[Brak] Silent Hill: Unexpected Darkness

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Dajnos
Próbowal teraz pozbierać myśli i wydostac się z pólapki w jakiej sie znalazł będąc w Czterech mieszkaniach. Wyjżał przez okno by zorientować sie bardziej co do swolego położenia poczym wsceikly ans wą bezradnosć wział nozyczki i wyskrobane trzy imiona najpierw skreślił a pozniej pokreślił wszystkei w złosci jakby to włąściele tych imion byli winni jego położenia, gdy skonczył padł beradnie an ziemię znów probojac pozbierać myśli...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Leon Starsky:

-O?- Leon Starsky mriknął do siebie -Idź za mną jak chcesz, ale poczęstuję cię ostrzem, ścierwsko- ryknął i wszedł do korytarza... szedł powoli i nasłuchiwał. Ostatnim razem gwałtowność kosztowała go rękę... -Znów sam... moze i lepiej, ten cholerny punk "jestem i mnie nie ma" już mnie tak.. zdenerwował, ze przy następnej okazj chyab mu utnę nogę, zeby nie mógł znów zdezertrować... co ja pieerdolę? To miejsce ma na mnei jeszcze gorszy wpływ, niż stare kreskówki.- pomyślał zagłębiajac się w mroki korytarza, cały czas zachowując szujność, którą dodatkowo wspomógł tabletką na zaspokojenie i zastrzykeim adrenalinowym.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: CoB »

Keitaro

Ciężko było mu złapać dech. Czuł zawroty głowy i potężny ból w klatce piersiowej. Jednak żeby nie okazać słabości przed dziewczyną szybko złapał oddech, po czym przygryzł wargi, aż do krwi.
" Boże co to za miejsce?! " pytał sam siebie. Po tym poczuł, jak leci mu stróżka krwi z wargi. Przestał ją tak kurczowo zaciskać, powoli spojrzał na dziewczynę. Czuł jeszcze zawroty głowy.
" Och, przecież to ona! To ja ją zabiłem! Jestem w piekle, nie ucieknę przed nią " Dziewczyna mogła zauważyć przerażenie w jego oczach. On niezdecydowany co ma zrobić... zemdlał. Tego było za dużo jak na jego psychikę - wciąż był dzieckiem... Z kieszeni wypadły mu ostatnie tabletki narkotyku.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Dajnos Apolitatis

Bezradnie siedział słuchając dzwonów zegara, które biły już dułższą chwile. był zamknięty w pulapce, jednak jakieś wyjście musiało tu być skoro tu się okazał, ktoś go musiał tu wnieść.

Leon Starsky

Lamienne sciany ciągneli się bez końca, odwrócił się potwory kręcili się przy wejściu, dwóch z nich jednak w końcu ruszyło w poprzech po sicianach z zawrotną przędkoćcią w strone Lona. Odwrucił się całym ciałem w ich strone i wyciągnął do przode katane jakby wyzywając je na pojedynek. Bestje rzuciły się na niego w jednej chwili, on przecioł jedną z nich w pół, jej plugawa ciepła krew przysneła prosto w twarz, poczuł jednak chłud w płucach, na poziomie jego głowy z tyłu pojawił się pysk trzeciej besti, jaką przedtem nie widział. Katana padła na wybrukowaną podłoge schodów, zakrwawiony postacie zniknieli w ciemnościach...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Leon Starsky:

-Shit..- pwoiedziałby, gdyby mógł, ale teraz nic juz nie miało znaczenia. Piekło, niebo, gdziekolwiek się udał nie żałował niczego w swym życiu. Mysli przebiegły gdzieś wokół Hiacynth, której tak po prostu nei mógl zostawic, poprzez tego cholernego punka, aż do początku życia. Wybaczył wszystkim... mógł odejść.

Znamy siebie na tyle, na ile nas sprawdzono... Amen!
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Dajnos
... jesli ktoś go wniusł iz amknął za sobą drzwi to musial wyjść tędy oczywiście poszedł przez kraty i też je zamknął, a klucza nie widać. z Wsceikłosci udezyl w zegar który go irytował tym wybijaniem pólnocy poczym wyszedl z Pokoju stanął na korytarzu iz aczął sie rozgladać, podszedł do dzwi których bals ie otworzyć... raz kozie śmierć pomyślał zawiazał szmatą twarz poczym sprobowal otwozyc dzwi od swojego pokoju- jak mu sie wydawało
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Dajnos Apolitatis

Zanim jednak zdążył wejści do mieszkania, uslyszał potworny chuk biegnący z zegara, jakby coś sie w nim zepsuło. Wrucił się do niego by zobaczyc co się stało i znalazł niewielką szczeline za zegarem.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Dajnos

A to ciekawe wyrwa za zegarem, Tunel ? - mysli kolataly mu się po głowie - czy to nie jedyna droga ucieczki... - Dajnos obejżal doklądnie dziurę poczym próbował ja jakoś wykozystać.

[jeśli to tunel jak silent hill 4 to sie przez niego przeciskam]
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Dajnos Apolitatis

Spojrzał na niewielką szczeline, poczym odszedł by powruciś z drewnianyą nóżką od łużka. Po dułgich staraniach udało mu się zrobić otwur na tyle wielki by mógł sie przecisnąć. Spojrzał się w doł, przypominało to niewielki szyb, niewiedomego zastosowania. Zjechał po nim aż do drugiego piętra, tam się kończył. Czuł jak pod jego naciskiem krucha ścianka z boku pęka. Nacisnął i wpadł do jakiegoś pokoju...

[Była to niewielka szczelina wielkości 30 cm]
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Dajnos

trzymając dzielnie Nóżkę od łóżka [ :') ] wstał na równe nogi i począł sie rozglądać do okoła, (jeśli była potrzeba wsparł się pomocą latarki ktora miała mu rozświetlać ewentualne ciemnosci )- gdzie ja do cholery znowu jestem - myślał - przynajmniej wiem ze wydostałem sie z piętra i ejstem z jakieś dwa poziomy niżej oby tu niebyło zadnych stworów. Niewiedzieć czemu zatesknil za silnym ramieniem swego przyjaciela, teraz odczuł jego brak łza zakolatała mu się w oku, ale starał się jakoś pozbierać.



[
Spojrzał na niewielką szczeline, poczym odszedł by powruciś z drewnianyą nóżką od łużka.
hahah myślalem ze się ze śmiechu posikam :]
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Dajnos

odnalazł w końcu pstryczek zapalajcy Światło odziwo zadziałało, to jak wygladal pokuj było nieistotne na przeci w przynajmniej nie dla Dajnosa. Niego ujżał znów inwalidę na wózku siedział tak jak... tak.... to był on to napewno on niewiedzial czy to halucynacje wywołane przezyciami i niedawnym wspomnieniem czy fakty... Chcial coś powiedzieć, ale niepotrafil wykrztusić z siebie nic czuł jak łzy zbierają mu się do oczu. Czul żal, żal i strach bał się zrobić kroku na przód, a nawet gdyby chcial to był teraz sparaliżowany.
Czy sie cieszył? raczej tak ale z drugiej strony czul najwieksza bezradnosc w swym zyciu widział go tearz po tym wszystkim co sie stało siedzial na wózku niby nigdy nic, a on mial wrazenie że siediz i patrzy na niego tępo jakby ktoś wbił mu nóż w plecy... czy ktoś wbil mu nóż wplecy?, że z błagalnym i wdzięcznym spojzeniem patrzył na Dajnosa. Teraz Dajnos czul jak jego serce sie rozrywa jak kawałek który odpadł tak dawno zabrany przez tą przyjaźń, jak znów na nowo odpada.
Łza splynęła mu po twarzy w koncu zdobyl sie an trzy kroki. Stanął przednim i opadł bezwładnie na kolana. Zaczał płakać jak dziecko opadając glową na nogi przecież nic nieczujace sparalizowane nogi. Płakał, a gdy poczuł jego rękę na swej głowie spojżał głeboko w jego oczy i wypowiedzial imię.. poczym wtulil się w jego silną piers jakby z utesknieniem jakgdyby poszukiwał tego silnego ramienia które miało go teraz ochronić. czul się tearz taki bezpieczny. Wtulony z uteskneineim tak wielkim że nic wokół niemogło przerwać tej wybuchowej mieszanki uczuć ktora wrzała w umysle Dajnosa. Płakal w pierś swego dawno zmarlego przyjaciela i czuł, czul że ta radość nie może trwać długo wiedizal że zaraz stanie sie cos strasznego coś tak starsznego jak wtedy gdy odszedł...- nie opuszczaj mnie- myślal dajnos niemogac znów nic powiedzieć.
Radość, żal, Strach, bezpieczeństwo, wszystkie uczucia na ziemi zmeiszały się w dajnosie sparwiajac ze byl bezbronny, naiwny, zagubiony jak niemowlę.
Villemo
Bombardier
Bombardier
Posty: 622
Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21

Post autor: Villemo »

Hyacinth Insane
Hyacinth otaczał gęsty mrok. Nie zdawała sobie sprawy, gdzie jest jak się znalazła w tym miejscu, na przemian traciła i odzyskiwała przytomność. Zapamiętała jednak głuchy dźwięk, jak gdyby ktoś zatrzasnął drzwi, a potem zgrzyt i szczęk, świadczące o tym, że zostały zamknięte od zewnątrz. Teraz wokół panowała cisza. Z jednej strony karku odczuwała silny ból, nie mogła poruszyć głową. Musiała przez jakiś czas leżeć spokojnie, poczekać aż ból nieco ustąpi lub raczej aż ona się z nim oswoi. Ohydny zapach zatęchłego powietrza i zgnilizny zaświdrował jej w nosie. Z trudem zebrała siły i stanęła na nogi. Gdzie jest? Potwór...śmierć...To ostatnie, co pamiętała. Postąpił krok naprzód, roztropnie pochylając głowę i wyciągając przed siebie ręce. Palce prawie natychmiast napotkały przeszkodę, ścianę. Dotykając nierównej powierzchni wkrótce dotarła do rogu. Potem przesuwała dłoń po kolejnej pokrytej kurzem ścianie, tak nierównej jak poprzednia, zbudowanej z nieheblowanych, pionowo ustawionych belek. Następny róg, w odległości zaledwie kilku łokci od pierwszego. I znowu ściana. Dziewczynie na czoło wystąpił zimny pot. Jeśli natknie się na jeszcze jeden róg...Tak właśnie się stało, i to nieomal natychmiast. Ręce zaczęły jej drżeć, traciła panowanie nad sobą. Pozostawała jaszcze jedna ściana, przeraźliwie krótka jak tamte. Tu musiały być drzwi. Rzeczywiście, były. Hyacinth po omacku szukała zamka. Nie ma! Dłonie nerwowo przesuwały się po drewnianej powierzchni, w górę i w dół, palce obmacywały futrynę, oddech stawał się coraz szybszy i świszczący, pot zalewał twarz. Nigdzie ani szpary. Rzuciła się na drzwi całym ciałem, ale znów zabolało ją ramię, a ból w głowie wybuchł pełną siłą. Drzwi ani drgnęły. Wiedziała już gdzie jest. Kiedy weszli do pomieszczenia dostrzegła małe drzwi, ale nawet się im nie przyglądała. Hyacinth cierpiała na klaustrofobię. To była jej największa słabość. Znowu powróciły obrazy z dzieciństwa... Tak bardzo starała się wymazać je z pamięci! Klatka...ojciec...ból...szpikulec...Teraz znalazła się w sytuacji, która była dla niej koszmarem. Z trudem chwytała oddech. Wpatrując się w ciemność nic nie widzącymi oczami, czuła, jak ogarnia ją paniczny wprost lęk. Oszalała ze strachu miotała się od ściany do ściany, obijała o drzwi, zdzierała palce do krwi o nierówną powierzchnię ścian i sufitu, próbowała wyważyć drzwi, wybić dziurę w ścianie. Nie przestawała krzyczeć ogarnięta przerażeniem. Głowa bolała ją tak, jak gdyby zaraz rozpaść się miała na kawałki, ale nawet o tym nie myślała, opętana jedyną szaleńczą myślą: wyjść! Wydostać się! Z gardła wyrwał się jej histeryczny bezradny szloch, kopała i waliła w belki, wzbijając tumany kurzu...Słyszała uderzenia własnego serca bijącego w oszalałym tempie. Płuca nie zdołały odnaleźć właściwego rytmu, ale Hyacinth z całych sił starała się odzyskać spokój. Wcisnęła się plecami w kąt. Znowu była dzieckiem prowadzącym przegraną z góry walkę z samotnością, strachem i złem, Po raz kolejny ogarnęło ją przeświadczenie, że nigdy nie zdoła się uwolnić, wydostać na zewnątrz. Dla Hyacinth to było niczym piekło. Znów ogarnęła ją panika, rzuciła się na drzwi....Znów skuliła się w rogu. Głowę oparła o ścianę, raz po raz wstrząsały nią dreszcze. Starała się uspokoić, ale bez powodzenia. Szloch wyrwał jej się z piersi, zęby szczękały. Wyszeptała z najwyższym trudem: Niech nie będę tu sama...Inaczej on...znów przyjdzie ze szpikulcem... i będzie mnie kłuł... - Dziewczyna pochyliła głowę, z piersi wciąż dobywał jej się głęboki, bolesny szloch.
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Dajnos Apolitatis

Tak dółgo czekał na tą chwile, nie wierzył włąsnym oczom, ale czucie ciepłe ciała i oddech przyjaciela roziewały wszystkie wątpliwości. Poczuł jak jego ręka zaczeła głaskać głowe Dajnosa. Spojrzał się na niego i zaczoł mówić:
- Wiem jak ci cięko przyjacielu, ale musisz podjąć tą droge. Zbyt wile zostało poświęcone dla tego celu. Wierz mi on powruci, dokończy to co zaczoł, napewno tak zrobi. Dlatego jesteś nam potrzebny, tu rozmuiesz powierzone ci zadanie, uwierz w oświecenie, w łaske Bożą. Pamiętaj wszystko będzie dobrze...

Hyacinth Insane
płacząc skulona, usłyszała starą muzyke, niemogła dokładnie stwierdzić skąd dochodzi, ale w jakiś sposób przypominało to jej dzieciństwo.

Keiaro Urashima
Przerażliwy smtód i kraty, to wszystko co chłopak zobaczł jak się obudził. Po drugije stronie krat leżało jakieś stworzenie, obciekające krwią. Rozejrzał się na boki, było tu strasznie i ponuro. Korytaż wiudł do awaryjnych drzwi, które i tak były zamknęte.

John Kabot
Adwokat, zabujstwa, ojciec... Nic nie pamiętał gdy tylko się obudził, tylko pojędyńcze zdania niemające żadnego sensu. Siedxiał w wygodnym fotelu, tylko co on tu robił, był przecież na spotkaniu w parku a tu taki zwrot wydażeniń... Może został porwany? Tylko w takim razie czemu niejest zwązany?
Wstał z fotela i podszedł do zabitego deskami okna, w szczelinie zobaczył iż jest już noc. Kurczowo zaczoł szukać komurki, znalazł ja nale nie było zasięgu... Spytł po cichu siebie:
- I co teraz?
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: CoB »

Keitaro Urashima

Chłopak rozejrzał się wokoło, starając się znaleźć jakiś punkt odniesienia. Nie wiedział, gdzie jest, ale podejrzewał, że przyniosła go tutaj tamta dziewczyna, którą odciągnął od walki. Miał cały swój ekwipunek i co najważniejsze gaśnicę. Nagle przypomniał sobie: Dziewczyna! Zaczął się zastanawiać gdzie mogła pójść, bo na pewno nie wyjściem awaryjnym, które było zamknięte.
Nagle, niczym grzmot, nawiedziła go myśl, by tutaj skończyć to wszystko. Wystarczyłyby mu dwa cięcia i byłoby po kłopocie. Jednak bał się tego, co stanie się z nim potem... Ale czy na pewno?! Nie bał się o dziewczynę. Albo ona była Karoline, albo jej siostrą bliźniaczką, albo... nie nad tym się nie zastanawiał. Za to przyszła mu do głowy inna myśl - "Czy Ona jest moim odkupieniem?"
Pomyślał, że dobrze by było trzymać się tej wersji i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu drogi wyjścia z tego pomieszczenia, a co ważniejsze śladów dziewczyny.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
Villemo
Bombardier
Bombardier
Posty: 622
Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21

Post autor: Villemo »

Hyacinth Insane
Para drewnianych figur tańczyła w rytmie spokojnej muzyki z pozytywki. Niewzruszenie, nie zwracając uwagi na tragedię wokół nich.
Ołowiane chmury nadciągały nad ulicę. Burze nie były tutaj rzadkim zjawiskiem, ludzie do nich przywykli. Hyacinth natomiast nigdy nie przeżyła prawdziwej burzy. Słyszała tylko dudnienie grzmotów na zewnątrz i bardzo się wtedy bała. Wiedziała, że hałas po pewnym czasie cichnie... Teraz była na dworze, pod gołym niebem, i nie miała dokąd pójść. Spostrzegła, jak ciemno się zrobiło, a z daleka dobiegł ją huk grzmotu. A potem niebo rozdarł ostry, przenikliwy blask, od którego zakłuło nieprzywykłe do jasnego światła oczy; tak długo wszak żyła w ciemności...Patrzyła na niezwykłe błyski na niebie, długie, poskręcane, a potem nagle roziskrzyło się i huknęło tak, że zakryła uszy dłońmi, starając się popełznąć bliżej skalnej ściany. Dziewczynkę ogarnął strach. Chociaż bała się także ludzi z miasteczka, ośmieliła się zbliżyć di nich nieznacznie. Spuściła się niżej, na następny stopień, jak gdyby zawieszony nad drogą. Przycupnęła skulona niczym zwierzątko. Purpurowe oczy lśniły wpatrzone w zaczarowane, przedziwne światło. Drgnęła. Drogą, znajdującą się niżej, ktoś nadchodził. Wielu, bardzo wielu ludzi. Tyle ludzi! Nigdy nie przypuszczała, że na świecie żyje ich tak wielu! Najwyraźniej zdążali ku dziwnemu rusztowaniu na wzgórzach. Czarne ptaki wyczekująco przysiadły na drzewach. Ale co to? W samym środku strumienia ludzi dostrzegła konia ciągnącego wóz. Była to brzydka, odkryta dwukółka, a na niej stał samotny mężczyzna z rękami zawiązanymi na plecach. Ale... Przecież to...ojciec! A ci ludzie obrzucają go kamieniami! Opluwają! Nie powinni tego robić! Do oczu Hyacinth napłynęły łzy. Nie chciała patrzeć na takie upokorzenie swego ojca. Miała wrażenie, że to...tak, niedobre. Bo ojciec był przecież najsilniejszy na całym świecie. Nikt nie był równie potężny i niebezpieczny jak on. Nie powinni tego robić!
***
W oczach małej dziewczynki mężczyzna ujrzał łzy. Ona płakała - nad nim! Mała, milcząca dziewczynka, którą kłuł szpikulcem. Udręczone dziecięce oczy, z których tak się naśmiewał. Nigdy nie odezwała się ani słowem, tylko rozpaczała po cichu w długie samotne noce. A teraz płakała nad jego losem.
***
Hyacinth zatrzymała się, odwróciła, ale nie zobaczyła już wzgórza z szubienicą. Usłyszała tylko głośny jęk, jednogłośne westchnienie wielu osób. Nie pojmowała co to znaczy, i tak chyba było najlepiej
Pozytywka cicho wypadła jej z rąk. Przestała grać...
Ostatnio zmieniony wtorek, 24 stycznia 2006, 08:16 przez Villemo, łącznie zmieniany 1 raz.
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Dajnos

Wysłuchał uważnie przyjaciela chwycił goz a rekę i zapytał :Co mam teraz robić, co mamy robić ? - czuł siez agubiony a on wydawał mu sie drogowskazem mówił tak spokojnie mówił tak jakby juz wiedział jaki bedzie tego finał. dajnos neiwiedzieć czemu powiedział -Przepraszam...
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Keiaro Urashima & Hyacinth Insane

Nagle na korytażu rozbrzmiał dzwiek spadojącego przedmiotu z wysokości, dosnosił się jednych z drzwi. Chłopak podbiegł do nich i szrpnął, nic jednak ich nie rószyło, drugi, trzeci raz kurczowo szrpał za klamkę aż w końcu się poddały. Jego oczy utkwiły w dziewczynie znajdójącej się po drugiej stronie krat, w klaustrofobicznym pomieszczeniu. Dziewczyna oślepiona nagłym blaskiem światła płakała, nad rozbitą pozytywką, tak mu się wydawało.

Dajnos Apolitatis

- Uwierz przyjacielu, uwierz i zawołaj go ze wszystkich sił a on przyjdzie i nas wszystkich wybawi! Uleczy nasze shorowane duszy!
Spojrzał się łagodnie na kleńczącego przyjacela, objoł go i odziwo wstał. Dajnos był osłupieniu, pierwszys raz widział jak on chodzi po tym co się wtedy stało.
- Uleczy nas wszystkich. Cały świat!
Zablokowany