[Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

[Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Alucard »

GRAJĄ 4 OSOBY. CI KTÓRZY GRAJĄ WIEDZĄ O KOGO CHODZI :D LET'S GO





Witam waści. Raczcie posłuchać opowieści o ciekawych, acz nie zawsze bystrych szlachcicach. O wielkiej wojnie, o bitwach i potyczkach. Polejcie piwa, bo o suchym gardziele nie wypada nawet kląć, a co dopiero o sławetnych wojach radzić. Słuchajcie uważnie. Rok 1648 był dziwnym rokiem. Dopiero co zakończone wojny ze Szwecją, napięta sytuacja z państwem Moskiewskim, ciągłe problemy z Turkami na południu. Tak. W roku 1648 szlachta upijała się w milczeniu a ciche rozmowy dotyczyły tylko polityki... polityki i wojny. W maju 48 roku XVII wieku śpiew zwykle rozpitej szlachty umilkł. Nikt nie lał piwa, wina, zapomniano o wódce i radościach biesiady. Oto wojska koronne przegrały dwie istotne bitwy z kozackimi powstańcami- Korsuń i Żółte Wody zajęte. Na ustach wszystkich było tylko jedno nazwisko- Chmielnicki... Książe Jeremi Korybut Wiśniowiecki, znany i popularny wśród wojaków wódz znany z talentu strategicznego pokazanego w kampanii przeciw tatarom gromadził wojska pod Piławcami...
„Szlachta miała się jeszcze raz zjednoczyc w obronie kraju”. Już samo to zdanie mówi wiele- wielkich nadziei na sukces nie było....

Nastały mroczne czasy
W ten czas oto przyszło mi oto z listem pana naszego na pospolite wzywać.

Posłuchajcie wpierw o Mości Stanmisławie zwanym Polaną
-Co jest, psia jucha, mnie sukinsynu obrażasz? Mnie, szlachcica ?- Tymi oto słowami, zaczęła się bijatyka pod „rzuconym kurem”. Zaiście bijatyka piękna to była, lecz jej przyczyny do chwalebnych nie należały. Niejako Tomasz ze świdnicy orzekł, jakoby mości Stanisław tytuł kupił za grosze i ze szlachcica miał jeno obfity piwny mięsień. Reakcja była oczywista. Kufle trzy żeliwne zgniecione zostały na łbie imć Tomasza, który zaiste większe szkody poniósł niż naczynia. Gdym wszedł do karczmy, mości Stanisław rodu Lassalewicz podpalał świecą obfite wąsy imć Tomasza, wykrzykują, tu pokuszę się o cytat „Ty kurewo jedny, nie wrzeszcz, bo Ci rzyć upalę i dopiero jęczeć zaczniesz. Ja cie krzywdzić nie chcę, jeno w imię Panienki najświętszej pokory i szacunku uczę” W tym oto momencie, bom widział, że sprawa grubsza się robi, na forum ogłosiłem, że imć król każe stawiac się pod Piławcami, dobytek brać, czyli szable bądź inną broń, i przybywać. Na to Pan Stanisław przypalanie skończył, mości Tomasza z hukiem orzez okno zamknięte wyrzucił i zaczął krzyczeć, że kraj w potrzebie i że trza iść pomóc ojczyźnie i Panience na wysokościach, po czym wyszedł. Już tedym wiedział, że usłyszę o tym jegomościu... Nie pomyliłem się

Podobnie żem poznał Rafała z Pobóg Ruszkowskich. Już samo nazwisko mnie zaciekawiło. Spodziewałem się spotkać dostojnego i pobożnego pana. Niecom się przeliczył. Pobożny ów szlachcic był, lecz co do słowa dostojny, to musiałbym się długo zastanawiać. Gdym wszedł do „Zapitego Turka” mości Rafał właśnie wykładal innym lekcje dekalogu. Robił to tak sugestywnie, że właśnie nauczany skowyczał i pluł krwią na podłogę. Rafał trzymał go za włosy, a drugą ręką tłukł biedaka po pysku powtarzając „siódme, psi synu – Nie kradnij” Co było przyczyną nauki? Nie wnikam. W każdym razie lekcja była pewnie skuteczna, bom szcze4rze wątpił aby tamten cos jeszcze ukradł. Przynajmniej nie temu szlachcicowi. Wkrótce przyszła rodzina bitego, widocznie nie katolicy, bo nauka im się nie spodobała. Wyciągnęli miecze i szabelki idąc na imć Pobóga. Schowałem się tedy pod stól, jako, że mi jako posłańcowi bić się nie przystoi. Mości Rafał ławę z ziemi podniósł i nauki kolejnej agresorom udzielił. Rzucił ją na nich, po czym sam skoczył na przywalonych, tłukąc ich z religijną pieśnią na ustach. Gdym to zobaczył, nowine o pospolitym ogłosił. Zobaczylem jedynie błysk w oczach rozbujnika. Wiedziałem- jeszcze go zobacze w boju... Zobaczyłem...

Pachomierz... taaa... o nim możnaby długo rozmawiać. Cud, żem cało wyszedł ze spotkania z nim. Razem z bandą innych szlachciców podążałem coraz bardziej na północ. Jak to wiadomo, troche wódeczki się rozlało i do bójki ochota przyszła. Zobaczyliśmy grupkę strzelców, i pomyślelimy, że potyczka drobna się nadarzy. Normalnie spokojny jestem, ale że trunki przednie to i na wojaczkę chętka przyszła. Więc ruszyliśmy kupą na nich, a oni nagle jak się nie rozstąpią, jak nie w las pierzchną. Myślelimy, że zwiali psia ich mać, a te psy zaczeły do nas szyć z łuków,. Padło dwu z naszych. Że sytuacja ciężko wyglądało, zacząłem wrzeszczeć, aby przestali, że my nie zbóje, jeno szlachta, że pax pax et cetera. Przestali i z ognim w oczach wyłonili się z głuszy. Przekazałem wiadomość i powiedziałem, aby urazy nie chowali bo ta sama wojna i ten sam czas jednako dla wszystkich, i że my bracia. Więc winiak my otworzyli, razem popilim i wtedym wlaśnie poznał mości Pachomierza. Pił za trzech , a po pijaku strzelał lepiej niż nie jeden na trzeźwo. Nie jeden raz potem w czasie wojny mi skórę ratował...

Jeszcze mowa o Cyrylu... Z tym czlowiekiem dziwna historia się wiąże. Znam go od dłuższego czasui wiem, że wój z niego wyborny. Spalim kiedyś po jednej z nocy w karczmie, i Cyryl mający zawsze ciąg do alkoholi oczywiście upił się jak świnia. Obudziłem się oczywiście pierwszy, gdyż diabeł w nocy chyba zakpic ze mnie chciał pragnienie wielki zsyłając na mnie. Suszyło mnie jak nie wiem co. Gdym wracał do leża, deska skrzypła, Cyryl natychmiast zerwał się z łoża, uchwycił pistolet i strzelił do mnie. Zanim się zorientowała pijaczyna, że to nie tatar go nawiedza, ani szwed w niewole nie bierze, jeno kompan wraca, ja padłem na ziemie zszokowany. Dzięki Bogu jeno brew osmolona miałem. Powiedziałem o Piławcach. Ugadalim się, że razem pojedziem. Przynajmniej wiem, że wróg do namiotu się nie zakradnie. Obyśmy tylko trzeźwi byli... już dzisiaj wam powiem, że nie byliśmy za często...



Mości bracia, loejcież piwa jeszcze. Opowiem wam właśnie teraz o pierwszej libacji w Piławcach, o mobilizacji wojsk następnego dnia, o marszu i samej bitwie... Dużo czasu mamy, dużo słów popłynie

I tutaj zaczyna się wasza historia. Jesteście zebrani wokół ogniska, rozmawiacie... teraz od was wszystko zależy. Nie jest to sztywna sesja. Posty maja być literackie, więc możecie mieć wpływ na to np. co treciorzędny szlachcic do was powiedział, jaka była reakcja parobka na wasz widok, czy kobieta westchnęła widząc wasze wąsy... POSTY MAJĄ BYĆ DŁUGIE I LITERACKIE. MIŁEJ ZABAWY.
Będę ruszał akcje do przodu, ale to od was dużo zależy... Piszecie w trzeciej osobie...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Tori »

Szlachcic jeno grzał się ogniem, wspomagając wnętrze swoje zawartością piersióweczki. Boli mie dusza, lecz jak ją leczyć zaczynam, wątroba mie boleć zaczyna Rzekł jak zwykł mówić, po czym buteleczkę schował a zdobione puzderko wyciągnął. Błysło ono złotem białym, zdobieniami wspaniałymi, i Panienką Jasnogórską. Ja żem, ja! Lassalewicz ja Stanisław zdobył tabakierę tę od Ojców Paulinów. Ja! Szczyptę wziął on z pudełeczka, do nosa zbliżył, niuchnął niuch i kichać począł jak z armaty, wzbudzając salwy piskliwego śmichu pięknych panien, i częstując co ładniejsze. Parobków zaś odganiał, do roboty przy koniach zaganiał. Koń zaś jego, krwi francuskiej Perszon imieniem Kruk był nazwany. Silny niesamowicie, wielki, masywny, nieufny wobec innych i pewny w szarży. Ból zadany jemu oddawany był pięciokroć- dwukrotnie przez konia, i po trzykroć przez właściciela. Imć Stanisław Kruka kochał ponad wszystko. Ponad wszystko. A więc radźmy moi drodzy, co poczynać mamy.

Kruk wygląda tak (tylko jest cały czarny) 1 zdjęcie 2 zdjęcie
Od dziś płacę Eurogąbkami.
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Azrael »

Cyryl

Siedział z tyłu. Najbardziej oddalony od ogniska. Nadgorliwie (wręcz pedandzko) polerował broń i uprząż.
Był bardzo dumny ze swoich nowoczesnych pistoletów z zamkiem kołowym. Dzięki talentom nadgorliwości i dobremu sprzętowi,
skrócił czas przeładowywania ich o 1/4. ( albo i więcej tylko nigdy nie nauczył sie liczyć ułamków.)
Po wypolerowaniu wsłuchał się w rozmowę... wiele od nich zależało.
Czy może się napić? Czy może zacząć czy wyruszamy dziś? Cyryl dobrze wiedział, że jeśli zacznie to już nie przestanie.
Starał się wytrzymać. Co mu zawsze całkiem nieźle wychodziło. *No, chyba że zaraz pojawi się tu jakaś piersiasta niewiasta.
Wtedy to już będe stracony... Najlepiej będzie jeśli wyruszymy jeszcze dziś. Do jutra będe pijany*
- Musimy się ruszać Elizabeth* stygnie. Gdy tak siedzimy tylko marnujemy moc w rekach kazdego z nas.
Nie mial nic wiecej do powiedzenia.

Elizabeth - Najlepszy, ulubiony pistolet Cyryla.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Deep
Chorąży
Chorąży
Posty: 3712
Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
Lokalizacja: Wro

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Deep »

Pachomierz Jaświłgowicz

Jaświłgowicz siedział po turecku przed ogniskiem niczym nie przerywając rozmowy. Przygladał się grotom strzał świerzo naostrzonych które to dopiero co u jakiegoś handlarza zakupił. Przedniej były roboty. Ale to dalej daleki od doskonałości model, któren Pachomierz od dawien wypatrywał. Dorzuciwszy drwa do ognia tak się odezwie do Cyryla:
- Mości Cyrylu, nie lepiej to do ognia się przysunąć, panien zabawić jeno na broń spoglądać.? - To powiedziawszy złożył łuk i strzały w ręce pachołka. Ten szybko przymocował je do konia nieopodal stojacego.
- Posiedzim tu jeszcze ze dni parę po czym zebrać jakąś kupę by się godziło i na granicę, służyć iść. Dolejcie mi wina - dodawszy szybciutko po czym gdy wino zostało mu podane, zaczerpnął zeń trochę i łapczywym wzrokiem na tabakierę Stanisławową spoglądać począł. Ale nie pytał go o nicz. Nie chciał nikomu nakazywać mjuu czegoś dawać. Jak nie poczęstuje to się nie najesz. Taka była zasada i już. Jaświłgowicz splunął do ognia i dalej powoli wino sącząc przyglądał się kompanom.
.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Qin Shi Huang »

Rafał wpatrując się w ogień, słuchał rozmowy wspierając się o Skrzydlacza. Westchnął głębogo i nastawił kielicha, aby mu kto miodu nalał. Wypił całość duszkiem i zaspokoiwszy pragnienie, przemawiać zaczął.
-Obradujecie. radzicie nad sprawami które dawno już postanowione. Kozacy ziemie nasze grabią. Polski naszej którą każdy was ukochał! Co robić pytacie? Lać kozaka! Bić i patrzeć czy równo puchnie! Co wy myślicie że to bijatyka ma być? Że kupą się zwalic na kozaków można? Szyki zostawiam ja juz jenerałom i tym co sie na tym znają lepiej. Ale siedzieć tu nie przystoi podczas gdy kozacy w najlepsze bawią się naszą ojczyznę rabując. Obowąskiem szlachty nie jest siedzieć i pić! Obowiązkiem szlachty jest ojczyzny bronić gdy ta potrzeba zajdzie! Siedzieć tu to lenistwo, a lenistwo jest grzechem! Ja grzesznikiem być nie chcę a pewien być mogę że mości panowie także nie mają takich zamiarów. NA KOZAKÓW! -Ryknął w końcu tak że aż wąsiska na wietrze się uniosły. -Kto ze mną? Kto Ojczyzny bronić zechce? Kto?! Bić Kozaków! -Krzyczał spoglądając na innych wąsali, parobków i wszystkich zebranych. Wielu odwzajemniło okrzyk. Krzyczeli z nim. niektórzy jednak siedzieli głowami kręcąc. Spojrzał więc na pozostałych kompanów pytającym wzrokiem przekrwionych oczu.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Alucard »

Polejcie mości panowie piwa, bo opowiesc jeszcze długa... polejcież w końcu. Więc na czym ja to skończył? A tak... Jam tam był, z owymi wojami miód pił i powiem com widział. Cyryl pistolety czyścił, mało pił, mało mówił. Reszta wrzawę podniosła i juz na kozaków gotowa pójsć, gdyby mość Jerowycz z Zamościa się nie odezwał. Starzec był to i w boju wój wprawiony. Tako rzecze
-Na kozaka panowie? Na kozaka? Owszem, ale czemu kozacy na nas ruszyli? Czyśmy ich źle nie traktowali? Czy ich, szlachciców znad Dniepru jako chłopów nie taktowali? Tu nie o ojczyznę walka, tu o honor, a my Polacy zatracili go gdy.,..- Nie skończył gdyż szybko posłaniec przyszedł. Com usłyszał przeraziło mnie... Wpadnie, wina wychyli i tak radzi
-Radziejówka zajęta, korpus nasz rozbity... Chmielnicki na Piławce rusza...!- Zaległa cisza...
Zaraz i jenerał przyszedł "Gotować się. Jutro z rana walka"... Słychac było jeno tylko chrzęst oręża. Rana nie przyszło nam w spokoju doczekać... Dajcież piwa jeszcze psia mać! Jak mówię, rana doczekać nam nie przyszło. Juz nocą kozaki ruszyły...

Książe Jeremi zobaczył wroga pierwszy. Fachowo ocenił, że odległy na jazdę kobyłą w połogu, że blisko sie znaczy. Nakazał w szyk stanać. Zapytacie mnie, dlaczego historię owych wojów poruszam? Czemu ich? Bo stali obok mnie. Bo walczyli ze mną. Bo wo boju sprawdzili sie i Panience najświętszej z honorem służyli.

W szyku cisza była. Wino wypite do głowy jeszcze nie uderzało i słusznie zauważył Cyryl- o świcie pijanych Chmielnicki by powyżynał jak zwierza. Już słychać było bębny. Już śpiew kozacki rozlegał sie. Uchwyciłem szabelke. Do boju przyszło stanąć. Cyryl pogłaskał pistolety, Pachomierz łuk zdjął i zaczął mierzyć, Pobóg i Polana staneli obok siebie i czekali. Pierwszy był Pachomierz. Białka wroga juz byskały, ziemia się trzęsła. Ukraińcy jak dzika zwierzyna z wrzaskiem ruszyła. Strzała z łuku, a za nią inne ścieły kilkunastu pierwszych-mrówki w całym mrowisku przeciwnika. Nasi z odwagą ruszyli na przeciwnika. Walka rozgorzała. Pistolety grzmiały, szabelki szczękały, buzdygany gniotły czaszkę... Teraz wiem, że zapał zaślepia człowieka. Wbijaliśmy sie coraz bardziej w ukraińskei ciało niczym klin. Nagle, wojownicy znad Dniepru rozpierzczli się na 2 strony. Teraz mieliśmy wroga po lewej, po prawej, a przed nami ... O dziwo odsłoniła się lekka konnica Chmielnickiego... Zasadzka. Dzikie psy walczyć nie umieli, ale wodza przedniego posiadali... mimo to tłukliśmy dalej. Konie ruszyły. Kilka naszych szlacheckich rumaków i piechota miały po obu stronach nacierajacych kozaków, przed nami po części ukraińska, po części tatarska jazda.
Walka rozgorzała. Co chwila padał ktos inny.

Opiszcie co robicie mości panowie ;)
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Azrael »

Widzę (przynajmniej mam takie wrażenie), że czytałeś "Narrenturm"

Cyryl


Szybkim, acz stanowczym i spokojnym krokiem idzie w stronę wroga. Elizabeth na pierwszy ogień. Celuje w pierwszego napotkanego brzydko wyglądającego. Nawet z daleka. Pewną ręką. Szybko, lecz nie gwałtownie.
Zabijając jednego za drugim powtarza "Aniele boży stróżu mój" oraz "Świeć boże nad jego duszą" po łacinie.
Po wystrzeleniu czterech kul wyciąga Helenę* (poświęconą przez biskupa) kuca gdzieś poza polem walki i ładuje pozostałe pistolety. Elizabeth pierwszą. Gdy naładuje wszystkie znów wychodzi na pole walki. Tym razem celuje w dowódców.
Przygląda się roztrzaskiwanym czaszką i pękającym zbroją. Cyryl uwielbia ten widok. Przygląda się im lecz rozważnie katem oka. Liczy zabitych i wystrzelone kule ( umówmy się, że do 30 liczyć potrafi : /). Gdy zobaczy (daleko od siebie) wojaka na koniu stara się nie skrzywdzić konia. Pod koniec bitwy gdy (według niego) niedługo zwycięża szuka po pobojowisku dowódców i ich ograbia.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Tori »

Stanisław "Polana" Lassalewicz

Wysunął szablę do połowy,
grawer błysnął w ostrzu głowy,
jednak zaraz schował się w mrok pochwy.
Na koń żywo skoczył,
buzdygan z siodła odtroczył,
Wiśta, wio!
Zakrzyknął raźno,
zamachnął się też pokaźno,
kręcąc młynki wokół ciała,
wbiegł w kozaków też bez mała,
i tratując, i mijażdżąc,
i kalecząc, ostro walcząc,
nie oszczędzał swego ciała,
bronił Ziemi swej, [która] za nim stała.
Kozak nakrył się nogami,
buzdygan między oczami,
pustkę sieje wielką w czaszce,
niczym bomba wy bardaszce,
Gruch,
Stuk,
Buch,
Pluch,
Trzask,
Prask
Uch,
Ach,
Nie i właśnie,
Jak tu ręka obca w części praśnie,
Koń językiem głośno klaśnie,
I kopytem
i zębami,
I ciężarem,
i nogami,
Zamęt w okół sieje wielki,
rozrzarzone niszczy belki,
Ogynisko snopem strzeli...
Piszczą piękne panny w bieli,
uciekają gdzie możliwe...
By żyć jeszcze cynotliwe...


Taki post marno-rymowany, od tak, dla próby ;)
Od dziś płacę Eurogąbkami.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Alucard »

Bracia moi... piwa, bo mi z całego tego zamieszania w gardle zaschło... że niby juz nie? Niech mnie pan nie obraża, ja ze szlachty i moge pic w nieskończonosć! WIęc na czym to ja... aaa właśnie. Bój był straszliwy...

Polana tłukł buzdyganem niemiłosiernie. Czaszki kozackie zgolone niczym jabłka dojrzałe w ognisku pekały. Ale sami rozumiecie... walczyliście sami nie raz- buzdygan śmiercionośny był, ciężka i potężna to broń, ale czym że jest tur wobec niskich i szybkich myśliwych? Zaraz ukraińcy wypatrzyli, kto szkode w wojsku ich robi i ruszyli na niego. Lassalewicz zamachnał sie, pierwszego z konia stoącił szczęke mu do czaszki wgniatakąc, drugiemu lulasy przetrącił obuchem... to była chwila. Jam to widział i on też. Już trzeci szablą się zamachnał, buzdygan cieżki, podnieśc szybko nie zdołasz. Juz polana widział smierć w oczachm kiedy nagle napastnik zrzucon przez anielską siłe z konia został. Jak się później aniołem była ołowiana kula Elizabeth, a Bogiem co stróża posłał sam Cyryl. Ruszyli tedy znowu w bój żniwo śmiercionośne zbierając... walczyli długo. I reszta gorsza nie była, walczyła dzielnie. Kozak napierał i rozbijał sie o skały szlachty, ale każda skała podana działaniu wody na dluższy czas skruszy się w końcu i zniszczeje. Wiedzieli o tym kozaki, wiedziały panowie szlachcice. Mości opanowie... Jam to widział. Broniłem tez swego czasu Częstochowy, tedy w cuda wierzę... ale walka o Piławce odbywała sie 7 lat wcześniej... 7 lat do obrony jasnej góry. W tych czasach cuda się nie zdarzały... i mało kto w nie wierzył...

Deep i Qui-cos tam-cos tam (nie mam pamięci do wschodnich słów :D) zapraszam do sesji... walka wre
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Deep
Chorąży
Chorąży
Posty: 3712
Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
Lokalizacja: Wro

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Deep »

No spoko, spoko. Zaglądnij czasem do nieobecności ;)

Kolejna strzała z sykiem przecięła powietrze zanurzając się w ciele kozaka. Jaświłgowicz nie był tym, kim był przed chwilą - wino pijącym, szlachcicem. Wilk i jakoby czarcie moce napędzać zaczęły łuk pachomierzowy. Ale w oczach szlacheckich nie czart, nie wilk siedział. Jeno wyrachowana i spokojna nienawiść - nienawiść do tych, co na Rzeczpospoliną z kłami się rzucają. I kolejna strzał wpierść przeszywa, i kolejna w ramieniu się pogrąża. A Pachomierz nic nie robi sobie z wroga. Usta jego w bezgłośnej modflitwie się poruszają. Oddaliwszy się nieco dalej, ze strzał siekł zagrażającego wroga. Nie wybierał celu pochopnie. Jaświłgowicz mierzył, rachował. Każda strzała celu osiągała.
.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Qin Shi Huang »

Rafał widząc zamieszanie, nie mógł w miejscu stać i sie przyglądać dłużej. Wyciągając swego Skrzydlacza, począł pachac nim, jakby odfrunąć chciał. Na wszystkie stony ciął i kręcił się. Wywijał wielkim mieczem z dużą sprawnością i wprawnął ręką. Wleciał w kozaków rozpoczynając rzeź. Kilku pierwszym brzuchy przeciął, tak iż jucha wyfrunęła na Pobóga. Odrzucił ją i dalej szedł w kozacką zawieruchę. Styrzały posypały sie w jego kierunku. Schwycił więc szybko któregoś z kozackich trupów i zasłonił nim swoje ciało. Zażałował przez chwilę kozackiego rodu. Tamten, racji troche miał. Polska honor swój straciła i sama sobie wojny winna. Trzebna jednak bronić się! Szedł wśród Kozaków śpiewając: BOGURODZICA! DZIEWICA! BOGIEM SŁAWIENA! MARYJA!
Ryczał tak machając dwuręczniakiem na wszystkie strony. Zważał aby jakiś szlachcic, mu się pod ostrze nie nawinął. Uszkodzić w żadnej mierze swoich nie chciał. W jego oczach, widac było determinację. Widać było zapał do bitwy. Jednak on, czuł się odrobine inaczej. Bijatyczkę lubował. Lubował kogoś moresu nauczyć, ale zabijanie napawało go żalem. Bóg nie chciałprzecież aby ludzie zabijali się w jego imieniu. Przemógł sie jednak. Obrona Ojczyzny ponad wszystko.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Alucard »

Tak bracia mili! Taka straszna bitka to była! Nagle stała sie rzecz niesłychana! Przyrzekam wam, że to compowiem zaraz prawda jest, a jeżeli kto nie wierzy na ubita ziemie go wyzywam... Naraz, gdy Lassalewicz buzdyganem tłukł, Gdy Cyryl pistoletami uczył szacunku dla mateczki Polski kozackich buntowników, gdy Pachomierz szył z łuku do wroga i gdy skrzydlacz świętego męża Pobóga krwia się zalał.. naraz zobaczylim wszyscy Najświetsza panienkę... Stała nad naszymi, nad Jeremim, księciem... i błogoslawiła go. Juz my myśleli, że zwyciestwo nasze, gdyśmy jej głos niczym anioła jakiego usłyszeli "Nie bójcie się"-Tako rzecze-"Krzywdy wam nie dam zrobić... Rzeczpospolita nacierpieć sie jeszcze musi. Nie dam ja jej zginąć i nie dam pochować jej synów, ale Polska musi zrozumieć, że za błędy trza płacić, by w siłę wieksza potem uróść"- Rzekła to i znikła, a echo jej spiewu zagłuszył krzyk kozacki. Piechota przełamała nasza lewą, kawaleria nasza padła i w konwulsjach biła się... Broniło sie jeszcze prawe skrzydło, gdzie nam przyszło bić się, ale wróg napadł z 3 stron i szykował sie do okrażenia garstki naszych. Wiadomo było już- Piławce padną... Siekli my wroga kozackiego i tedy wlaśnie, gdy Polana byzdygan unosił strzała przeszła mu przez bok. Skulił się, lecz zaraz wstał. Zmiażdżył łeb najbliższemu i druga strzała w płucu mu utkwiła. Chrząknał on, krwia się zakaszlnął i juz sie nie podniósł. Tedy my, z wrzaskiem nie ludzkim Otoczyli ciało bracha dostępu do niego utrudniając... Drugi padłem ja... Pamiętam doskonale. Trzech ich na mnie ruszył. Zanim doszli jednego Elizabeth powaliła, drugiego skrzydlacz, Pachomierz osłaniał nas... trzeci dobiegł. Nie przebił mnie. Czemu? O tem zaraz, jeno rękojeścią mi przywalił. Mrok nastał...

Nie poganiajcie mnie? Jakem mam wam zakończenie bitwy opisać, jak go nie pamiętam? Zreszta dobrze wiecie. Piławce padły, Rzeczpospolita otworem stoi, kozacy pala gwałca i rabują? Tak Było.Dzisiaj możemy spokojnie żyć. Szwedzi odeszli dopiero co, ale to nie znaczy, że należy zapomnieć o dawnych dziejach. Dawać piwa... Mówię wam. Sny czarne miałem, i jawy nie odróżniałem od mar nocy... Mowią, że po dwóch dniach się obudziłem, ale ja myślę, ze to dłużej trwało. Kozaki nas w niewole wzięły. Na wykup pewnie, bo zauwazyli, że my dobrzy w boju i pieniądz jakieś wpadnie. Tedy ja i czwórka o której żem mówił koło mnie siedziała. Do pala w namiecie wroga przywiązani bylim, z bronia nie wiem co sie tedy działo... Lassalewicz jęczał straszliwie i krwawił przez bandarze, ale że chłop jak dąb, wylizał się. Słaby jeno był, i jasnosc umysłu nie zachował, bo gorączka go trawiła. Jak sie wydostalim? O tym zaraz... ale pytanie dobre. Strażników nie było- wszyscy zwycięstwo świętowali, ale skrępowano nas mocno...

Trza zacząć od tego, że....

I ponownie wszystko od was zależy...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Re: [Storytelling] KRWAWA ŁUNA

Post autor: Tori »

Stanisław "Polana" Lassalewicz

Polana jęczał straszliwie, lecz tylko psubraty się oddaliły, to przestał tak mocno sapać i ku ślachcie się nachylił. W bucie mam ja noże ostre, wyciągnijcie, drodzy moi, wnet więzy przetniem, i oddalim się do Ojczyzny, podziękować Przenajświętszej na niebiosach za ratunek i za życie, my niegodni, o my grzeszni.Skończył mówić, w gardle zaschło, a i pewnie dychać nie mógł, wszak we płucu drewno żyć wygodnie nie pozwala.



Damn, muszę coś poczytać, aby języka nabrać...
Od dziś płacę Eurogąbkami.
Zablokowany