[Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Pomogła kobiecie położyć się na łóżku ich najmłodszego towarzysza i oddała ją pod opiekę kapłanki. Rozejrzała się po pokoju zaciekawiona, zastanawiała się, czemu Kairon jeszcze nie wrócił. Zaczynało powoli świtać, a on nie lubił słońca tak samo jak każde dziecko Podmroku. Z zamyślenia wyrwał ją głos paladyna, gdy podniosła na niego oczy, szybko zrozumiała, o co mu chodzi.
"Chciał porozmawiać" - przypomniała sobie.
Westchnęła cicho, bała się, że zrobiła coś źle i zaraz dostanie upomnienie. Elf wyszedł, a ona na chwilę jeszcze zajrzała do swoich rzeczy. Przerzuciła je szybko, ale nie znalazła niestety drugiego rzemienia. Na szczęście po kąpieli włosy miała jeszcze lekko wilgotne, więc warkocz póki co się trzymał. Rozplótł się jedynie na długość półtorej dłoni, ale dziewczyna nie chciała, żeby zepsuł się do końca. A niestety jej rzemieniem był związany ten typek w piwnicy.
- No cóż, trudno - mruknęła pod nosem odstawiając swoją torbę na podłogę.
Niechętnie wyszła z pokoju i skierowała się na dół karczmy. Było już dużo spokojniej niż wcześniej i wyraźnie to pół Drowkę ucieszyło. Bez problemu doszła do drzwi i wyszła na dwór. Oparty plecami o ścianę stał tam Shamshiel paląc to śmierdzące coś.
- Tak? - spytała niepewnie.
Rozejrzała się nerwowo na boki i na chwilę jej wzrok zatrzymał się na jaśniejącym niebie. Zmrużyła oczy, wolała oszczędzić sobie bólu głowy... Odwróciła się plecami do wschodu i utkwiła swoje spojrzenie w butach Elfa. Czekała spokojnie na naganę.
Pomogła kobiecie położyć się na łóżku ich najmłodszego towarzysza i oddała ją pod opiekę kapłanki. Rozejrzała się po pokoju zaciekawiona, zastanawiała się, czemu Kairon jeszcze nie wrócił. Zaczynało powoli świtać, a on nie lubił słońca tak samo jak każde dziecko Podmroku. Z zamyślenia wyrwał ją głos paladyna, gdy podniosła na niego oczy, szybko zrozumiała, o co mu chodzi.
"Chciał porozmawiać" - przypomniała sobie.
Westchnęła cicho, bała się, że zrobiła coś źle i zaraz dostanie upomnienie. Elf wyszedł, a ona na chwilę jeszcze zajrzała do swoich rzeczy. Przerzuciła je szybko, ale nie znalazła niestety drugiego rzemienia. Na szczęście po kąpieli włosy miała jeszcze lekko wilgotne, więc warkocz póki co się trzymał. Rozplótł się jedynie na długość półtorej dłoni, ale dziewczyna nie chciała, żeby zepsuł się do końca. A niestety jej rzemieniem był związany ten typek w piwnicy.
- No cóż, trudno - mruknęła pod nosem odstawiając swoją torbę na podłogę.
Niechętnie wyszła z pokoju i skierowała się na dół karczmy. Było już dużo spokojniej niż wcześniej i wyraźnie to pół Drowkę ucieszyło. Bez problemu doszła do drzwi i wyszła na dwór. Oparty plecami o ścianę stał tam Shamshiel paląc to śmierdzące coś.
- Tak? - spytała niepewnie.
Rozejrzała się nerwowo na boki i na chwilę jej wzrok zatrzymał się na jaśniejącym niebie. Zmrużyła oczy, wolała oszczędzić sobie bólu głowy... Odwróciła się plecami do wschodu i utkwiła swoje spojrzenie w butach Elfa. Czekała spokojnie na naganę.
-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Shamshiel
Elf uśmiechnął się ciepło. Wiedział, że Kurai nie da na siebie zbyt długo czekać i tak też się stało. Widział jej zaniepokojenie, ale wynikało ono pewnie z niejasności całej tej sytuacji. Dlatego też zamierzał nieco wszystko sklarować.
- Tak? - pytanie drowki brzmiało niczym delikatny wietrzyk, któremu chyba brak pewności czy ma wiać mocno, czy też wcale.
- Cieszę się, że przyszłaś - odpowiedział, ciepłu usmiech nie znikał zaś z jego ust.
Zdziwiła się, rozejrzała niepewnie i spojrzała na niego.
- A... - zaczęła i się zacięła. - Jak... - nie zdąrzyła dokończyć, gdyż paladyn jej na to nie pozwolił wcinając się w zdanie.
- Nie mamy zbyt wiele czasu, więc chcę powiedzieć to szybko i jasno.
Słowa uderzyły w drowke niczym młot, serce zaś biło coraz szybciej - z nadziei bądź strachu.
- Jestes chyba jedyną osobą, której ufam - kontynuował - więc muszę Ci to powiedzieć. Mam podejrzenia co do błazna. Nie podoba mi się jego zapał, z jakim nam pomaga. Dlatego chciałbym, żebyś miała na niego oko. Ja niestety będę zajęty pilnowaniem Jastry, więc nie mogę go obserwować.
Ton był zdecydowany, po chwili jednak barwa prośby, wręcz błagania zmąciła jego aromat pewności.
- Zrobisz to dla mnie? - spytał - Nie zawiedziesz mnie?
Elf uśmiechnął się ciepło. Wiedział, że Kurai nie da na siebie zbyt długo czekać i tak też się stało. Widział jej zaniepokojenie, ale wynikało ono pewnie z niejasności całej tej sytuacji. Dlatego też zamierzał nieco wszystko sklarować.
- Tak? - pytanie drowki brzmiało niczym delikatny wietrzyk, któremu chyba brak pewności czy ma wiać mocno, czy też wcale.
- Cieszę się, że przyszłaś - odpowiedział, ciepłu usmiech nie znikał zaś z jego ust.
Zdziwiła się, rozejrzała niepewnie i spojrzała na niego.
- A... - zaczęła i się zacięła. - Jak... - nie zdąrzyła dokończyć, gdyż paladyn jej na to nie pozwolił wcinając się w zdanie.
- Nie mamy zbyt wiele czasu, więc chcę powiedzieć to szybko i jasno.
Słowa uderzyły w drowke niczym młot, serce zaś biło coraz szybciej - z nadziei bądź strachu.
- Jestes chyba jedyną osobą, której ufam - kontynuował - więc muszę Ci to powiedzieć. Mam podejrzenia co do błazna. Nie podoba mi się jego zapał, z jakim nam pomaga. Dlatego chciałbym, żebyś miała na niego oko. Ja niestety będę zajęty pilnowaniem Jastry, więc nie mogę go obserwować.
Ton był zdecydowany, po chwili jednak barwa prośby, wręcz błagania zmąciła jego aromat pewności.
- Zrobisz to dla mnie? - spytał - Nie zawiedziesz mnie?
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Jego słowa docierały do niej jak przez mgłę, ale gdy skończył mówić, odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do Elfa. Oczywiście, że go nie zawiedzie. Cieszyła się w głębi serca jak mała dziewczynka, że ufa jej i poprosił o pomoc. Stanęła obok niego, oparła się plecami o ścianę i zadarła głowę, by spojrzeć na niego.
- Oczywiście, że to dla ciebie zrobię i na pewno cię nie zawiodę - powiedziała spokojnie i brzmiało to niemal jak wyznanie czegoś więcej.
Sympatii.
Stała blisko, bardzo blisko niego, niemal dotykała go swoim ramieniem. Chwilę tak się patrzyła, zastanawiała, czy nie przechylić się leciutko na bok i zetknąć się z nim materiałem swego rękawa. Kusiło i to nawet bardzo. Dziwny dym jakoś jej nie przeszkadzał, w ogóle przestała go czuć.
- Cieszę się, że... że mi ufasz... - powiedziała tak cichutko, że ciężko mu było dosłyszeć. - A... a lubisz mnie choć trochę? - spytała niepewnie.
Zaraz zamilkła i spuściła głowę zawieszając wzrok na bruku przed swoimi butami. Było jej na zmianę ciepło i zimno, w głowę się lekko kręciło i miała szczerą ochotę cofnąć to pytanie i szybko odejść. Jednak wyczekiwała odpowiedzi niecierpliwie, ze strachem i nadzieją.
Jego słowa docierały do niej jak przez mgłę, ale gdy skończył mówić, odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do Elfa. Oczywiście, że go nie zawiedzie. Cieszyła się w głębi serca jak mała dziewczynka, że ufa jej i poprosił o pomoc. Stanęła obok niego, oparła się plecami o ścianę i zadarła głowę, by spojrzeć na niego.
- Oczywiście, że to dla ciebie zrobię i na pewno cię nie zawiodę - powiedziała spokojnie i brzmiało to niemal jak wyznanie czegoś więcej.
Sympatii.
Stała blisko, bardzo blisko niego, niemal dotykała go swoim ramieniem. Chwilę tak się patrzyła, zastanawiała, czy nie przechylić się leciutko na bok i zetknąć się z nim materiałem swego rękawa. Kusiło i to nawet bardzo. Dziwny dym jakoś jej nie przeszkadzał, w ogóle przestała go czuć.
- Cieszę się, że... że mi ufasz... - powiedziała tak cichutko, że ciężko mu było dosłyszeć. - A... a lubisz mnie choć trochę? - spytała niepewnie.
Zaraz zamilkła i spuściła głowę zawieszając wzrok na bruku przed swoimi butami. Było jej na zmianę ciepło i zimno, w głowę się lekko kręciło i miała szczerą ochotę cofnąć to pytanie i szybko odejść. Jednak wyczekiwała odpowiedzi niecierpliwie, ze strachem i nadzieją.
-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Shamshiel
Elf znów uśmiechnął się ciepło, teraz jednak wydawał się wręcz promienić owym ciepłem.
- Oczywiście, że Cię lubię. Jak mogłabyś pomyśleć inaczej głuptasku.
Powiedziawszy to skierował swój wzrok na okno gospody.
- No, wracajmy do środka. - Ton nadal był radosny, jednak nie zmieniało to faktu, że przerwał sielankę całej sytuacji - Pewnie się już o nas niepokoją. No a poza tym ważne zadania przed nami.
Wyrzucił peta do kałuży i skierował się w stronę karczmy. Kurai pozostała sama ze swoimi myślami.
Elf znów uśmiechnął się ciepło, teraz jednak wydawał się wręcz promienić owym ciepłem.
- Oczywiście, że Cię lubię. Jak mogłabyś pomyśleć inaczej głuptasku.
Powiedziawszy to skierował swój wzrok na okno gospody.
- No, wracajmy do środka. - Ton nadal był radosny, jednak nie zmieniało to faktu, że przerwał sielankę całej sytuacji - Pewnie się już o nas niepokoją. No a poza tym ważne zadania przed nami.
Wyrzucił peta do kałuży i skierował się w stronę karczmy. Kurai pozostała sama ze swoimi myślami.
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Dobrze, że Elf dość szybko się odwrócił, inaczej zobaczyłby lekką zmianę w kolorystyce i tak już ciekawej skóry dziewczyny. Więc ją lubił! Serduszko Kurai skakało ze szczęścia, a ona sama aż się rozpływała pod ścianą. On był chyba jedyną osobą, poza jej ojcem, która tak po prostu ją zaakceptowała. W kilku szybkich krokach dogoniła go i gdy otwierał drzwi, objęła Shamshiela mocno w pasie. Przytuliła się do jego pleców dosłownie na chwilkę, było to raczej uściśnięciem.
- Bel'la dos... - powiedziała puszczając go. - Zaraz będzie świtać - dodała już ze słyszalną trwogą i zdenerwowaniem w głosie.
Podróżowali razem krótko i zawsze starała się ukryć swoją nieprzyjemną dolegliwość, zwłaszcza przed Kaironem, ale i tak każdy zdążył zapewne zauważyć, że Kurai cierpi z powodu słonecznego blasku.
Zrównała się z Elfem i wymijając go poszła przodem. Jak miała śledzić Błazna, musiała się odpowiednio ubrać, uchronić oczy przed światłem.
Dobrze, że Elf dość szybko się odwrócił, inaczej zobaczyłby lekką zmianę w kolorystyce i tak już ciekawej skóry dziewczyny. Więc ją lubił! Serduszko Kurai skakało ze szczęścia, a ona sama aż się rozpływała pod ścianą. On był chyba jedyną osobą, poza jej ojcem, która tak po prostu ją zaakceptowała. W kilku szybkich krokach dogoniła go i gdy otwierał drzwi, objęła Shamshiela mocno w pasie. Przytuliła się do jego pleców dosłownie na chwilkę, było to raczej uściśnięciem.
- Bel'la dos... - powiedziała puszczając go. - Zaraz będzie świtać - dodała już ze słyszalną trwogą i zdenerwowaniem w głosie.
Podróżowali razem krótko i zawsze starała się ukryć swoją nieprzyjemną dolegliwość, zwłaszcza przed Kaironem, ale i tak każdy zdążył zapewne zauważyć, że Kurai cierpi z powodu słonecznego blasku.
Zrównała się z Elfem i wymijając go poszła przodem. Jak miała śledzić Błazna, musiała się odpowiednio ubrać, uchronić oczy przed światłem.
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Zankkhan:
Elf i drowka się gdzieś ulotnili. Błazen widział, ze ten pierwszy jest mocno podejrzliwy wobec jego osoby. Trzeba zachować ostrożność. Mozę i to paladyn i elf, ale postępuje raczej w stylu drowa. Błazen nie czułby się komfortowo z mieczem w plecach.
Kapłanka leżała w łóżku i albo spała, albo udawała. Tak, czy inaczej miała zamknięte oczy. Dziwne, że tamta parka pozostawiła Zankhana sam na sam z tą kapłanką. Wzruszył ramionami. Powoli podszedł do okna i spojrzał na świt różowiący nieliczne chmury. Z jego twarzy zszedł idiotyczny uśmieszek. Ściągnął czapkę i trzymając ją jedna ręką przejechał drugą po swych włosach. "W co ja się tym razem wpakowałem?" zapytał sam siebie, patrząc zamyślony w dal. Przymknął oczy na chwilkę. Odpoczynek mu się przyda. Otworzył je w porę by złapać równowagę. Westchnął.
czapka powoli znalazła się na swym miejscu, na twarz wrócił uśmieszek. "Azaliż, znajdzie się miejsce dla głupca w tym pokoju?" zapytał sam siebie, szczerząc się. Wrócił pod ścianę, oparł się o nią plecami i zjechał w dół, siadając na podłodze, kładąc swój "instrument" obok. czapka powoli zsunęła się niżej, nie przesłaniając jednak oczu.
Zankkhan oczekiwał "wyroku". W razie czego chyba miał dość na oddzielny pokój...
Elf i drowka się gdzieś ulotnili. Błazen widział, ze ten pierwszy jest mocno podejrzliwy wobec jego osoby. Trzeba zachować ostrożność. Mozę i to paladyn i elf, ale postępuje raczej w stylu drowa. Błazen nie czułby się komfortowo z mieczem w plecach.
Kapłanka leżała w łóżku i albo spała, albo udawała. Tak, czy inaczej miała zamknięte oczy. Dziwne, że tamta parka pozostawiła Zankhana sam na sam z tą kapłanką. Wzruszył ramionami. Powoli podszedł do okna i spojrzał na świt różowiący nieliczne chmury. Z jego twarzy zszedł idiotyczny uśmieszek. Ściągnął czapkę i trzymając ją jedna ręką przejechał drugą po swych włosach. "W co ja się tym razem wpakowałem?" zapytał sam siebie, patrząc zamyślony w dal. Przymknął oczy na chwilkę. Odpoczynek mu się przyda. Otworzył je w porę by złapać równowagę. Westchnął.
czapka powoli znalazła się na swym miejscu, na twarz wrócił uśmieszek. "Azaliż, znajdzie się miejsce dla głupca w tym pokoju?" zapytał sam siebie, szczerząc się. Wrócił pod ścianę, oparł się o nią plecami i zjechał w dół, siadając na podłodze, kładąc swój "instrument" obok. czapka powoli zsunęła się niżej, nie przesłaniając jednak oczu.
Zankkhan oczekiwał "wyroku". W razie czego chyba miał dość na oddzielny pokój...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
SiNafay:
Zgodnie z powszechną wiedzą moc kapłanów płynie od bóstwa kóremu słóżą, lecz większość ludzi nie zdaje sobie sprawy jak wyczerpująca jest taka modlitwa, szczególnie w takiej formie, jak zwykły modlić się kapłanki Elistraee, Pani Tańca. Takwięc drowka zmęczona zarówno fizycznie jak i psychicznie opadła na łózko gdy tylko pozwoliły na to okoliczności. Zamknęła oczy, uspokoiła oddech i rozluźniła mięśnie, jak wiele razy wcześniej po wyczerpujących modliwach... czy balach. Z boku mogło to wyglądać jakby faktycznie zasnęła w pośpiesznie zarzuconym ubraniu na tunice przeznaczonej do spania, lecz ona wtedy myślała o wypadkach tej nocy. Poza elfką zdjętą dziwną chorobą martwiła się tym, że powrócił do niej lęk jaki zawsze odczówała w pobliżu uzbrojonych drowów. Wiedziała że Kurai, gdyby chciała miała wiele okazji do zabicia jej wcześniej, a jednak mimo to lęk dał o sobie znać, utwierdziło ją to w przekonaniu że to nie jest normalne, aczkolwiek za każdym poprzednim razem lęk był uzasadniony, a raz nawet uratował jej życie. Wtedy przypomniała sobie o tym błaźnie który pomógł jej wtedy. Wstała więc powoli, prawie bezszelestnie i zobaczyła go, akurat usiadł pod ścianą. Zdjęła wcześniej pośpiesznie zażucone ubranie, pozostając w lekkiej tunice do spania. Usiadła nprzeciwko błazna opierając plecy o łóżko, położyła brodę na podkruczonych kolanach i przekrzywiła trochę głowę, jakby chciała zobaczyć twarz błazna z trochę innego konta i zapytała: - Kim jesteś? I właściwie czemu nam pomagasz??
Zgodnie z powszechną wiedzą moc kapłanów płynie od bóstwa kóremu słóżą, lecz większość ludzi nie zdaje sobie sprawy jak wyczerpująca jest taka modlitwa, szczególnie w takiej formie, jak zwykły modlić się kapłanki Elistraee, Pani Tańca. Takwięc drowka zmęczona zarówno fizycznie jak i psychicznie opadła na łózko gdy tylko pozwoliły na to okoliczności. Zamknęła oczy, uspokoiła oddech i rozluźniła mięśnie, jak wiele razy wcześniej po wyczerpujących modliwach... czy balach. Z boku mogło to wyglądać jakby faktycznie zasnęła w pośpiesznie zarzuconym ubraniu na tunice przeznaczonej do spania, lecz ona wtedy myślała o wypadkach tej nocy. Poza elfką zdjętą dziwną chorobą martwiła się tym, że powrócił do niej lęk jaki zawsze odczówała w pobliżu uzbrojonych drowów. Wiedziała że Kurai, gdyby chciała miała wiele okazji do zabicia jej wcześniej, a jednak mimo to lęk dał o sobie znać, utwierdziło ją to w przekonaniu że to nie jest normalne, aczkolwiek za każdym poprzednim razem lęk był uzasadniony, a raz nawet uratował jej życie. Wtedy przypomniała sobie o tym błaźnie który pomógł jej wtedy. Wstała więc powoli, prawie bezszelestnie i zobaczyła go, akurat usiadł pod ścianą. Zdjęła wcześniej pośpiesznie zażucone ubranie, pozostając w lekkiej tunice do spania. Usiadła nprzeciwko błazna opierając plecy o łóżko, położyła brodę na podkruczonych kolanach i przekrzywiła trochę głowę, jakby chciała zobaczyć twarz błazna z trochę innego konta i zapytała: - Kim jesteś? I właściwie czemu nam pomagasz??
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Zankkhan:
Błazen podniósł na nią wzrok, po czym milcząc, przekrzywił głowę, przyglądając się rozmówczyni. Wyszczerzył się.
- Myśl poprzestawiała mi szyki i przeszeregowała umysł. Idę naprzód wiedziony przeczuciem, by odnaleźć swój nowy ład, zgłębiając tajniki wyrw, które wewnątrz czaszek istot żywych i martwych pozostawiają toczące się gromy. Chcę potrafić przewidzieć, gdzie gromy uderzą, by samemu nie oberwać - odparł błazen. – Podążam za wami, bo wydaje mi się, że mej pomocy akurat potrzebujecie. To, ze nią nie pogardziliście by to potwierdzało. Ponad to uznałem was za interesującą gromadkę. Pasujecie do siebie jak dzwonek z sań na dzwonnicę, a jednak trzymacie się razem. Macie powody, więc pewnie ja też mam powód, tylko o nim nie wiem. Dowiem się po drodze - błazen skinął głową i poprawił czapkę. Przestał się szczerzyć.
- Mam nadzieję, że moja obecność nie jest ci solą u nogi i kulą w oku? - poruszył brwiami, patrząc na twarz kapłanki.
Błazen podniósł na nią wzrok, po czym milcząc, przekrzywił głowę, przyglądając się rozmówczyni. Wyszczerzył się.
- Myśl poprzestawiała mi szyki i przeszeregowała umysł. Idę naprzód wiedziony przeczuciem, by odnaleźć swój nowy ład, zgłębiając tajniki wyrw, które wewnątrz czaszek istot żywych i martwych pozostawiają toczące się gromy. Chcę potrafić przewidzieć, gdzie gromy uderzą, by samemu nie oberwać - odparł błazen. – Podążam za wami, bo wydaje mi się, że mej pomocy akurat potrzebujecie. To, ze nią nie pogardziliście by to potwierdzało. Ponad to uznałem was za interesującą gromadkę. Pasujecie do siebie jak dzwonek z sań na dzwonnicę, a jednak trzymacie się razem. Macie powody, więc pewnie ja też mam powód, tylko o nim nie wiem. Dowiem się po drodze - błazen skinął głową i poprawił czapkę. Przestał się szczerzyć.
- Mam nadzieję, że moja obecność nie jest ci solą u nogi i kulą w oku? - poruszył brwiami, patrząc na twarz kapłanki.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kapłanka roześmiała się zrazu głośno ukazując swe perliście białe równe zęby kontrastujące z hebanową skórą, lecz zaraz przycichła przypominając sobie, że to nie jest jej prywatny pokój, tylko większa sala sypialnia i że jest nad ranem. Rzekła więc szeptem, by nie zbudzić nikogo:
- Myślę że nie jesteś, czy też nie będziesz naszą solą w oku ani kulą u nogi - uśmiechnęła się ciepło i dodała poważnie - lecz po prawdzie to im liczniejsza nasza grópa tym lepiej, gdyż w niektórych miejscach ludzie gotowi nas wszystkich spalić za sam wygląd. Dobrze że w Waterdeep nam to nie grozi, chociaż nawet w tak wielkim i kosmopolitycznym mieście taka grópka indywidułów jak my musiała wzbudzić zainteresowanie. - Tu widocznie zachmurzyła się lekko i zamyślenia wyrwał ją dopiero głos błazna, który wyszczerzył się i rzekł - Gdybym miał na wzglądzie wygląd założyłbym czasrny smoking, połknął kij od miotły i uczonego zgrywał - stwierdizł z pewnoscia. - Głupota jest wszędzie... a ja mam wrazenie, ze jestem w stanie paradoksalnie wmieszać sie w tłum -
- Wiesz, grópie kilku drowów cięszko się wmieszać w tłum nawet w podmroku, nie mówiąc o powierzchni. Szczególnie jeżeli w śród nich jeden jest "typowym" mrocznym elfem, kolejna to pół - drow - pół - elf o długich rudych włosach (co zresztą myślałam że nie jest możliwe, tak przynajmniej twierdził czarodziej zajmujący sie krzyżowaniem ras i ich cechami) a trzecia to drowka nawrócona na Elistraee, jej gorliwa kapłanka, w mojej skromnej osobbie - tu zrobiła gest który mógłby być potraktowany jako ukłon, gdyby nie to że była w nocnej tunice i siedziała na ziemi. - Do tego Elfi paladyn wybijający się posturą spośród tłumu, oraz oczywiście Ty, który sam w sobie jesteś bardzo orginalny - powiedziała puszczając oko do błazna i zaśmiała się, tym razem cicho pamiętając gdzie są.
- Cóż... dopełniam zaledwie obrazu nedzy i rozpaczy w wizerunku naszej nromalnosci - błazen poprawił okulary i pokiwał głową. - Cóż... przyszłosć pokaże, gdie zawędrujemy... nie znam nawet jeszcze celu, ale wędrowanei bez mapy ni kompasu to przywilej szaleńca, czyż nie? - zpaytał, przechylając głowę.
- szaleństwo zaś to przyjemność jakiej mogą doznać jedynie szaleni... - odpowiadając na zaskoczonie błazna kapłanka ntychmiast dodała - zdziwiłbyś się co wygadują ludzie uznawani za mędrców, teologów czy innych arcymagów - SiNafay znowu się roześmiała, widać śmiechem odreagowywała stres związany z wydarzeniami tej nocy.
- Och, wiem, słyszałem. Bezczelni są - powiedział. - Wkradaja sie na mój teren z buciorami nie pytajac o zdanie ani rzyzwolenie, a konsekwencji.. unikajac - błazen pokręciłgłową, a żyletki na końcówkach błazeńskiekj czapku zaszumiały. - Podałbym głowe profesora w sosie mówiac - na cos przydało się - powiedział. - Ale tylko jednego, konkretnego.. nieważne. Ponoć szaleństwo idzie w parze z wiedzą, ale wiedza nie idzie w parze z szaleństwem. Gdyby było odwrotnie nazwaliby dom bez klamek uniwersytetem... choc wątpię, ze ktoś normalny wytrzymałby lekcję...-
- czasami mam wrażenie że połowę studentów akademii magicznych należałoby przenieść do właśnie takiego domu bez klamek, gdzie kapłanki Ilmatera pomagają szalonym. Ale czy nie widziałeś może Virana, to taki ludzki chłopak, młody, chyba ze wsi - tu opisała chłopaka dokładniej - przyszedł tu razem z nami i gdzieś się zagubił, trochę się o niego niepokoję.
- Ou.. obawaim się, ze nie - odparł błazen, przekrzywiajac głowe w drugą stronę. - jeśli to chłopak ze wsi to ma łebek na karku. Da rade - stwierdził spokojnie. - Byłby wisienką na szczytie tortu. Jedyny co uwagi nie zwraca - zasmial sie cicho. - Cóż... jeśli jutro bedzie czas to poszukamy - stwierdził. - choc wolę sie od tego elfa za bardzo nie oddalać, bo gotów mnie zostawic jak zbedny bagaż - zasmial sie.
- Wiesz, on taki już jest... ale powiedz co myślisz o tej dziwnej chorobie tamtej elfki
- Nic, z czym bym sie jkuz spotkał - odparł błazen. - Magią zalatuje, moze schorzenie umysłu, a nie ciała? - zapytałraczej sam siebie. - Nie myślałem nad tym wiele, przynam bez tortur - powiedzial spokojnie. Drowka wstała, ziewnęła i przeciągnęła się tak, że aż coś jej chrupnęło w kościach. - Może powinniśmy się przespać przynajmniej chwilę, styrasznie zmęczona jestem, a jeżeli chodzi o nocleg dla ciebie, to w tej sali jest wystarczająco dużo miejsc. Wystarczy że pójdziesz na dół i uiścisz opłatę u Grotagara, da ci wtedy koc, a jak się ładnie uśmiechniesz i powiesz że przychodzisz odemnie to może nawet poszewkę wypchaną słomą pod głowę - widząc, że błazen najwyraźniej nie zrozymiał o kogo chodzidodała - aha, Grot to oczywiście ten duegar który prowadzi tę gospodę
Zankkhan pokiwal glowa z usmeichem, ujal dlon drowki i ucalowal. - Szaleneic dziekuje jak chce - stwierdizl i poszedl na dol, by wytlumaczyc karczmarzowi o co chodzi... prosto i szybko. Drowka natomiast zarumieniła się lekko, gdyż nie często zdażoło jej się by ktoś całował ją w rękę, odprowadziła błazna wzrokiem i położyła się na swoim posłaniu rozmyślając o wydarzeniach które miały miejsce tej nocy oraz o rozmowie z błaznem. Nim błazen wrócił zdążyła już usnąć snem sprawiedzliwego gdyż wcześniej niewiele spała, a pozatym była naprawdę bardzo wyczerpana modlitwą.
- Myślę że nie jesteś, czy też nie będziesz naszą solą w oku ani kulą u nogi - uśmiechnęła się ciepło i dodała poważnie - lecz po prawdzie to im liczniejsza nasza grópa tym lepiej, gdyż w niektórych miejscach ludzie gotowi nas wszystkich spalić za sam wygląd. Dobrze że w Waterdeep nam to nie grozi, chociaż nawet w tak wielkim i kosmopolitycznym mieście taka grópka indywidułów jak my musiała wzbudzić zainteresowanie. - Tu widocznie zachmurzyła się lekko i zamyślenia wyrwał ją dopiero głos błazna, który wyszczerzył się i rzekł - Gdybym miał na wzglądzie wygląd założyłbym czasrny smoking, połknął kij od miotły i uczonego zgrywał - stwierdizł z pewnoscia. - Głupota jest wszędzie... a ja mam wrazenie, ze jestem w stanie paradoksalnie wmieszać sie w tłum -
- Wiesz, grópie kilku drowów cięszko się wmieszać w tłum nawet w podmroku, nie mówiąc o powierzchni. Szczególnie jeżeli w śród nich jeden jest "typowym" mrocznym elfem, kolejna to pół - drow - pół - elf o długich rudych włosach (co zresztą myślałam że nie jest możliwe, tak przynajmniej twierdził czarodziej zajmujący sie krzyżowaniem ras i ich cechami) a trzecia to drowka nawrócona na Elistraee, jej gorliwa kapłanka, w mojej skromnej osobbie - tu zrobiła gest który mógłby być potraktowany jako ukłon, gdyby nie to że była w nocnej tunice i siedziała na ziemi. - Do tego Elfi paladyn wybijający się posturą spośród tłumu, oraz oczywiście Ty, który sam w sobie jesteś bardzo orginalny - powiedziała puszczając oko do błazna i zaśmiała się, tym razem cicho pamiętając gdzie są.
- Cóż... dopełniam zaledwie obrazu nedzy i rozpaczy w wizerunku naszej nromalnosci - błazen poprawił okulary i pokiwał głową. - Cóż... przyszłosć pokaże, gdie zawędrujemy... nie znam nawet jeszcze celu, ale wędrowanei bez mapy ni kompasu to przywilej szaleńca, czyż nie? - zpaytał, przechylając głowę.
- szaleństwo zaś to przyjemność jakiej mogą doznać jedynie szaleni... - odpowiadając na zaskoczonie błazna kapłanka ntychmiast dodała - zdziwiłbyś się co wygadują ludzie uznawani za mędrców, teologów czy innych arcymagów - SiNafay znowu się roześmiała, widać śmiechem odreagowywała stres związany z wydarzeniami tej nocy.
- Och, wiem, słyszałem. Bezczelni są - powiedział. - Wkradaja sie na mój teren z buciorami nie pytajac o zdanie ani rzyzwolenie, a konsekwencji.. unikajac - błazen pokręciłgłową, a żyletki na końcówkach błazeńskiekj czapku zaszumiały. - Podałbym głowe profesora w sosie mówiac - na cos przydało się - powiedział. - Ale tylko jednego, konkretnego.. nieważne. Ponoć szaleństwo idzie w parze z wiedzą, ale wiedza nie idzie w parze z szaleństwem. Gdyby było odwrotnie nazwaliby dom bez klamek uniwersytetem... choc wątpię, ze ktoś normalny wytrzymałby lekcję...-
- czasami mam wrażenie że połowę studentów akademii magicznych należałoby przenieść do właśnie takiego domu bez klamek, gdzie kapłanki Ilmatera pomagają szalonym. Ale czy nie widziałeś może Virana, to taki ludzki chłopak, młody, chyba ze wsi - tu opisała chłopaka dokładniej - przyszedł tu razem z nami i gdzieś się zagubił, trochę się o niego niepokoję.
- Ou.. obawaim się, ze nie - odparł błazen, przekrzywiajac głowe w drugą stronę. - jeśli to chłopak ze wsi to ma łebek na karku. Da rade - stwierdził spokojnie. - Byłby wisienką na szczytie tortu. Jedyny co uwagi nie zwraca - zasmial sie cicho. - Cóż... jeśli jutro bedzie czas to poszukamy - stwierdził. - choc wolę sie od tego elfa za bardzo nie oddalać, bo gotów mnie zostawic jak zbedny bagaż - zasmial sie.
- Wiesz, on taki już jest... ale powiedz co myślisz o tej dziwnej chorobie tamtej elfki
- Nic, z czym bym sie jkuz spotkał - odparł błazen. - Magią zalatuje, moze schorzenie umysłu, a nie ciała? - zapytałraczej sam siebie. - Nie myślałem nad tym wiele, przynam bez tortur - powiedzial spokojnie. Drowka wstała, ziewnęła i przeciągnęła się tak, że aż coś jej chrupnęło w kościach. - Może powinniśmy się przespać przynajmniej chwilę, styrasznie zmęczona jestem, a jeżeli chodzi o nocleg dla ciebie, to w tej sali jest wystarczająco dużo miejsc. Wystarczy że pójdziesz na dół i uiścisz opłatę u Grotagara, da ci wtedy koc, a jak się ładnie uśmiechniesz i powiesz że przychodzisz odemnie to może nawet poszewkę wypchaną słomą pod głowę - widząc, że błazen najwyraźniej nie zrozymiał o kogo chodzidodała - aha, Grot to oczywiście ten duegar który prowadzi tę gospodę
Zankkhan pokiwal glowa z usmeichem, ujal dlon drowki i ucalowal. - Szaleneic dziekuje jak chce - stwierdizl i poszedl na dol, by wytlumaczyc karczmarzowi o co chodzi... prosto i szybko. Drowka natomiast zarumieniła się lekko, gdyż nie często zdażoło jej się by ktoś całował ją w rękę, odprowadziła błazna wzrokiem i położyła się na swoim posłaniu rozmyślając o wydarzeniach które miały miejsce tej nocy oraz o rozmowie z błaznem. Nim błazen wrócił zdążyła już usnąć snem sprawiedzliwego gdyż wcześniej niewiele spała, a pozatym była naprawdę bardzo wyczerpana modlitwą.
Ostatnio zmieniony środa, 8 października 2008, 16:40 przez Sabrae Xoraim, łącznie zmieniany 2 razy.
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Uznajemy tę sesję za martwą czy jednak ktoś się po pół roku odezwie ?
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai, Shamshiel, Zankkhan, SiNafay
Kurai właśnie wchodziła do gospody, gdy Zankkhan niósł sobie na górę po schodach otrzymany od duergara koc i coś na kształt poduszki. Oj tak, sen się przyda... Właściciel gospody nie policzył za pokój zbyt wiele. Ot kilka srebrników. Błazen podejrzewał, że to wynik jego powołania się na znajomość z drowią kapłanką. Oj tak... Dziwna to była grupa. Ciekawość co spaja w jedną całość kilka tak odmiennych istot sprawiała, że zamyślony Zankkhan miał nieco nieobecny wyraz twarzy. Nie zauważył, że za nim idzie półdrowka, Kurai, a dalej elfi paladyn. Wyglądało na to, że przynajmniej przez jakiś czas Kurai będzie miała ułatwione zadanie jeśli chodziło o śledzenie mężczyzny. Ten nie zamierzał bowiem się nigdzie oddalać.
Świt nadchodził powoli... Niespiesznie złocił horyzont na wschodzie. Kurai zyskała pewność, że przynajmniej część dnia i tego piekielnego, słonecznego blasku ją ominie.
Gdy weszli do pokoju, który zajmowali tej nocy drowia kapłanka spała już mocno. Modły zmęczyły ją bardzo.
Jastra spała w łóżku, w którym ją zostawili. Shamshiel wciąż dostrzegał jadowitą zieleń rozchodzącą się po ciele kobiety. Słabła ona jednak powoli... Wyraźnie ta dziwna poświata skupiała się tylko wokół serca Jastry. Paladyn miał przeczucie, że może jest tu w tym jakiś haczyk...
Viran
Staruszka najwyraźniej usłyszała burczenie w żołądku chłopaka.
- Ojej, kochaneczku. Chyba nie jadłeś kolacji, co? - rzuciła lekko rozbawiona.
- Postaw to tam w kącie, a zaraz zaradzimy twojemu problemowi - powiedziała z uśmiechem. Na chwilę się oddaliła. Wróciła po chwili.
- Chodź. Lubisz miód? Sądzę, że trochę chleba z miodem i brzoskwinie to coś czego potrzebuje taki duży chłopak - rzuciła z dobrotliwym uśmiechem i wskazała chłopakowi drogę. Viran się zdumiał. W pierwszej chwili nie zauważył tego przejścia. Magia świątyni Lathandera...
Okrucieństwo wobec zwierząt... Sesja niebawem... -_-
Kurai właśnie wchodziła do gospody, gdy Zankkhan niósł sobie na górę po schodach otrzymany od duergara koc i coś na kształt poduszki. Oj tak, sen się przyda... Właściciel gospody nie policzył za pokój zbyt wiele. Ot kilka srebrników. Błazen podejrzewał, że to wynik jego powołania się na znajomość z drowią kapłanką. Oj tak... Dziwna to była grupa. Ciekawość co spaja w jedną całość kilka tak odmiennych istot sprawiała, że zamyślony Zankkhan miał nieco nieobecny wyraz twarzy. Nie zauważył, że za nim idzie półdrowka, Kurai, a dalej elfi paladyn. Wyglądało na to, że przynajmniej przez jakiś czas Kurai będzie miała ułatwione zadanie jeśli chodziło o śledzenie mężczyzny. Ten nie zamierzał bowiem się nigdzie oddalać.
Świt nadchodził powoli... Niespiesznie złocił horyzont na wschodzie. Kurai zyskała pewność, że przynajmniej część dnia i tego piekielnego, słonecznego blasku ją ominie.
Gdy weszli do pokoju, który zajmowali tej nocy drowia kapłanka spała już mocno. Modły zmęczyły ją bardzo.
Jastra spała w łóżku, w którym ją zostawili. Shamshiel wciąż dostrzegał jadowitą zieleń rozchodzącą się po ciele kobiety. Słabła ona jednak powoli... Wyraźnie ta dziwna poświata skupiała się tylko wokół serca Jastry. Paladyn miał przeczucie, że może jest tu w tym jakiś haczyk...
Viran
Staruszka najwyraźniej usłyszała burczenie w żołądku chłopaka.
- Ojej, kochaneczku. Chyba nie jadłeś kolacji, co? - rzuciła lekko rozbawiona.
- Postaw to tam w kącie, a zaraz zaradzimy twojemu problemowi - powiedziała z uśmiechem. Na chwilę się oddaliła. Wróciła po chwili.
- Chodź. Lubisz miód? Sądzę, że trochę chleba z miodem i brzoskwinie to coś czego potrzebuje taki duży chłopak - rzuciła z dobrotliwym uśmiechem i wskazała chłopakowi drogę. Viran się zdumiał. W pierwszej chwili nie zauważył tego przejścia. Magia świątyni Lathandera...
Okrucieństwo wobec zwierząt... Sesja niebawem... -_-