[DnD] Szukam MG - Przygoda pt. Wieża Cieni



-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
To, że Marina kazała Gustawowi chwilkę poczekać pod drzwiami nie znaczyło wcale ze ta "chwilka" będzie krótka. Jednak szansa, choć mała, była. Dlatego też najemnik posłusznie poczekał w okolicy wejścia do pokoju i zajął się ogladaniem wiszących na ścianie arrasów. Nietóre były nawet bardzo udane. Chociaż jak na gust najemnika zbyt jednotematyczne. Albo jelenie na rykowisku albo sceny bitewne. Po dłuższej chwili przyglądania się płótnom pewien szczegół zwrócił uwagę Gustawa. Zaciekawiony zapytał się akurat przechodzącej osoby. Z wyglądu jakiegoś szlachcica. Ale o aparycji cukiernika. Grubego i z zaróżowionymi policzkami.
- Przepraszam Pana, ale rzucił mnie się w oczy jeden szczegół na tych arrasach. Nie chciałbym być nieuprzejmy czy coś, ale dlaczego ten Troll, nie ukrywajmy, ma dwie lewe stopy?
O dziwo szlachcic o aparycji cukiernika nie obraził się na to kalanie sztuki przez jakiegoś zwykłego najemnika. Przyjrzał się uważniej wskazanemu przez najemnika miejscu na płótnie, usmiechnał się i odpowiedział.
- Widzi pan. Artysta, który go robił był prawdziwym geniuszem. Ale jak każdy geniusz miał i wady. Jego była taka, że pił jak smok. I czasem zdarzało mu się popełniac takie błędy jak pan widzi. Jednak wcale to nie umniejsza wartości jego arcydzieła. Jest to ... jakby to powiedzieć ... jego pewna cecha rozpoznawcza. Taki podpis.
Najemnik uśmiechnął się słysząc odpowiedź cukiernika. Zagadnięty jednak zamiast szybko się oddalić, został jeszcze oglądając to nietypowe arcydzieło. Skoro tak to chyba, ma on jeszcze chwilkę czasu. Tak więc najemnik począł kontynuować rozmowę.
- To chyba większy problem każdego artysty. Ja raz znałem pewnego barda. Śpiewał bardzo pięknie. Ale tylko jak wypił. Na trzeźwo był tak chorobliwie nieśmiały, że nie mógł wydusić z gardła ani słowa. Przed każdym wystąpieniem musiałem mu donosić wina.
W takiej to miłej i ciekawej dyskusji na temat odchyłów artystów Gustaw spędził czas oczekiwania na bardke. Zresztą bardzo szybko mu on zleciał. Okazało się, że szlachcic posiada zarówno dużą wiedzę jak i poczucie humoru. Rozmowa z nim była naprawde przyjemna dla najemnika.
Po pewnym dłuższym okresie czasu drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich Marina. Rozmowa natychmiast się urwała gdyz zarówno szlachcic jak i najemnik wybałuszyli na bardkę oczy. *Jasna cholera. Skąd ona ma tą suknię? Musiała kosztować majątek. A ostatnio cały czas narzekała, że nie ma pieniędzy i czy mógłbym łaskawie za nią zapłacić. Przewrotne babsko.* Widząc, że Marina czeka na jakąś reakcję z jego strony Gustaw podał swojej ukochanej rękę. Następnie zwrócił się do wciąż gapiącego się szlachcica.
- Sir Godfreyu, przedstawiam panu moją towarzyszkę życia *A raczej mojego mieszka z pieniędzmi* , wspaniałą bardkę Marinę. Marino przedstawiam Ci szlachetnego sir Godfreya.
Bardka jak przystało na osobą będącą w centrum uwagi, ładnie się uśmiechnęła do szlachcica o aparycji cukiernika i dygnęła z gracją.
- No skoro moja druga połowa *ta rozrzutna* dołączyła do nas to chodźmy na tą zapowidaną wieczerzę. Nawet jeśli jeszcze jej nie ma to mozemy ten czas spędzić na miłej rozmowie. Prawda sir Godfreyu? Mam nadzieję, że dotrzymasz nam towarzystwa?
Po udaniu się na kolację najemnik wyszukał miejsce gdzie siedzą członkowie jego drużyny. Następnie zajął trzy miejsca obok i przedstawił szlachcica o aparycji cukiernika reszcie drużyny. Usiadłwszy zwrócił się do Vincenta.
- Przepraszam ale nie widziałem turnieju. Sam rozumiesz - tu najemnik delikatnie, ruchem głowy wskazał bardkę i przewrócił z rezygnacją oczami - Opowiadaj jak Ci poszło. Wygrałeś? Reszta była dobra?
To, że Marina kazała Gustawowi chwilkę poczekać pod drzwiami nie znaczyło wcale ze ta "chwilka" będzie krótka. Jednak szansa, choć mała, była. Dlatego też najemnik posłusznie poczekał w okolicy wejścia do pokoju i zajął się ogladaniem wiszących na ścianie arrasów. Nietóre były nawet bardzo udane. Chociaż jak na gust najemnika zbyt jednotematyczne. Albo jelenie na rykowisku albo sceny bitewne. Po dłuższej chwili przyglądania się płótnom pewien szczegół zwrócił uwagę Gustawa. Zaciekawiony zapytał się akurat przechodzącej osoby. Z wyglądu jakiegoś szlachcica. Ale o aparycji cukiernika. Grubego i z zaróżowionymi policzkami.
- Przepraszam Pana, ale rzucił mnie się w oczy jeden szczegół na tych arrasach. Nie chciałbym być nieuprzejmy czy coś, ale dlaczego ten Troll, nie ukrywajmy, ma dwie lewe stopy?

O dziwo szlachcic o aparycji cukiernika nie obraził się na to kalanie sztuki przez jakiegoś zwykłego najemnika. Przyjrzał się uważniej wskazanemu przez najemnika miejscu na płótnie, usmiechnał się i odpowiedział.
- Widzi pan. Artysta, który go robił był prawdziwym geniuszem. Ale jak każdy geniusz miał i wady. Jego była taka, że pił jak smok. I czasem zdarzało mu się popełniac takie błędy jak pan widzi. Jednak wcale to nie umniejsza wartości jego arcydzieła. Jest to ... jakby to powiedzieć ... jego pewna cecha rozpoznawcza. Taki podpis.
Najemnik uśmiechnął się słysząc odpowiedź cukiernika. Zagadnięty jednak zamiast szybko się oddalić, został jeszcze oglądając to nietypowe arcydzieło. Skoro tak to chyba, ma on jeszcze chwilkę czasu. Tak więc najemnik począł kontynuować rozmowę.
- To chyba większy problem każdego artysty. Ja raz znałem pewnego barda. Śpiewał bardzo pięknie. Ale tylko jak wypił. Na trzeźwo był tak chorobliwie nieśmiały, że nie mógł wydusić z gardła ani słowa. Przed każdym wystąpieniem musiałem mu donosić wina.
W takiej to miłej i ciekawej dyskusji na temat odchyłów artystów Gustaw spędził czas oczekiwania na bardke. Zresztą bardzo szybko mu on zleciał. Okazało się, że szlachcic posiada zarówno dużą wiedzę jak i poczucie humoru. Rozmowa z nim była naprawde przyjemna dla najemnika.
Po pewnym dłuższym okresie czasu drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich Marina. Rozmowa natychmiast się urwała gdyz zarówno szlachcic jak i najemnik wybałuszyli na bardkę oczy. *Jasna cholera. Skąd ona ma tą suknię? Musiała kosztować majątek. A ostatnio cały czas narzekała, że nie ma pieniędzy i czy mógłbym łaskawie za nią zapłacić. Przewrotne babsko.* Widząc, że Marina czeka na jakąś reakcję z jego strony Gustaw podał swojej ukochanej rękę. Następnie zwrócił się do wciąż gapiącego się szlachcica.
- Sir Godfreyu, przedstawiam panu moją towarzyszkę życia *A raczej mojego mieszka z pieniędzmi* , wspaniałą bardkę Marinę. Marino przedstawiam Ci szlachetnego sir Godfreya.
Bardka jak przystało na osobą będącą w centrum uwagi, ładnie się uśmiechnęła do szlachcica o aparycji cukiernika i dygnęła z gracją.
- No skoro moja druga połowa *ta rozrzutna* dołączyła do nas to chodźmy na tą zapowidaną wieczerzę. Nawet jeśli jeszcze jej nie ma to mozemy ten czas spędzić na miłej rozmowie. Prawda sir Godfreyu? Mam nadzieję, że dotrzymasz nam towarzystwa?
Po udaniu się na kolację najemnik wyszukał miejsce gdzie siedzą członkowie jego drużyny. Następnie zajął trzy miejsca obok i przedstawił szlachcica o aparycji cukiernika reszcie drużyny. Usiadłwszy zwrócił się do Vincenta.
- Przepraszam ale nie widziałem turnieju. Sam rozumiesz - tu najemnik delikatnie, ruchem głowy wskazał bardkę i przewrócił z rezygnacją oczami - Opowiadaj jak Ci poszło. Wygrałeś? Reszta była dobra?


-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:


-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:


- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Dobra, doczekaliście się.
[Cała drużyna]
Zeszliście razem na dół. Główna komnata zamkowa była zbyt mała, by pomieścić taką ilość gości, dlatego stoły zostały przeniesione na przedsionek. Widzieliście, jak pan domu kłóci się z majordomusem o to, że przestawił stoły bez jego pozwolenia. Wszyscy siadali według porządku ustalonego przez właściciela zamku. Wy zostaliście umieszczeni w miarę blisko księcia Obarskyego zajmującego miejsce gospodarza. Najbliżej usiadł Vincent (w świeżych ubraniach na krój szlachecki
) wraz z finalistami turnieju łuczniczego. Zaknafein został umieszczony obok innych łuczników, ku jego niezadowoleniu siedział obok księżycowego elfa - Daenora, z którym odbył małą sprzeczkę
.
Marina i Gustaw zasiedli do stołu wraz z Godfreyem. Rozmawialiście krótko, nagle z miejsca wstał "rycerz" Willbert. Najemnik zmarszczył się na jego widok.
- Szlachetne panie i panowie, chciałbym wam przedstawić moich towarzyszy, z którymi odbyliśmy największe polowanie tego roku. To właśnie oni uratowali mnie z rąk leśnych biesów wychodzących jeden po drugim z piekieł. Stoczyliśmy z nimi heroiczną walkę (taaaa...) i o mały włos nie przypłaciliśmy życiem. Przedstawiam wam panią Marinę, Gustawa, Zaknafeina, Vincenta i Randala - powiedział Will wskazując na was po kolei. Niektórzy szlachcice zaczęli bić brawa, inni zaczęli plotkować, a ojciec Willberta zaczął pytać synka, czy nic mu się nie stało...
[Zaknafein]
Siedziałeś, bawiąc się dobrze, chociaż łucznicy mierzyli w ciebie dziwnymi spojrzeniami (szczególnie Daenor...). Towarzystwo żartowało sobie na temat Wyvernspurów i ojca Willberta. Dowiedziałeś się, że obydwie rodziny (Wyvernspur i Thundersword) posprzeczali się o most, a książe Wyvernspur (pan zamku) chciał pogodzić rody poprzez turniej łuczniczy.
[Vincent]
Czułeś się dobrze, potrawy które jadłeś były przepyszne - nie miałeś lepszego jedzenia w ustach od paru dni, jak nie nawet paru miesięcy. Finaliści turnieju rozmawiali o rodzie Wyvernspur. Byłeś niezorientowany w rozmowach, więc Edgar powiedział ci, że potomek Wyvernspurnów, Emerald zgwałcił i próbował zamordować własną macochę.
[Jeszcze raz drużyna]
Czujecie się obserwowani, jednak nie wiecie przez kogo. Za duży tłum, byście mogli dostrzec swojego prześladowcę. A może to tylko głupie przeczucie?
[Cała drużyna]
Zeszliście razem na dół. Główna komnata zamkowa była zbyt mała, by pomieścić taką ilość gości, dlatego stoły zostały przeniesione na przedsionek. Widzieliście, jak pan domu kłóci się z majordomusem o to, że przestawił stoły bez jego pozwolenia. Wszyscy siadali według porządku ustalonego przez właściciela zamku. Wy zostaliście umieszczeni w miarę blisko księcia Obarskyego zajmującego miejsce gospodarza. Najbliżej usiadł Vincent (w świeżych ubraniach na krój szlachecki


Marina i Gustaw zasiedli do stołu wraz z Godfreyem. Rozmawialiście krótko, nagle z miejsca wstał "rycerz" Willbert. Najemnik zmarszczył się na jego widok.
- Szlachetne panie i panowie, chciałbym wam przedstawić moich towarzyszy, z którymi odbyliśmy największe polowanie tego roku. To właśnie oni uratowali mnie z rąk leśnych biesów wychodzących jeden po drugim z piekieł. Stoczyliśmy z nimi heroiczną walkę (taaaa...) i o mały włos nie przypłaciliśmy życiem. Przedstawiam wam panią Marinę, Gustawa, Zaknafeina, Vincenta i Randala - powiedział Will wskazując na was po kolei. Niektórzy szlachcice zaczęli bić brawa, inni zaczęli plotkować, a ojciec Willberta zaczął pytać synka, czy nic mu się nie stało...
[Zaknafein]
Siedziałeś, bawiąc się dobrze, chociaż łucznicy mierzyli w ciebie dziwnymi spojrzeniami (szczególnie Daenor...). Towarzystwo żartowało sobie na temat Wyvernspurów i ojca Willberta. Dowiedziałeś się, że obydwie rodziny (Wyvernspur i Thundersword) posprzeczali się o most, a książe Wyvernspur (pan zamku) chciał pogodzić rody poprzez turniej łuczniczy.
[Vincent]
Czułeś się dobrze, potrawy które jadłeś były przepyszne - nie miałeś lepszego jedzenia w ustach od paru dni, jak nie nawet paru miesięcy. Finaliści turnieju rozmawiali o rodzie Wyvernspur. Byłeś niezorientowany w rozmowach, więc Edgar powiedział ci, że potomek Wyvernspurnów, Emerald zgwałcił i próbował zamordować własną macochę.
[Jeszcze raz drużyna]
Czujecie się obserwowani, jednak nie wiecie przez kogo. Za duży tłum, byście mogli dostrzec swojego prześladowcę. A może to tylko głupie przeczucie?


-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Zaknafein siedział między łucznikami, czując się odrobinę jak w jakimś chlewie. Wokólniego ludzie nieprzyzwoicie się upijali i obżerali, opowiadali sprośne dowcipy, uważali się za śmiesznych. Zakowi humor szwankował, w milczeniu pił miejscowe, kwaśne wino, oglądając ludzi wokół. Takiego zachowania nie spodziewał się nawet po Draenoże, którego miał za dzikusa. Poważnuie rozważał użycie buteleczki z drowią trucizną, w celu ostudzenia atmosfery otaczającej go. Przyglądał się bacznie Randalowi, obserwując bacznie jego otoczenie zastanawiając się czy on czuje się podobnie.
Zaknafein siedział między łucznikami, czując się odrobinę jak w jakimś chlewie. Wokólniego ludzie nieprzyzwoicie się upijali i obżerali, opowiadali sprośne dowcipy, uważali się za śmiesznych. Zakowi humor szwankował, w milczeniu pił miejscowe, kwaśne wino, oglądając ludzi wokół. Takiego zachowania nie spodziewał się nawet po Draenoże, którego miał za dzikusa. Poważnuie rozważał użycie buteleczki z drowią trucizną, w celu ostudzenia atmosfery otaczającej go. Przyglądał się bacznie Randalowi, obserwując bacznie jego otoczenie zastanawiając się czy on czuje się podobnie.

Marina
Bardka przyjela typowa dla kobiet strategie - ladnie wygladac. Tak wiec usmiechala sie czarujaco, krotko i zwiezle odpowiadala na pytania. Nie czula sie najlepiej, upal zaczal takze jej dokuczac, a halas nie dzialal najlepiej na bol glowy. Ale zawsze w takich przypadkach mogla sobie nieco ulzyc wyzywajac sie na Gustawie
Tak wiec, od czasu do czasu, bez zadnej przyczyny, najemnik dostawal od niej kuksance z lokcia, badz tez kopala go w kostke.
Siedziala znudzona podpierajac sie i dlubala widelcem w talerzu. Spojrzala po towarzyszach. Randal siedzial jak na szpilkach ciagle rozgladajac sie dookola. Zak natomiast wygladal, jakby polknal kij od szczotki. Westchnela. Wstala od stolu slicznie i kulturalnie przepraszajac wszystkich na chwile po czym podeszla do Drow'a.
- Wszystko w porzadku? - spytala i nachylila sie mu do ucha szepczac cichutko:
- Nie wygladasz na zadowolonego, mysle, ze podobnie jak ja, nie bawisz sie zbyt dobrze? Moze urwiemy sie na chwile? Masz ochote sie przejsc na maly spacer?
Bardka przyjela typowa dla kobiet strategie - ladnie wygladac. Tak wiec usmiechala sie czarujaco, krotko i zwiezle odpowiadala na pytania. Nie czula sie najlepiej, upal zaczal takze jej dokuczac, a halas nie dzialal najlepiej na bol glowy. Ale zawsze w takich przypadkach mogla sobie nieco ulzyc wyzywajac sie na Gustawie

Siedziala znudzona podpierajac sie i dlubala widelcem w talerzu. Spojrzala po towarzyszach. Randal siedzial jak na szpilkach ciagle rozgladajac sie dookola. Zak natomiast wygladal, jakby polknal kij od szczotki. Westchnela. Wstala od stolu slicznie i kulturalnie przepraszajac wszystkich na chwile po czym podeszla do Drow'a.
- Wszystko w porzadku? - spytala i nachylila sie mu do ucha szepczac cichutko:
- Nie wygladasz na zadowolonego, mysle, ze podobnie jak ja, nie bawisz sie zbyt dobrze? Moze urwiemy sie na chwile? Masz ochote sie przejsc na maly spacer?

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Gdy tylko Marina się zbliżyła, ożywił się, lecz nie dał tego po sobie poznać otaczającym go gościom. Odpowiedział jej, również cichutko:
Bardzo chętnie się z tobą przejdę, obecne tu towarzystwo nie jest moim wymarzonym, a i poziom miejscowej rozrywki nie odpowiada mi zbytnio. Gdzie proponujesz się wybrać?
Gdy tylko Marina się zbliżyła, ożywił się, lecz nie dał tego po sobie poznać otaczającym go gościom. Odpowiedział jej, również cichutko:
Bardzo chętnie się z tobą przejdę, obecne tu towarzystwo nie jest moim wymarzonym, a i poziom miejscowej rozrywki nie odpowiada mi zbytnio. Gdzie proponujesz się wybrać?

Marina
Bardka zastanowila sie. Wszak teren wokol posiadlosci byl calkiem ciekawy. A i jej srodek tez interesujacy. Bylo co zwiedzac i ogladac, a nigdzie dalej to nie wypadalo odchodzic... Zaczesala wlosy z prawej strony za ucho i usmichnela sie. Konspiracyjnie cichym glosem odpowiedziala:
- Moze poogladamy obrazy w posiadlosci? Tam bedzie cien a i chlod murow przyjemny. Zawsze tez mozna sie wymigac, ze sie czegos zapomnialo z pokoju...
Puscila do Zak'a oczko, dodajac tym samym nieco humorystyczny akcent do swej wypowiedzi, choc inni mogli to inaczej zinterpretowac. Zerknela ukradkiem na pozostalych łuczników i spojrzala w strone Gustawa.
*Zapewne nie bedzie mial nic przeciwko... * - pomyslala.
Bardka zastanowila sie. Wszak teren wokol posiadlosci byl calkiem ciekawy. A i jej srodek tez interesujacy. Bylo co zwiedzac i ogladac, a nigdzie dalej to nie wypadalo odchodzic... Zaczesala wlosy z prawej strony za ucho i usmichnela sie. Konspiracyjnie cichym glosem odpowiedziala:
- Moze poogladamy obrazy w posiadlosci? Tam bedzie cien a i chlod murow przyjemny. Zawsze tez mozna sie wymigac, ze sie czegos zapomnialo z pokoju...
Puscila do Zak'a oczko, dodajac tym samym nieco humorystyczny akcent do swej wypowiedzi, choc inni mogli to inaczej zinterpretowac. Zerknela ukradkiem na pozostalych łuczników i spojrzala w strone Gustawa.
*Zapewne nie bedzie mial nic przeciwko... * - pomyslala.

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:

Marina
Szybkim i wprawnym "wymijajacym" krokiem Marina skierowla sie w strone posiadlosci. Nie ogladala sie za Zaknafein'em, wszak elf winien sobie dac swietnie rade z nadazaniem za nia. Zatrzymala sie dopiero, gdy dotarla do drzwi swego pokoju. Nie wiedziala, gdzie pozostali zostali umieszczeni, ale przypuszczala, ze niedaleko. Odwrocila sie z usmiechem na ustach i wskazala Drow'owi obrazy. Wisialo ich tak wiele, ze mogliby do poznej nocy stac i ogladac dziela.
- Umiesz spiewac? - spytala chytrze.
Szybkim i wprawnym "wymijajacym" krokiem Marina skierowla sie w strone posiadlosci. Nie ogladala sie za Zaknafein'em, wszak elf winien sobie dac swietnie rade z nadazaniem za nia. Zatrzymala sie dopiero, gdy dotarla do drzwi swego pokoju. Nie wiedziala, gdzie pozostali zostali umieszczeni, ale przypuszczala, ze niedaleko. Odwrocila sie z usmiechem na ustach i wskazala Drow'owi obrazy. Wisialo ich tak wiele, ze mogliby do poznej nocy stac i ogladac dziela.
- Umiesz spiewac? - spytala chytrze.

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
