Sesja [D&D] Zaginęła dziewczyna.

[Craw]

Vincent

<Chowam luk i ide do obozu>
[Przeklete rany. Gdyby nie one, sprawdzil bym gdzie te gobliny uciekaja]
<Dobijam kazdego kobolda uzywajac ktorejs z ich smiesznych broni>
"Trzeba opatrzec rany i przeniesc sie w jakies bezpieczniejsze miejsce!"
<Gdy juz dobije wszystkie koboldy siadam przy grupie i sprawdzam swoje rany. Wyciagam bimber z plecaka i pociagam duzego lyka. Rozgladam sie po siedzacych obok>
"Chce ktos?"
<Jesli ktos sie zglosi to podaje>
"Tylko oszczedzajcie" <lekko sie usmiechnal> "W sumi mozna by to wykorzystac do dezinfekcji ran, jesli nie ma nic lepszego pod reka. Tak przy okazji: ma ktos jakies opatrunki? I cos do jedzenia?"

[Ouzaru]

Kurai

"Mhm... Qua'l...
<ide za uzdrowicielem, pomagam, patrze mu sie na rece i ucze sie od niego. Potem sama sie zajme swoimi obrazeniami. Cos zjem oraz napije sie czegos>
(o ile mamy pitna wode badz inny plyn zdatny do picia?)

[Radar]

(Pożywienia na tydzień dla 10 osób w tym woda)

[Villemo]

Villemo
<Zchodzę z drzewa i zmieniam swą postać z powrotem na ludzką. Idę wgłąb lasu sprawdzić, czy nie ma już żadnych żywych koboldów>
(Czy drużyna dostała jakieś Pedeki?)

[Radar]

Exp:
(nie pisze ile dostali marynarze)
Villemo - 10
Kurai - 200
Vincent - 200
Grimm Evenwood - 250
Valius - 200
Randal - 150
Ivor - 150
"Kieł" - 100

[Sabrae Xoraim]

Grimm Evenwood:
"Jedzenia starczy nam na dłużej, o to spokojna głowa, jeżeli tylko w tym lesie rosną jagody ;] Wy, którzy zjedliście me jagody powinniście czuć się syci przynajmniej do rana dzięki łasce Ojca Dębów(czyli Silvanusa)" "bandarze jak widzisz, mam w moim zestawie uzdrowiciela (o ile nie przepadły), więc o to też spokojna głowa." <kiedy zkończe pomagać innym, jem i piję, następnie odmawiam modlitwę do Sylvanusa>

[Ouzaru]

Kurai

(jak juz wczesniej zaznaczylam sama sie opatruje, nastepnie posilam sie i odpoczywam )

"A gdzie panne wywialo?" <pytam> "Czy nie byla z wami w lesie na zwiadzie?"
<rozgladam sie za "kotem">

[Sabrae Xoraim]

Grimm Evenwood:
"Nie czas teraz na odpoczynek!!" <do marynaża 2>"Oczywiście Ty dalej odpoczywaj" <ponownie do wszystkich>""Panowie i panie, Trza nam zrobić choć trochę umocnony obozik i uzbierać chrust na ognisko. Ma ktoś topór/siekierę/cokolwiek do ścinania drwa?? Potężnie zbudowani panowie, udajcie się zciąć kilka drzew, coby zrobić tzw ostrokół, niemusi być wysoki, te gady które nas zaatakowały były malutkie. <zwracam się do pań>Ja zaś wraz z paniami, jeżeli pozwolicie, udam się na poszukiwania chrustu, ziół, i wszelkich dobrodziejstw lasu jak grzyby czy inne jadalne rośliny. Wpierw jednak odmówmy modlitwę do Silvanusa, zanim zniszczymy część jego dzieci"
<odmawiam modlitwę i ide w las szukając ziół, grzybów, chrustu, owoców, korzonków etc.>

[Ouzaru]

Kurai

<patrze sie z niechecia na kaplana>
"Dobra, czemu nie... Moge isc z toba prosto do tych malych cholerstw! <mowie zdenerwowana> Wole odpoczac niz znowu sie narazac. Poza tym jak juz idziesz, to poszukaj naszej towarzyszki. Ja zostane i pomoge przy obozowisku..."
<wstaje i podchodze do marynarza nr 2>
"Potrzeba ci czegos?" <pytam zmeczona i lekko zniechecona>

[Craw]

Vincent

<Daje sie opatrzec Grimmowi, bo pewnie sie lepiej ode mnie na tym zna. Biore lyk bimbru po czym wstaje>
"Przydalby sie takze ktos, by kto zlokalizowalby miejsce, gdzie te male diably przebywaja. Bedziemy przynajmniej wiedziec skad przybywaja, bo raczej ich nie uda nam sie wybic co do jednego. Dobra, dosyc gadania. Ja moge zabrac sie za umocnienia. Potrzebuje jeszcze dwóch do pomocy przy robieniu umocnien. Ktos tez musi zostac na strazy tego miejsca. Kto idzie ze mna?"

[Sabrae Xoraim]

Grimm Evewood:
"Niech Valius z marynażami zostaną, gdyż są najciężej ranni, możemy czuć się bezpiecznie, dziś te paskudztwa nie wrócą, najwcześniej przypędą dopiero w nocy" <idę dalej w kierunku lasu, nie zapuszczam się głęboko, cały czas staram się mieć obóz w zasięgu wzroku>

[Kloner]

Randal

<schodzę z drzewa. Ide do obozu opatrzyć rany>

[Vijas]

Valius

Pomagam w przygotowaniach.

[Radar]

Powoli robi się co raz ciemniej...
Słońce już zaszło, a w obozie zrobiło się chłodno.
Zimny, mocny wiatr wieje od strony morza.
Po koboldach ani śladu...

[Sabrae Xoraim]

(co z mojom wyprawą do lasu??)

[Kloner]

Randal

<idę nazbierać chrustu na ognisko>
"przygotujcie palenisko zaraz wracam"

[Villemo]

Villemo
Wracam do obozu i zmieniam swą postać z powrotem na ludzką.