[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Berb Tulop

Ciekawa kompania się nam zebrała, nie ma co.
Wstał, podniósł swoją nieodłączną torbę i ruszył powoli w stronę drzwi. "Ciekawe co z tego wyniknie, ta kompania jest conajmniej urozamaicona."
Zapraszam pod Złamane Koło, ciekawe co tam wymyślili jak mnie nie było.
Zszedł na dół, minął pustawą sale i wyszedł na gwarne ulice miasta. Rzucił Arii jedno z pozostałych mu jabłek a sam zaczął chrupać drugie. Chwilowo sie za bardzo nie martwił, jego rola sprowadzała się głownie do czekania na ewentualne problemy i pozostawania w odwodzie, miał nadzieję że jego wakacje sie troche przedłużą i nikt zbytnio nie ucierpi, z ranami nigdy nic nie wiadomo, jeśli faktycznie spróbują go zabi, nawet draśnięcie może sie okazać fatalne w skutkach.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Pojedziemy z wami. Na razie to ja jestem jedynym który może mu tu pomóc.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Evereth

Wysluchawszy Kage, Evereth pokiwała głową ze zrozumieniem.
- W takim razie już nie zawracamy głowy. Kessen powie mi co juz wie na temat obiektu – powiedziała.
Podniosła się i rzuciła ponaglające spojrzenie Skorpionowi, który po chwili również wstał.
- Do zobaczenia – powiedziała Evereth uprzejmie, jakby nic ją nie obchodziła niemal namacalna niechęć ze strony Kage.
Oboje z Kessenem wyszli rozmawiając przyciszonymi głosami. Zeszli na dół i opuscili karczmę.
- Ja odwiedzę zatem Marinę, wydobyc wiecej informacji – rzekł Kessen
- Wybij to sobie z głowy – zasmiała się Evereth – to jest praca, na przyjemnosci przyjdzie czas pozniej, albo wcale – usmiechnęła się złosliwie – od teraz ja bede sie z nia kontaktowac. Tym czasem wiesz gdzie jest Akademia? Zaprowadz mnie tam.
- A skad mam to wiedziec? – Kessen zrobił zdziwioną minę.
- Skorpion – Evereth wzniosła oczy ku niebu i pokreciła głową z niedowierzaniem.
Złapała za koszulę przebiegającego obok nich dzieciaka. Ludzkiego chłopca o brudnej buzi i potarganych włosach. Ukucnęła obok niego i przemówiła łagodnym głosem:
- Czy znasz dobrze miasto?
- Tak, pse pani – odpowiedział maluch z przerazeniem w oczach.
- Nie bój się, nic ci nie zrobimy, jak masz na imię?
- Rand, pse pani.
- Dobrze Rand, czy mogłbys zaprowadzic mnie do Akademii? – powiedziała wkładając w jego małą rączkę złotą monetę.
Chłopiec skinął głową. Prowadził Evereth raz szerokimi ulicami, raz wąskimi i smierdzacymi, twierdząc ze to skrót. Po pół godzinie staneli przed ogromnym budynkiem Akademii. Podziękowawszy chłopcu Evereth odprawiła go ruchem ręki. Sama zas weszła po schodach, przeszła przez otwarte drzwi do wielkiego holu z pluskajaca fontanna po srodku. Rozejrzała się w poszukiwaniu kogokolwiek, po kim widac, ze zna tu wszystkich. Szybko namierzyła odpowiednią osobę. Podeszła do niewysokiego mężczyzny dotknęła jego ramienia. Ten drgnął i odwrócił się dysząc ciężko.
- Przepraszam, że wystraszyłam. Czy mógłby mi pan udzielić pomocy? Nazywam się Evereth Arius i pilnie poszukuję Hrabiego Ectheliona. Matka zabije mnie, jak nie dostarcze mu wiadomosci jeszcze przed południem. – Evereth swietnie grała przejętą i zmartwioną osóbkę, której los leży w rękach rozmówcy, ale ta strategia widocznie działała.
- Przykro mi, ale można dotrzeć do niego tylko przez jego osobistego sekretarza Williama – mężczyzna zmartwił się a Evereth pomyslała ”Własnie o to mi chodzi” – w tej chwili nie ma go w Akademii ale pójdę sie dowiedzieć gdzie moze go Pani znaleźć.
Mężczyzna odszedł szybkim krokiem a Evereth czekała rozważając dalszą strategie i obmyslając kłamstwa, jakie opowie Williamowi.
Braga
Pomywacz
Posty: 31
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
Lokalizacja: Z piekła rodem

Post autor: Braga »

Braga

Owszem ,ten druid jest moim bratem. Ja nazywam się Braga- rzucił pewnie Braga i bez namysłu zaczął pochłaniać to co mu karczmarz podstawił pod nos. Nie wiedział czego może spodziewać się po łuczniku. Większość z podobnych jemu strzelała bohaterowi w plecy. Nie był lubiany przez szlachte za arogancje i co dziwne aure jaką rozpościerał. Dziwne uczucie szacunku i czegoś w rodzaju majestetu dawało się wyczuć w nozdżach. Dolał piwa sobie bratu i nieznanemu po czym wzniósł toast za śmierć i zaczął rozmowe z łucznikiem.
-Dokąd wędrujesz?? My przypuszczam będziemy się błąkali po świecie i zabijali potwory z którymi chłopi nie dadzą se rady albo leczyli podobnych temu tutaj.- ręką wskazał na niedoszłego pacjęta Parsivala.
-Kim on jest dla ciebie?? Bratem?? Pytam z ciekawości.- Braga zaczął myśleć że nawet polubi tego chłopaka. Tylko czemu się jeszcze nie przedstawił??
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Parsival nie jest aż tak ważną dla sesji postacią, żeby nie mógł spotkać jakiejś zbłąkanej strzały :twisted: dlatego proszę o dłuższe wypowiedzi. Scorez, czytaj posty innych i poświęć na odpowiedź więcej czasu niż dwie minuty :/
@Seba i Braga: Skończcie sobie gadać w karczmie i pójdziemy dalej z fabułą :) Zaknafein wyjechał na ferie, więc ja będę się zajmować jego postacią. Właściwie to pewnie zostawię ją w takim stanie jak jest ^__^'
@Braga: Też czytaj uważniej posty... ;) Co w rodzinie, to nie zginie o_O

SebaSamurai
Majtek
Majtek
Posty: 120
Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: SebaSamurai »

Poza sesją

Proponuję, aby MG pociągnąl w takim razie naszych bohaterów przez jednego posta w odpowiednim kierunku i dalej bedziemy juz ładnie pisac sami :)

Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Parsival, Braga, Pewniak

Po zjedzonej kolacji zabraliście manatki, wynajęliście wóz i dziękując karczmarzowi za gościnę wybraliście się w powolną drogę do bram miasta. Mieliście brzydkie wrażenie, że coś nad wami wisi i was obserwuje, Livrian także zdawał się być zaniepokojony i co chwila ukradkiem spoglądał w gwiazdy. Zaknafein nie wyglądał, by miało mu się polepszyć w najbliższym czasie, jego stan wahał się cały czas i kilkakrotnie zmuszeni byliście stanąć. Bramę Nuln ujrzeliście przed sobą dość wczesnym jeszcze rankiem. Musieliście się jednak znowu zatrzymać i dać Zaknafein'owi odpocząć...
- Martwi mnie jego stan... - stwierdził w pewnej chwili Livrian. - Znacie jakiś uzdrowicieli w Nuln? Nigdy nie byłem w tym mieście i gdybym nie musiał, nawet by mnie tu nie było.
Jego melodyjny elfi głos był jakby oddalony, a sam elf zdawał się być nieobecny myślami.


Mandir, Fryderyk, Vergil, Bern


Wkrótce cała czwórka spotkała się razem w pokoju, Bern'a męczyło trochę dziwne przeczucie i nie spuszczał wzroku z bramy. Mrowienie pełzło mu po plecach wzdłuż całego kręgosłupa i przyprawiało go o ciarki i dreszcze. Takie coś zdarzało mu się rzadko i zawsze oznaczało coś ważnego. Co chwila siadał na krześle i wstawał, zdawał się być bardzo spięty.


Evereth, Kessen

Odpowiedź dla Was napisze Hikari :)
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Fryderyk

Wpatrywał się spod kaptura w uzdrowiciela. Podejrzewał, że stanie się coś dziwnego. Ludzie nie bywają spięci ot tak, bez żadnego powodu.
Zresztą, i on czuł wiatry magii. Tak zaginają się tylko wokół ludzi, którzy niosą z sobą jakieś przeznaczenie wielkiej wagi. Pewnie ten nasz elf, którego mamy chronić, zbliża się do miasta.
A może to coś innego, nie związnego z naszą sprawą?
Fryderyk wstał, wyszedł na zewnątrz, wspiął się na mur, pozdrawiając strażników w mundurach, i stanął na blankach. Odrzucił kaptur, wciągnął głęboko powietrze w płuca i odetchnął.
Stał tak jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym zarzucił kaptur z powrotem na twarz i ruszył do karczmy, dalej czekać na nieuniknione.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

- Tak, wszystko jest jasne - powiedziała dziewczyna poważniejąc. Zebrała się powoli z krzesła. Odszukała wzrokiem porzucony plecak i zawiesiła go na ramieniu. Zamrugała oczami przeganiając resztki senności po czym ruszyła za Bernem do wyjścia żegnając sie przy tym z Kage machnięciem dłonią. Opuścili pokój. Nie odzywała sie ani słowem przez cały czas gdy szli przez korytarz, a potem na dół i przed gospodę. O mały włos i przegapiłaby nadlatujące w jej stronę jabłko i oberwałaby nim w głowę. W porę się jednak zreflektowała i chwyciła je w dłoń. Z kiepskim refleksem nie przeżyłaby długo na ulicy... Chociaż w sumie dobrze, że to jabłko było tylko sennie rzucone w je stronę, a nie celowo skierowane w jej głowę, bo inaczej już by leżała na ziemi. Dziewczyna wgryzła się w owoc zastanawiając się przy tym jakby to było zostać zabitą przez jabłko... Zdecydowała jednak, że nieciekawie i tylko dziękując mężczyźnie skinieniem głowy za śniadanie (bo na razie nie miała co liczyć na coś więcej) udała się przed siebie. Zjadła owoc w całości wraz z ogryzkiem. Dopiero po dłuższej chwili skapnęła się że stanęła przed głównym gmachem Akademii. Zamrugała zdziwiona oczami nie bardzo wiedząc co ma dalej ze sobą począć. Nie wiedziała gdzie są Pajęczyca i Skorpion więc o śledzeniu ich ruchów chwiowo nie mogło być mowy. Postanowiła rozejrzeć się w okolicy Akademii. Może natrafi tu na coś interesującego...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Czuł coś w powietrzu, aż go ciarki przeszły. Był tak spięty ze niemal słyszał płomienie źródła ryczące na granicy jego świadomości, ale póki co udawało mu się opanować i do niego nie sięgnąć. Kochał i nienawidził to uczucie, tylko w takich momentach czuł, że naprawde żyje, czuł świat całym sobą, a z drugiej strony chciało mu się wymiotować od skazy czarnego rozlewającej się oleistą plamą, niczym trucizna, pacząc źródło i samą osnowę wzoru. Póki co, choć niespokojny, jeszcze panował nad sobą, musiał, ciągle pamiętał, co się zdarzyło ostatnim razem gdy o poniosło. Młodzieniec podrapał się po szyi, przejeżdżając palcami po siateczce starych oparzeń na swoim karku.
Usiadł i zmusił się do cierpliwego czekania, nie spuszczając bramy z oczu.
Porozglądajcie się po ludziach, może zobaczycie coś ciekawego, coś mi się tu nie podoba Powiedział cicho w powietrze, słowa skierowane były jednak do siedzących w jego pobliżu. Zastrzygł uszami, prawie tak jak królik. Nienawidził takich momentów, nic od niego nie zależało a wszędzie dookoła były same niewiadome. Jego dobry nastrój gdzieś się ulotnił. Teraz i tak nie pozostało mu nic oprócz czekania.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
SebaSamurai
Majtek
Majtek
Posty: 120
Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: SebaSamurai »

Pewniak

Droga do Nuln upłynęła spokojnie. Anthony odzywał się mało, a jeśli już otwierał usta, to rozmawiał z Livrianem lub zagadywał do bombardiera Bragi. Przez cały czas wyraźnie unikał kontaktu z druidem, czego nie starał się ukryć. Z jednej strony czuł się nieswojo w jego towarzystwie, z drugiej jednak, był zadowolony, że ktoś sprawuje opiekę nad rannym elfem.
Kiedy w oddali zobaczyli bramę miasta serce łucznika zabiło mocniej. Podniecenie związane z wielkim miastem, ulicami pełnymi ludzi, gwarem miejskich uliczek i zbliżającym się turniejem było wyraźnie zauważalne na twarzy albiończyka, która nabrała kolorów. Szarość jego rysów ustąpiła jasności błekitu jego oczu, rozlewając się usmiechęm na całym obliczu.
- A co was sprowadza w te strony? - zagaił rozmową do Bragi, gdy zatrzymali się na wymuszony przez Zaknafeina postój.
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Kiedy Pewniak zadał swoje pytanie Bradze Parsival natychmiast odpowiedział. -Wysłano nas tutaj dla ochraniania w Nuln pewnego człowieka... niestety nie mogę powiedzieć nic więcej gdyż ta informacja nie może dotrzeć do zbyt wielu uszu.- Zobaczył jak Anthony odsówa się lekkko od druida. -Nie odsuwaj się ode mnie. Jestem co prawda Kapłanem druidzkim ale to nie oznacza że nie znam słabości ludzi. Nic wam nie zrobię, ani ja ani mój brat nie mamy ochoty występować przeciwko wam.- Poczym poprawił zielony kapelusz na swojej głowie. Ten w świetle słońca zamienił się jasnymi szmaragdami (złudzenie). -A co was sprowadza w te strony? Widzę, że Livrian jest twoim... hmmm.... przełożonym? Nie miej mi za złe ale czy ten elf jest twoim przełożonym?- Zadał swoje niepewne pytanie. Nie wiedział jak zapytać (?) czy udawał. Był w dobry w przemowach... w końcu jako kapłan musiał często przemawiać (z ambony?). Dla niego to kij i siekiera z kim rozmawia. Zawsze umiał ładnie przemawiać.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Braga
Pomywacz
Posty: 31
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
Lokalizacja: Z piekła rodem

Post autor: Braga »

Braga

-Tak mamy kogoś ochraniać ale ja mało wiem o tej sprawie.- Powiedział Braga.
-W tym jakże gwarnym mieście znajdziemy spory klasztor. Być może dadzą wam tam przenocować. Ja wole skromny pokój w małej karczmie.- Braga nie przepadał za klasztorami i innymi miejscami kultu. Każda magia była dla niego rzeczą której nie mógł i nie chciał polubić. Nawet tej leczniczej. Jego błękitne oczy rozbłysły się na widok szyldu jednej z miejscowych karczm. W prawdzie ktoś zachlapał nazwę błotem to i tak ciągnęło go by się tam rozgościć.
-Proponuje abyśmy natychmiast udali się już do świątyni. Stan twojego towarzysza nadal jest poważny, potem chętnie odwiedzę tę karczmę - Powiedział i z całą grupą ruszył w stronę bramy. Po drodze rzucał ciekawe spojrzenia na miejscowych chłopów. Szczególnie wpadła mu w oko, jak zauważył on jej również śliczna brunetka. Chętnie by z nią zagadał lecz ważne sprawy wzywają. Czuł ciężar obowiązków.
-Pośpieszcie się. Chyba nie chcemy czekać do wieczora.- Zawołał po czym walnął mocno w solidnie drzwi świątyni.
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
SebaSamurai
Majtek
Majtek
Posty: 120
Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: SebaSamurai »

Pewniak

Anthony spojrzał na druida. "Wygląda jak każdy inny człowiek w Imperium, no może poza kolorowym strojem, który wyróżnia go z tłumu. Gdyby nie powiedział, że jest druidem, pewnie nawet bym tego nie poznał." Niebieskie oczy albiończyka świdrowały twarz kapłana. "Nie taki diabeł straszny..."
- Nie obawiam się ciebie - zwrócił się do Pasivala. - Odsuwam się, bo nie przepadam za wszelkiego rodzaju czarownikami. Uważam, że igranie z potężnymi mocami jest niebezpieczne i głupie, a poza tym od czarostwa bardzo blisko jest do obłędu. Wy, druidzi, czerpiecie z potężnego i nieokiełznanego zródła jakim jest natura i staracie się ją sobie podporządkować. Dla mnie, jako wyznawcy Taala jest to złem z samego założenia chęci panowania nad naturą, której to my powinniśmy być posłuszni.
Anthonemu nawet nie drgnęła powieka. Wierzył w to co mówił i nie miało znaczenia, czy komuś się to podoba czy nie.
Gdy przejeżdżali obok karczmy Anthony wychwycił spojrzenie jakim obdarzył to miejsce, i nie tylko miejsce, Braga.
- Ja także chętnie tu wrócę jak tylko znajdziemy opiekę dla rannego. Nie przywykłem do odwiedzania murowanych świątyń, poza tym, tutaj wydaje się być bardzo przy-tul-nie. - Anthony zwrócił się do bombardiera i mrugnął porozumiewawczo okiem wypowiadająć ostatnie słowo.
- Livrianie, przyjacielu, czy będziesz w stanie poratować mnie jakimś grosiwem? - zapytał milczącego elfa. - Ten chudy sknera, karczmarz strasznie ze mnie zdarł, a przez wzgląd na stan Zaknafeina nie miałem ochoty wszczynać kolejnej awantury.
Anthony mial nadzieję, że sakiewka Livriana jest bardziej pękata niż jego i przyjaciel pożyczy mu nieco pieniędzy.
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Kessen

Idący ciemna uliczka elf nagle osłupiał. Przed nim wyrosła postać. Znajoma postać. Nie mógł nie rozpoznać i przegapić tej charakterystycznej blizny. Mroczny elf jakby nigdy nic zeskoczył z dachu i zagrodził mu drogę.
- To fałszywy trop, zostaw to. Zostaw to Pająkowi. - odezwał się władczym tonem.
- Witaj - odpowiedział spokojnie Kessen, tylko odruchowo kładąc dłoń na głowni miecza. - Więc jaki trop przeznaczony dla mnie? Z reszta... Z tego co pamiętam nie miałem wcale przeciwdziałać z całych sił zamachowi...
- To czemu próbujesz to robić elfie ? Livrian właśnie przekroczył bramy miasta. - rzucił niezadowolony.
Spojrzał na miecz.
- Nawet byś nie zdążył.
- Nie martw się, nie próbuje zdążyć... Drowy niestety w moim fachu mają wiele przewagi...
- przeniósł rękę z miecza i oparł dłoń na klamrze pasa - Moim zamiarem było poznać zamiary alchemika i jego zleceniodawcy, poza tym... Błogi Sen to dosyć rzadka trucizna i chętnie zdobyłbym nieco dla siebie... Może kiedyś okazać się przydatna... Lecz skoro twierdzisz ze to ślepy zaułek... Może znajdzie się dla mnie inne zajęcie?
- Jak będziesz grzeczny to Błogi Sen znajdzie się w twych rękach a nie żyłach, porozmawiam z Kurai, ona ma lepsze specyfiki od tego.
- Bądź na tyle blisko Livriana by nie pozwolić go nikomu zranić ale żebyś mógł jednocześnie sam w każdej chwili zakończyć jego marny elfi żywot. Tfu!
- splunął z niesmakiem na ziemię.
- Nie przepadasz za 'białymi' elfami? - wręcz wypowiedział cudzysłów - Muszę to zapamiętać, może kiedyś i powody poznam... Choć jednym z nich może być twoja blizna - 'Bicz jak ten którym ten handlarz okładał mnie kiedy wyciągał mnie z tej pieprzonej klatki...' pomyślał i odruchowo zacisnął pięści na jedno z pierwszych jego wspomnień.
- Więc postaram się być wystarczająco blisko naszego klienta... Sprawdzanie dla niego jedzenia powinno być dobrą przykrywką... Mam jednak nadzieje ze Błogi Sen nie znajdzie się w okolicy w niezamkniętym flakoniku...Na to akurat odporny nie jestem...I nie sądzę by ktokolwiek był...
- Nie mam uprzedzeń rasowych, jedynie ten jeden elf mnie wku... denerwuje.... Naiwny, głupi i ślepy idiota. Bałwan aż do rozpuku - Harad pochwalił się znajomością ludzkich epitetów.
- Mąż psiakrew. Debil a nie mąż. Nie wie co Kurai wyrabia za jego plecami ? Doskonale wie ale nadal nie reaguje. Kurai.... - sapnął Drow zaciskając pięści.
- Piękna kobieta, jednak co 'wyrabia' mogę się tylko domyślać - uśmiechnął się półgębkiem - Choć w twojej obecności jak mniemam może się to okazać niebezpieczne. Cieszę się że gdy ją spotkałem trzymałem się na wodzy, gdyż jak sądzę nie rozmawialibyśmy teraz...
- Ruszaj. Nie gadaj. Masz coś do zrobienia.
- ponaglił go niezadowolony z faktu że ten rozszyfrował jego uczucia.
Usunął się w cień. Kessen próbował coś powiedzieć, ale Harad zniknął już w cieniu ściany budynku.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Yuki


Wzdłuż dziedzińca szło dwóch osobników, rozmawiali ze sobą o czymś.
- Mówię Ci, że ona będzie moja po kwadransie! - prawie wykrzyknął rosły i potężnie zbudowany mężczyzna.
- Chciałbym do zobaczyć - odparł śmiejąc się do rozpuku elf o ciemnej skórze.
- Ty czekaj. Badaj to. - powiedział zaciekawiony Czarny Elf pokazując ukradkiem na kobietę stojąca niedaleko.
- No fajna - rzekł basior.
- Atakuję Hy Hy Hyh. - rzucił uradowany elf na odchodne. Słyszał jedynie mruknięcie za plecami.
- Ten to zawsze rwie do najlepszych... Ale ja zobaczyłem ją pierwszy... - zaskomlał - Ech starzeje się, nie ten refleks już.... - było poprzedzone seria westchnięć.

Elf idąc w stronę ślicznej kobiety wyciągnął z kieszeni ok 80cm rzemień, po czym zaczął naznaczać go palcami w niektórych miejscach. Zostawały na nim małe, jasno świecące, niebieskie kuleczki energii. Spojrzał na swe dzieło i uśmiechnął się dumnie.
- To powinno podziałać, zawsze działa. - mruknął.

Evereth

Spoglądając w górę i podziwiając niezwykle wysoką wieżę nie spodziewała się niczego, tym bardziej, że głowę jej wypełniały jak zwykle knucia i konspiracje. Poczuła jak na piersi opada jej coś na wzór naszyjnika. Obróciła się błyskawicznie w stronę "napastnika" przystawiając mu sztylet do brzucha. Zdziwiona popatrzyła w dół i ujrzała, że sztylet utkwił pomiędzy łuskowymi kolcami smoczego karwasza.
- Co to, to nie moja droga, obdarzam Cię prezentem, a ty na mnie ze sztyletem malutka? Tak się nie będziemy bawić.
Zobaczyła błysk złotych oczu i czarną skórę.
Złapawszy ją za ramię, wykręcił jej przegubem rękę ze sztyletem i przyciągnął do siebie już stojącą tyłem powykręcaną kobietę.
- I co teraz zrobisz? Ze strażnikiem będziesz walczyć? A tak swoją drogą. Podoba się prezencik słodziutka? Dobry do czytania w nocy no nie? - powiedział ucieszony i cmoknął jej nad uchem.
Dygocząc na ciele rozluźniła dłoń wypuszczając sztylet.
- Może mnie puścisz? Wolę patrzyć rozmówcy w oczy - syknęła.
- Taaaaaak, ja Cię puszczę a ty wyciągniesz inne cudo i spróbujesz mi jebnąć? Nieee słodziutka. Co to, to też nie - rzucił wyraźnie rozbawiony elf.
Kobieta zaśmiała się wesoło.
- To może, chociaż wyciągniesz mi zza paska wachlarz, gorąco mi, powietrza mi brakuje, a poza tym mnie uwiera - Evereth zaczynała się denerwować.
- Złotko, czy ty myślisz, że idiotów na strażników biorą? Czy ty naprawdę myślisz? Czy tylko śliczna jesteś hympf ? -zapytał, po czym odepchnął ją lekko od siebie na wyciągnięcie ręki, po czym zwolnił uścisk.
- Głupi ruch równa się z przypieczeniem milusiej pupci, więc nie radzę próbować ze mną szczęścia dwa razy z rzędu. No chyba.... że w innych okolicznościach.... - dorzucił udając rozmarzonego.
Odwróciła się powoli uśmiechając się.
- W innych okolicznościach... - powtórzyła powoli, po czym zaśmiała się i pokręciła głową jakby odganiając jakąś natarczywą myśl. - Jedyne okoliczności, jakie mnie interesują to powód, dla którego tutaj jestem.
Przyglądała się elfowi badawczym wzrokiem.
- No, więc droga pani, jak mogę pani pomóc i co panią tu sprowadza ? - rzekł niezwykle oficjalnym tonem, mimo że błysk rozbawienia pozostał w oczach.
- Służę uprzejmie pomocą i wiedzą - rzucił kłaniając się nisko jednocześnie rozpraszając pocisk trzymanej w dłoni energii, który nabrał już ładnych kolorów i rozmiarów.
- Skoro przeszliśmy już na oficjalna drogę to może dowiem się najpierw, z kim mam... przyjemność - rzekła patrząc strażnikowi prosto w jego złote oczy.
- Yuki, strażnik CAŁEGO Kompleksu Akademii w Nuln. W czym mogę pomóc?
Elf usłyszał kroki biegnącej osoby zanim jeszcze pojawiła się w polu widzenia. W ich kierunku biegł ciężko zdyszany mężczyzna.
- Dla dopełnienia formalności, mów mi Evereth, a pomoc bardzo mi się przyda. Szukam kogoś. Nazywa się William, jest sekretarzem hrabiego Ectheliona. Wiesz gdzie mogę go znaleźć, lub coś, co przyda mi się w... coś o nim, kompromitującego, interesującego, cokolwiek?
- Chodzi Ci o tą łysą pałę ? - zapytał zdegustowany unosząc jedną brew.
Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, do rozmowy wtrącił się szeregowy Pipkons. Zdyszany jak wszyscy diabli zaczął recytować.
- Sir William nie ma w tej chwili czasu by kogoś przyjąć, niech pani wróci jutro wieczorem, może wtedy panią wysłucha. - skończywszy zasalutował opieszale widząc stojącego Yuki`ego i odbiegł.
- Pfffff - prychnął elf - Teraz jestem pewien, że o łysą pałę Ci chodzi Evereth.
- No, więc - dodał po chwili - w czym może pomóc Ci on w czym ja nie mogę ? - rzucił zalotnie
- Czyli wiesz o nim, co nieco? - przyglądała się Yukiemu uważnie. - Wszystko, co on ma potrzebnego mi, to informacje, ale jeśli dzięki Tobie nie będę musiała się z nim widzieć, to chętnie dowiem się, co wiesz...
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Może się przejdziemy i zobaczymy na ile mogę stać się pomocny? - zaproponował i nie czekając na odpowiedź odwrócił się podając jej ramię.
- Słucham, więc, w czym problem? Hmm masz okazję pozwiedzać
Akademię za darmo. Czyż to nie piękne? - zarechotał.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Evereth

- Muszę wiedzieć, co knuje Ecthelion, co możesz mi o nim powiedzieć?
Czarny Elf uniósł lekko brew.
- Mmm, jeden z lordów Nuln, William jest jego poddupasem....znaczy kanclerzem.... Dzięki czemu Ecthelion ma wtyki w Akademii... - przerwał na chwilę recytację i spojrzał się na Evereth widząc, że chce coś dodać.
- Ecthelion, jak sadze zazdrości Kurai władzy. Myślę ze będzie chciał zrobić jej na złość, zmusić do ustąpienia. Ale jej oczywiście nic nie może zrobić prawda? Tylko ze Livrian, który przybywa do miasta... hmm... rozumiesz, o co mi chodzi? - dodała po chwili.
- A panienka skąd niby to wie? - spytał wtórnie oficjalnym tonem, poważniejąc.
- Panienka... - prychnęła - mówiłam jak mam na imię. Powiedzmy ze dowiedziałam się od poprzedniego informatora, ale jako ze nie wiem na ile mówił prawdę, szukam potwierdzenia lub zaprzeczenia.
- Otóż moja droga. Kurai nie ma konkurenta, nikt jej nie zagrozi. A co do Livriana, nie znam gościa. A powinienem bo znam wszystkich. A teraz do sedna, bo ciągle kręcimy się wokół czegoś jak muchy koło gówna. Co chcesz wiedzieć i w czym mam Ci pomóc?
- Zwłaszcza ze William odebrał podobno przesyłkę do Hrabiego zawierającą zioła, które mogą być użyte w paskudny sposób...
- Ah, więc o to chodzi - dodał po chwilowej pauzie.
- Cóż, jeżeli William posiada taki specyfik i trzyma go u siebie w komnacie, co mogę sprawdzić, to skonfiskujemy to i zatrzymamy go. - rzekł niemal recytując.
- Czy jest coś jeszcze, co powinien strażnik zrobić w tej sprawie?
- Obawiam się ze paczka przeszła już dalej. Powiedz mi czy zatem Ecthelion ma innych wrogów, których nienawidzi tak bardzo jak bardzo pragnie władzy.
- Ogólnie nienawidzi wszystkich rektorów akademii, Sida, Tiril i Kurai. Drugą sprawą jest fakt, że żadne z nich nie przebywa w chwili obecnej w mieście, więc chyba nie oni są celem. - zamyślił się na chwilę.
- A ten Livrian to, kto? I co z Williamem, mam sprawdzić jego komnatę w poszukiwaniu dowodów? Jeśli masz rację to nagroda Cię nie minie. - Dodał.
- Livrian to mąż Kurai jak sadze. Z pewnością to on miałby być celem ataku a nie sama Kurai. Jeśli możesz sprawdzić Williama, to szukaj zapisek o Marcusie, bo chyba tak zwie się alchemik na tyle zdolny, aby uwarzyć odpowiednio skomplikowaną truciznę, o pyłku Scrylli.
po krótkim namyśle dodała z dwuznacznym uśmiechem - a cóż to miałaby być za nagroda? - zachichotała.
Yuki przystanął na chwile potykając się o jakiś niewidzialny kamień i zaczął się krztusić.
- Argh ugh ugh ermm...To Kurai ma męża ?!?! - krzyknął przerażony. -
- To on musi być rogaty jak stado jeleni... - mruknął do siebie cicho acz słyszalnie.
Stał kręcąc głowa i pukając się w nią pięścią. Ruszył dalej nie bacząc na towarzyszkę i mrucząc coś pod nosem, wyłapała z tego jedno:
- To zardzewiała zbrojownia ma męża? Ja pierdolę.....
- Tak właśnie, ma męża, ale chyba...
Evereth zbladła nagle, poczuła się tak, jakby lodowaty kamień spłynął jej do żołądka...
- Kurai - szepnęła.
Pobiegła za Yukim
- Zaczekaj za mną...muszę Cię jeszcze o cos zapytać - wołała
Otrząsnął się ze swoich rozmyślań.
- Uch przepraszam, to było szokujące, czemu ja nic o tym nie wiedziałem?
Zobaczył lekko pobladłą Evereth.
- Coś się stało? O co chciałaś spytać?
- Rogaty jak stado jeleni mówiłeś?
- Mówiłem!? - stwierdził z przerażeniem. - O k**wa.... - dodał szeptem. Wyraźnie zbladł i rozejrzał się niepewnie na boki w poszukiwaniu gumowych uszu
- Może pójdziemy do jakiejś komnaty, gdzie można usiąść spokojnie i porozmawiać. Mnie również krępuje to, ze ktoś może podsłuchiwać.
- A może poleżeć? Mam wygodne łóżko ! - krzyknął uradowany maskując zdenerwowanie.
- Tfu ! Krzesło mam wygodne miało być.... - mruknął uśmiechając się głupio na boki.
Po raz kolejny walnął się pięścią w czoło, wyraźnie podłamany ciętym językiem
Zaśmiała się.
- I łóżko może być. - powiedziała ciągle chichocząc
Złapała Yukiego za nadgarstek delikatnie, aby więcej się już nie tłukł
- Prowadź - powiedziała aż nazbyt spokojnie
Ostatnio zmieniony niedziela, 4 lutego 2007, 01:16 przez olympiaa, łącznie zmieniany 1 raz.
Zablokowany