[DnD] Szukam MG - Przygoda pt. Wieża Cieni

Marina
Bardka liczyla na jakas mila rozmowe, badz chociaz interesujace towarzystwo, jednak Zaknafein nie spelnil jej oczekiwan. Odwrocila glowe w strone najblizszego obrazu, by ukryc grymas niezadowolenia na twarzy.
*Co za nudziarz... juz lepiej bylo wziac Gustawa... * - pomyslala. Zrobila przy tym tak wyniosla i nadasana mine, ze gdyby Zak to zobaczyl, zapewne poczulby sie urazony...
- To co wy tam robiliscie u siebie? Opowiedz mi o miejscu, w ktorym sie urodziles i wychowales. - zazadala. - Tylko niech to bedzie ciekawe, bo okropnie jestem juz znudzona!
Nim Zaknafein zdazyl otworzyc usta, Marina poczela zasypywac go kolejnymi pytaniami, jakby w ogole nie oczekiwala na nie odpowiedzi. Albo liczyla na jego dobra pamiec...
- Czy to prawda, ze zyjecie bez swiatla? Bo ja tego nie rozumiem, wiem, ze elfy dobrze widza po ciemku, ale tak caly czas... Nie potykacie sie? A jak potraficie okreslic, czy wam sie ktos podoba, skoro nie widzicie jego twarzy? I czy rzeczywiscie jestescie tacy okrutni? Nie wygladasz mi na takiego.. - spojrzala na niego krytycznym wzrokiem i skrzyzowala rece. - No a tak poza tym, czemu jestes tu, na powierzchni a nie u siebie? I wlasciwie to czym sie zajmowales? Masz rodzine? Tesknisz za domem?
Zapewne bardka produkowalaby tak pytania w nieskonczonosc, ale w koncu nawet w jej plucach zabraklo tchu i zamilkla na chwile...
Bardka liczyla na jakas mila rozmowe, badz chociaz interesujace towarzystwo, jednak Zaknafein nie spelnil jej oczekiwan. Odwrocila glowe w strone najblizszego obrazu, by ukryc grymas niezadowolenia na twarzy.
*Co za nudziarz... juz lepiej bylo wziac Gustawa... * - pomyslala. Zrobila przy tym tak wyniosla i nadasana mine, ze gdyby Zak to zobaczyl, zapewne poczulby sie urazony...
- To co wy tam robiliscie u siebie? Opowiedz mi o miejscu, w ktorym sie urodziles i wychowales. - zazadala. - Tylko niech to bedzie ciekawe, bo okropnie jestem juz znudzona!
Nim Zaknafein zdazyl otworzyc usta, Marina poczela zasypywac go kolejnymi pytaniami, jakby w ogole nie oczekiwala na nie odpowiedzi. Albo liczyla na jego dobra pamiec...
- Czy to prawda, ze zyjecie bez swiatla? Bo ja tego nie rozumiem, wiem, ze elfy dobrze widza po ciemku, ale tak caly czas... Nie potykacie sie? A jak potraficie okreslic, czy wam sie ktos podoba, skoro nie widzicie jego twarzy? I czy rzeczywiscie jestescie tacy okrutni? Nie wygladasz mi na takiego.. - spojrzala na niego krytycznym wzrokiem i skrzyzowala rece. - No a tak poza tym, czemu jestes tu, na powierzchni a nie u siebie? I wlasciwie to czym sie zajmowales? Masz rodzine? Tesknisz za domem?
Zapewne bardka produkowalaby tak pytania w nieskonczonosc, ale w koncu nawet w jej plucach zabraklo tchu i zamilkla na chwile...

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Patrzył na Marinę, próbując odpowiadać, ale nie był w stanie nadążyć za nią. Ledwo nauczył się języka, a tu Bardka serwuje mu coś takiego. niezła lekcja. Gdy Marinie zabrakło tchu, zaczął odpowiadać na pytania które zapamiętał:
"Tak, to prawda, że Drowy żyją bez światła. Jedynie magowie używają świec do czytania niektórych zwojów. a większość magicznych zwojów, pisana jest tak, aby dało je sie odczytać bez światła. Nie potykamy się, bo widzimy w infrawizji. Większości drowów nie obchodzi, czy im się ktoś podoba czy nie. W "miłości"liczą się tylko międzyrodowe koligacje, sojusze, tymczasowe zawieszenie broni... Większość drowów jest tak zaślepiona walkami miedzy sobą, że nie przejmuje się nawet taką sztuczną "miłością". Większość moich współplemieńców jest okrutna, bo są tak wychowywani, w matriarchalnej kulturze okropnej bogini Lloth, od małego uczą ich żeby nienawidzić innych, że ci którzy dają się podejść są słabi, niegodni życia. Jedynym sposobem pozyskania awansu jest zgładzenie osobę wyższą od soebie rangą. Ciekawie prawda? i ty się dziwisz Darthilles, dalczego jestem tu a nie tam? Chciały zamienić mnie w dridera, zabić, wskrzesili mojego klona jako Zin-carla, nieumarłego, aby zabić mojego syna. Musiałem uciekać, aby uchronić się pred gniewem kapłanek. Moja rodzina juz nie żyje, zniszczył ich inny dom. ale ja ich nigdy nie traktowałem jak swoją prawdziwą rodzinę. Poza synem. Nigdy nie tęskniłem za domem. Za tym domem. Każda chwila poza nim jest tak wspaniała... nie jestem w stanie tego opisać....".
Patrzył na Marinę, próbując odpowiadać, ale nie był w stanie nadążyć za nią. Ledwo nauczył się języka, a tu Bardka serwuje mu coś takiego. niezła lekcja. Gdy Marinie zabrakło tchu, zaczął odpowiadać na pytania które zapamiętał:
"Tak, to prawda, że Drowy żyją bez światła. Jedynie magowie używają świec do czytania niektórych zwojów. a większość magicznych zwojów, pisana jest tak, aby dało je sie odczytać bez światła. Nie potykamy się, bo widzimy w infrawizji. Większości drowów nie obchodzi, czy im się ktoś podoba czy nie. W "miłości"liczą się tylko międzyrodowe koligacje, sojusze, tymczasowe zawieszenie broni... Większość drowów jest tak zaślepiona walkami miedzy sobą, że nie przejmuje się nawet taką sztuczną "miłością". Większość moich współplemieńców jest okrutna, bo są tak wychowywani, w matriarchalnej kulturze okropnej bogini Lloth, od małego uczą ich żeby nienawidzić innych, że ci którzy dają się podejść są słabi, niegodni życia. Jedynym sposobem pozyskania awansu jest zgładzenie osobę wyższą od soebie rangą. Ciekawie prawda? i ty się dziwisz Darthilles, dalczego jestem tu a nie tam? Chciały zamienić mnie w dridera, zabić, wskrzesili mojego klona jako Zin-carla, nieumarłego, aby zabić mojego syna. Musiałem uciekać, aby uchronić się pred gniewem kapłanek. Moja rodzina juz nie żyje, zniszczył ich inny dom. ale ja ich nigdy nie traktowałem jak swoją prawdziwą rodzinę. Poza synem. Nigdy nie tęskniłem za domem. Za tym domem. Każda chwila poza nim jest tak wspaniała... nie jestem w stanie tego opisać....".

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Vincent
Vincent z wielkim oddaniem dbal o to, zeby jego kielich byl pelen. Przynajmniej na tym gruncie malo kto mogl z nim konkurowac. To nie bylo jego towarzystwo. Doskonale maniery, wysokie mniemanie o sobie czy pogarda w stosunku do innych. To byl zupelnie inny swiat. Swiat, ktory Vincent musial dopiero poznac. Niestety, poczatki za dobre nie byly. Przeklety stroj uwieral go w paru miejscach. Chyba nigdy nie bedzie tak wygodny jak znoszone ubranie Vincenta. Tak na prawde to tropiciel juz tesknil do dawnego zycia. Myslal tylko o tym, by jak najszybciej stad uciec wraz ze swoja wygrana, ktora zacznie trwonic na lewo i prawo. Nie stawial dobr materialnych wysoko w swoim zyciu, gdyz wiazaly sie one z planami na przyszlosc. Vincent, do czego nie lubial sie przyznawac, takowych nie mial, totez nie musial oszczedzac. Powoli robilo mu sie smutno, jednak zaraz odgonil to uczucie biorac duzy lyk z kielicha. Tak, kielich w takich momentach okazywal sie najlepszym przyjacielem.
Vincent niestety mogl tylko czekac, az ten caly cyrk sie skonczy.
Vincent z wielkim oddaniem dbal o to, zeby jego kielich byl pelen. Przynajmniej na tym gruncie malo kto mogl z nim konkurowac. To nie bylo jego towarzystwo. Doskonale maniery, wysokie mniemanie o sobie czy pogarda w stosunku do innych. To byl zupelnie inny swiat. Swiat, ktory Vincent musial dopiero poznac. Niestety, poczatki za dobre nie byly. Przeklety stroj uwieral go w paru miejscach. Chyba nigdy nie bedzie tak wygodny jak znoszone ubranie Vincenta. Tak na prawde to tropiciel juz tesknil do dawnego zycia. Myslal tylko o tym, by jak najszybciej stad uciec wraz ze swoja wygrana, ktora zacznie trwonic na lewo i prawo. Nie stawial dobr materialnych wysoko w swoim zyciu, gdyz wiazaly sie one z planami na przyszlosc. Vincent, do czego nie lubial sie przyznawac, takowych nie mial, totez nie musial oszczedzac. Powoli robilo mu sie smutno, jednak zaraz odgonil to uczucie biorac duzy lyk z kielicha. Tak, kielich w takich momentach okazywal sie najlepszym przyjacielem.
Vincent niestety mogl tylko czekac, az ten caly cyrk sie skonczy.

Marina
W ciszy wysluchala slow Drow'a i szczerze ja zawstydzily. Odpowiadal jej zimnym, bezbarwnym glosem, jakby rzeczywiscie za tymi wspomnieniami nie szly zadne glebsze uczucia czy emocje. Zmrozil ja chlod jego oczu, ktore zdawaly sie przeszywac ja na wskros. Tak, musiala przed soba przyznac, ze sie wyglupila...
- Tak, teraz rozumiem. Jednak skoro tak jestescie wychowywani, to dlaczego ty jestes inny? I kim sa te kaplanki? Czy uwazasz, ze twoja rasa nie potrafi kochac? Skoro wzrusza cie swiat ponad twoim, skoro podoba ci sie moj spiew i to co cie otacza, to mysle, iz jestes zdolny do wyzszych uczuc. Moze jestes wyjatkowy, a moze to drzemie w kazdym z was, tylko trzeba dac odpowiednia szanse... - rzekla spokojnie i zamyslila sie.
Tak, to bylo dosc ciekawe pytanie. Moze nawet pozniej porozmawia o tym z Gustawem...
- Zaknafein, mam nadzieje, ze cie nie urazilam? Wiesz, naprawde nie mam zbyt duzego pojacia o twych pobratymcach
- odezwala sie po chwili zaklopotana.
W ciszy wysluchala slow Drow'a i szczerze ja zawstydzily. Odpowiadal jej zimnym, bezbarwnym glosem, jakby rzeczywiscie za tymi wspomnieniami nie szly zadne glebsze uczucia czy emocje. Zmrozil ja chlod jego oczu, ktore zdawaly sie przeszywac ja na wskros. Tak, musiala przed soba przyznac, ze sie wyglupila...
- Tak, teraz rozumiem. Jednak skoro tak jestescie wychowywani, to dlaczego ty jestes inny? I kim sa te kaplanki? Czy uwazasz, ze twoja rasa nie potrafi kochac? Skoro wzrusza cie swiat ponad twoim, skoro podoba ci sie moj spiew i to co cie otacza, to mysle, iz jestes zdolny do wyzszych uczuc. Moze jestes wyjatkowy, a moze to drzemie w kazdym z was, tylko trzeba dac odpowiednia szanse... - rzekla spokojnie i zamyslila sie.
Tak, to bylo dosc ciekawe pytanie. Moze nawet pozniej porozmawia o tym z Gustawem...
- Zaknafein, mam nadzieje, ze cie nie urazilam? Wiesz, naprawde nie mam zbyt duzego pojacia o twych pobratymcach


-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zakanfein
Gdy tylko pytanie Bardki do niego doszło odpowiedział:
A kto ma takie pojęcie, Darthilles, kto ma...
I uśmiechnął się, szczerze uśmiechnął.
Oczywście że mnie nie uraziłaś.
Wracając do sedna, osobowość jest kwestią wychowania, środowiska i wpływów religii. Ja bylem wychowywany troszeczke inaczej, niż pozostałe drowy. W Meele-Maghtere było kilka osób, którym mogłem zaufać, a meele-maghtere, szkoła wojowników, to pół mojego życia. Kapłanki Lloth nie mogły mnie po tym zmienić. Dodadkowo poznałem Grompha. Grompha Bearne, arcymaga miasta. Uratował mnie od zmiany w dridera. I powiedział mi: "Zniszcz ją, służąc jej". Dał mi do zrozumienia, że jedynym sposobem obalenia kultu Lloth, jest pięcie się po szczeblach kariery w górę, aż otrzyma się naprawdę odpowiedzialne zadanie. i wtedy nadchodzi czas na zaprepaszczenie go i zniknięcie ze sceny.
Popatrzył na Marinę.
Może to we mnie jest coś wyjątkowego, a może to kwestia przyjaźni, kolejnego ucucia którego Drowy nie rozumieją....
Gdy tylko pytanie Bardki do niego doszło odpowiedział:
A kto ma takie pojęcie, Darthilles, kto ma...
I uśmiechnął się, szczerze uśmiechnął.
Oczywście że mnie nie uraziłaś.
Wracając do sedna, osobowość jest kwestią wychowania, środowiska i wpływów religii. Ja bylem wychowywany troszeczke inaczej, niż pozostałe drowy. W Meele-Maghtere było kilka osób, którym mogłem zaufać, a meele-maghtere, szkoła wojowników, to pół mojego życia. Kapłanki Lloth nie mogły mnie po tym zmienić. Dodadkowo poznałem Grompha. Grompha Bearne, arcymaga miasta. Uratował mnie od zmiany w dridera. I powiedział mi: "Zniszcz ją, służąc jej". Dał mi do zrozumienia, że jedynym sposobem obalenia kultu Lloth, jest pięcie się po szczeblach kariery w górę, aż otrzyma się naprawdę odpowiedzialne zadanie. i wtedy nadchodzi czas na zaprepaszczenie go i zniknięcie ze sceny.
Popatrzył na Marinę.
Może to we mnie jest coś wyjątkowego, a może to kwestia przyjaźni, kolejnego ucucia którego Drowy nie rozumieją....

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Gustaw]
Uczuciem, że jest obserwowany najemnik nie przejął się całkowicie. Przecież wiedział, że jest obserwowany. Marina co chwila zerkała na niego w poszukiwaniu jakichś odchybień, do których mogłaby się przyczepić ... na przykład za zbyt głęboki wdech
Tak więc kopany w kostkę, z częstotliwością godną gnomiego wynalazku, najemnik tępo patrzył się w kufel piwa i modlił się o cud. Po pewnym dłuższym czasie cud się zdarzył. Bardka się znudziła i postanowiła pomęczyć drowa. *I dobrze. Niech cierpi za całą swoją rasę.* Lekkie ukłucie zazdrości jakie poczuł Gustaw zostało zalane wszechogarniającą go falą ulgi. Duża porcja ulgi promieniowała z uszczęśliwionej kostki. Najemnik wychylił kufel piwa do końca i sięgnął po wino. Może zdąży się nawalić, zanim Marina wróci? Na całe szczęście tuż obok znalazł dobrego kompana do picia. Vincenta.
- Hej Vincent, napijemy się?
Uczuciem, że jest obserwowany najemnik nie przejął się całkowicie. Przecież wiedział, że jest obserwowany. Marina co chwila zerkała na niego w poszukiwaniu jakichś odchybień, do których mogłaby się przyczepić ... na przykład za zbyt głęboki wdech

- Hej Vincent, napijemy się?


- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
[Randal]
Rozglądałeś się po gościach. Wielu szlachciców z bujnymi sakiewkami. Ubrani w najrozmaitsze kolory. Same ważne osobistości. Zauważyłeś jedną osobę, która wyróżniała się z tego towarzystwa - starzec, ubrany jak sługa. Przyglądał się tobie uważnie...
[Do całej drużyny]
Powoli cała uczta zaczynała przygasać, ale "Szlachetny Nudziarz" Willbert zaprosił łuczników i was do jego osobistych komnat na występ barda Mecklebyego i mały toast.
Ale długi ten post O_O
Rozglądałeś się po gościach. Wielu szlachciców z bujnymi sakiewkami. Ubrani w najrozmaitsze kolory. Same ważne osobistości. Zauważyłeś jedną osobę, która wyróżniała się z tego towarzystwa - starzec, ubrany jak sługa. Przyglądał się tobie uważnie...
[Do całej drużyny]
Powoli cała uczta zaczynała przygasać, ale "Szlachetny Nudziarz" Willbert zaprosił łuczników i was do jego osobistych komnat na występ barda Mecklebyego i mały toast.
Ale długi ten post O_O


-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Niepocieszony myślą o konieczności spędzenia choćby chwili z Willbertem, po raz kolejny dzisiaj zamyślił się. I jeszcze ma słuchać występów jakiegos Barda. Wolałby spędzić ten czas z drużyną. Marina na pewno gra lepiej. Aczkolwiek może Mieszkańcy powierzchni muszą w ten sposób spędzać czas. Powiedział do Mariny:
Idziemy tam? Sądzę, że im szybciej tam pójdziemy, tym szybciej będziemy mogli stamtąd wyjść.
I zwrócił wzrok w stronę, którą wskazał Willbert.
Czy może najpierw udamy się po resztę druzyny?
Niepocieszony myślą o konieczności spędzenia choćby chwili z Willbertem, po raz kolejny dzisiaj zamyślił się. I jeszcze ma słuchać występów jakiegos Barda. Wolałby spędzić ten czas z drużyną. Marina na pewno gra lepiej. Aczkolwiek może Mieszkańcy powierzchni muszą w ten sposób spędzać czas. Powiedział do Mariny:
Idziemy tam? Sądzę, że im szybciej tam pójdziemy, tym szybciej będziemy mogli stamtąd wyjść.
I zwrócił wzrok w stronę, którą wskazał Willbert.
Czy może najpierw udamy się po resztę druzyny?

Marina
Spojrzała zadowolona na Drow'a szczęśliwa, że zwrócił na nią swoją uwage i jeszcze się spytał jej o zdanie. Posłała mu promienny uśmiech i dygnęła lekko. Poprawiła suknię, delikatnie trąciła palcami lutnię. Instrument wydobył z siebie dźwięk, który Elfowi przywiódł na myśl jakiś wodospad, cichy szum wody, harmonię spadających kropli deszczu...
- Masz rację. Pójdźmy tam szybko i ucieknijmy jak najszybciej się da - stwierdziła podchodząc do niego dość blisko. Stanowczo za blisko.
- Może ja coś zagram, myślę, że uda mi się zadowolić gusta wszystkich zebranych. A o resztę się nie martw, poradzą sobie bez nas. A jeśli nie, to ich strata!
Zaśmiała się, ujęła Elfa pod rękę i udała się tam, gdzie wskazał im Willbert.
Spojrzała zadowolona na Drow'a szczęśliwa, że zwrócił na nią swoją uwage i jeszcze się spytał jej o zdanie. Posłała mu promienny uśmiech i dygnęła lekko. Poprawiła suknię, delikatnie trąciła palcami lutnię. Instrument wydobył z siebie dźwięk, który Elfowi przywiódł na myśl jakiś wodospad, cichy szum wody, harmonię spadających kropli deszczu...
- Masz rację. Pójdźmy tam szybko i ucieknijmy jak najszybciej się da - stwierdziła podchodząc do niego dość blisko. Stanowczo za blisko.
- Może ja coś zagram, myślę, że uda mi się zadowolić gusta wszystkich zebranych. A o resztę się nie martw, poradzą sobie bez nas. A jeśli nie, to ich strata!
Zaśmiała się, ujęła Elfa pod rękę i udała się tam, gdzie wskazał im Willbert.

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Ruszył z Mariną, Poprawiając swoje szaty i płaszcz, gdy zobaczył, że i ona robi to ze swoją suknią.
Czy wy zawsze musicie wygladać pożądnie?
Czemu pod tym względem musi tu być tak samo jak w Menzoberranzan
Troszeczkę posmutniał. Szepnął:
A z reszta, czym ja się przejmuje, to nie ma znaczenia. To było. Było. Było
Odwrócił na chwilę twarz. Obrócił się z powrotem juz weselszy. Z wyglądu.
Ruszył z Mariną, Poprawiając swoje szaty i płaszcz, gdy zobaczył, że i ona robi to ze swoją suknią.
Czy wy zawsze musicie wygladać pożądnie?
Czemu pod tym względem musi tu być tak samo jak w Menzoberranzan
Troszeczkę posmutniał. Szepnął:
A z reszta, czym ja się przejmuje, to nie ma znaczenia. To było. Było. Było
Odwrócił na chwilę twarz. Obrócił się z powrotem juz weselszy. Z wyglądu.

Marina
Była bardem. Może pustą i głupia kobieta, lecz zawsze bardem. Momentalnie wyczuła, iż coś jest nie tak z jej nowym przyjacielem. Uśmiech na jego twarzy nie sięgał oczu, postawa świadczyła o tłumieniu w sobie czegoś. Wzrok jakby zamglony... oddalony do miejsc sprzed kilku lat.
- O czym myślisz? Wszystko w porządku? Tylko mi nie mów, że tak! Bo widzę, że coś nie gra...
Zatrzymała się stając przed nim i spojrzała mu w oczy robiąc stanowczą minę. Dała mu jasno do zrozumienia, że nie ruszy się z miejsc, ani jego nie przepuści, aż mu wszystkiego nie powie. Odrzuciła włosy z ramion do tyłu na plecy. Ciemna burza fal zakołysała się by po chwili wrócić na dawne miejsce.[/img]
Była bardem. Może pustą i głupia kobieta, lecz zawsze bardem. Momentalnie wyczuła, iż coś jest nie tak z jej nowym przyjacielem. Uśmiech na jego twarzy nie sięgał oczu, postawa świadczyła o tłumieniu w sobie czegoś. Wzrok jakby zamglony... oddalony do miejsc sprzed kilku lat.
- O czym myślisz? Wszystko w porządku? Tylko mi nie mów, że tak! Bo widzę, że coś nie gra...
Zatrzymała się stając przed nim i spojrzała mu w oczy robiąc stanowczą minę. Dała mu jasno do zrozumienia, że nie ruszy się z miejsc, ani jego nie przepuści, aż mu wszystkiego nie powie. Odrzuciła włosy z ramion do tyłu na plecy. Ciemna burza fal zakołysała się by po chwili wrócić na dawne miejsce.[/img]

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Spojrzał Marinie w oczy i odpowiedział, choć musiała zauważyć, że wcale tego nie chciał.
Nie, nie jest w porządku. Uciekłem stamtąd, aby uniknąć tej wszechobecnej pseudo doskonałości. Miałem ich dość. Byli doskonali w tym co robili. Mordowali doskonale. I doskonale uczyli mordować innych. I doskonale innych do morderstw zmuszali. Myślałem, że wszyscy mieszkańcy powierzchni bedą inni. Myliłem się. Na szczęście są wyjątki, jak ty.
Spojrzał Marinie w oczy i odpowiedział, choć musiała zauważyć, że wcale tego nie chciał.
Nie, nie jest w porządku. Uciekłem stamtąd, aby uniknąć tej wszechobecnej pseudo doskonałości. Miałem ich dość. Byli doskonali w tym co robili. Mordowali doskonale. I doskonale uczyli mordować innych. I doskonale innych do morderstw zmuszali. Myślałem, że wszyscy mieszkańcy powierzchni bedą inni. Myliłem się. Na szczęście są wyjątki, jak ty.

Marina
Zarumieniła się lekko. Spuściła skromnie oczy i zamilkła na dłuższą chwilę. Analizowała jego słowa żałując, że nie zna problemów jego rasy lepiej. Tak bardzo chciała mu jakoś pomóc! I pragnęła być z nim całkowicie szczera...
- Mylisz się, Zak... - w końcu odezwała się nieśmiało. - Wcale nie jestem inna. Mamy tu podobną walkę o przetrwanie, tylko najlepsi mogą przeżyć i dopełnic swego żywota w dostatku. Spójrz na mnie! - zrobiła krok do tyłu, odrzuciła włosy i zakręciła się do okoła siebie. Jej suknia zawirowała fantazyjnie. - Widzisz? Jeśli nie będę się dobrze prezentować, to ludzie nie zwrócą na mnie uwagi. Jeśli nie zaśpiewam najlepiej jak umiem, to mnie nie wysłuchają. A jeśli nie będę miła dla mężczyzn, nie będę zalotna w zachowaniu i uwodzicielska, to będę sama... Nie umiem się obronić, potrzebuję kogoś, kto będzie nade mną czuwał. To przykre... Nikt nigdy nie widział we mnie więcej niźli tylko ładnej zabawki. Może Gustaw jest inny, ale na dłuższą metę taki sam.
Skończyła wywód, zamilkła i posmutniała na chwilę. Nie spojrzała na Drow'a, tylko odwróciła się w stronę, gdzie mieli iść. Nie chciała by widział, że jej się w oczach nazbierały łzy.
Zarumieniła się lekko. Spuściła skromnie oczy i zamilkła na dłuższą chwilę. Analizowała jego słowa żałując, że nie zna problemów jego rasy lepiej. Tak bardzo chciała mu jakoś pomóc! I pragnęła być z nim całkowicie szczera...
- Mylisz się, Zak... - w końcu odezwała się nieśmiało. - Wcale nie jestem inna. Mamy tu podobną walkę o przetrwanie, tylko najlepsi mogą przeżyć i dopełnic swego żywota w dostatku. Spójrz na mnie! - zrobiła krok do tyłu, odrzuciła włosy i zakręciła się do okoła siebie. Jej suknia zawirowała fantazyjnie. - Widzisz? Jeśli nie będę się dobrze prezentować, to ludzie nie zwrócą na mnie uwagi. Jeśli nie zaśpiewam najlepiej jak umiem, to mnie nie wysłuchają. A jeśli nie będę miła dla mężczyzn, nie będę zalotna w zachowaniu i uwodzicielska, to będę sama... Nie umiem się obronić, potrzebuję kogoś, kto będzie nade mną czuwał. To przykre... Nikt nigdy nie widział we mnie więcej niźli tylko ładnej zabawki. Może Gustaw jest inny, ale na dłuższą metę taki sam.
Skończyła wywód, zamilkła i posmutniała na chwilę. Nie spojrzała na Drow'a, tylko odwróciła się w stronę, gdzie mieli iść. Nie chciała by widział, że jej się w oczach nazbierały łzy.

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zak
Nie patrzył na Marinę. Nie chciał widzieć, że przez niego płacze. Że doprowadził ją do płaczu.
powiedział cicho:
-Ale dlaczego musisz się bronić? Czy jest ci niezbędny obrońca? Czyż świat powierzchni nie jest bezpieczny? Czy naprawdę nie możesz być sobą, oczywiście jeśli dobrze zrozumiałem, że robisz to, bo "tak trzeba" a nie dlatego że chcesz?
Po chwili dodał:
-nie uraziłem cię chyba?
Nie patrzył na Marinę. Nie chciał widzieć, że przez niego płacze. Że doprowadził ją do płaczu.
powiedział cicho:
-Ale dlaczego musisz się bronić? Czy jest ci niezbędny obrońca? Czyż świat powierzchni nie jest bezpieczny? Czy naprawdę nie możesz być sobą, oczywiście jeśli dobrze zrozumiałem, że robisz to, bo "tak trzeba" a nie dlatego że chcesz?
Po chwili dodał:
-nie uraziłem cię chyba?

Marina
Zawahała się nad odpowiedzią. Szybko otarła oczy i uśmiechnęła się, gdy ktoś przechodził obok niej. Ciągle musiała odgrywać, nie mogła dać po sobie poznać, że coś jest nie tak... Dobrze, że chociaż przy tym dziwnym Elfie mogła choć trochę być sobą.
- Wcale tu nie jest bezpiecznie, zwłaszcza dla kobiet. Gdybym nie podrużowała w towarzystwie mężczyzny gotowego mnie bronić, zapewne szybko by mnie ktoś napadł, obrabował, pobił i zgwałcił. A na prawdę nie mam na to ochoty - stwierdziła lodowatym głosem uśmiechając się krzywo. - Może w porównaniu z Twym domem tu jest raj, zapewne przywykłeś do czegoś innego i łatwiej ci się będzie tutaj dostosować i poradzić. Życzę ci, byś znalazł tutaj to szczeście, którego szukałeś...
Zawahała się nad odpowiedzią. Szybko otarła oczy i uśmiechnęła się, gdy ktoś przechodził obok niej. Ciągle musiała odgrywać, nie mogła dać po sobie poznać, że coś jest nie tak... Dobrze, że chociaż przy tym dziwnym Elfie mogła choć trochę być sobą.
- Wcale tu nie jest bezpiecznie, zwłaszcza dla kobiet. Gdybym nie podrużowała w towarzystwie mężczyzny gotowego mnie bronić, zapewne szybko by mnie ktoś napadł, obrabował, pobił i zgwałcił. A na prawdę nie mam na to ochoty - stwierdziła lodowatym głosem uśmiechając się krzywo. - Może w porównaniu z Twym domem tu jest raj, zapewne przywykłeś do czegoś innego i łatwiej ci się będzie tutaj dostosować i poradzić. Życzę ci, byś znalazł tutaj to szczeście, którego szukałeś...

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Zasmucił się. Otrzymał efekt zupełnie przeciwny niż zamieżał.
Szepnął:
-Przepraszam. Naprawdę nie sądziłem, że miejsce w którym można pójść bez broni i pancerza pod ubraniem na przyjęcie może być niebezpieczne. Nie sądziłem, że miejsce w którym noce są tak piękne, ukoronowane setkami gwiazd, może pozwolić na takie zło. Nie przeszło mi przez myśl, że mieszkańcy tych pięknych, zielonych, lasów i ich okolic moga być tak okrutni.
Odwrócił twarz.
-Szkoda, myślałem że odnalazłem raj. Być może popełniłem błąd. Być może trzeba było zostać w Podmroku, nie uciekać od okrutnej machiny drowiego społeczeństwa.
Chodźmy już.
Zasmucił się. Otrzymał efekt zupełnie przeciwny niż zamieżał.
Szepnął:
-Przepraszam. Naprawdę nie sądziłem, że miejsce w którym można pójść bez broni i pancerza pod ubraniem na przyjęcie może być niebezpieczne. Nie sądziłem, że miejsce w którym noce są tak piękne, ukoronowane setkami gwiazd, może pozwolić na takie zło. Nie przeszło mi przez myśl, że mieszkańcy tych pięknych, zielonych, lasów i ich okolic moga być tak okrutni.
Odwrócił twarz.
-Szkoda, myślałem że odnalazłem raj. Być może popełniłem błąd. Być może trzeba było zostać w Podmroku, nie uciekać od okrutnej machiny drowiego społeczeństwa.
Chodźmy już.
