem. Z jego słów i sposoby mówienia można było wywnioskować, że jest bardzo zmęczony i niespecjalnie zadowolony z obrotu sprawy. "Jeśli faktycznie tutaj jest tyle skavenów, ile on mówi, to oznacza, że mamy pełne ręce roboty... Ale poczekajmy, skoro to on tu rządzi...". Jedna rzecz tylko martwiła Gildirila. Nie znał zbyt dobrze Nuln i nie wiedział do końca, o co chodzi z tą całą Akademią. Zdążył się zorientować, że to źle, że skaveni zrobili pod nią tunel, nie wiedział tylko, jak bardzo źle jest i jaki to ma na nich wpływ. Trzeba było czekać na rozwój wydarzeń.
Gdy Livrian spojrzał na elfa i na Annę, jego wyraz twarzy jakby się odmienił, w każdym razie wydawał się trochę bardziej świeży i pogodny. Livrian, który, jak już się dowiedział, był tu przywódcą, przedstawił resztę obecnych w tym miejscu osób. Wzmianka o Vergilu była dla elfa co najmniej niepokojąca. Czuł po kościach, że samotna eskapada dla samotnej osoby w tym rejonie może skończyć się tragedią. Gildiril z trudem przełknął ślinę (nawet się nie zorientował, jak zaschło mu w gardle) i odpowiedział zciszając głos: -Witaj, nazywam sie Gildiril, bardzo mi miło... O ile można okoliczności nazwać miłymi. A co się stało z tym całym Vergilem? Czy chcesz powiedzieć, że on... tam... sam? - ostatnie zdanie powiedział urywanym głosem pokazując palcem na wyrwę. Przebiegł go mimowolnie zimny dreszcz. To jednak nic, w porównaniu z tym, co czaiło się tam, w głębi tunelu... Serce waliło mu jak szalone, w końcu odgłosy dobiegające z dołu zestresowałyby najbardziej opanowaną osobę. Zanosiło się na bardzo ciekawa noc... Oby nie ostatnią w jego życiu.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Braga
Pomywacz
Posty: 31
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
Lokalizacja: Z piekła rodem

Re: [WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Post autor: Braga »

Braga

Trzymał się przyjaciół lecz nic nie mówił. Każdy hałas mógł zdradzić ich pozycje. Przełożył z rąk na plecy ciężki topór a złapał długi sztylet z buta.
- Przyjdzicie!! Czekam na was nędzne śmiecie!! - Myślał Braga.
Po raz wtóry sprawdził czy wszystkie pistolety są naładowane a sztylet wystarczająco ostry. Wyglądał na solidny. Klnął pod siebie za mokre ubrania. Cały czas czekał. Czekał aż coś się wydarzy. Bardzo niepokoiła go nieobecność brata.
- Szlag by to trafił! Miałem się spotkać z dziewczyną z karczmy! - Przypomniał sobie.
Najważniejsze było dla niego oczyścić te zapyziałe kanały z szczurzego ścierwa.
- Akademia nad nami?? Co oni kombinują?? Nie powinni zacząć od strażnicy albo ratusza?? Czego mogą chcieć?? - Znowu pytania. Ale czuł się lepiej wiedząc co ich może czekać.

CHYBA O MNIE NIE ZPOMNIELIŚCIE :D. SORKA ZA TO ŻE TAK DŁUGO NIE PISAŁEM. TO JUŻ SIĘ NIE POWTÓRZY :P.
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Post autor: WinterWolf »

Aria

Uważne obserwowała zabiegi uzdrowiciela, gdy ten pomagał Bruce'owi. Czuła się winna poniesionej przez mężczyznę rany. Gdyby bardziej uważała nie musiałby jej osłaniać... Po chwili dotarło do niej coś innego co sprawiło, że zmarszczyła brwi zdezorientowana. Przecież wcale nie musiał jej osłaniać. On też był kiedyś miejskim szczurem. Znał prawa miasta... Ona byłaby teraz martwa, gdyby nie on, a jedno z rządzących na ulicach praw mówiło, że jeśli sam nie umiesz zadbać o siebie, to giniesz. Jeśli w Arii były wcześniej jakieś resztki pewności siebie to teraz się one ulotniły. Powoli jej brwi uniosły się, gdy mała starała się dojść ze sobą do jakiegoś ładu. Nie była pewna wydarzeń mających miejsce dokoła niej. Stapała po niepewnym gruncie zmian w życiu. Nie wiedziała jednakże czy będą to zmainy na złe czy na dobre.
Gdy Bern ją opatrzył nadal przez długi dość czas wyglądała na wstrząśniętą. Najwyraźniej nie słuchała jego słów. W końcu zamrugała powoli oczami i przygarbiła się nieco. Była spięta i gotowa w każdej chwili do odskoku. Tutaj toczyła się prawdziwa walka o życie jakieś dziewczyna jeszcze nie zaznała. Walka, w której nie chodziło o wypadnięcie z gry, czy śmierć głodową, ewentualnie zgrabne i szybkie pchnięcie sztyletem tylko o rozpłatanie paskudną bronią i powolną agonię. Miejski szczur pozostał w gotowości do obrony, a w ostateczności do niezbyt skoordynowanego ataku. Atak to najlepsza obrona...

To tak w ramach mobilizacji... Ludzie, już po maturach. Odpisujcie na sesje...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Re: [WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium Przybywa z odsieczą.

Ledwie, słaniając się na nogach wilczyca stanęła przy włazie do kanałów. Druid powoli odzyskiwał świadomość i wszystkie zmysły zaczęły mu powracać do normalności. Zszedł z wilczycy gdyż ta musiała się niesamowicie namęczyć niosąc na grzbiecie 120 funtów żywego ciała. Zaczął grzebać w swojej torbie szukając zioła które mogło by mu pomóc w udzieleniu wsparcia drużynie.
-Torebka 7, szmaciana... taak, to powinna być ta.- Wyciągnął ją delikatnie i rozwinął.
Tojad biały nie był szczególnie toksyczną rośliną ale trzeba było uważać z dawkowaniem szarego ziela. Parsival uślinił niecały czubek palca w białym liściu i to co się od niego oderwało włożył z palcem do ust. Nie musiał czekać długo na efekt. Zmysły mu się wyostrzyły. Zaczął odczuwać więcej zapachów i słyszeć więcej głosów. Przyłożył ucho do ziemi. Usłyszał jakby armia tupała, ale i coś mniejszego... rozmowa... głos Bragi.
-Północny wschód, ja tamtym budynkiem.- Powiedział wilczycy wskazując jakiś budynek.
Poszli w jego stronę. Druid wiedział że za godzinę, może dwie będzie musiał wziąść napar z Igłowca by odtruć swoje ciało z wszelkich trucizn jakie dziś urzył, a także by opóźnić działanie choroby mordującej powoli organizm druida. Kiedy doszli na miejsce druid przyłożył ucho do ziemi i nasłuchiwał.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Zablokowany