[Star Wars] Zielony Pazur

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Kiedy Parsival rozmawiał z Seyll, do baru wszedł Kel Dorianin. Parsival zawsze pił alkochol tylko w małych ilościach, tak było i tym razem. Przyjemna rozmowa z Twilekianką została przerwana przez wystrzały z blasterów. -Frush- Przeklnął wulgarnie w swoim ojczystym języku. Było to najbardziej wyraźne słowo. Przewrócił stół na bok i wyciągnął blaster'a którego miał przytłoczonego do pasa. Wyciągnął z pod chusty jeszcze granata dymnego do granatnika. Wiedział, że ten stolik nie wytrzyma zbyt długiego ostrzału. Na szczęście to nie w niego strzelali. Złapał pocisk i przestawił pocisk na pomieszczenia zamknięte. Musieli dać sobie tylko osłonę dumną... w tym dymie będzie dyskoteka. Najpierw jednak wziął swój pistolet i strzelił nim w drzwi... w zamek. Mógł pozwolić sobie na odrobinę chybienia. Najważniejsze było życie ludzi. Strzał. Nawet nie patrzył czy chybiony. Stuknął granatem o ziemię i przytrzymał kiedy dym zaczął wypływać mu spod palców... rzucił. Zasięg dymu tego pocisku był 2 metry po których dym się rozwiewał tworząc ograniczone miejsce zerowej widoczności. Od razy powiedział do Seyll. -Uciekaj i zbierz cywilów wszystkich stąd.- Natychmiast podbiegł za zasłonę lady i wycelował broń w jednego z oprychów. Na razie nie miał zamiaru uczestniczyć w walce. Zbyt wiele osób postronnych może ucierpieć. Narazie nie było zagrożenia jego życia. Ale jeżeli dostrzega nad którymś z napastników żyrandol to natychmiast w niego strzela tak aby spadł na nego (napastnika).
Kiedy Parsival rozmawiał z Seyll, do baru wszedł Kel Dorianin. Parsival zawsze pił alkochol tylko w małych ilościach, tak było i tym razem. Przyjemna rozmowa z Twilekianką została przerwana przez wystrzały z blasterów. -Frush- Przeklnął wulgarnie w swoim ojczystym języku. Było to najbardziej wyraźne słowo. Przewrócił stół na bok i wyciągnął blaster'a którego miał przytłoczonego do pasa. Wyciągnął z pod chusty jeszcze granata dymnego do granatnika. Wiedział, że ten stolik nie wytrzyma zbyt długiego ostrzału. Na szczęście to nie w niego strzelali. Złapał pocisk i przestawił pocisk na pomieszczenia zamknięte. Musieli dać sobie tylko osłonę dumną... w tym dymie będzie dyskoteka. Najpierw jednak wziął swój pistolet i strzelił nim w drzwi... w zamek. Mógł pozwolić sobie na odrobinę chybienia. Najważniejsze było życie ludzi. Strzał. Nawet nie patrzył czy chybiony. Stuknął granatem o ziemię i przytrzymał kiedy dym zaczął wypływać mu spod palców... rzucił. Zasięg dymu tego pocisku był 2 metry po których dym się rozwiewał tworząc ograniczone miejsce zerowej widoczności. Od razy powiedział do Seyll. -Uciekaj i zbierz cywilów wszystkich stąd.- Natychmiast podbiegł za zasłonę lady i wycelował broń w jednego z oprychów. Na razie nie miał zamiaru uczestniczyć w walce. Zbyt wiele osób postronnych może ucierpieć. Narazie nie było zagrożenia jego życia. Ale jeżeli dostrzega nad którymś z napastników żyrandol to natychmiast w niego strzela tak aby spadł na nego (napastnika).
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Sieska
Po pierwszym strzale odruchowo ukucnęła, chowając się za ladą. Drugi jak nie trzeci nabój roztrzaskał niechybnie kufel, o którym przypomniała sobie po chwili, cała jego zawartość spłynęła po ladzie. Sieska zdążyła jeszcze dać upust swego niezadowolenia uderzając o blat, podczas nieudanego upomnienia się o własność.
Rozpętała się strzelanina, czołgając się po podłodze przeklinała w ojczystym języku, co szło jej niebywale płynnie, kierowała swe kroki do kapitana.
„spanikował pywnie, wcogne go sto… bedze mi krewił… to se na jego statek wciogne. Ta dobry pomysłu” Sieska nie należała do osób mówiących do siebie, a przynajmniej tak uważała. Prostą dedukcją postanowiła wyciągnąć kapitana z tego bajzlu, jednak w połowie drogi zauważyła, że ten całkiem dobrze radzi sobie w sytuacjach krytycznych.
-ojka…
Natychmiast położyła się na plecach, ręce za pazuchę, odbezpieczyła granaty dymne i rzuciła gdzie popadnie, nie podnosząc się z ziemi kierowała się do tylnego wyjścia
-duf ' kroki i ta pa…
Po pierwszym strzale odruchowo ukucnęła, chowając się za ladą. Drugi jak nie trzeci nabój roztrzaskał niechybnie kufel, o którym przypomniała sobie po chwili, cała jego zawartość spłynęła po ladzie. Sieska zdążyła jeszcze dać upust swego niezadowolenia uderzając o blat, podczas nieudanego upomnienia się o własność.
Rozpętała się strzelanina, czołgając się po podłodze przeklinała w ojczystym języku, co szło jej niebywale płynnie, kierowała swe kroki do kapitana.
„spanikował pywnie, wcogne go sto… bedze mi krewił… to se na jego statek wciogne. Ta dobry pomysłu” Sieska nie należała do osób mówiących do siebie, a przynajmniej tak uważała. Prostą dedukcją postanowiła wyciągnąć kapitana z tego bajzlu, jednak w połowie drogi zauważyła, że ten całkiem dobrze radzi sobie w sytuacjach krytycznych.
-ojka…
Natychmiast położyła się na plecach, ręce za pazuchę, odbezpieczyła granaty dymne i rzuciła gdzie popadnie, nie podnosząc się z ziemi kierowała się do tylnego wyjścia
-duf ' kroki i ta pa…

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Muuurgh zauważył, że jego osłona wyglądał żałośnie. Stolik właśnie się rozlatywał.
"Niech to szlag. Co za burdel. Trzeba cos wymyślić"-przemknęło w głowie Togorianina. Kątem oka zauważył człowieka ostrzeliwującego się zza innego stołu. Ocenił odległość. jakieś 2 metry. Sprężył się, wygiął ciało i skoczył. W locie poczuł, że pocisk z blastera przeleciał mu przez ramię. Poczuł piekielny ból, a ćwierć sekundy później szczupakiem spadł się na podłogę obok kapitana
-Cześć-Powiedział i spojrzał na ramię. Pocisk minął kość, ale bolało jak cholera. Togorianin sie zdenerwował. Wychylił sie i wystrzelił, ale przez ten dym nic nie widział. Jedynie smugi światła.
-Co robimy... ? Masz może granaty sejsmiczne ? Jak się ogłuszy tych tutaj, to sytuacja stanie się klarowna
Kolejny pocisk przeleciał mu nad uchem
"Niech to szlag. Co za burdel. Trzeba cos wymyślić"-przemknęło w głowie Togorianina. Kątem oka zauważył człowieka ostrzeliwującego się zza innego stołu. Ocenił odległość. jakieś 2 metry. Sprężył się, wygiął ciało i skoczył. W locie poczuł, że pocisk z blastera przeleciał mu przez ramię. Poczuł piekielny ból, a ćwierć sekundy później szczupakiem spadł się na podłogę obok kapitana
-Cześć-Powiedział i spojrzał na ramię. Pocisk minął kość, ale bolało jak cholera. Togorianin sie zdenerwował. Wychylił sie i wystrzelił, ale przez ten dym nic nie widział. Jedynie smugi światła.
-Co robimy... ? Masz może granaty sejsmiczne ? Jak się ogłuszy tych tutaj, to sytuacja stanie się klarowna
Kolejny pocisk przeleciał mu nad uchem
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Kanet Devarian
Tego się właśnie spodziewał. No może nie do końca, bo nie przewidział, że jakiś kretyn użyje granatów dymnych. Nie dość, że teraz inni strzelali na ślepo znacznie zwiększając zagrożenie to i on nie bardzo widział co się dzieje. Co kilka sekund oddawał strzał z grubsza w kierunku gości, którzy to zaczęli licząc, że jak oni padną to sie wszystko uspokoi. - No i szlag trafił zatrudnienie. Nagle jakiś futrzak wylądował tuz obok niego i zaczął pytać o granaty sejsmiczne. Kenet korzystając z mizernej osłony jaką jeszcze dawał stolik popatrzył nań jak na idiotę. - Ty chcesz granatów w zwykłej barowej burdzie używać chłopcze? Wiesz ile kosztuje jeden granat sejsmiczny? W zasadzie to na ogół miał je za darmo, w końcu kto doliczy się kilku granatów jak przewozi się kilkanaście skrzyń? Co nie zmieniało faktu, że nie brał ich dzisiaj ze sobą. - Lepiej wykończyć tych kolesi z blastera. Po tej krótkiej wypowiedzi porzucił podniszczony już stolik i przeniósł sie za najbliższy uprzedno go wywracając w razie potrzeby i znów zaczął się ostrzeliwać. "Jak ja nienawidzę takich dni. Trzeba było wziąść te igiełki śmierci i zawieść na Mal Hutta, ale nie, ja uznałem, że to ryzykowna robota." Kolejne wystrzalone na ślepo salwy śmigały nad jego głową a także nad głowami przeciwników, choc te były oddawane przez niego. - Co za debil użył granatów dymnych? Chyba ktoś chciał narobić przypadkowych ofiar wśród tłumu, jesli tak to wspaniale mu sie udało. po czym nastąpiła istna litania przekleństw zagłuszantch od czasu do czasu odgłosami wystrzałów z blastera.
Tego się właśnie spodziewał. No może nie do końca, bo nie przewidział, że jakiś kretyn użyje granatów dymnych. Nie dość, że teraz inni strzelali na ślepo znacznie zwiększając zagrożenie to i on nie bardzo widział co się dzieje. Co kilka sekund oddawał strzał z grubsza w kierunku gości, którzy to zaczęli licząc, że jak oni padną to sie wszystko uspokoi. - No i szlag trafił zatrudnienie. Nagle jakiś futrzak wylądował tuz obok niego i zaczął pytać o granaty sejsmiczne. Kenet korzystając z mizernej osłony jaką jeszcze dawał stolik popatrzył nań jak na idiotę. - Ty chcesz granatów w zwykłej barowej burdzie używać chłopcze? Wiesz ile kosztuje jeden granat sejsmiczny? W zasadzie to na ogół miał je za darmo, w końcu kto doliczy się kilku granatów jak przewozi się kilkanaście skrzyń? Co nie zmieniało faktu, że nie brał ich dzisiaj ze sobą. - Lepiej wykończyć tych kolesi z blastera. Po tej krótkiej wypowiedzi porzucił podniszczony już stolik i przeniósł sie za najbliższy uprzedno go wywracając w razie potrzeby i znów zaczął się ostrzeliwać. "Jak ja nienawidzę takich dni. Trzeba było wziąść te igiełki śmierci i zawieść na Mal Hutta, ale nie, ja uznałem, że to ryzykowna robota." Kolejne wystrzalone na ślepo salwy śmigały nad jego głową a także nad głowami przeciwników, choc te były oddawane przez niego. - Co za debil użył granatów dymnych? Chyba ktoś chciał narobić przypadkowych ofiar wśród tłumu, jesli tak to wspaniale mu sie udało. po czym nastąpiła istna litania przekleństw zagłuszantch od czasu do czasu odgłosami wystrzałów z blastera.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:

-
- Majtek
- Posty: 125
- Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Nassh'reth
Wookiee leniwie rozglądał się po barze oczekując swych drinków i przekąski. Z głodu zaburczało mu w brzuchu "Ile jeszcze będę musiał czekać..." pomysłał i zaczął stukać pazurami o kant stołu. Nagle spostrzegł że do barówy weszło kilka istot, ten pierwszy był łowcą nagród. Przynajmniej tak ocenił go na tę chwilę. Krótka gadka z barmanem i koleś zniknął. Zamruczał cicho i podrapał się po głowie, "Hmm ciekawe, nie słyszałem takiego dialektu od czasów tej roboty dla B'hempa". Nash nie lubił wspominać misji, którą wykonał parę lat temu, dla bossa przestępczego półświatka Coruscant. Niejaki B'hemp był huttem, wyjątkowo oślizgłym huttem. Trudnił się głównie stręczycielstwem i przemytem narkotyków. Prowadził bar parę sektorów od tej dziury. Wookiee wyczuł kłopoty swym dużym nochalem zanim jeszcze faktycznie się pojawiły, od razu spostrzegł dwójkę humanoidów, którzy stanęli w drzwiach lokalu. Uśmiechnął się gdy dostrzegł potężną fryzurę jednego z nowo przybyłych. Sprawdził dokładnie wizjery durastalowej zbroi i uruchomił pewną dodatkową opcję w swoim komunikatorze mowy. Mianowicie, jakiś czas temu nakazał wynajętemu technikowi domontować , do urządzenia wspomagator oddychania. Nieraz już mu się przydał na planetach o rozrzedzonym składzie tlenu w atmosferze czy w miejscach wyjątkowo zadymionych. Gdy rozległy się pierwsze wystrzały wookiee wyszarpnął swój miotacz. Podniósł go jedną łapą, był ciężki dla każdej rasy jaką poznał przez ten szereg lat. No... może poza wampą. Ale te stworzenia były zbyt głupie by choćby nacisnąć spust, nie wspominając o celowaniu. Drugim łapskiem zaczął odrywać stolik od podłogi baru. Wyszarpnął go z całą siła i wybił kolbą broni, dziurę w blacie mebla. Zaczął ostrzeliwać dwójkę obcych przy barze, po chwili zaryczał i natarł na nich stolikiem niczym taranem.
Wookiee leniwie rozglądał się po barze oczekując swych drinków i przekąski. Z głodu zaburczało mu w brzuchu "Ile jeszcze będę musiał czekać..." pomysłał i zaczął stukać pazurami o kant stołu. Nagle spostrzegł że do barówy weszło kilka istot, ten pierwszy był łowcą nagród. Przynajmniej tak ocenił go na tę chwilę. Krótka gadka z barmanem i koleś zniknął. Zamruczał cicho i podrapał się po głowie, "Hmm ciekawe, nie słyszałem takiego dialektu od czasów tej roboty dla B'hempa". Nash nie lubił wspominać misji, którą wykonał parę lat temu, dla bossa przestępczego półświatka Coruscant. Niejaki B'hemp był huttem, wyjątkowo oślizgłym huttem. Trudnił się głównie stręczycielstwem i przemytem narkotyków. Prowadził bar parę sektorów od tej dziury. Wookiee wyczuł kłopoty swym dużym nochalem zanim jeszcze faktycznie się pojawiły, od razu spostrzegł dwójkę humanoidów, którzy stanęli w drzwiach lokalu. Uśmiechnął się gdy dostrzegł potężną fryzurę jednego z nowo przybyłych. Sprawdził dokładnie wizjery durastalowej zbroi i uruchomił pewną dodatkową opcję w swoim komunikatorze mowy. Mianowicie, jakiś czas temu nakazał wynajętemu technikowi domontować , do urządzenia wspomagator oddychania. Nieraz już mu się przydał na planetach o rozrzedzonym składzie tlenu w atmosferze czy w miejscach wyjątkowo zadymionych. Gdy rozległy się pierwsze wystrzały wookiee wyszarpnął swój miotacz. Podniósł go jedną łapą, był ciężki dla każdej rasy jaką poznał przez ten szereg lat. No... może poza wampą. Ale te stworzenia były zbyt głupie by choćby nacisnąć spust, nie wspominając o celowaniu. Drugim łapskiem zaczął odrywać stolik od podłogi baru. Wyszarpnął go z całą siła i wybił kolbą broni, dziurę w blacie mebla. Zaczął ostrzeliwać dwójkę obcych przy barze, po chwili zaryczał i natarł na nich stolikiem niczym taranem.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Sieska
Co jakiś czas ktoś wybiegał z baru krztusząc, sama amplituda wystrzałów zmalała.
-bosko, ja sie ni zaszczelą to sie uduszą
W śród czarnego gęstego dymu, mało kto mógł dojrzeć szczerbinkę swego blastera, oczywiście i tak nikt, a z pewnością większość nie zwracała na to uwagi, mało kto trafiał w tych okolicznościach pewnie już nikt.
Kto inny chętnie podniósł by któryś z blasterów… ale…
Jak mawiał jej ojciec „przecie ni możyesz być pacyfystą i broń naprawać” –na co ona- „no wydysz tatko? a jednak, a jednak…” brnąc przed siebie niczym dżdżownica na deszczu, zawitała w ciemnościach do pary człowieka z togorianinem, kryjących się za stołkiem.
-tedy do wyścia?
Nie czekając na odpowiedź machnęła dłonią na pożegnanie uśmiechając się i ruszyła dalej, już chyba trzy metry(?)
-ja ni wiem, sko ten dym, czy to moje granatey, czy to s tych spluwaczów…(?)
Co jakiś czas ktoś wybiegał z baru krztusząc, sama amplituda wystrzałów zmalała.
-bosko, ja sie ni zaszczelą to sie uduszą
W śród czarnego gęstego dymu, mało kto mógł dojrzeć szczerbinkę swego blastera, oczywiście i tak nikt, a z pewnością większość nie zwracała na to uwagi, mało kto trafiał w tych okolicznościach pewnie już nikt.
Kto inny chętnie podniósł by któryś z blasterów… ale…
Jak mawiał jej ojciec „przecie ni możyesz być pacyfystą i broń naprawać” –na co ona- „no wydysz tatko? a jednak, a jednak…” brnąc przed siebie niczym dżdżownica na deszczu, zawitała w ciemnościach do pary człowieka z togorianinem, kryjących się za stołkiem.
-tedy do wyścia?
Nie czekając na odpowiedź machnęła dłonią na pożegnanie uśmiechając się i ruszyła dalej, już chyba trzy metry(?)
-ja ni wiem, sko ten dym, czy to moje granatey, czy to s tych spluwaczów…(?)

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Wiedział, że sprawa przybiera powoli zły obrót. Nadal słyszał wystrzały karabinów... pozostała tylko jedna metoda. Schował blaster do pokrowca pod przepaską i wyciągnął z niej mały granatnik. Włożył do niego pustą puszkę po czymkolwiek, przestawił spust na odporwadzanie powietrza. Wystrzelił w sufit... spowodowało to charakterystyczne głośne chuknięcie. -Dłoni z broni! Na ziemię paść!- Krzyknął w salę. Jego głos był donośny. Odczekał chwilę na reakcję po czym wziął drugą puszkę do granatnika i ją też wystrzelił. Kolejny chuk wzniósł się w powietrze. -Teraz strzelę odłamkami! Dłoni z broni kraffash! Na ziemię paść!- Powiedział głośno. Teraz nie było zabawy. Przygryzł wargi. Teraz wyłączył mechanizm granatnika i wyciągnął swojego blastera. Może mu się uda trafić w granata dymnego. Nie mógł ich zaczadzić biały dym gdyż nie był trujący... była to zwykła mgła, ale wybuch mógł ogłuszyć część baru... granat już powoli zaczął się wyłączać.
Zauważcie, że wasze postacie (oprócz Seyll) nie wiedzą kto rzucił granata jak i nie wiedzą też, że schowała granatnik.
Wiedział, że sprawa przybiera powoli zły obrót. Nadal słyszał wystrzały karabinów... pozostała tylko jedna metoda. Schował blaster do pokrowca pod przepaską i wyciągnął z niej mały granatnik. Włożył do niego pustą puszkę po czymkolwiek, przestawił spust na odporwadzanie powietrza. Wystrzelił w sufit... spowodowało to charakterystyczne głośne chuknięcie. -Dłoni z broni! Na ziemię paść!- Krzyknął w salę. Jego głos był donośny. Odczekał chwilę na reakcję po czym wziął drugą puszkę do granatnika i ją też wystrzelił. Kolejny chuk wzniósł się w powietrze. -Teraz strzelę odłamkami! Dłoni z broni kraffash! Na ziemię paść!- Powiedział głośno. Teraz nie było zabawy. Przygryzł wargi. Teraz wyłączył mechanizm granatnika i wyciągnął swojego blastera. Może mu się uda trafić w granata dymnego. Nie mógł ich zaczadzić biały dym gdyż nie był trujący... była to zwykła mgła, ale wybuch mógł ogłuszyć część baru... granat już powoli zaczął się wyłączać.
Zauważcie, że wasze postacie (oprócz Seyll) nie wiedzą kto rzucił granata jak i nie wiedzą też, że schowała granatnik.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
-K***a zabiję. Co za idiota, baran jeden, bezmózgi pacan porozrzucał te granaty dymne. Jeden by wystarczył, a tu było ich chyba ze 3 !!! -Przyczołgał się ponownie do kapitana, który zdążył już oddalić się za inny stolik. W grupie raźniej...
Wpadł na pomysł. Dymu było mnóstwo. Celować nie można było, więc Togorianin począł się czołgać w kierunku napastników. Chwilę później zobaczył ich nogi. Stali i wciąż wymieniali ogień z tamtym za ladą. Spojrzał na broń naładowana. Wstał szybko i skorzystał z zaskoczenia. Wyrżnął jednemu z pięści w podbródek a w drugiego wystrzelił wiązkę fal dźwiękowych. Odrzuciło go na kilka metrów. Nic mu nie było- ogłuszenie. Kolejny strzał rozszarpał mu skórę na twarzy
-K***a...-Krzyknął i rzucił sie na podłogę. korzystając z zamieszania wywrócił kolejny ze stolików i skrył się. Jeden chyba załatwiony... o ile nie otrząśnie się za szybko. Fale były ustalone na minimum... Drugi dostał silny cios, ale Togorianin wątpił by to pomogło...
Gdy już leżał usłyszał, że ktoś woła coś w stylu "dłoni z broni". Posłuchał. Robiło sie gorąco...
Wpadł na pomysł. Dymu było mnóstwo. Celować nie można było, więc Togorianin począł się czołgać w kierunku napastników. Chwilę później zobaczył ich nogi. Stali i wciąż wymieniali ogień z tamtym za ladą. Spojrzał na broń naładowana. Wstał szybko i skorzystał z zaskoczenia. Wyrżnął jednemu z pięści w podbródek a w drugiego wystrzelił wiązkę fal dźwiękowych. Odrzuciło go na kilka metrów. Nic mu nie było- ogłuszenie. Kolejny strzał rozszarpał mu skórę na twarzy
-K***a...-Krzyknął i rzucił sie na podłogę. korzystając z zamieszania wywrócił kolejny ze stolików i skrył się. Jeden chyba załatwiony... o ile nie otrząśnie się za szybko. Fale były ustalone na minimum... Drugi dostał silny cios, ale Togorianin wątpił by to pomogło...
Gdy już leżał usłyszał, że ktoś woła coś w stylu "dłoni z broni". Posłuchał. Robiło sie gorąco...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Kanet Devarian
Najpierw poczuł wybuch a potem usłyszał coś w stylu "dłoń z broni" czy jakoś tak. Wyglądało na to, że ktoś próbuje zaprowadzić porządek w tym bajzlu. W takim razi można mu pomóc. Wstrzymał ogień i ruszył w kierunku tego głosu wołając. - Róbcie co mówi! Rzucić broń skur*****y! Chcecie, żeby nas poszatkował wy c***e? Sam jedynie schował blaster do kabury i podszedł do zlokalizowanego już Kalmarianina. - Dzięki stary, jedna osoba, która miała jakis pomysł jak ten kociokwik powstrzymać to ty.
Zauważyliście, że radzimy sobie w zasadzie bez MG? To się nazywa odgrywanie postaci i wczucie w sesje
Najpierw poczuł wybuch a potem usłyszał coś w stylu "dłoń z broni" czy jakoś tak. Wyglądało na to, że ktoś próbuje zaprowadzić porządek w tym bajzlu. W takim razi można mu pomóc. Wstrzymał ogień i ruszył w kierunku tego głosu wołając. - Róbcie co mówi! Rzucić broń skur*****y! Chcecie, żeby nas poszatkował wy c***e? Sam jedynie schował blaster do kabury i podszedł do zlokalizowanego już Kalmarianina. - Dzięki stary, jedna osoba, która miała jakis pomysł jak ten kociokwik powstrzymać to ty.
Zauważyliście, że radzimy sobie w zasadzie bez MG? To się nazywa odgrywanie postaci i wczucie w sesje

Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Perzyn pisze:Zauważyliście, że radzimy sobie w zasadzie bez MG? To się nazywa odgrywanie postaci i wczucie w sesje
I po części prowadzenie sesji

W gęstym dymie nie dało się za dużo zobaczyć. Ale ostrzał nie został przerwany. Nash strzelał prawie na ślepo w stronę przeciwników Kel Dorianina. Chyba jeden dostał bo dał się słyszeć okrzyk bólu. Nagle w dymie zawrzało. To chyba klienci rzucili się do ucieczki przed drzwi. W dymie nie było za wiele widać ale zdawało się, że omijają z daleka strzelających się. Po chwili ciszę przeszywały tylko strzały z blasterów. Kolejny okrzyk bólu, tym razem to chyba Kel Dorianin. Stukot butów. Dym powoli się rozwiewa. Widzicie Kel Dorianina opartego plecami o ścianę z której powoli się zsuwał. Jego broń leżała koło niego. Był jak się zdawało miotacz z długą lufą. Nad Kel Dorianinem stali dwaj mężczyźni celujący w niego miotaczami.
-Rev myślałeś, że nie wiemy, że nas ścigasz? Ale my dopadliśmy Ciebie. -mówił mężczyzna z chustką na głowie.
-A co to czyżbyś miał ochronę? Jakiś skurwiel postrzelił mnie w plecy! Myślałem że łowcy pracują sami.- -wysyczał drugi przesuwając lufą po stolikach za którymi się znajdujecie. Wyłazić,a nic się nikomu nie stanie! No może z wyjątkiem naszego łowcy nagród. -Powiedział do was.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Jak można ich zmusić by się poddali. Przymknął oczy. Wyciągał już granatnik ale zdążył pomyśleć. Odłożył go na bok i ściągnął ze stołu butelkę po jakimś trunku. Włożył ją do granatnika którego ustawił od raz na mechanizm wybuchowy. Wiedział, że to zadziała jak wyjątkowo słaba strzelba ale to co zamierzał zrobić musiało zadziałać. Padł na ziemię. Tak jak myślał. Dym przy ziemi był żadszy i można było z tej strony dostrzec wszystkie nogi. Widział napastników. Granatnik wycelował na górę i strzelił. Nieszkodliwe odłamki szkła zaczęły spadać na ziemię nie robiąc nikomu krzywdy. Wyciągnął natychmiast blaster przed siebie i strzelił w nogi jednego z dwóch napastników. Nie czekając na reakcję strzelił w nogi drugiego. Pociski były na tyle silne aby sparaliżować osobę która nim dostała. Wiedział, że kiedy napastnicy będą spadali to poranią się o odłamki szkła. Może niezbyt to jest szkodliwe ale da czas innym by ich obezwładnić. Natychmiast wsunął się za ladę.
Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Jak można ich zmusić by się poddali. Przymknął oczy. Wyciągał już granatnik ale zdążył pomyśleć. Odłożył go na bok i ściągnął ze stołu butelkę po jakimś trunku. Włożył ją do granatnika którego ustawił od raz na mechanizm wybuchowy. Wiedział, że to zadziała jak wyjątkowo słaba strzelba ale to co zamierzał zrobić musiało zadziałać. Padł na ziemię. Tak jak myślał. Dym przy ziemi był żadszy i można było z tej strony dostrzec wszystkie nogi. Widział napastników. Granatnik wycelował na górę i strzelił. Nieszkodliwe odłamki szkła zaczęły spadać na ziemię nie robiąc nikomu krzywdy. Wyciągnął natychmiast blaster przed siebie i strzelił w nogi jednego z dwóch napastników. Nie czekając na reakcję strzelił w nogi drugiego. Pociski były na tyle silne aby sparaliżować osobę która nim dostała. Wiedział, że kiedy napastnicy będą spadali to poranią się o odłamki szkła. Może niezbyt to jest szkodliwe ale da czas innym by ich obezwładnić. Natychmiast wsunął się za ladę.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Majtek
- Posty: 125
- Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
scorez najczęściej dym, mgła, różnorakie gazy zbierają się właśnie w dole pomieszczeń, lejów po bombach, załamań terenu etc.
Nassh'reth
Zgiełk potyczki zdawał się cichnąć, Nash wysłuchał przemówienia dwójki pokracznych istot po czym bez zastanowienia rzucił w nich trzymanym stolikiem. Z tego co mówili wywnioskował że tym który przegrywał był łowca nagród, przynależność zawodowa nakazywała mu pomóc. Może nawet po całej akcji dostanie częśc zysków za pomoc w schwytaniu poszukiwanych. Gdy tamci byli zmuszeni odtoczyć stolik, Nash zanurkował do najbliższego stołu, ku jego zaskoczeniu ktoś już tu był. Kalamarianin wybałuszył na jego widok oczy, co akurat przy budowie jego głowy nie było trudne i nieco się odsunął. Wookiee zawarczał cicho i dał mu znak ręką że wszystko wporządku, nagle spostrzegł że nowy towarzysz nieco się pochylił i wystrzelił coś ze swego granatnika, kilka cm powyżej podłogi.
Nassh'reth wyszarpnął z jednej z wielu kieszeni szpulkę cienkiej stalowej linki, która często służyła mu do polowań, wychylił się zza bezpiecznej osłony stołu i rzucił nią tak by związać najbliższego z wrogów. Ku jego zaskoczeniu jego ofiary wrzasnęły i złapały się za nogi.
Nassh'reth
Zgiełk potyczki zdawał się cichnąć, Nash wysłuchał przemówienia dwójki pokracznych istot po czym bez zastanowienia rzucił w nich trzymanym stolikiem. Z tego co mówili wywnioskował że tym który przegrywał był łowca nagród, przynależność zawodowa nakazywała mu pomóc. Może nawet po całej akcji dostanie częśc zysków za pomoc w schwytaniu poszukiwanych. Gdy tamci byli zmuszeni odtoczyć stolik, Nash zanurkował do najbliższego stołu, ku jego zaskoczeniu ktoś już tu był. Kalamarianin wybałuszył na jego widok oczy, co akurat przy budowie jego głowy nie było trudne i nieco się odsunął. Wookiee zawarczał cicho i dał mu znak ręką że wszystko wporządku, nagle spostrzegł że nowy towarzysz nieco się pochylił i wystrzelił coś ze swego granatnika, kilka cm powyżej podłogi.
Nassh'reth wyszarpnął z jednej z wielu kieszeni szpulkę cienkiej stalowej linki, która często służyła mu do polowań, wychylił się zza bezpiecznej osłony stołu i rzucił nią tak by związać najbliższego z wrogów. Ku jego zaskoczeniu jego ofiary wrzasnęły i złapały się za nogi.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
-Tak-Krzyknął Togorianin kiedy zobaczył, że jego "sojusznicy" Zaczęli rozwiązywać sytuację. Napastnicy trzymali się za nogi. muuurgh chwycił butelkę leżącą na ziemi, wstał, bo zagrożenie już minęło i rzucił trafiając w potylicę tego w afro. Chyba go zamroczyło.
-Dobra-Powiedział-Może ktoś mi teraz odpowie na dwa pytania. Po pierwsze, czy tu do cholery są takie burdy co tydzień, i co mamy teraz da anielki zrobić z całym tym bajzlem... ? A tak na uboczu Muuurgh jestem-Podszedł do kapitana, Whhookie i jeszcze jednego kolesia, który wyglądał mu na kupca czy przewoziciela towaru i podał im rękę-Niezła robota... Naprawdę niezła...
-Dobra-Powiedział-Może ktoś mi teraz odpowie na dwa pytania. Po pierwsze, czy tu do cholery są takie burdy co tydzień, i co mamy teraz da anielki zrobić z całym tym bajzlem... ? A tak na uboczu Muuurgh jestem-Podszedł do kapitana, Whhookie i jeszcze jednego kolesia, który wyglądał mu na kupca czy przewoziciela towaru i podał im rękę-Niezła robota... Naprawdę niezła...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Kanet Devarian
Wyglądało na to, że Kalmarianin, do którego zdołał wcześniej dotrzeć kierując się słuchem naprawde chciał posprzątać ten burdel. Sztuczka z granatnikiem i butelką była naprawdę niezła. "No, chociaż jeden, który ma nie tylko sprzęt ale do tego ajkiś logiczny pomysł na jego użycie." Zaraz potem usłyszał jak korzystając z tego, że dym tuż nad podłogą jest rzadszy Kalmarianin zaczął strzelać typom w czerni po nogach. Nie miał tu w sumie nic do roboty, zwłaszcza, że jego podejrzenia co do Kel Dorianina się potwierdziły. Co prawda ostatnio nie było żadnej nagrody za jego głowę, ale lepiej chyba nie ryzykować. Z drugiej strony nie miał zadnego innego zaczepienia na Corcusant poza tym miejscem. Westchnął ciążko i znów dobywszy blastera wspomógł Kalmarianina z wysokości podłogi, na wypadek jakby jego strzały nie były dość celne.
Wyglądało na to, że Kalmarianin, do którego zdołał wcześniej dotrzeć kierując się słuchem naprawde chciał posprzątać ten burdel. Sztuczka z granatnikiem i butelką była naprawdę niezła. "No, chociaż jeden, który ma nie tylko sprzęt ale do tego ajkiś logiczny pomysł na jego użycie." Zaraz potem usłyszał jak korzystając z tego, że dym tuż nad podłogą jest rzadszy Kalmarianin zaczął strzelać typom w czerni po nogach. Nie miał tu w sumie nic do roboty, zwłaszcza, że jego podejrzenia co do Kel Dorianina się potwierdziły. Co prawda ostatnio nie było żadnej nagrody za jego głowę, ale lepiej chyba nie ryzykować. Z drugiej strony nie miał zadnego innego zaczepienia na Corcusant poza tym miejscem. Westchnął ciążko i znów dobywszy blastera wspomógł Kalmarianina z wysokości podłogi, na wypadek jakby jego strzały nie były dość celne.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Sieska
Granaty już dawno przestały syczeć, a dym uchodził z pomieszczenia wraz z uciekającymi klientami. Po małym teatrzyku słychać było tłukące się szkło i dwa strzały, potem chwilowa cisza.
Co prawda Sieska szanowała swoje życie najbardziej na świecie, śmierci także nie życzyła nikomu, ale skoro takie podrzędne cymbały, na odgłos blastera zamiast wziąć nogi za pas, sięgają po własny i idą jak mięso na rzeź to ich sprawa, może była to jakaś zasadzka? Sieska wątpiła czy znalazł by się taki idiota co walczył by dla cudzej sprawy, dla samej istoty dołączenia się do boju.
Czekała grzecznie na zapleczu aż strzały ucichną, może i brzydziła się całą tą ideologią, ale materiały trudno zdobyć, no cóż tak ją wychowali „martemu boroń sie ni przydadzo”
(permanentnym elementem mowy Sieski był fakt, iż to samo słowo wypowiadane wiele razy rzadko posiadało to samo brzmienie)
PS: poza tym pierwsze słyszę by osłona dymna przyczyniała się do rozlewu krwi…
Granaty już dawno przestały syczeć, a dym uchodził z pomieszczenia wraz z uciekającymi klientami. Po małym teatrzyku słychać było tłukące się szkło i dwa strzały, potem chwilowa cisza.
Co prawda Sieska szanowała swoje życie najbardziej na świecie, śmierci także nie życzyła nikomu, ale skoro takie podrzędne cymbały, na odgłos blastera zamiast wziąć nogi za pas, sięgają po własny i idą jak mięso na rzeź to ich sprawa, może była to jakaś zasadzka? Sieska wątpiła czy znalazł by się taki idiota co walczył by dla cudzej sprawy, dla samej istoty dołączenia się do boju.
Czekała grzecznie na zapleczu aż strzały ucichną, może i brzydziła się całą tą ideologią, ale materiały trudno zdobyć, no cóż tak ją wychowali „martemu boroń sie ni przydadzo”
(permanentnym elementem mowy Sieski był fakt, iż to samo słowo wypowiadane wiele razy rzadko posiadało to samo brzmienie)
PS: poza tym pierwsze słyszę by osłona dymna przyczyniała się do rozlewu krwi…

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Klamarianin widział już, że dwaj zbóje leżą obezwładnieni. Podbiegł do nich, odkopnął blastery i wycelował pustym granatnikiem w Kel Dorianina. -Do nich nie zbliżaj się. Nimi prawo się zajmie. Jesteś i robisz. Opowiadaj?- Powiedział głośno. Granatnik wydał z siebie głośny pisk, który narastał aż wreszcie ucichł był złowróżbny. Bateria była naładowana i gotowa do porażenia przeciwnika. Broń miał na wysokości biodra. Wiedział, że gorące powietrze, które powstanie w granatniku wystrzeli z niego odprowadzane przez lufę. Porządnie poparzy przeciwnika. Miał wielką inteligencję i zręczność. Nie umiał posługiwać się mocą i nie był specjalnie silny ale jego atuty mu wystarczyły... przymrużył lekko oczy.
Klamarianin widział już, że dwaj zbóje leżą obezwładnieni. Podbiegł do nich, odkopnął blastery i wycelował pustym granatnikiem w Kel Dorianina. -Do nich nie zbliżaj się. Nimi prawo się zajmie. Jesteś i robisz. Opowiadaj?- Powiedział głośno. Granatnik wydał z siebie głośny pisk, który narastał aż wreszcie ucichł był złowróżbny. Bateria była naładowana i gotowa do porażenia przeciwnika. Broń miał na wysokości biodra. Wiedział, że gorące powietrze, które powstanie w granatniku wystrzeli z niego odprowadzane przez lufę. Porządnie poparzy przeciwnika. Miał wielką inteligencję i zręczność. Nie umiał posługiwać się mocą i nie był specjalnie silny ale jego atuty mu wystarczyły... przymrużył lekko oczy.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
