[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kobieta nachyliła się nieco w stronę Bragi chcąc powiedzieć to tylko jemu, przy okazji znowu pochwaliła się pięknym dekoltem. Był niemal pewien, iż robiła to już podświadomie, jak się domyślał zazwyczaj w ten sposób załatwiała większość swoich spraw. Jakoś mu to jednak nie przeszkadzało, wszak miał przed sobą przepiękne widoki.
- To są środki, na poprawę nastroju i takie yyy...
Zastanowiła się chwilę nad doborem odpowiedniego słowa i kontynuowała:
- ...ulepszające... Tylko jak ktoś weźmie za dużo na raz to niedobrze. Podobnie jak z tym - powiedziała podnosząc kielich i wypiła jego zawartość.
Nie skrzywiła się za bardzo, widocznie miała za sobą zbyt wiele takich kielichów i była całkiem podpita. Uśmiechnęła się do rozmówcy i mówiła dalej:
- Mam zioła na takie silne uspokojenie... Mam tęczowe landrynki, naprawdę fajne, to takie cukierki na poprawę humoru i po nich widać świat w wieeelu kolorowych barwach...
Landrynki chyba nadzwyczaj dobrze jej się kojarzyły, gdyż uśmiechnęła się szeroko.
- Muzak jest fajny, wkładasz do uszu i słyszysz najlepszych grajków i trubadurów... - kontynuowała wyliczanie. - Mam Kamsa, po tym można jeść twardy chleb, a smakować będzie jak kaczka nadziewana owocami.
Lilian rozmarzyła się trochę milknąc na chwilę, w końcu jednak na powrót podjęła wątek. Braga cierpliwie czekał.
- Złotnik to taka guma, po której wiesz gdzie jest ile złota. Wyczuwasz to jak... jak smok dziewicę! - powiedziała nieco zbyt głośno niż wypada i kilka osób w karczmie spojrzało się w jej stronę. Ta zakryła usta dłońmi i zaśmiała się cicho. Spojrzała na Bragę i uśmiechnęła się szczerze, zdawała się go naprawdę lubić. Temat zmieniał się na trochę ciekawszy.
- No i mam Agai'a. Po nim każdy ma ochotę iść do łóżka.
Po takiej ilości alkoholu i wesołej rozmowie w towarzystwie Bragi, Lilian zachowywała się jakby wzięła dawkę tego środka. Zbliżyła się do rozmówcy prawie się do niego przytulając i szepnęła mu na ucho:
- Przy tobie kobieta tego nie potrzebuje.
Spojrzała mu w oczy. Widział w nich... nie tyle pragnienie co wręcz rządzę. Czuł bijące od jej ciała ciepło, chyba nie miałaby nic przeciwko, gdyby ją teraz pocałował. Ba, jego doświadczenie mówiło mu, iż właśnie na to liczy. Mimowolnie uśmiechnął się sam do siebie na tę myśl. Jeszcze nigdy nie poszło mu tak łatwo z kobietą, czyżby nabierał wprawy? Jedyne co go martwiło to fakt, iż handlowała ona zakazanym towarem i mogła mieć przez to masę kłopotów i problemów. Czy aby na pewno dobrze robił zadając się z nią?



Spoko Panowie (i cała reszta :P), teraz będę odpisywać po małym kawałeczku... Sesja przez to nieco zwolni tempa, jak ktoś coś będzie potrzebował, proszę mnie łapać na GG lub wysłać info na PW. Postaram się wszystko uwzględniać w moich postach :)
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Evereth

Elfka bawiła się kielichem. Już od dawna straciła zainteresowanie jego zawartoscią. Od dłuższego czasu też nie docierały do niej słowa innych gosci karczmy. Zaczęła chłodno analizować zdobytą w sprawie Livriana wiedzę. "Jego żona zdradza go, do łóżka wpada często, bynajmniej nie z mężem. Bleh!" - pomyslała. - "Yuki powiedział mi o niej co nieco. Więc smiem twierdzić że nie kto inny, ale ona poluje na Livriana. Głupek" - usmiechnęła się ledwo zauważalnie na tą mysl.
Evereth odstawiła kielich na stolik i podeszła do karczmarza. Chwilę rozmawiali przyciszonymi głosami, a całą rozmowę przypieczętowały pieniądze, które przeszły z rąk do rąk. Ziewnęła przeciągle, zasłaniając usta dłonią. Pewnym krokiem opusciła karczmę. Chłodne nocne powietrze owiało jej twarz, rozwiało włosy. Nie czekając na nic ruszyła ulicą, po czym tuż za rogiem karczmy skręciła do małej stajni na końcu wąskiej uliczki. Chłopca, który usnął na posterunku obudziła kopniakiem w krzesło na którym siedział. Wychudzony, może 15-letni dzieciak przyjął od niej zapłate i po chwili przyprowadził już osiodłanego białego konia. Jej konia.
- Czesc malutki. Zabieramy się z tego miasta. Cieszysz się? - powiedziała głaszcząc konia po chrapach. Skinęła chłopcu głową na pożegnanie i wyszła. Nie widziała sensu żeby pchać się jeszcze do pokoju zabrać swoje rzeczy. Zostały tam wszak tylko ubrania a to rzecz nabyta. Wszystkie narzędzia pracy miała przy sobie. Wzruszyła ramionami, wskoczyła na konia i ruszyła przez miasto. Dojechała do bramy. Tu znowu musiała użyć pieniędzy i uroku osobistego, aby strażnicy wypuscili ją z miasta.
"To nie jest to, czego mi trzeba. Intrygi, zdrada, głupota. O nie... Wolę swoją pracę niż chronienie błazna." - pomyslała i odjechała rozkoszując się rzeskim, chłodnym powietrzem.

Znudziła mnie już ta sesja i jej powolne tempo. Zatem odchodzę sama, żeby nie trudzić MG zabijaniem mojej postaci. Reszcie graczy życzę powodzenia i cierpliwosci. Pozdrawiam

btw Ouz pisze się "żądza" a nie rządza :twisted:
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Post autor: Zaknafein »

Zaknafein

Zbudził się wieczorem, nadal odrobinę osłabiony. Dziewczyna już dawno zniknęła, a elfa bolała głowa. Powoli ubrał się i zaczął rozglądać się po korytarzu za drzwiami pokoiku. Bezustannie usiłował przypomnieć sobie, kim był człowiek, który się nim zajmował i gdzie u diabła podział się Livrian. Spokojnym krokiem zszedł po schodach i rozejrzał się po izbie. Rozglądał sie za Livrianem, lecz bez skutku.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Po dłuższych obserwacjach Zaknafein dostrzegł swego przyjaciela za barem rozmawiającego z karczmarzem, zauważył też swego wybawiciela i lekarza, który zajmował się nim przez jakiś czas. Siedział spokojnie przy stoliku z kimś, kto wyglądał jak bardzo mizerny i wychudzony mag po ciężkich przeżyciach. Kawałek dalej był też znajomy Livrian'a, mężczyzna o przezwisku Pewniak. Towarzyszył mu jakiś elf, który ze stoickim spokojem na twarzy obserwował wszystko i wszystkich. Na stole znajdowało się jeszcze trzecie nakrycie, Zaknafein łatwo domyślił się, iż tam właśnie siedzi Livrian. W kącie izby dwójka elfów rozmawiała o czymś przyciszonymi głosami, kilka osób ich mniej lub bardziej dyskretnie obserwowało. Była też dziwna trójka, druid w zielonym płaszczu, wyzywająco ubrana kobieta i mężczyzna ubrany na czerwono. U nóg tego pierwszego leżał ogromnych rozmiarów wilk. Przy barze stał Czarny Elf odziany w strój Strażnika Akademii, towarzyszył mu rosły i barczysty mężczyzna. Zaknafein zauważył jeszcze śliczną młodą kobietę, która z uśmiechem na ustach śledziła pewną damę opuszczającą karczmę.
Kessen i Yuki uważnie się wszystkiemu przysłuchiwali, każdy ze swojego miejsca. Zdziwiło ich trochę zachowanie Evereth, która po prostu wstała i wyszła. Jej nagłe odejście czy tylko chwilowe zniknięcie przyjęli dość obojętnie. Zapewne Aria mocno by się z tego ucieszyła, niestety miała kilka ciężkich dni i nadal spokojnie spała pogrążona we śnie.



Masz rację, Oly, sorka mój błąd :) thnx
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Post autor: Zaknafein »

Zaknafein

Zak bywał w wielu karczmach w imperium i bretonii; widywał różne rzeczy, bardziej lub mniej ekstraordynaryjne. Grywał i pracował w najgorszych spelunach i dobrych zajazdach. Ale obraz, jaki pojawił się przed nim po zejściu ze schodów przysporzył go o chwilę zwątpienia w swoją przytomność. To targowisko osobliwości pozwoliło przez jego umysł przepłynąć myśli o wątpliwie znanej mu zawartości soku buraczanego. Lecz mimo nieznajomości ufał swojemu wybawcy, więc musiał uwierzyć w to co widzi. Ruszył więc przez karczmę, oswoiwszy się z tym widokiem i dotarł do Livriana, z zamiarem dowiedzenia się co tu się właściwie dzieje.
SebaSamurai
Majtek
Majtek
Posty: 120
Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: SebaSamurai »

Pewniak

Anthony po chwili zobaczył jak Zaknafein chwiejnym krokiem wchodzi do izby. Elf wyglądał nieźle, chociaż wyraźnie kołowało mu się jeszcze w głowie. Bern odwalił kawał dobrej roboty, widać że tu działała większa siła niż tylko moc podanych Zakowi ziół.
- O proszę, nasz przyjaciel powrócił doswiata żywych. - Albiończyk uśmiechnął się do Kessena. Nie ufał mu, a zwinność, z jaką obracał w dłoni sztyletem przyprawiała go o ciarki na plecach.
- Hej, Zak! Dawaj tu do nas przyjacielu.
Anthony wstał i rozejrzał się za najbliższym wolnym krzesłem. Przysunął je do stołu i skinął na Zaknafeina, aby ten się do nich przysiadł. Łucznik bardzo liczył na to, że bard zaraz podejdzie z Livrianem. Nie miał najmniejszej ochoty siedzieć sama na sam z Kessenem. Ten elf wydawał mu sie nieprzewidywalny. Zwinność jego dłoni wskazywała, że może być albo złodziejem, albo minstrelem albo zabójcą. Elf nie miał przy sobie żadnego instrumentu muzycznego i obserwował wszystkich z wyuczonym spokojem. Gdyby był złodziejem, z pewnością byłby bardziej nerwowy i nie byłby taki pewny siebie. Odpowiedź zatem była prosta.
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Post autor: Zaknafein »

Zaknafein
Elf widząc że Livrian jest dość zaabsorbowany rozmową z karczmarzem postanowił skorzystać z zaproszenia Pewniaka i dosiąść się do jego stolika. Pewniejszym już krokiem zbliżył się do nich nucąc pod nosem melodię i uśmiechając się. Usiadł na podsuniętym mu krześle, powitał Pewniaka i z uśmiechem spojrzał na towarzyszącego mu elfa.
-Witaj, bracie, jestem Zaknafein. A ciebie jak zowią?
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Słysząc wypowiedź Mandira elfka kiwnęła głową. Gdy poprosił ją, by przestała płakać, na jej twarz powoli wypłynął słaby uśmiech. Usiadła przy stole.
- Dowiedziałam się czegoś, czego nie powinnam się dowiedzieć - powiedziała cicho. - Zupełnie przypadkiem. I w dodatku chyba oni mnie zauważyli - głos jej lekko zadrżał. - Ale sam rozumiesz, musiałam uprzedzić ofiarę. Zwłaszcza, że - elfka umilkła na chwilę, jakby straciła wątek. - Tak chciałabym, a właściwie podziwiam... pani Kurai, chciałabym być taka jak ona - wyszeptała z lekkim uśmiechem. - Nie taką nieśmiałą i cichą Yonniel, której prawie nikt nie zauważa, no może oprócz ciebie - szybko dodała przepraszającym tonem. - Więc jak tylko dowiedziałam się tak ważnej rzeczy, to chciałam ją jak najszybciej przekazać. Nie chcę mówić tobie, nie chcę by ci się coś stało z mojego powodu... - spuściła na chwilę wzrok, ale zaraz podniosła głowę i spojrzała Mandir'owi prosto w oczy.
- Poproszę cię tylko o ochronę. Muszę wrócić do Akademii, mimo tego że nie musi już być bezpieczna dla mnie.
Prośba nie zdziwiła go, nie za bardzo rozumiał to wszystko, ale wiedział, iż wpierw musi się rozmówić z Bern'em i Kage. Westchnął cicho.
Bern tymczasem uchwycił dyskretne spojrzenie Kage, która wskazała mu na elfkę rozmawiającą z Mandir'em. Uzdrowiciel od razu domyślił się i zaczął ją badać. Wyczuł magię, iluzję... Skupił się i z łatwością przez nią przejrzał. W sumie nadal widział tę samą osobę, jedynie jej szata była w nieco gorszym stanie, nosiła na sobie ślady znoszenia i wiele drobnych plamek. Cóż, czary są tańsze niż kupno nowych ubrań, przemknęło mu przez myśl i uśmiechnął się lekko.
Zaknafein tymczasem przysiadł się do 'Pewniaka' i Kessen'a. "Może oni będą w stanie wyjaśnić, co się tutaj dzieje?" - pomyślał elf spoglądając na dwóch mężczyzn. Tak, ten... nożownik wyglądał na niebezpiecznego gdy się tak bawił nożem, jednak Zak nie wyczuwał w nim wrogości.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Zobaczył schodzącego Zaknafein, jeszcze nie szło mu to najlepiej, ale nie było źle, najwyraźniej nie było to jakieś wyjątkowo groźne uderzenie. Poza tym medycyna naturalna zawsze czyniła cuda i znieczulała na ból. Nie widział zbyt dokładnie splotów tej iluzji, sam też potrafił stworzyć jakąś od czasu do czasu, ale niewątpliwie kobiety były w tym lepsze, często nie musiały uciekać się nawet do mocy. Podniósł nieco dłoń w uspokajającym geście dając Kage znak, że nie widzi w niej nic niebezpiecznego. Tak, to tylko iluzja sukni, wykorzystanie mocy do tak błahych celów przyprawiło go o krótki dreszcz, tyle zmian wywołanych dookoła. No cóż, każdemu zdarzało się zajrzeć do sakiewki i zobaczyć tylko dno. Magowie natomiast i magiczki, nie był pewien czy taki wyraz istnieje, ale wpadł w tok jego rozumowania, byli często odzwyczajeni od normalnego życia i uczciwej pracy. Może specjalnie założyła taką podniszczoną i przykryła ją iluzją żeby wzbudzić litość, żeby uwiarygodnić swoją historyjkę, może po to by znaleźć się sam na sam z Livrianem i zabić go na osobności a może po prostu ogarniała go paranoja. Nie, chyba jednak po prostu życie ją doświadczyło, to wszystko. Chyba faktycznie miała coś do powiedzenia. Chyba faktycznie bała się wplątywać w to innych, ale ktoś i tak powinien być teraz przy Livrianie. Ktoś, kto się przy niej wygadał mógł ją śledzić, mógł również chcieć by ktoś się dowiedział o ewentualnym zamachu, nie bardzo wiedział po co ale mogło być to możliwe. Wszystko było możliwe życie było dla niego w tym momencie jednym wielkim ciągiem mogłoby być zmieniającego się w było, słyszał o światach równoległych, widział kiedyś nawet jeden z monolitów mogących przeprowadzić go na druga stronę, ale wolał nie szukać utraconych momentów. Przyjrzał się bliżej również tej pijanej kobiecie, która przysiadła się do Yukiego, nie bardzo wiedział, kim był ten drugi, ale najwyraźniej był jego dobrym znajomym, conajmniej. Jego myśli były jednym wielkim wirującym chaosem, jeszcze skaza Sadinia dodająca swoją truciznę. Esencja życia będąca trucizną dla umysłu. Każda chwila trzymania źródła była jak jazda na rozwścieczonym byku lub próba utrzymania w dłoniach nieskończoności. Udawało mu się to, był w tym niezły, ciągle żył, inni już dawno się wypalili. Musiał wyprostować swój umysł, odrzucić wszelkie niepotrzebne myśli. Wyobraził sobie płomień, dorzucił do niego wszelkie niepotrzebne myśli, ogień zajaśniał mocniej przez chwilę by powrócić do swojego normalnego statecznego płomienia, niczym płonąca świeca. Strach, ból, przerażenie, miłość, nienawiść, głód, wszystko można było wrzucić do ognia i spopielić, tak jakby nigdy nie istniały. Patrzył w ogień aż sam stał się ogniem w środku nie było miejsca na nic innego, cokolwiek stanęłoby mu teraz na drodze po prostu by spłonęło. Znowu dobrze trzymał się rzeczywistości. Wiedział, że ogień mógł być niebezpieczny, ale nie wtedy, kiedy on był ogniem. Siateczka spęknięć na jego karku przybrała nieco intensywniejszego koloru, stare blizny pamiętają, wiedział ze nie chodzi o zewnętrzny aspekt ognia i o blizny, jakie pozostawia. To było coś o wypalaniu się od, wewnątrz, że kiedyś można zapomnieć, czym jest człowieczeństwo, bo każdy kawałek się spali, ale to było lepsze niż poddanie się emocjom i spalenie wszystkiego dookoła. Skoncentrował swój wzrok na wystraszonej elfce, ciekawe, co konkretnie było dla niej aż tak niebezpieczne. Najwyraźniej wiedziała za dużo żeby być bezpieczną i za mało żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Mimo to przygotował sploty powietrza, na wszelki wypadek, a wypadki ostatnio zdarzały się bardzo często.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Braga
Pomywacz
Posty: 31
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
Lokalizacja: Z piekła rodem

Post autor: Braga »

Braga

Kompletnie nie wiedział jak się zachować. Z jednej strony piękna podpita i napalona dziewczyna, a z drugiej handlarka zakazanym towarem.
- Musze być ostrożny... ona na pewno robi to celowo. Tylko jaki jest ten cel. Może zwykle chce mnie zaciągnąć do łóżka?? Z innej strony przydało by się nabyć trochę tego towaru.
Myśląc o tym mimowolnie uśmiechnął się szeroko pokazując białe zęby.
- Ale oczywiście nie na użytek własny. Może się przydać podczas misji na przykład te landrynki. Ale jak szaleć to szaleć. W środku dnia nie będę z nią szedł do swojego pokoju bo to trochę podejrzane. Nie mogę zapomnieć o niebezpieczeństwie.
Zaczął prawić jej komplementy.
- Jesteś bardzo śliczna. Aż cud że nie ma wokoło ciebie zgrai napalonych fanów. I grono na pewno zwiększyło by się o mnie...
Specjalnie nie zakończył zdania uśmiechając się tajemniczo. Puścił Lilian oczko na co ona odpowiedziała pocałunkiem w powietrze.
- Ile byś chciała za towary?? Jak mógłbym za nie zapłacić??
Ostatnie zdanie powiedział gryząc się w język. Nie mogę dawać jej znaków że chcę z nią iść do łóżka. Bo mimo jej zniewalającej urody nie mogę tego zrobić. Zbyt dużo mogę stracić.

Zaczyna robić się gorąco :D:D:D:D:D:D:D:D
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
liego
Majtek
Majtek
Posty: 136
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04

Post autor: liego »

Mandir:

Mandir wysłuchał w ciszy słów przyjaciółki, Na jego twarzy dość wyraźnie zarysowany był strach. Bał się bowiem o swoją przyjaciółkę, jeśli to co mówi jest prawdą to na każdym kroku grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Uważny obserwator mógł zobaczyć w rysach jego twarzy coś jeszcze… Strach był na twarzy wyrysowany tak wyraźnie żeby ukryć inne uczucie, o wiele silniejsze, a mianowicie każdy zakątek jego umysłu zadawał sobie pytanie jak pogodzić swoje zadanie z chęcią pomocy, nie mógł przecież zostawić jej samej bez opieki. Jeśli ona by zginęła miał by ją na sumieniu i nigdy by sobie tego nie darował. Wiedział jednak, że nie może się stąd ruszyć dopóki nie porozmawia z Bern'em i Kage. Tak to teraz musiał zrobić. W głębi serca jednak czuł, że coś tu nie pasuje, to dziwne spotkanie po latach te uczucia… czy Yonniel mogą się tak zmienić, owszem minęło tak wiele lat od ich ostatniego spotkania. Ale Mandir pamiętał ją dokładnie, była bowiem nie tylko piękna bo to jej zostało. Ale zmieniło się w niej to co Mandir w niej zawsze podziwiał: opanowanie, spokój, była pełna życia, wszystko potrafiła obrócić w żart. Teraz wydawała się zupełnie inną osobą, ale widocznie jej teraźniejszy charakter ukształtowało wiele doświadczeń. Zastanawiał się również czy życie go zmieniło i jeśli tak to w jakim zakresie, nie mógł jednak znaleźć żadnych zmian. Tak świat jest okrutny i wszystko wypacza nie ma dla niego żadnej świętości. Zmiany w zachowaniu Yonniel zaburzyły jego postrzeganie rzeczywistości, przyjrzał się głębiej Vergilowi, tu też zauważył masę zmian porównując go do tego młodego adepta jakiego pamiętał lecz te zmiany nie były tak drastyczne i można powiedzieć były do zaakceptowania, co sprawia że jedni są bardziej podatni na zmiany a inni mniej. Te wszystkie myśli przemknęły przez głowę Mandira bardzo szybko. A teraz musiał podjąć decyzję.
– Widzisz ja też wplątałem się w niemałą intrygę, możliwe nawet że nasze intrygi maja ze sobą cos wspólnego. I obawiam się, że nie będę mógł tak po prostu wstać i wyjść z tobą. Muszę najpierw skonsultować się z przyjaciółmi. Chciałbym ci pomóc z całego serca ale jak widzisz nie zależy to ode mnie. – Wyrzucił te słowa choć było widać że pragnął by powiedzieć zupełnie co innego. - Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe jak pójdę tam do moich znajomych i porozmawiam z nimi chwilę? – Wiedział że to co przed chwilą powiedział było podłe ale natłok uczuć i sprzecznych doznań nie pozwolił mu ubrać tego inaczej w słowa ani nie pozwolił mu siedzieć dalej na miejscu i patrzyć w przerażone oczy swojej przyjaciółki. Musiał wstać i jakoś się otrząsnąć z tego wszystkiego. Wydarzyło się zbyt dużo na raz i za bardzo dotyczyły te słowa i ten wzrok jego uczuć. Nie poradził sobie z tym i czuł się podle. Wstał powoli wyraźnie było mu ciężko nie był z siebie dumny. Odwrócił się i zaczął się oddalać ociężałym krokiem. Gdy zbliżał się do Bern'a odwrócił się w stronę Yonniel, siedziała nadal zdruzgotana na tej samej ławce i przyglądała się z wyrzutem na oddalającego się elfa. Mandir czuł się podle gdy popatrzył w drugą stronę mruknął cicho pod nosem – Przepraszam, przykro mi. –
Podszedł do Bern'a i zrelacjonował mu po cichu całą sytuację drżącym głosem.
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Przyjrzał się bliżej Mandirowi, nie wiedziałczy on też nei był w cos wplątany, i jeszcze to ich spóźnienie. No cóż, zawsze isnitje domniemanie niewinności. Ponoć.
-Pod Złamanym Kołem ciagle mamy wynajęte pokoje, jesli boi sie iść do akademii może powinniście spróbować tam.*Ale potem to miejsce będzie już całekim spalone jako ewentualna kryjówka* Niemniej poiwinieneś najpierw spytać kage, myślę że ona ma trochę więcej na ten temat do powiedzenia, zwłaszcza jeśli znacie sie z akademii, było nie było ona chyba też tam pracuje więc może wiedzieć co się święci.
berna zdziwiło to, że elf pytał o opinię właśnie jego, mile podbechtało to jego ego ale i tak nie czuł sie kompetentną osoba do decydowania w takiej sytuacji. Z drugiej strony zastanawiał się czy Kage wspominała o nim Livrianowi, jeśli nie tamten będzie miał nielichą niespodziankę, i jeśli ma choć trochę oleju w głowie to zacznie zadawać pytania. Hmm przemyślał sprawę jeszcze raz, mała szansa że zacznie zadawać pytania. Nadal jednak dziwiła go postawa Mandira, przecież był tutaj tylko uzdrowicielem mającym pilnować zeby wszyscy wyszli z tego cało jeśli tylko będzie w stanie dotrzeć na czas. Nóż w podstawie czaszki nie zostawia zbyt wiele czasu.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Choć starał się coś wybadać, nic nie czuł. Bern był pewien, iż podpita kobieta jest rzeczywiście pijana i mocno napalona. Miała też w sobie ślady niedawno branych narkotyków, co niespecjalnie go zdziwiło.
Zaknafein czekał na odpowiedź Kessen'a, ale ten jakby się zamyślił. Nie zwracał uwagi na nowoprzybyłego, wpatrywał się w drzwi, Livrian'a, Czarnego Elfa i gdzieś poza. Był zupełnie nieobecny myślami.
Przy stoliku Bragi zaczynało się robić coraz goręcej, jedynie Parsival czuł się tam jak piąte koło u wozu. Jego wilczyca westchnęła głęboko.
'On chce mieć z nią szczenięta' - bardziej stwierdziła niż spytała. - 'Idziemy się przejść?'


No, piękne posty Płomienny i Liego :) Ja tak symbolicznie, ale postaram się dziś w nocy jeszcze coś odpisać ;) Dzięki za wytrwałość i chęć dalszego grania na sesji :)
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

"*Nie, on nie chce mieć z nią szczeniąt... szuka tylko samicy żeby się z nią sparzyć. Ludzie z pewnością wydają ci się dziwni.*" Posłał jej myśl. Na pytanie czy wilczyca może się przejść Parsival odpowiedział twierdząco. Wstał i wyszedł z wilczycą na dwór zaczerpnąć świerze powietrze... może coś mu wpadnie do głowy? *"Coś mi się wydaje człowieku że ktoś nas obserwuje."* Powiedziała wilczyca. Jej zachowanie nic nie wskazywało na to czy coś zauważyła... może umysł płata jej figle ale nie mógł tego zlekceważyć. "*Na razie zachowujmy się spokojnie. Nie wiadomo co może się stać. Zaskoczenie będzie w dużej mierze po naszej stronie.*" Uśmiechnął się delikatnie i ściskając swój kostur w dłoni wszedł w jeden z licznych ciemnych zaułków.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
liego
Majtek
Majtek
Posty: 136
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04

Post autor: liego »

Mandir:

Słuchając słowa Bern’a Mandir w głębi ducha zastanawiał się czemu od razu nie podszedł do Kage, przecież to ona dowodziła całą tą misją i ona mu ją zleciła. Szukał odpowiedzi na to pytanie ale widocznie odpowiedz nie była taka prosta jak to mogło by się wydawać. Zrobił to nie zastanawiając się w jego umyśle kłębiło się zbyt wiele informacji. Mogło to spowodować coś w stylu zaufania. Bern stwarzał wrażenie kogoś godnego zaufania, można powiedzieć że był profesjonalistą, przynajmniej za takiego uważał go Mandir. Nic więc dziwnego, że pod wpływem emocji wybrał osobę której w normalnym życiu potrafił by zaufać. Lecz to co się tu działo normalnym być nazwane nie mogło dziwne wydarzenia i spotkania. Mandir obejrzał się i popatrzył kolejno na Yonniel i na Vergila, który jak zwykle się niczym nie przejmował dosiadł się do jakiejś nieznajomej i zaczął z nią rozmawiać uśmiechał się ud ucha do ucha. Sprawiał wrażenie jakby nie zauważył że jego przyjaciel ma kłopoty. Widząc to Mandir się zdenerwował miał ochotę podejść do niego i zdzielić tego kruchego maga podrywacza po mordzie, miał ochotę rozpętać piekło w tej zasranej karczmie. Pięści mimowolnie zacisnęły mu się kurczowo, Zdawał sobie jednak sprawę, takim postępowaniem na pewno nie pomoże Yonniel co więc powinien zrobić.
– Tak, chyba masz rację powinienem pójść ze swoim problemem do Kage. Dzięki za radę… - Powiedział dość oschle Mandir ale w tej chwili nawet nie starał się być uprzejmy. I chyba nikt nie mógł się temu dziwić. Dla osób nie znających go wyglądał jak ktoś zagubiony, poruszał się bowiem bardzo nerwowo nie wiedział co zrobić z rękoma. Ale osoby znające go choć troszkę lepiej widziały w nim kogoś zupełnie innego. Na co dzień był spokojnym, nieco energicznym, pełnym życia i humoru elfem, a dziś sprawiał wrażenie osoby zupełnie nie panującej nad swoimi emocjami. Zupełne przeciwieństwo tego kim był jeszcze wczoraj. „Mam nadzieję że to się szybko skończy” jeszcze tylko pomyślał i ruszył w stronę Kage. W głębi ducha miał nadzieję, że to ona jakieś świetne rozwiązanie. Przemknęło mu przez myśl, że to może tylko sen… nie raczej koszmar który wyciąga na wierzch wszystkie skrywane od tak dawna bule w sercu Mandira, szybko jednak ją odrzucił wiedział bowiem że jest to coś sto razy gorszego od nawet najstraszniejszego koszmaru… To RZECZYWISTOŚĆ w której spełnia się jeden z najgorszych jego koszmarów… Nie może pomóc przyjaciółce!!!
Po plecach przeszedł go zimny dreszcz.
Podszedł do Kage i spytał najuprzejmiejszym głosem na jaki potrafił się w tej chwili zdobyć. – Mogę Ci chwilkę zająć? – Gdy zobaczył zezwalające kiwnięcie głowy siadł koło niej i opowiedział jaki ma problem. – Mam nadzieję że mogę liczyć jeśli nie na pomoc, to chociaż na dobrą radę? – Powiedział pełnym nadziei głosem i popatrzył błagalnym wzrokiem wprost w jej cudowne oczy. Oczy które zadziałały jak środki uspokajające, zauważył w nich iskierkę, a wyglądało to jakby kobieta współczuła mu. Wzruszyło go to, pozwoliło mu oczyścić umysł i wreszcie trzeźwo myśleć o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Już za to spojrzenie był jej bardzo wdzięczny. Uspokojony czekał na odpowiedz.

Vergil:

Już zbliżając się do karczmy mag postanowił się zabawić „Najpierw coś zjem i wypije… ten przeklęty kac co mnie podkusiło żeby tyle pić, ach ten Mandir zawsze mnie w coś wplącze czego później żałuje, a później wyrwę jakąś laskę i się z nią zabawię.” Myślał jeszcze o jednym z ostatnich dni jakie Mandir spędził w szkole magów zanim rodzice go przenieśli. Tamtego dnia Mandir namówił go ma małą zabawę, podeszli do szatni dziewczyn i kazał mu żusić jakieś zaklęcie które może zrobić zamieszanie w szatni. Nie namyślając się długo Vergil rzucił bardzo trafne zaklęcie ze wszystkich otworów zaczął ulatniać niezbyt gęsty dym a przez drzwi uciekały nagie dziewczyny. Co prawda śmiechu mieli co niemiara ale już później nie było im do śmiechu. Co prawda Mandir chciał wziąć całą winę na siebie, ale nikt mu nie uwierzył że potrafiłby rzucić tak skomplikowane zaklęcie. Ciąg dalszy tej przygody był chyba jasny: szlaban na jeden semestr i wiele innych „kar”. Gdy weszli do karczmy Vergil od razu zobaczył stolik przy którym siedziała całkiem ładna kobieta. Przysiadł się do niej zamówił coś do jedzenia i dwa kieliszki wina dla siebie i swojej ofiary. Od razu zaczął ją podrywać pomagając sobie magią. Nie zwracał uwagi na to co się dzieje koło niego. Był bowiem zaabsorbowany swoją „misją”. Ulegnięcie mu owej kobiety było tylko kwestią czasu…

Uwzględniłem Vergila, ponieważ wiem że się nie pojawi już w sesji, a ja go tu wprowadziłem. Nie znam też twoich planów Ouz ale jeśli dobrze pamiętam to proponowałaś mi poprowadzenie jego postaci. Jednocześnie zastrzegam, że nie wiem czy będzie mi się chciało prowadzić dalej jego postać
Obrazek
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Przez chwilę rozmyślała przyglądając się Mandir'owi spokojnie. Niewiele mógł wyczytać z jej twarzy, na chwilę zapadła całkowita cisza i powietrze jakby zastygło. Oparła się wygodnie o oparcie i wskazała ruchem dłoni, by usiadł koło niej. Elf cicho odsunął krzesło i przysiadł na wprost Kage.
- Rzeczywiście, nie brzmi to najlepiej - powiedziała łagodnie. - Jesteś pewien, że zdołałbyś ją sam obronić? Może przydzielić ci kogoś do pomocy, kiedy będziesz ją odprowadzał? Raczej niechętnie bym to zrobiła, bo jednak każdy jest potrzebny tutaj... Ochronę na terenie Akademii mogę zapewnić bez problemu, tam przy barze stoi dwóch Strażników Wieży Magii, są moimi serdecznymi przyjaciółmi. Jeśli chcesz, odprowadź ją, tylko proszę... - spojrzała się na niego zmartwiona i po chwili kontynuowała - nie idź sam, nie chcę by coś ci się stało. Może twój przyjaciel by ci towarzyszył?
Mandir nie był do końca przekonany, czy jego też chce w to wplątywać. Z drugiej jednak strony Kage miała trochę racji, sam mógłby się okazać zbyt słaby, by ją ochronić. A wyglądało na to, że jest teraz zdany tylko na siebie. Dopiero w Akademii byłaby pod czujnym okiem Kage...
Livrian skończył rozmowę z karczmarzem, wręczył mi kilka monet i odebrał od niego klucz. Skierował wtedy swoje kroki w stronę dziewczyny. Odwracając się ujrzał Zaknafein'a i pomachał mu wyraźnie uradowany, że jego przyjaciel czuje się lepiej.
- Zaraz przyjdę, Zak! - zawołał i poszedł do młodej adeptki magii.
Nachylił się nad nią i powiedział coś wskazując na drzwi. Bern wyraźnie usłyszał, iż za nimi znajduje się pokój chroniony przed każdego rodzaju wścibskimi uszami i oczami. Także magicznymi. Słyszał o takich 'ekranach', ponoć były ciężkie do zrobienia i bardzo drogie. A najwidoczniej tutaj ktoś zadbał o to, by cały pokój pokryć runami i zabezpieczyć. Takich miejsc nie było nawet w większych szkołach magii...
Tymczasem Lilian i Braga nawet nie zauważyli, że druid odszedł od ich stolika. Każde było zbyt zajęte tym drugim. Kobieta słysząc komplementy lekko się zarumieniła i uśmiechnęła szeroko.
- Te które mam to są takie średnie środki, po 5 sztuk złota. Tylko złotnik jest za 10. A generalnie te drogie, po 10 i 20, są dla mnie zbyt mocne. Nie mam takich, bo mogą naprawdę zaszkodzić, a ja nie chcę nikomu zrobić krzywdy... Oferuję tylko przyjemności - powiedziała.
Uśmiechnęła się łobuzersko, nieco zalotnie i puściła do niego oczko. Jej ostatnie słowa miały (niezbyt ukryte) podwójne znaczenie. W oczach Bragi przestała być niebezpieczną czy złą handlarką, takimi rzeczami każdy mógł się zajmować, nawet dzieci. A ona wydawała się lubić swoją pracę, czy raczej dawanie innym przyjemności...
- Możesz zapłacić jak ci wygodnie. Złotem lub jakimiś innymi wartościowymi rzeczami. Jak chcesz - stwierdziła dość obojętnie, jakby pieniądze nie były teraz dla niej aż takie ważne.
Lilian uśmiechnęła się figlarnie. Miała nadzieję, że taka odpowiedź go zadowoli.
- Jakbyś chciał coś najpierw wypróbować, to nie ma sprawy - dodała po chwili.
Parsival wychodząc przed karczmę poczuł się obserwowany, Bożena chyba także to wyczuła. Wiedziała jednak, że ma zachować spokój. Na ułamek sekundy sierść jej się nastroszyła, po chwili jednak wesoło zamerdała ogonem i zaczęła obwąchiwać przechodniów niczym mały psiak.
Vergil miał przed sobą niemały orzech do zgryzienia, kobieta dość szybko zgasiła jego zaloty i poszła stwierdzając, że jej dziewczyna na nią czeka. Mag przez chwilę siedział zszokowany, w końcu zaklął pod nosem i skrzyżował ręce nadąsany.


Liego, jak nie będzie Ci się chciało prowadzić postaci kolegi, to daj znać :twisted: Kessen, Ty grasz czy nie?
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

*"Opiekunie... czuję jakiś dziwny zapach. "* Bożena posłała mu impuls myślowy do głowy. Jej nagłe poddenerwowanie zostało uwidocznione nazbyt energicznym machaniem ogonem. *Dziwne... w siedzibie druidów opowiadali że słudzy Nurgla mogą przebywać w okolicach Nuln ale żeby aż w samym mieście boga śmierci?* Pomyślał zamyślony. "*Skąd zwęszyłaś ten smrodek?*" Spytał się w myślach Parsival... był zaciekawiony skąd to może docierać. *"Czuję to z nor wykopanych w ziemi."* Powoli posłała mu myśl wilczyca... najwyraźniej nie potrafiła tego nazwać. *O co może jej chodzić? Nory? W mieście?* Myślał Parsival... "*Kanały! Chodzi ci o kanały. Chodźmy tam.*" Posłał myśl wilczycy. *"Chodźmy. Nie ma czasu do stracenia."* Tym stwierdzeniem wilczyca zniknęła za rogiem, a zaraz po niej za tymże samym rogiem zniknął Parsival.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Zablokowany