[Naruto] Nefrytowe Łzy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kąpiel była dla niej niezwykle stresująca. To wielkie lustro... Przyciągało wzrok. Kąpała się tak, żeby być do niego plecami, ale i tak co chwilę miała ochotę się w nie patrzeć. To znaczy, nie miała ochoty. Nie chciała oglądać się w lustrze - im dłużej nie widywała lustra, tym lepsze mniemanie miała o swoim wyglądzie. A ten kawałek posrebrzanego szkła bardzo usilnie starał się jej udowodnić, że to mniemanie było błędne.
W końcu umyła się możliwie szybko i dokładnie, owinęła z powrotem wszystkimi bandażami, założyła bieliznę, a potem drugą zmianę ubrania, licząc na to, że zdoła je wyprać jak faceci skończą się myć. Weszła do pomieszczenia...
Junshi był smutny. Natychmiast ucieszył się gdy weszła, ale Kyouko nie lubiła mieć złudzeń. Teraz była coraz bardziej pewna, że to maska. On nie cieszy się, że ją widzi - nikt się nie cieszy, nawet Karasu-sama po prostu trochę mniej się smuci - on przywołuje na twarz maskę wesołka.
- Itadakimasu! - odpowiedziała wesoło, mimo że nie było jej do śmiechu. Ale skoro mamy grać, to gramy. Odłożyła senbona, którego od czasu wyciągnięcia z pleców sensei prawie nie wypuszczała z ust, i usiadła do jedzenia. - Nie, sensei. Po tym, co mój tata podawał, niewiele rzeczy może mi już wypalić język - uśmiechnęła się. Reszta kolacji mijała we względnym milczeniu, bo Kyouko była naprawdę głodna. Kiedy skończyli, podziękowała, przywołała przy pomocy Bukiyose no Jutsu swoje bo i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, z kijem opartym na kolanach, rękami zaś skrzyżowanymi za głową, zamknęła oczy i pogrążyła się w medytacji.
Dopiero bardzo późno w nocy schowała kij w bandażach i poszła spać.
W końcu umyła się możliwie szybko i dokładnie, owinęła z powrotem wszystkimi bandażami, założyła bieliznę, a potem drugą zmianę ubrania, licząc na to, że zdoła je wyprać jak faceci skończą się myć. Weszła do pomieszczenia...
Junshi był smutny. Natychmiast ucieszył się gdy weszła, ale Kyouko nie lubiła mieć złudzeń. Teraz była coraz bardziej pewna, że to maska. On nie cieszy się, że ją widzi - nikt się nie cieszy, nawet Karasu-sama po prostu trochę mniej się smuci - on przywołuje na twarz maskę wesołka.
- Itadakimasu! - odpowiedziała wesoło, mimo że nie było jej do śmiechu. Ale skoro mamy grać, to gramy. Odłożyła senbona, którego od czasu wyciągnięcia z pleców sensei prawie nie wypuszczała z ust, i usiadła do jedzenia. - Nie, sensei. Po tym, co mój tata podawał, niewiele rzeczy może mi już wypalić język - uśmiechnęła się. Reszta kolacji mijała we względnym milczeniu, bo Kyouko była naprawdę głodna. Kiedy skończyli, podziękowała, przywołała przy pomocy Bukiyose no Jutsu swoje bo i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, z kijem opartym na kolanach, rękami zaś skrzyżowanymi za głową, zamknęła oczy i pogrążyła się w medytacji.
Dopiero bardzo późno w nocy schowała kij w bandażach i poszła spać.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 77
- Rejestracja: piątek, 16 listopada 2007, 22:08
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Mimei zajął pierwsze z brzegu łóżko po prawej stronie. Kiedy Kojiro poszedł się umyć sam stał pod drzwiami łazienki ćwicząc dalej Chakra no Metsu. Podejrzane wydało mu się stukanie dochodzące z łazienki, ale to szybko ustało, a poza stukaniem z łazienki nie dochodziły żadne inne niepokojące dźwięki. Ostatecznie Kojiro sprawiał wrażenie osoby, która potrafiła, jeśli nie obronić się, to przynajmniej dać jakiś sygnał pozostałym. Kiedy Kojiro wyszedł z łazienki okazało się, że faktycznie nic się nie stało, chociaż zamykając za sobą drzwi Mimei zauważył jak tamten puka do drzwi pokóju, w którym byli Chimidoro i Kyouko. Nawet jeśli coś faktycznie było nie tak, kwestia rozwiązania tego spadła teraz na sensei.
Po wejściu do środka stwierdził, że lustro w takim miejscu faktycznie mogło się wydać podejrzane, jednak miejsce na nocleg wybrał Junshi, a przełożonych nie kwestionuje się bez podstaw. Wiedział o tym aż za dobrze. Umył się naprędce, ale kiedy wrócił do pokoju reszta już była w łóżkach. To czy już spali było oddzielnym problemem, jednak nie lężącym w zasięgu dotyczących Mimeia. Zamiast tego rozważył kontynuację treningu. Było już dobrze po północy więc zdecydował, że najpierw prześpi się cztery godziny, a jeśli nic nie będzie stało na przeszkodzie, poćwiczy przed śniadaniem. Rywalizacja z Kojiro to jedno, ale gotowość do wspierania drużyny w ewentualnej walce brała priorytet w tej sytuacji. Po całodziennym marszu nie nadawał by się do niczego, gdyby dołożył do tego marnowanie chakry przez całą noc.
Po wejściu do środka stwierdził, że lustro w takim miejscu faktycznie mogło się wydać podejrzane, jednak miejsce na nocleg wybrał Junshi, a przełożonych nie kwestionuje się bez podstaw. Wiedział o tym aż za dobrze. Umył się naprędce, ale kiedy wrócił do pokoju reszta już była w łóżkach. To czy już spali było oddzielnym problemem, jednak nie lężącym w zasięgu dotyczących Mimeia. Zamiast tego rozważył kontynuację treningu. Było już dobrze po północy więc zdecydował, że najpierw prześpi się cztery godziny, a jeśli nic nie będzie stało na przeszkodzie, poćwiczy przed śniadaniem. Rywalizacja z Kojiro to jedno, ale gotowość do wspierania drużyny w ewentualnej walce brała priorytet w tej sytuacji. Po całodziennym marszu nie nadawał by się do niczego, gdyby dołożył do tego marnowanie chakry przez całą noc.
"You killed your own blind brother?"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
- Dai-jou-bu, Kojiro-kun. Zapewniam cię, że zauważyłem to wcześniej niż ty. Miałem jednak nadzieję, że Atasuke-kun sam się do mnie zgłosi... Skoro jednak tego nie zrobił, jutro rano tak czy siak postawimy go na nogi. Miło słyszeć, że się o niego troszczysz. Możesz jednak spać spokojnie, cały czas czuwam nad waszym zdrowiem.
Junshi nie zareagował na komentarz Kojiro. Właśnie pociągał solidny łyk z wydobytego ze swojej przepastnej torby czerwonego termosu. Jednak gdy tylko za chłopcem zamknęły się drzwi, Chimidoro odłożył naczynie na bok i pochylił się do przodu, a z jego ust trysnęła struga czerwonej cieczy. Kyouko początkowo przestraszyła się nieco, czy to aby nie kolejny atak, ale gdy zorientowała się, że sensei jedynie wypluł miksturę, którą przed chwilą pił, musiała zakryć usta dłonią, by powstrzymać się od chichotu. A kiedy zobaczyła, że Junshi zaczerwienił się po cebulki włosów i wyraźnie nie wie, gdzie podziać oczy, nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Nie wiedziała, czy powodem był widok sensei tracącego po raz pierwszy panowanie nad sobą, czy sama sytuacja, w której się znalazł, jednak nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Chimidoro patrzył na nią przez chwilę wyraźnie skonfudowany, po czym najwidoczniej zdał sobie sprawę ze swojej własnej reakcji i również się roześmiał. Był to dobry, szczery śmiech. Echa ich wesołości dobiegło Kojiro, który właśnie wchodził do sypialni chłopców, oraz kąpiącego się Mimei. Atasuke, który spał już od jakiegoś czasu, siłą rzeczy nic nie usłyszał.
- Chyba jednak kiepski ze mnie aktor, prawda? - podsumował sensei łapiąc oddech.
Znacznie później, kiedy Kyouko zakończyła już swoją medytację i otworzyła oczy, stwierdziła ze zdumieniem, że Chimidoro nie znajduje się w jej polu widzenia. Pamiętała dobrze, że wcześniej siedział dokładnie naprzeciwko niej, zagłębiony w swój szkicownik, z cieniem uśmiechu na ustach. Skierowała spojrzenie w stronę okna i z niejakim zdziwieniem stwierdziła, że sensei zwisa głową w dół stojąc na suficie. Na dodatek najwyraźniej usłyszał jej gwałtowny ruch, bo zwrócił głowę w jej stronę, otwierając szeroko oczy... i runął w dół. Szczęśliwie wisiał nad łóżkiem, ale niewielki hałas wystarczył by obudzić paranoika śpiącego czujnie dwa pokoje dalej.
Junshi nie zareagował na komentarz Kojiro. Właśnie pociągał solidny łyk z wydobytego ze swojej przepastnej torby czerwonego termosu. Jednak gdy tylko za chłopcem zamknęły się drzwi, Chimidoro odłożył naczynie na bok i pochylił się do przodu, a z jego ust trysnęła struga czerwonej cieczy. Kyouko początkowo przestraszyła się nieco, czy to aby nie kolejny atak, ale gdy zorientowała się, że sensei jedynie wypluł miksturę, którą przed chwilą pił, musiała zakryć usta dłonią, by powstrzymać się od chichotu. A kiedy zobaczyła, że Junshi zaczerwienił się po cebulki włosów i wyraźnie nie wie, gdzie podziać oczy, nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Nie wiedziała, czy powodem był widok sensei tracącego po raz pierwszy panowanie nad sobą, czy sama sytuacja, w której się znalazł, jednak nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Chimidoro patrzył na nią przez chwilę wyraźnie skonfudowany, po czym najwidoczniej zdał sobie sprawę ze swojej własnej reakcji i również się roześmiał. Był to dobry, szczery śmiech. Echa ich wesołości dobiegło Kojiro, który właśnie wchodził do sypialni chłopców, oraz kąpiącego się Mimei. Atasuke, który spał już od jakiegoś czasu, siłą rzeczy nic nie usłyszał.
- Chyba jednak kiepski ze mnie aktor, prawda? - podsumował sensei łapiąc oddech.
Znacznie później, kiedy Kyouko zakończyła już swoją medytację i otworzyła oczy, stwierdziła ze zdumieniem, że Chimidoro nie znajduje się w jej polu widzenia. Pamiętała dobrze, że wcześniej siedział dokładnie naprzeciwko niej, zagłębiony w swój szkicownik, z cieniem uśmiechu na ustach. Skierowała spojrzenie w stronę okna i z niejakim zdziwieniem stwierdziła, że sensei zwisa głową w dół stojąc na suficie. Na dodatek najwyraźniej usłyszał jej gwałtowny ruch, bo zwrócił głowę w jej stronę, otwierając szeroko oczy... i runął w dół. Szczęśliwie wisiał nad łóżkiem, ale niewielki hałas wystarczył by obudzić paranoika śpiącego czujnie dwa pokoje dalej.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Poranek był koszmarem. Atasuke sam za bardzo nie wiedzia czy sni, czy to co sie dzieje to java. Wstał i powłóczyl nogami. Udał się do Chimidoro sensei. Nawet nie pukał.
Otworzył drwi i zakaszlał. Oczy miał przymknięte, koszulkę i spodenki cae mokre od potu. Drżał.
-Zanim mnie zabijesz semsei zrób coś, żebym chociaz mógl chodzić i patrzeć na oczy-jęknał. Gałki paliły żywym ogniem, na wskutek czego Kairra nie potrafił zogniskować wzroku. No nic. Sensei był rzeczowy, więc:
-3 dni temu zaczęły sie objawy. Na początku drżenie i utraty tchu. Po spotkaniu z wrogą aurą nieco się to nasiliło, ale nie wiem czy jest tu związek. Po przebieżcze z szalikarką na plecach i kłótni z Kojiro było dużo gorzej. Póki szlismy czułem sie w miare stabilnie co nie znaczy, że lepiej. Caly czas leczyłem sie ziołami. Leków nie chciałem brać. Oznaczało by to koniecznoąś obozowania albo targania mnie na plecach, a czasu nie mieliśmy wiele. Mimo to trzymałem sie niexle. Dopiero wczoraj i dzisiaj nastało apogeum. Proszę, daj mi jakis proszek żebym był znowu normalny, jakis dopalacz, a w domu sie wykuruję-zakaszlał.Uśmiechnął się głupio-Jak sensei każe mi zostac to i tak popełzam za wami.-skończył
Był teraz dużym obciążeniem dla drużyny. Nie chciał tu zostać, ale wiedział też, że bedzie spowalniał ferajnę. Dlatego modlił się o jakąś cudowną metodę. Jeżeli nie najwyżej weźmie pigulki żołnierzy. A jak przestanie działac to nastepną. Powie, że juz jest ok i sie wyleczył a w domu odchoruje. W szpitalu przynajmniej pod profesjonalna opieką.
Otworzył drwi i zakaszlał. Oczy miał przymknięte, koszulkę i spodenki cae mokre od potu. Drżał.
-Zanim mnie zabijesz semsei zrób coś, żebym chociaz mógl chodzić i patrzeć na oczy-jęknał. Gałki paliły żywym ogniem, na wskutek czego Kairra nie potrafił zogniskować wzroku. No nic. Sensei był rzeczowy, więc:
-3 dni temu zaczęły sie objawy. Na początku drżenie i utraty tchu. Po spotkaniu z wrogą aurą nieco się to nasiliło, ale nie wiem czy jest tu związek. Po przebieżcze z szalikarką na plecach i kłótni z Kojiro było dużo gorzej. Póki szlismy czułem sie w miare stabilnie co nie znaczy, że lepiej. Caly czas leczyłem sie ziołami. Leków nie chciałem brać. Oznaczało by to koniecznoąś obozowania albo targania mnie na plecach, a czasu nie mieliśmy wiele. Mimo to trzymałem sie niexle. Dopiero wczoraj i dzisiaj nastało apogeum. Proszę, daj mi jakis proszek żebym był znowu normalny, jakis dopalacz, a w domu sie wykuruję-zakaszlał.Uśmiechnął się głupio-Jak sensei każe mi zostac to i tak popełzam za wami.-skończył
Był teraz dużym obciążeniem dla drużyny. Nie chciał tu zostać, ale wiedział też, że bedzie spowalniał ferajnę. Dlatego modlił się o jakąś cudowną metodę. Jeżeli nie najwyżej weźmie pigulki żołnierzy. A jak przestanie działac to nastepną. Powie, że juz jest ok i sie wyleczył a w domu odchoruje. W szpitalu przynajmniej pod profesjonalna opieką.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
- Moim zdaniem, całkiem niezłym - uśmiechnęła się do niego. - Choć od Kojiro pod tym względem mógłby się zapewne sensei czegoś nauczyć - puściła do niego oko i zaczęła medytację.
A kiedy skończyła medytować, szok z braku sensei był tak wielki, że drgnęła. Niby niewiele, ale kij na kolanach leżał w bardzo niestabilnej pozycji, i od razu spadł z hukiem na drewnianą podłogę. A sensei spadł na łóżko, czyniąc dodatkowy hałas. Odruchowo Kyouko spojrzała za okno. Księżyc był na właściwej wysokości. Mniej więcej. Osiągała coraz lepszą dokładność, wychodziła z transu z dokładnością do pół godziny. Ponoć Mirumoto...
Wstała i podeszła do Junshi. Pomogła mu wstać, jakkolwiek niepotrzebne by to nie było.
- Przepraszam że tak gwałtownie przerwałam ci trening, Chimidoro-sama! - powiedziała skruszonym głosem. - Nie spodziewałam się że moja medytacja może być tak stresująca dla kogoś - uśmiechnęła się lekko. - Uczę się wchodzić w uspokajający trans i wychodzić z niego w określonym czasie. To bardziej odprężające i regenerujące niż zwykły sen, ale też trudniej się ocknąć...
A kiedy skończyła medytować, szok z braku sensei był tak wielki, że drgnęła. Niby niewiele, ale kij na kolanach leżał w bardzo niestabilnej pozycji, i od razu spadł z hukiem na drewnianą podłogę. A sensei spadł na łóżko, czyniąc dodatkowy hałas. Odruchowo Kyouko spojrzała za okno. Księżyc był na właściwej wysokości. Mniej więcej. Osiągała coraz lepszą dokładność, wychodziła z transu z dokładnością do pół godziny. Ponoć Mirumoto...
Wstała i podeszła do Junshi. Pomogła mu wstać, jakkolwiek niepotrzebne by to nie było.
- Przepraszam że tak gwałtownie przerwałam ci trening, Chimidoro-sama! - powiedziała skruszonym głosem. - Nie spodziewałam się że moja medytacja może być tak stresująca dla kogoś - uśmiechnęła się lekko. - Uczę się wchodzić w uspokajający trans i wychodzić z niego w określonym czasie. To bardziej odprężające i regenerujące niż zwykły sen, ale też trudniej się ocknąć...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Spał. I nagle jakiś hałas z pokoju sensei go obudził. Myśli wciąż jeszcze nie do końca wróciły do rzeczywistości i głos paranoi tym razem wtrącił wyjątkowo głośno. *Wiedziałem, że coś jest nie tak z tym lustrem!* Postanowił, że jeśli dożyje okazji to rano sprawdzi je dokładniej. Tymczasem ubrał sandały i cicho podszedł do okna. Rozbroił zastawioną przez siebie pułapkę i je otworzył. Delikatny powiew go owionął i orzeźwił. Złapał jeszcze jeden z podajników i wyszedł na parapet, z którego zręcznie przeniósł się na dach. Pięć szybkich bezszelestnych kroków i był koło pokoju drugiej części drużyny. Opuścił się ostrożnie głową w dół. Zauważył sensei siedzącego dziwnie na łóżku i Togashi z skrzyżowanymi nogami patrzącą prosto w okno. Przybliżył palec do ust, aby dać jej znać, że nie ma sensu o nim wspominać. Dotarło do niego wreszcie, że to nie lustro a Junshi jakieś cyrki odstawia. Spyta rano Kyouko, może mu odpowie. A lustro sprawdzi i tak, inaczej sumienie będzie go męczyć do końca życia. Wrócił do pokoju, zamknął okno i znów ustawił pułapkę. W łóżku jeszcze przez chwilę trenował utrzymanie aury, by po jakimś pół godziny znów zapaść w sen. Jeśli Mimei się obudził i pytał go o cel wyjścia odpowiada.
-Byłem pić krew niewinnych dziewic z tej wioski. Uśmiechając się przy tym jak maniak.
Rano przy śniadaniu szeptem pyta koleżankę.
- Cóż to za hałasy w nocy dochodziły z waszego pokoju? Czyżbyś była aż tak dobra w sztuce uwodzenia? Od razu zauważył, że sensei wpadł jej w oko. Liczył na rumieniec, choć po tej dzikusce o zamiłowaniu do cudzej krwi spodziewał się raczej bezczelnej riposty.
-Byłem pić krew niewinnych dziewic z tej wioski. Uśmiechając się przy tym jak maniak.
Rano przy śniadaniu szeptem pyta koleżankę.
- Cóż to za hałasy w nocy dochodziły z waszego pokoju? Czyżbyś była aż tak dobra w sztuce uwodzenia? Od razu zauważył, że sensei wpadł jej w oko. Liczył na rumieniec, choć po tej dzikusce o zamiłowaniu do cudzej krwi spodziewał się raczej bezczelnej riposty.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
![Obrazek](http://img126.imageshack.us/img126/651/usb1vg5.gif)
Nordycka Zielona Lewica
![Obrazek](http://img126.imageshack.us/img126/651/usb1vg5.gif)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
- To nie twoja medytacja mnie przestraszyła, - powiedział cichym głosem Junshi - tylko twoje oczy. Przez moment przestraszyłem się, że ktoś zaatakował kiedy spałem i przez to straciłem równowagę. - Zakrył twarz dłonią. - Czasami naprawdę jestem żałosny, mruknął.
Kyouko zastanowiła się nad słowami sensei. Faktycznie, kiedy zaczęła się rozglądać po pokoju, widziała wszystko jakoś... wyraźniej. Teraz jednak ten efekt minął i pozostało tylko dziwne wrażenie, coś jakby swędzenie tylnej części gałki ocznej.
Kojiro niewiele zrozumiał z rozgrywającej się w środku sceny. Szyby były za grube, żeby mógł przez nie usłyszeć coś cichszego niż okrzyk. Z drugiej strony prawdopodobnie tylko dzięki temu Junshi go jeszcze nie zauważył. Zorientowawszy się, że żadnego zagrożenia nie ma, powrócił prędko do swojego pokoju. Korzystając z tego, że był już rozbudzony, potrenował jeszcze przez jakiś czas, po czym położył się spać.
Rano jako pierwszy zerwał się Mimei, z zamiarem przeprowadzenia wczesnego treningu. Wprawdzie deprywacja snu zaczęła już dawać mu się we znaki, nie zamierzał jednak zrezygnować z tak błahego powodu. Po kilku nieudanych próbach wytworzenia skalpela poszedł do łazienki i obmył sobie kilkakrotnie twarz zimną wodą. To powinno wystarczyć na jakiś czas. Miał szczerą nadzieję, że gospoda była zaopatrzona w kawę. Po dobudzeniu się dalszy trening poszedł już w miarę równo. Co nie znaczy, że łatwo i szybko. W końcu usłyszał jakieś ruchy piętro niżej i domyślił się, że doczekał pory, kiedy gospodarz przygotowuje śniadanie. Zbiegł szybko na dół poprosić o kubek kawy. W kuchni natrafił na sensei, który, sądząc po trzymanej w rękach tacy, przyszedł wziąć śniadanie dla siebie i Kyouko. Mimei zląkł się nieco, czy nie usłyszy wymówek na temat poświęcenia zbyt małej ilości czasu na sen. Junshi jednak tylko się do niego uśmiechnął. Geninowi wydawało się, że uśmiech jounina jest dzisiaj jakiś inny, ale był zbyt nieprzytomny by się nad tym zastanawiać i szybko o tym zapomniał, koncentrując się na zdobyciu kawy.
Atasuke podnosząc się z łóżka nawet nie zauważył, że jednego z kolegów nie ma w pokoju. Był już w tak marnym stanie, że ledwo dał radę dowlec się do drugiego pokoju. Na szczęście drzwi były otwarte. Wchodząc, zauważył sensei i Kyouko siedzących przy stole i - jak zgadywał - jedzących śniadanie. Naprędce zdał Chimidoro relację z przebiegu swojej choroby. Sensei nie przerywał jego monologu. Jedzenia też zresztą nie przerywał. Kiedy Mimoza skończył, jounin tylko pokręcił głową.
- Powinieneś był zgłosić się do mnie trzy dni temu. Teraz też sobie z tym poradzimy, ale nie mogę obiecać, że nie będzie bolało.
Atasuke jak przez mgłę obserwował dłoń sensei zbliżającą się do jego twarzy. Z tej odległości był już w stanie dostrzec pstryknięcie palcami i delikatny błysk czakry. Po czym poczuł, jak krew odpływa mu z głowy. Ostatnim, co dotarło do niego nim osunął się nieprzytomny na ziemię, był głos Chimidoro.
- Kyouko, przyprowadź chłopaków. Odbędzie się lekcja poglądowa na temat: "Dlaczego nie należy ukrywać złego stanu zdrowia przed lekarzem".
Kyouko zastanowiła się nad słowami sensei. Faktycznie, kiedy zaczęła się rozglądać po pokoju, widziała wszystko jakoś... wyraźniej. Teraz jednak ten efekt minął i pozostało tylko dziwne wrażenie, coś jakby swędzenie tylnej części gałki ocznej.
Kojiro niewiele zrozumiał z rozgrywającej się w środku sceny. Szyby były za grube, żeby mógł przez nie usłyszeć coś cichszego niż okrzyk. Z drugiej strony prawdopodobnie tylko dzięki temu Junshi go jeszcze nie zauważył. Zorientowawszy się, że żadnego zagrożenia nie ma, powrócił prędko do swojego pokoju. Korzystając z tego, że był już rozbudzony, potrenował jeszcze przez jakiś czas, po czym położył się spać.
Rano jako pierwszy zerwał się Mimei, z zamiarem przeprowadzenia wczesnego treningu. Wprawdzie deprywacja snu zaczęła już dawać mu się we znaki, nie zamierzał jednak zrezygnować z tak błahego powodu. Po kilku nieudanych próbach wytworzenia skalpela poszedł do łazienki i obmył sobie kilkakrotnie twarz zimną wodą. To powinno wystarczyć na jakiś czas. Miał szczerą nadzieję, że gospoda była zaopatrzona w kawę. Po dobudzeniu się dalszy trening poszedł już w miarę równo. Co nie znaczy, że łatwo i szybko. W końcu usłyszał jakieś ruchy piętro niżej i domyślił się, że doczekał pory, kiedy gospodarz przygotowuje śniadanie. Zbiegł szybko na dół poprosić o kubek kawy. W kuchni natrafił na sensei, który, sądząc po trzymanej w rękach tacy, przyszedł wziąć śniadanie dla siebie i Kyouko. Mimei zląkł się nieco, czy nie usłyszy wymówek na temat poświęcenia zbyt małej ilości czasu na sen. Junshi jednak tylko się do niego uśmiechnął. Geninowi wydawało się, że uśmiech jounina jest dzisiaj jakiś inny, ale był zbyt nieprzytomny by się nad tym zastanawiać i szybko o tym zapomniał, koncentrując się na zdobyciu kawy.
Atasuke podnosząc się z łóżka nawet nie zauważył, że jednego z kolegów nie ma w pokoju. Był już w tak marnym stanie, że ledwo dał radę dowlec się do drugiego pokoju. Na szczęście drzwi były otwarte. Wchodząc, zauważył sensei i Kyouko siedzących przy stole i - jak zgadywał - jedzących śniadanie. Naprędce zdał Chimidoro relację z przebiegu swojej choroby. Sensei nie przerywał jego monologu. Jedzenia też zresztą nie przerywał. Kiedy Mimoza skończył, jounin tylko pokręcił głową.
- Powinieneś był zgłosić się do mnie trzy dni temu. Teraz też sobie z tym poradzimy, ale nie mogę obiecać, że nie będzie bolało.
Atasuke jak przez mgłę obserwował dłoń sensei zbliżającą się do jego twarzy. Z tej odległości był już w stanie dostrzec pstryknięcie palcami i delikatny błysk czakry. Po czym poczuł, jak krew odpływa mu z głowy. Ostatnim, co dotarło do niego nim osunął się nieprzytomny na ziemię, był głos Chimidoro.
- Kyouko, przyprowadź chłopaków. Odbędzie się lekcja poglądowa na temat: "Dlaczego nie należy ukrywać złego stanu zdrowia przed lekarzem".
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Oczy?
Oczy!
Kyouko była prawie pewna, że postawiła pierwszy krok na drodze, która doprowadzała każde kolejne pokolenie klanu Togashi do pobicia rekordu swoich rodziców. Do pobicia rekordu prędkości ciosu, żeby być ścisłym. Każdy syn chciał przebić swojego ojca, każda córka swoją matkę. A bardzo niewielu shinobi mogło choćby próbować stawać z nimi w szranki, kiedy przychodziło do szybkości uderzeń.
- Nie, Junshi-sensei. Jedną z najstraszniejszych broni Togashi są właśnie te oczy. Nie jest to żadna technika... One po prostu są straszne - odpowiedziała mu równie cicho. Uśmiechała się. Naprawdę paskudnie.
Rankiem z przyjemnością zjadła śniadanie z Chimidoro-sensei, jednak teraz rozważając opowieści o swojej rodzinie. Opowieści o tym jak Mirumoto zawstydzał najszybszych ninja w różnych wioskach, dopóki nie poświęcił się całkowicie medytacji i treningom, i nie odszedł. Zawstydzał ich pokonując ich w pojedynkach ciosami tak szybkimi, że nikt nie umiał ich zauważyć.
Nawet ci piekielni Uchiha.
Kiedy na miejsce przywlókł się Mimoza, ani myślała przerywać sobie posiłku, skoro Junshi tego nie zrobił. Tyle tylko, że wbiła oczy w talerz, tak na wszelki wypadek. Kiedy jednak kazał jej zawołać chłopaków, natychmiast wstała i poszła po nich.
- Przyjdźcie do nas. Sensei robi lekcję poglądową na temat "Dlaczego nie należy ukrywać złego stanu zdrowia przed lekarzem".
Oczy!
Kyouko była prawie pewna, że postawiła pierwszy krok na drodze, która doprowadzała każde kolejne pokolenie klanu Togashi do pobicia rekordu swoich rodziców. Do pobicia rekordu prędkości ciosu, żeby być ścisłym. Każdy syn chciał przebić swojego ojca, każda córka swoją matkę. A bardzo niewielu shinobi mogło choćby próbować stawać z nimi w szranki, kiedy przychodziło do szybkości uderzeń.
- Nie, Junshi-sensei. Jedną z najstraszniejszych broni Togashi są właśnie te oczy. Nie jest to żadna technika... One po prostu są straszne - odpowiedziała mu równie cicho. Uśmiechała się. Naprawdę paskudnie.
Rankiem z przyjemnością zjadła śniadanie z Chimidoro-sensei, jednak teraz rozważając opowieści o swojej rodzinie. Opowieści o tym jak Mirumoto zawstydzał najszybszych ninja w różnych wioskach, dopóki nie poświęcił się całkowicie medytacji i treningom, i nie odszedł. Zawstydzał ich pokonując ich w pojedynkach ciosami tak szybkimi, że nikt nie umiał ich zauważyć.
Nawet ci piekielni Uchiha.
Kiedy na miejsce przywlókł się Mimoza, ani myślała przerywać sobie posiłku, skoro Junshi tego nie zrobił. Tyle tylko, że wbiła oczy w talerz, tak na wszelki wypadek. Kiedy jednak kazał jej zawołać chłopaków, natychmiast wstała i poszła po nich.
- Przyjdźcie do nas. Sensei robi lekcję poglądową na temat "Dlaczego nie należy ukrywać złego stanu zdrowia przed lekarzem".
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Oczy zachodziły mu mgłą. Sensei cos tam mamrotał, ale nie wyglądał na przesadnie złego
-Altor-Mruknał. Kiedy ten przysunał mu dłoń do twarzy Atasuke otworzył szerzej oczy tylko po to , żeby jeszcze szybciej je zamknać. Odpłynął. Jęknął jeszcze i całkowicie utracił świadomosć.
Nie wiedział co sensei mu robił. Nawet nie miał prawa o tym myśleć. W mózgu grające jeszcze jakąś melodię komórki podsuwały mu obrazy z ostatnich dni. Twarze drużyny, krwawiący sensei, przygoda z Chimidoro i kłótnie z Atasuke. Gdzieś przez chwilę mrugnęła twarz Mimei. Zobaczył dziadka... wszystko było rozmazane, spowite cieniem. Nie czuł bólu. Nawet nie zdawał sobie świadomości, że jest chory. Nie kojarzył niczego z rzeczywistości- teraz egzystował w krainie mar nocnych , cienie i postaci, które jakims cudem kojarzył. Zadrżał, chociaz nie wiedział dlaczego. nie był świadom trawiącej go gorączki, rannej drogi do pokoju sensei i chwiania się na nogach. Cos bełkotał we snie, chociaz czuł że usta mu się nie otwierają.Zobaczył człowieka ucinającego głowy, ludzi z parasolkami i spaloną ziemię. Nie wiadomo kiedy zdał sobie sprawę, że jest przysypany ziemią a jego kuinaie sa powbijane w kupe gleby. Kilku ludzi stało w poblizu, lecz wiekszośc mijała kurchan obojetnie
Trzeba było się wtedy pomodlić
Ostatnim, o do niego doszło były słowa o jakiejś nauce poglądowej
Co to znaczyło?
Odpłynał. Jeżeli cos mu sieśniło, to nie miał o tym pojęcia...
-Altor-Mruknał. Kiedy ten przysunał mu dłoń do twarzy Atasuke otworzył szerzej oczy tylko po to , żeby jeszcze szybciej je zamknać. Odpłynął. Jęknął jeszcze i całkowicie utracił świadomosć.
Nie wiedział co sensei mu robił. Nawet nie miał prawa o tym myśleć. W mózgu grające jeszcze jakąś melodię komórki podsuwały mu obrazy z ostatnich dni. Twarze drużyny, krwawiący sensei, przygoda z Chimidoro i kłótnie z Atasuke. Gdzieś przez chwilę mrugnęła twarz Mimei. Zobaczył dziadka... wszystko było rozmazane, spowite cieniem. Nie czuł bólu. Nawet nie zdawał sobie świadomości, że jest chory. Nie kojarzył niczego z rzeczywistości- teraz egzystował w krainie mar nocnych , cienie i postaci, które jakims cudem kojarzył. Zadrżał, chociaz nie wiedział dlaczego. nie był świadom trawiącej go gorączki, rannej drogi do pokoju sensei i chwiania się na nogach. Cos bełkotał we snie, chociaz czuł że usta mu się nie otwierają.Zobaczył człowieka ucinającego głowy, ludzi z parasolkami i spaloną ziemię. Nie wiadomo kiedy zdał sobie sprawę, że jest przysypany ziemią a jego kuinaie sa powbijane w kupe gleby. Kilku ludzi stało w poblizu, lecz wiekszośc mijała kurchan obojetnie
Trzeba było się wtedy pomodlić
Ostatnim, o do niego doszło były słowa o jakiejś nauce poglądowej
Co to znaczyło?
Odpłynał. Jeżeli cos mu sieśniło, to nie miał o tym pojęcia...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Gdy Kyouko przyszła zaprosić ich na lekcję zabrał cały swój ekwipunek, który zawczasu przygotował. Nie sądził, aby cokolwiek z tych rzeczy było mu teraz potrzebne, ale jakoś nieswojo czuł się zostawiając je bez opieki. Po drodze zastanawiał się, czemu Kairra zrobił z siebie takiego debila. Ten chłopak naprawdę go potrafił zaskoczyć swoją głupotą. Najpierw ta akcja podczas pościgu, teraz to. Kojiro pokiwał głową, za nic nie potrafił go zrozumieć. Owszem, brak objawów paranoi jest niezdrowy, ale jak najbardziej akceptowalny. Tylko do cholery, w jakiej kolejce stał Mimoza, gdy rozdawali zdrowy rozsądek? Tego Kojiro nie wiedział, bo sam stał w kolejce po dodatkową ostrożność, gdy dawali empatie. Jednak z dwojga złego wolał być upośledzony pod tym względem niż przypominać leminga.
Gdy weszli do pokoju, w którym miał odbywać się zabieg położył swoje klamoty w rogu i oparł się o ścianę. Przyglądał się uważnie temu, co robi ich opiekun a jego twarz nie wyrażała absolutnie nic, po prostu sobie patrzył. Wydawało się, że równie dobrze mógłby patrzyć na łąkę lub bawiące się dzieci, ot widok jak każden jeden. Gdyby nie miał sporej kontroli nad mimiką to pewnie uśmiechałby się złośliwie. Ale się nie uśmiechał. Za to zastanawiał się czy Atasuke zdąży nauczyć się rozsądku zanim wpakuje się do grobu przez swoją głupotę. *Czemu akurat w mojej grupie musiał się trafić samobójca?* Miał ochotę westchnąć ciężko i pokiwać głową z rezygnacją, ale nie zwykł użalać się nad swoim losem więc jedynie patrzył.
Gdy weszli do pokoju, w którym miał odbywać się zabieg położył swoje klamoty w rogu i oparł się o ścianę. Przyglądał się uważnie temu, co robi ich opiekun a jego twarz nie wyrażała absolutnie nic, po prostu sobie patrzył. Wydawało się, że równie dobrze mógłby patrzyć na łąkę lub bawiące się dzieci, ot widok jak każden jeden. Gdyby nie miał sporej kontroli nad mimiką to pewnie uśmiechałby się złośliwie. Ale się nie uśmiechał. Za to zastanawiał się czy Atasuke zdąży nauczyć się rozsądku zanim wpakuje się do grobu przez swoją głupotę. *Czemu akurat w mojej grupie musiał się trafić samobójca?* Miał ochotę westchnąć ciężko i pokiwać głową z rezygnacją, ale nie zwykł użalać się nad swoim losem więc jedynie patrzył.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
![Obrazek](http://img126.imageshack.us/img126/651/usb1vg5.gif)
Nordycka Zielona Lewica
![Obrazek](http://img126.imageshack.us/img126/651/usb1vg5.gif)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 77
- Rejestracja: piątek, 16 listopada 2007, 22:08
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Obudziwszy się pod wpływem hałasu Mimei zdołał jedynie stwierdzić, że zrobił to zdecydowanie za wcześnie. Właśnie tego chciał uniknąć nie trenując przez noc. Rozejrzawszy się nieprzytomnie zauważył śpiącego ciągle pod oknem Atasuke i obszar pustki w kształcie Kojiro na drugim łóżku. Wkrótce jednak i on pojawił się w oknie , a na pytający wzrok Mimeia odparł z maniakalnym wręcz uśmiechem:
-Byłem pić krew niewinnych dziewic z tej wioski.
Ponieważ nikt nie zdawał się go poganiać uznał, że zdecydowanie potrzebuje więcej snu - ale bez przesady, dwie godziny powinny wystarczyć.
Rano obudził się jako pierwszy. Dalej był niewyspany, ale był przynajmniej w stanie myśleć na trzeźwo. No, prawie, ale trochę zimnej wody powinno wystarczyć na początek. Trening kontynuował w łazience, żeby nie robić niepotrzebnego hałasu w pokoju. Dopiero kiedy usłyszał poruszenie na niższym piętrze przerwał i udał się do kuchni. Zastał tam sensei, który jak zwykle się do niego uśmiechnął. Nie był to jego zwykły szczery uśmiech, ale jedyne wytłumaczenie jakie przyszło do głowy zaspanemu geninowi to, że nie on jeden ujął sobie trochę snu. Udało mu się zdobyć u gospodarza trochę kawy, którą wypił szybko, ale z zachowaniem wszystkich zasad dobrego wychowania. Idąc na górę wziął tacę ze śniadaniem i zaniósł do pokoju, w którym w tej chwili był tylko Kojiro. Dowiedział się gdzie podział się drugi współlokator kiedy Kyouko weszła zaprosić ich na dość nietypową, jak się zdawało, lekcję. Przechodząc do drugiego pokoju zastanawiał się, czy powiedzieć mu o tym co śniło mu się w nocy. Nieczęsto miał nietypowe sny, a ten z udziałem Kojiro był jeszcze bardziej wyjątkowy.
-Byłem pić krew niewinnych dziewic z tej wioski.
Ponieważ nikt nie zdawał się go poganiać uznał, że zdecydowanie potrzebuje więcej snu - ale bez przesady, dwie godziny powinny wystarczyć.
Rano obudził się jako pierwszy. Dalej był niewyspany, ale był przynajmniej w stanie myśleć na trzeźwo. No, prawie, ale trochę zimnej wody powinno wystarczyć na początek. Trening kontynuował w łazience, żeby nie robić niepotrzebnego hałasu w pokoju. Dopiero kiedy usłyszał poruszenie na niższym piętrze przerwał i udał się do kuchni. Zastał tam sensei, który jak zwykle się do niego uśmiechnął. Nie był to jego zwykły szczery uśmiech, ale jedyne wytłumaczenie jakie przyszło do głowy zaspanemu geninowi to, że nie on jeden ujął sobie trochę snu. Udało mu się zdobyć u gospodarza trochę kawy, którą wypił szybko, ale z zachowaniem wszystkich zasad dobrego wychowania. Idąc na górę wziął tacę ze śniadaniem i zaniósł do pokoju, w którym w tej chwili był tylko Kojiro. Dowiedział się gdzie podział się drugi współlokator kiedy Kyouko weszła zaprosić ich na dość nietypową, jak się zdawało, lekcję. Przechodząc do drugiego pokoju zastanawiał się, czy powiedzieć mu o tym co śniło mu się w nocy. Nieczęsto miał nietypowe sny, a ten z udziałem Kojiro był jeszcze bardziej wyjątkowy.
"You killed your own blind brother?"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kiedy już wszyscy zebrali się przy Atasuke, Junshi wstał i obszedł grupkę dookoła, rozkładając po drodze na posadzce kawałki papieru z nakreślonymi znakami. Kiedy ułożył trzecią z nich, zobaczyli świetliste linie wypływające z nich tworząc trójkąt. Następnie linie wystrzeliły w górę, spotykając się w jednym punkcie, dokładnie nad nieprzytomnym geninem. Pomiędzy nimi rozciągnęło się przejrzyste pole, tworząc boki czworościanu foremnego.
- To prosta bariera powstrzymująca dźwięki - wyjaśnił Junshi. - Ból może spowodować, że pacjent odzyska przytomność w czasie operacji, a nie chcemy przecież zaalarmować całej okolicy.
Chimidoro ukląkł w końcu przy Mimozie, kładąc w zasięgu ręki miseczkę z wodą.
- Będziecie musieli podejść bliżej. Istnieje ryzyko, że obudzi się i zacznie się rzucać, a ja w trakcie zabiegu nie będę mógł go uspokoić. W razie czego bądźcie gotowi przytrzymać jego kończyny i przycisnąć go do podłogi.
Kiedy już ustawili się tak, jak im przykazał, Chimidoro wykonał kilka pieczęci lewą ręką, tworząc wokół prawej skalpel. Naciął nim lekko nadgarstek swojej lewej dłoni. Po czym ku ogólnemu przerażeniu wbił go niemal pionowo tuż obok serca chorego. Geninowie obserwowali ze zgrozą, jak wciąż nieprzytomny chłopak miota się niespokojnie. Zabieg musiał być bardzo bolesny. Zauważyli też, że wolną rękę Junshi włożył do naczynia z wodą, która wraz z upływem czasu stawała się coraz bardziej brudna i to nie tylko od krwi. Z rany Chimidoro zdawała się wypływać jakaś czarna, kleista ciecz.
Kiedy było już po wszystkim, rany zostały opatrzone a bariera zdjęta, Junshi zwrócił się bezpośrednio do Atasuke, jednak tak, by cała grupa słyszała każde jego słowo.
- Usunąłem całą truciznę jaką miałeś w organizmie. Nie wiem, jak i kiedy się tam dostała, ale mniej doświadczony lekarz nie byłby w stanie powstrzymać jej na tym etapie działania. Gdybym nie był chirurgiem polowym, wąchałbyś kwiatki od spodu zanim zdążylibyśmy cię stąd dowieźć do Osady Ukrytej w Skałach, przy optymistycznym założeniu, że zechcieliby udzielić nam pomocy. Mam nadzieję, że od tej pory żadne z was nie będzie próbowało przeczekać choroby. Wyruszenie na misję w złym stanie zdrowia może oznaczać nie tylko jej porażkę, ale także śmierć waszą i waszych towarzyszy. A co do ciebie - zwrócił się ponownie do Mimozy - nie zadam ci żadnej kary, bo już sam sobie taką wymierzyłeś. Na tym etapie mój zabieg spowodował rozerwanie części dróg przepływu czakry w twoim ciele, trucizna też na nie dobrze nie wpłynęła. Innymi słowy, przez mniej więcej dwa dni nie będziesz w stanie zgromadzić wystarczającej ilości czakry by użyć jakiegokolwiek Ninjutsu czy Genjutsu. Nie zostawię cię w gospodzie, bo wciąż powinieneś trenować fizycznie, ale uprzedzam, żebyś nie próbował odstawiać bohatera. Jesteś teraz słbym punktem drużyny i musisz zachowywać się odpowiednio. A teraz możemy już iść, czy macie jeszcze coś do powiedzenia na ten temat? - Od momentu rozpoczęcia przygotowań do zabiegu ton Chimidoro był śmiertelnie poważny. Wyraźnie dawał im do zrozumienia, że z pewnymi sprawami nie ma żartów.
- To prosta bariera powstrzymująca dźwięki - wyjaśnił Junshi. - Ból może spowodować, że pacjent odzyska przytomność w czasie operacji, a nie chcemy przecież zaalarmować całej okolicy.
Chimidoro ukląkł w końcu przy Mimozie, kładąc w zasięgu ręki miseczkę z wodą.
- Będziecie musieli podejść bliżej. Istnieje ryzyko, że obudzi się i zacznie się rzucać, a ja w trakcie zabiegu nie będę mógł go uspokoić. W razie czego bądźcie gotowi przytrzymać jego kończyny i przycisnąć go do podłogi.
Kiedy już ustawili się tak, jak im przykazał, Chimidoro wykonał kilka pieczęci lewą ręką, tworząc wokół prawej skalpel. Naciął nim lekko nadgarstek swojej lewej dłoni. Po czym ku ogólnemu przerażeniu wbił go niemal pionowo tuż obok serca chorego. Geninowie obserwowali ze zgrozą, jak wciąż nieprzytomny chłopak miota się niespokojnie. Zabieg musiał być bardzo bolesny. Zauważyli też, że wolną rękę Junshi włożył do naczynia z wodą, która wraz z upływem czasu stawała się coraz bardziej brudna i to nie tylko od krwi. Z rany Chimidoro zdawała się wypływać jakaś czarna, kleista ciecz.
Kiedy było już po wszystkim, rany zostały opatrzone a bariera zdjęta, Junshi zwrócił się bezpośrednio do Atasuke, jednak tak, by cała grupa słyszała każde jego słowo.
- Usunąłem całą truciznę jaką miałeś w organizmie. Nie wiem, jak i kiedy się tam dostała, ale mniej doświadczony lekarz nie byłby w stanie powstrzymać jej na tym etapie działania. Gdybym nie był chirurgiem polowym, wąchałbyś kwiatki od spodu zanim zdążylibyśmy cię stąd dowieźć do Osady Ukrytej w Skałach, przy optymistycznym założeniu, że zechcieliby udzielić nam pomocy. Mam nadzieję, że od tej pory żadne z was nie będzie próbowało przeczekać choroby. Wyruszenie na misję w złym stanie zdrowia może oznaczać nie tylko jej porażkę, ale także śmierć waszą i waszych towarzyszy. A co do ciebie - zwrócił się ponownie do Mimozy - nie zadam ci żadnej kary, bo już sam sobie taką wymierzyłeś. Na tym etapie mój zabieg spowodował rozerwanie części dróg przepływu czakry w twoim ciele, trucizna też na nie dobrze nie wpłynęła. Innymi słowy, przez mniej więcej dwa dni nie będziesz w stanie zgromadzić wystarczającej ilości czakry by użyć jakiegokolwiek Ninjutsu czy Genjutsu. Nie zostawię cię w gospodzie, bo wciąż powinieneś trenować fizycznie, ale uprzedzam, żebyś nie próbował odstawiać bohatera. Jesteś teraz słbym punktem drużyny i musisz zachowywać się odpowiednio. A teraz możemy już iść, czy macie jeszcze coś do powiedzenia na ten temat? - Od momentu rozpoczęcia przygotowań do zabiegu ton Chimidoro był śmiertelnie poważny. Wyraźnie dawał im do zrozumienia, że z pewnymi sprawami nie ma żartów.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Przyglądała się zabiegowi z kamiennym spokojem, przez cały czas jego trwania. Była skupiona. Pilnowała się, żeby w razie potrzeby natychmiast unieruchomić przebudzonego Atasuke. Sekundy płynęły, a przez ciało Junshi-sensei płynęła trucizna z ciała Mimozy do podstawionej miseczki.
Wkrótce zabieg się skończył. Teraz ich towarzysz był osłabiony i praktycznie bezużyteczny w walce. Nie sprawiało jej to większej różnicy - po prostu zza jej pleców będzie teraz leciało mniej kunai i mniej technik ninjutsu. W sumie, czym się tu przejmować?
- Ja rozumiem - odpowiedziała poważnie Kyouko. - To jest coś, o czym należy pamiętać i do czego należy się stosować. Zawsze. Ja wiem, jak się kończy zgrywanie bohatera - powiedziała. Jej rodzina wiedziała o tym co nieco, wielokrotnie młodzi Togashi ginęli, chcąc wykazać się nadzwyczajną odwagą i odpornością...
Wkrótce zabieg się skończył. Teraz ich towarzysz był osłabiony i praktycznie bezużyteczny w walce. Nie sprawiało jej to większej różnicy - po prostu zza jej pleców będzie teraz leciało mniej kunai i mniej technik ninjutsu. W sumie, czym się tu przejmować?
- Ja rozumiem - odpowiedziała poważnie Kyouko. - To jest coś, o czym należy pamiętać i do czego należy się stosować. Zawsze. Ja wiem, jak się kończy zgrywanie bohatera - powiedziała. Jej rodzina wiedziała o tym co nieco, wielokrotnie młodzi Togashi ginęli, chcąc wykazać się nadzwyczajną odwagą i odpornością...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
-Taa... rozumiem. Teraz juz wiem, jak sie czuje czlowiek któremu cos amputowano-mruknał ciągle słaby Kairra-Nie mogac w ogóle czegokolwiek robić z czakrą czuje się niepelny. No nic. Pozostaje mi was przeprosić i wlec sie za resztą.
Cały czas sie rozglądał... trucizna? Skąd sie mogła wziąć. Przeciez nie zranił się powaznie, nie zabrudził rany, niczego podejżanego nie jadł, nikt go nie trafił... może jak spal...
"Weź przestań, Udziela Ci sie paranoja Kojiro-kun. Zwykly tężec i tyle. Po prostu sensei chciał cię nastraszyć"-pomyślał niespiokojnie.
Oddychajac wciaz czuł lekkie kłucie. Pozostawało sie nie forsować, nie walczyć, czhyba, że z tyłu rzucac kuinaiami stojac przy sensei, nie przeginac z treningami fiz., nie trenować z kontrolą... czyli pozostawało mu Wielkie-nic-nie-robienie-i-rokla-druzynowego-cioty.
-Baka... bakabakabaka!!!- Jęknał.-Co za obciach... Jak się kumple z podwórka dowiedza, to nie będę miał zycia-Opuści głowę mając zamiar przy nastepnej okazji rozciąc sobie brzuch, otworzyc żyły czy po porstu zeżreć to cos, co sensei wyciągnął podobno z jego krwi
-Kerdeeeee...
Cały czas sie rozglądał... trucizna? Skąd sie mogła wziąć. Przeciez nie zranił się powaznie, nie zabrudził rany, niczego podejżanego nie jadł, nikt go nie trafił... może jak spal...
"Weź przestań, Udziela Ci sie paranoja Kojiro-kun. Zwykly tężec i tyle. Po prostu sensei chciał cię nastraszyć"-pomyślał niespiokojnie.
Oddychajac wciaz czuł lekkie kłucie. Pozostawało sie nie forsować, nie walczyć, czhyba, że z tyłu rzucac kuinaiami stojac przy sensei, nie przeginac z treningami fiz., nie trenować z kontrolą... czyli pozostawało mu Wielkie-nic-nie-robienie-i-rokla-druzynowego-cioty.
-Baka... bakabakabaka!!!- Jęknał.-Co za obciach... Jak się kumple z podwórka dowiedza, to nie będę miał zycia-Opuści głowę mając zamiar przy nastepnej okazji rozciąc sobie brzuch, otworzyc żyły czy po porstu zeżreć to cos, co sensei wyciągnął podobno z jego krwi
-Kerdeeeee...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kojiro z dezaprobatą pokręcił głową. Atasuke nie przestawał go zadziwiać swoją głupotą. Gdy Kairra skończył swoją litanię chłopak uśmiechnął się złośliwie.
- Cóż, po raz kolejny w ciągu raptem kilku dni otrzymaliśmy cenną lekcję, tym razem dotyczącą dbania o zdrowie, szkoda jedynie, że znów niewdzięczna rola modela przypadła Atasuke.
Gdy wyruszyli trenował utrzymywanie stabilnej aury. W zasadzie technika nie była mu do niczego potrzebna, bo nie miał zamiaru walczyć wręcz a przyszłych medninów mieli już w drużynie pod dostatkiem. Trudno, sensei kazał to będzie to robił, tak długo jak będzie trzeba. Jednak nie to zaprzątało jego myśli, zastanawiała go trucizna, jaką z Atasuke wyciągnął Chimidoro. Jeśli pochodziłaby z tego incydentu podczas ścigania uciekającego shinobi z Ame Gakure to podobny zabieg przeprowadziłby również na Kamihoshi, która zgarnęła znacznie większą dawkę. A zatem co się stało ich koledze? Ta sprawa nie dawała mu spokoju.
- Cóż, po raz kolejny w ciągu raptem kilku dni otrzymaliśmy cenną lekcję, tym razem dotyczącą dbania o zdrowie, szkoda jedynie, że znów niewdzięczna rola modela przypadła Atasuke.
Gdy wyruszyli trenował utrzymywanie stabilnej aury. W zasadzie technika nie była mu do niczego potrzebna, bo nie miał zamiaru walczyć wręcz a przyszłych medninów mieli już w drużynie pod dostatkiem. Trudno, sensei kazał to będzie to robił, tak długo jak będzie trzeba. Jednak nie to zaprzątało jego myśli, zastanawiała go trucizna, jaką z Atasuke wyciągnął Chimidoro. Jeśli pochodziłaby z tego incydentu podczas ścigania uciekającego shinobi z Ame Gakure to podobny zabieg przeprowadziłby również na Kamihoshi, która zgarnęła znacznie większą dawkę. A zatem co się stało ich koledze? Ta sprawa nie dawała mu spokoju.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
![Obrazek](http://img126.imageshack.us/img126/651/usb1vg5.gif)
Nordycka Zielona Lewica
![Obrazek](http://img126.imageshack.us/img126/651/usb1vg5.gif)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 77
- Rejestracja: piątek, 16 listopada 2007, 22:08
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Mimei usadowił się przy Atasuke uważając żeby nie poruszyć notek budujących barierę. Zainteresowała go ta przejrzysta struktura, ciekawe do jakiego stopnia można manipulować kształtem i siłą? Musiał jednak odłożyć przemyślenia na później, gdyż sensei ostrzegł ich, że pacjent może rzucać, więc trzeba było mieć na niego oko. Kairra wykazywał dotychczas najmniejszy potencjał jeśli chodzi o kontrolę chakry, a teraz jeszcze ta choroba. Dla młodego Uchihy było oczywistym, że to nie skończy się wraz z operacją i skutki uboczne będą widoczne jeszcze przez jakiś czas. Miał jednak cichą nadzieję, że to właśnie przez chorobę współtowarzysz radził sobie najgorzej i jeszcze będzie mógł się wykazać.
Ale to należało do przyszłości, gdyż jak się okazało tymczasowo pacjent został pozbawiony chakry i wiążących się z nią technik. Cios dla drużyny, którego można było uniknąć. Mimei westchnął cicho. Nic nie mógł na to poradzić, każdy popełnia błędy. Podobno.
Ale to należało do przyszłości, gdyż jak się okazało tymczasowo pacjent został pozbawiony chakry i wiążących się z nią technik. Cios dla drużyny, którego można było uniknąć. Mimei westchnął cicho. Nic nie mógł na to poradzić, każdy popełnia błędy. Podobno.
"You killed your own blind brother?"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Zebrawszy się w sobie, drużyna jedenasta wyruszyła w stronę kamieniołomów, które, jak dowiedzieli się od mieszkańców wioski, były oddalone o jakąś godzinę drogi po niezbyt stromym zboczu. Problem leżał w tym, że definicja "niezbyt stromego zbocza" stosowana przez ludzi z Kraju Ziemi różniła się nieco od wyobrażeń tych, którzy spędzili całe swoje życie na nizinach. Z tego też powodu grupa shinobi wlokła się powoli pod górkę, usiłując przy tym nie potknąć się o zdradliwe skały, lub, w przypadku chłopców, o własne nogi. Kyouko była zdecydowanie w najlepszej kondycji fizycznej, co w połączeniu z niejaką wprawą w chodzeniu po górzystym terenie pozwalało jej śmiało kroczyć na czele wraz z sensei. Za nimi szedł Atasuke, wciąż odczuwający skutki choroby i operacji. Pochód zamykali Mimei i Kojiro, idąc tuż obok siebie i rzucając sobie nawzajem przeciągłe, wrogie spojrzenia. Obaj poświęcili część i tak krótkiego snu na trening, wobec czego obaj byli w dość podłym stanie ciała i ducha, ale oczywiście żaden nie dawał tego po sobie poznać. Nawet pomimo paranoicznej czujności Kojiro nie był w stanie ocenić kondycji swojego rywala, gdyż spał wyjątkowo krótko i jego zwykle bardzo czułe zmysły uległy znacznemu stępieniu. Mimei był nieco mniej zdezorientowany, ale też nie przywiązywał aż tak wielkiej uwagi do wychwytywania szczegółów zachowania innych, więc również nie zwrócił uwagi na nieco nietypowe zachowanie drugiego genina.
Minęło już niemal półtorej godziny od wyruszenia z wioski, gdy wchodzili do niezbyt szerokiego kanionu, za którym miały się znajdować kamieniołomy. Mniej więcej w połowie drogi przezeń Junshi idący na samym przedzie odwrócił się do Kyouko otwierając usta, jakby chciał coś powiedzieć. Moment później usłyszeli głuche stuknięcie. Uśmiech Chimidoro został zastąpiony przez wyraz zdziwienia, po czym jounin osunął się na kolana i padł twarzą na ziemię. Po chwili utworzyła się w okół niego niewielka kałuża krwi, choć trudno było ocenić, czy zranił się upadając na skały, czy był to kolejny krwotok wewnętrzny. Kyouko, która jako jedyna była na tyle przytomna by wyraźnie słyszeć cichy świst rzuconego pocisku, zwróciła głowę w górę i w lewo, skąd jak przypuszczała, musiał zostać rzucony kamień. Pozostali również zwrócili się w tamtą stronę. Wszyscy dostrzegli miotacza, który nawet nie próbował się kryć. To znaczy nie próbował teraz. Jeszcze minutę temu daliby sobie głowy poucinać, że są w wąwozie sami. Nie było w tym w sumie nic dziwnego. Chłopak miał na sobie płaszcz w kolorze idealnie wpasowującym się w krajobraz, wprawne oko mogło nawet dostrzec fragmenty skał umocowane na stałe wśród wzorów, zwiększając wrażenie szorstkiej faktury. Kaptur został teraz odrzucony na plecy, odsłaniając chłopięcą twarz ukoronowaną grzywą płomiennorudych włosów. Na jego czole dostrzegli wyraźnie opaskę Wioski Ukrytej Wśród Skał.
- Ani kroku dalej, przybłędy! - zawołał shinobi donośnym, wyzywającym głosem. - Jestem Guu-sama i wraz z moją elitarną drużyną "Janken" stoję na straży tych kamieniołomów! Zawróćcie, jeśli nie chcecie marnie zginąć!
Kiedy wspomniał o grupie, rozejrzeli się uważnie dookoła. Udało im się wypatrzyć dwie kolejne osoby, opuszczające swoje kryjówki. Zza jednego z kamiennych filarów stojącego na przeciwnym zboczu jaru wychylała się nieśmiało głowa czarnowłosej dziewczyny w okularach. Z kolei kawałek za nimi, na dnie wąwozu pojawił się wysoki chłopak. Różnił się zdecydowanie od Guu, gdyż miał na sobie jedynie czarny strój, sprofilowany zdecydowanie nie do kamuflażu, lecz do walki. Odgadywali, że musiał mieć taki sam płaszcz, ale odrzucił go wcześniej. Kruczoczarne włosy miał krótko przystrzyżone, a jego jadowicie zielone oczy spoglądały na nich z wyczekiwaniem, ciekawością i... rozbawieniem? Kyouko natychmiast rozpoznała u niego postawę charakterystyczną dla szermierza. Rzeczywiście, z za jego pleców, nieco powyżej pasa, wystawały rękojeści dwóch mieczy. Shinobi nie wyszedł na sam środek kanionu, stanął nieco z boku, obrócony do nich półprofilem. Widać było, że nie blokuje wyjścia... jeszcze. Zostali jednak wzięci w klasyczne kleszcze.
Minęło już niemal półtorej godziny od wyruszenia z wioski, gdy wchodzili do niezbyt szerokiego kanionu, za którym miały się znajdować kamieniołomy. Mniej więcej w połowie drogi przezeń Junshi idący na samym przedzie odwrócił się do Kyouko otwierając usta, jakby chciał coś powiedzieć. Moment później usłyszeli głuche stuknięcie. Uśmiech Chimidoro został zastąpiony przez wyraz zdziwienia, po czym jounin osunął się na kolana i padł twarzą na ziemię. Po chwili utworzyła się w okół niego niewielka kałuża krwi, choć trudno było ocenić, czy zranił się upadając na skały, czy był to kolejny krwotok wewnętrzny. Kyouko, która jako jedyna była na tyle przytomna by wyraźnie słyszeć cichy świst rzuconego pocisku, zwróciła głowę w górę i w lewo, skąd jak przypuszczała, musiał zostać rzucony kamień. Pozostali również zwrócili się w tamtą stronę. Wszyscy dostrzegli miotacza, który nawet nie próbował się kryć. To znaczy nie próbował teraz. Jeszcze minutę temu daliby sobie głowy poucinać, że są w wąwozie sami. Nie było w tym w sumie nic dziwnego. Chłopak miał na sobie płaszcz w kolorze idealnie wpasowującym się w krajobraz, wprawne oko mogło nawet dostrzec fragmenty skał umocowane na stałe wśród wzorów, zwiększając wrażenie szorstkiej faktury. Kaptur został teraz odrzucony na plecy, odsłaniając chłopięcą twarz ukoronowaną grzywą płomiennorudych włosów. Na jego czole dostrzegli wyraźnie opaskę Wioski Ukrytej Wśród Skał.
- Ani kroku dalej, przybłędy! - zawołał shinobi donośnym, wyzywającym głosem. - Jestem Guu-sama i wraz z moją elitarną drużyną "Janken" stoję na straży tych kamieniołomów! Zawróćcie, jeśli nie chcecie marnie zginąć!
Kiedy wspomniał o grupie, rozejrzeli się uważnie dookoła. Udało im się wypatrzyć dwie kolejne osoby, opuszczające swoje kryjówki. Zza jednego z kamiennych filarów stojącego na przeciwnym zboczu jaru wychylała się nieśmiało głowa czarnowłosej dziewczyny w okularach. Z kolei kawałek za nimi, na dnie wąwozu pojawił się wysoki chłopak. Różnił się zdecydowanie od Guu, gdyż miał na sobie jedynie czarny strój, sprofilowany zdecydowanie nie do kamuflażu, lecz do walki. Odgadywali, że musiał mieć taki sam płaszcz, ale odrzucił go wcześniej. Kruczoczarne włosy miał krótko przystrzyżone, a jego jadowicie zielone oczy spoglądały na nich z wyczekiwaniem, ciekawością i... rozbawieniem? Kyouko natychmiast rozpoznała u niego postawę charakterystyczną dla szermierza. Rzeczywiście, z za jego pleców, nieco powyżej pasa, wystawały rękojeści dwóch mieczy. Shinobi nie wyszedł na sam środek kanionu, stanął nieco z boku, obrócony do nich półprofilem. Widać było, że nie blokuje wyjścia... jeszcze. Zostali jednak wzięci w klasyczne kleszcze.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)