-Głupota...- warknąłtylko patrząc na budynek biblioteki jeszcze nei do końca przekonany o tym, że byął to iluzja. -Ktoś jest utalentowanym iluzorystą...- wymruczał. -Zeth jestem, panowie i obawaim się, ze padłem ofiarą jkiegoś rytualnego czyszcenia pamięci... gdzie ja do diaska jestem? Znam was?- zapytał, drapiac isę po głowie. Po głowie, w której panował neizły mętlik. Trafił najwyraźćniej na ludzi, który mieli coś wspólnego z tym incydentem, lub chciaż wiedzieli, komu się narazili, że zesłał na nich tą iluzję.
[Gilraen i Feaon]
Spotkaliście tylko jednego druida - podstarzałego Tiera, opiekuna tego świętego gaju. Jest on mężczyzną koło siedemdziesięciu lat, ale w otoczeniu natury wygląda znacznie młodziej. Nosi na sobie płaszcz z liści i piór. Feaona przestały dręczyc głosy dochodzące z głowy.
- Witam Cię Feaonie, dlaczego tu przyszedłeś?
[Zeth, Haergon, Marcus]
Dziewczyna oprzytomniała. Stanęła na nogi, odsłaniając spod szat swoje ciało. Złapała się za głowę - widocznie dręczył ją ból głowy. Zobaczyliście na jej szyi amulet boga słońca - przeciwnika wszelkich praktyk nekromancji i demonologii (ale się wpakowaliście :PP). Na szczęście kapłanka was nie rozpoznała, jeśli nią w ogóle była. Raczej nadawałaby się na akolitkę.
- Kim Wy jesteście, gdzie ja jestem? - zapytała wystraszona.
[Gavrill i Boreas]
Gavrill uświadomił sobie, że piski dochodzą z wnętrza dzwonnicy. Coś go ciągnie do wnętrza. W głowie szumi tylko jedna myśl
JESTEŚMY JEDNOŚCIĄ
Tysiące umysłów szczurów atakowały umysł barda. Musiał oprzeć się o ścianę by nie zemdleć...
Mimowolny uśmiech na widok kobiecego ciała przemknął przez twarz Zeth'a. -Przed biblioteką... Jakie to miasto?- rzucił okiem na dwóch pozostałych jegomościów. -Ci dwaj panowie są lepiej poinformowani, ale z tego co widziałem mieliśmy oboje być złozeni w ofierze jakimś demonom czy coś... Oprzytomniałem, zgarnąłcem ciebie i razem z nimi wyłamaliśmy się na zewnatrz.- zakonczył. -Mozna poznać godność zebranych? Jak juz mówiłem Zeth jestem.- powiedział i się wyprostował, wydajac salwę chrupnięć z różnych stawów. -Ale zesztywniałem...- mruknął cicho.
Doleciał tu mój orzeł? Mam złę wieści... równowaga w przyrodzie jest zachwiana, jakieś silne istoty wdzierają się do mojgo umysłu i myśle że także do umysłów innych. W mieście w dzwonnicy są szczuroludzie to prawdopodobnie oni to powodują. Przychodze po pomc. Jak możemy przywrucić równowage w przyrodzie? -Powiedział Feaon prawie ze jednym tchem a następnie z napięciem wpatrywał się w Tiera.
Hargon do akolitki: Witaj piękna nieznajoma, niezły bałagan, do diaska!
A tak przy okazji jestem Haergon, czarodziej z rodu Artura Starszego z miasta Gilead. Kim ty jesteś? ... Haergon patrząc na dziewczynę nie mógł nadziwić się nad jej pięknem. Mam nadzieję, że jesteśmy dobrze spotkani.
-Nie poganiaj... dziewczyna niejedno przeszła.. ja z resztą również. Można rzec że jechaliśmy na jedny wózku.- mówił patrząc kobicie w oczy. -Jak masz na imię?- zapytał spokojnie, przy czym ręką przechylił materiał jej nakrycia, by pełnił swą funkcję jak należy. (nie ma gapienia się ) -Masz pojęcie po co nas tam zgarnęli?- zapytał jeszcze.
[Zeth, Haergon i Nieobecny Czasowo MARCUS]
- Nie wiem co się stało... Obudziłam się tutaj, jeśli można to nazwać pobudką... - dziewczyna mówiła powoli, próbując się skupić. - Jestem Arianta, akolitka z pobliskiej świątyni. A Wy kim jesteście?
Dziewczyna widocznie nie wyczuła w Was złych mocy ani powiewu nekromancji. Nie jest jeszcze kapłanką, więc z jej strony nie ma zagrożenia.
[Feaon]
Druid wyglądał na zdziwionego.
- Twój orzeł tutaj nie doleciał. Nie tylko ty spotkałeś zakłócenia, ostatnio w wodach rzeki pojawiło się coś dziwnego... - powiedział druid i zapatrzył się w ziemię...
Wiesz może coś więcej o tych zakłóceniach? Jak można je pokonać? -Zapytał poddenerwowany druid. Jego głos jakby trąśł się kiedy zadawął pytania. Feaon zamyślił się na chwile. Myślał co mogło stać się z jego ptakiem(bez skojarzeń). Czy mogło to mieć zwiążek z tym zachwianiem w przyrodzie? Czy z tą dziwno osobą w mieście? Tego Druid nie wiedział.
-Mam na imie Zeth... i na tym się moja skromna wiedza konczy.- zaśmiał się Zeth i wzruszył ramionami. Był równei zdezorientowany, co kapłanka, a moze i bardziej. -Wiem jeszcze, ze demony mnie bardzo nie lubią... Z wzajemnościa!- uśmiechnął siędiabolicznie. -I wiem ze lubię je wytłukiwać- dodał.