[Naruto] Nefrytowe Łzy
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Przyszła med-nin przyklęknęła przy rannej. Kojiro obok. Nachyliła się nad nim, podając mu bandaże, i zaczęła cicho szeptać:
- Jesteś taki silny, Kojiro-kun... - jej dłonie rozrywały bluzkę rannej. Nie ma nic gorszego niż kawałki zakrwawionego, porwanego, a na ogół również zabrudzonego i gubiącego nitki materiału w ranie pod opatrunkiem.
No, może przesadziła. Ale jednak niewiele jest gorszych rzeczy.
- I taki dojrzały... Męski... - dodała, znów wychylając się ponad leżącą nukeninką. Dłoń Kyouko na chwilę wsunęła się w dłoń Kojiro-kun, ale po chwili uciekła, jakby spłoszona. Spojrzała za siebie, na siedzącego na kamieniu sensei. Słyszał to? Widział?
Miała nadzieję że nie. Mniej będzie trzeba kiedyś tłumaczyć...
Przestała szeptać. Uśmiechnęła się do własnych myśli, patrząc w dal. Tworzyła plany wybiegające daleko w przyszłość... A może i nie tak daleko? Z powrotem opuściła wzrok na leżącą. Bandażowała jej rany. Kojiro tylko trzymał ją w górze, tak żeby Kyouko mogła przeciągnąć bandaż pod nią - typowa gwiazda piersi, opatrunej numer 17 z podstawowej książeczki pierwszej pomocy dla geninów. Gdy skończyła, opuściła ją na ziemię, pozwalając Kojiro zająć się solami trzeźwiącymi. Sama odwróciła się i uśmiechnęła do pleców Chimidoro-sensei, obejmując wzrokiem jego sylwetkę.
Ciekawe czy maluje też portrety?
- Jesteś taki silny, Kojiro-kun... - jej dłonie rozrywały bluzkę rannej. Nie ma nic gorszego niż kawałki zakrwawionego, porwanego, a na ogół również zabrudzonego i gubiącego nitki materiału w ranie pod opatrunkiem.
No, może przesadziła. Ale jednak niewiele jest gorszych rzeczy.
- I taki dojrzały... Męski... - dodała, znów wychylając się ponad leżącą nukeninką. Dłoń Kyouko na chwilę wsunęła się w dłoń Kojiro-kun, ale po chwili uciekła, jakby spłoszona. Spojrzała za siebie, na siedzącego na kamieniu sensei. Słyszał to? Widział?
Miała nadzieję że nie. Mniej będzie trzeba kiedyś tłumaczyć...
Przestała szeptać. Uśmiechnęła się do własnych myśli, patrząc w dal. Tworzyła plany wybiegające daleko w przyszłość... A może i nie tak daleko? Z powrotem opuściła wzrok na leżącą. Bandażowała jej rany. Kojiro tylko trzymał ją w górze, tak żeby Kyouko mogła przeciągnąć bandaż pod nią - typowa gwiazda piersi, opatrunej numer 17 z podstawowej książeczki pierwszej pomocy dla geninów. Gdy skończyła, opuściła ją na ziemię, pozwalając Kojiro zająć się solami trzeźwiącymi. Sama odwróciła się i uśmiechnęła do pleców Chimidoro-sensei, obejmując wzrokiem jego sylwetkę.
Ciekawe czy maluje też portrety?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kojiro w milczeniu pomagał swojej koleżance opatrzyć nukeninkę. Szczerze mówiąc niecierpliwił się, ponieważ żądza wiedzy wrzała w nim coraz mocniej. Jednak nie dał po sobie tego poznać, za to zarumienił się słuchając słów Kyouko. Gdy jej dłoń spotkała się z jego zarumienił się jeszcze bardziej. Po krótkiej chwili spojrzał jej tylko w oczy i skinął głową szepcąc.
- Obawiam się, że na chwilę obecną mamy jednak ważniejsze problemy. Wskazał głową na opatrywaną dziewczyną.
Gdy skończyli udzielać jej pierwszej pomocy, oparł kunoichi z Ame o kamień i zastosował sole trzeźwiące. Podczas gdy związana dochodziła powoli do siebie on usiadł naprzeciw ze skrzyżowanymi nogami i patrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Gdy wreszcie w pełni odzyskała przytomność skinął jej głową i zaczął mówić ponurym, wręcz złowróżbnym tonem.
- Miło mi cię poznać Nukenin-san. Okazałaś już, że wiesz, kim ja jestem, miło byłoby jakbyś się odwdzięczyła zdradzając, chociaż swoje imię.
Dziewczyna przedstawiła się, co chłopak skwitował uśmiechając się tak przyjaźnie jak tylko potrafił.
-No cóż Amatsubu-san, muszę przyznać, że potraktowaliśmy ciebie i twoich przyjaciół raczej nie elegancko, sądzę jednak, że rozumiesz, że nie daliście nam wyboru.
Przez cały czas starał się zachować pogodny ton i brzmieć możliwie przyjacielsko, w końcu zdobycie zaufania to podstawa. Zresztą innej metody nie było, jeśli ktoś będzie ich torturował to raczej ludzie z Kusa albo z Ame. Zwłaszcza ta druga opcja mu się nie podobała.
- Już o tym mówiłem, ale wróćmy na chwilę do tematu. Rozpoznałaś mnie po tym jak użyłem parasola, to sugeruje, że nie było między nami nigdy osobistej znajomości, zresztą chyba bym pamiętał. A zatem, skąd o mnie wiesz?
- Obawiam się, że na chwilę obecną mamy jednak ważniejsze problemy. Wskazał głową na opatrywaną dziewczyną.
Gdy skończyli udzielać jej pierwszej pomocy, oparł kunoichi z Ame o kamień i zastosował sole trzeźwiące. Podczas gdy związana dochodziła powoli do siebie on usiadł naprzeciw ze skrzyżowanymi nogami i patrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Gdy wreszcie w pełni odzyskała przytomność skinął jej głową i zaczął mówić ponurym, wręcz złowróżbnym tonem.
- Miło mi cię poznać Nukenin-san. Okazałaś już, że wiesz, kim ja jestem, miło byłoby jakbyś się odwdzięczyła zdradzając, chociaż swoje imię.
Dziewczyna przedstawiła się, co chłopak skwitował uśmiechając się tak przyjaźnie jak tylko potrafił.
-No cóż Amatsubu-san, muszę przyznać, że potraktowaliśmy ciebie i twoich przyjaciół raczej nie elegancko, sądzę jednak, że rozumiesz, że nie daliście nam wyboru.
Przez cały czas starał się zachować pogodny ton i brzmieć możliwie przyjacielsko, w końcu zdobycie zaufania to podstawa. Zresztą innej metody nie było, jeśli ktoś będzie ich torturował to raczej ludzie z Kusa albo z Ame. Zwłaszcza ta druga opcja mu się nie podobała.
- Już o tym mówiłem, ale wróćmy na chwilę do tematu. Rozpoznałaś mnie po tym jak użyłem parasola, to sugeruje, że nie było między nami nigdy osobistej znajomości, zresztą chyba bym pamiętał. A zatem, skąd o mnie wiesz?
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kairra skinął głową. Bez gadania ruszył za latająca myszą. Biegł szybko, ale równomiernie. Jeżeli rozłoży siły, da sobie spokojnie radę. Dlaczego Junshi nie kazał im zaraz gonić zbiega, tylko czekał, gadał, cieszył sie z medycznego masażu. Zresztą co go to obchodziło- Był rozkaz, trzeba wykonać. Tego juz nie mógł spieprzyć. Był jedynym kaleka w składzie, którego opieprzono. No cóż, mówi sie trudno. Przyspieszył nieznacznie. Mysz ze skrzydłami była cały czas widoczna.
-Hej, szalikarko-dziewczyna biegła cały czas przy nim, a nawet nieznacznie go wyrzedzała
-Co zrobimy jak dogonimy drania? Raczej nie odda się w nasze ręce z radością
"Kurna... nie mozna tego schrzanić.
Chłopaka zirytowały zresztą słowa sensei. Niby miał rację, ale co kurna miało znaczyć"gdybym chciał go zabić wysłałbym was". Nie po to trenował z kuinaiami, nie po to trenował cien i szybkosc, by teraz na każdym kroku odstawac od reszty. Był starszy od nich, a dawał dupy co krok. podświadomie wiedział, że mówi przez niego rozżalenie, ale nie chciał tego przyjac do wiadomości.
Znowu przyspieszył. Gęste trawy wkurzały go jak cholera.
Po pewnym czasie zauważył zarys sylwetki człowieka.
Spojrzał na młodszą kolezankę pytającym wzrokiem.Miał jakis tam plan... w sumie wolał isc na zywioł,ale chciał znać jej zdanie.
-Hej, szalikarko-dziewczyna biegła cały czas przy nim, a nawet nieznacznie go wyrzedzała
-Co zrobimy jak dogonimy drania? Raczej nie odda się w nasze ręce z radością
"Kurna... nie mozna tego schrzanić.
Chłopaka zirytowały zresztą słowa sensei. Niby miał rację, ale co kurna miało znaczyć"gdybym chciał go zabić wysłałbym was". Nie po to trenował z kuinaiami, nie po to trenował cien i szybkosc, by teraz na każdym kroku odstawac od reszty. Był starszy od nich, a dawał dupy co krok. podświadomie wiedział, że mówi przez niego rozżalenie, ale nie chciał tego przyjac do wiadomości.
Znowu przyspieszył. Gęste trawy wkurzały go jak cholera.
Po pewnym czasie zauważył zarys sylwetki człowieka.
Spojrzał na młodszą kolezankę pytającym wzrokiem.Miał jakis tam plan... w sumie wolał isc na zywioł,ale chciał znać jej zdanie.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
„Szalikarko?”
-Że jak mnie nazwałeś? Um.. może mów mi Eriko dobra? Wiesz ja mówię do ciebie Atasuke, bo nie specjalnie pamiętam twoje imię, Kaira tak? Jeśli nie to przepraszam. Jak mam ochotę tu z kimś porozmawiać to nic tylko mnie olewają… a z drugiej strony nawet i dostaje coś, jeśli spojrzenie pełne pogardy się liczy? Rany… mam nadzieje, że przynajmniej ty coś kumasz? Co myślisz, o Kojiro i Togoshi-san?
Dalej…
Jeśli Atasuke nie odpowiada ta ucina pogawędkę i wyprzedza chłopaka.
Atasuke pierwszy dostrzega przeciwnika, Eriko jest zbyt pochłonięta rzeczywistością, nie specjalnie dostrzega nietoperza gdyż przez większość czasu posługiwała się techniką wymagającą zamknięcia oczu, stąd najprawdopodobniej mogła doszukać się wady wzroku lub zaniedbania jednego ze zmysłów.
-Że jak mnie nazwałeś? Um.. może mów mi Eriko dobra? Wiesz ja mówię do ciebie Atasuke, bo nie specjalnie pamiętam twoje imię, Kaira tak? Jeśli nie to przepraszam. Jak mam ochotę tu z kimś porozmawiać to nic tylko mnie olewają… a z drugiej strony nawet i dostaje coś, jeśli spojrzenie pełne pogardy się liczy? Rany… mam nadzieje, że przynajmniej ty coś kumasz? Co myślisz, o Kojiro i Togoshi-san?
Dalej…
Jeśli Atasuke nie odpowiada ta ucina pogawędkę i wyprzedza chłopaka.
Atasuke pierwszy dostrzega przeciwnika, Eriko jest zbyt pochłonięta rzeczywistością, nie specjalnie dostrzega nietoperza gdyż przez większość czasu posługiwała się techniką wymagającą zamknięcia oczu, stąd najprawdopodobniej mogła doszukać się wady wzroku lub zaniedbania jednego ze zmysłów.
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
-Spokojnie dziewczyno-uśmiechnął sie w biegu. Do tamtego bły jeszcze ze dwie, trzy minuty biegu. Postanowił nieco zwolnić. Po co sie przemęczać. I tak go dogonią
-Chyba Cie rozumiem. Jestesmy jak te, że tak powiem, rzepy przy ogonie. Co do Kojiro-kun i Togashi san, to w sumie nie mam zdania. Nie mam powodu, żeby im nie ufać.- Nie ufać? Nie. Ale nie lubić. Kojiro wkurzał go jak jasna cholera. Sam nie wiedział dlaczego.
-A co do olewania... To nie masz racji. Jestes lepsza w technikach wiażących i paralizujących niż ja. Przydajesz się-Powiedział z powagą.
-Tu każdy ma zadanie.Ty opóźniasz, Togashi walczy i leczy, Kojiro atakuje z dystansu... A co do pogardliwych spojrzeń. Sa po prostu drni-Wyszczerzył kły. Genialne okreslenie. No, moze nie Tagashi... ale Kojiro na pewno był durniem. Szkoda tylko, że tak inteligentnym i skutecznym durniem.
-Dobrze Eriko-san. Pogadamy potem. Widze wyraźnie cel. Pobiegnijmy ciszej.Chociaz w sumie wie, ze go ścigamy.-Wyciągnął kuinaie.
-Jak mu śmigną za uchem, top nawet nie będzie wiedział kiedy zwolni zdziwiony. Proszę Cię, bądź wtedy już przy nim-Znacznie przyspieszył. Rzuci jednym gdy juz byli dosyć blisko.
-Kairra-krzyknął-Przez dwa "r"-zaśmiał się
-Chyba Cie rozumiem. Jestesmy jak te, że tak powiem, rzepy przy ogonie. Co do Kojiro-kun i Togashi san, to w sumie nie mam zdania. Nie mam powodu, żeby im nie ufać.- Nie ufać? Nie. Ale nie lubić. Kojiro wkurzał go jak jasna cholera. Sam nie wiedział dlaczego.
-A co do olewania... To nie masz racji. Jestes lepsza w technikach wiażących i paralizujących niż ja. Przydajesz się-Powiedział z powagą.
-Tu każdy ma zadanie.Ty opóźniasz, Togashi walczy i leczy, Kojiro atakuje z dystansu... A co do pogardliwych spojrzeń. Sa po prostu drni-Wyszczerzył kły. Genialne okreslenie. No, moze nie Tagashi... ale Kojiro na pewno był durniem. Szkoda tylko, że tak inteligentnym i skutecznym durniem.
-Dobrze Eriko-san. Pogadamy potem. Widze wyraźnie cel. Pobiegnijmy ciszej.Chociaz w sumie wie, ze go ścigamy.-Wyciągnął kuinaie.
-Jak mu śmigną za uchem, top nawet nie będzie wiedział kiedy zwolni zdziwiony. Proszę Cię, bądź wtedy już przy nim-Znacznie przyspieszył. Rzuci jednym gdy juz byli dosyć blisko.
-Kairra-krzyknął-Przez dwa "r"-zaśmiał się
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kojiro i Kyouko
Kojiro siedział na przeciwko młodej dziewczyny. Teraz, kiedy zdjęli jej maskę podając sole trzeźwiące, faktycznie można było się domyślić, że jest dziewczyną. Mimo iż musiała być co najmniej parę lat starsza od Kyouko i Koijiro, była płaska jak deska, więc zamaskowana przywodziła raczej na myśl drobno zbudowanego chłopca. Jak Junshi odgadł jej płeć pozostawało tajemnicą.
- Miło mi cię poznać Nukenin-san. Okazałaś już, że wiesz, kim ja jestem, miło byłoby jakbyś się odwdzięczyła zdradzając, chociaż swoje imię.
- Miku. Amatsubu Miku - odparła nieco skonfudowana dziewczyna.
- Rozpoznałaś mnie po tym jak użyłem parasola, to sugeruje, że nie było między nami nigdy osobistej znajomości, zresztą chyba bym pamiętał. A zatem, skąd o mnie wiesz?
Miku spuściła oczy i uśmiechnęła się pod nosem.
- Wątpię, żebyś pamiętał. Byłeś wtedy taki mały... Fureasei-san przychodziła często do mojej matki w odwiedziny, a wtedy moja starsza siostra opiekowała się nami. Twój ojciec oczywiście nic nie wiedział, bo pewnie szlag by go trafił na miejscu. A pewnego dnia mały Kojiro nie przyszedł w odwiedziny do małej Miku. Siostra opowiedziała mi później, że strasznie wtedy płakałam, chociaż przecież nie mogłam rozumieć co się dzieje. Oficjalnie ogłoszono, że jounin Mizutori Minamo zginął wraz z rodziną w pożarze. Spłonął wtedy cały blok i nasze mieszkanie także... - przerwała na chwilę, po czym kontynuowała - ...ale moja siostra zawsze powtarzała: "Ten stary paranoik prędzej popełniłby seppuku zardzewiałą łyżką, niż dałby się zabić wraz z całą rodziną w jakimś głupim pożarze." - Uniosła wzrok i popatrzyła mu prosto w oczy. - Kiedy zobaczyłam, jak shinobi z Liścia w mniej więcej odpowiednim wieku używa techniki charakterystycznej dla Deszczu, natychmiast pomyślałam o tobie. Cieszę się, że to naprawdę ty, i że mogłam cię znowu zobaczyć...
Eriko i Mimoza
Atasuke dostrzegł z daleka, jak nietoperz zaczepia się pazurkami gałęzi drzewa stojącego samotnie pośród morza traw i zawisa głową w dół. Musieli dogonić przeciwnika. Stało się to znacznie szybciej niż się spodziewał, biegli zaledwie kilkanaście minut. Czyżby rany uciekiniera były faktycznie tak poważne?
Kiedy tylko Kairra zauważył odległą sylwetkę, natychmiast zrozumiał, że coś jest nie tak. Po pierwsze, ścigany nie miał siedmiu stóp wzrostu, chyba, że wziął zakładnika na barana. Nie to jednak najbardziej nim poruszyło. Wokół sylwetki, wciąż jeszcze dość odległej, roztaczała się aura mordu, sięgająca nawet tutaj. Była tak silna, że nawet Eriko ją odczuła i przystanęła zdezorientowana. Z tej odległości tylko ktoś poziomu jounina powinien być w stanie wyczuć żądzę krwi wroga...
Kojiro siedział na przeciwko młodej dziewczyny. Teraz, kiedy zdjęli jej maskę podając sole trzeźwiące, faktycznie można było się domyślić, że jest dziewczyną. Mimo iż musiała być co najmniej parę lat starsza od Kyouko i Koijiro, była płaska jak deska, więc zamaskowana przywodziła raczej na myśl drobno zbudowanego chłopca. Jak Junshi odgadł jej płeć pozostawało tajemnicą.
- Miło mi cię poznać Nukenin-san. Okazałaś już, że wiesz, kim ja jestem, miło byłoby jakbyś się odwdzięczyła zdradzając, chociaż swoje imię.
- Miku. Amatsubu Miku - odparła nieco skonfudowana dziewczyna.
- Rozpoznałaś mnie po tym jak użyłem parasola, to sugeruje, że nie było między nami nigdy osobistej znajomości, zresztą chyba bym pamiętał. A zatem, skąd o mnie wiesz?
Miku spuściła oczy i uśmiechnęła się pod nosem.
- Wątpię, żebyś pamiętał. Byłeś wtedy taki mały... Fureasei-san przychodziła często do mojej matki w odwiedziny, a wtedy moja starsza siostra opiekowała się nami. Twój ojciec oczywiście nic nie wiedział, bo pewnie szlag by go trafił na miejscu. A pewnego dnia mały Kojiro nie przyszedł w odwiedziny do małej Miku. Siostra opowiedziała mi później, że strasznie wtedy płakałam, chociaż przecież nie mogłam rozumieć co się dzieje. Oficjalnie ogłoszono, że jounin Mizutori Minamo zginął wraz z rodziną w pożarze. Spłonął wtedy cały blok i nasze mieszkanie także... - przerwała na chwilę, po czym kontynuowała - ...ale moja siostra zawsze powtarzała: "Ten stary paranoik prędzej popełniłby seppuku zardzewiałą łyżką, niż dałby się zabić wraz z całą rodziną w jakimś głupim pożarze." - Uniosła wzrok i popatrzyła mu prosto w oczy. - Kiedy zobaczyłam, jak shinobi z Liścia w mniej więcej odpowiednim wieku używa techniki charakterystycznej dla Deszczu, natychmiast pomyślałam o tobie. Cieszę się, że to naprawdę ty, i że mogłam cię znowu zobaczyć...
Eriko i Mimoza
Atasuke dostrzegł z daleka, jak nietoperz zaczepia się pazurkami gałęzi drzewa stojącego samotnie pośród morza traw i zawisa głową w dół. Musieli dogonić przeciwnika. Stało się to znacznie szybciej niż się spodziewał, biegli zaledwie kilkanaście minut. Czyżby rany uciekiniera były faktycznie tak poważne?
Kiedy tylko Kairra zauważył odległą sylwetkę, natychmiast zrozumiał, że coś jest nie tak. Po pierwsze, ścigany nie miał siedmiu stóp wzrostu, chyba, że wziął zakładnika na barana. Nie to jednak najbardziej nim poruszyło. Wokół sylwetki, wciąż jeszcze dość odległej, roztaczała się aura mordu, sięgająca nawet tutaj. Była tak silna, że nawet Eriko ją odczuła i przystanęła zdezorientowana. Z tej odległości tylko ktoś poziomu jounina powinien być w stanie wyczuć żądzę krwi wroga...
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Mógł się tego spodziewać. Tylko, czemu ojciec posunąłby się do sfingowania swojej śmierci? Zapewne, dlatego, że zrobił coś, po czym skończyłby jako nukenin. Z drugiej strony byli teraz w Konoha. Chłopak zawsze potrafił dodać dwa do dwóch. Przyczyny zdrady nie były ważne, ważne, że Minamo zapewne szpiegował dla Liścia. A to oznaczało, że sprawy się pokomplikują.
Kuse było sojusznikiem Konohy, ale jak wyglądały jego obecne stosunki z Ame? Można tylko przypuszczać, że w najlepszym razie były chłodne. *Ciekawe jaka jest szansa, że ci z Trawy oddadzą ich do Deszczu?*
Westchnął głośno i uśmiechnął się smutno. W jego oczach odbił się prawdziwy żal.
- Przykro mi, że do naszego ponownego spotkania doszło w takich okolicznościach Miku-san.
*Naprawdę mi przykro, w innej sytuacji mógłbym cię zabić i nie martwiłbym się, że komuś wypaplasz.*
- Widzisz, zwyczaj międzynarodowy krępuje nam ręce odnośnie metody postąpienia z wami, musimy was oddać albo Kusa Gakure, albo, co gorsza Ame Gakure, zresztą wiesz, co spotyka nukeninów. W swoim głosie próbował wyrazić jak najwięcej smutku i rozczarowania, chociaż czuł raczej wściekłość.
*O tak, oddanie jej do Ame naprawdę byłoby o wiele gorsze, jeśli szepnie, choć jedno niewłaściwe słowo to razem z rodziną ląduje w tamtejszej książce Bingo.*
- Może, jeśli opowiesz mi, czego chcieliście od tego człowieka to jakoś uda się przekonać sensei, aby zrobić cokolwiek, co mogłoby poprawić sytuację.
*Nie przejmuj się durna krowo, ten facet i tak nie pozwoli mi poskręcać wam karków. A szkoda, bo sytuacja, moja, niewątpliwie by się od tego poprawiła.*
Patrzył na koleżankę z dzieciństwa ze smutnym uśmiechem na twarzy. Mina numer 342 – dawny przyjaciel po drugiej stronie barykady. Minamo – stary paranoik, wielką uwagę przykładał do tego aby nauczyć syna kompletnej kontroli nad mimiką, co teraz właśnie się, Kojiro – młodemu paranoikowi, niezwykle przydało. Co prawda daleko mu do ojca, ale i tak na tą głupią gęś powinno wystarczyć.
*Co robić? To się nie może wydać!* Miku patrząc w szczerą twarz chłopca i jego, w tej chwili, smutne oczy nawet nie podejrzewała, że rozmawia z godnym następcą człowieka, który żył jedynie swoją własną paranoją. W każdym razie takim następcą się stanie. *Diabli by wzięli sąsiedzkie wizyty matki, o tak ojca faktycznie trafiłby szlag jakby się dowiedział. I słusznie, jak widać.*
Kuse było sojusznikiem Konohy, ale jak wyglądały jego obecne stosunki z Ame? Można tylko przypuszczać, że w najlepszym razie były chłodne. *Ciekawe jaka jest szansa, że ci z Trawy oddadzą ich do Deszczu?*
Westchnął głośno i uśmiechnął się smutno. W jego oczach odbił się prawdziwy żal.
- Przykro mi, że do naszego ponownego spotkania doszło w takich okolicznościach Miku-san.
*Naprawdę mi przykro, w innej sytuacji mógłbym cię zabić i nie martwiłbym się, że komuś wypaplasz.*
- Widzisz, zwyczaj międzynarodowy krępuje nam ręce odnośnie metody postąpienia z wami, musimy was oddać albo Kusa Gakure, albo, co gorsza Ame Gakure, zresztą wiesz, co spotyka nukeninów. W swoim głosie próbował wyrazić jak najwięcej smutku i rozczarowania, chociaż czuł raczej wściekłość.
*O tak, oddanie jej do Ame naprawdę byłoby o wiele gorsze, jeśli szepnie, choć jedno niewłaściwe słowo to razem z rodziną ląduje w tamtejszej książce Bingo.*
- Może, jeśli opowiesz mi, czego chcieliście od tego człowieka to jakoś uda się przekonać sensei, aby zrobić cokolwiek, co mogłoby poprawić sytuację.
*Nie przejmuj się durna krowo, ten facet i tak nie pozwoli mi poskręcać wam karków. A szkoda, bo sytuacja, moja, niewątpliwie by się od tego poprawiła.*
Patrzył na koleżankę z dzieciństwa ze smutnym uśmiechem na twarzy. Mina numer 342 – dawny przyjaciel po drugiej stronie barykady. Minamo – stary paranoik, wielką uwagę przykładał do tego aby nauczyć syna kompletnej kontroli nad mimiką, co teraz właśnie się, Kojiro – młodemu paranoikowi, niezwykle przydało. Co prawda daleko mu do ojca, ale i tak na tą głupią gęś powinno wystarczyć.
*Co robić? To się nie może wydać!* Miku patrząc w szczerą twarz chłopca i jego, w tej chwili, smutne oczy nawet nie podejrzewała, że rozmawia z godnym następcą człowieka, który żył jedynie swoją własną paranoją. W każdym razie takim następcą się stanie. *Diabli by wzięli sąsiedzkie wizyty matki, o tak ojca faktycznie trafiłby szlag jakby się dowiedział. I słusznie, jak widać.*
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kairra Atasuke stanął w miejscu i opuścił kuinai. Prawa ręke wystawił tak, by chwycic biegnącą Eriko
-Czujesz to?-Spytał przerażony
-To coś innego... to nie on... ta pieprzona mysz wskazała nam kogos innego. Mam gdzieś rozkaz. Nie dam się zabić.-Spojrzał na dziewczyną wystraszony.
-On nas zabije.-Jego oczy sie rozszerzyły
Spanikował. Nigdy tego nie czuł. Czyste zło, sila, chęc zabijana i łaknienie krwi
-Nie pokonamy go...-szepnął.
Nie wiedział co robić. Znowu zbłaźnić sie przed sensei... uwierzy im? Co tam sensei... nie zwróci im życia, nie doszyje uciętej ręki, nie wymieni płuca
Chociaz kto tam go wie.
-Eriko. Spadamy.
"Bądź silny... nie możesz zwiać"
-Eriko!-Połozył jej dłonie na ramionach i lekko potrząsnał-Wynosimy się. Junshi sensei musi o tym wiedzieć. Sam go dogoni... to przeciez jounin
Nie wiedział czy mówi to, żeby uspokoic ja, czy siebie.
W każdym razie nie mieli z tamtym szans. Dzieliła ich za duża różnica. Chocby psychiczna. Oni by sie oze zawachali na ułamek sekundy czy zabić. Wróg by nawet o tym nie myślał- zrobilby to instynktownie... z radością.
-Czujesz to?-Spytał przerażony
-To coś innego... to nie on... ta pieprzona mysz wskazała nam kogos innego. Mam gdzieś rozkaz. Nie dam się zabić.-Spojrzał na dziewczyną wystraszony.
-On nas zabije.-Jego oczy sie rozszerzyły
Spanikował. Nigdy tego nie czuł. Czyste zło, sila, chęc zabijana i łaknienie krwi
-Nie pokonamy go...-szepnął.
Nie wiedział co robić. Znowu zbłaźnić sie przed sensei... uwierzy im? Co tam sensei... nie zwróci im życia, nie doszyje uciętej ręki, nie wymieni płuca
Chociaz kto tam go wie.
-Eriko. Spadamy.
"Bądź silny... nie możesz zwiać"
-Eriko!-Połozył jej dłonie na ramionach i lekko potrząsnał-Wynosimy się. Junshi sensei musi o tym wiedzieć. Sam go dogoni... to przeciez jounin
Nie wiedział czy mówi to, żeby uspokoic ja, czy siebie.
W każdym razie nie mieli z tamtym szans. Dzieliła ich za duża różnica. Chocby psychiczna. Oni by sie oze zawachali na ułamek sekundy czy zabić. Wróg by nawet o tym nie myślał- zrobilby to instynktownie... z radością.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kyouko siedziała w kucki za kamieniem, poza polem widzenia dziewczyny. Oddychała cicho, płytko, tak żeby być jak najmniej słyszalną. Nie poruszała się.
Po cóż nukeninka ma wiedzieć że jest tu ktoś jeszcze? Niech myśli że ruszyli w pościg. Albo że są gdzieś indziej, a on przesłuchuje ją sam na sam, tylko w obecności sensei. Widzi go w ogóle? Wydaje się, że Kojiro go zasłania... Ale może go spostrzegła, kto ją tam wie. Lepiej uważać.
A kiedy nie będzie chciała dalej gadać, młoda Togashi była gotowa do przyjęcia roli 'tej złej'. Skoro Kojiro gra sympatycznego przyjaciela z dzieciństwa - kiedy jednak to zawiedzie, przyda się drugi shinobi, ten co wbija igły do akupunktury pod paznokcie i przypala uszy technikami Katon.
Wprawdzie nie znała żadnej techniki Katon, ale zawsze można po prostu naciąć język kunai, prawda?
Nie lubiła wprawdzie sprawiać ludziom bólu, ale zdawała sobie sprawę ze skuteczności takich metod. Jeśli dziewczyna będzie mówić i bez tego, to świetnie. A jeśli nie, to się ją postraszy. Potem wróci Kojiro, znów grając przyjaciela... A ona powie wszystko.
Oby.
Po cóż nukeninka ma wiedzieć że jest tu ktoś jeszcze? Niech myśli że ruszyli w pościg. Albo że są gdzieś indziej, a on przesłuchuje ją sam na sam, tylko w obecności sensei. Widzi go w ogóle? Wydaje się, że Kojiro go zasłania... Ale może go spostrzegła, kto ją tam wie. Lepiej uważać.
A kiedy nie będzie chciała dalej gadać, młoda Togashi była gotowa do przyjęcia roli 'tej złej'. Skoro Kojiro gra sympatycznego przyjaciela z dzieciństwa - kiedy jednak to zawiedzie, przyda się drugi shinobi, ten co wbija igły do akupunktury pod paznokcie i przypala uszy technikami Katon.
Wprawdzie nie znała żadnej techniki Katon, ale zawsze można po prostu naciąć język kunai, prawda?
Nie lubiła wprawdzie sprawiać ludziom bólu, ale zdawała sobie sprawę ze skuteczności takich metod. Jeśli dziewczyna będzie mówić i bez tego, to świetnie. A jeśli nie, to się ją postraszy. Potem wróci Kojiro, znów grając przyjaciela... A ona powie wszystko.
Oby.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kojiro i Kyouko
- Może, jeśli opowiesz mi, czego chcieliście od tego człowieka to jakoś uda się przekonać sensei, aby zrobić cokolwiek, co mogłoby poprawić sytuację.
- Heh. Tak jakbym nie wiedziała, co nas czeka. Jounin z Konohy na pewno nie złamie prawa ustalonego po wojnie. Ale w zasadzie równie dobrze mogę ci powiedzieć... Prawda jest taka, że przed opuszczeniem z wioski jeden z chłopaków dostał cynk, że grupa shinobi ma się zasadzić na tego posłańca dzień drogi stąd. Wydawało mi się to trochę dziwne, bo wszystko wskazywało na to, że jest on tylko chuuninem, czemu więc miałby mieć jakiekolwiek cenne informacje? Ale pomyśleliśmy, że jeśli przejmiemy go, będziemy mogli negocjować z Wioską Ukrytą wśród Skał, do której został wysłany. Nie liczyliśmy zbytnio na dołączenie do wioski, ale zadowoliłby nas azyl w ich państwie... No więc zaczailiśmy się na kuriera dzień wcześniej niż shinobi z Ame. I to w zasadzie wszystko... Nie wiemy nawet, skąd podróżował, ani co przewoził.
Mimoza
Eriko i Kairra stali nieruchomo, nie wiedząc, czy rzucać się do ucieczki, czy paść na ziemię i przeczekać. Nagle poczuli, że aura zdaje się stopniowo słabnąć. I rzeczywiście - sylwetka zaczęła się powoli oddalać, zatapiając coraz głębiej w morzu traw. Po dłuższej chwili poczuli, że po rządzy krwi został już ledwie cień wspomnienia. Słońce zdawało się mocniej świecić, a wiatr kołysał łagodnie trawą. Atasuke nadal nie był pewny, co właściwie powinni zrobić.
- Pójdę przodem! - stwierdziła nagle Eriko i, nim zdążył zareagować, zniknęła w gęstwinie. Nie pozostało mu nic innego, jak ostrożnie ruszyć za nią - nie okaże się przecież gorszy od dziewczyny!
Kiedy zbliżył się do drzewa, spostrzegł, że pasmo traw kończy się nagle, tworząc coś na kształt polany. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to pechowy wędrowiec. A raczej to,co z niego zostało. Bezgłowy korpus leżał oparty o pień, tuląc do piersi coś, co wyglądało na skórzaną teczkę. W teczce znajdowała się dziura o średnicy około stopy, a krew na jej brzegach sugerowała, że sięgała dużo głębiej, niż druga ściana teczki. Może nawet do wnętrza drzewa. Krwią była też zroszona cała okolica - część zapewne tryskała jeszcze do niedawna z szyi podróżnika, część musiała wypłynąć z ran leżącego opodal shinobi. Ran tak licznych, że trudno było nazwać jakiś fragment ciała, który nie był przedziurawiony. Ten również nie miał głowy. Została ścięta idealnie równo. Tak samo, jak stwierdził Atasuke, jak okoliczne trawy, które w promieniu trzech-czterech metrów od drzewa były ścięte przy samej ziemi, jakby ktoś tu pracował z kosą.
Kiedy genin doszedł już nieco do siebie, zauważył, że Eriko klęczy we krwi, wpatrując się w drzewo błędnym wzrokiem. Mimo bladej twarzy, nie sprawiała na Atasuke wrażenie zwyczajnie przerażonej. Wyglądała jak ktoś, kto przekroczył wszelkie granice strachu i teraz znajdował się w cichej pustce po drugiej stronie. Kairra wątpił, by sam widok mógł wywołać taki efekt. Musiało być coś więcej...
- Może, jeśli opowiesz mi, czego chcieliście od tego człowieka to jakoś uda się przekonać sensei, aby zrobić cokolwiek, co mogłoby poprawić sytuację.
- Heh. Tak jakbym nie wiedziała, co nas czeka. Jounin z Konohy na pewno nie złamie prawa ustalonego po wojnie. Ale w zasadzie równie dobrze mogę ci powiedzieć... Prawda jest taka, że przed opuszczeniem z wioski jeden z chłopaków dostał cynk, że grupa shinobi ma się zasadzić na tego posłańca dzień drogi stąd. Wydawało mi się to trochę dziwne, bo wszystko wskazywało na to, że jest on tylko chuuninem, czemu więc miałby mieć jakiekolwiek cenne informacje? Ale pomyśleliśmy, że jeśli przejmiemy go, będziemy mogli negocjować z Wioską Ukrytą wśród Skał, do której został wysłany. Nie liczyliśmy zbytnio na dołączenie do wioski, ale zadowoliłby nas azyl w ich państwie... No więc zaczailiśmy się na kuriera dzień wcześniej niż shinobi z Ame. I to w zasadzie wszystko... Nie wiemy nawet, skąd podróżował, ani co przewoził.
Mimoza
Eriko i Kairra stali nieruchomo, nie wiedząc, czy rzucać się do ucieczki, czy paść na ziemię i przeczekać. Nagle poczuli, że aura zdaje się stopniowo słabnąć. I rzeczywiście - sylwetka zaczęła się powoli oddalać, zatapiając coraz głębiej w morzu traw. Po dłuższej chwili poczuli, że po rządzy krwi został już ledwie cień wspomnienia. Słońce zdawało się mocniej świecić, a wiatr kołysał łagodnie trawą. Atasuke nadal nie był pewny, co właściwie powinni zrobić.
- Pójdę przodem! - stwierdziła nagle Eriko i, nim zdążył zareagować, zniknęła w gęstwinie. Nie pozostało mu nic innego, jak ostrożnie ruszyć za nią - nie okaże się przecież gorszy od dziewczyny!
Kiedy zbliżył się do drzewa, spostrzegł, że pasmo traw kończy się nagle, tworząc coś na kształt polany. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to pechowy wędrowiec. A raczej to,co z niego zostało. Bezgłowy korpus leżał oparty o pień, tuląc do piersi coś, co wyglądało na skórzaną teczkę. W teczce znajdowała się dziura o średnicy około stopy, a krew na jej brzegach sugerowała, że sięgała dużo głębiej, niż druga ściana teczki. Może nawet do wnętrza drzewa. Krwią była też zroszona cała okolica - część zapewne tryskała jeszcze do niedawna z szyi podróżnika, część musiała wypłynąć z ran leżącego opodal shinobi. Ran tak licznych, że trudno było nazwać jakiś fragment ciała, który nie był przedziurawiony. Ten również nie miał głowy. Została ścięta idealnie równo. Tak samo, jak stwierdził Atasuke, jak okoliczne trawy, które w promieniu trzech-czterech metrów od drzewa były ścięte przy samej ziemi, jakby ktoś tu pracował z kosą.
Kiedy genin doszedł już nieco do siebie, zauważył, że Eriko klęczy we krwi, wpatrując się w drzewo błędnym wzrokiem. Mimo bladej twarzy, nie sprawiała na Atasuke wrażenie zwyczajnie przerażonej. Wyglądała jak ktoś, kto przekroczył wszelkie granice strachu i teraz znajdował się w cichej pustce po drugiej stronie. Kairra wątpił, by sam widok mógł wywołać taki efekt. Musiało być coś więcej...
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
- Popatrz na to z tej strony - powiedziała nagle Kyouko, wciąż kucająca za leżącą nukeninką. - Jesteś ranna. Jeśli ktoś się tobą zaopiekuje, to przeżyjesz. Jeśli nie... No cóż, na moje oko masz połamane żebra. Jeśli nie udzieli ci się profesjonalnej pomocy medycznej, wkrótce zacznie się odma. Masz przed sobą jakieś osiem, może dziesięć godzin życia, jeśli nie będziesz podejmować wysiłku. Oczywiście, medyczny ninja może cię poskładać szybko i skutecznie. A żadne prawo nie nakazuje udzielać pomocy schwytanemu wrogowi, moja droga - uśmiechała się, mówiąc to. - Ponieważ jednak zgodziłaś się mówić... Myślę że nasz ukochany sensei nie będzie miał nic przeciwko załatwieniu tego w taki sposób, jaki będzie ci odpowiadał. Oczywiście, nie gwarantuję wcale, że tak będzie, nie mogę się wypowiadać w jego imieniu - dodała na wszelki wypadek. Wiedząc, co może czekać ich jako nukeninów, nie była wcale pewna, że dziewczyna będzie chciała pomocy, a była prawie pewna, że o ile takowa rzeczywiście jest potrzebna, Chimidoro-sensei prawie na pewno jej udzieli.
Zamyśliła się. Często powtarzała sobie mądrości rodu Togashi. Niewiele rzadziej te, które powiadał czasem Karasu-sama.
Ale tutaj najlepiej pasowałby chyba zdanie z jakiejś piosenki, którą gdzieś, kiedyś słyszała.
"Nie masz dokąd uciec
Nie masz gdzie się schować
Musisz zabijać
Żeby przeżyć"
Nigdy nie zostanie nukeninem. Wiedziała to; była lojalna wobec Konohy jak mało kto. Ale czasem współczuła takim ludziom.
Zamyśliła się. Często powtarzała sobie mądrości rodu Togashi. Niewiele rzadziej te, które powiadał czasem Karasu-sama.
Ale tutaj najlepiej pasowałby chyba zdanie z jakiejś piosenki, którą gdzieś, kiedyś słyszała.
"Nie masz dokąd uciec
Nie masz gdzie się schować
Musisz zabijać
Żeby przeżyć"
Nigdy nie zostanie nukeninem. Wiedziała to; była lojalna wobec Konohy jak mało kto. Ale czasem współczuła takim ludziom.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Podszedl niepewnie.
Masakra. Zakrył nos... nie cierpiał zapachu krwi.Unosiłsie na polach bitwy i nad zmasakrowanymi ciałami. Tu krwi było dużo...Zauważył Eriko. Klęczała we krwi. Podszedł niepewnie. miała nieprzytomny wzrok. Gapiła sie z drzewo.
-Eriko... szalikarko-Szepnął.Zero reakcji
Cos zaskoczyło w głowie chłopaka
-gen-jutsu-syknął. Momentalnie zmrużył oczy i patrząc w ziemie podszedł do dziewczyny. Najpierw uderzył ją w plecy. Potem sformuował prowizoryczna pieczeć.
"Trzeba było sie bardziej przykładać na zajęciach-jęknał. Spojrzał na trupa.
Zaskoczyła druga klapka
"Kosa..."-Szybko schyliłsię poniżej poziomu traw. Szarpnął też dziewzynę za łachy.
Wyciągnął kuinaie. Jeżeli coś tutaj było,może być blisko.
Trzeba przeczekać...
Masakra. Zakrył nos... nie cierpiał zapachu krwi.Unosiłsie na polach bitwy i nad zmasakrowanymi ciałami. Tu krwi było dużo...Zauważył Eriko. Klęczała we krwi. Podszedł niepewnie. miała nieprzytomny wzrok. Gapiła sie z drzewo.
-Eriko... szalikarko-Szepnął.Zero reakcji
Cos zaskoczyło w głowie chłopaka
-gen-jutsu-syknął. Momentalnie zmrużył oczy i patrząc w ziemie podszedł do dziewczyny. Najpierw uderzył ją w plecy. Potem sformuował prowizoryczna pieczeć.
"Trzeba było sie bardziej przykładać na zajęciach-jęknał. Spojrzał na trupa.
Zaskoczyła druga klapka
"Kosa..."-Szybko schyliłsię poniżej poziomu traw. Szarpnął też dziewzynę za łachy.
Wyciągnął kuinaie. Jeżeli coś tutaj było,może być blisko.
Trzeba przeczekać...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Chłopak się skrzywił jak usłyszał słowa Togashi. Wiedział, co to oznacza, że postanowiła się przyłączyć do przesłuchania, które od teraz przebiegać będzie w myśl schematu dobry glina – zły glina. Zaplanował to inaczej, ale i tak się dowiedział tego, co chciał. Za to sytuacja się komplikowała, ten posłaniec mieszał w to kolejne państwa. Chociaż im większe zamieszanie dookoła sprawy tym większa szansa, że nic nie wyjdzie na jaw.
Zaczął bawić się wyjętą skądś igłą, którą obracał dookoła palca. Teraz trzeba było dobrze odegrać rolę.
- Togashi-san, nawet tak nie mów, nie chciałbym, żeby Miku-san coś się stało. Tak naprawdę to nie miałby nic przeciwko nakreślonej przez dziewczynę wizji. Ale mógł mieć nadzieję na przeciągnięcie sprawy. - Toga.. Nie Kyouko-san czy zechciałabyś porozmawiać z sensei aby zbadał, czy to co powiedziałaś nie jest nieszczęśliwym przepadkiem prawdą? Miał nadzieję, że dziewczyna odejdzie ten kawałek, jeśli tak nachylił się do koleżanki z dzieciństwa i szepnął. - Jest pewna szansa, jeśli posłaniec był z Konoha to może uda się jakoś was zabrać do wioski a tam moi rodzice coś zrobią. Jeśli jednak był z jakiejś jeszcze innej wioski to też nie byłoby źle, wtedy można by wyciągnąć spór pod czyją jurysdykcję podlegacie i w tym czasie coś zaaranżować. Nie powiedział, że w przeciwieństwie do niej nie myśli o ucieczce a raczej o wypadku przy czyszczeniu parosola.
Zaczął bawić się wyjętą skądś igłą, którą obracał dookoła palca. Teraz trzeba było dobrze odegrać rolę.
- Togashi-san, nawet tak nie mów, nie chciałbym, żeby Miku-san coś się stało. Tak naprawdę to nie miałby nic przeciwko nakreślonej przez dziewczynę wizji. Ale mógł mieć nadzieję na przeciągnięcie sprawy. - Toga.. Nie Kyouko-san czy zechciałabyś porozmawiać z sensei aby zbadał, czy to co powiedziałaś nie jest nieszczęśliwym przepadkiem prawdą? Miał nadzieję, że dziewczyna odejdzie ten kawałek, jeśli tak nachylił się do koleżanki z dzieciństwa i szepnął. - Jest pewna szansa, jeśli posłaniec był z Konoha to może uda się jakoś was zabrać do wioski a tam moi rodzice coś zrobią. Jeśli jednak był z jakiejś jeszcze innej wioski to też nie byłoby źle, wtedy można by wyciągnąć spór pod czyją jurysdykcję podlegacie i w tym czasie coś zaaranżować. Nie powiedział, że w przeciwieństwie do niej nie myśli o ucieczce a raczej o wypadku przy czyszczeniu parosola.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kyouko i Kojiro
- No, widzę, że Nukenin-chan czuje się już dużo lepiej! - Usłyszał Kojiro nad swoim uchem. Wzdrygnął się mimowolnie. Sensei miał zdecydowanie zbyt cichy krok jak na jego gust. - Przepraszam, że wam przerywam, ale wygląda na to, że Atasuke i Eriko coś się przytrafiło... Zagrożenie już minęło, ale byłbym wam wdzięczny, gdybyście przyprowadzili ich tutaj. Ja nie mogę się ruszyć z miejsca, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej o tym napadniętym biedaku. - Junshi wyciągnął rękę w górę wskazując na coś palcem. Nad ich głowami kołował kolejny nietoperz. - Mój mały przyjaciel zaprowadzi was na miejsce. Myślę, że dalej poradzicie już sobie sami.
Mimoza
Atasuke przywarł do ziemi tuż obok Eriko i zamarł w bezruchu. Czuł jak słońce delikatnie ogrzewa jego plecy. Słyszał szum traw i odległy śpiew samotnego ptaka. Sytuację można by uznać za całkiem romantyczną. Oczywiście pomijając dwa bezgłowe trupy, morze krwi, oraz fakt, że jego towarzyszka była półprzytomna.
- No, widzę, że Nukenin-chan czuje się już dużo lepiej! - Usłyszał Kojiro nad swoim uchem. Wzdrygnął się mimowolnie. Sensei miał zdecydowanie zbyt cichy krok jak na jego gust. - Przepraszam, że wam przerywam, ale wygląda na to, że Atasuke i Eriko coś się przytrafiło... Zagrożenie już minęło, ale byłbym wam wdzięczny, gdybyście przyprowadzili ich tutaj. Ja nie mogę się ruszyć z miejsca, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej o tym napadniętym biedaku. - Junshi wyciągnął rękę w górę wskazując na coś palcem. Nad ich głowami kołował kolejny nietoperz. - Mój mały przyjaciel zaprowadzi was na miejsce. Myślę, że dalej poradzicie już sobie sami.
Mimoza
Atasuke przywarł do ziemi tuż obok Eriko i zamarł w bezruchu. Czuł jak słońce delikatnie ogrzewa jego plecy. Słyszał szum traw i odległy śpiew samotnego ptaka. Sytuację można by uznać za całkiem romantyczną. Oczywiście pomijając dwa bezgłowe trupy, morze krwi, oraz fakt, że jego towarzyszka była półprzytomna.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Podniosła głowę. Coś się im stało? Zagrożenie...
- Oczywiście, Chimidoro-sama. Zaraz się tym zajmiemy - odpowiedziała, spoglądając na nietoperza. Uśmiechnęła się w duchu. Cały ten czas patrzyła na sensei, a kiedy tylko przestała, prawie natychmiast się ruszył. Tak jakby czuł na plecach jej wzrok, i dopiero gdy ów znikł, postanowił sie przemieścić. Wiedziała, ze to nie tak, że sensei ruszył się kiedy uznał że tamtym przyda się pomoc, ale i tak trochę ją to rozbawiło.
Skoro zagrożenie minęło, a sensei się nie spieszy, to raczej nic im się nie stało. No i nie trzeba wyciągać broni.
Ruszyła biegiem za tą zabawną latającą myszą. Śmiesznie wyglądała, może dlatego że był dzień? Nietoperze to przecież ptaki nocne. Słońce przeświecało na wylot przez cieniutkie błony jego skrzydeł.
Kyouko skarciła się w duchu za nieuzasadnioną wesołość, już biegnąc między trawami.
- Nie zostawaj z tyłu, Kojiro-kun! - zaśmiała się radośnie, perliście, i pochyliła, przepadając między wysokimi trawami. Nietoperz i tak leciał nad nimi, więc jej towarzysz da sobie radę, a jej spodobało się uczucie wywoływane przez wysokie, szumiące trawy ocierające się o jej twarz.
- Oczywiście, Chimidoro-sama. Zaraz się tym zajmiemy - odpowiedziała, spoglądając na nietoperza. Uśmiechnęła się w duchu. Cały ten czas patrzyła na sensei, a kiedy tylko przestała, prawie natychmiast się ruszył. Tak jakby czuł na plecach jej wzrok, i dopiero gdy ów znikł, postanowił sie przemieścić. Wiedziała, ze to nie tak, że sensei ruszył się kiedy uznał że tamtym przyda się pomoc, ale i tak trochę ją to rozbawiło.
Skoro zagrożenie minęło, a sensei się nie spieszy, to raczej nic im się nie stało. No i nie trzeba wyciągać broni.
Ruszyła biegiem za tą zabawną latającą myszą. Śmiesznie wyglądała, może dlatego że był dzień? Nietoperze to przecież ptaki nocne. Słońce przeświecało na wylot przez cieniutkie błony jego skrzydeł.
Kyouko skarciła się w duchu za nieuzasadnioną wesołość, już biegnąc między trawami.
- Nie zostawaj z tyłu, Kojiro-kun! - zaśmiała się radośnie, perliście, i pochyliła, przepadając między wysokimi trawami. Nietoperz i tak leciał nad nimi, więc jej towarzysz da sobie radę, a jej spodobało się uczucie wywoływane przez wysokie, szumiące trawy ocierające się o jej twarz.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Chwycił lekko Eriko i zarzucił sobie na plecy. Jeszcze klęcząc sformuował pieczec i stworzył klon.
-Będziesz tutaj stal i rozglądałsię jak debil-Stęknął po czym zaczął powoli oddalac sie od miejsca masakry. Gdy juz był wystarczająco daleko jak szalony zaczął biec. Nie odpoczywał, nie regulował sił, nie oszczędzał się. Biegł jak szalony
"Jeżeli zdrowie Eriko jest zagrożone, musze dać z siebie wszystko"-Pomyślał.
W tej chwili dopiero sobie uzmysłowił na czy polega wieź ich grupy. Mogą sie nienawidzić, mogą sobie nie ufać w niektórych sprawach, ale kiedy dochodzi do takiej sytuacji, ich obowiązkiem jest pomagac sobie.Stają sie braćmi i siostrami. Gdyby leżał tam Kojiro-san Kairra nawet by sie nie zawahał.
Jeżeli dobiegł w spokoju do reszty, położy dziewczyne na ziemie. Nie mógł mówić. Cały czas dyszał i kaszlał- spojrzał tylko błagalnie na junshi sensei. Jeżeli ten coś poradzim Atasuke opowiada mu o wszystkim.
-Będziesz tutaj stal i rozglądałsię jak debil-Stęknął po czym zaczął powoli oddalac sie od miejsca masakry. Gdy juz był wystarczająco daleko jak szalony zaczął biec. Nie odpoczywał, nie regulował sił, nie oszczędzał się. Biegł jak szalony
"Jeżeli zdrowie Eriko jest zagrożone, musze dać z siebie wszystko"-Pomyślał.
W tej chwili dopiero sobie uzmysłowił na czy polega wieź ich grupy. Mogą sie nienawidzić, mogą sobie nie ufać w niektórych sprawach, ale kiedy dochodzi do takiej sytuacji, ich obowiązkiem jest pomagac sobie.Stają sie braćmi i siostrami. Gdyby leżał tam Kojiro-san Kairra nawet by sie nie zawahał.
Jeżeli dobiegł w spokoju do reszty, położy dziewczyne na ziemie. Nie mógł mówić. Cały czas dyszał i kaszlał- spojrzał tylko błagalnie na junshi sensei. Jeżeli ten coś poradzim Atasuke opowiada mu o wszystkim.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Biegł za Kyouko. Nie podzielał optymizmu dziewczyny i był gotów dobyć broni na najmniejszy sygnał niebezpieczeństwa. Właściwie to zawsze był do tego gotów, ale tym razem jego czujność była podwojona. Przekonany był, że ta idealnie dobrana parka wpakowała się w coś jak totalni debile. I w zasadzie go to nie dziwiło, przecież byli tak brawurowi i nieostrożni, że jakby ich wysłać za uczniem akademii gotowi byliby coś zepsuć. On sam może i był paranoikiem, może i był chorobliwie ostrożny i nieufny, ale za to miał choć odrobinę zdrowego rozsądku.
Mimo tych wszystkich obiekcji miał nadzieję, że pozostałej dwójce nic nie jest. Mógł podejrzewać Kamihoshi i nie przepadać za Kiarrą, ale po pierwsze są członkami jego drużyny i jest za nich odpowiedzialny a po drugie przekonał się, że przynajmniej częściowo można na nich liczyć. Rzecz jasna nie do końca bo jak właśnie pokazali potrafią zepsuć nawet proste zadanie, ale cóż, mimo wszystko jeśli mieli kogoś kto pilnował by nie zachowywali się jak kretyni to dawali sobie radę.
Biegnącego Atasuke dostrzegł z daleka. Nie było chyba pościgu, ale nie mógł być pewien. Widać było, że chłopak ledwie się trzyma.
- Kyouko-san pomóż Atasuke-san, ja wezmę od niego Eriko-san. Zapewne nie był tak silny jak jego specjalizująca się w taijutsu koleżanka, ale też Kamihoshi była lżejsza od Kairry. Postanowił, że jak już wrócą do senseia wtedy sobie pozwoli na złośliwe komentarze, nie wcześniej.
Mimo tych wszystkich obiekcji miał nadzieję, że pozostałej dwójce nic nie jest. Mógł podejrzewać Kamihoshi i nie przepadać za Kiarrą, ale po pierwsze są członkami jego drużyny i jest za nich odpowiedzialny a po drugie przekonał się, że przynajmniej częściowo można na nich liczyć. Rzecz jasna nie do końca bo jak właśnie pokazali potrafią zepsuć nawet proste zadanie, ale cóż, mimo wszystko jeśli mieli kogoś kto pilnował by nie zachowywali się jak kretyni to dawali sobie radę.
Biegnącego Atasuke dostrzegł z daleka. Nie było chyba pościgu, ale nie mógł być pewien. Widać było, że chłopak ledwie się trzyma.
- Kyouko-san pomóż Atasuke-san, ja wezmę od niego Eriko-san. Zapewne nie był tak silny jak jego specjalizująca się w taijutsu koleżanka, ale też Kamihoshi była lżejsza od Kairry. Postanowił, że jak już wrócą do senseia wtedy sobie pozwoli na złośliwe komentarze, nie wcześniej.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica