Z wyjatkiem Randala i Ivora oraz kapitana, wszyscy znajdujecie sie obecnie w dokach Altdorfu. Przed Wami spokojnie unosi sie na malutkich falach piekny statek (macie go na gorze tej strony ) Kupiac nieznacznie zaczal Was popedzac, byscie jak najszybciej weszli na poklad.
- Jest szesc dwuosobowych kajut do waszej dyspozycji, wiec jakos sie miedzy soba dogadajcie, kto z kim bedzie dzielil rejs. Pani moze zajac cala kajute dla wlasnych potrzeb oczywiscie. Z zaloga nie musicie rozmawiac, pamietajcie tez, ze nikt nie bedzie wam uslugiwal. Posilki sa rano w godzine po wschodzie slonca, w ciagu dnia kuchnia okretowa stoi otworem, jednak z umiarem... Kolacja przed zachodem slonca... A teraz zapraszam na poklad, czy sa jakies pytania??? - zakonczyl w koncu kupiec prowadzac was.
Gdy weszli do doków, ich oczom ukazał się statek. Nie była to jakaś stara, rybacka krypa, ale najprawdziwszy trójmasztowiec.
Wielkolud przypatrywał się z zaciekawieniem. Owszem spotykał kutry rybackie, ale nigdy nie widział tak wielkiego, a przynajmniej nie pamiętał o tym. Wprowadzony na pokład przez kupca, rozglądał się na wszystkie strony. Jego twarz przybrała minę zaciekawienia, a usta złożyły w radosny głupkowaty uśmiech. Prowadzony dalej mijał marynarzy, uśmiechając się do wszystkich. Wreszcie dotarł pod pokład, gdzie pokazano mu jego kajutę.
Wszedłwszy rozglądał się po wszystkich kątach. Z dziecięcą ciekawościa szperał i przyglądał się karzdej rzeczy w pomieszczeniu.
pospiesznie wchodze na statek,chce zajac najlepsza kajute,obojetnie z kim.Kiedy sie juz rozpakuje,wyjde na poklad.Poszuakm jakiegos marynarza,ktory w tej chwili nie jest zajety
-witaj,jak zapowiada sie podroz?morze spokojne?
Fechmistrz spojrzawszy badawczo na krasnoluda lekko kiwnal glowa i rzekl.
- Ernst moze podzielimy kajute stary druhu ? Nie chce siedzic z jakims wymoczkiem ktoremu bog wie co do glowy strzeli.
Siegajac do torby ktora mial przerzucona przez ramie na sikos, wyciagnal butelke jakiegos snieznobialego trunku i poczal ja nieznacznie podrzucac ku gorze i spowrotem lapac.
- To jak bedzie "mlotku" ??
Rzekl po czym lekko sie usmiechnal bowiem tak najbardziej lubil nazywac krasnoluda, glownie ze wzgledu na to ze we wladaniu mlotem bojowym nie mial sobie rownych i przy okazji bardzo sie denerwowal. [ ]
- Hurra! Ktos chce byc ze mna.
Podchodzi do Verna i pokazuje mu by sie pochylil, po czym szepcze mu do ucha:
- Obiecuje, ze tym razem nie podpale kajuty.
Po czym wbiega na poklad jakby statek mial zaraz odplynac.
Krasnolud już miał odpowiedzieć Beornowi że z miłą chęcią będzie razem z nim dzielił kajutę lecz słysząc dobrze znane (i nielubiane ) przezwisko nagle poczerwieniał na twarzy. Mozno zaperzony krasnolud zaczał podskakiwać i wrzeszczeć na Beorna:
- Mówiłem ci żebyś tak do mnie nie mówił! Nie jestem żadnym "młotkiem", umiem czytać i pisać! Ty, ty ... drągalu jeden, ty ...
Wtem całą uwagę krasnoluda przykuła butelka śnieżnobiałego trunku podzucana przez fechmistarza. Dużo spokojniejszym i pełnym zainteresowania głosem mówi:
- A co tam masz stary druhu?
Mocno rozbawiony fechmistrz spojrzal na krasnoluda i rzucil.
- Rekompenste przyjacielu a coz by innego?
Rzuciwszy butelke druhowi rzekl w pelni powaznie.
- Mam jeszcze jedna stary. Chodz obrocimy je w kajucie i cos sie pomysli co dalej.
Powaga w jego glosie brzmiala tak zabawnie ze az sam rozesmial sie cicho pod nosem.
- No chodz chodz bo jakies kurwi syny zajma nam najlepsze krolewskie apartamenty.
Dodal ironicznie po czym skierowal swe kroki pod poklad. Idac podrzucal juz druga butelke Snow Ale made in Novigrad.