Oczywiście powiedziałem im wszystko, co widziałem.
Biorę kilka solidnych łyków wody z manierki.
- Nie wyglądają raczej na agresywne typy, możemy chyba do nich podjechać i dowiedzieć się czegoś. Przy okazji może dadzą nam coś mocniejszego do picia - Płucze wodą usta i spluwam na ziemię.
Wskakuje na swoje miejsce w hummerze i mam przygotowaną broń jakby coś się zdarzyło nieprzewidzianego.
- Tak czy siak będzie niezła fiesta.
kiedy dojezdzacie do wioski zostaliscie zauwazeni przez straznikow, ktorzy wycelowali w was swoje kalachy. zaczeli wrzeszczec zeby zawolac starca. po chwili pojawia sie jakis starszy facet z niezla obstawa i mowi: "czego chcecie przybysze? jesli chcecie nas obrabowac to jest zly pomysl, my niczego niemamy, tylko olow dla zlodzieji... a moze chcecie odebrac waszych przyjacol?"
Nie wiem co sie dzieje ale korzystajac z tego, że mnie nie widzą biore na cel starca, który wydaje sie tam szefem. Jeśli zaatakują moich kumpli to go zabijam.
-Chej. Spokojnie dziadku -Podnoszę ręce- Przychodzimy w pokoju. I o jakich przyjaciołach mówisz? Właściwie to chcieliśmy zasięgnąć tylko informacji o tym cudownym powojennym świecie.-Obracam głowę na około w poszukiwaniu jakiejś gorzałki i dziewczynek.
"aaaaha, jesli tak to wejdzcie i skorzystajcie z naszej gosciny, ale pamietajcie, bedziemy mieli was na oku! moze wy mozecie sie lepiej porozumiec z waszymi przyjaciolmi. ale wchodzcie i napijcie sie naszej gorzalki."
starzec odwraca sie i idzie w strone 1 ogniska (tego wiekszego). za wami staje 2 naprawde duzych facetow z kalachami.
Widząc, że moi towarzysz wchodzą bez problemu podchodze do strazników z podniesinymi na znak, ze nie mam złych zaiarów rękom i mówie Spoojne, jestem towarzszem tych co dopiero weszli ze starszym facetem. Zostałem z tyłu bo no wiecie... natura wezwała I czekam na reakcej
jak cie zobaczyli to wycelowali w ciebie giwery, zaczeli wrzeszcezc, a po chwili pojawilo sie jeszcze kilku kolesi z bronia w reku. jeden z nich mowi: "oddaj bron i idziemy do szamana i przybyszow! jak przybysze potwierdza ze jestes ich przyjacielem to dostaniesz swoja bron." widzisz ze jesli sie niezgodzisz dostaniesz kilka kulek.
jakis facet podaje ci naczynie pelne jakiegos dziwnego, zoltego plynu i mowi "najlepsza gorzalka na tych pustkowiach, ale uwazaj bo jest naprawde mocna..."
Zdejmuje kamizelkę i odkładam broń do samochodu.
- Może lepiej niech ktoś zostanie i popilnuje sprzętu żeby ci nas nie obrobili.
Potem idę wmieszać się w tłum. Kręcę się wokoło ognisk. Popijam tą ich gorzałkę i podpytuje o wojnę i co się dzieje ostatnio w okolicy. A także, o co chodzi z tymi naszymi przyjaciółmi.
Gdy mam już nieźle w czubie, chwiejnym krokiem podchodzą do jakiejś dziewczyny, uśmiechając się.
-Nie widziałem tak pięknej kobiety od ponad trzystu lat. Poważnie mówię. -Staram się zachować pion.
Wącham podaną gorzałke.
-Hmmm. fajne!
Biorę łyka tego wspaniałego napoju.
-QRDE, niezłe i...dosyć mocne...
Wypijam do dna.
-Jeszcze jedną kolejkę. Proszę położyć na stół...tylko żeby nikt mi nie wypił!!!
W tym czasie podchodze do jakiegoś ze strażników i...
-Ej, są tu może jakieś fajne laseczki do...no sam wiesz....???
Idę za starcem do ogniska. Kiedy się zatrzymujemy zaczynam rozmowę: Dziękuję za gościnę w tych ciężkich czasach, ale o co ci chodziło mówiąc o "naszych przyjacielach"
starzec mowi do Steav O. : "ci dwaj faceci ktorzy przyszli z strony starego bunkru, chyba sa waszymi kumplami bo maja takie same naszywki na rekawach jak wy, chyba ta sama jednostka, a pozatym maja prawie taki sam sprzet jak wy. oni sa jeszcze slabi, ale jutro was do nich zaprowadze, a teraz bawmy sie w siweto wielkiego LEFO!!!"
straznik do Rippera: "sa, idz do tego duzego namiotu na srodku wioski, tam jest wszystko czego szukasz"
-Dzięki, strażniku.
Biorę miseczkę gorzałki ze stołu, ponownie nasycam się wonią tego "magicznego" napoju i napełniam manierkę gorzałką. Reszta która została w misce zabieram do namiotu. Odsłaniam kotarę namiotu, biorę łyka gorzały.
-O! Kurde, fajny widok.
Wchodzę do namiotu.
'Joker', dowiedziales sie ze ci ludzie o wojnie niewiedza duzo, wiedza ze wojna byla, ale ich przodkowie wyszli z jakiegos bunkru i chcieli zapomniec o wojnie i innych bunkrach. co do przyjacol dowiadujesz sie tyle co Steav O.
Wybiegam z namiotu rozlewając trochę gorzały.
-Jaaa...Zapomniałem prezerwatyw...ehhh....
Wracam do głównego namiotu. Rozgląduję się po pomieszczeniu. Wołam do barmana:
-Ej, barman będzie tu jakaś impreza?
Wybacz wodzu ale chciałbym odpocząć czy znajdzie się wolne miejsce do spania
Reszcie daje do zrozumienia że ktoś powinien zostać na warcie nigdy nic nie wiadomo