[Nieboracy E1] [Tu była nazwa, ale gdzieś się zgubiła]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Runiq
Bombardier
Bombardier
Posty: 765
Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
Lokalizacja: Piekło skute lodem

Post autor: Runiq »

-Rraaaaaaaargh!! Śmierdzonce kaftofle chcom sie bidź!!! AAAAAAAAAA!!!!

Protazy biegnie wprost na wieśniaków.

-Zapić! Niech chlupą krwią! Chlupą! Chlupą! CHLUPĄ!!! Raaar!!!

Nagle rozlega się głośny bąk Protazego, a sam barbarzyńca staje.

-To pachnie jak gotofane mjensko mamusi. Mmmm!

Cienkonogi kręci się w kółko próbując wychwycić jak najwięcej boskiego aromatu. Zupełnie zapomniał o wieśniakach (o całym świecie też). Nie ma to jak domowe żarcie!
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Wieśniacy byli sparaliżowani strachem, od którego dosłownie skamienieli, i nie reagowali już nawet na żadne bodźce zewnętrzne... toteż nie byli trudnym celem... no, to zależy jeszcz dla kogo - dla naszych bohaterów stanowili jednak wyzwanie w sam raz na poziomie....

Trol i Wiedźmak z dwóch stron wpadli w tłum siejąc śmierć i zniszczenie... w każdym razie dopóki miecz drugiego nie zachaczył o topór pierwszego, w wyniku czego poleciał wysoko w powietrze...

Jamodyl za zdziwieniem patrzył jak pokryty bańkami jegomość zmienia się w płomień... "czyżby miał alergię na mydło?" pomyślał William... ale nagle zobaczył, ze ten płomień gada... coś tu jednak Williamowi nie pasowało... aha!
Popielaty poczuł jak jego kształ zaczyan się zmieniać, formowany przez ruchy łap jamodyla... zwężać, wydłużać, znowu skracać, zaokrąglać... i po chwili nawet jego płomien przybrał jaskrawy, żółty odcień... dopiero po momencie mógł rozoznać swoj nowy kształt... miał teraz postać koła o śednicy około jednego metra, w "górnej" cześci tego koła znajdowłay się dwa, elipsowate otwory, co chwilę, na ułamek sekundy zwężające sie do poziomych linii, a poniżej tych otworów była półkolista linia, szersza na środku, mogąca zmieniać swój kształt (np. podczas mówienai stawała się ruchomym okręgiem)...
- No! Teraz lepiej! - zakrzyknął William patrząc na Popielatego, który wyglądał... hmmm... jakoś... tak: :) ...

Waltos wskoczył na plecy wieśniaka i wrzeszczał machając szlafmycą tak długo, aż ten w końcu postanowił się ruszyć... i wszedł prosto na trajektorię spadającego miecza... Waltos już po chwili leżał nie tylko w szlamie, ale i pod wielgachnym wieśniakiem...

Lalusia nękał dylemat - jak wyjść z śliskiego rowu, nie niszcząc sobie cery i gdzie niby może być najbliższa wioska ? Uciekajac tyle razy zmieniał kierunek... w zamyśleniu wpadł na jednego z wieśniaków i odruchowo wyrecytował swoją formułkę, która to oprzytomniła wieśniaka, który rzekł: "heejj, ale ja nie mam siostry...wiec jak... to znowu Ty!" - zdaje sie, zę Laluś miał kłopoty....

Liczba i rozmiar baniek zwiększyły się do tego stopnia, że arystokrata, niczym na wieeelkim materacu mógł wzlecieć na nich w górę... właśnie szybował w stronę krawedzi rowu... już prawie jej dosięgał... szkoda, że Popielaty rozproszył zaklęcie... wszystkie bańki momentalnie zniknęly, a szlam zblizał się nieubłaganie... wtedy dało o sobie znać pochodzenie szlachcica... weszło ono w straszliwe zapasy z siłą grawitacji, przez co na przemian miażdżony i rozrywany (noo.. prawie... ale odczucia miał podobne) szlachcic wisiał nad ziemią... i wtedy poczuł silniejsze, potężne pchnięcie w plecy, jakby sama czasoprzestrzeń go popchneła prosto w objęcia szlamu, który z radości wyskoczył na dwa metry w górę, spadając obfitym deszczem...

- udało... - zamyślał iXs
- się! - domyśleli Ygrek i Zet
- Zepchneliśmy anomalię do szlamu! - współmyśleli - hurrra!

Archibald zbadał kierunek i siłę wiatru, podnosząc wysoko do góry gęsie piróko... następnie rzucając poza krawędź rowu papierowymi kulkami z kartek z notesu zlokalizował (za pomocą słuchu) najbliższy twardy obiekt (drzewo) przywiązał przepychaczkę do liny, na której skoleii powiązął grube supły, jeszcze raz piórkiem zbadał wiatr (łaskocząc go przy tym), wziął dobry zamach i rzucił przepychaczkę... po chwili roległo sie głośne *PLOOONG* - przepychaczka trafiła w cel, a lina z supłami była całkiem niezłą drabiną... przyanajmniej dla Kobolda...
Ostatnio zmieniony piątek, 24 grudnia 2004, 20:36 przez MAd Phantom, łącznie zmieniany 1 raz.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Włodysz zareagował instynktownie, pobiegł w strone w którą wydawało mu się poleciał jeden z jego mieczy(ten tępy nawiasem mówiąc) jednocześnie przygotowywując siś do zrobienia tego co zawsze robi w takich sytuacjach. Rzucenia znaku BAARD. Zatrzymał się na chwile, rzucił znak i pobiegł dalej
Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Waltos Lodowy Tyłek:

Kiedy w końcu wygrzebuję się spod trupa wieśniaka, ze wściekłością ciskam szlafmycą w wiedźmaka (jestem na tyle blisko, że muszę trafić), i wrzeszczę do niego:
- To był mój wieśniak! Jak śmiesz go zarzynać!
Potem zabieram szlafmycę (nieważne, czy trafia w cel, czy nie), biegnę do kobolda, biorę go na "barana" i mówię:
- No mały tera wyjdziemy po tej twojej linie z rowu, a ty się mocno trzymaja moich włosów!
I wychodzę po sznurku z rowu. W razie, gdybym był na jego krawędzi i by się sznurek zerwał, to zachaczam zębami o jego krawędź i krzyczę:
- Koboldzie, szybko, skacz! Musisz przezyć! AAAAAaaaa...
żyję
Magnes
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
Numer GG: 0
Lokalizacja: Basta
Kontakt:

Post autor: Magnes »

Archibald Cichy - Jako pierwszy wchodzi po sznurku, a potem pomaga wciągnąć wszystkich chętnych (korzystając ze swojej sporej słabości) zapierając się o drzewo. Przy okazji sprawdza, czy drzewo nie jest czasem owocowe i czy w pobliżu nie leżą np. słodziutkie gruszeczki.
LukaS
Marynarz
Marynarz
Posty: 166
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 17:34
Kontakt:

Post autor: LukaS »

Laluś czym prędzej podbiega do liny obwiązujje ją sobie w pasie i krzyczy:

Wciągnij mnie a oddam ci wszystko co posiadam i poł królestwa jako że Laluś nic nie posiadał a o tym że królestwa nie posiada nikt nie wiedział, mógł wszystkim to obiecywać.

kiedy Laluś znajdzie się poza rowem mówi do kobolda:

Chodź do jakiejś karczmy postawisz mi piwo
Dante
Mat
Mat
Posty: 565
Rejestracja: wtorek, 26 października 2004, 19:31
Numer GG: 3604434
Lokalizacja: ^_^
Kontakt:

Post autor: Dante »

Przez mój zamglony umysł przechodzą słowa o ucieczce. Jednak moge tylko się nimi napajać bo nie mam sił wstać.
Runiq
Bombardier
Bombardier
Posty: 765
Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
Lokalizacja: Piekło skute lodem

Post autor: Runiq »

Nawet tak mały, tępy (bardziej tępy niż tępy miecz wiedźmaka) i niedorozwinięty umysł z debilizmem (czytaj: mózg Protazego) potrafił zrozumieć, że jedyne wyjście z rowu, to trzymanie się sznurka i przesuwanie się w górę. Protazy zabrał trochę szlamu i potarł nim sobie twarz, po czym ryknął, odkaszlnął, splunął i zaczął wspinać się po linie.
Nex
Majtek
Majtek
Posty: 101
Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty

Post autor: Nex »

Bar-bar zawsze wybierał proste rozwiązania, nie dlatego bynajmniej, że na bardziej skomplikowane by nie wpadł, po prostu proste były... no... proste.
Bar-bar nie był też niekoleżeński, w końcu Bar-bar nie miał wrogów, miał tylko przyjaciół (jakby nie spojrzeć mało kto chciałby być wrogiem Bar-bar-a). Bar-bar wziął zatem za szmaty Dantego i ciągnąc go za sobą po prostu wyszedł z rowu (ew. posłużył się czyjąś pomocą, aby wyjść z rowu).
Everything is irrelevant
CRD
Pomywacz
Posty: 29
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 00:19
Lokalizacja: Oś Zła Jaworzno
Kontakt:

Post autor: CRD »

Przez chwilę od zniknięcia Xięcia w błocie nic się nie dzieje. Po chwili jednak słychać buczenie, które szybko przechodzi w głuchy ryk. Nagle błoto się wybrzusza niczym wzgórze... i zanim ktokolwiek może zareagować bańka pęka i wyskakuje z niej z nieludzką szybkością Stwór z Bagien, celując szponami we wszystkich wokół, chcąc ich przytopić w rynsztoku...
Clashes of thoughts, of desires and hope lift you up, straight up to the top of the world!
Asthner
Tawerniany Bard
Tawerniany Bard
Posty: 544
Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
Numer GG: 4825300
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Asthner »

Popielaty

Demon bardzo krótko przejmował się swoją nową postacią. Ujrzał zmieniającego postać arystokratę i upiornie wesołą... twarz... wykrzywił grymas... przerażenia? Rozpoznał, z kim ma do czynienia.
- Nie... Przecież on... został zamknięty w tej butelce... Nie może go tu być! Co jeszcze mnie czeka w tym chorym świecie?
Płomienie przybrały czarną barwę odzwierciedlając nastrój rządzącej nimi woli. Powoli traciły kształt i stay się jedną masą. Gorącą i wybuchającą we wszystkie strony przeraźliwymi strumieniami ognia...
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 27 grudnia 2004, 00:54 przez Asthner, łącznie zmieniany 1 raz.
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Wiedźmak ruszył w stronę, w którą - być może - poleciał jego miecz... nawet nie zauważywszy, ze stoii nad nim otworzył usta... i po chwili poczuł w nich coś miękiego... w smaku tak jakby... zupa z twierdzy Wiedźmackiej? Odruchowo zaczął przeżuwać... szkoda, że ten niedobry... zielono-szaro-nago-włochaty stwór mu to wyrwał i wsadził sobie na głowę...

Archibald, Waltos (nie wiaddomo jakim cudem - widocznie przepychaczka musiała być magiczna, że tak mocno się przyssała) Proatazy i Bar-Bar z Devilem byli już na górze.. (nikt bynajmniej nie mówi, że bez przeszkód... np. krasnolud, myśląc, że spada zamiast smakowitego błota ugryzł stopę wspinającego się przed nim kobolda, przy okazji mamrocząc doń by sie ratował... A i Bar-Bar nie mając za bardzo pomysłu jak wtaszczyć Devila na górę wziął w końcu dobry zamach i zrobił to bez użycia liny...) w rowie pozostał jeszcze trol wciąż znęcający sie nad wciąż nieruchomymi wieśniakam, Laluś obwiązany sznurem i czekający, aż ktoś go wciagnie, i przy okazji zdejmie z jego gardła ręce tego wieśniaka (jedynego ruchomego), Waldemar, który nie dokońca wiadomo co właśnie robił, ale z pewnością nie było to miłe, Włodysz Szlafmycożerca, wciąż szukający miecza, o który się trzykrotnie potknął i Wielki Potwór z Bagien...

Wielki Stwór z Bagien, mimo że miał całe 75,2 cm wzrostu sięgał łapą jedynie do "przedłużenia" trolowego uda - a kamiena skóra przyodziana w żelazo i pancerz, powstały po zastygnięciu w ochydną skorupę szlamu wymieszanego z popiołem, nawet dla niego były wyzwaniem... dość powiedizeć, że trol poczuł ledwo klepnięcie (wręcz zalotne), ale za to stwór...uuu.. tu jest gorzej... duuużo gorzej...złamał mu sie paznokieć! Powietrze przwszył ryk, przy którym znak BAARD jest dobry na kołysankę...

Gdy Popielaty przyjął postać czarnego ognia William patrząc na niego cos sobie przypomniał... cień i ogineń... cień i ogień... cień i ogień.. i butelka! Wujek Staszek !? Niestety z tych roważań wyrwał go piekielny ryk Bagiennej Bestii.... Tak nie może być...! Ależ Ty jesteś zachrypnięty! William natychmiast pojawił się przed źródłem hałasu, wyciągnął długii, mały wąski walec, urwał jego górną część, i wyciągnął zeń sporą, białą pigułkę i cisnął ją w ciąż rozwarty gardziel stwora... to powinno pomóc! I pomogło: Potwór z ryku przeszdł w uporczywe kaszlenie i rzucanie się we wszystkie strony byle tylko uwolnić gardło od zatykającego je mientowego przedmiotu.... "Nie, nie musisz mi dziękować" - rzekł William...
Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Waltos Lodowy Tyłek:

Widząc, jak lauś się przewiązuje sznurkiem, pomagam mu, pociągając gwałtownie za niego (sznurek), starając się przy tym, by Laluś dystans dzielący go do suchych terenów przebył w powietrzu.
Potem się rozglądam dookoła. Nagle dostrzegam jakiś błysk. To mój młot! Biegnę po niego, a potem rozglądam się, czy nie ma na horyzoncie jakiegoś dymu, budynku, czegoś, co by wskazywało na obecność karczmy.
żyję
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Wiedźmak usłyszał. Usiadł ze wzruszenia na ziemi ale coś go uwierało. Sięgnął po to i okazało się iz jest to jego wiedźmacki miecz. Schował oba miecze i zaczął się zastanawiać co mogło być na tyle głośne żeby to tak dobrze usłyszał. I wreszcie zorientował się, to musiał być jego mistrz z Karego Muchomora, co prawda Włodysz pamiętał, że znak BAARD rzucony przez mistrza był znacznie głośniejszy ( Widźmak stracił słuch już w Karym Muchomorze gdzie nadużywał znaku BAARD). Włodysz z trudem zlokalizował (błędnie) żródł dżwięku i postanowił udać sie w jego kirunku. Po drodze natkną się na jakiegoś mężczyzne obwiązanego w pasie lina. Wiedżmak wspiął sie po nim brudząc go niemilosiernie szlamem i zaczął przy pomocy liny gramolić się z rowu.
LukaS
Marynarz
Marynarz
Posty: 166
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 17:34
Kontakt:

Post autor: LukaS »

Gdy wkońcu, po wielu ciężkich chwilach spędzonych w rowie i nietylko, stawiam swą niezmiernie obolałą stopę na pewnym gruncie udaje się w względnie bezpieczne miejsce i mówię do krasnala:

Nie wiem jak ja ci się odwdzięcze... albo wiem dzięki stary

następnie rozglądam się za znakami wskazującymi bliskość karczmy by móc odpocząć po przeżyciach w ramionach jakiejś ładnej dziewki (D Z I E W K I nie mylić z dzi... pewnym określeniem na pewne panie) służebnej
Runiq
Bombardier
Bombardier
Posty: 765
Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
Lokalizacja: Piekło skute lodem

Post autor: Runiq »

-Gdzie domek z pysznymi siuśkami*? Moja chcieć pyszne siuśki! PYSZNE SIUŚKI!!!

Protazy podreptał za Waltosem, a po chwili zwrócił się do niego:

-Czy twoja fjedzieć, gdzie być pyszne siuśki? Moja lubieć pić pyszne siuśki! Moja lubić też kobitki z dużymi bańkami!

*Chodzi mu o piwo.
Karczmarz

Post autor: Karczmarz »

Detrytus

Czuł się świetnie, w końcu mógł usłyszeć krzyki przerażonych ludzi i zabijać do woli. Od tago zajęcia oderwało go klepnięcie i potworny krzyk, odwrócił się gotowy zaatakować. Zobaczył małą istotę pokrytą szlamem, była ochydna i przeraźliwie lamentowała trzymając się za palec. Troll zastanowił się chwilkę i jeszcze jedną i kolejną i... wreszcie zapytał...
- Czego ??
Czekając na odpowiedź rozejrzał się i zobaczył postaci, które próbowały wyjść z rowu, spojrzał jeszcze raz na stwora.

(Jeśli Książe z bagien nie odpowie, próbuje wyjść z rowu. Nie wiem czy lina wytrzyma, ale zawsze mogę zebrać zabitych i poukładać na sobie, a potem 'po trupach do celu'.)
Zablokowany