[Naruto] Monogatori Baasu

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Diego Pinzas
Ćwiczenie okazało się prostsze niż sądził, sama manipulacja chakrą nie sprawiła mu żadnych problemów, jedynie dopasowanie się do wykresu zajęło chwilę, ale i tak poszło szybciej niż oczekiwał. Uśmiechnął się szeroko i powtórzył szybciej. A potem uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ta technika była stworzona dla niego, przynajmniej, jeśli chodzi o metodę. I na dodatek podsunęła mu pomysł na ulepszenie Fusenmei Yaiba no Jutsu. Tymczsem jednak trenował i do czasu, gdy sensei podała posiłek całkiem opanował zmiany natężenia wydalanej chakry i skoncentrował się na przyśpieszaniu. Biorąc pod uwagę, że, od kiedy dostał się do akademii jego głównym zmartwieniem była kontrola i emisja to Nemuri nie powinno sprawiać większego kłopotu. Właściwie to szybkie przenoszenie chakry nie stanowiło kłopotu, musiał się tego nauczyć, aby używać Batto, teraz należało tylko opanować manipulowanie wartościami emitowanej energii.
Na czas posiłku zaprzestał treningu i przymknął oczy jedząc po omacku. Wydawać by się mogło, że będzie to sprawiać kłopoty, ale najwyraźniej był przyzwyczajony do tego dziwnego zwyczaju. Gdy już skończył uśmiechnął się, otworzył oczy i wyglądał na wypoczętego. Nauczył się odpoczywać przy jedzeniu podczas własnych treningów jeszcze w szkole. Działało to, co prawda tylko, na krótką metę i w niewielkiej skali, ale zawsze dawało tę odrobinę regeneracji. Gdy ruszyli postanowił, że wprowadzi coś, z czego zrezygnował wcześniej ze względu na naukę Nemuri, która jednak okazała się mniej pracochłonna niż się spodziewał. Prawa ręka wisiała swobodnie wzdłuż ciała a on jednocześnie biegnąc próbował ją unieść w bok tylko przy użyciu emisji fuuton. Skoro mieli jeszcze przez dwie godziny biec to postanowił, że przez półtora będzie próbował sterowania ręką przez chakrę a potem przez pół godziny biegu i pół postoju zregeneruje siły do próby przyspieszenia nowego genjutsu.
Ćwiczenie okazało się prostsze niż sądził, sama manipulacja chakrą nie sprawiła mu żadnych problemów, jedynie dopasowanie się do wykresu zajęło chwilę, ale i tak poszło szybciej niż oczekiwał. Uśmiechnął się szeroko i powtórzył szybciej. A potem uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ta technika była stworzona dla niego, przynajmniej, jeśli chodzi o metodę. I na dodatek podsunęła mu pomysł na ulepszenie Fusenmei Yaiba no Jutsu. Tymczsem jednak trenował i do czasu, gdy sensei podała posiłek całkiem opanował zmiany natężenia wydalanej chakry i skoncentrował się na przyśpieszaniu. Biorąc pod uwagę, że, od kiedy dostał się do akademii jego głównym zmartwieniem była kontrola i emisja to Nemuri nie powinno sprawiać większego kłopotu. Właściwie to szybkie przenoszenie chakry nie stanowiło kłopotu, musiał się tego nauczyć, aby używać Batto, teraz należało tylko opanować manipulowanie wartościami emitowanej energii.
Na czas posiłku zaprzestał treningu i przymknął oczy jedząc po omacku. Wydawać by się mogło, że będzie to sprawiać kłopoty, ale najwyraźniej był przyzwyczajony do tego dziwnego zwyczaju. Gdy już skończył uśmiechnął się, otworzył oczy i wyglądał na wypoczętego. Nauczył się odpoczywać przy jedzeniu podczas własnych treningów jeszcze w szkole. Działało to, co prawda tylko, na krótką metę i w niewielkiej skali, ale zawsze dawało tę odrobinę regeneracji. Gdy ruszyli postanowił, że wprowadzi coś, z czego zrezygnował wcześniej ze względu na naukę Nemuri, która jednak okazała się mniej pracochłonna niż się spodziewał. Prawa ręka wisiała swobodnie wzdłuż ciała a on jednocześnie biegnąc próbował ją unieść w bok tylko przy użyciu emisji fuuton. Skoro mieli jeszcze przez dwie godziny biec to postanowił, że przez półtora będzie próbował sterowania ręką przez chakrę a potem przez pół godziny biegu i pół postoju zregeneruje siły do próby przyspieszenia nowego genjutsu.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
Modulowanie Chakry z czasem wychodziło coraz lepiej. Itori potrafił już swobodnie regulować natężenia lecz zajmowało to jednak trochę czasu. Wiedział, że nie o to chodziło Sensei, ale jak na razie nie mógł z siebie więcej wycisnąć. Odpoczynek bardzo się przydał. Po zjedzeniu smacznego królika, Itori dokładnie wyczyścił swoją katanę. Słuchał wskazówek Sensei. Wstał z ziemi, na której siedział i podążył za Fusori.
"Gdzie ona nas prowadzi? Martwi mnie ta cała modulacja. Mamy to robić jeszcze szybciej. Pytanie tylko jak? Zajmuje nam to trochę. Jesteśmy Geninami...Powinno się. Właśnie. Usprawiedliwiam się swoim stopniem. Nieważne jaką rangę ma Shinobi. Liczy się jego siła. Chyba muszę się bardziej postarać, jeśli chcę zostać jednym z najlepszych ninja tej Wioski."
Modulowanie Chakry z czasem wychodziło coraz lepiej. Itori potrafił już swobodnie regulować natężenia lecz zajmowało to jednak trochę czasu. Wiedział, że nie o to chodziło Sensei, ale jak na razie nie mógł z siebie więcej wycisnąć. Odpoczynek bardzo się przydał. Po zjedzeniu smacznego królika, Itori dokładnie wyczyścił swoją katanę. Słuchał wskazówek Sensei. Wstał z ziemi, na której siedział i podążył za Fusori.
"Gdzie ona nas prowadzi? Martwi mnie ta cała modulacja. Mamy to robić jeszcze szybciej. Pytanie tylko jak? Zajmuje nam to trochę. Jesteśmy Geninami...Powinno się. Właśnie. Usprawiedliwiam się swoim stopniem. Nieważne jaką rangę ma Shinobi. Liczy się jego siła. Chyba muszę się bardziej postarać, jeśli chcę zostać jednym z najlepszych ninja tej Wioski."
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Sensei odpowiedziała skaczącemu Okunoriemu po cichu, tak żeby nikt inny tego nie usłyszał. Kazune zaś głośno, tak żeby słyszeli wszyscy:
- Prędkość wypuszczania chakry nie zależy od jej ilości czy natężenia. Po prostu trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Przeciętny genin jest w stanie w trzy dni opanować tę technikę, i liczę na to że wam też się to uda.
Skakaliście z drzewa na drzewo, przez całe dwie godziny. Może nawet trochę więcej, bo było już nieco po zmierzchu, kiedy zatrzymaliście się na jakiejś polance. Tym razem zauważyliście przerzedzenie między drzewami nieco wcześniej, co pozwalało się domyślać że las jest tutaj rzadszy. W czasie biegu nie dawało się tego zauważyć, bo gęstość drzew zmieniała się płynnie - a na dodatek im mniej było drzew, tym bardziej były rozłożyste.
- Tutaj zatrzymamy się do świtu. Rozłóżcie się tutaj, a ja zaraz wracam, może uda mi się złapać coś do jedzenia - powiedziała wasza sensei i rozpłynęła się między pniami. Kiedy skończyliście się rozkładać, wróciła sensei. Jej rękawiczki były nieco zakrwawione, a na plecach niosła sarnę. Brakowało jej tylnej nogi wraz z kawałkiem zadu.
- Ja już jestem po jedzeniu. Ciekawe, co techniki Katon mogą zrobić z mięsem, wiecie? - puściła do was oko. - Teraz zajmijcie się tym jedzeniem, a ja znikam jeszcze na chwilkę. Upieczcie to, ugotujcie, nie wiem sama. Możecie nawet zjeść na surowo, jeśli jesteście naprawdę uparci - wskoczyła na drzewo i znów zniknęła.
Pojawiła się ponownie nieco ponad pół godziny później, każąc wam iść spać i nie męczyć się niepotrzebnie treningiem. Mówiła, że następnego dnia będziecie szli dużo wolniej i będzie sporo czasu, żeby poćwiczyć.
- Prędkość wypuszczania chakry nie zależy od jej ilości czy natężenia. Po prostu trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Przeciętny genin jest w stanie w trzy dni opanować tę technikę, i liczę na to że wam też się to uda.
Skakaliście z drzewa na drzewo, przez całe dwie godziny. Może nawet trochę więcej, bo było już nieco po zmierzchu, kiedy zatrzymaliście się na jakiejś polance. Tym razem zauważyliście przerzedzenie między drzewami nieco wcześniej, co pozwalało się domyślać że las jest tutaj rzadszy. W czasie biegu nie dawało się tego zauważyć, bo gęstość drzew zmieniała się płynnie - a na dodatek im mniej było drzew, tym bardziej były rozłożyste.
- Tutaj zatrzymamy się do świtu. Rozłóżcie się tutaj, a ja zaraz wracam, może uda mi się złapać coś do jedzenia - powiedziała wasza sensei i rozpłynęła się między pniami. Kiedy skończyliście się rozkładać, wróciła sensei. Jej rękawiczki były nieco zakrwawione, a na plecach niosła sarnę. Brakowało jej tylnej nogi wraz z kawałkiem zadu.
- Ja już jestem po jedzeniu. Ciekawe, co techniki Katon mogą zrobić z mięsem, wiecie? - puściła do was oko. - Teraz zajmijcie się tym jedzeniem, a ja znikam jeszcze na chwilkę. Upieczcie to, ugotujcie, nie wiem sama. Możecie nawet zjeść na surowo, jeśli jesteście naprawdę uparci - wskoczyła na drzewo i znów zniknęła.
Pojawiła się ponownie nieco ponad pół godziny później, każąc wam iść spać i nie męczyć się niepotrzebnie treningiem. Mówiła, że następnego dnia będziecie szli dużo wolniej i będzie sporo czasu, żeby poćwiczyć.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
"Ćwiczyć, ćwiczyć i raz jeszcze ćwiczyć. Przynajmniej jest to coś co rozumiem." zażartował w myślach, kontynuując dalej trening.
Wylądowali na polanie, otoczonej wokół rozłożystymi drzewami. Widok lasu był imponujący, ale niczym nowym. W końcu w wiosce otoczonej zewsząd drzewami - nie może być. Podczas gdy Kazune zamknął oczy i rozmarzył się, wróciła sensei i przyniosła ze sobą sarnę. Kiedy zniknęła za drzewami stwierdził
-Ja poproszę ten kawałek i zrobimy dobrze upieczony. - powiedział odcinając do końca przeznaczona mu część. Potem złożył znaki.
-Katon : Faia Kasui No Jutsu!
Ogrzewał swoją porcję aż zrobiła się przyjemnie brązowa.
-Jak chcecie mogę wam również upiec. - powiedział innym. Chciał im pomóc, raz że tak wydawało mu się właściwe, a dwa że nie widziało mu się jedzenie surowego mięsa. Kiedy wszystko skończył, zmęczony trochę zużyciem chakry, położył się wygodnie wśród traw.
Wróciła sensei i powiedziała im, że nie muszą trenować. "W sumie mógłbym jeszcze trochę, ale nie będę przesadzał. Jak sensei powie niech tak będzie. Nie jestem w końcu już dzieckiem by cały czas poświęcać na trening. Zgodnie z tym co mówił ojciec teraz będę miał też czas na inne rzeczy." Spojrzał na zachmurzone niebo.
-To zabawne jak chmury potrafią układać wzory na niebie. Jakbym widział teraz piękną kobietę rozłożoną wygodnie. A co wy widzicie? Fusori-sama, a ty? - zapytał ich swoim zwyczajowym spokojnym głosem.
Leżąc tak zaczął czuć znużenie. Już coraz słabiej słyszał odpowiedzi innych. W końcu sen wziął go i delikatnie ukołysał w ramionach...
Kazune wstał. Wokół było ciemno i wiał chłodny wiatr. Po chwili dopiero zauważył gdzie jest. Stał na środku cmentarza. Wicher dął po kamiennych nagrobkach wyjąc przeciągle. Na nich siedziały kruki, bacznie się mu przyglądały. Kazune przeszedł kilka kroków. Nadepnął na coś co chrupnęło, a wokół wzleciało w niebo stado kruków, kracząc. Spojrzał w dół. To jakaś ludzka czaszka. Dreszcz przebiegł go po plecach. Nagle, niespodziewanie usłyszał kobiecy głos. Nie znał go, ale z drugiej strony był jednocześnie tak mu bliski...
-Pomóż mi...
Odwrócił się, rozejrzał nerwowo.
-Ayame?
Pobiegł przed siebie i zerwał pierwszą, leżącą na ziemi drewniana trumnę. W środku leżał tylko jakiś trup, którego głowa właśnie odpadła. Kruki zaczęły kraczeć coraz głośniej. Biegł od grobu do grobu szukając jej. Wokół słychać było szelest skrzydeł, kraczenie i jej głos
-Kazune, pomóż mi...
Nerwowo zaczął gołymi rękami kopać ziemię, przewracać groby. Poczuł, że serce bije mu coraz mocniej. Wszystkie odgłosy wzmagały się. Od tego wszystkiego poczuł krew na rękach. Spanikowany krzyknął z całych sił
-Gdzie jesteś Ayame?!
Jak na komendę, wszystko ucichło. Kruki cicho wpatrywały się w niego. Zza jednego z grobów wyłoniła się ogromna postać. Kazune spojrzał i przełknął ślinę. Widział go w książkach. Słyszał o nim w mitach. To bez wątpienia był Bóg Śmierci. W rękach trzymał dziwne paciorki, które przytrzymywały ducha młodej kobiety. Kazune nie wierzył własnym oczom. Przed nim stała Ayame. Milcząca, z zamkniętymi oczami i lekko pochyloną głową.
-Ayame... - szepnął cicho Kazune.
Bóg śmierci podniósł na niego oskarżycielsko drugą rękę.
-Nie byłeś nigdy godzien by ją ocalić! - zagrzmiał głosem, który zatrząsł cmentarzem. - Jesteś tylko cieniem! Nigdy nie byłeś jej godzien, a teraz ona należy do mnie!
Szarpnął za paciorki, a Ayame jak bezwładna lalka poszła za nim. Otworzył paszczę i zaczął zjadać ducha Ayame.
-Nie! - wrzasnął Kazune. Chciał pobiec, ale nie mógł. Ręce zmarłych wyszły spod ziemi i zaczęły ciągnąć go w dół. Wyszarpywał się z całych sił i wrzeszczał jak oszalały. Spojrzał na Ayame. Ta otworzyła oczy. Jej oczy nie były oczami człowieka - przypominały szkliste i bystre oczy ptaków. Spojrzała na niego spokojna jak wiosenny deszcz.
-Znajdź mnie...
Kazune przebudził się zlany potem. Nie wiedział czy krzyczał przez sen, czy nie. Ale przeraził się. Nigdy wcześniej nie miał snów. Przez wiele lat był trenowany by nie mieć snów, aby zyskać spokojniejszy sen. To było coś nowego i przerażającego. Inni jeszcze spali. Nie było sensei. Nie miał głowy żeby się nad tym zastanawiać. Odszedł od nich, usiadł i zamyślił się. Nie odezwał się do nich słowem poza cichym "witajcie" na przywitanie dnia. Cały czas nie rozumiał tego snu.
"Ćwiczyć, ćwiczyć i raz jeszcze ćwiczyć. Przynajmniej jest to coś co rozumiem." zażartował w myślach, kontynuując dalej trening.
Wylądowali na polanie, otoczonej wokół rozłożystymi drzewami. Widok lasu był imponujący, ale niczym nowym. W końcu w wiosce otoczonej zewsząd drzewami - nie może być. Podczas gdy Kazune zamknął oczy i rozmarzył się, wróciła sensei i przyniosła ze sobą sarnę. Kiedy zniknęła za drzewami stwierdził
-Ja poproszę ten kawałek i zrobimy dobrze upieczony. - powiedział odcinając do końca przeznaczona mu część. Potem złożył znaki.
-Katon : Faia Kasui No Jutsu!
Ogrzewał swoją porcję aż zrobiła się przyjemnie brązowa.
-Jak chcecie mogę wam również upiec. - powiedział innym. Chciał im pomóc, raz że tak wydawało mu się właściwe, a dwa że nie widziało mu się jedzenie surowego mięsa. Kiedy wszystko skończył, zmęczony trochę zużyciem chakry, położył się wygodnie wśród traw.
Wróciła sensei i powiedziała im, że nie muszą trenować. "W sumie mógłbym jeszcze trochę, ale nie będę przesadzał. Jak sensei powie niech tak będzie. Nie jestem w końcu już dzieckiem by cały czas poświęcać na trening. Zgodnie z tym co mówił ojciec teraz będę miał też czas na inne rzeczy." Spojrzał na zachmurzone niebo.
-To zabawne jak chmury potrafią układać wzory na niebie. Jakbym widział teraz piękną kobietę rozłożoną wygodnie. A co wy widzicie? Fusori-sama, a ty? - zapytał ich swoim zwyczajowym spokojnym głosem.
Leżąc tak zaczął czuć znużenie. Już coraz słabiej słyszał odpowiedzi innych. W końcu sen wziął go i delikatnie ukołysał w ramionach...
Kazune wstał. Wokół było ciemno i wiał chłodny wiatr. Po chwili dopiero zauważył gdzie jest. Stał na środku cmentarza. Wicher dął po kamiennych nagrobkach wyjąc przeciągle. Na nich siedziały kruki, bacznie się mu przyglądały. Kazune przeszedł kilka kroków. Nadepnął na coś co chrupnęło, a wokół wzleciało w niebo stado kruków, kracząc. Spojrzał w dół. To jakaś ludzka czaszka. Dreszcz przebiegł go po plecach. Nagle, niespodziewanie usłyszał kobiecy głos. Nie znał go, ale z drugiej strony był jednocześnie tak mu bliski...
-Pomóż mi...
Odwrócił się, rozejrzał nerwowo.
-Ayame?
Pobiegł przed siebie i zerwał pierwszą, leżącą na ziemi drewniana trumnę. W środku leżał tylko jakiś trup, którego głowa właśnie odpadła. Kruki zaczęły kraczeć coraz głośniej. Biegł od grobu do grobu szukając jej. Wokół słychać było szelest skrzydeł, kraczenie i jej głos
-Kazune, pomóż mi...
Nerwowo zaczął gołymi rękami kopać ziemię, przewracać groby. Poczuł, że serce bije mu coraz mocniej. Wszystkie odgłosy wzmagały się. Od tego wszystkiego poczuł krew na rękach. Spanikowany krzyknął z całych sił
-Gdzie jesteś Ayame?!
Jak na komendę, wszystko ucichło. Kruki cicho wpatrywały się w niego. Zza jednego z grobów wyłoniła się ogromna postać. Kazune spojrzał i przełknął ślinę. Widział go w książkach. Słyszał o nim w mitach. To bez wątpienia był Bóg Śmierci. W rękach trzymał dziwne paciorki, które przytrzymywały ducha młodej kobiety. Kazune nie wierzył własnym oczom. Przed nim stała Ayame. Milcząca, z zamkniętymi oczami i lekko pochyloną głową.
-Ayame... - szepnął cicho Kazune.
Bóg śmierci podniósł na niego oskarżycielsko drugą rękę.
-Nie byłeś nigdy godzien by ją ocalić! - zagrzmiał głosem, który zatrząsł cmentarzem. - Jesteś tylko cieniem! Nigdy nie byłeś jej godzien, a teraz ona należy do mnie!
Szarpnął za paciorki, a Ayame jak bezwładna lalka poszła za nim. Otworzył paszczę i zaczął zjadać ducha Ayame.
-Nie! - wrzasnął Kazune. Chciał pobiec, ale nie mógł. Ręce zmarłych wyszły spod ziemi i zaczęły ciągnąć go w dół. Wyszarpywał się z całych sił i wrzeszczał jak oszalały. Spojrzał na Ayame. Ta otworzyła oczy. Jej oczy nie były oczami człowieka - przypominały szkliste i bystre oczy ptaków. Spojrzała na niego spokojna jak wiosenny deszcz.
-Znajdź mnie...
Kazune przebudził się zlany potem. Nie wiedział czy krzyczał przez sen, czy nie. Ale przeraził się. Nigdy wcześniej nie miał snów. Przez wiele lat był trenowany by nie mieć snów, aby zyskać spokojniejszy sen. To było coś nowego i przerażającego. Inni jeszcze spali. Nie było sensei. Nie miał głowy żeby się nad tym zastanawiać. Odszedł od nich, usiadł i zamyślił się. Nie odezwał się do nich słowem poza cichym "witajcie" na przywitanie dnia. Cały czas nie rozumiał tego snu.


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
Wstał z ziemi. Znowu mieli wyruszać w podróż. Droga do Kraju Bagien musi być długa...Schował wszystkie swoje rzeczy i ruszył za towarzyszami. Zarzucił katanę na plecy i biegł. Skakał po gałęziach drzew. Niektóre przyjemnie uginały się pod ciężarem ich ciał. Ta wędrówka trwała prawie dwie godziny. Nic w tym czasie się nie zdarzyło. Kompletnie nic. Nudy. W końcu dotarli na kolejną polankę. Tam zasiadł na trawie by chwilę odpocząć. Tak długa trasa powoli męczy człowieka. Mimo iż był ninja, nie był nadzwyczajnym herosem. Był człowiekiem. Czekał na Sensei, która przyniosła ze sobą całkiem dużą sarnę. Po upieczeniu, Aburame zjadł kilka kawałków, a gdy uznał, że ma już dość położył się spać. Szczerze mówiąc, był bardzo śpiący, toteż bardzo szybko zapadł w sen.
Wstał z ziemi. Znowu mieli wyruszać w podróż. Droga do Kraju Bagien musi być długa...Schował wszystkie swoje rzeczy i ruszył za towarzyszami. Zarzucił katanę na plecy i biegł. Skakał po gałęziach drzew. Niektóre przyjemnie uginały się pod ciężarem ich ciał. Ta wędrówka trwała prawie dwie godziny. Nic w tym czasie się nie zdarzyło. Kompletnie nic. Nudy. W końcu dotarli na kolejną polankę. Tam zasiadł na trawie by chwilę odpocząć. Tak długa trasa powoli męczy człowieka. Mimo iż był ninja, nie był nadzwyczajnym herosem. Był człowiekiem. Czekał na Sensei, która przyniosła ze sobą całkiem dużą sarnę. Po upieczeniu, Aburame zjadł kilka kawałków, a gdy uznał, że ma już dość położył się spać. Szczerze mówiąc, był bardzo śpiący, toteż bardzo szybko zapadł w sen.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Reikuro Okunori
Podziękował sensei za wskazówkę.
Podczas podróży ciągle atakował pojedyncze liście, czy gałęzie, by trenować swoją szanse na trafienie przeciwnika. Po pewnym czasie zaczęło mu to sprawiać nawet frajdę.
Gdy rudowłosa jouninka wróciła z sarną uśmiechnął się odrobinę zdziwiony. Sarna była w nie najlepszym stanie.
"Co jak co, ale ta sarna raczej nie zginęła od technik ognia. Sensei coś ukrywa przed nami. Może ten sekret ukrywa się pod jej maską. Kto wie... Może z czasem się dowiemy."
- Kazune-san chętnie skorzystam z Twojej oferty. W końcu surowe mięso z tego co wiem nie jest najlepsze. - zwrócił się do kolegi, gdy ten zaproponował podgrzanie ofiary Fusori-sensei.
Wziął też trochę surowego mięsa dla Yamaneru. Podczas jedzenia nie przerywał treningu Nemuri.
- Ja tam widzę wolność. Nic nie ma tyle swobody co chmury. Zmieniają kształty jak chcą i nic ich nie obchodzi. Przy odrobinie wyobraźni każda może przypominać to o czym się marzy. To jest w nich piękne. - odpowiedział na temat chmur, wymachując bo po gałęziach i liściach wszystkich okolicznych drzew. Ćwiczył celne trafianie, aż do powrotu sensei. Robił to z prędkością nie przypominającej jego jeszcze kilka dni temu. W tym czasie Yamaneru nie wiele zostawił z biednej sarny.
Fusori kazała iść spać, a Okunori mimo zmęczenia nie chciał kończyć treningu. Położył się ćwicząc Nemuri. Co chwilę upewniał się, że wszyscy śpią. Gdy był już pewien, że Fusori zasnęła, wstał. Zbudził Yamaneru, lecz ten tylko popatrzył na niego i zasnął znowu. Kazune z kolei strasznie się wiercił śpiąc. Być może śniło mu się coś. Genin odszedł na kilkaset metrów, by nikogo nie zbudzić swoimi treningami. Rozpoczął kolejny trening z bo. Oczywiście nie zapominał o tym że z dokładności do szybkości, a nie na odwrót. Gdy ze zmęczenia nie mógł stać na nogach, stwierdził, że czas wracać do obozu.
"Nie mogę zaprzestać treningu. Jutro będzie ostatnia szansa. Jeszcze tylko kilkanaście godzin... Ale do ostatniej chwili mogę ćwiczyć. Oby się udało. "
Powrów zajęło mu kilkanaście minut. Niemal bezwiednie położył się na miejscu. Ostatnia rzecz jaką pamięta zanim zasnął był zrywający się Kazune. A może to się mu śniło?
Podziękował sensei za wskazówkę.
Podczas podróży ciągle atakował pojedyncze liście, czy gałęzie, by trenować swoją szanse na trafienie przeciwnika. Po pewnym czasie zaczęło mu to sprawiać nawet frajdę.
Gdy rudowłosa jouninka wróciła z sarną uśmiechnął się odrobinę zdziwiony. Sarna była w nie najlepszym stanie.
"Co jak co, ale ta sarna raczej nie zginęła od technik ognia. Sensei coś ukrywa przed nami. Może ten sekret ukrywa się pod jej maską. Kto wie... Może z czasem się dowiemy."
- Kazune-san chętnie skorzystam z Twojej oferty. W końcu surowe mięso z tego co wiem nie jest najlepsze. - zwrócił się do kolegi, gdy ten zaproponował podgrzanie ofiary Fusori-sensei.
Wziął też trochę surowego mięsa dla Yamaneru. Podczas jedzenia nie przerywał treningu Nemuri.
- Ja tam widzę wolność. Nic nie ma tyle swobody co chmury. Zmieniają kształty jak chcą i nic ich nie obchodzi. Przy odrobinie wyobraźni każda może przypominać to o czym się marzy. To jest w nich piękne. - odpowiedział na temat chmur, wymachując bo po gałęziach i liściach wszystkich okolicznych drzew. Ćwiczył celne trafianie, aż do powrotu sensei. Robił to z prędkością nie przypominającej jego jeszcze kilka dni temu. W tym czasie Yamaneru nie wiele zostawił z biednej sarny.
Fusori kazała iść spać, a Okunori mimo zmęczenia nie chciał kończyć treningu. Położył się ćwicząc Nemuri. Co chwilę upewniał się, że wszyscy śpią. Gdy był już pewien, że Fusori zasnęła, wstał. Zbudził Yamaneru, lecz ten tylko popatrzył na niego i zasnął znowu. Kazune z kolei strasznie się wiercił śpiąc. Być może śniło mu się coś. Genin odszedł na kilkaset metrów, by nikogo nie zbudzić swoimi treningami. Rozpoczął kolejny trening z bo. Oczywiście nie zapominał o tym że z dokładności do szybkości, a nie na odwrót. Gdy ze zmęczenia nie mógł stać na nogach, stwierdził, że czas wracać do obozu.
"Nie mogę zaprzestać treningu. Jutro będzie ostatnia szansa. Jeszcze tylko kilkanaście godzin... Ale do ostatniej chwili mogę ćwiczyć. Oby się udało. "
Powrów zajęło mu kilkanaście minut. Niemal bezwiednie położył się na miejscu. Ostatnia rzecz jaką pamięta zanim zasnął był zrywający się Kazune. A może to się mu śniło?

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Diego Pinzas
Gdy mieszka się w domu, gdzie tradycją są wspólne posiłki trzeba mieć albo niezwykłe szczęście albo niezwykły dar znikania z domu w odpowiedniej chwili, aby uniknąć pomagania przy posiłkach. Diego nie miał w nadmiarze a nie jednego a nie drugiego, a to znaczyło, że chcąc, nie chcąc musiał coś podłapać. Toteż zrezygnował z oferty Kazune. Zamiast tego zebrał szybko drewno na ognisko i skonstruował prowizoryczne palenisko. Do tego podróżny garnek i nieco zabranych z domu rzeczy takich jak przyprawy czy kostka bulionowa i oto wszystko, co potrzebne jest na gulasz. Problem z tym, że trochę trwa nim gulasz jest gotowy, ale za to zostanie na rano.
Siedząc tak i patrząc w płomienie Diego myślał o drużynie. Sensei ich okłamała, sarna nie została trafiona techniką Kaaton. Brak było śladów ognia, spalonej sierści, przypalonego mięsa. No i te zakrwawione rękawiczki... pieczone mięso nie krwawi. W zasadzie to ją zrozumiał, on sam też nie powiedziałby swoim podopiecznym, że właśnie zjadł surowy sarni udziec, mogliby zareagować nieco panicznie. Uśmiechnął się, nie znał się na tym za dobrze, ale mógł powiedzieć, że przynajmniej jedna osoba z drużyny podkochiwała się w sensei i nie był to on. Jego raczej intrygowała, miał dla niej szacunek, ale czuł w kościach, że wiele przez nimi ukrywa.
Gulasz bulgotał nad ogniem a Diego siedział i patrzył w płomienie. Przegryzł wcześniej suchara żeby nie być głodnym do czasu aż właściwa wieczerza będzie gotowa i teraz ogarniało go ciepłe uczucie spokoju. Siedząc tak ze skrzyżowanymi nogami ćwiczył Nemuri. Starał się wykonywać technikę szybciej i szybciej, cały czas zwiększać prędkość. I tak musiał pilnować posiłku, więc trening mu nie przeszkadzał, właściwie to na odwrót. Powtarzanie prostej czynności, jaką była emisja chakry w określonym rytmie pozwalało oczyścić myśli, było jak medytacja. Raz za razem emisja według wykresu. A potem od początku. I jeszcze jedna próba. Aż do kolacji. Przygotował tyle gulaszu, że rano wystarczy dla całej drużyny, także dla sensei, jeśli zechce.
Gdy zjadł wstał i przeciągnął się.
- Sensei pewnie kręci się po okolicy, ale nie możemy polegać wyłącznie na niej. Sądzę, że powinniśmy zostawić kogoś na warcie. Jest nas czterech, proponuje dwugodzinne warty, ja zacznę.
Przez dwie godziny czuwania, gdy inni spali wciąż trenował Nemuri. A gdy przyszła kolej spać obudził Kazune, który miał być drugi.
Gdy mieszka się w domu, gdzie tradycją są wspólne posiłki trzeba mieć albo niezwykłe szczęście albo niezwykły dar znikania z domu w odpowiedniej chwili, aby uniknąć pomagania przy posiłkach. Diego nie miał w nadmiarze a nie jednego a nie drugiego, a to znaczyło, że chcąc, nie chcąc musiał coś podłapać. Toteż zrezygnował z oferty Kazune. Zamiast tego zebrał szybko drewno na ognisko i skonstruował prowizoryczne palenisko. Do tego podróżny garnek i nieco zabranych z domu rzeczy takich jak przyprawy czy kostka bulionowa i oto wszystko, co potrzebne jest na gulasz. Problem z tym, że trochę trwa nim gulasz jest gotowy, ale za to zostanie na rano.
Siedząc tak i patrząc w płomienie Diego myślał o drużynie. Sensei ich okłamała, sarna nie została trafiona techniką Kaaton. Brak było śladów ognia, spalonej sierści, przypalonego mięsa. No i te zakrwawione rękawiczki... pieczone mięso nie krwawi. W zasadzie to ją zrozumiał, on sam też nie powiedziałby swoim podopiecznym, że właśnie zjadł surowy sarni udziec, mogliby zareagować nieco panicznie. Uśmiechnął się, nie znał się na tym za dobrze, ale mógł powiedzieć, że przynajmniej jedna osoba z drużyny podkochiwała się w sensei i nie był to on. Jego raczej intrygowała, miał dla niej szacunek, ale czuł w kościach, że wiele przez nimi ukrywa.
Gulasz bulgotał nad ogniem a Diego siedział i patrzył w płomienie. Przegryzł wcześniej suchara żeby nie być głodnym do czasu aż właściwa wieczerza będzie gotowa i teraz ogarniało go ciepłe uczucie spokoju. Siedząc tak ze skrzyżowanymi nogami ćwiczył Nemuri. Starał się wykonywać technikę szybciej i szybciej, cały czas zwiększać prędkość. I tak musiał pilnować posiłku, więc trening mu nie przeszkadzał, właściwie to na odwrót. Powtarzanie prostej czynności, jaką była emisja chakry w określonym rytmie pozwalało oczyścić myśli, było jak medytacja. Raz za razem emisja według wykresu. A potem od początku. I jeszcze jedna próba. Aż do kolacji. Przygotował tyle gulaszu, że rano wystarczy dla całej drużyny, także dla sensei, jeśli zechce.
Gdy zjadł wstał i przeciągnął się.
- Sensei pewnie kręci się po okolicy, ale nie możemy polegać wyłącznie na niej. Sądzę, że powinniśmy zostawić kogoś na warcie. Jest nas czterech, proponuje dwugodzinne warty, ja zacznę.
Przez dwie godziny czuwania, gdy inni spali wciąż trenował Nemuri. A gdy przyszła kolej spać obudził Kazune, który miał być drugi.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Wszyscy zjedli i położyli się spać. Oczywiście, poza Diego, który arbitralnie ustalił kolejność wart. Reszta, już chyba nie do końca świadoma, na co się zgadza, pokiwała głowami i przysnęła.
Kiedy zaś Diego już podnosił się z miejsca, żeby obudzić Kazune, ten sam zerwał się na równe nogi, zlany zimnym potem. Mimo prób uspokojenia go, odszedł pod drzewo i usiadł tam, zamyślając się. Diego postanowił przesiedzieć dwie godziny za niego, bo nie wyglądało na to żeby był w stanie zachowywać czujność. Ale w tym momencie tuż przed jego twarzą pojawiła się twarz sensei, wisząca do góry nogami.
- Możesz iść spać, ja wezmę tę wartę. Potem obudzę Itoriego. Naprawdę możesz na mnie liczyć - stwierdziła.
Przez moment genin zastanawiał się, czy to na pewno najlepsze rozwiązanie - nie bez powodów chciał żeby geninowie sami pełnili wartę - ale po chwili uznał, że jak prześpi tylko cztery godziny, to kolejny marsz i trening za bardzo go zmęczą.
I faktycznie, po dwóch godzinach Fusori obudziła Itoriego, który potem wywołał Okunoriego na ostatnią wartę. Ten miał okazję patrzeć, jak sensei przygotowywuje kanapki z suszonym mięsem i herbatę na śniadanie.
- Wybaczcie, że znów mięso, ale nie mam nic innego, a zbierać korzonków nie będę - powiedziała, gdy wszyscy już wstali. - Dziś trenujecie przez cały czas Nemuri i tylko Nemuri, jasne? Nie chcę widzieć nikogo trenującego cokolwiek innego - powiedziała po śniadaniu i ruszła w las, a wy za nią. Nie spieszyła się, ale za to postój czekał was dopiero na obiad, za ładnych kilka godzin.
Kiedy zaś Diego już podnosił się z miejsca, żeby obudzić Kazune, ten sam zerwał się na równe nogi, zlany zimnym potem. Mimo prób uspokojenia go, odszedł pod drzewo i usiadł tam, zamyślając się. Diego postanowił przesiedzieć dwie godziny za niego, bo nie wyglądało na to żeby był w stanie zachowywać czujność. Ale w tym momencie tuż przed jego twarzą pojawiła się twarz sensei, wisząca do góry nogami.
- Możesz iść spać, ja wezmę tę wartę. Potem obudzę Itoriego. Naprawdę możesz na mnie liczyć - stwierdziła.
Przez moment genin zastanawiał się, czy to na pewno najlepsze rozwiązanie - nie bez powodów chciał żeby geninowie sami pełnili wartę - ale po chwili uznał, że jak prześpi tylko cztery godziny, to kolejny marsz i trening za bardzo go zmęczą.
I faktycznie, po dwóch godzinach Fusori obudziła Itoriego, który potem wywołał Okunoriego na ostatnią wartę. Ten miał okazję patrzeć, jak sensei przygotowywuje kanapki z suszonym mięsem i herbatę na śniadanie.
- Wybaczcie, że znów mięso, ale nie mam nic innego, a zbierać korzonków nie będę - powiedziała, gdy wszyscy już wstali. - Dziś trenujecie przez cały czas Nemuri i tylko Nemuri, jasne? Nie chcę widzieć nikogo trenującego cokolwiek innego - powiedziała po śniadaniu i ruszła w las, a wy za nią. Nie spieszyła się, ale za to postój czekał was dopiero na obiad, za ładnych kilka godzin.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
Posłusznie wstał, wziął trochę suszonego miejsca i wciskał w siebie, żeby nie być głodny. Bo nie miał ochoty na jedzenie. Ten sen nie dawał mu spokoju. To nie była normalna wizja, powstała po doświadczeniach. Poza tym odkąd pamiętał ich nie miał, a przez to sen zawsze był spokojny i budził się zrelaksowany. Teraz nie mógł pozbierać myśli, wszystko huczało. On tutaj spokojnie siedzi, podczas gdy ona leży gdzieś daleko, gnębiona niemożnością udania się na wieczny spoczynek. Jacyś przeklęci ludzie przekopują jej grób i niszczą jej mienie podczas gdy on spokojnie pije herbatkę. Poczuł dziwne obrzydzenie. Nie wypił jej ani trochę. Większość rzeczy nawet nie była w stanie go ruszyć. Tymczasem teraz był wyraźnie roztrzęsiony. Nawet kiedy zabił tamtego genina i sprowadził wojnę, przejął się tym mniej niż teraz tym, że ta która dała mu całą nadzieję leży gdzieś wśród śmierdzącego cmentarza, narażona na wszystko co przyniesie złośliwy los. Nie mógł się skupić, jego myśli biegały bezwładnie...
Coś uderzyło go po lewej ręce. Otrząsnął się i zobaczył swoją prawą rękę trzymającą w ręku tonfę. To najwyraźniej odezwała się trzeźwo myśląca akurat połowa Kazune. Skupił się "Kazune, weź się w garść do cholery! Ona jest daleko a ty masz misję do wykonania! Życie prywatne możesz kontynuować potem!". Ta jedna myśl pozwoliła mu wreszcie wstać i przytomnie podążyć za resztą. Z zapałem szaleńca zaczął ćwiczyć Nemuri, żeby jak najsprawniej zakończyć nadchodzące zadanie. Po pewnym czasie zaczął to robić niezależnie od siebie, wewnętrzne przekonanie cały czas pchało go do przodu. Milczał, cały czas próbując coraz szybciej wydać z siebie prawidłowe "dźwięki". Zastopował dopiero przy obiedzie. Tam znowu pogrążyły go smutne myśli. Tym razem był to widok zmasakrowanego ciała Ayame, leżącej pośród kamiennych płyt.
Posłusznie wstał, wziął trochę suszonego miejsca i wciskał w siebie, żeby nie być głodny. Bo nie miał ochoty na jedzenie. Ten sen nie dawał mu spokoju. To nie była normalna wizja, powstała po doświadczeniach. Poza tym odkąd pamiętał ich nie miał, a przez to sen zawsze był spokojny i budził się zrelaksowany. Teraz nie mógł pozbierać myśli, wszystko huczało. On tutaj spokojnie siedzi, podczas gdy ona leży gdzieś daleko, gnębiona niemożnością udania się na wieczny spoczynek. Jacyś przeklęci ludzie przekopują jej grób i niszczą jej mienie podczas gdy on spokojnie pije herbatkę. Poczuł dziwne obrzydzenie. Nie wypił jej ani trochę. Większość rzeczy nawet nie była w stanie go ruszyć. Tymczasem teraz był wyraźnie roztrzęsiony. Nawet kiedy zabił tamtego genina i sprowadził wojnę, przejął się tym mniej niż teraz tym, że ta która dała mu całą nadzieję leży gdzieś wśród śmierdzącego cmentarza, narażona na wszystko co przyniesie złośliwy los. Nie mógł się skupić, jego myśli biegały bezwładnie...
Coś uderzyło go po lewej ręce. Otrząsnął się i zobaczył swoją prawą rękę trzymającą w ręku tonfę. To najwyraźniej odezwała się trzeźwo myśląca akurat połowa Kazune. Skupił się "Kazune, weź się w garść do cholery! Ona jest daleko a ty masz misję do wykonania! Życie prywatne możesz kontynuować potem!". Ta jedna myśl pozwoliła mu wreszcie wstać i przytomnie podążyć za resztą. Z zapałem szaleńca zaczął ćwiczyć Nemuri, żeby jak najsprawniej zakończyć nadchodzące zadanie. Po pewnym czasie zaczął to robić niezależnie od siebie, wewnętrzne przekonanie cały czas pchało go do przodu. Milczał, cały czas próbując coraz szybciej wydać z siebie prawidłowe "dźwięki". Zastopował dopiero przy obiedzie. Tam znowu pogrążyły go smutne myśli. Tym razem był to widok zmasakrowanego ciała Ayame, leżącej pośród kamiennych płyt.


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
Zjadł i smacznie spał. Po kilku godzinach obudził się. "Ah....To nie moja kolej" - pomyślał widząc zlanego potem Kazune. "Już niedługo ja. Ale mi się nie chce. Chętnie bym jeszcze pospał..." Zasnął w mgnieniu oka. Miał piękny sen. Był w wielkim ogrodzie - labiryncie. Na środku stał wielki posąg w kształcie róży. Na posągu stał pewien mężczyzna. Miał krótkie, czarne włosy, oraz szare oczy. Patrzyły na niego przenikliwym zimnym.
- To ty...W końcu Cię ujrzałem. - rzekł Itori. - Tak moję imię to... Wstawaj Itori! - Sensei szarpnęła młodego Genina.
- Ah! Co? Co się dzieje? - chłopak najwyraźniej był jakiś zdezorientowany i podekscytowany. Mimo to uczucia, które nim targały dały spokojnie wypełnić wartę. W nocy nic się nie działo poza kilkoma przebiegającymi zwierzętami. Gdy jego kolej się skończyła obudził Okunoriego.
"Nareszcie pójdę spać..."
Lecz nie pospał tak długo. Obudził się nieco nie wypoczęty. Obudził go zapach jaki wywoływała Sensei swoim pichceniem.
Wziął kubek z herbatą, oraz 3 kanapki z mięsem. Było nawet smaczne. Lepsze to niż korzonki...
Zjadł i smacznie spał. Po kilku godzinach obudził się. "Ah....To nie moja kolej" - pomyślał widząc zlanego potem Kazune. "Już niedługo ja. Ale mi się nie chce. Chętnie bym jeszcze pospał..." Zasnął w mgnieniu oka. Miał piękny sen. Był w wielkim ogrodzie - labiryncie. Na środku stał wielki posąg w kształcie róży. Na posągu stał pewien mężczyzna. Miał krótkie, czarne włosy, oraz szare oczy. Patrzyły na niego przenikliwym zimnym.
- To ty...W końcu Cię ujrzałem. - rzekł Itori. - Tak moję imię to... Wstawaj Itori! - Sensei szarpnęła młodego Genina.
- Ah! Co? Co się dzieje? - chłopak najwyraźniej był jakiś zdezorientowany i podekscytowany. Mimo to uczucia, które nim targały dały spokojnie wypełnić wartę. W nocy nic się nie działo poza kilkoma przebiegającymi zwierzętami. Gdy jego kolej się skończyła obudził Okunoriego.
"Nareszcie pójdę spać..."
Lecz nie pospał tak długo. Obudził się nieco nie wypoczęty. Obudził go zapach jaki wywoływała Sensei swoim pichceniem.
Wziął kubek z herbatą, oraz 3 kanapki z mięsem. Było nawet smaczne. Lepsze to niż korzonki...
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Reikuro Okunori
Gdy Itori go obudził, zaklął pod jego adresem.
"Jak może mnie tak wcześnie budzić? Co się dzieje? Że warta? Aha. Fusori jest przecież już na nogach. Po co ja? Ech... Nie wesołe jest życie genina."
Wstał z trudem. Z bandaży odpadły kawałki ziemi. Rozglądnął się za Yamaneru. Ten ten już się obudził.
- Chodź mamy wartę do odstania. - szepnął.
Kot odpowiedział parsknięciem.
- Nie narzekaj. Też jesteś częścią drużyny, więc to cię nie ominie. - powiedział już głośno
Podczas warty ciągle ćwiczył Nemuri. Co jakiś zaczynał odlatywać, jednak Yamaneru w porę go drapał, bądź gryzł, by nie zasnął.
"Hmm... Jak można przyspieszyć naukę Nemuri? Chyba już wiem. Tylko nie zejdę z posterunku. Fusori pewnie i tak zwróci mi uwagę, że przysypiam. "
Podczas śniadania najadł się do syta, by mieć siłę na chodzenie do obiadu. W międzyczasie czytał "Chakra i jej wykorzystanie", a właściwie szukał tam metody na szybsze nauczenie się Nemuri.
W czasie wędrówki ćwiczył wytrwale, lecz był dziwnie zamyślony, tudzież zaspany. Bandaże jednak w miarę to ukrywały.
Gdy mieli już przerwę obiadową zjadł szybko, by móc znaleźć odrobinę czasu na drzemkę.
Gdy Itori go obudził, zaklął pod jego adresem.
"Jak może mnie tak wcześnie budzić? Co się dzieje? Że warta? Aha. Fusori jest przecież już na nogach. Po co ja? Ech... Nie wesołe jest życie genina."
Wstał z trudem. Z bandaży odpadły kawałki ziemi. Rozglądnął się za Yamaneru. Ten ten już się obudził.
- Chodź mamy wartę do odstania. - szepnął.
Kot odpowiedział parsknięciem.
- Nie narzekaj. Też jesteś częścią drużyny, więc to cię nie ominie. - powiedział już głośno
Podczas warty ciągle ćwiczył Nemuri. Co jakiś zaczynał odlatywać, jednak Yamaneru w porę go drapał, bądź gryzł, by nie zasnął.
"Hmm... Jak można przyspieszyć naukę Nemuri? Chyba już wiem. Tylko nie zejdę z posterunku. Fusori pewnie i tak zwróci mi uwagę, że przysypiam. "
Podczas śniadania najadł się do syta, by mieć siłę na chodzenie do obiadu. W międzyczasie czytał "Chakra i jej wykorzystanie", a właściwie szukał tam metody na szybsze nauczenie się Nemuri.
W czasie wędrówki ćwiczył wytrwale, lecz był dziwnie zamyślony, tudzież zaspany. Bandaże jednak w miarę to ukrywały.
Gdy mieli już przerwę obiadową zjadł szybko, by móc znaleźć odrobinę czasu na drzemkę.

Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Diego Pinzas
Nie był zadowolony z tego, że sensei włączyła się do wart. Wiedział, że będzie w okolicy, kiedy wyszedł z wnioskiem, aby trzymali straż, ale właśnie, dlatego chciał żeby sami to robili, w końcu nie można do końca życia na niej polegać a im wcześniej wyrobią sobie dobre nawyki tym lepiej. Roześmiał się na tę myśl, jego rodzina może nie była bandą militarystów, ale i tak dbała, aby nauczył się swojego. Przeciągnął się i położył garnek nad tlącym się teraz ledwie ogniskiem. Rozniecony mocniej ogień szybko podgrzał strawę, którą poczęstował resztę drużyny, jeżeli tylko chcieli. Jeżeli ktoś się skusił, nie mógł nie zauważyć, że „kuchnia” chłopaka jest bardzo ostra i używa wielu mocnych przypraw.
Gdy sensei prowadziła swoją odprawę chłopak słuchając uważnie zrobił kilka rozciągających ćwiczeń, aby zacząć dzień wędrówki będąc rozgrzanym. Nie dał po sobie poznać, że zawiodło go nieco ćwiczenie wyłącznie Nemuri, chciał jak najszybciej wznowić swoje treningi Batto Yaiba. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru sprzeciwiać się jej słowom, w zasadzie niechęć podziałała w tym wypadku motywująco, ponieważ doszedł do wniosku, że im szybciej opanuje zadaną technikę tym szybciej zajmie się swoimi sprawami.
W marszu trzymał równe, choć nie wygórowane tempo, dziś miał zamiar oszczędzać energię na ćwiczenia i poświęcić więcej uwagi temu, żeby jak najszybciej wykonywać ciąg emisyjny potrzebny do uśpienia oponenta. Zastanowił się nad czymś i postanowił zapytać sensei, dlatego też zrównał się z nią.
- Fusori-san, zastanawiam się nad pewnym zastosowaniem dla Nemuri. Widziałaś moje Fusenmei Yaiba, czy dałoby się do niego dodać Nemuri? Nie sądzę aby wraży shinobi dał się uśpić, ale fakt, że musi poświęcić uwagę odparciu tej techniki mógłby dać mi przewagę. Pominął co prawda fakt, że Fusenmei też musi jeszcze poprawić a całkowicie zignorował kwestię Batto Yaiba, którego całkowite opanowanie było jeszcze sprawą odległą o całe lata.
Nie był zadowolony z tego, że sensei włączyła się do wart. Wiedział, że będzie w okolicy, kiedy wyszedł z wnioskiem, aby trzymali straż, ale właśnie, dlatego chciał żeby sami to robili, w końcu nie można do końca życia na niej polegać a im wcześniej wyrobią sobie dobre nawyki tym lepiej. Roześmiał się na tę myśl, jego rodzina może nie była bandą militarystów, ale i tak dbała, aby nauczył się swojego. Przeciągnął się i położył garnek nad tlącym się teraz ledwie ogniskiem. Rozniecony mocniej ogień szybko podgrzał strawę, którą poczęstował resztę drużyny, jeżeli tylko chcieli. Jeżeli ktoś się skusił, nie mógł nie zauważyć, że „kuchnia” chłopaka jest bardzo ostra i używa wielu mocnych przypraw.
Gdy sensei prowadziła swoją odprawę chłopak słuchając uważnie zrobił kilka rozciągających ćwiczeń, aby zacząć dzień wędrówki będąc rozgrzanym. Nie dał po sobie poznać, że zawiodło go nieco ćwiczenie wyłącznie Nemuri, chciał jak najszybciej wznowić swoje treningi Batto Yaiba. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru sprzeciwiać się jej słowom, w zasadzie niechęć podziałała w tym wypadku motywująco, ponieważ doszedł do wniosku, że im szybciej opanuje zadaną technikę tym szybciej zajmie się swoimi sprawami.
W marszu trzymał równe, choć nie wygórowane tempo, dziś miał zamiar oszczędzać energię na ćwiczenia i poświęcić więcej uwagi temu, żeby jak najszybciej wykonywać ciąg emisyjny potrzebny do uśpienia oponenta. Zastanowił się nad czymś i postanowił zapytać sensei, dlatego też zrównał się z nią.
- Fusori-san, zastanawiam się nad pewnym zastosowaniem dla Nemuri. Widziałaś moje Fusenmei Yaiba, czy dałoby się do niego dodać Nemuri? Nie sądzę aby wraży shinobi dał się uśpić, ale fakt, że musi poświęcić uwagę odparciu tej techniki mógłby dać mi przewagę. Pominął co prawda fakt, że Fusenmei też musi jeszcze poprawić a całkowicie zignorował kwestię Batto Yaiba, którego całkowite opanowanie było jeszcze sprawą odległą o całe lata.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Po drodze sensei wzięła na chwilę Diego na stronę.
- Kazune potrzebował chwili dla siebie. Nie musisz się martwić o jego dyscyplinę - jeśli zajdzie potrzeba, na pewno zdoła się zebrać, a tymczasem nie było konieczności go niepokoić - zwróciła się do niego, tłumacząc swoją decyzję o nocnym włączeniu się do wart.
- Wyglądałeś na niezadowolonego z tej decyzji - dodała, mrugając do niego, kiedy spojrzał na nią zdziwiony. Dowódcy nie mieli przecież obowiązku tłumaczyć się ze swoich decyzji podwładnym.
Kiedy dotarliście na miejsce, Fusori powiedziała wam, że teraz macie na odpoczynek trzy godziny. Możecie spać, obiad zaś zaraz będzie gotowy. Wkrótce wróciła z królikiem, z którego ugotowała rosół.
- Robicie bardzo znacze postępy przy Nemuri, przyznaję. W związku z tym wszyscy będziecie je ćwiczyć, aż nie opanujecie tej techniki. Jak się naprawdę postaracie, to jutro przed misją będziecie w stanie używać jej w walce. Tutaj chciałabym też uściślić dwie rzeczy. Po pierwsze, przeciwnika który zdaje sobie sprawę z obecności wroga nie ma szans uśpić Nemuri. Jeśli alarm zostanie podniesiony, to jesteśmy ugotowani, bo więcej nikogo nie da się uśpić, chyba że jest bardzo, ale to bardzo zmęczony. W związku z tym próby dodania Nemuri do jakiejkolwiek techniki ofensywnej mijają się z celem, bo zużyjemy więcej chakry używając Nemuri, niż przeciwnik odpierając je. Bo po prostu wcale nie będzie musiał jej używać. To po pierwsze. A po drugie, może zaniepokoiło was dlaczego misja szpiegowska jest rangi C, a nie B lub wyższej. Wytłumaczenie jest proste, naszymi przeciwnikami nie będą shinobi. Misje szpiegowskie w których obiekt jest chroniony tylko przez nieszkolonych w sztukach ninja ludzi, są rangi C, bo niosą ze sobą bardzo małe ryzyko - skinęła wam głową i ułożyła się pod drzewem.
- Nie wiem jak wy, ale ja przez te trzy godzinki się zdrzemnę.
- Kazune potrzebował chwili dla siebie. Nie musisz się martwić o jego dyscyplinę - jeśli zajdzie potrzeba, na pewno zdoła się zebrać, a tymczasem nie było konieczności go niepokoić - zwróciła się do niego, tłumacząc swoją decyzję o nocnym włączeniu się do wart.
- Wyglądałeś na niezadowolonego z tej decyzji - dodała, mrugając do niego, kiedy spojrzał na nią zdziwiony. Dowódcy nie mieli przecież obowiązku tłumaczyć się ze swoich decyzji podwładnym.
Kiedy dotarliście na miejsce, Fusori powiedziała wam, że teraz macie na odpoczynek trzy godziny. Możecie spać, obiad zaś zaraz będzie gotowy. Wkrótce wróciła z królikiem, z którego ugotowała rosół.
- Robicie bardzo znacze postępy przy Nemuri, przyznaję. W związku z tym wszyscy będziecie je ćwiczyć, aż nie opanujecie tej techniki. Jak się naprawdę postaracie, to jutro przed misją będziecie w stanie używać jej w walce. Tutaj chciałabym też uściślić dwie rzeczy. Po pierwsze, przeciwnika który zdaje sobie sprawę z obecności wroga nie ma szans uśpić Nemuri. Jeśli alarm zostanie podniesiony, to jesteśmy ugotowani, bo więcej nikogo nie da się uśpić, chyba że jest bardzo, ale to bardzo zmęczony. W związku z tym próby dodania Nemuri do jakiejkolwiek techniki ofensywnej mijają się z celem, bo zużyjemy więcej chakry używając Nemuri, niż przeciwnik odpierając je. Bo po prostu wcale nie będzie musiał jej używać. To po pierwsze. A po drugie, może zaniepokoiło was dlaczego misja szpiegowska jest rangi C, a nie B lub wyższej. Wytłumaczenie jest proste, naszymi przeciwnikami nie będą shinobi. Misje szpiegowskie w których obiekt jest chroniony tylko przez nieszkolonych w sztukach ninja ludzi, są rangi C, bo niosą ze sobą bardzo małe ryzyko - skinęła wam głową i ułożyła się pod drzewem.
- Nie wiem jak wy, ale ja przez te trzy godzinki się zdrzemnę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
Patrzył jak sensei kładzie się do snu. Była to jego wina, w końcu w nocy to on nie mógł trzymać warty. Nie uznał roztrzęsienia za wystarczającą wymówkę - zawiódł i tyle. To nie powinno się zdarzyć. Z drugiej strony, cały czas gnębiła go tamta wizja. Ona stoi spokojna i patrzy tymi oczami w niego uważnie.
"Znajdź mnie..."
Nigdy nie udało mu się poznać prawdziwej mocy Ayame. Niektóre zapiski twierdziły, że "przestała być człowiekiem (...) nieroztropnie zatracając się w ścieżce którą obrała". Czyżby, aż tak zmieniła się zewnętrznie? I skąd w ogóle do diaska wziął się ten sen?! Niestety nie miał odpowiedniej literatury, by się dowiedzieć. Po głębszym zastanowieniu stwierdził, że to musi być wołanie. Tylko dlaczego? Czy dusze mogą być "przywiązane" do ziemi, gdy nie znajdują spokoju? O ile dobrze pamiętał Bóg Śmierci pożerał jedynie najgorszych ludzi. Więc dlaczego na jego oczach pożerał Ayame? Głowa dosłownie huczała mu od pytań. Tak nagle poczuł się malutki wobec samego siebie. Nie tak powinien się zachowywać. Kto zapamięta go jeśli tak będzie robił?
Kazune wstał po tym jak odzyskał siły po marszu i zaczął znowu ćwiczyć Nemuri. Nie chciał nikogo już martwić, dlatego wiele nie mówił. Aż do końca jego limitów ćwiczył technikę, by opanować ją jak najszybciej. W międzyczasie zadał innym pytanie
-Towarzysze... czy możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie jest sen?
Cały czas jednak nie przerywał treningu. Po chwili odkrył coś, dla niego przerażającego. Wiatr wiał, ale mimo to nie słyszał już kojącego, kobiecego głosu. "Co się ze mną dzieje?"
Patrzył jak sensei kładzie się do snu. Była to jego wina, w końcu w nocy to on nie mógł trzymać warty. Nie uznał roztrzęsienia za wystarczającą wymówkę - zawiódł i tyle. To nie powinno się zdarzyć. Z drugiej strony, cały czas gnębiła go tamta wizja. Ona stoi spokojna i patrzy tymi oczami w niego uważnie.
"Znajdź mnie..."
Nigdy nie udało mu się poznać prawdziwej mocy Ayame. Niektóre zapiski twierdziły, że "przestała być człowiekiem (...) nieroztropnie zatracając się w ścieżce którą obrała". Czyżby, aż tak zmieniła się zewnętrznie? I skąd w ogóle do diaska wziął się ten sen?! Niestety nie miał odpowiedniej literatury, by się dowiedzieć. Po głębszym zastanowieniu stwierdził, że to musi być wołanie. Tylko dlaczego? Czy dusze mogą być "przywiązane" do ziemi, gdy nie znajdują spokoju? O ile dobrze pamiętał Bóg Śmierci pożerał jedynie najgorszych ludzi. Więc dlaczego na jego oczach pożerał Ayame? Głowa dosłownie huczała mu od pytań. Tak nagle poczuł się malutki wobec samego siebie. Nie tak powinien się zachowywać. Kto zapamięta go jeśli tak będzie robił?
Kazune wstał po tym jak odzyskał siły po marszu i zaczął znowu ćwiczyć Nemuri. Nie chciał nikogo już martwić, dlatego wiele nie mówił. Aż do końca jego limitów ćwiczył technikę, by opanować ją jak najszybciej. W międzyczasie zadał innym pytanie
-Towarzysze... czy możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie jest sen?
Cały czas jednak nie przerywał treningu. Po chwili odkrył coś, dla niego przerażającego. Wiatr wiał, ale mimo to nie słyszał już kojącego, kobiecego głosu. "Co się ze mną dzieje?"


-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Reikuro Okunori
Gdy już byli na miejscu ledwo słaniał się na nogach.
"Jeszcze trochę i na pewno uda mi się opanować Nemuri. Mogę chyba zrobić sobie malutką przerwę na sen. Wypoczęty będę trenował szybciej. Oby Fusori-sama nie zrobiła mi za to czegoś strasznego."
- Yamaneru chodź tutaj. - powiedział i zaraz przerośnięty kot pojawił się przy jego nodze.
Przykucnął i zbliżył się do jego ucha
- Obudź mnie jak zauważysz, że Fusori wstaje. - szepnął mu do ucha
Wstał, by upatrzyć sobie dobre miejsce na sen.
Wypatrzył od razu odpowiednie miejsce. Lekko zacienione, niezbyt daleko od reszty, ale w miarę ciche. Wręcz idealne.
Poszedł tam. Przez chwilę ćwiczył nemuri. Następnie się położył. Nie minęła minuta, gdy ten już spał.
Gdy już byli na miejscu ledwo słaniał się na nogach.
"Jeszcze trochę i na pewno uda mi się opanować Nemuri. Mogę chyba zrobić sobie malutką przerwę na sen. Wypoczęty będę trenował szybciej. Oby Fusori-sama nie zrobiła mi za to czegoś strasznego."
- Yamaneru chodź tutaj. - powiedział i zaraz przerośnięty kot pojawił się przy jego nodze.
Przykucnął i zbliżył się do jego ucha
- Obudź mnie jak zauważysz, że Fusori wstaje. - szepnął mu do ucha
Wstał, by upatrzyć sobie dobre miejsce na sen.
Wypatrzył od razu odpowiednie miejsce. Lekko zacienione, niezbyt daleko od reszty, ale w miarę ciche. Wręcz idealne.
Poszedł tam. Przez chwilę ćwiczył nemuri. Następnie się położył. Nie minęła minuta, gdy ten już spał.

Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Po trzech godzinach, odmierzonych równie dokładnie jak zegarkiem, Fusori obudziła się. Poszturchała drzemiącego obok Okunoriego Yamaneru, który zrozumiał aluzję i obudził chłopaka.
Po chwili skakliście już po drzewach, obserwując w rzadkich momentach, gdy widać było niebo, słońce powoli opadające na horyzont. Czas mijał powoli, podczas gdy cała czwórka ćwiczyła Nemuri. Okunori miał z tym najwięcej trudności, wszystkim pozostałym wychodziło mniej więcej równie dobrze. Daishi-sama wyraźnie zadowolona była z waszych postępów, zresztą nic dziwnego - jak na geninów, szło wam nieźle.
W końcu nadszedł wieczór i czas udania się na spoczynek. Tym razem nauczycielka zostawiła wam trochę suchego prowiantu i powiedziała, że przez jakiś czas musicie się zająć sami sobą, a ona wróci później...
Po chwili skakliście już po drzewach, obserwując w rzadkich momentach, gdy widać było niebo, słońce powoli opadające na horyzont. Czas mijał powoli, podczas gdy cała czwórka ćwiczyła Nemuri. Okunori miał z tym najwięcej trudności, wszystkim pozostałym wychodziło mniej więcej równie dobrze. Daishi-sama wyraźnie zadowolona była z waszych postępów, zresztą nic dziwnego - jak na geninów, szło wam nieźle.
W końcu nadszedł wieczór i czas udania się na spoczynek. Tym razem nauczycielka zostawiła wam trochę suchego prowiantu i powiedziała, że przez jakiś czas musicie się zająć sami sobą, a ona wróci później...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
Usiadł na trawie. Sensei uciekła zanim zdążył ją o coś zapytać. Póki co, powiedział tylko do reszty
-Pozwólcie, że tym razem ja zacznę wartę. - stanowczo, tak aby nikt nie protestował.
Potem wziął trochę prowiantu i zjadł go, chociaż nadal nie miał zbytniej ochoty na jedzenie. Zamyślony wpatrywał się w otaczający las. Sen, niczym jakaś przepowiednia wisiał nad nim wciąż i cały czas szeptał
"Znajdź mnie..."
Wstał i kiedy czekał na powrót sensei, dalej ćwiczył Nemuri. W głębi ducha niespokojny, ale mimo to na zewnątrz spokojny, poświęcił się swemu treningowi. Choć było to trudne, bo wizja ducha Ayame wracała do niego wciąż i wciąż...
Usiadł na trawie. Sensei uciekła zanim zdążył ją o coś zapytać. Póki co, powiedział tylko do reszty
-Pozwólcie, że tym razem ja zacznę wartę. - stanowczo, tak aby nikt nie protestował.
Potem wziął trochę prowiantu i zjadł go, chociaż nadal nie miał zbytniej ochoty na jedzenie. Zamyślony wpatrywał się w otaczający las. Sen, niczym jakaś przepowiednia wisiał nad nim wciąż i cały czas szeptał
"Znajdź mnie..."
Wstał i kiedy czekał na powrót sensei, dalej ćwiczył Nemuri. W głębi ducha niespokojny, ale mimo to na zewnątrz spokojny, poświęcił się swemu treningowi. Choć było to trudne, bo wizja ducha Ayame wracała do niego wciąż i wciąż...

