[WP IV Era][Obóz dobra] Totalna Dominacja


-
- Pomywacz
- Posty: 68
- Rejestracja: poniedziałek, 16 stycznia 2006, 21:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Stamtąd.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 18
- Rejestracja: sobota, 21 stycznia 2006, 12:08
- Kontakt:
Fenris:
Ignorując pozornie swych słuchaczy powoli weszła do gabinetu. Następnie, usiadłszy w fotelu, zdjęła z pleców pochwę z mieczem.
Niebywale nudziły ją wszelkie tego typu narady... Ci strachliwi ludzie drżący przed własnym cieniem, przed wszystkim co nieznane i obce. Odgarnęła dłonią włosy z czoła.
Miasto było w trudnej sytuacji. Nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się co oznaczają wzbijające się nad Mordorem,z dnia na dzień coraz wyżej, czerwone płomienie. A tu raptem 300 ludzi. Zastraszonych, nieudolnych, niewytrenowanych ludzi, którzy omal nie uciekli widząc zbłąkanego konia.
Przesunęła wzrokiem po zatroskanych twarzach obecnych na naradzie, sięgając jednocześnie do kieszeni po swoją starą monetę, pamiątkę jeszcze z czasów dziecinstwa.
"Dzieciństwa... Cholera by to... Po co opuściłaś Thabard, idiotko..?" - zapytała się w myślach. Nie była tu szczęśliwa. Zaciągnęła się do wojsk, trenowała, pokonywała wrogów, trenowała, wykonywała rozkazy, trenowała... Tylko po co..?
Była żołnierzem, można by rzec, idealnym. Nie obchodziło ją gdzie ani po co. Chciała walczyć. Chciała być silniejsza.
Sama dokładnie nie pamięta, od kiedy pod jej pieczę zaczęli napływać kolejni żołnierze- nim się obejrzała, była dowódcą.
A jak się później okazało, ugrzęzłą w kolejnym więzieniu.
Dowódcy rzadko brali udział w bitwach. Zwykle na jej głowie spoczywało ustalenie taktyki- rzeczy, oczywista, istotnej, ale jakże mało satysfakcjonującej.
Któryś z rozmawiających wyrwał się głośniej, mówiąc coś o oddaniu konia do Rohanu. Fenris przyglądała się monecie.
"Zostać, czy nie zostać..." - pytała się w myślach, rozważając wszystkie za i przeciw. Nie chciała jeszcze umierać. Nie w towarzystwie tego pseudowojskowego ścierwa, jakie dostało jej się odkąd tu przybyła. "Odeszłam z Thabardu, żeby..."- myśli rozjaśniły się. A co jej właściwie szkodzi..? A nuż w Rohanie uda jej się uzyskać trochę wojska i Minas Ithil uda się wyratować?
Fenris wstała nagle. Uśmiechnęła się ukradkiem, podrzucając monetę wysoko do góry. Krążek opadł w jej dłoń. Wszystkim patrzącym ukazał się wizerunek herbu któregoś z królestw Śródziemia.
- Nie chcecie tu konika..? - zapytała, wychodząc przed zgromadzonych - Dajcie mi siodło, a pojadę z nim tam, gdzie tylko zapragniecie, choćby i do wnętrza Mordoru.
- Ale pani... Wszak obrona miasta... - mruknął ktoś z wnętrza sali.
- Na bogów! Wszak mam zastępców!- odparła, zrywając z piersi emblemat, jaki dostała gdy podejmowała dowództwo nad tym oddziałem.
Następnie rzuciła go na stół.
- Jestem do waszej dyspozycji. Ino namyślcie sie dobrze... Koń tutaj to strach naszych żołnierzy. Koń w Rohanie, to problem z głowy.
Zamilkła, rzucając obecnym twarde spojrzenie.
Ignorując pozornie swych słuchaczy powoli weszła do gabinetu. Następnie, usiadłszy w fotelu, zdjęła z pleców pochwę z mieczem.
Niebywale nudziły ją wszelkie tego typu narady... Ci strachliwi ludzie drżący przed własnym cieniem, przed wszystkim co nieznane i obce. Odgarnęła dłonią włosy z czoła.
Miasto było w trudnej sytuacji. Nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się co oznaczają wzbijające się nad Mordorem,z dnia na dzień coraz wyżej, czerwone płomienie. A tu raptem 300 ludzi. Zastraszonych, nieudolnych, niewytrenowanych ludzi, którzy omal nie uciekli widząc zbłąkanego konia.
Przesunęła wzrokiem po zatroskanych twarzach obecnych na naradzie, sięgając jednocześnie do kieszeni po swoją starą monetę, pamiątkę jeszcze z czasów dziecinstwa.
"Dzieciństwa... Cholera by to... Po co opuściłaś Thabard, idiotko..?" - zapytała się w myślach. Nie była tu szczęśliwa. Zaciągnęła się do wojsk, trenowała, pokonywała wrogów, trenowała, wykonywała rozkazy, trenowała... Tylko po co..?
Była żołnierzem, można by rzec, idealnym. Nie obchodziło ją gdzie ani po co. Chciała walczyć. Chciała być silniejsza.
Sama dokładnie nie pamięta, od kiedy pod jej pieczę zaczęli napływać kolejni żołnierze- nim się obejrzała, była dowódcą.
A jak się później okazało, ugrzęzłą w kolejnym więzieniu.
Dowódcy rzadko brali udział w bitwach. Zwykle na jej głowie spoczywało ustalenie taktyki- rzeczy, oczywista, istotnej, ale jakże mało satysfakcjonującej.
Któryś z rozmawiających wyrwał się głośniej, mówiąc coś o oddaniu konia do Rohanu. Fenris przyglądała się monecie.
"Zostać, czy nie zostać..." - pytała się w myślach, rozważając wszystkie za i przeciw. Nie chciała jeszcze umierać. Nie w towarzystwie tego pseudowojskowego ścierwa, jakie dostało jej się odkąd tu przybyła. "Odeszłam z Thabardu, żeby..."- myśli rozjaśniły się. A co jej właściwie szkodzi..? A nuż w Rohanie uda jej się uzyskać trochę wojska i Minas Ithil uda się wyratować?
Fenris wstała nagle. Uśmiechnęła się ukradkiem, podrzucając monetę wysoko do góry. Krążek opadł w jej dłoń. Wszystkim patrzącym ukazał się wizerunek herbu któregoś z królestw Śródziemia.
- Nie chcecie tu konika..? - zapytała, wychodząc przed zgromadzonych - Dajcie mi siodło, a pojadę z nim tam, gdzie tylko zapragniecie, choćby i do wnętrza Mordoru.
- Ale pani... Wszak obrona miasta... - mruknął ktoś z wnętrza sali.
- Na bogów! Wszak mam zastępców!- odparła, zrywając z piersi emblemat, jaki dostała gdy podejmowała dowództwo nad tym oddziałem.
Następnie rzuciła go na stół.
- Jestem do waszej dyspozycji. Ino namyślcie sie dobrze... Koń tutaj to strach naszych żołnierzy. Koń w Rohanie, to problem z głowy.
Zamilkła, rzucając obecnym twarde spojrzenie.
Dobry miecz, to ostry miecz.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Fenris
danoc i siodło ale tobei tez kazano go osiodłać -jak ci sie uda jest twoj- rzekł stajenny rozjuszony i poobijany i tak meczysz sie jzu dobre trzy godzin akon wierzga rozwala boxy demoluje stajnie a ty neimozesz go nijak opanowac nawet sie nadto zblizyc
Tinwe
Budzi cie nowy dzien widzisz ze nieopodla plynie strumyk nad ktorym rosną wierzby i kwiaty czujesz sie szczesliwa gduz jest tu bardzo pieknie.
danoc i siodło ale tobei tez kazano go osiodłać -jak ci sie uda jest twoj- rzekł stajenny rozjuszony i poobijany i tak meczysz sie jzu dobre trzy godzin akon wierzga rozwala boxy demoluje stajnie a ty neimozesz go nijak opanowac nawet sie nadto zblizyc
Tinwe
Budzi cie nowy dzien widzisz ze nieopodla plynie strumyk nad ktorym rosną wierzby i kwiaty czujesz sie szczesliwa gduz jest tu bardzo pieknie.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 18
- Rejestracja: sobota, 21 stycznia 2006, 12:08
- Kontakt:
Fenris:
-Cholera by to... - mruknęła wpatrując się w konia. Zdenerwowany, oszołomiony, rozjuszony... Stajenny mocno bestyjke przeraził. Nie chcąc narazić się na stratowanie, przewiesiła siodło przez jeden z boksów, poczym ustawiwszy się tak, by zwierzę ją widziało, zamarła w bezruchu.
Pamiętała z dzieciństwa, że nim cokolwiek chce się z żywym stworzeniem zrobić, trzeba, ażeby się najpierw do ciebie przyzwyczaiło.
Stała wpatrując się w wierzchowca i czekając jakiejkolwiek reakcji, którą mogłaby uznać za pretekst do działania.
-Cholera by to... - mruknęła wpatrując się w konia. Zdenerwowany, oszołomiony, rozjuszony... Stajenny mocno bestyjke przeraził. Nie chcąc narazić się na stratowanie, przewiesiła siodło przez jeden z boksów, poczym ustawiwszy się tak, by zwierzę ją widziało, zamarła w bezruchu.
Pamiętała z dzieciństwa, że nim cokolwiek chce się z żywym stworzeniem zrobić, trzeba, ażeby się najpierw do ciebie przyzwyczaiło.
Stała wpatrując się w wierzchowca i czekając jakiejkolwiek reakcji, którą mogłaby uznać za pretekst do działania.
Dobry miecz, to ostry miecz.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Fernis
Koń by się usmiał, a sam kon wygladał anz adowolonego i jakgdyby przedzezniał Fernis. Trwało to doble kilakdziesiat minut gdy podszedł jeden z doradców Fernis
-Królowi sie to neispodoba Pani wybaczy ale am pani wyraźny rozkaz nieopuszczania Minas Ithiel, a ta robote z koniem powieżył bym jednak fachowcowi ... iz anim apni cos powie prosze pamietac ze ja pani nie podlegam, akrolowi moge doneisc o Pani sukcesach.
Koń by się usmiał, a sam kon wygladał anz adowolonego i jakgdyby przedzezniał Fernis. Trwało to doble kilakdziesiat minut gdy podszedł jeden z doradców Fernis
-Królowi sie to neispodoba Pani wybaczy ale am pani wyraźny rozkaz nieopuszczania Minas Ithiel, a ta robote z koniem powieżył bym jednak fachowcowi ... iz anim apni cos powie prosze pamietac ze ja pani nie podlegam, akrolowi moge doneisc o Pani sukcesach.


-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Eragorn Ivor Atanas
Po długiej ale spokojnej podróży, na horyzoncie wyłoniło się wam dumne Białe Miasto Minas Tirith. Eragorn zadawał sobie pytanie co dalej miał jechac do Minas Ithiel ale tu musi się zatrzymać. Nawet niewie jak go tu przyjmą Go Posła z Orthanku jego co przybył z Arnoru przez Isengrad i rochan by złożyć swój miecz na słuzbe Gondoru, towarzyszył mu Ivor który był gotów isc wszedzie gdzie jego przyjaciel ?
Po długiej ale spokojnej podróży, na horyzoncie wyłoniło się wam dumne Białe Miasto Minas Tirith. Eragorn zadawał sobie pytanie co dalej miał jechac do Minas Ithiel ale tu musi się zatrzymać. Nawet niewie jak go tu przyjmą Go Posła z Orthanku jego co przybył z Arnoru przez Isengrad i rochan by złożyć swój miecz na słuzbe Gondoru, towarzyszył mu Ivor który był gotów isc wszedzie gdzie jego przyjaciel ?

-
- Pomywacz
- Posty: 68
- Rejestracja: poniedziałek, 16 stycznia 2006, 21:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Stamtąd.
Tinwe:
Przeciągnęła się leniwie, aż dreszcz targnął jej małym ciałem. Przemyła twarz wodą ze strumienia, obserwując jednocześnie swe ciemnookie odbicie. Czy zmieniła się jakoś znacznie...? Nie, jeszcze nie. Wciąż za dużo w niej było osadniczki z Hobbitonu, a za mało wpawnego wędrowca.
Narzuciła torbę na ramię, odszukała pozostawiony znak, po czym ruszyła raźnie w kierunku wschodnim.
Przeciągnęła się leniwie, aż dreszcz targnął jej małym ciałem. Przemyła twarz wodą ze strumienia, obserwując jednocześnie swe ciemnookie odbicie. Czy zmieniła się jakoś znacznie...? Nie, jeszcze nie. Wciąż za dużo w niej było osadniczki z Hobbitonu, a za mało wpawnego wędrowca.
Narzuciła torbę na ramię, odszukała pozostawiony znak, po czym ruszyła raźnie w kierunku wschodnim.


-
- Pomywacz
- Posty: 68
- Rejestracja: poniedziałek, 16 stycznia 2006, 21:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Stamtąd.
Tinwe
Hobbicka zasada numer dwa: "Jeśli wracasz do punktu wyjścia, idź wzdłuż czegoś np. drogi, rzeki czy pasa drzew. Wtedy na pewno gdzieś dojdziesz."
Tinwe podrapała się za uchem. Prześlizgnęła między krzaczorami, zasłaniającymi dalszy bieg strumyka, a następnie zaczęła trawersować podle jego biegu. Uśmiechnęła się na przekór dotychczasowym niepowodzeniom.
Będzie dobrze - zapewniła w duchu samą siebie. - Będzie cholernie dobrze. Wyjdę z tego lasu, a wtedy będę szczęśliwa i dumna, że sobie poradziłam. Sama.
Ze ściśniętym gardłem odegnała jak najdalej zasadę hobbicką numer trzy: "Powinieneś siedzieć tam, gdzie ci ciepło, miło i bezpiecznie - w domu"
Hobbicka zasada numer dwa: "Jeśli wracasz do punktu wyjścia, idź wzdłuż czegoś np. drogi, rzeki czy pasa drzew. Wtedy na pewno gdzieś dojdziesz."
Tinwe podrapała się za uchem. Prześlizgnęła między krzaczorami, zasłaniającymi dalszy bieg strumyka, a następnie zaczęła trawersować podle jego biegu. Uśmiechnęła się na przekór dotychczasowym niepowodzeniom.
Będzie dobrze - zapewniła w duchu samą siebie. - Będzie cholernie dobrze. Wyjdę z tego lasu, a wtedy będę szczęśliwa i dumna, że sobie poradziłam. Sama.
Ze ściśniętym gardłem odegnała jak najdalej zasadę hobbicką numer trzy: "Powinieneś siedzieć tam, gdzie ci ciepło, miło i bezpiecznie - w domu"

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 18
- Rejestracja: sobota, 21 stycznia 2006, 12:08
- Kontakt:
Fenris:
Zaklęła szpetnie, ubarwiając swoją wiązankę zwrotami zaczerpniętymi z innych języków. No tak... Mogła się domyśleć, że nie wymknie się stąd tak łatwo. A więc jednak walka... W sumie, czemu nie..?
Skrzywiła się w myślach na myśl o tym, ze musi być miła dla tego bufona, ktory prawil jej moraly. Pewno w boju by jej rady nie dal. Wysiliła się jednocześnie nadludzkim wysiłkiem na słodziutki uśmiech:
- Racja. Wracajmy - poczym minąwszy oniemiałego mężczyznę, wyszła ze stajni, zastanawiając się, jak wrobić pyszałka w pojedynek.
Zaklęła szpetnie, ubarwiając swoją wiązankę zwrotami zaczerpniętymi z innych języków. No tak... Mogła się domyśleć, że nie wymknie się stąd tak łatwo. A więc jednak walka... W sumie, czemu nie..?
Skrzywiła się w myślach na myśl o tym, ze musi być miła dla tego bufona, ktory prawil jej moraly. Pewno w boju by jej rady nie dal. Wysiliła się jednocześnie nadludzkim wysiłkiem na słodziutki uśmiech:
- Racja. Wracajmy - poczym minąwszy oniemiałego mężczyznę, wyszła ze stajni, zastanawiając się, jak wrobić pyszałka w pojedynek.
Dobry miecz, to ostry miecz.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Tinwe
szłaś czas jakiś brzegiem strumyka gdy angle zdało cis ie ze słyszysz szlochanie, przystanęłaś neiwierzac włąsnemu słuchowi poczym przyjżałaś sie dokłądniej strumikowi i zauważyląś piekną kobietę pochyloną nad strumieniem i płacząca nad nim, najwyrazniej cie ejszce nie zauwazyla.
Ubrana w lekkie zwiewne blekiten szaty o włosach czarnych spiętych obręczą ze złota, wysoka i smukła o bladej cerze.
Fenris
Wychodząc ze stajni wydało ci sie ze koń z chwila gdyz nó stanął an tylnich nogach rozbłysl jakimś światlem, pech chcial ze sama bylaś w stajni przetarląś oczy ale koń wygladal niby normalnie.
szłaś czas jakiś brzegiem strumyka gdy angle zdało cis ie ze słyszysz szlochanie, przystanęłaś neiwierzac włąsnemu słuchowi poczym przyjżałaś sie dokłądniej strumikowi i zauważyląś piekną kobietę pochyloną nad strumieniem i płacząca nad nim, najwyrazniej cie ejszce nie zauwazyla.
Ubrana w lekkie zwiewne blekiten szaty o włosach czarnych spiętych obręczą ze złota, wysoka i smukła o bladej cerze.
Fenris
Wychodząc ze stajni wydało ci sie ze koń z chwila gdyz nó stanął an tylnich nogach rozbłysl jakimś światlem, pech chcial ze sama bylaś w stajni przetarląś oczy ale koń wygladal niby normalnie.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 18
- Rejestracja: sobota, 21 stycznia 2006, 12:08
- Kontakt:
Fenris:
Cholera by to... Klęła w duchu ile wlezie, kręcąc się po dziedzińcu.
Nie może stąd się wydostać, więc... Cholera, właśnie: CO?
Nie potrzeba jej tu konia, co na kilometr pachnie czarami.
Chyba trzeba będzie schować dumę w kieszeń.
- Hej, ty tam! Zawołaj tu mi paru co droge do Rohanu znaja! - krzyknęła w kierunku stojącego opodal strażnika.
Niech sobie pojadą. Może się czego dowiedzą.
Odrzuciwszy płaszcz do tyłu, skierowała się do gabinetu.
Cholera by to... Klęła w duchu ile wlezie, kręcąc się po dziedzińcu.
Nie może stąd się wydostać, więc... Cholera, właśnie: CO?
Nie potrzeba jej tu konia, co na kilometr pachnie czarami.
Chyba trzeba będzie schować dumę w kieszeń.
- Hej, ty tam! Zawołaj tu mi paru co droge do Rohanu znaja! - krzyknęła w kierunku stojącego opodal strażnika.
Niech sobie pojadą. Może się czego dowiedzą.
Odrzuciwszy płaszcz do tyłu, skierowała się do gabinetu.
Dobry miecz, to ostry miecz.

-
- Pomywacz
- Posty: 68
- Rejestracja: poniedziałek, 16 stycznia 2006, 21:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Stamtąd.
Tinwe
Duzi Ludzie sa niebezpieczni - tyle wiedział każdy hobbit, który miał nieco rozsądku. Ale ta nie była w końcu taka duża... i była kobietą. Kobiety są delikatniejsze w obyciu, mniej gwałtowne... W końcu Tinwe poznała kilka kobiet w swoim życiu. Były miłe.
Hobbitka potarła gwałtownie własne ucho. Stała na tyle daleko, by mieć możliwość ucieczki i na tyle blisko, by tamta ją usłyszała.
- Kim jesteś?
Duzi Ludzie sa niebezpieczni - tyle wiedział każdy hobbit, który miał nieco rozsądku. Ale ta nie była w końcu taka duża... i była kobietą. Kobiety są delikatniejsze w obyciu, mniej gwałtowne... W końcu Tinwe poznała kilka kobiet w swoim życiu. Były miłe.
Hobbitka potarła gwałtownie własne ucho. Stała na tyle daleko, by mieć możliwość ucieczki i na tyle blisko, by tamta ją usłyszała.
- Kim jesteś?

-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Arwena:
Więc to jest już tutaj, Tu, kamienna twierdza,
Tu jest rozlewisko. Rusałka popędza
W chciwe stawu usta przeznaczenia potok
Niosąc z prądem ryby - pacynki dla bogów.
Więc to tutaj, teraz, za wodnistym murem
Czeka widmo Przyszłe z swym konopnym sznurem
Na dłoń ślepą czeka, aż na tacy poda
Ofiarę z dzieciątek wprost w paszczę potwora.
Może nie tak będzie? Płonne to obawy?
Może las się ruszy, dzień się dźwignie stary
By słoneczną mocą zetrzeć siły wroga?
Może łaska skreśli wykrakane słowa.
Raz pomogłaś rzeko, z swymi ogierami
Dałaś przejść po brzuchu, ciężkimi rękami
Odgarnęłaś wilki prądów nieprzebranych
Do cierni krainy otwarłaś nam bramy.
Czy sił nam wystarczy? Czy uśpiony lud,
Który ostrą klingę porzucił dla nut,
Spełni swe zadanie? Czy ciężka wyprawa
Nie prowadzi skazańca prosto w łapy kata?
Zapatrzona w daleko szkicowane góry
Nad swych myśli niebem rozsiewała chmury
Lęku o swe dziatki. Żałowała krasy
Jaką pozbawiła wieczniezłote lasy.
Więc to jest już tutaj, Tu, kamienna twierdza,
Tu jest rozlewisko. Rusałka popędza
W chciwe stawu usta przeznaczenia potok
Niosąc z prądem ryby - pacynki dla bogów.
Więc to tutaj, teraz, za wodnistym murem
Czeka widmo Przyszłe z swym konopnym sznurem
Na dłoń ślepą czeka, aż na tacy poda
Ofiarę z dzieciątek wprost w paszczę potwora.
Może nie tak będzie? Płonne to obawy?
Może las się ruszy, dzień się dźwignie stary
By słoneczną mocą zetrzeć siły wroga?
Może łaska skreśli wykrakane słowa.
Raz pomogłaś rzeko, z swymi ogierami
Dałaś przejść po brzuchu, ciężkimi rękami
Odgarnęłaś wilki prądów nieprzebranych
Do cierni krainy otwarłaś nam bramy.
Czy sił nam wystarczy? Czy uśpiony lud,
Który ostrą klingę porzucił dla nut,
Spełni swe zadanie? Czy ciężka wyprawa
Nie prowadzi skazańca prosto w łapy kata?
Zapatrzona w daleko szkicowane góry
Nad swych myśli niebem rozsiewała chmury
Lęku o swe dziatki. Żałowała krasy
Jaką pozbawiła wieczniezłote lasy.
Ostatnio zmieniony niedziela, 29 stycznia 2006, 21:05 przez Wilczyca, łącznie zmieniany 1 raz.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Eragorn, Ivor, Atanas
Wyjechaliście ze stolicy Gondoru i udaliście się wprost do minas Ithiel, po stosunkowo niedługiej podróży miasto, które wyrosło pod wierzą, która jeszcze tak niedawno była w łapach Mroku. Miasto najbliżej stykające się z Mordorem Ostatni bastion Gondoru stało dumnie otulone już niemal Czarnymi chmurami.
Wjechaliście do niego ze swoimi ludźmi Eragornowi przydzielono 20 ludzi w w samym Gondorze takim sposobem miał pod swoją wodzą 30 elitarnych żołnierzy. Wraz z Eragornem przybył też Atanas który prowadził wojsko Rochanu.
Fernis
Minęło kilka dni od momentu posłanai posłancow do Rochanu. W miedzy czasie Gondor łaskawie dosłał 50 ludzi. To miał być kolejny zwykły dzień gdy przybył żołnierz informujący o przybyciu Wosjk Gondoru i Rochanu. Najpewniej przybył ów posłaniec z Rochanu, którego wysłałaś kilka dni temu i dodatkowe posilki z Gondoru
Tinwe
Kobieta zdawałą sie nie reagowac na pytanie Tinwe, Płakała tylko jak gdyby nieco ściszając swój szloch
Herogar
Po mneijszych i wiekszych anewrach personalnych w twej armi pozostało 18 ludzi łącznie z tobą. Razem stanęliscie w koncu przed bramą Bree. Miasto należy do was
Wyjechaliście ze stolicy Gondoru i udaliście się wprost do minas Ithiel, po stosunkowo niedługiej podróży miasto, które wyrosło pod wierzą, która jeszcze tak niedawno była w łapach Mroku. Miasto najbliżej stykające się z Mordorem Ostatni bastion Gondoru stało dumnie otulone już niemal Czarnymi chmurami.
Wjechaliście do niego ze swoimi ludźmi Eragornowi przydzielono 20 ludzi w w samym Gondorze takim sposobem miał pod swoją wodzą 30 elitarnych żołnierzy. Wraz z Eragornem przybył też Atanas który prowadził wojsko Rochanu.
Fernis
Minęło kilka dni od momentu posłanai posłancow do Rochanu. W miedzy czasie Gondor łaskawie dosłał 50 ludzi. To miał być kolejny zwykły dzień gdy przybył żołnierz informujący o przybyciu Wosjk Gondoru i Rochanu. Najpewniej przybył ów posłaniec z Rochanu, którego wysłałaś kilka dni temu i dodatkowe posilki z Gondoru
Tinwe
Kobieta zdawałą sie nie reagowac na pytanie Tinwe, Płakała tylko jak gdyby nieco ściszając swój szloch
Herogar
Po mneijszych i wiekszych anewrach personalnych w twej armi pozostało 18 ludzi łącznie z tobą. Razem stanęliscie w koncu przed bramą Bree. Miasto należy do was

Ostatnio zmieniony czwartek, 26 stycznia 2006, 12:26 przez Eglarest, łącznie zmieniany 3 razy.
