[Warhammer] Miasteczko Romagen

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Krzys_ek
Majtek
Majtek
Posty: 138
Rejestracja: środa, 14 września 2005, 13:29

Post autor: Krzys_ek »

Poza sesją: Niestety przez najbliższe 2 tygodnie nie będzie mnie na forum. Prosiłbym więc MG albo o zamienienie mojej postaci w NPC-a i poprowadzenie jej, a jeśli się nie da to chociaż w jakiś ładny sposób ją uśmiercić :wink:
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Liv]
Objechałaś miasteczko dookoła. Postanowiłaś spróbować szczęścia z drugiej strony. Tym razem spokojnie przejechałaś przez bramę i zagłębiłaś się w miasto. Twoim celem była siedziba miejscowych rezydentów gildii złodziei. W końcu znalazłaś odpowiedni adres. Jednak na drzwiach frontowych nie było, żadnego znaku rozpoznawczego? Czyżby się stąd ulotnili? Z niepewna mina zapukałaś do drzwi. Po chwili otworzył Ci je mały grubasek. Ubrany jak wszyscy w tym mieście, w luźne kolorowe szaty. Niepewnie pokazałaś mu naszyjnik z symbolem swojej gildii. Grubasek przyjrzał się mu uważnie, następnie tobie i w końcu wyszedł przed dom. - Chodź ze mną. - powiedział i ruszył do większych wrót, chyba od stajni. Nie widząc przed sobą innego wyjścia poszłaś za nim. Grubasek otworzył wrota i wprowadziłaś swojego konia do stajni. Tam go rozkulbaczyłaś, wyczesałaś i dałaś świeżego obroku. W tym czasie grubasek zdążył zamknąć od środka wrota do stajni i czekał w drzwiach do budynku. Skończywszy się zajmować swoim koniem poszłaś za nim. Gdy weszliście do budynku, grubasek zamknął za tobą drzwi i poprowadził Cię do pokoju. - Jutro pogadamy - rzucił i zostawił Cię samą. Pal to licho. Nawet jeśli to jest pułapka to przynajmniej się wyśpisz. Z takim postanowieniem rozebrałaś się i położyłaś spać.
Obudziło Cię mało delikatne walenie w drzwi.
- Wstawaj śpiochu już południe! Śniadanie czeka.

[Haakon i Morgoth]

Po pewnym czasie usłyszeliście zbliżające się kroki. Mnóstwo kroków. Drzwi się otworzyły i stanął w nich mało przyjemnie wyglądający jegomość. W pełnej zbroi i z nieprzyjemnym uśmieszkiem na ustach. Z tego co zauważyliście korytarz zanim pękał w szwach od ilości zebranych tam zbrojnych.
- Zbierać się łachmyty. Szanowny Otto Maksymilian von Grutfbelt chce was przesłuchać.

[Thorgal]
Gdy sobie siedziałeś i zabawiałeś się dodawaniem niepotrzebnych ozdób na planie nowej bramy, podszedł do Ciebie jeden ze służących.
- Jesteś oczekiwany w ogrodzie sir.
I tak nie mając nic innego do roboty, poszedłeś do ogrodu. Zobaczyłeś tam zasiadającą przy stole i przy resztkach śniadania malownicza grupkę. Służący nachylił Ci się do ucha i delikatnie wskazując na hrabinę szepnął Ci kim on jest i że ona tu rządzi.

[Jergen, Elhix, Apollinaire (i Albert) i Gustav]
Na śniadaniu i na miłej ale mało kreatywnej rozmowie, czas wam zszedł aż do południa. Zauważyliście wtedy zbliżającego się do was służącego i idącego obok niego krasnoluda. Albert pochylił się do ucha swego pana i coś szepnął.

Poza sesją:
Krzys_ek
Wielka szkoda, że nie będziesz mógł grać przez najbliższy czas. A twoja postać nie zginie. Szkoda mi jej :D Będzie chwilowym NPC'em.
BLACKSouL i Artos
Widzę, że nie daliście sobie rady z graniem w dwóch czasach jednocześnie to pomińmy spotkanie wieczorem w ogrodzie milczeniem.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth

ręce zabójcy natychmiast powędrowały w kierunku broni upiętej przy pasie lub trzymanej na plecach oczywiście jej nie znajdując... nawyk. Morgoth spokojnie i bez cienia jakiejkolwiek złości, czy wściekłości udał się we wskazanym kierunku. Zastanawiał się, co powie ten człowiek, gdy ich zobaczy. Uśmiechnął się pod nosem. W sumie dialog z tym człowiekim może być ciekawy. Nawet jeśli to będzie "ja pytam, ty odpowiadasz". I w ten sposób często przesłuchiwany dowiaduje się wiecej od przesłuchującego.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Post autor: Gavrill »

Haakon

Bard podniósł się z pryczy i wyszedł za Morgothem. Akurat ucieszył się, że wreszcie spotka Otto von Grutfbelta. Wyjaśni mu wiele spraw i dowie się, czemu tak bardzo ten szlachic jest chroniony.
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Post autor: Seto »

Elhix

Któż to? -spytał bard z zaciekawieniem i odgarnął grzywkę która weszła mu do oczy. Elhix przyglądął się z zaciekawieniem krasnoludowi i zaczą grać wesołą melodię.
Obrazek
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Krasnolud stanął wyprostowany przed towarzystwem, niezgrabnie ukłonił się Hrabinie. Następnie stojąc niemalże na baczność powiedział: Witaj o Pani! JEstem Thorgal z Klanu Czerwonych Zębów, z twierdzy Karak-a-karak z gór Krańca Świata! Twój sługa o Pani przyprowadził mnie tutaj, o jakieś zlecenie chodzi, prawda? Krasnolud dalej stał wyprostowany wpatrując sie ze spokojem w oczy Hrabiny...
Fuck?
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Arthur Artois

Arthur spojzal na kobiete. Byla wysoka i umiesniona, jej wyraz twarzy zas moglby skruszyc skale. Arthur nie byl przyzwyczajony do obecnosci TAKICH ludzi, szczegolnie jesli byly to kobiety. Po chwili zauwazyl jej syna. Jak taka kobieta mogla pozwolic, zeby miec dziecko? - pomyslal. Zdziwienie nie opuszczalo jego umyslu. Zdziwienie i przerazenie. Bal sie tej kobiety. Byla zbyt oniesmielajaca.
- Dziekuje za propozycje - Arthur zwrocil sie do Billa - ale na razie rozejze sie po miescie. Chcialbym zachowac swoje obecne lokum, wiec mam nadzieje ze nie masz mi tego za zle. Jesli niczego nie znajde, dam Ci znac dzisiaj wieczorem, najpozniej jutro.
Powiedziawszy to uklonil sie lekko w gescie pozegnania. Gdy kierowal sie do wyjscia spojzal jeszcze na kobiete. Zdecydowanie go przytlaczala. Arthur mial nadzieje, ze wiecej juz jej nie spotka.

Zaraz po wyjsciu z karczmy Arthur spojzal na slonce. Zawsze tak robil po wyjsciu z jakiegos pomieszczenia, sam nie wiedzial czemu.

Pierwsze co wpadlo mu do glowy to pojsc na rynek. Tam pewnie bedzie jakas informacja na temat pracy. Rozejzal sie nieco, po czym podszedl do jakiegos przechodnia, uklonil sie i zapytal, w ktora strone powinien sie kierowac. Gdy otrzymal odpowiedz podziekowal serdecznie i pobiegl we wskazana strone.


PS
sorka ze tak dlugo nie odpisywalem. Nie bede sie tlumaczyl, po prostu postaram sie juz odpisywac regularnie.
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Poza sesją: skończyły się ferie, zapycham w szkole by zrobić dobre oceny na półrocze, nie chodzi o to, że sobie nie poradziłem tylko nie mam zbyt dużo czasu ale postaram się pisać regularnie.

Gustav
Gustav obudził się. Tak jak zawsze, nie miał żadnych snów. Wstał z łóżka, chwile obserwując otoczenie. Nie widać tu było żadnych nasileń wiatrów magicznych, ani ich osłabień. Szumy magicznych wiatrów były normalne. Gustav wsłuchiwał się tylko w jeden, w szum Dhar. Na inne nie zwracał uwagi. Ubrał się i użył perfumy.
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Haakon i Morgoth]
Pod szczelnym kordonem straży ruszyliście korytarzem. Przez cały korytarz biegną drzwi innych cel. Na końcu znajdują się kolejne, w tej chwili otwarte wrota. Za nimi są kręcone, prowadzące zarówno w dół jak i w górę schody. Flankowani przez strażników, ruszyliście w górę. Okazało się, że piętro nad wami jest już normalny parter. Wyszliście przez drzwi i znależliście się w bogato urządzonym korytarzu. Poszturchiwani przez strażników, ruszyliście po miękkim dywanie, do któregoś z pokoi. W pokoju jest tylko jedno stojące pośrodku biurko, za którym siedzi mający już tak pod trzydziestkę, mężczyzna. Jest bogato ubrany. Na poznaczonej śladami po przebytej ospie twarzy widać ślady zmęczenia. Jednak jego oczy patrzą okrutnie i z pogardą. Przed biurkiem na kupie leżą wasze, zrzucone na kupę rzeczy. Zarówno ciuchy jak i broń. Zanim zdążyliście się odezwać, osobnik pierwszy przemówił.
- Jestem Otto Maksymilian von Grutfbelt. To ze mną chcieliście się spotkać. Z zapisków skryby widzę, że jesteś szlachcicem - wskazuje na Haakona - a ty jego przygłupawym sługą. - teraz na Morgotha - Tylko szlachecka krew płynąca w Twoich żyłach bardzie, uratowała was przed śmiercią. Choć widzę, że niezła z was parka. W rzeczach twojego sługi znalazłem mieszki z pieniędzmi, nie należące do niego. Jeden nawet należał do szlachcica. Za karą zostaniecie pozbawieni wszystkich pieniędzy. Zarówno własnych jak i przywłaszczonych. Tak samo jeśli chodzi o twój specjalny ekwipunek bardzie. Jesteś tak nieostrożny, że jeszcze mógłbyś sobie zrobić krzywdę. Pomyśl o tym jako o ochronie twojej osoby, nie chcesz przecież, żeby Ci stała jakaś krzywda, prawda? ...
- Nie wiem jaki miałeś do mnie interes i nie chcę wiedzieć. Nie chcę mieć nic wspólnego z takim patałachem. Żegnam. Jesteście wolni.

Z tymi słowy, Otto wstał i mijając was wyszedł z pokoju. Po chwili jeden ze strażników się odezwał do was.
- Ubierać się, zabierać graty i wynocha.

Jeśli któryś z was chciał się odezwać w trakcie rozmowy z Ottem do natychmiast dostawał pałką po nerkach. Celnie, szybko i bardzo mocno. Skuteczny sposób na przerwanie dyskusji.

BLACKSouL
O co chodzi Gustavowi? :shock: Usnął przy śniadaniu czy co? Przecież powiedziałem, że wieczorne spotkanie pomińmy milczeniem. W takim razie jesteś tylko w jednym czasie. Południe i śniadanie w ogrodzie. Czytaj uważniej. I pisz dłuższe posty. Jak na postać z takim olbrzymim doświadczeniem życiowym itd. Gustav jest dosyć powolny, tępawy i nijaki.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Post autor: Gavrill »

Haakon

Bard wyszedł z lochów do miasta, unieszczęsliwiony stratą pieniędzy i ziół. Najbardziej bolała go strata tych drugich. Na szczęście miał swoje ubranie i lutnię (prawda?). Postanowił wybrać się do siedziby jakiegoś znakomitego rodu. Przypomniał sobie coś, o czym przebąkiwał Elhix. Coś o trzech rodach: von Grutfbelt'ów, Nojmanów i Vicaroy. Skoro nie udało mu się u von Grutfbelta, postanowił wybrać się do rodu Vicaroy.
Jako, że był w mieście, a tam pełno było tych mieszczan podszedł do jednego z nich. Akurat mężczyzna stał oparty o ścianę jednej z kamienic. Spytany o rezydencję rodową rodu Vicaroy uśmiechnął się tylko i wykonał gest, sugerujący zapłatę. Haakon sposępniał. Co się stało z dawną bezinteresownością ludzką? pomyślał. No trudno. Będzie musiał spróbowac u kogoś innego. Poszedł do najbliższej karczmy i tam spytał karczmarza o siedzibę rodu Vicaroy. Ten wyjaśnił mu, gdzie powinien szukać, a wtedy Haakon skierował się do wskazanej części miasta.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:
Kasa był, teraz nei am, będzie kiedyindziej.- usmiechnął się do siebie w myślach. -Nie tak śpieszno, przyjacielu. Z tobą się nie da nudzić, ale czekaj-czekaj. Tym razem JA działam, a TY pozostań przy rozmowie, dobrze?- zaśmiał się klepiąc Haakona po łopatkach. -jeśli wieśc się rozniesie, to moze powinismy spróbowac w innym mieście?- zapytał barda. -Delegacja z... Te sprawy? W pobliżu Romagen chyba jest jeszcze jakies liczące się miasto?-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Najemniczka wstala, powolnym ruchem reki zabrala klucz z blatu i biorac na plecy swoj tobolek oraz rzeczy syna udala sie w strone swojego ulubionego pokoju. Minela jakiegos chlopaczka, ktory pod wplywem jej spojrzenia az sie wzdrygnal. *I dobrze, niech gnój czuje respekt...* - pomyslala. Chlopak podszedl pogadac z Bill'em, jednak to juz ja raczej malo interesowalo. W podobnym powazaniu miala rowniez to, co aktualnie bedzie sie dzialo z Reinhard'em. *Albo se chlopak poradzi, albo nie bedzie godzien nosic herbu mego ojca, ni znaku "Szarych Sokolow". Musze miec na darmozjada oko... Choc chetnie bym juz se od niego odpoczela.*

Wertha otworzyla drzwi kluczem i pchnela je lekko. Uchylily sie z tym samym przeszywajacym zimnym dreszczem skrzypnieciem :D Och tak, byla jak u siebie w domu! Maly, obskurny pokoj miescil w sobie tyle wdzieku i uroku co caly jej oddzial z nia na czele. Ale bylo tu wszystko, co niezbedne do mieszkania w jakis w miare godnych warunkach. Chociaz... Bez szafeczki da sie obyc, mozna rzeczy trzymac na podlodze. Bez lozka tez by przezyla, zawsze pod glowe znajda sie jakies bambetle. Swieca? W nocy to sie spi, a nie kreci po ciemnym pokoju. Swiece sa dobre dla tych, co pozno wstaja, gdy slonce jest juz nad glowa... Ona jednak nalezala do tych, co zrywaja sie przed switem i z zachodem klada sie spac, gdy sa wolni od sluzby. Kobieta rzucila tobolki na lozko, wznoszac szarawa mgielke kurzu, ktora przez chwile unosila sie po pokoju, jednak dosc szybko opadla osiadajac na rzeczach najemniczki i na niej samej. Tak, ta kobieta chyba przyciagala cala szarosc otaczajacego swiata. Moglaby sie doskonale maskowac na tle burzowego nieba... Jakby od niechcenia Wertha opadla ciezko na swej "pryczy" siadajac w lekkim, typowo meskim rozkroku. Oparla rece na kolanach, pochylila sie nieco do przodu i gapiac sie w podloge poczela rozmyslac. Byl dopiero wczesny ranek, nie byla ani glodna, ani (juz) spragniona, dlatego postanowila zejsc na dol dopiero w poludnie na obiad. Nie chciala krecic sie po miescie, ktore az roilo sie od tych pasozytow - bardow. Najchetniej przeczekalaby cale swieto siedzac tu, w tym malym, bezpiecznym pokoju...


Reinhard

Chlopak energicznie sklonil sie Bill'owi, choc nie mial ochoty na zmywanie. Ale mial nadzieje szybko sie z tym uwinac i wybyc na miasto. Wszak nikt nie zabronil mu wychodzic! Rzucil nieco teskne spojrzenie w kierunku chlopaka, ktory bedac w podobnym mu wieku widocznie byl tu sam i mial pelna swobode... Ach, gdyby i jemu sie tak udalo w koncu wyzwolic spod jarzma matki!
Pobiegl do kuchni za jakims pomocnikiem, jednym z wielu, ktorzy w czasie swieta pomagali w karczmie. Chlopak wygladal na mlodszego od Reinhard'a o jakies 3 lata, byl nizszy i dosc mocno wychudzony. Znoszone ubrania wisialy na nim gorzej, niz na paskudnym strachu na wroble. Ogorzala od slonca cera i niemal slomiane wlosy przywodzily na mysl dziewiatego syna biednego chlopa panszczyznianego. Jednak bylo w nim cos sympatycznego... Prowadzac Reinhard'a stale cos mowil i usmiechal sie szeroko. Choc brakowalo mu nieco uzebienia nie wygladal tym stanem rzeczy zmartwiony, badz skrepowany. Smial sie i wymachiwal rekoma energicznie gestykulujac.
- Tu mas garnki, tu mas rundle, tom jakies... hmmm... ki diabli wiedzom ale jest tamoj. No, a tu woda. Zmywo siem szmatkom, o tam wisi! Ino sybko, bo sporawo luda dzisiej. Zwa mnie Sam! - zawolal chlopak wycierajac reke o spodnie i podajac Reinhardowi.
- Och, milo mi. Reinhard - odparl syn najemniczki sciskajac dlon Sam'a.
- Mocny mas uscisk. Wojak jakowys? Ja to bidny chlop jestem. Matko i tatko mieszkaja poza miastem, o tamoj! <krzyknal wskazujac reka jakis blizej nieokreslony kierunek> Pare godzin drogi, to casom ich nawiedzam. A jak sie wtedyz matulka kochana cieszy! Ocho-cho!
- Eee... Wspaniale... Ale wiesz, chyba sie juz wezme do roboty. To wszystko? - zapytal wskazujac trzy miski naczyn i jedna duza sterte na stole.
- Nu... byndzie wiecej, no... Ino trza pocekac...
To mowiac Sam podsunal sobie jakis stolek i usiadl na nim. Obrzucil jeszcze Reinhard'a wymownym spojrzeniem i dal mu jasno do zrozumienia, kto w tej kuchni rzadzi. A w kazdym razie kto tutaj jest gora ;) Nie majac innego wyboru Reinhard wzial sie za zmywanie bedac caly czas pod czujnym i krytycznym okiem mlodszego "kolegi", ktory caly czas patrzyl mu sie na rece...
krucaFuks
Tawerniany Trickster
Tawerniany Trickster
Posty: 898
Rejestracja: wtorek, 22 listopada 2005, 10:35
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: krucaFuks »

[poza sesja: chyba nadeszla moja kolej, aby przepraszac za dlugie milczenie ;-) ]

Apollinaire

Graf usłyszawszy uprzejme acz rezolutne słowa krasnoluda, najwyrazniej ukontentowany wygładził swoje wąsiska (dyskretnie usuwając z nich przy tym pozostałości po śniadaniu).
-Ach, widzę, że nasza urocza grupka wzbogaciła się o kolejny, najwyraźniej bardzo cenny nabytek. Hrabino, ten oto krasnolud, zapewni nam fachową wiedzę oraz wsparcie logistyczne. Witam cię, czcigodny Thorgalu - tu skłonił się lekko w stronę krasnoluda. - Mam nadzieję, że zgodzisz się przyłączyć do naszego nietypowego przedsiewzięcia, i wspomóc szczytną sprawę, jaką jest zapewnienie lepszej przyszłości naszej uroczej godpodyni. Muszę Cię jednak ostrzec, że sprawa ta wymagać będzie wielkiej dyskrecji, może też wiązać się z pewnymi niedogodnościami... a być może także z niebezpieczeństwem. Na początek jednak, prosiłbym cię, drogi inżynierze, o udanie się wraz z obecnym tu mistrzem pędzla, Jerganem, na krótki plener, podczas którego zapoznacie się dyskretnie z pewną posiadłością... szczegóły przekaże ci bądź nasz szanowny malarz, bądź też mój wierny sługa, Albert. Tak, panowie... myślę, że nadszedł czas, abyśmy zaprzestali już tych rozważań i wykazali się trochę inwencją... i zdobyli jak najwięcej informacji. Panowie, pamiętajcie! Naszym zadaniem obecnie jest właśnie zdobycie jak najwięcej informacji o obu rodach - i, ewentualnie, zapewnienie sobie łatwego dostępu do posiadłości. Ale to, z tego co słyszałem o przezorności obu rodów, może być trudne. - graf klasnął w dłonie i z werwa powstał. - Nadszedł czas, abyśmy wszyscy pokazali hrabinie, na co nas stać!
Obrazek Obrazek
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

MG coś choruje? A moze jego net choruje? Albo obaj na raz? :P
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Krótka historyjka złodziejki Liv]
Będąc zmęczoną po długiej podróży, od razu usnęła. Sen był dla niej czymś czarnym i długim na 8 godzin. Gdy rano obudziło ją walenie w drzwi wstała była już w pełni sił. Przeciągnęła się leniwie w łóżku i leniwie rozejrzała po pokoju. Jakieś szafki, półeczki z bibelotami. Nic ciekawego. Na krześle, tak jak je położyła leżało jej ubranie. Pod krzesłem był cały jej ekwipunek. Chyba nikt w nim nie grzebał. Zadowolona z takiego obrotu sprawy, złodziejka wstała z łóżka. Następnie, żeby rozruszać mięśnie i stawy, zaczęła wykonywać lekkie poranne ćwiczenia gimnastyczne. Po ich wykonaniu, lekko zdyszana ale już zupełnie rozbudzona, kobieta ubrała się. Dopiero teraz była gotowa wyjść z pokoju. Swoje rzeczy postanowiła zostawić na miejscu.

Na dół sprowadził złodziejkę unoszący się w powietrzu zapach śniadania. Przy stole siedział już widziany wcześniej grubasek i wysoki chudy mężczyzna. Obaj się uśmiechnęli przyjaźnie do Liv i gestem zaprosili ją na śniadanie. Złodziejka odpowiedziała niepewnym uśmiechem i zasiadła do stołu. Śniadanie składało się z jajecznicy, wędliny na kanapki i wody. Widząc, że towarzysze przy stole także jedzą, te potrawy złodziejka zabrała się za pałaszowanie śniadania. Chudy mężczyzna widząc, że już zaspokoiła swój pierwszy głód zaczął z nią rozmawiać.
- Teraz, może nam powiesz co tu robisz? Daliśmy Ci przenocować bo masz znak gildii,z którą jesteśmy zaprzyjaźnieni.
- Nie zamierzam tu długo przebywać. Góra parę dni.
- Rozumiesz, że interesuje nas czy przyjechałaś tu w interesach czy dla przyjemności.
Liv wstrząsnął pełen goryczy śmiech.
- Głównie w interesach, choć ich wypełnienie może być swego rodzaju przyjemnością.
- Skoro tak to bylibyśmy wdzięczni, gdybyś nas poinformowała o jakie interesy Ci chodzi. Znajdujesz się na naszym terenie. Nie chcemy, żebyś zrobiła coś sprzecznego z naszymi ... sprawami.
- Piwa? - zapytał się grubasek. Widząc potwierdzające kiwnięcie na zgodę złodziejki, grubasek wstał, odwrócił się i podszedł do małej szafeczki. Następnie wyjął z niej dzbanek z piwem.
- Nie sądzę, żeby moja sprawa kolidowała z waszymi. - powiedziała Liv.
- Pozwól, że my to ocenimy. Nie musimy znać szczegółów, ale żeby uzyskać pozwolenie na działalność na tym terenie musisz coś nam powiedzieć.
- Dobrze. Mam sprawę z rodem Grutfbelt. Jak pewnie wiecie, księżna mojej gildii została zamordowana. Przy jej ciele znaleźliśmy znak liścia. Niedawno odkryłam, że takie sam znak ma ród Grutfbeltów na swoim herbie. Jeśli to oni są odpowiedzialni, to mi za to zapłacą.

Po słowach Liv, jej towarzysze wpadli w zamyślenie. Po chwili grubasek się odezwał do złodziejki.
- Jeśli to co powiedziałaś jest prawdą to może Ci pomożemy. Ale wpierw się napijemy. Za tobą w szafeczce są kufle. Podaj jeśli możesz. A tak w ogóle to mówiłaś komuś o swoim odkryciu?
Złodziejka odwróciła się do szafeczki zaczęła w niej grzebać. - Nie, nikomu nie powiedziałam. To prywatna sprawa. - Gdy Liv znalazła w końcu trzy w miarę czyste kufle do jej uszu dobiegło ciche - To dobrze ...
Nagle, gdy już się odwracała z kuflami w rękach, poczuła jak jej szyję opasa jakiś sznur. Natychmiast wypuściła z ręki niepotrzebny bagaż. Próbując się okręcić wokół własnej osi, chwyciła za sztylet i wyciągnęła go z pochwy. Jednak ze zdziwieniem zauważyła, że brakuje w nim jednego istotnego elementu, ostrza. W ręku miała tylko rękojeść. Obrócenie się nie udało. Silny chwyt na garocie, nie zamierzał jednak osłabnąć. Wijącej się złodziejce udało się jednak przewrócić na ziemię, razem z ciągle ją duszącym napastnikiem. Dzięki temu zauważyła stojącego metr od niej chudego mężczyznę. Czyli ten duszący to grubasek. Jednak nie na wiele zdało się jej to spostrzeżenie. Po chwili chudy kopnął ją mocno w brzuch, uklęknął a w jego dłoni błysnął metal. Następną rzeczą jaką zarejestrowała Liv był ból w piersi oraz ogarniająca wszystko ciemność.

[Elhix, Thorgal, Apollinaire (i Albert) i Gustav]
Hrabina uśmiechnęła się do grafa. Spodobał jej się jego entuzjazm.
- W takim razie śniadanie zakończone. Czekam na pierwsze wyniki waszej działalności. Moje powozy odwiozą was do miasta. Jeśli chcecie to możecie mieszkać w moim domu w Romagen. Jednak szanowny Jergan zostanie u mnie. Jakoś muszę się mu odwdzięczyć za ten wspaniały obraz jaki namalował. Z pewnością będzie zachwycony prezentem jaki ode mnie dostanie.
- Drogi Thorgalu. Rzeczywiście mamy dla Ciebie zlecenie. Jest dość nietypowe. W szczegóły wprowadzi Cię sługa grafa Apollinaire, Albert.
- Grafie Apollinaire, mam coś dla Ciebie.
Hrabina podała Ci dwa zwoje pergaminu.
- Tu są pewne informacje o rodach, które powinny Ci się przydać.

[Thorgal]
Podszedł do Ciebie sługa grafa zwany Albert.
- Chodź ze mną. Wszystko Ci wyjaśnię w powozie. Mamy dużo roboty i mało czasu.
Gdy już udałeś się za Albertem do przeznaczonego wam powozu i zająłeś tam miejsce, sługa grafa Apollinaire rozpoczął przemowę.
- Mamy za zadanie zbadać najważniejsze budynki, należące do rodów Grutfbelt i Vicaroy. Hrabina, którą widziałeś w ogrodzie, jest głową rodu Nojman. Skoro jesteś inżynierem, twoje umiejętności nam się przydadzą. Hrabina jest gotowa Ci sowicie zapłacić za twoje usługi. Mój pan kazał Ci przekazać, że hrabina zapłaci Ci 1000 złotych marek. Cała impreza nie będzie w pełni legalna. Jeśli się zgodzisz to przekażę Ci więcej informacji. Więc jak, jesteś zainteresowany?

[Haakon i Morgoth]
Z budynku rodu Grutfbelt zostaliście wypuszczeni dopiero następnego dnia, około południa. Dopóki reszta was czasowo nie dogoni, nie będę wam odpisywać. Cierpliwości. :wink:
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Post autor: Seto »

Elhix


Dziękuje uprzejmie za miłe śniadanie. -Powiedział Elhix uprzejmie. Poprawił ubranie. Zawiesił lutnię na plecach. Rozejżał się po ogrodzie. Kiedy przyjechały powozy/powóz skierował się do niego. Zajął miejsce i czekał na odjazd. Podczaj podróży do miasta Elhix obserwował widoki przez okno powozu.
Obrazek
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Gustav

Czas zacząć działać - pomyślał Gustav.

- Dziękuje hrabino za śniadanie - zwrócił się uprzejmie, oddając w stronę szlachcianki ukłon, po czym wsiadł do powozu (tego samego co Elhix).

Gustav przez dłuższą część podróży obserwował widoki przez okno. Nigdy przedtem nie wiedział, że hrabina dowodzi wywiadem. A co jeśli w tym wszystkim jest jakiś haczyk? Może hrabina chce go wkopać wraz z innymi? Lepiej zachować ostrożność, nie wiadomo co ona może planować. Nekromanta przestał myśleć o tym wszystkim. Naszły go inne myśli. Przypomniała mu się jego ukochana, półelfka o imieniu Yeliena. To przez nią Gustav jest jaki jest. Przez jej śmierć na stosie, z powodu fałszywego oskarżenia łowcy czarownic, czarodziej zszedł na drogę nekromancji. Nadal sądzi, że dzięki czarnej magii uda mu się ożywić Yelienę jako normalną osobę, nie jako zombi. Sądzi, że uda mu się przechytrzyć Morra i zwrócić życie ukochanej osobie. Tylko dlatego pragnie większej mocy.

Nekromanta popatrzył na swoje dłonie. Wychudziałe, białe długie palce i ręce bez jakiegokolwiek zarostu. Już dawno nie używał magii. Ostatnio obchodził się bez niej. Nie chciał wyjmować swojej księgi przy towarzyszach ( ja jadę z moimi nowymi współpracownikami tym powozem?). Mogliby się przestraszyć albo zrobić coś głupiego. Tak jak poprzedni. Jak ten elf, który chciał zostać nekromantą i ten bezmózgi wojownik z Kisleva. Gdy tylko Kislevita dowiedział się o mocach Gustava, chciał go zabić. No cóż... Nie powiodło mu się. Elf zginął złapany przez łowców czarownic. Nie był przygotowany na przyjęcie takiej mocy, jaką jest nekromancja. Gustav musi wyprzedzać wszelkich wrogów o krok, albo skończy tak jak jego ukochana...

Gustav w końcu się odezwał do towarzyszy:
- Macie jakiś plan? Chyba nie będziecie się obijać bezcelowo po mieście panowie. W końcu mamy zadanie do wykonania - powiedział Gustav wyrywając się z zamyślenia.
Zablokowany