[Warhammer] Miasteczko Romagen

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Elzix
Po spaleniu papierosa, posiedział jeszcze chwile i wszedł do środka. Zamówił żeberka i poprosił o przyniesienie mu posiłku na dwór. Zapłacił z góry i czym prędzej wyszedł na dwór. Odetchnął w taki sposób, że wydawało się, że nie może żyć wewnątrz. Po częsci była to prawda. Lubił ciepło kominka i zimne piwo stojące na stoliczku obok, ale cóż...Nie ukrywał nigdy że lubi spać pod gołym niebem. Na początku nie za bardzo lubił "koczować po krzakach" wzdłuż traktów, ale teraz jego piramida priorytetowa zmieniła nieco kolejność.
Po spaleniu papierosa, posiedział jeszcze chwile i wszedł do środka. Zamówił żeberka i poprosił o przyniesienie mu posiłku na dwór. Zapłacił z góry i czym prędzej wyszedł na dwór. Odetchnął w taki sposób, że wydawało się, że nie może żyć wewnątrz. Po częsci była to prawda. Lubił ciepło kominka i zimne piwo stojące na stoliczku obok, ale cóż...Nie ukrywał nigdy że lubi spać pod gołym niebem. Na początku nie za bardzo lubił "koczować po krzakach" wzdłuż traktów, ale teraz jego piramida priorytetowa zmieniła nieco kolejność.
Ostatnio zmieniony środa, 25 stycznia 2006, 23:13 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 2 razy.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

Wertha
Najemniczka w trakcie paplaniny "znajomego" spokojnie konczyla posilek spogladajac czasem na niego z nad talerza. Chlopak cos mowil o rozmowie, ze niby bedzie na dworze. Taaa... przypomnialo jej sie. To ten to tak smrodzi powietrze :/ Nie spieszac sie *Gnojek moze poczekac, przy okazji moze sie tym swinstwem udusi?* Wertha powoli dopijala piwo karmiac sie zludna nadzieja. Rudowlosy pomocnik Bill'a zabral jej talerze i zniknal w coraz to glosniejszym tlumie. Kobieta zapragnela wyjsc.
Wstala od stolu ostentacyjnie szurajac krzeslem. Jej nagle poruszenie sie wywolalo chwilowa cisze wsrod tych zebranych, ktorzy mieli okazje ja podziwiac w trakcie wywalania "smieci". Wertha zmierzyla nieprzyjemnym wzrokiem zebranych i skierowala sie do drzwi wyjsciowych. Gdy tylko minela prog karczmy w srodku na nowo dalo sie slyszec gwar rozmow i spiewow.
Widzac "znajomego" konczacego palic to smierdzace cos, Wertha oparla sie barkiem o framuge i z przyzwyczajenia sprawdzila, czy miecz daje sie wyjac bez oporow. Zadowolona, ze ostrze jak zawsze jest jej posluszne, usmiechnela sie od ucha do ucha. Usmiech najemniczki poszerzyl sie, gdy chlopak wyrzucil resztke smierdziela na ziemie i zdeptal niedopalek. Najemniczka odkaszlnela.
- Ej, ty tam! Cos chciales? - zapytala swym wiecznie zachrypnietym i szorstkim glosem. Wyciagnela dlon w strone "znajomego" i mocno uscisneli sobie rece w nadgarstkach.
- Nadal zatruwasz powietrze?
Najemniczka w trakcie paplaniny "znajomego" spokojnie konczyla posilek spogladajac czasem na niego z nad talerza. Chlopak cos mowil o rozmowie, ze niby bedzie na dworze. Taaa... przypomnialo jej sie. To ten to tak smrodzi powietrze :/ Nie spieszac sie *Gnojek moze poczekac, przy okazji moze sie tym swinstwem udusi?* Wertha powoli dopijala piwo karmiac sie zludna nadzieja. Rudowlosy pomocnik Bill'a zabral jej talerze i zniknal w coraz to glosniejszym tlumie. Kobieta zapragnela wyjsc.
Wstala od stolu ostentacyjnie szurajac krzeslem. Jej nagle poruszenie sie wywolalo chwilowa cisze wsrod tych zebranych, ktorzy mieli okazje ja podziwiac w trakcie wywalania "smieci". Wertha zmierzyla nieprzyjemnym wzrokiem zebranych i skierowala sie do drzwi wyjsciowych. Gdy tylko minela prog karczmy w srodku na nowo dalo sie slyszec gwar rozmow i spiewow.
Widzac "znajomego" konczacego palic to smierdzace cos, Wertha oparla sie barkiem o framuge i z przyzwyczajenia sprawdzila, czy miecz daje sie wyjac bez oporow. Zadowolona, ze ostrze jak zawsze jest jej posluszne, usmiechnela sie od ucha do ucha. Usmiech najemniczki poszerzyl sie, gdy chlopak wyrzucil resztke smierdziela na ziemie i zdeptal niedopalek. Najemniczka odkaszlnela.
- Ej, ty tam! Cos chciales? - zapytala swym wiecznie zachrypnietym i szorstkim glosem. Wyciagnela dlon w strone "znajomego" i mocno uscisneli sobie rece w nadgarstkach.
- Nadal zatruwasz powietrze?

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Gustav
Czarodziej wziął pergamin od grafa. - Hmmm... Nie wiem czy mi się to uda ale mogę spróbować. Jeśli dałbyś mi trochę czasu, może mógłbym pozbyć się plam za pomocą magii - zwracam się do Appolinaire.
Poza sesją: czy mogę w jakiś sposób zlikwidować plamy, np. przy pomocy magii prostej guślarskiej? W końcu ona służy do takich drobnych rzeczy
Czarodziej wziął pergamin od grafa. - Hmmm... Nie wiem czy mi się to uda ale mogę spróbować. Jeśli dałbyś mi trochę czasu, może mógłbym pozbyć się plam za pomocą magii - zwracam się do Appolinaire.
Poza sesją: czy mogę w jakiś sposób zlikwidować plamy, np. przy pomocy magii prostej guślarskiej? W końcu ona służy do takich drobnych rzeczy


-
- Tawerniany Trickster
- Posty: 898
- Rejestracja: wtorek, 22 listopada 2005, 10:35
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Elzix
-Byłbym to rzucił, ale za słaby jestem - spojrzał jej w oczy i uścisnął rękę. Teraz zmienił jakby tok rozmowy.
-Werth ty jak zawsze uprzejma! - uśmiechnał się. - Chciałbym sie dowiedzieć co sie tu dzieje...Jesli jestes Ty to znaczy że jest jakieś poważne zlecenie. A wiec...może usiądziemy? - wskazał ruchem głowy wolne dwa zydle. Gdy go mineła on zakrył twarz zgiętą ręką (wewnętrzną stroną łokcia) i zakasłał kilka razy
-Byłbym to rzucił, ale za słaby jestem - spojrzał jej w oczy i uścisnął rękę. Teraz zmienił jakby tok rozmowy.
-Werth ty jak zawsze uprzejma! - uśmiechnał się. - Chciałbym sie dowiedzieć co sie tu dzieje...Jesli jestes Ty to znaczy że jest jakieś poważne zlecenie. A wiec...może usiądziemy? - wskazał ruchem głowy wolne dwa zydle. Gdy go mineła on zakrył twarz zgiętą ręką (wewnętrzną stroną łokcia) i zakasłał kilka razy
Ostatnio zmieniony środa, 25 stycznia 2006, 23:13 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 2 razy.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."


Wertha
Na dzwiek gruzliczego kaszlu za swymi plecami przez jej twarz przebiegl grymas najwyzszego obrzydzenia. Takie rzeczy byly dla slabych i wątłych na ciele i umysle - ona do takich bynajmniej nie nalezala. W jednej chwili poczula narastajaca pogarde dla chlopaka. Gdy sie tak chwile zastanowila... to w sumie zawsze nim z tego powodu gardzila. Musialo wyleciec jej z glowy.
*Cholera, starzeje sie o_O* - pomyslala siadajac. *Mam nadzieje, ze moj syn nie bedzie taki jak... eee... osz cholera jasna! Jak temu szczeniakowi bylo? wrrr... *
- Wertho?
- Hmm? Ach, wybacz, Nalogowcu, zamyslilam sie na chwile. Wiesz, to cie kiedys wykonczy
- rzekla wskazujac na zdeptany papieros. - A co do twego pytania, musze cie nieco zmartwic, jestem tu... w celach... <przez chwile dlawila sie slowem> rozrywkowych. Wlasciwie to nie mam tu nic do roboty, tak se siedze na tylku i sie nudze. Ot, czasem, sie jakiegos kolorowego blazna wywali z karczmy i to wszystko... A ciebie co tu sprowadza?
Najemniczka spytala dlubiac paznokciem w zebach. Po wyjeciu resztki jedzenia przyjrzala sie jej i strzepnela na ziemie.
*Cholera, ale kur.....wa sielanka. Nudy jak na pogrzebie...* - pomyslala teskniac za dotykiem rekojesci w dloni i tym pieknym odglosem rozlupywanej czaszki zwierzolakow. Westchnela i przypomniala sobie, ze wlasnie rozmawia. Szybko odwrocila sie w strone palacza i skupila na jego odpowiedzi swa uwage. Niechetnie.
*A niech se on juz polezie w cholere... Spadaj no... * Przyodziala twarz w piekny, szczery usmiech. *Polamie ci wszystkie gnaty* - pomyslala usmiechajac sie do niego. *Namolny szczeniak, ja to mam zawsze takie kulawe szczescie*
Na dzwiek gruzliczego kaszlu za swymi plecami przez jej twarz przebiegl grymas najwyzszego obrzydzenia. Takie rzeczy byly dla slabych i wątłych na ciele i umysle - ona do takich bynajmniej nie nalezala. W jednej chwili poczula narastajaca pogarde dla chlopaka. Gdy sie tak chwile zastanowila... to w sumie zawsze nim z tego powodu gardzila. Musialo wyleciec jej z glowy.
*Cholera, starzeje sie o_O* - pomyslala siadajac. *Mam nadzieje, ze moj syn nie bedzie taki jak... eee... osz cholera jasna! Jak temu szczeniakowi bylo? wrrr... *
- Wertho?
- Hmm? Ach, wybacz, Nalogowcu, zamyslilam sie na chwile. Wiesz, to cie kiedys wykonczy

Najemniczka spytala dlubiac paznokciem w zebach. Po wyjeciu resztki jedzenia przyjrzala sie jej i strzepnela na ziemie.
*Cholera, ale kur.....wa sielanka. Nudy jak na pogrzebie...* - pomyslala teskniac za dotykiem rekojesci w dloni i tym pieknym odglosem rozlupywanej czaszki zwierzolakow. Westchnela i przypomniala sobie, ze wlasnie rozmawia. Szybko odwrocila sie w strone palacza i skupila na jego odpowiedzi swa uwage. Niechetnie.
*A niech se on juz polezie w cholere... Spadaj no... * Przyodziala twarz w piekny, szczery usmiech. *Polamie ci wszystkie gnaty* - pomyslala usmiechajac sie do niego. *Namolny szczeniak, ja to mam zawsze takie kulawe szczescie*

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Elzix
Widzę że nie rozmowa ze mną nie sprawia Ci przyjemności, a co do tego - wyjał paczkę tytoniu - palę bo lubie. Ja przybyłem to za względu na pieniądze, rozrywkę i zabicie czasu, ale w tych pierszych dwóch przypadkach to raczej ich nie mam... Zobaczyłem takie piękno miasto, więc pomyślałem czemu nie? Może akurat coś ciekawego się zdarzy... - lubił tą kobietę, zawsze nim pogardzała, ale wiedział że to dobry wojownik. A on takich lubił, lubił patrzeć na zawodowców...przynajmniej tyle miał z tego parszywego życia. Lubił patrzeć i myśleć. Schował paczuszkę tytoniu do kieszonki. - Nie masz może dla mnie jakiejś pracy? Czegokolwiek, z przyjemnością bym sie czymś zajął. - uśmiechnał sie do niej.
Widzę że nie rozmowa ze mną nie sprawia Ci przyjemności, a co do tego - wyjał paczkę tytoniu - palę bo lubie. Ja przybyłem to za względu na pieniądze, rozrywkę i zabicie czasu, ale w tych pierszych dwóch przypadkach to raczej ich nie mam... Zobaczyłem takie piękno miasto, więc pomyślałem czemu nie? Może akurat coś ciekawego się zdarzy... - lubił tą kobietę, zawsze nim pogardzała, ale wiedział że to dobry wojownik. A on takich lubił, lubił patrzeć na zawodowców...przynajmniej tyle miał z tego parszywego życia. Lubił patrzeć i myśleć. Schował paczuszkę tytoniu do kieszonki. - Nie masz może dla mnie jakiejś pracy? Czegokolwiek, z przyjemnością bym sie czymś zajął. - uśmiechnał sie do niej.
Ostatnio zmieniony środa, 25 stycznia 2006, 23:14 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 1 raz.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

Wertha
Jego szczerosc spodobala jej sie. *W sumie nie taki gupi* - przemknelo najemniczce przez mysli. Zamyslila sie na chwile nad pytaniem. Po chwili odwrocila sie do rozmowcy z paskudnym, tym typowym dla niej ironicznym usmiechem i odparla:
- Praca zawsz sie znajdzie, wszak ponoc szukaja tu pomywacza. A lac wode to ty potrafisz! - zasmiala sie i klepnela go siarczyscie w plecy. Tak po przyjacielsku
- A tak powaznie, to nic nie mam. Aktualnie robie sobie wakacje, choc idzie mi to jak zaropiala krew z rany. Wole zyc w biegu, najlepiej jak to jest szarża na wroga
Jesli ci odpowiada, to mozemy czegos ci poszukac, zawsze to jakies zajecie. Pracowalam tu juz kilka razy, moge cie komus polecic... I tak mialam sie przejsc do "dawnych znajomych". Zawsze tez mozna jakis maly sparing zrobic
Jego szczerosc spodobala jej sie. *W sumie nie taki gupi* - przemknelo najemniczce przez mysli. Zamyslila sie na chwile nad pytaniem. Po chwili odwrocila sie do rozmowcy z paskudnym, tym typowym dla niej ironicznym usmiechem i odparla:
- Praca zawsz sie znajdzie, wszak ponoc szukaja tu pomywacza. A lac wode to ty potrafisz! - zasmiala sie i klepnela go siarczyscie w plecy. Tak po przyjacielsku

- A tak powaznie, to nic nie mam. Aktualnie robie sobie wakacje, choc idzie mi to jak zaropiala krew z rany. Wole zyc w biegu, najlepiej jak to jest szarża na wroga



-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Elzix
- Sparing z Tobą? zawsze!
- zaśmiał sie szczerze. - Ale najpierw wolałbym sie tu zaklimatyzować...Nie wiesz czy są jeszcze jakieś wolne pokoje? Nie lubie spać pod dachem, ale wiesz jak jest: psychiczni okay, a po nocy na zimnym gruncie plecy bolą!:D. Gdybys tylko miała chwilę czasu to wal jak w dym z checią poszukałbym czegoś do roboty. Jak wiesz nie lubie siedzieć zbyt długo na zydlu i nic nie robić. A i ze złotem u mnie płytko...Więc im szybciej sie czymś zajmię tym szybciej wymienie ten stary na coś lepszego. Już zapomniałem jak leżą na człowieku nowe rzeczy
- Wtem doszło do jego zakutej głowy, że zabrzmiało to jakby się narzucał i prosił o pieniadze, uśmiechnał sie tylko i klepnał się lekko ręką po twarzy.
- Sparing z Tobą? zawsze!


Ostatnio zmieniony środa, 25 stycznia 2006, 23:14 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 1 raz.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

Wertha
- Z pokojem moze byc ciezko, to chyba najlepsza karczma w okolicy. Mam na mysli nie tylko jakosc, ale i cene. Ale zapytam sie Bill'a, moze cos wyskrobie. Poczekaj tu chwile i jak chcesz, to zapal, poki nie wroce. Ostrzegam, jak bedziesz kopcil tym smierdzielem przy mnie, to przysiegam na Morr'a, wepchne ci to tam, gdzie promienie slonecznie nie dochodza!
To mowiac Wertha wstala i poczlapala do srodka. Znow jak makiem zasial zapadla chwilowa cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy najemniczka pojawila sie w drzwiach. Jednak kobieta nawet nie zwrocila na cale to zamieszanie uwagi i poczela rozgladac sie za karczmarzem. Dostrzegajac go w tlumie, szybko przeciskala sie w jego strone odpychajac bardow lokciami i nieraz kolanami
- Bill! Moge na slowo?
Gdy tylko odeszli gdzies na bok, Wertha szepnela mu na ucho:
- Masz jeszcze jakies wolne miejsca? Jakis moj znajomy szuka noclegu, a nigdzie mu nie bedzie tak dobrze, jak pod dachem twej karczmy... Jesli nic nie ma, to upchnij go moze w stajni? Wlasciwie to nieco upierdliwy jest, przyczepil sie do mnie jak gowno do podeszwy - skrzywila sie nieco i widzac zniesmaczona mine Bill'a wybuchnela smiechem. - No dobra, nie jest az tak zle
Daj go moze do stajni... Przynajmniej jak bedzie szedl w moja strone to go najpierw poczuje po zapachu koni i moze uda mi sie szybko ukryc 
Wertha zakonczyla swa wypowiedz cichym, chrypiacym warkotem, ktory tylko troche przypominal kobiecy chichot. Pozwolila sie Bill'owi namyslec, wszak nie spieszylo jej sie. Chlopak tez mogl chwile poczekac. A moze sie znudzi i pojdzie?
- Z pokojem moze byc ciezko, to chyba najlepsza karczma w okolicy. Mam na mysli nie tylko jakosc, ale i cene. Ale zapytam sie Bill'a, moze cos wyskrobie. Poczekaj tu chwile i jak chcesz, to zapal, poki nie wroce. Ostrzegam, jak bedziesz kopcil tym smierdzielem przy mnie, to przysiegam na Morr'a, wepchne ci to tam, gdzie promienie slonecznie nie dochodza!

To mowiac Wertha wstala i poczlapala do srodka. Znow jak makiem zasial zapadla chwilowa cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy najemniczka pojawila sie w drzwiach. Jednak kobieta nawet nie zwrocila na cale to zamieszanie uwagi i poczela rozgladac sie za karczmarzem. Dostrzegajac go w tlumie, szybko przeciskala sie w jego strone odpychajac bardow lokciami i nieraz kolanami

- Bill! Moge na slowo?
Gdy tylko odeszli gdzies na bok, Wertha szepnela mu na ucho:
- Masz jeszcze jakies wolne miejsca? Jakis moj znajomy szuka noclegu, a nigdzie mu nie bedzie tak dobrze, jak pod dachem twej karczmy... Jesli nic nie ma, to upchnij go moze w stajni? Wlasciwie to nieco upierdliwy jest, przyczepil sie do mnie jak gowno do podeszwy - skrzywila sie nieco i widzac zniesmaczona mine Bill'a wybuchnela smiechem. - No dobra, nie jest az tak zle


Wertha zakonczyla swa wypowiedz cichym, chrypiacym warkotem, ktory tylko troche przypominal kobiecy chichot. Pozwolila sie Bill'owi namyslec, wszak nie spieszylo jej sie. Chlopak tez mogl chwile poczekac. A moze sie znudzi i pojdzie?

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Elzix
Gdy ona odeszła to wyjął tytoń, lecz nie wyjął bibułek. Zaczął wpatrywać się z uśmiecham w tą torebeczkę. "Jak to sie stało, że zacząłem palić?" Za nic w świecie nie mógł sobie tego przypomnieć. Siedział na tym zydlu i przypatrywał się tej chorobotwórczej torebeczce, a raczej jej zawartości.
- Zaczyna mi na ciebie brakować pieniędzy wiesz? Kiedyś było lepiej, teraz znowu przerwa, albo lepsi wypchneli mnie z fachu, albo nie wiem co..."Pale, bo lubie" ech, są trzy prawdy góralskie:
*Świnta Prowda
*Tys Prowda
*Gówno Prowda
"Pale, bo lubie" zaliczało sie do tej trzeciej kategorii...I coraz bardziej go to martwiło. "Jak palenie staje sie problemem, to trzeba z tym skończyć nie?" pomyslał i postanowił, że nie kupi przez najbliższy czas żadnych bibułek, ani tytoniu, ale ten co ma, lepiej zachować:P "Zawsze będzie go można sprzedać" Taa...to też ta trzecia kategoria...
Poza sesją:
MG, chciałbym prosić o wiadomości, dotyczące mojego stanu finansowego.
Gdy ona odeszła to wyjął tytoń, lecz nie wyjął bibułek. Zaczął wpatrywać się z uśmiecham w tą torebeczkę. "Jak to sie stało, że zacząłem palić?" Za nic w świecie nie mógł sobie tego przypomnieć. Siedział na tym zydlu i przypatrywał się tej chorobotwórczej torebeczce, a raczej jej zawartości.
- Zaczyna mi na ciebie brakować pieniędzy wiesz? Kiedyś było lepiej, teraz znowu przerwa, albo lepsi wypchneli mnie z fachu, albo nie wiem co..."Pale, bo lubie" ech, są trzy prawdy góralskie:
*Świnta Prowda
*Tys Prowda
*Gówno Prowda
"Pale, bo lubie" zaliczało sie do tej trzeciej kategorii...I coraz bardziej go to martwiło. "Jak palenie staje sie problemem, to trzeba z tym skończyć nie?" pomyslał i postanowił, że nie kupi przez najbliższy czas żadnych bibułek, ani tytoniu, ale ten co ma, lepiej zachować:P "Zawsze będzie go można sprzedać" Taa...to też ta trzecia kategoria...
Poza sesją:
MG, chciałbym prosić o wiadomości, dotyczące mojego stanu finansowego.
Ostatnio zmieniony środa, 25 stycznia 2006, 23:15 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 1 raz.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

-
- Marynarz
- Posty: 343
- Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
- Numer GG: 6299855
- Lokalizacja: Kraków
Rabe :Kąpiel dla Wielmożnego Pana zaraz będzie gotowa. A oto pańska komnata - wskazł ręka na pokój, z którego wyszedł. Skromna, ale w tych okolicznościach... zawiesił głos. Usunąwszy się pod ścianę przepuścił Apolinaire'a i wyszedł z rezydencji. Jeśli Hrabina miała być z niego zadowolona musiał działać szybko. Przydałby sie Johann -pomyślał. Mimowolnie dotknął ręką broszy przyczepionej do kurty. Zaświtał mu pewien pomysł : gdy lady Stella przebywała na wsi wymykał się często nocami do karczmy "U Billa". Tam ukryty w kącie mógł pić i wspominać czas spędzony w Nuln. Zauważył tam kobietę, chyba...zaraz jak ona miała imię - chwilę szukał w pamięci .. Wertha, usłyszał jak kiedyś tak zwrócił się do niej właściciel. Trzeba przyznać że potrafiła wziążć w karby tamtejsze towarzystwo a nie było to łatwe. Doszedłszy do karczmy pchnął drzwi i przestąpił próg. Stanął i przez chwilę oswajał wzrok z półmrokiem. Nagle z boku dobiegł go spazmatyczny kaszel, osobnik który siedział na niskim zydlu przy ścianie chciał chyba wypluć własne płuca. No ten już długo nie pociągnie. A może Bill dziś sam gotował - pomyślał z coraz częstszym u siebie wisielczym humorem. Przy kontuarze zauważył Werthę rozmawiającą z karczmarzem. Wolałby porozmawiać z nią na osobności, ale naprawdę nie miał czasu czekać. Graf mógł w każdej chwili go wezwać. Zdecydowanym krokiem podszedł do rozmawiających. Przepraszam że przeszkadzam, ale muszę pilnie porozmawiać z panią Werthą - zagaił....

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Arthur Artois
Mlodzieniec zawachal sie. Starzec musial byc mocno zajety, wiec Arthur bal sie mu przeszkadzac. Jednak tez zalerzalo mu aby jak najwiecej dowiedziec sie na temat tej pracy. Poniekad liczyl, ze starzec sam go zauwazy i poprosi o podejscie. Tak sie jednak nie stalo, a wachanie Arthura trwalo dobre kilkanascie minut. W koncu sie zdecydowal i podszedl, gdy mezczyzna wydawal sie (o ile to mozliwe) mniej zajety.
- Dzien dobry - powiedzial Arthur, lekko skinajac glowa na przywitanie - ja w sprawie... pracy. Na slupie bylo ogloszenie i ch... chcialbym sie nieco wiecej dowiedziec na ten ttemat.
Tlumaczenie sie przychodzilo Arthurowi dosc ciezko. Nieco nerowowo zaczal bawic sie dlonmi. Ciezko mu bylo zachowac spokoj. Popatrzal sie jeszcze na starca i dodal:
- Oczywiscie jesli przeszkadzam, to - sciszyl glos - przyjde kiedy indziej.
W tych ostatnich kilku slowach czuc bylo zawod. Arthur mial nadzieje na pomocnosc swojego rozmowcy, no i co wazniejsze, zalerzalo mu na jakiejs pracy i nie chcial odchodzic z kwitkiem.
Mlodzieniec zawachal sie. Starzec musial byc mocno zajety, wiec Arthur bal sie mu przeszkadzac. Jednak tez zalerzalo mu aby jak najwiecej dowiedziec sie na temat tej pracy. Poniekad liczyl, ze starzec sam go zauwazy i poprosi o podejscie. Tak sie jednak nie stalo, a wachanie Arthura trwalo dobre kilkanascie minut. W koncu sie zdecydowal i podszedl, gdy mezczyzna wydawal sie (o ile to mozliwe) mniej zajety.
- Dzien dobry - powiedzial Arthur, lekko skinajac glowa na przywitanie - ja w sprawie... pracy. Na slupie bylo ogloszenie i ch... chcialbym sie nieco wiecej dowiedziec na ten ttemat.
Tlumaczenie sie przychodzilo Arthurowi dosc ciezko. Nieco nerowowo zaczal bawic sie dlonmi. Ciezko mu bylo zachowac spokoj. Popatrzal sie jeszcze na starca i dodal:
- Oczywiscie jesli przeszkadzam, to - sciszyl glos - przyjde kiedy indziej.
W tych ostatnich kilku slowach czuc bylo zawod. Arthur mial nadzieje na pomocnosc swojego rozmowcy, no i co wazniejsze, zalerzalo mu na jakiejs pracy i nie chcial odchodzic z kwitkiem.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Arthur Artois]
Starszy mężczyzna przyjrzał Ci się bardzo uważnie. Zauważyłeś, że ma błękitne oczy. Zwiniął trzymany w rękach rulon papieru i odwrócił się w twoją stronę.
- Szukasz pracy? To bardzo dobrze trafiłeś. Potrzebujemy pracowników. Od razu uprzedzam, że to jest ciężka praca. Umiesz coś dokładnie robić pożytecznego? Jakaś stolarka, malowanie albo murarstwo? Jak nie, to i tak chętnie przyjmiemy każdą silną osobę. Trzeba będzie szybko stawiać nowe sceny. Przenosić makiety. Donosić drewno, siedziska, nagrody. Zajmujemy się też zaopatrzeniem. Będzie trzeba też nosić z magazynów napoje, pożywienie, kufry ze strojami i inne pierdoły jakie mogą być potrzebne tym zafajdanym artystom. Prawdziwa robota zacznie się jakoś jutro. Jak zaczną sie te wszystkie konkursy. Więc lepiej dzisiaj w nocy się dobrze wyśpij. My tu pracujemy tyle ile trzeba. A co do płacy, to zależy co będziesz robić. Na konferansjera się widzę nie nadajesz, więc to odpada. Za zwykłą fizyczną pracę dostaniesz dwie złote marki za dwanaście przepracowanych godzin. Jak zobaczę, że się obijasz to wylecisz z hukiem.
- Hmm, to chyba wszystko. Więc jak bierzesz tę robotę? I lepiej podczas pracy nie noś tego majchra, bo będzie Ci się pętał pod nogami i zawadzał. Ale to twój wybór.
Starszy mężczyzna przyjrzał Ci się bardzo uważnie. Zauważyłeś, że ma błękitne oczy. Zwiniął trzymany w rękach rulon papieru i odwrócił się w twoją stronę.
- Szukasz pracy? To bardzo dobrze trafiłeś. Potrzebujemy pracowników. Od razu uprzedzam, że to jest ciężka praca. Umiesz coś dokładnie robić pożytecznego? Jakaś stolarka, malowanie albo murarstwo? Jak nie, to i tak chętnie przyjmiemy każdą silną osobę. Trzeba będzie szybko stawiać nowe sceny. Przenosić makiety. Donosić drewno, siedziska, nagrody. Zajmujemy się też zaopatrzeniem. Będzie trzeba też nosić z magazynów napoje, pożywienie, kufry ze strojami i inne pierdoły jakie mogą być potrzebne tym zafajdanym artystom. Prawdziwa robota zacznie się jakoś jutro. Jak zaczną sie te wszystkie konkursy. Więc lepiej dzisiaj w nocy się dobrze wyśpij. My tu pracujemy tyle ile trzeba. A co do płacy, to zależy co będziesz robić. Na konferansjera się widzę nie nadajesz, więc to odpada. Za zwykłą fizyczną pracę dostaniesz dwie złote marki za dwanaście przepracowanych godzin. Jak zobaczę, że się obijasz to wylecisz z hukiem.
- Hmm, to chyba wszystko. Więc jak bierzesz tę robotę? I lepiej podczas pracy nie noś tego majchra, bo będzie Ci się pętał pod nogami i zawadzał. Ale to twój wybór.

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:

Wertha
Gdy rozmawiala z Bill'em, ktos do niej podszedl i przeszkodzil w rozmowie. Tak wiec kobieta sie nie dowiedziala, czy karczmarz ma jeszcze jakies wolne miejsca... Wertha spojrzala na mezczyzne, ktory jej przerwal, ale nie rozpoznala go. No mooooze kiedystam widziala kogos podobnego w tej karczmie, ale ona nie miala dobrej pamieci do twarzy. Ludzie za szybko przychodzili i odchodzili (zazwyczaj martwi) aby mogla sobie pozwolic na rozpamietywanie ich.
- Czy my sie znamy? Czego chcesz? Nie widzisz, ze rozmawiam?! - najemniczka wygladala na lekko wyprowadzona z rownowagi. Jej dlon bezwiednie powedrowala do rekojesci miecza przewieszonego przez plecy...
- Mam nadzieje, ze masz jakis dobry powod, by zaklocac moj spokoj.
Gdy rozmawiala z Bill'em, ktos do niej podszedl i przeszkodzil w rozmowie. Tak wiec kobieta sie nie dowiedziala, czy karczmarz ma jeszcze jakies wolne miejsca... Wertha spojrzala na mezczyzne, ktory jej przerwal, ale nie rozpoznala go. No mooooze kiedystam widziala kogos podobnego w tej karczmie, ale ona nie miala dobrej pamieci do twarzy. Ludzie za szybko przychodzili i odchodzili (zazwyczaj martwi) aby mogla sobie pozwolic na rozpamietywanie ich.
- Czy my sie znamy? Czego chcesz? Nie widzisz, ze rozmawiam?! - najemniczka wygladala na lekko wyprowadzona z rownowagi. Jej dlon bezwiednie powedrowala do rekojesci miecza przewieszonego przez plecy...
- Mam nadzieje, ze masz jakis dobry powod, by zaklocac moj spokoj.
