[Warhammer] Miasteczko Romagen

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Gdy wśród gwaru, usłyszał lekki szum znajomych nut głosu Werth, spojrzał do środka. Zobaczył, ze już sie zdąrzyła z kimś "popsztykać" wiec z usmiechem czeka na rozwój sytuacji. Wiedział, że Werth, bez problemu rozmazałaby tego kolesia na najbliższej ścianie. Zauważył wyćwiczony i wpojony do krwi ruch ręki ku rękojeści miecza. "No, to już praktycznie, można wołać sprzątaczkę..." - pomyślał, ale dla pewności, stanał gdzieś, gdzie dobrze widać było całą ekhm... "sprawę". Z uśmiechem na twarzy, i dłonią na rękojeści - czeka.
Ostatnio zmieniony środa, 25 stycznia 2006, 23:12 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 2 razy.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Karczmarz spojrzał na najemniczkę i wyraznie spłoszony cofnął się kilka kroków.
- Ta to ja noo... gulasz doprawię - rzucił i kurcgalopkiem pomknął do kuchni.
- Mam -stwierdził krótko Jurgen. Przyjrzał się Werthcie : była wyższa o pół głowy od niego, otaczała Ją aura profesjonalizmu, którą zyskuje się zabijając i samemu będąc o krok od śmierci. Widział rękę powoli sunącą ku rękojeści miecza. I do tego leworęczna. Załatwiłaby mnie w trzy minuty, z bronią w kilka sekund - pomyślał ponuro.
- Potrzebuję kilku ludzi z mieczami. W tym jednego dobrego. Tego dobrego będę miał....jeśli się zgodzisz.
Lewa powieka kobiety zaczeła drgać. Brawo to się nazywa podejście do kobiet. Może jak sobie sam utnę głowę będzie mniej bolało ? przemknęło mu przez głowę. Szybko dorzucił :
- Stawka 6 koron dziennie i wikt, plus premia po zadaniu. Aha i nocleg z dala od tych pijaków i moczymord - tu wskazał ręką na towarzystwo w karczmie. Z napięciem czekał na reąkcję Werthy.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Gdy zauważył, że ten ktoś próbuje nawiązać konwersacje z jego znajomą. Uspokoił się. Umiał walczyc, ale nie lubił bezsensownie ścinać głów. ( No...z wyjatkiem tych parszywych). Kilka szybkich zaciśnieć i rozluźnien rąk szybko przywróciło odpwiednie krążeni krwi w zdrętwiałych łapach. "Ech...Ciekaw jestem o czym oni gadają?" - pomyslał i poklepał miejsce gdzie pod płaszczem był mieszek z całym jego majątkiem. "Przynajmniej tyle mam pewnego". Postanowił jednak nadal, przyglądać się Werth. Dyskretnie, ale zawsze mógł w razie potrzeby doskoczyć. Taki zabezpieczenie..."Co ja bym robił gdyby jej tutaj nie było?Ileż można gadac z barmanem?" - pomyślał i uśmiechnał sie do własnych mysli. Szczerze mówiąc, nie miał po co się martwić, Werth, bez problemu zabiłaby, tego kolesia, ale jakto kiedyś ktoś powiedział: "Ucz sie na błędach, nie tylko na swoich". Lepiej patrzeć na profesjonalną robotę niż w pusty kufel...
Rozejrzał sie po karczmie. Pod oknem siedział jakiś facet którego wszyscy mijali szerokim łukiem. Przez morde tego oprycha biegła dość prosta blizna. Słyszał szmer po sali: "Zobacz jaką on ma blizne! Pewnie dobrze włada mieczem!". "Taa...dobry to jest ten co mu tę bliznę zrobił" :D (Poza sesją: gdzieś to juz słyszałem:D)
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Dagon]
Po wielu dniach podróży dotarłeś w końcu do granic miasteczka Romagen. Właśnie dochodziło południe. Z tej odległości miasteczko wygląda bardzo kolorowo i hałaśliwie. Na ulicach pełno jest przechodniów. Skierowałeś swe kroki do restauracji swojego starego przyjaciela Billa. Skoro chciał się spotkać i pogadać, to nie wypada dawać zarobić komuś innemu, prawda? Zacząłeś się pytać o drogę. W końcu jedyną sensowną odpowiedź uzyskałeś od jakiegoś strażnika miejskiego. Skierowałeś więc swe kroki do karczmy. W środku zobaczyłeś sporawy tłumek bardów, jakiegoś mężczyznę wyglądającego na kapłana Rhyi i Taala oraz kilka, wyglądających na najemników osób, rozmawiających przy szynkwasie. Po chwili ujrzałeś Billa, który widząc jak wchodzisz do baru, cały się rozpromienił.
- Dagon, jak miło, że odpowiedziałeś na mój list.
Bill podszedł do Ciebie, uśmiechnął się szeroko i zaprowadził Cię na zaplecze. ... Wyszedłeś stamtąd po kilku minutach i dołączyłeś ludzi w karczmie.

[Thorgal]
Albert wziął od sługi skrzyneczkę, zważył w rękach i widocznie usatysfakcjonowany jej ciężarem powiedział do Ciebie.
- Chodźmy. Trzeba dokonać wpłaty, na konto w banku. Musimy je założyć, upewnić się, że mają dobra zabezpieczenia naszych pieniędzy ... - Albert uśmiechnął się szeroko – Nie zostawimy przecież, dorobku naszego życia bez ochrony, prawda?
Tak więc wyruszyliście w drogę do banku. Pomimo, że nie zauważyłeś, żebyście mieli jakąś ochronę, przez całą drogę czułeś na karku czyjś wzrok. W końcu jednak doszliście do banku. Jest to dwupiętrowy budynek. Wejście jest szerokie, z marmurowymi schodami. Przed portalem stoi dwóch uzbrojonych strażników. Okna znajdujące się na parterze są zamknięte na solidne dębowe okiennice. Zauważasz też, że są wzmocnione żelaznymi okuciami. Prawdopodobnie od środka, są jeszcze zamknięte na solidną sztabę. Okna znajdujące się na pierwszym piętrze są okratowane. Szczeliny pomiędzy kratami są tak małe, że trzeba by być magikiem, żeby się po nich wspiąć wyżej. Niektóre okna na ostatnim piętrze są szeroko otwarte. Budynek oprócz przyczepionych kolorowych szmat oraz olbrzymiego napisu „BANK”, z umieszczonym powyżej herbem rodu Vicaroy, nie posiada żadnych upiększeń. Żadnych wymyślnych gzymsów, rzeźb i strojeń.

Weszliście do środka. Jest tam dosyć duża sala. Kręci się po niej spora liczba ludzi. Wzdłuż przeciwległej ściany porozmieszczane są biurka, za którymi siedzą chyba kasjerzy. Jest ich czworo. Ustawiła się do nich nawet spora kolejka. Po prawej stronie znajduje się odgrodzone od reszty, pomieszczenia niskim drewnianym murkiem z drzwiami, miejsce dla ochrony. Jest tam parę siedzisk, długi stół i dwie kozetki. Siedzi tam w tej chwili czterech ochroniarzy. Dwaj z nich zajmują się znudzonym lustrowaniem sali, a pozostali dwaj z zapałem układają pasjansa.
Po lewej stronie pomieszczenia znajduje się pojedyncze solidne biurko, z kilkoma głębokimi i wygodnymi fotelami. Na biurku jest tabliczka „wpłaty”. W tej chwili nie siedzi przy nim żaden interesant. Za biurkiem siedzi i czyta jakąś książkę grubszy już jegomość, z krótką brodą i ręką upstrzoną sygnetami. Oprócz ochroniarzy siedzących po prawej stronie po sali kręci się jeden dodatkowy. Na lewej ścianie i po lewej stronie przeciwległej drzwiom ściany znajduje się szereg drzwi. Co chwila ktoś przez nie wchodzi lub wychodzi. Jednak większość z tych ludzi to nie klienci, lecz noszący herby rodu Vicaroy, pracownicy banku.
Ostatnio zmieniony piątek, 27 stycznia 2006, 23:00 przez fds, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Thorgal

Hehe... Ale cyrk! Zarechotał krasnolud. Pewnym krokiem szedł obok artura. Te sługusy wyglądają na klaunów! A ten grubas z tymi ozdobami wygląda jak cyganka!!! Thorgal nie mógł powstrzymać się od śmiechu! Lecz po chwili opanował się To co Arturze? Wpłacamy? Stał pytając się wzrokiem Artura. TY to zrobisz czy ja mam to załatwić?
Fuck?
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Arhtur Artois

Arthur zamyslil sie przez chwile, po czym odpowiedzial z nieco zasmucona:
- Niestety, ale nie znam sie na rzeczach przydatnych w czyms takim. Ale jesli to nie przeszkadza, z checia bym sie tu zatrudnil. Nie boje sie ciezkiej pracy. Jutro stawie sie na miejscu, obiecuje - dodal z przekonaniem.
- Czy jest jeszcze cos o czym powinienem wiedziec?
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Zobaczył jakaś postać w ciekawie zdobionej szacie, jak wchodzi z Billem na zaplecze. "Hehe, czyżby jakieś kłopoty Bill?"
Stał i patrzył na sytuacje przy barze. Szary płaszcz który miał na sobie okrywał lekką kolczugę, która miała tyle wspólnego z kolczuga z prawdziwego zdarzenia, co krzesło z krzesłem elektrycznym, czy kaftan z kaftanem bzpieczeństwo, lecz była to zbroja ze splecionych ze sobą kułek (w niektórych fragmentach). W niektórych miejscach widać było pikowany kaftan z miękkiej skóry. "Dobrze, że mam ten kaftan, pod spodem, widziałem już ciała które nosiły kolczugę, bez kaftanu. Niezbyt przyjemny widok". Pasy, (dwa) które miał zapieta na biodrach w tym czasie służyły tylko noszenia pochwy. Nie miał żadnych mikstur, nie było go stać, na takie luksusy. Jedynym skarbem jaki miał, był ten miecz. Już trochę "wymęczony", ale on był więcej wart od całego, parszywego wyposażenia. Kiedyś musiałbyc ciekawie zdobiony, teraz zostały po zdobieniach tylko wżery, w metalu. Musiałbyć także szerszy, lecz ciągłe, prawie, ostrzenie, sprawiło, że miecz jakby "schudł". Elzix, lubiał miecz ostry miecz, wiedział, że miecz ostry miecz to już połowa drogi do zwycięstwa. Szersze jakby pirackie spodnie, nadawały jakiegoś dziwnego wyrazu jego posturze. Nie był może, jakiś bardzo szeroki w barach...nie, nie! Nie był typem osiłka. Bardziej cenił spryt i szybkość. Kochał się tych stylach walki, gdzie uderzało sie punktowo, jakby biczem, a nie jak metalowym prętem. Ćwiczył zawsze szybkość i celność, a nie siłę. Chociaż co do tego nie było także takiej pewności...Miał kiedyś kilka takich sytuacji w życiu, że okazywał sie silniejszy niźli inny go pojmowali. Raz, kiedy szedł sobie gościńcem, wypadł na niego zbój. Jeden. Sam sie zdziwił. Zbój wywalił go na plecy i położyl sie na nim. Zaczął go dusić. A on gdy juz wydawało się, ze nie ma ratunku, złapał tego zbója za pachwiny i przeżucił przez głowę. Gdy wstał zbój leżał na swojej mordzie niedowieżajac w to co sie przed chwilą stało. Jakto?! On ważący ponad 100kg, został przeżucony przez plecy? Przez leżącego?! NIE!!! Zaczął biec na niego, wtedy on tylko wykonał gest, jakby chciał użyć jakiego czaru (często tak robił, żeby odstraszyć głupich oprychów). Zbój w miejscu odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać...Usłyszał potem, że zabił trzech strażników na drodze...Żałował, że go nie zabił wtedy...
Ostatnio zmieniony czwartek, 26 stycznia 2006, 22:25 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 1 raz.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon

Wyszedłszy, Dagon wydawał się zaniepokojony tym co usłyszał z ust Billa, gdy ten zaprosił go na zaplecze. Ale też zadowolony, że spotkał swojego starego przyjaciela. Mówił sobie w duchu "Nie widziałem go już tak dawno, a on prawie wcale się nie zmienia" Przystaną w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca, przy którym mógłby usiąść i wypocząć po długiej, męczącej podróży. Rozglądając się zauważył jedno, jedyne tuż przy kłócącej się parze osób, kobiety (zapewne była to Wertha, o której Bill mu wspominał) i mężczyzny. Nie zwracając uwagi na ten szczegół zajął miejsce i czekał na obsługę rozmyślając o słowach, które usłyszał z ust starego Billa. Postanowił poczekać aż kłótnia ustanie i będzie mógł spokojnie porozmawiać z tą przedziwną kobietą. Dagon w spokoju czekał, aż ktoś raczy go obsłużyć (MG)...
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Najemniczka rozluznila sie nieco i opuscila reke, ktora jak wlasnie zauwazyla, sciaskala juz rekojesc miecza. Opanowala sie nieco, to chyba otoczenie tylu osob dzialalo na nia pobudzajaco. Lata zycia w ciaglej gotowosci i spania z klinga w reku na starosc sie odezwaly... Odetchnela gleboko.
- Robota mowisz? W sumie mialam sobie zrobic kilka dni wolnego, ale chyba predzej wytarzam sie w konskim łajnie, niz bede siedziec bezczynnie na zadku przez cale to swieto. Juz lepsza jest smierc... lepsza od gapienia sie na tych błaznow! - Wertha parsknela wskazujac ruchem reki na bardow. - Moze usiadziemy? Mam kilka pytan... I nie pracuje sama. Jest tu ze mna moj pomocnik... dwoch pomocnikow. Wiec jak, przedstawisz mi sprawe?
Wertha rozejrzala sie po karczmie i widzac znajomego mlokosa machnela w jego kierunku reka krzyczac:
- Ej, ty tam! Poczekaj chwile!
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Arthur Artois]
Mężczyzna, ponownie przyjrzał Ci się uważnie i westchnął.
- No skoro, nie umiesz to trudno. Ale była szansa. Bądź tu jutro o szóstej rano. Wtedy dostaniesz coś do roboty. I jeszcze jedno. Jak jest czas to organizujemy w trakcie roboty, mały posiłek. Co prawda szef narzeka, że nie warto, ale wiem, że jak coś się zje, to człowiek od razu lepiej pracuje. Jednak na wszelki wypadek weź swoją wałówkę. I pamiętaj, jutro punkt szósta.
Mężczyzna odwrócił się od Ciebie i zajął się rozmową z kolejną osobą, już chwilę na niego czekającą.

[Dagon]
Gdy tylko usiadłeś podszedł do Ciebie chłopak z obsługi. Złożyłeś zamówienie na zupę rybną i odprawiłeś chłopaka. Po paru minutach, chłopak wrócił z talerzem i wazą z zupą. Gdy nalewał Ci jej do talerza, poczułeś rozchodzący się wokół rybi „zapach”. Jednak nie smród gnijących ryb, tylko delikatny aromat dobrze ugotowanej ryby, przyprawionej odpowiednią ilością przypraw i ziół. Zauważyłeś pływające w zupie kawałki ryby. Po chwili pojawiły się na stole, także dwie pajdy chleba. *Pewnie do zagryzienia zupy i ochrony przed ośćmi* - pomyślałeś.

Gdy zająłeś się zajadaniem zupy, ze zdziwieniem zauważyłeś trzy rzeczy. Po pierwsze, zupa jest bardzo smaczna. Po drugie z rozmowy Werthy i jej towarzyszy wywnioskowałeś, że nie są takimi bezmózgimi tępakami jak podejrzewałeś. Po trzecie zauważyłeś, że ktoś podszedł do twojego stolika i zajął wolne miejsce obok ciebie. Jest to ten sam wysoki, kościsty i wyglądający na kapłana mężczyzna. Z bliska zauważasz więcej szczegółów niż wcześniej. Mężczyzna ma długie brązowe, lekko poskręcane włosy. Trzyma je rozpuszczone, tak że część opada mu na twarz. Lekko przysłonięte, łagodne zielone oczy, przypatrują Ci się badawczo. Zwrócił twoją uwagę, jego złoty medalik przedstawiający łuk i strzałę, symbole Rhyi.
Mężczyzna, uśmiechnął się do Ciebie łagodnie i przywołał chłopaka, żeby zamówić zupę rybną. Następnie ponownie zwrócił się twarzą do Ciebie.
- Witaj. Jestem Nadiel. Widziałem, że jesz tą rybną polewkę i zauważyłem, że Ci smakuje. Nie masz nic przeciwko temu, że będę Ci towarzyszył?

[Nadiel]
Po rozmowie z She'ą siedziałeś przy stoliku w gospodzie i rozmyślałeś. Sen, który Ci się ukazał, jak to zwykle bywa, przyniósł Ci informacje o tym, że masz jakieś zadanie do wykonania. Jednak nie powiedział Ci jak je zrobić. *Żeby choć raz Ci bogowie zechcieli dać pełną informację. Życie byłoby wtedy o wiele prostsze.* Siedziałeś tak sobie popijając wodę i gapiąc się na bywalców i myślałeś jak tu zrealizować to zagmatwane przesłanie, które otrzymałeś. Gdy nadeszło południe, na dół do karczmy zeszła znajoma już Ci z widzenia najemniczka Wertha. Zamówiła jakieś, wyglądające na bardzo niezdrowe, jedzenie i zaczęła je pałaszować. Po chwili z zaciekawieniem obejrzałeś drobny incydent z udziałem jakiegoś pijanego barda i jej rąk.*Taa, twarda kobieta.* Najemniczka zdążyła zjeść parę gryzów, gdy już jakiś nowy znajomy ją zaczepił. Zacząłeś to wszystko oglądać z coraz większym zaciekawieniem. Po kilkunastu minutach ich konwersacji, dołączył do nich kolejny osobnik. Od razu poznałeś, że jest jedną z osób, które widziałeś we śnie. Z tego miejsca gdzie siedziałeś, nie słyszałeś o czym nowo przybyły z nimi rozmawiał, ale odniosłeś wrażenie, że proponuje im jakąś pracę. Tylko, że jakoś głupio by było podejść tam tak ni z gruchy ni z pietruchy i się zacząć bezczelnie podsłuchiwać. Jednak po kolejnych paru minutach problem się sam rozwiązał. Do karczmy wszedł osobnik, wyglądający już na pierwszy rzut oka na maga. Sądząc po stroju, mag był związany z tradycją światła. I chyba dobrze się zna z barmanem. *Robi się coraz ciekawiej.* Gdy mag wrócił po chwili do sali, usiadł przy akurat zwolnionym stoliku, przy samych najemnikach. Swoją droga bardzo dobre miejsce do podsłuchiwania. Oczywiście gdyby jakiś wstrętny, ciekawski umysł zechciał w ten sposób wykorzystać zwolnione miejsce. Dochodząc do tego budującego wniosku, wstałeś i przysiadłeś się do maga. Przecież to przyjemniej jest zjeść zupę rybną w towarzystwie kogoś kto też je zupę rybną prawda?
Ostatnio zmieniony piątek, 27 stycznia 2006, 19:54 przez fds, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe :

Zawsze lepsze trzy miecze niż jeden. Jeśli są dobrzy stawka taka sama. Co do błaznów - skrzywił się - to jeden też tam jest. W dodatku chyba go znasz. To Elhix. A co do szczegółów , to sam wszystkiego dopiero sie dowiem. Aha i potrzebny jeszcze magik. Widząc zdziwienie na twarzy Werthy wyjaśnił - Na jednego maga najlepszy jest inny mag, ale parę cali żelaza też się sprawdza. Mam teraz spotkanie z człowiekiem, od którego dowiem się więcej.
Nachylił sie i dodał szeptem: Przyjdzcie do domu Hrabiny, tak tej Hrabiny. Tylko nie świećcie bronią, służba i tak ma dość tematów do plotek jak na jeden dzień.
Podniósł się i dorzucił - Nie mam teraz czasu by odpowiadać na pytania, jeśli się zgadzasz przyjdzcie pod adres, który Ci podałem. Tu zaliczka - podał jej sakiewkę z 18 złotymi monetami. Muszę już iść, jeśli się spóznię pewien "wielmożny pan" może próbować mnie wychłostać-dodał z ironią.
Szybkim krokiem wyszedł z karczmy. Był spózniony, bardzo spózniony.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Kobieta stala przez chwile lekko zszokowana. Dawno nikt tak szybko do niej nie mowil. A ten to wyrzucil z siebie potok slow z taka predkoscia, jakby go wszyscy diabli gonili. W slad za oddalajacym sie mezczyzna Wertha mruknela pod nosem:
- Moj ojciec mawia, ze dobrze wymierzona cegla dziala tak samo dobrze jak kontr-zaklecie...
*Ciekawe, interesujacy czlowieczek...* Najemniczka zwazyla w dloni sakiewke i wiedziala, iz jest w niej okolo 20 monet. Po ich odglosie rozpoznala zloto. *Tak, to dobrze, bardzo dobrze... * Spojrzala w strone swego znajomego i zawolala go do siebie.
- Sluchaj, mlody. Chyba mam dla ciebie jakas robote. Takie moje kulawe szczescie, ze praca sama za mna chodzi... Poczekaj jeszcze chwile, musze jedna rzecz zalatwic.
To mowiac odwrocila sie, nawet nie czekajac odpowiedzi, i podeszla do Bill'a.
- Wybacz, ze tak mieszam, ale czy moglbys zwolnic Reinhard'a ze sluzby u siebie? Znalazlam mu jakas prace, gdzie zapewne bedzie mogl korzystac z miecza i tego, co go nauczylam. Niech sie wykaze chlopak... Ile ci jestem winna?
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

Bill spojrzał się na Ciebie a na jego wargach igrał najmniejszy z możliwych uśmieszków.
- Nie ma sprawy.
Bill machnął ręką w kierunku obsługującego klientów chłopaka. Gdy ten do niego przyszedł, kazał mu natychmiast iść po Reinhard'a.
- Zaraz tu przyjdzie. A można wiedzieć jaką robotę mu załatwiłaś? Czy znowu to jest coś w stylu, lepiej żebym Ci nie mówiła? I nic nie jesteś mi winna. Nie spędziłaś u mnie ani jednej nocy. Aż tak Ci się tu niepodoba?
Bill ostatnie zdanie wypowiedział z nieukrywanym smutkiem. :(
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Arthur Artois

Zobaczywszy, ze nowy pracodawca nie zamierza poswiecic mu wiecej czasu, Arthur obrocil sie i powoli wyszedl. Jego zycie w tym miescie w koncu sie rozpoczelo, stal sie czescia struktur przeplatajacych to miejsce, nie stal juz z boku, a w srodku.
Gdy juz byl na zewnatrz znow popatrzyl w slonce, oslaniajac dlonia oczy. Znow nie wiedzial po co to robi. Nigdy nie wiedzial. Rozejrzal sie jeszcze na okolo siebie, po czym znowu sie popatrzal na swiecacy na niebie talerz.Ale teraz mial cel. Postanowil zwiedzic miasto, a zaczac chcial idac w strone slonca. Jako ze byl juz czescia tego miejsca, musial je poznac. Tak wiec wyruszyl przed siebie, z uwaga ogladajac to, co sie dzialo na okolo niego. Oczywiscie nie byly to wszelakie szczegoly, ale jakies ciekawsze miejsca czy zdarzenia. Arthur po prostu chial sie poczuc, jakby byl tu juz od dawna.
Gdy zblizal sie wieczor (po drodze Arthur kupil kilka bulek na przekaske), mlodzieniec postanowil wrocic do swojego pokoju. Postanowil posluchac rady swojego pracodwacy i dobrze sie wyspac. Czul, ze jutrzejszy dzien bedzie bardzo pracowity.
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe : Przeciął rynek i skierował sie do domu Hrabiny. Po kilkudziesięciu metrach gwałtownie się zatrzymał i chwycił za prawy bok. Pochylony dotarł do drzewa rosnącego nieopodal. Chwilę oddychał spazmatycznie, poczym zza pazuchy wyciągnął piersiówkę. Pociągnął dłuuugi łyk, zakręcił i schował do kieszeni. Przy okazji namacał małe zawiniątko. Zaklął i chwilę się zastanawiał. Nie teraz nie zdąży musi dowiedzieć się w inny sposób. Energicznym teraz krokiem dotarł do rezydencji i spytał pierwszego służącego, którego spotkał : Czy Wielmożny Graf pytał o mnie?

Poza sesją :
Jeśli wątroba jest po lewej stronie to chwycił się za lewy.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Przez twarz najemniczki przebieglo cos, co mozna bylo nazwac cieniem uczucia, jakiegos czlowieczenstwa, czy wrecz kobiecosci, ktorej resztke jeszcze gdzies w sobie nadal nosila. Zrobilo jej sie naprawde przykro. Slowa Bill'a nieco ja zabolaly.
- Przeciez wiesz, ze nigdzie nie jest mi tak dobrze, jak wlasnie u ciebie, z toba, przyjacielu - wypowiedziala te slowa cicho i bardzo powaznie. Sposcila oczy i w milczeniu czekala, az syn do niej przyjdzie. Zapadla nieco niezreczna cisza.
Po niedlugim czasie przyszedl Reinhard pospiesznie wycierajacy mokre dlonie w jakas sciere. Smierdzial na kilometr, chyba wlasnie wrocil ze stajni... Bardowie niezwykle ostentacyjnie sie od niego oddalali ze wstretem komentujac jego nietypowa won.
- BOGOWIE! CHLOPCZE! ALE TY SMIERDZISZ! GORZEJ NIZ ZDECHLY PIES :/ - Wertha byla nieco glosniej oburzona, niz inni... - Chodz, musimy pogadac.
Zgarnela go za rekaw koszuli i podeszla z nim do znajomego. Reinhard wydawal sie mocno zdezorientowany i skrepowany. Zwlaszcza teraz, gdy wszyscy sie na niego gapili, pokazywali go sobie palcami i smiali sie. Zaczerwienil sie mocno i spuscil glowe.
- Uch... trza cie bedzie wykapac... - szepnela i podeszla do Nałogowca.
- No, chlopcze, poznaj Reinhard'a! Jak tylko ten smierdzacy smarkacz pozbedzie sie woni konskiego łajna pojdziemy do Hrabiny. Ma chyba jakas robote dla nas. Jakies pytania? Bo chce sie przebrac...
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Gdy zobaczył, że Werth idzie w jego stronę, uśmiechnał się i zdjał dłoń z rękojeści miecz. Gdy podeszła bliżej i usłyszał jej głos. "Reinhard?" to pytanie przemkneło mu przez myśl.
- Elzix... poprostu Elzix - wyciągnął rękę do chłopaka. - Głowa do góry! Nie martw się tym jak sie śmieją z Ciebie. Śmiej w twarz tym którzy próbują Cie poniżyć! I głowa do góry! - uśmiechnał sie do niego przyjaźnie.
- Werth, mam jedno pytanie - teraz zwrócił sie do znajomej. - ... a w sumie prośbe:D Powiadom mnie kiedy będziemy szli do tej hrabiny :D
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Zablokowany