[Storytelling] Dolina Ciszy

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Wszyscy
Krasnolud zrobił zdenerwowaną minę, po jego skroni pociekła mała kropla potu. Splótł razem palce.
-Moi drodzy poszukiwacze przygód-burknał siwobrody-Gdybym chciał was zabić, dawno bym tam zrobił. I wierz mi nawet Ty, githzerai-u nie zdołałbyś przed tym uskoczyć. Znajdujecie sięteraz na pochyłej zapadni, uruchamia się ona ot tak-krasnolud pstryknął palcami, a wy poczuliscie lekkie mrowienie pod stopami-Pod wami znajduje się prawdziwa sieć labiryntów, albo zginiecie z głodu albo utoniecie. Pozatym jesteście namieżeni przez trzy działka - jaki z tego morał? Prosty.-Krasnolud nieco uspokoił głos i przełknął ślinę.
-Nie mam do was żadnego interesu... jeszcze. Chciałem wam tylko powiedzieć prawdę. Wiem, że za moją głowe jest cena. Dośc wysoka, ale nieśpieszno mi umierać. Jeszcze się stąd wyrwe.
-A co do tego elfa... to tak, znam go. Pracował dla mnie przez pewien okres czasu. Ale za dużo chciał, więc przestał pracować. Zaczął potem sobie robić polowania w lesie. On jako jedyny, bez żadnego problemu porusza się po mym labiryncie. Nie wiem jak on to robi.. Zawsze wchodzi, przechodzi cały. Nawet nie ruszy żadnej pułapki... Ale musze was ostrzec, to wyśmienity łucznik, jeszcze nie wiedziałem nikogo, kto by strzelał tak szybko i precyzyjnie. Chcecie coś jeszcze o nim wiedzieć?-Dodał krasnolud po chwili zastanowienia.
Krasnolud zrobił zdenerwowaną minę, po jego skroni pociekła mała kropla potu. Splótł razem palce.
-Moi drodzy poszukiwacze przygód-burknał siwobrody-Gdybym chciał was zabić, dawno bym tam zrobił. I wierz mi nawet Ty, githzerai-u nie zdołałbyś przed tym uskoczyć. Znajdujecie sięteraz na pochyłej zapadni, uruchamia się ona ot tak-krasnolud pstryknął palcami, a wy poczuliscie lekkie mrowienie pod stopami-Pod wami znajduje się prawdziwa sieć labiryntów, albo zginiecie z głodu albo utoniecie. Pozatym jesteście namieżeni przez trzy działka - jaki z tego morał? Prosty.-Krasnolud nieco uspokoił głos i przełknął ślinę.
-Nie mam do was żadnego interesu... jeszcze. Chciałem wam tylko powiedzieć prawdę. Wiem, że za moją głowe jest cena. Dośc wysoka, ale nieśpieszno mi umierać. Jeszcze się stąd wyrwe.
-A co do tego elfa... to tak, znam go. Pracował dla mnie przez pewien okres czasu. Ale za dużo chciał, więc przestał pracować. Zaczął potem sobie robić polowania w lesie. On jako jedyny, bez żadnego problemu porusza się po mym labiryncie. Nie wiem jak on to robi.. Zawsze wchodzi, przechodzi cały. Nawet nie ruszy żadnej pułapki... Ale musze was ostrzec, to wyśmienity łucznik, jeszcze nie wiedziałem nikogo, kto by strzelał tak szybko i precyzyjnie. Chcecie coś jeszcze o nim wiedzieć?-Dodał krasnolud po chwili zastanowienia.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
- Kontakt:
Alinoe
Elfka straciła swoją dawną pewność siebie.
Po jej twarzy widać było, że myśli. ^ nie odpuszczę temu elfowi.^
-Krasnoludzie - zwróciła się do krasnala siedzącego na wózku- A gdzie znajdziemy tego elfa?....
Elfka straciła swoją dawną pewność siebie.
Po jej twarzy widać było, że myśli. ^ nie odpuszczę temu elfowi.^
-Krasnoludzie - zwróciła się do krasnala siedzącego na wózku- A gdzie znajdziemy tego elfa?....
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
- Tak, to prawda. Nawet ja miałbym bardzo małe szanse uniknąć kul z tych działek... Co innego mój sensei, ale on trenuje od z górą wieku, ja - ledwie kilka dekad... Cóż, krasnoludzie, cieszę się z tego że nie chcesz nas zabić, mam jednak cichą nadzieję, że pomożesz nam ująć lub zabić tego elfa. Jestem przekonany że znajdzie się coś, w czym będzimy mogli ci pomóc, w zamian za twoją pomoc dla nas. - powiedział mnich, nie wchodząc jednak w głąb pokoju. Zawsze można skoczyć, odbić się od ściany, i uciec nawet nad tą zapadnią... Jak to mawiają ludzie - daj mi jedną szansę na sto, a poruszę świat.
Większość umiera. A reszta zostaje bohaterami.
Śmierć nie była Dakowi straszna. Jego dusza wejdzie w nowe ciało i będzie kontynuować marsz ku doskonałości. Bohaterstwo też go nie pociągało... Ale trening daje coś wtedy, gdy przekracza limity. Jeśli jesteś w stanie uderzyć mur tysiąc razy, co przyjdzie ci z tego, że tak zrobisz? Musisz uderzyć go tysiąc jeden razy - wtedy będziesz zdolny do czegoś więcej, wtedy da ci coś twój trening. Jeśli nie jesteś w stanie przeszkoczyć nad zapadnią i uniknąć kuli, musisz skoczyć i uniknąć. Umrzesz, albo ci się uda. Jeśli ci się uda, czeka cię przerwa na ścieżce doskonałości. Jeśli ci się uda, zrobisz na tej ścieżce krok do przodu... Ale jeśli nie będziesz nawet próbował podnieść nogi, nigdy nie zrobisz kroku.
- Tak, to prawda. Nawet ja miałbym bardzo małe szanse uniknąć kul z tych działek... Co innego mój sensei, ale on trenuje od z górą wieku, ja - ledwie kilka dekad... Cóż, krasnoludzie, cieszę się z tego że nie chcesz nas zabić, mam jednak cichą nadzieję, że pomożesz nam ująć lub zabić tego elfa. Jestem przekonany że znajdzie się coś, w czym będzimy mogli ci pomóc, w zamian za twoją pomoc dla nas. - powiedział mnich, nie wchodząc jednak w głąb pokoju. Zawsze można skoczyć, odbić się od ściany, i uciec nawet nad tą zapadnią... Jak to mawiają ludzie - daj mi jedną szansę na sto, a poruszę świat.
Większość umiera. A reszta zostaje bohaterami.
Śmierć nie była Dakowi straszna. Jego dusza wejdzie w nowe ciało i będzie kontynuować marsz ku doskonałości. Bohaterstwo też go nie pociągało... Ale trening daje coś wtedy, gdy przekracza limity. Jeśli jesteś w stanie uderzyć mur tysiąc razy, co przyjdzie ci z tego, że tak zrobisz? Musisz uderzyć go tysiąc jeden razy - wtedy będziesz zdolny do czegoś więcej, wtedy da ci coś twój trening. Jeśli nie jesteś w stanie przeszkoczyć nad zapadnią i uniknąć kuli, musisz skoczyć i uniknąć. Umrzesz, albo ci się uda. Jeśli ci się uda, czeka cię przerwa na ścieżce doskonałości. Jeśli ci się uda, zrobisz na tej ścieżce krok do przodu... Ale jeśli nie będziesz nawet próbował podnieść nogi, nigdy nie zrobisz kroku.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Pomywacz
- Posty: 35
- Rejestracja: czwartek, 17 sierpnia 2006, 09:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Wszyscy
Czas na pierwszy o***l od Mizernego Gówna. Od teraz, im ktoś będzie więcej pisać, tym będzie miał wiecej szcześcia (np. w walce), a ten kto mało ten może miec... "problemy". Z biegu mówie, że jak się komuś nie podoba - drzwi otwarte. Zobaczcie jak ludzie fajnie odpisuja w sesji evandrila, i porównajcie to z ta sesja...
Siwobrody z zaciekawieniem uniósł prawą brew w geście zdziwienia.
-Dalej chcesz go ubić, młoda elfko?-Dodał głosem pełnym powagi i zdecydowania, co było dziwne w wykonaniu maniakalnego inżyniera.-Jeśłi dobrze myśle, elf jest ciągle w labiryncie. Nie wiem czego szuka tutaj. Ale...-Nagle urwał, i pogładzł dłonią po swej siwej brodzie.-Jeślibyście go sprzątneli, byłym rad. On zna wiele sekretów tego miejsca, i może je drogo sprzedać, a ja wtedy mogę zginąc... jeśli skończą mi się pociski, lub pożywienie.
-Albo wino- barknął człowiek, któego widzieliście przed wejściem do pieczary.
Krasnolud radośnie się roześmiał. Co prawda dziwiliście się, że przez taki ból, jaki jest dla niego brak kończyn i kończące się dni, potrafi się tak radośnie uśmiechać.
-August, August... skończ z tym wreszcie.. alkochol Cie wymęcza-rzekł, a pijaczyna tylko się lekko zaczerwienił.
-Więc wracajać do sedna-krasnolud delikatnie zmienił ton głosu i złączył opuszki palców.-Elf jest albo tu, albo w lesie. Nie chciałbym, abyście go spotkali w tym drugim.Skurczybyk jest niezły.
-A co do Ciebie, młody mnichu. Sprawa jego żywota nic mnie nie obchodzi. Dla mnie może on sobie istnieć, lub też nie.. chociaż druga opcja bywałaby bardziej opłacalna. Twój mistrz musiałbyć zapewne wielkim czło... to znaczy-zająkał się na moment-wyjątkowym przedstawicielem Twej rasy. A co do pomocy, nie moge wam niestety pomóc. Jestem narazony na ataki tego burmistrza, i raczej nie widzi mi sięwydostawać sięna powieszchnię. Ludzi niestety też wam nie mogę przydzielić, jeśłi nie oni to któż mnie będzie ochraniał. Jednakże dziękuje za odwiedziny... co prawda z waszej strony byly one zapewne inaczej zaplanowane. Zycze wam powodzenia. Gdy go zabijecie przynieście mi jego głowe, wynagrodze was... oczywiście
Ups
-Krasnoludzie-burknął w stronę strzelca, co do labiryntu to zbudowałem go, żeby mnie odrazu nie zabito. Ot tak. Czasem to opłacalne, gdy ktos w nim ginie, bron jest teraz droga.
Siwobrody mrugnął prawym okiem[/i]-Teraz jeśli możecie, opuście proszę moją siedzibę.[/i]-Dodał delikatnym głosem.
Przez chwilę staneliście jak wryci, dopiero gdy mina krasnoluda zrobiła się nieco bardziej bojowa, a obydwa działka cicho przeskoczyły, nie wypluwając na szczęście żadnego pocisku. Poczuliscie mrowiący dreszcz na plecach. Pośpiesznie wyszliście z pomieszczenia, czując, że bez głowy Isendela macie się tam nie pokazywać.
^^^
Gdy przechodzilisćie przez długi korytarz, rozglądaliście się dookoła. Przez lustro nie zauważyliście żadnego śladu elfa, byliście niecozałamani cała sytuacją. Gdy zbliżaliście się do wyjścia coś nagle trzasnęło, chwilę pózniej usłyszeliście głeboki jęk. Zatrzymaliście się na chwil, każdy każdemu spojrzał głeboko w oczy. Po chwili ruszyliście się. Przejscie z drugiej strony było niemalże identycznie, tyle, że przestawiane było wajchą. Vrrak z śliną na ustach szybko rzucił się na nią i pociągnął ją. Ściana się odsunęła a wy bez problemu wyszliście z korytarzu.
To co zobaczyliscie wstrząsnęło wami. Na ziemi leżał przedstawiciel elfiej rasy. Przez jego prawe udo tkwił przebity na wylot oszczep, dwa inne były wbite głeboko w ściane. Elf znajdował się tuż obok was. Był bezbronny, jego łuk leżał ku waszym stopom. Oblicze szpicousznego było chude i smukłe. Miał dwojga zielonych oczów osadzonych blisko siebie, długie blond włosy opadaały na wystajace kości policzkowe, a mały pukiel osiadł an nieco wystającej brodzie. Elf powoli się wykrwawiał, leżał w małej kałuzy swego własnego osocza. Na sobie miał lekką kolczugę, pokrywającą niemal całe ciało, na plecach wisiała długa peleryna, która teraz leżała skąpana we krwii. Elf nagle szepnął.
-Pomocy-jego głos był cichy i spokojny, zupełnie nie podobny do kogoś, kto zabił tyle osób. Dopiero teraz zauważyliscie duży kołczan przewieszony przez ciało elfa, bez problemu zidentyfikowaliście strzały znajdujące się w nim, były to te strzały, na których były tajemnicze pergaminy. A sam szpicouch to zapewne legendarny Isendel Senfessa.
Sry za ewentualne błedy, jest juz pózno
Czas na pierwszy o***l od Mizernego Gówna. Od teraz, im ktoś będzie więcej pisać, tym będzie miał wiecej szcześcia (np. w walce), a ten kto mało ten może miec... "problemy". Z biegu mówie, że jak się komuś nie podoba - drzwi otwarte. Zobaczcie jak ludzie fajnie odpisuja w sesji evandrila, i porównajcie to z ta sesja...
Siwobrody z zaciekawieniem uniósł prawą brew w geście zdziwienia.
-Dalej chcesz go ubić, młoda elfko?-Dodał głosem pełnym powagi i zdecydowania, co było dziwne w wykonaniu maniakalnego inżyniera.-Jeśłi dobrze myśle, elf jest ciągle w labiryncie. Nie wiem czego szuka tutaj. Ale...-Nagle urwał, i pogładzł dłonią po swej siwej brodzie.-Jeślibyście go sprzątneli, byłym rad. On zna wiele sekretów tego miejsca, i może je drogo sprzedać, a ja wtedy mogę zginąc... jeśli skończą mi się pociski, lub pożywienie.
-Albo wino- barknął człowiek, któego widzieliście przed wejściem do pieczary.
Krasnolud radośnie się roześmiał. Co prawda dziwiliście się, że przez taki ból, jaki jest dla niego brak kończyn i kończące się dni, potrafi się tak radośnie uśmiechać.
-August, August... skończ z tym wreszcie.. alkochol Cie wymęcza-rzekł, a pijaczyna tylko się lekko zaczerwienił.
-Więc wracajać do sedna-krasnolud delikatnie zmienił ton głosu i złączył opuszki palców.-Elf jest albo tu, albo w lesie. Nie chciałbym, abyście go spotkali w tym drugim.Skurczybyk jest niezły.
-A co do Ciebie, młody mnichu. Sprawa jego żywota nic mnie nie obchodzi. Dla mnie może on sobie istnieć, lub też nie.. chociaż druga opcja bywałaby bardziej opłacalna. Twój mistrz musiałbyć zapewne wielkim czło... to znaczy-zająkał się na moment-wyjątkowym przedstawicielem Twej rasy. A co do pomocy, nie moge wam niestety pomóc. Jestem narazony na ataki tego burmistrza, i raczej nie widzi mi sięwydostawać sięna powieszchnię. Ludzi niestety też wam nie mogę przydzielić, jeśłi nie oni to któż mnie będzie ochraniał. Jednakże dziękuje za odwiedziny... co prawda z waszej strony byly one zapewne inaczej zaplanowane. Zycze wam powodzenia. Gdy go zabijecie przynieście mi jego głowe, wynagrodze was... oczywiście
Ups

-Krasnoludzie-burknął w stronę strzelca, co do labiryntu to zbudowałem go, żeby mnie odrazu nie zabito. Ot tak. Czasem to opłacalne, gdy ktos w nim ginie, bron jest teraz droga.
Siwobrody mrugnął prawym okiem[/i]-Teraz jeśli możecie, opuście proszę moją siedzibę.[/i]-Dodał delikatnym głosem.
Przez chwilę staneliście jak wryci, dopiero gdy mina krasnoluda zrobiła się nieco bardziej bojowa, a obydwa działka cicho przeskoczyły, nie wypluwając na szczęście żadnego pocisku. Poczuliscie mrowiący dreszcz na plecach. Pośpiesznie wyszliście z pomieszczenia, czując, że bez głowy Isendela macie się tam nie pokazywać.
^^^
Gdy przechodzilisćie przez długi korytarz, rozglądaliście się dookoła. Przez lustro nie zauważyliście żadnego śladu elfa, byliście niecozałamani cała sytuacją. Gdy zbliżaliście się do wyjścia coś nagle trzasnęło, chwilę pózniej usłyszeliście głeboki jęk. Zatrzymaliście się na chwil, każdy każdemu spojrzał głeboko w oczy. Po chwili ruszyliście się. Przejscie z drugiej strony było niemalże identycznie, tyle, że przestawiane było wajchą. Vrrak z śliną na ustach szybko rzucił się na nią i pociągnął ją. Ściana się odsunęła a wy bez problemu wyszliście z korytarzu.
To co zobaczyliscie wstrząsnęło wami. Na ziemi leżał przedstawiciel elfiej rasy. Przez jego prawe udo tkwił przebity na wylot oszczep, dwa inne były wbite głeboko w ściane. Elf znajdował się tuż obok was. Był bezbronny, jego łuk leżał ku waszym stopom. Oblicze szpicousznego było chude i smukłe. Miał dwojga zielonych oczów osadzonych blisko siebie, długie blond włosy opadaały na wystajace kości policzkowe, a mały pukiel osiadł an nieco wystającej brodzie. Elf powoli się wykrwawiał, leżał w małej kałuzy swego własnego osocza. Na sobie miał lekką kolczugę, pokrywającą niemal całe ciało, na plecach wisiała długa peleryna, która teraz leżała skąpana we krwii. Elf nagle szepnął.
-Pomocy-jego głos był cichy i spokojny, zupełnie nie podobny do kogoś, kto zabił tyle osób. Dopiero teraz zauważyliscie duży kołczan przewieszony przez ciało elfa, bez problemu zidentyfikowaliście strzały znajdujące się w nim, były to te strzały, na których były tajemnicze pergaminy. A sam szpicouch to zapewne legendarny Isendel Senfessa.
Sry za ewentualne błedy, jest juz pózno

Ostatnio zmieniony piątek, 25 sierpnia 2006, 20:39 przez Bobas, łącznie zmieniany 1 raz.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
- Kontakt:
Alinoe:
Elfce wiele myśli latało po głowie. ^ Komu wierzyć, komu ufać ... cholera^. Była zmęczona, już nie lubiła tej jaskinii. Jednak coś ją tu przytrzymywało. Coś jej mówiło, że zdobędzie tu chwałę lub bogactwo (albo oba). Spojrzała na elfa, który do niej strzelał. Uratował jej życie. ^psiakrew.. nie moge go dobic - jestem mu coś winna ^.
-Ja jestem za tym, żeby mu pomóc- powiedziała Alinoe, po czym nachyliła się do Isendela. Robiła co mogła, żeby sie nie wykrwawił. ^ niech to szlag, ja raczej zadaję rany, niż je leczę.. ale musze cos zrobic^ Rozdarła kawałek swego nakrycia i próbowała zatamować krwawienie....
Elfce wiele myśli latało po głowie. ^ Komu wierzyć, komu ufać ... cholera^. Była zmęczona, już nie lubiła tej jaskinii. Jednak coś ją tu przytrzymywało. Coś jej mówiło, że zdobędzie tu chwałę lub bogactwo (albo oba). Spojrzała na elfa, który do niej strzelał. Uratował jej życie. ^psiakrew.. nie moge go dobic - jestem mu coś winna ^.
-Ja jestem za tym, żeby mu pomóc- powiedziała Alinoe, po czym nachyliła się do Isendela. Robiła co mogła, żeby sie nie wykrwawił. ^ niech to szlag, ja raczej zadaję rany, niż je leczę.. ale musze cos zrobic^ Rozdarła kawałek swego nakrycia i próbowała zatamować krwawienie....
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)

-
- Marynarz
- Posty: 332
- Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
- Numer GG: 763272
- Lokalizacja: Breslau
- Kontakt:
Vrrak
Ze zdziwiniem spojrzał na leżącego elfa. Używał tych samych strzał co Isendel, więc to musiał być on. Rozglądnął się po towarzyszach czekając na ich reakcję. Sam nie miał ochoty nic robić, ponieważ, jak każdy prawie krasnolud, nie cierpiał elfów.^Nie pomogę mu. Najlepiej niech umrze a jego głowę utniemy zaniesiemy temu krasnoludowi i dostaniemy nagrodę.^ Myśl o tym, że żeby dostać pieniądze wystarczyło raz ciachnąć toporem i wrócić do komnaty nie dawała mu spokoju. Mógłby od razu sobię kupić nowiutkie topory plecak i ekwipunek. A co najważniejsze starczyło by na porządną wieczerze. Stojąc tak bez ruchu po chwili rzekł:
- Róbta co chceta ale ja temu efluowi nie pomoge. - Zdziwło go gdy zobaczył Alinoe, która pomagałą... a reaczej próbowała pomaga Isendelowi.
- Co ty robisz do cholery?! - wrzasnął krasnolud na ten widok
Ze zdziwiniem spojrzał na leżącego elfa. Używał tych samych strzał co Isendel, więc to musiał być on. Rozglądnął się po towarzyszach czekając na ich reakcję. Sam nie miał ochoty nic robić, ponieważ, jak każdy prawie krasnolud, nie cierpiał elfów.^Nie pomogę mu. Najlepiej niech umrze a jego głowę utniemy zaniesiemy temu krasnoludowi i dostaniemy nagrodę.^ Myśl o tym, że żeby dostać pieniądze wystarczyło raz ciachnąć toporem i wrócić do komnaty nie dawała mu spokoju. Mógłby od razu sobię kupić nowiutkie topory plecak i ekwipunek. A co najważniejsze starczyło by na porządną wieczerze. Stojąc tak bez ruchu po chwili rzekł:
- Róbta co chceta ale ja temu efluowi nie pomoge. - Zdziwło go gdy zobaczył Alinoe, która pomagałą... a reaczej próbowała pomaga Isendelowi.
- Co ty robisz do cholery?! - wrzasnął krasnolud na ten widok

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
- Oszustwo. Czuję oszustwo. Kołczan można oddać, strzały można oddać, a elfów jest sporo na świecie. - mnich stwierdził, patrząc na wykrwawiającego się elfa. - Nie wierzę, żeby mógł nadziać się na tę pułapkę. Skoro omija wszystkie inne.
Dak stanął plecami o krok od jednej ze ścian - tak żeby mógł w razie czego rzucić się do tyłu - i skupił się na wzroku, będąc pewnym że słuch mu nie pomoże. Rozglądał się raz w jedną, raz w drugą stronę jaskini, badając, czy nie ma tu jakiejś pułapki.
*Nath'la-sensei, byłeś zły, lecz potężny... Na własne oczy widziałem, jak chwytasz w dłonie strzały, w ciebie wymierzone. Jak wiele czasu zajmie mi osiągnięcie takiego poziomu umiejętności? Ale jeśli ten elf strzeli, muszę uskoczyć. Muszę...*
Skupienie mnicha sprawiło, że zwykle matowe kastety zaczęły lekko odbijać światło...
- Oszustwo. Czuję oszustwo. Kołczan można oddać, strzały można oddać, a elfów jest sporo na świecie. - mnich stwierdził, patrząc na wykrwawiającego się elfa. - Nie wierzę, żeby mógł nadziać się na tę pułapkę. Skoro omija wszystkie inne.
Dak stanął plecami o krok od jednej ze ścian - tak żeby mógł w razie czego rzucić się do tyłu - i skupił się na wzroku, będąc pewnym że słuch mu nie pomoże. Rozglądał się raz w jedną, raz w drugą stronę jaskini, badając, czy nie ma tu jakiejś pułapki.
*Nath'la-sensei, byłeś zły, lecz potężny... Na własne oczy widziałem, jak chwytasz w dłonie strzały, w ciebie wymierzone. Jak wiele czasu zajmie mi osiągnięcie takiego poziomu umiejętności? Ale jeśli ten elf strzeli, muszę uskoczyć. Muszę...*
Skupienie mnicha sprawiło, że zwykle matowe kastety zaczęły lekko odbijać światło...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Pomywacz
- Posty: 35
- Rejestracja: czwartek, 17 sierpnia 2006, 09:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Maestro :
- Jasny gwint, on strzelał do ciebie a ty mu pomagasz?? - krzyknął krasnolud na elfkę. Przypomniał sobie wtedy historię z dzieciństwa, kiedy to był w podobnej sytuacji, a ten "poszkodowany" okazał się zwykłym porywaczem. ^ Dobrze, że wtedy zdołałem ucieknąć, bo inaczej pewnie mnie tu nie było.^ - pomyślał krasnolud i dał swemu chomikowi następny liść sałaty.
- Boo, pamiętaj, że zostały jeszcze tylko dwa liście.
^ Nie podoba mi się ten Isendel. Będę się mu przyglądać. Nie będę go zabijać, bo ta elfka pewnie się rozpłacze. Zresztą , może powie nam coś cennego^
- Jasny gwint, on strzelał do ciebie a ty mu pomagasz?? - krzyknął krasnolud na elfkę. Przypomniał sobie wtedy historię z dzieciństwa, kiedy to był w podobnej sytuacji, a ten "poszkodowany" okazał się zwykłym porywaczem. ^ Dobrze, że wtedy zdołałem ucieknąć, bo inaczej pewnie mnie tu nie było.^ - pomyślał krasnolud i dał swemu chomikowi następny liść sałaty.
- Boo, pamiętaj, że zostały jeszcze tylko dwa liście.
^ Nie podoba mi się ten Isendel. Będę się mu przyglądać. Nie będę go zabijać, bo ta elfka pewnie się rozpłacze. Zresztą , może powie nam coś cennego^
Chochlik

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463
-Oczywiście zakładacie że ktoś kto przechodził tyle razy niewykrywalnie przez ten labirynt wpadł akurat wtedy kiedy my jesteśmy tutaj. Jeśli ktoś chce pomagać niech robi to na własną ręke,bo może wy tego nie dostrzegacie ale od początku robi się coraz dziwniej i dziwniej. Zostalićmy wysłani po coś a już na początku atakują nas gobliny!
^Cholera czy oni są głupi reagując na wszystko jakby mieli bogów po swojej stronie.Rozumiem różne rzeczy ale to wszystko ma swoją granice^
Wojownik spoglądał na ranne ciało zastanawiąjąc się jak to podstęp może być zastosowany w tej sytuacji? Nagły atak,a może przedstawienie informacji o ważnym dla nas celu który będzie pułapką.
^Cholera czy oni są głupi reagując na wszystko jakby mieli bogów po swojej stronie.Rozumiem różne rzeczy ale to wszystko ma swoją granice^
Wojownik spoglądał na ranne ciało zastanawiąjąc się jak to podstęp może być zastosowany w tej sytuacji? Nagły atak,a może przedstawienie informacji o ważnym dla nas celu który będzie pułapką.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Wszyscy
Isendel uniósł jedną z brew w górę, w geście zdziwienia.
-Zaprawde dziwna jest nasza rasa-wydusił w końcu z siebie, słowa z trudem wychodziły mu z ust. Być może to przez to, że elf stracił już dużo krwi. NIestety okłady Alinoe nie powstrzymywały krwotoku, oszczep przebił tętnice, a krew bryzgała co uderzenie serca.
Słysząc słowa mnicha elf zakasłał. Alinoe obdarzyła go czułym wzrokiem, a sam jasnowłosy elf tylko uśmiechnął się.
-Sam dobrze wiesz mnichu, że jedno potknięcie, może zniszczyć wszystko. Też tak było. Zawsze bez problemu poruszałem się w tym labiryncie, unikałem pułapek lub urządzeń. Lecz teraz było inaczej, zapewne bogowie chcieli, aby ten kamyczek znalazł siętam, a nie gdzie indziej.-rzekł spokojnym głosem, jego oblicze zaczęło pomału blednąć. A kałuża krwi wokół niego poszerzyła się.
--Krasnoludzie--wyłkał w końcu--Nie oceniaj rzeczy za pochopnie, słodki zwierzak-- rzekł do Maestra, później cośjakby zagwizdał. Boo przestał nagle jeść sałatę i zapiszał radośnie, wspiął się na Twoja dłoń i spojrzał na elfa, odpowiedizał mu coś również szybko i piskliwie, jeszcze nigdy nie widzialeś żeby był tak zadowolony.
Isendel skrzywił się nieco słysząc słowa czarnowłosego wysokiego mężczyzny.
-Nazywaj to jak chcesz, czyż ktoś nie wszedł sto razy do jednej rzeki i wyszedl bez niczego. Zaś, gdy wszedł sto pierwszy, nurt go wciągnął a głowę roztrzaskał o wystający kamień-rzekł siedząc niemalże w bezruchu. Widać było, że elf bierze oddech z trudem.
Nagle za sobą usłyszeliście dziwne szepty, później chichy świst rozbrzmiał się bo korytarzu echem, uderzenie serca póżniej Eliss jęknęła. Jej ciało zostało przebite na wylot drewnianą włócznią do rzucania. Pech, lub celność rzucającego tak chciała, że włócznia przebiła się nawskroś jej serca. Elfka padła na kolana, wciąż trzymając sięza przechodząca, przez jej ciało włócznię.
-Nie...-Szepnęła niewyobrażalnie cicho, szłoby powiedzieć, że tylko delikatnie ruszyła wargami. Jej piękne duże oczy nagle załzawiły się. Upadła, nie zauważyliście już żeby jeszcze oddychała.
Lidien odpada, wytypowana w audiotele xD
Unieśliście wzrok. W wejściu stało około piętnastu goblinów. Wszyscy byli ubrani w lekkie kolczugi, Ich oblicza były powykrzywiane w każdą możliwą stronę, jedyną wspołna cechą był haczykowaty, i długi zielony nos. Każdy z osobna trzymał w swej dłoni krótką włócznię, w drugiej zaś znajdowała się kwadratowa tarcza z malunkiem trupiej czaszki, lub z dużym i ostrym kolcem. Tylko jeden zielonoskóry, był zupełnie inny. Był nieco wyższy i umięśniony od reszty. Odziany był długą kolczugę, dokładnie kryjąca całe ciało, Na glowie mienił się wspaniały hełm z kolcem. W swej prawicy trzymał długą włócznie zakończoną wielkim, i jak myślicie - ostrym grotem, w drugiej ręce zaś zielonoskóry trzyma drewnianą, okrągła tarczę z kolcem. Goblin uśmiechnął się ponuro do was. Odsłoniło to jego czarne, przegnite zęby. Jedno było pewne. To Rik Czarnozębny.
Goblin ryknał coś, wskazał na was włóczną. Jego ziomki bez żadnego wahania ruszyły na was. Zachowywały się jak stado owiec popędzonych przez pasterza, Rik dołaczył do nich później. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była walka. Odwrót nie udałby sie, zabiły by was śmiercionośne pułapki. A ucieknięcie do korytarza Gorima, napewno by się nie udało - gobliny były za blisko.
-Człeczyno-syknął Isendel-Mój łuk, kopnij go w moją stronę, pomoge wam!. Dante spojrzał między swe stopy. Leżał tam piękny, zdobiony łuk. Wykonany prawdopodobnie z drzewa. Na końcach było charakterystyczne - jak dla elfickich łuków zakręcenie, na łuki wesoło paliły się zielonkawe runa.
Wyglad goblinów http://www.battlefield-berlin.de/shop/M ... /89-15.jpg
Rik Czarnozębny http://www.battlefield-berlin.de/shop/M ... hfo007.jpg
W sesji zostaje: Dante, Vrrak, Alinoe, Maestro i Dak. Nie robie już rekrutacji - to bez sesnu. Mam nadzieję, że w tym składzie wytrzymacie ze mną do końca przygody
Wasza sytuacja: http://img166.imageshack.us/my.php?image=walka1xr8.jpg
Isendel uniósł jedną z brew w górę, w geście zdziwienia.
-Zaprawde dziwna jest nasza rasa-wydusił w końcu z siebie, słowa z trudem wychodziły mu z ust. Być może to przez to, że elf stracił już dużo krwi. NIestety okłady Alinoe nie powstrzymywały krwotoku, oszczep przebił tętnice, a krew bryzgała co uderzenie serca.
Słysząc słowa mnicha elf zakasłał. Alinoe obdarzyła go czułym wzrokiem, a sam jasnowłosy elf tylko uśmiechnął się.
-Sam dobrze wiesz mnichu, że jedno potknięcie, może zniszczyć wszystko. Też tak było. Zawsze bez problemu poruszałem się w tym labiryncie, unikałem pułapek lub urządzeń. Lecz teraz było inaczej, zapewne bogowie chcieli, aby ten kamyczek znalazł siętam, a nie gdzie indziej.-rzekł spokojnym głosem, jego oblicze zaczęło pomału blednąć. A kałuża krwi wokół niego poszerzyła się.
--Krasnoludzie--wyłkał w końcu--Nie oceniaj rzeczy za pochopnie, słodki zwierzak-- rzekł do Maestra, później cośjakby zagwizdał. Boo przestał nagle jeść sałatę i zapiszał radośnie, wspiął się na Twoja dłoń i spojrzał na elfa, odpowiedizał mu coś również szybko i piskliwie, jeszcze nigdy nie widzialeś żeby był tak zadowolony.
Isendel skrzywił się nieco słysząc słowa czarnowłosego wysokiego mężczyzny.
-Nazywaj to jak chcesz, czyż ktoś nie wszedł sto razy do jednej rzeki i wyszedl bez niczego. Zaś, gdy wszedł sto pierwszy, nurt go wciągnął a głowę roztrzaskał o wystający kamień-rzekł siedząc niemalże w bezruchu. Widać było, że elf bierze oddech z trudem.
Nagle za sobą usłyszeliście dziwne szepty, później chichy świst rozbrzmiał się bo korytarzu echem, uderzenie serca póżniej Eliss jęknęła. Jej ciało zostało przebite na wylot drewnianą włócznią do rzucania. Pech, lub celność rzucającego tak chciała, że włócznia przebiła się nawskroś jej serca. Elfka padła na kolana, wciąż trzymając sięza przechodząca, przez jej ciało włócznię.
-Nie...-Szepnęła niewyobrażalnie cicho, szłoby powiedzieć, że tylko delikatnie ruszyła wargami. Jej piękne duże oczy nagle załzawiły się. Upadła, nie zauważyliście już żeby jeszcze oddychała.
Lidien odpada, wytypowana w audiotele xD
Unieśliście wzrok. W wejściu stało około piętnastu goblinów. Wszyscy byli ubrani w lekkie kolczugi, Ich oblicza były powykrzywiane w każdą możliwą stronę, jedyną wspołna cechą był haczykowaty, i długi zielony nos. Każdy z osobna trzymał w swej dłoni krótką włócznię, w drugiej zaś znajdowała się kwadratowa tarcza z malunkiem trupiej czaszki, lub z dużym i ostrym kolcem. Tylko jeden zielonoskóry, był zupełnie inny. Był nieco wyższy i umięśniony od reszty. Odziany był długą kolczugę, dokładnie kryjąca całe ciało, Na glowie mienił się wspaniały hełm z kolcem. W swej prawicy trzymał długą włócznie zakończoną wielkim, i jak myślicie - ostrym grotem, w drugiej ręce zaś zielonoskóry trzyma drewnianą, okrągła tarczę z kolcem. Goblin uśmiechnął się ponuro do was. Odsłoniło to jego czarne, przegnite zęby. Jedno było pewne. To Rik Czarnozębny.
Goblin ryknał coś, wskazał na was włóczną. Jego ziomki bez żadnego wahania ruszyły na was. Zachowywały się jak stado owiec popędzonych przez pasterza, Rik dołaczył do nich później. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była walka. Odwrót nie udałby sie, zabiły by was śmiercionośne pułapki. A ucieknięcie do korytarza Gorima, napewno by się nie udało - gobliny były za blisko.
-Człeczyno-syknął Isendel-Mój łuk, kopnij go w moją stronę, pomoge wam!. Dante spojrzał między swe stopy. Leżał tam piękny, zdobiony łuk. Wykonany prawdopodobnie z drzewa. Na końcach było charakterystyczne - jak dla elfickich łuków zakręcenie, na łuki wesoło paliły się zielonkawe runa.
Wyglad goblinów http://www.battlefield-berlin.de/shop/M ... /89-15.jpg
Rik Czarnozębny http://www.battlefield-berlin.de/shop/M ... hfo007.jpg
W sesji zostaje: Dante, Vrrak, Alinoe, Maestro i Dak. Nie robie już rekrutacji - to bez sesnu. Mam nadzieję, że w tym składzie wytrzymacie ze mną do końca przygody

Wasza sytuacja: http://img166.imageshack.us/my.php?image=walka1xr8.jpg
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
- Kontakt:
Alinoe
Elfka zobaczył,że umierający elf chce im pomóc. *Faktycznie dziwna ta nasza rasa* . Szybkim ruchem wyciągnęła sztylet zza pasa. Jednym susem znalazła się wśród walczących towarzyszy. Kłuła swym krótkim ostrzem niczym demon - celnie i pewnie. Każdemu zadanemu sztychu towarzyszył jej jęk- w każde pchnięcie wkładała wiele energii.
Walczyła, jakby to co zrobiła dla obcego elfa dodawało jej sił...
Elfka zobaczył,że umierający elf chce im pomóc. *Faktycznie dziwna ta nasza rasa* . Szybkim ruchem wyciągnęła sztylet zza pasa. Jednym susem znalazła się wśród walczących towarzyszy. Kłuła swym krótkim ostrzem niczym demon - celnie i pewnie. Każdemu zadanemu sztychu towarzyszył jej jęk- w każde pchnięcie wkładała wiele energii.
Walczyła, jakby to co zrobiła dla obcego elfa dodawało jej sił...
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
- Kłamstwa. Zawsze kłamstwa. - doskoczył do elfa i krótkim kopnięciem w skroń pozbawił go resztek przytomności. W takim stanie, nawet celując w gobliny, mógł łatwo trafić kogoś z nas, a nieprzytomny będzie się wolniej wykrwawiał.
Mnich obrócił się w stronę goblinów i uśmiechnął. Wreszcie trening z przeciwnikiem, który może oddać. Prześlizgnął się między towarzyszami i wpadł między gobliny. Runął na ziemię, udając że się przewraca, przeturlał między zdezorientowanymi goblinami, kilka przewracając, płynnym ruchem wstał tuż przed Czarnozębym, wykorzystując ten ruch wyskoczył w górę i z półobrotu kopnął wodza w czaszkę. Stanął na ziemi, przykucnął, unikając pchnięcia włócznią i zaczął zasypywać Rika gradem ciosów, tak żeby znaleźć słaby punkt w jego obronie, i gdy się odsłoni, uderzyć, schylając się jednocześnie, żeby włożyć w cios jeszcze więcej energi.
Kiedy wódz padnie, githzerai znów skoczył między nogi goblinów, przetaczając się między nimi, po czym stanął na nogi za ich plecami i zaczął rozdawać ciosy pięściami wzmocnionymi kastetami z karach, strając się jednocześnie powstrzymać ewentualnych ucieknierów.
- Jak powiada Zerthimon - jeśli trafiliście w okrążenie, każdy teren staje się zgubnym!
- Kłamstwa. Zawsze kłamstwa. - doskoczył do elfa i krótkim kopnięciem w skroń pozbawił go resztek przytomności. W takim stanie, nawet celując w gobliny, mógł łatwo trafić kogoś z nas, a nieprzytomny będzie się wolniej wykrwawiał.
Mnich obrócił się w stronę goblinów i uśmiechnął. Wreszcie trening z przeciwnikiem, który może oddać. Prześlizgnął się między towarzyszami i wpadł między gobliny. Runął na ziemię, udając że się przewraca, przeturlał między zdezorientowanymi goblinami, kilka przewracając, płynnym ruchem wstał tuż przed Czarnozębym, wykorzystując ten ruch wyskoczył w górę i z półobrotu kopnął wodza w czaszkę. Stanął na ziemi, przykucnął, unikając pchnięcia włócznią i zaczął zasypywać Rika gradem ciosów, tak żeby znaleźć słaby punkt w jego obronie, i gdy się odsłoni, uderzyć, schylając się jednocześnie, żeby włożyć w cios jeszcze więcej energi.
Kiedy wódz padnie, githzerai znów skoczył między nogi goblinów, przetaczając się między nimi, po czym stanął na nogi za ich plecami i zaczął rozdawać ciosy pięściami wzmocnionymi kastetami z karach, strając się jednocześnie powstrzymać ewentualnych ucieknierów.
- Jak powiada Zerthimon - jeśli trafiliście w okrążenie, każdy teren staje się zgubnym!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Pomywacz
- Posty: 35
- Rejestracja: czwartek, 17 sierpnia 2006, 09:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Po oczach Boo, po oczach!!! Kwrrrr... - krzyknął krasnolud a chomik wyskoczył z jego rąk i już miał wydłubywać oczy goblinowi, gdy zobaczył Rika Czarnozębnego... Pisnął cichutko i schował się w w kieszeni u kurtki Maestra. Krasnolud załadował naboje do strzelby i zaczął strzelać niekoniecznie w nich ale przynajmniej w ich kierunku. Po chwili przeładował i cofnął się na tyły drużyny.
Ruszcie dupska! - popędzał drużynę i znów zaczął strzelać do goblinów, tym razem celując.
Ruszcie dupska! - popędzał drużynę i znów zaczął strzelać do goblinów, tym razem celując.
Chochlik

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463
Gdy wojownik miał już rzucić łuk rannemu elfowi ten został "wykończony" Było to bardzo dużym zaszkoczeniem dla męzczyzny.
-No i po co to zrobiłes durniu!!! Oni mają dość dużą przewagę
Dante wiedząc że w pomieszczeniu mogą byc jeszcze pułapki nie chciał się ruszać ze swego miejsca licząc że napierający wpadną na jakąś.
Czekał i wykrzyknoł
-Każdy musi kiedyś umrzeć co złego jest w dniu dzisiajeszym! (Było to chyba jedno z jego ulubionych stwierdzeń zagrzwających go do walki)
Gdy tylko wróg był wystarczająco blisko starał sie atakować tak aby celowac w punkty najbardziej witalne.
-No i po co to zrobiłes durniu!!! Oni mają dość dużą przewagę
Dante wiedząc że w pomieszczeniu mogą byc jeszcze pułapki nie chciał się ruszać ze swego miejsca licząc że napierający wpadną na jakąś.
Czekał i wykrzyknoł
-Każdy musi kiedyś umrzeć co złego jest w dniu dzisiajeszym! (Było to chyba jedno z jego ulubionych stwierdzeń zagrzwających go do walki)
Gdy tylko wróg był wystarczająco blisko starał sie atakować tak aby celowac w punkty najbardziej witalne.
