[Thief] Cień na Deszczowych Wyspach (rekrutacja)
: wtorek, 8 marca 2011, 22:04
"Dokąd zmierzasz, Popielna Pani, w doł i w górę po schodach, międy twoimi mrocznymi komnatami...(...)"
* * *
Na rynku zebrało się ponad dwie setki mieszkańców. Były wśród nich również dzieci. Zmrok zapadł wiele godzin temu, jednakże na placu było jasno jak w dzień. Tylko ciemne chmury przykrywające ostry sierp księżyca przypominały, że trwa noc.
Krwawa noc.
Na środku placu ustawiono wysoki podest, a na nim stały cztery szerokie pieńki. W świetle pochodni, których setki były nawtykane w ziemię naokoło zbiorowiska, widać było zaschniętą krew. Widzieli ją też skazańcy. Czterej, wyjątkowo brudni i odziani w zwykłe szmaty skazańcy. Byli skuci za plecami, a choć nogi mieli wolne, nie próbowali nawet uciekać. Tłum hałłakował i wrzeszczał. Trójka ze skazanych na śmierć patrzyła się tępo w dębowe deski podestu, ostatni jednak, jakgdyby zamglonym wzrokiem wpatrywał się w niebo. Kat, nie zważając na podżegający go do czynu tłum, ostrzył topór. Usta czwartego skazańca uchyliły się. Spękane wargi rozwarły się i wydobył się z nich dźwięk. Przeklęcie fałszywy, ale jednak dźwięk. Słowo. Zdanie. Pieśń...
- ... I choć Król Forgel ukrzyżowan, ukrzyżowan i zwłoki jego spalon, spalon, trzynaście dzikich koni w tarczy owalnej wciąż drzemie, i przywraca go do żywota, żywota... Będziecie przeklęci... - to ostatnie nie było już zaśpiewane. Skazaniec spojrzał w tłum, w jego oczach w których odbijał się blask pochodni, błysnął gniew - Jak śmiecie decydować o tym, kto odbierze nam życie i jakim prawem skazujecie mnie na śmierć? Dlaczego uważacie się za lepszych, skoro jesteście zepsuci, aroganccy i tak pewni siebie? Sądzicie że nie zagna to was do zguby? Jeśli zrobicie, to co chcecie zrobić, świat który znamy może się zmienić. Nie wasza jest decyzja, co uczynić z...
- Zabić gooo!! - wrzeszczał tłum, nie zwracając uwagi na jego słowa, które nie znaczyły dla nich przecie nic - Ściąć heretyka! Ściąć! Ściąć!
Kat wstał, przeciągnął się potężnie i wszedł na podest. Jego buty bębniły, kiedy mijał kolejnych skazańców, którzy drżeli ze strachu, wiedząc, że kat zatrzyma się przy jednym z nich... a kat zatrzymał się przy czwartym.
- Nie! - wrzasnął "wybranek", postąpił krok do tyłu, jednakże silne ramię rosłego mężczyzny natychmiast zgięło go w pół, docisnęło do pieńka. Trzech parobków dociskało jego ciało do desek, odwróciło twarz, tak, aby mógł spoglądać na wiwatujący tłum.
- Tnij, Horst!
Świst. Głuche mlaśnięcie i stukot ostrza wcinającego się w drewno. Głośne westchnienie zebranych mieszczan.
Głowa upadła na dębowe deski, rowki między nimi natychmiast wypełniły się czerwoną cieczą, usta i brwi drgały jeszcze. Po chwili drganie ustało.
Następny skazaniec nie próbował się bronić. Posłusznie położył głowę na pieńku, modląc się do wszystkich bogów których znał, ściskając w dłoni srebrny różaniec. Nie dokończył formuły, głowa plasnęła o deski.
Trzeci wybrany, nie czekał na swoją kolej. Rzucił się w bok, zeskakując z podestu, ale tłum natychmiast go zatrzymał, zaczął szarpać i okładać pięściami, z kłębowiska ludzi słyszeć się dało dzikie wrzaski i jęki bólu. Ostatni skazaniec przełknął ślinę.
- Twoja kolej - uśmiechnął się bezzębnym uśmiechem kat.
Tej nocy przelano jeszcze jedno, dodatkowe wiadro krwi.
"Każda przelana krew będzie dla was zniewagą, udowodnieniem, że waszą siłą jest właśnie siła, a nie mądrość i spryt. Będzieci piętnowani i karani za morderstwa... Jesteśmy złodziejami a nie mordercami... (...)"
______________________________________________________________
Wbity w morze, w niespokojną, wiecznie wzburzoną, i zdradziecką wodę cypel. Potężny skalny masyw, który w przeciągu kilku wieków oderwał się od kamiennego urwiska. Owiane mrocznymi legendami i opowieściami, zamczysko "Morski Dwór", wciśnięte między skały na cyplu, szczerzące zęby krat. Męczone nieustającymi porywistymi wiatrami, nękane całonocnymi burzami z piorunami. Mury, które wiele wieków temu miały chronić mieszkańców przed potworami wynurzającymi się z ciemnych czeluści morza. Szepty wydobywające się ze ścian, wypływające spod zimnych posadzek i z wygasłych palenisk... Portrety byłych właścicieli zamku, niemalże niewidocznych na zasnutych pajęczynami płótnach... stare, zakurzone i wyblakłe księgi w bibliotekach... Zaśniedziałe zbroje stojące na straży, niby nieruchome a tak niespokojne pod stalowymi przyłbicami... Zatęchłe jedzenie walające się na stołach w jadalni, rozlane i zaschnięte wino, pokryte warstwą białej pleśni...
I skarby... Zwaśnione skarby, ukryte głęboko w piwnicach Zamczyska, czekające na chciwców, którzy będą starali się je wykraść...
Żywe bestie, które nigdy nie oglądały światła dziennego, wypełzające z zimnych lochów ciągnących się pod "Morskim Dworem", strzeżące każdej osobnej skrzynki ze złotem, każdego złotego widelca i noża...
Legendy? Mity? Najprawdopodobniej. Jednakże w każdej legendzie jest ziarnko prawdy...
Opowieści i podania o "Morskim Dworze" i skarbach ukrytych w jego piwnicach, były znane na Skalnych Wyspach lub tak zwanych burzowych wyspach, od przeszło stuleci. Zamczysko stało na cyplu, który połączony był z wyspą jedynie starym mostem. Stanowił idealny wabik na przeróżnej maści turystów którzy odwiedzali wyspę. Podziwiali jego masyw, i to, jak majestatycznie mógł wyglądać w świetle błyskawic które każdej nocy godziły w jego baszty, nie czyniąc mu jednak żadnej krzywdy. Dwór stał tam od zarania dziejów, jednak od lat nikt nie odważył się do niego zbliżyć. Nikt nie wierzył w opowieści o oślizgłych, morskich stworach bez oczu które chroniły skarby, ale jakoś brakowało chętnych, aby przejść przez most i stanąć naprzeciw potężnych, ciężkich, okutych żelazem drzwi. Wielu jednak było na świecie znaczących ludzi, którzy ostrzyli sobie zęby na "Morski Dwór". Liczyli oni na dochody płynące z eksploatacji tak starego budynku, cieszyli się na myśl o dziełach sztuki jakie mogły się tam znajdować. Jakieś trzy wieki - tyle czasu zamczysko stało samotnie na wyspie burz. Nikt nikomu tłumaczyć nie musiał jak cenna mogłaby się okazać eksploracja zamku.
Jedną z wspomnianych znaczących osób, które interesowały się "Morskim Dworem", był szanowny baron Hugon Garuccio, który mieszkał bardzo daleko od Skalnych Wysp, ale miał na nich swoich politycznych sprzymierzeńców. Hugon miał marzenie. Chciał rozebrać zamczysko, co do jednej cegły. Zatrudnił już historyków i specjalistów, którzy oceniać mieli wartość znalezionych przedmiotów i kierować wywożeniem ich z wyspy. Już niebawem grupa, licząca stu ludzi, wśród której oprócz wspomnianych specjalistów i historyków znajdowało się wielu strażników i zwykłych najemnych zbirów, już zajmowała statki, które wypływały z portu Ahslug, na starym kontynencie. Wąskie fregaty i snigi znikały na horyzoncie, zmierzając w stronę burzowych wysp, w stronę zabytkowego, mrocznego zamczyska. Chęć wzbogacenia się nie była jednak jedynym powodem dla którego Garuccio od dziesięciu lat negocjował z burmistrzem Skalnych Wysp o pozwolenie na rozebranie dworu. Hugon liczył, że dzięki skarbom które stamtąd wywiezie, piękna księżna Flora don Lucco zwróci na niego swą uwagę. Błędem jednak byłoby sądzić, że chodziło tutaj o zwykłą, bezinteresowną miłość. Chodziło o politykę. Garrucio wiedział, że po śmierci ojczulka Flory, ona ma po nim objąć władzę w ich niewielkim państewku na zachód od portu Ashlug noszącym nazwę Liria. Baron wiedział również, że jeśli ją poślubi, faktycznie będzie rządził, bo Flora była zwykłą dziewoją którą zmanipulować można było w okamgnieniu. Niestety zdawał sobie jednak sprawę, że wielmoży Jacobson don Lucco żyć będzie jeszcze zapewne kilkanaście długich lat.
A Hugon nie mógł tyle czekać... Pozostało pytanie: sztylet, czy trucizna?
Rok Pański 1654, dwa tygodnie przed wyruszeniem ekspedycji na Burzowe Wyspy, zoorganizowanej przez Hugona Gattucio
- Mam wieści, mistrzu.
Postać siedząca za dębowym, zawalonym mapami i rolkami pergaminu biurku nawet nie drgnęła. Attila nie mógł dostrzec jego twarzy, gdyż zasłaniał ją kaptur opuszczony na oczy, ale wydawało mu się że człowiek ten długo już oczekiwał na jego wieści.
- Mów - rzekł krótko zakapturzony.
- Opasła świnia, Hugon Gattucio upatrzył sobie najwidoczniej państwo Liria, i na dodatek zadurzył w Fionie don Lucco, królewskiej córce, skoro chce wysłać grupę śmiałków do Morskiego Dworu...
- A więc jednak... - mężczyzna wstał od stołu i spojrzał przez zakratowane okno. Na dworze szalała burza, pioruny waliły w strzeliste dachy kamienic, deszcz zacinał i dudnił w szybę. Choć co tu się dziwić: byli w końcu na Skalnych Wyspach...
- Kontynuuj.
- Gattucio zamierza rozebrać zamczysko aż do fundamentów, a dzięki skarbom z piwnic zdobyć serce pięknej Fiony...
- Arogancki kretyn - syknął zakapturzony, nie odwracając oczu od okna, śledząc wzrokiem błyskające od czasu do czasu błyskawice. Deszcz lał. - Zaprawdę, niesamowite jest, jak wielu uważa że Morski Dwór można odwiedzić ot tak sobie i wziąć co mu się podoba...
- To nie wszystko. Gattucio planuje również zabić Jacobsa don Lucco.
- Tak - odparł już nieco spokojniej zakapturzony - To całkiem racjonalny pomysł, a realizacja nie będzie trudna. Na świecie wielu jest płatnych morderców...
- I jeszcze... - Attila odchrząknął i potarł się po straszliwej bliźnie oplatającej jego szyję, niczym czerwony wąż - Hugon chce również rzucić podejrzenia na Erevilla z państwa sąsiadującego z Lirią.
- To nieistotne. - Mężczyzna odwrócił się, obszedł stół i spojrzał Attili prosto w oczy - Hugon Gattucio nie rozbierze Morskiego Dworu.
- Co miałoby mu przeszkodzić?
- Ach, Attila, jakże ty mało wiesz...
- Nic mi nigdy nie powiedziałeś, Mistrzu Rawholpe...
- W Dworze drzemie coś, co strzeże podwodnego skarbca. To coś, co jest martwe a jednak żyje. Coś, co chodzi mimo że nie ma mięśni, coś co mówi, mimo że nie ma twarzy. To coś pilnuje pewnego rzadkiego artefaktu, który znajduje się właśnie pod wodą, pod Zamczyskiem...
Głos Attili drżał, z trudem utrzymywał spokój i trzymał nerwy na wodzy.
- Co masz na myśli, to znaczy... jaki artefakt?
- Nie powiem ci tego teraz - odparł zakapturzony. - Musisz jednak wiedzieć, że Gattucio nie chciałby przekonać się co to jest. I co tego strzeże. Jednakże... Mam co do tego... artefaktu własne plany.
- T-tak?
- Potrzebuję kilku śmiałków - powiedział Mistrz, okręcając na palcach mosiężne pierścienie - Takich, co nie mają już nic do stracenia, można ich zaszantażować lub opętani są żądzą zysku. Posłuchaj mnie, Attila. Wypłyniesz z Deszczowych Wysp. Kiedy dopłyniesz do Ashlug, odwiedzisz Gattucio i wciśniesz się w jego łaski. Znajdź haki na odpowiednich ludzi... I nie zapomnij sprawdzić ich lojalności. Zaczną od dowiedzenia się o tym arogancie wszystkiego co może być przydatne. A potem... Potem niech się u niego zatrudnią... a kiedy dotrą do Morskiego Dworu...
- Chcesz powiedzieć - oczy Attili były teraz jak dwa spodki - Że chcesz żeby wykradziono dla ciebie... to, to coś?
- Tak. Byłem tam, przeżyłem spotkanie z demonem strzegącym tego artefaktu, wiem jak go ominąć i udzielę ci odpowiednich instrukcji. Czy to jasne?
- O-oczywiście.
- To teraz odpocznij, zaczekaj na nadejście świtu, i ruszaj w rejs do Ashlug. Niech nie będzie ich więcej niż pięciu. Będę cię informował jak postępować pocztą, ale tą naszą, tą zaufaną.
- Tak jest.
- To wszystko.
- Mogę odejść?
Skinięcie.
Attila wyszedł.
* * *
Witam wszystkich i gorąco zapraszam do udziału w mojej sesji, która luźno osadzona jest w klimatach Thiefa, i nie czerpie z nich zbyt dużo oprócz ogólnych założeń.
W tej sesji zostaną nałożone na graczy pewne ograniczenia, które jednak, sądzę, że nie sprawią że gra będzie mniej ciekawa. Otóż wasze postaci muszą mieć wspólne profesje: złodzieja, szpiega albo zabójcy (i wszystkie odmiany tychże)
Uniwersum Thiefa i ta sesja sprowadzać się będą do wielu podchodów, skradań i skrytobójczych zamachów, ale również do wielu bardzo rozbudowanych dialogów, często przesączonych podtekstami, dwuznacznością i fałszem. Potyczki słowne, polityka... Tak więc postaci umiejące manipulować ludźmi, również będą mile widziani.
Co do tworzenia bohatera więcej ograniczeń nie ma; Ponieważ Gry z serii "Thief" nie opisują świata oprócz miasta zbyt dokładnie, stworzyłem własny kawałek kontynentu gdzie toczyć się będzie gra, i ten kawałeczek zaraz wam przedstawię.
Gra dzieje się w państwach nadmorskich, i na Deszczowych Wyspach, zwanych też skalnymi czy burzowymi. Te pierwsze, to jakieś sześć państw położonych nad morzem Szponów, gdzie ludzie żyją z handlu i połowu, choć oczywiście nie tylko. Każdym państewkiem rządzi król i zawarte są sojusze. Poszczególnych ludzi władzy gracze poznają w trakcie gry, dlatego opisanie ich na razie jest niepotrzebne. Port Ashlug - to po prostu, jak nazwa sama wskazuje, zwykły port, posiadający jednak wielką fabrykę. Natomiast Deszczowe Wyspy to skrawek lądu oddalony od Ashlug o jakieś dziesięc kilometrów do pokonania promem. Znany jest z tego że ciągle pada tam deszcz, przyroda jest bardzo uboga, ludzie nieprzyjemni i dziwni, domy wysokie, uliczki ciemne i niebezpieczne, wciąż szaleje tam wiatr i burze, choroby nękają mieszkańców... stoi tam też Morski Dwór, o którym jednak piszę w rekrutacji.
Wasze postaci to szmuglerzy, złodzieje, mordercy, albo szpiedzy z dobrymi manierami. Oto wzór karty:
Cóż mogę jeszcze dodać - pytania w temacie. Rekrutacja potrwa do znalezienia przynajmniej trzech chętnych, jeśli natomiast pojawi się konkurencja, będzie trwała przez jakieś niecałe dwa tygodnie. Macie więc czas na zastanowienie się.
I uwaga:
W tej sesji stawiam na długie i klimatyczne posty. Specjalnie stawiam warunek przynajmniej na pierwszy rzut, 1 post na tydzień: Bo chcę długich, rozbudowanych wypowiedzi, z avatarem na górze i wytłuszczonym imieniem postaci jak i pochyłym pismem w przypadku dialogu lub myśli postaci. Piszemy w 3 os. liczby pojedyńczej, a im lepszy post i opis, tym większa szansa powodzenia akcji podjętej przez bohatera. Wspólne łączone posty - oczywiście, ale nawet gdy ja będę brał w nich udział, nie będą popychały akcji do przodu, chyba że uznam iż jest to mój up, ale w każdym innym wypadku kolejka jest NIEZMIENNA. Jeden gracz: jeden odpis w kolejce (i łączony, jeśli zajdzie potrzeba, lub dwoje bohaterów będą chcieli zawiązać dialog) ale nim to zrobią, MUSZĄ mnie o tym powiadomić, aby na sesji nie zrobił się rozgardiasz i bałagan.
Start!
PS: ponieważ Z PEWNOŚCIĄ o czymś zapomniałem, pytania na forum, bądź GG: 2279828
* * *
Na rynku zebrało się ponad dwie setki mieszkańców. Były wśród nich również dzieci. Zmrok zapadł wiele godzin temu, jednakże na placu było jasno jak w dzień. Tylko ciemne chmury przykrywające ostry sierp księżyca przypominały, że trwa noc.
Krwawa noc.
Na środku placu ustawiono wysoki podest, a na nim stały cztery szerokie pieńki. W świetle pochodni, których setki były nawtykane w ziemię naokoło zbiorowiska, widać było zaschniętą krew. Widzieli ją też skazańcy. Czterej, wyjątkowo brudni i odziani w zwykłe szmaty skazańcy. Byli skuci za plecami, a choć nogi mieli wolne, nie próbowali nawet uciekać. Tłum hałłakował i wrzeszczał. Trójka ze skazanych na śmierć patrzyła się tępo w dębowe deski podestu, ostatni jednak, jakgdyby zamglonym wzrokiem wpatrywał się w niebo. Kat, nie zważając na podżegający go do czynu tłum, ostrzył topór. Usta czwartego skazańca uchyliły się. Spękane wargi rozwarły się i wydobył się z nich dźwięk. Przeklęcie fałszywy, ale jednak dźwięk. Słowo. Zdanie. Pieśń...
- ... I choć Król Forgel ukrzyżowan, ukrzyżowan i zwłoki jego spalon, spalon, trzynaście dzikich koni w tarczy owalnej wciąż drzemie, i przywraca go do żywota, żywota... Będziecie przeklęci... - to ostatnie nie było już zaśpiewane. Skazaniec spojrzał w tłum, w jego oczach w których odbijał się blask pochodni, błysnął gniew - Jak śmiecie decydować o tym, kto odbierze nam życie i jakim prawem skazujecie mnie na śmierć? Dlaczego uważacie się za lepszych, skoro jesteście zepsuci, aroganccy i tak pewni siebie? Sądzicie że nie zagna to was do zguby? Jeśli zrobicie, to co chcecie zrobić, świat który znamy może się zmienić. Nie wasza jest decyzja, co uczynić z...
- Zabić gooo!! - wrzeszczał tłum, nie zwracając uwagi na jego słowa, które nie znaczyły dla nich przecie nic - Ściąć heretyka! Ściąć! Ściąć!
Kat wstał, przeciągnął się potężnie i wszedł na podest. Jego buty bębniły, kiedy mijał kolejnych skazańców, którzy drżeli ze strachu, wiedząc, że kat zatrzyma się przy jednym z nich... a kat zatrzymał się przy czwartym.
- Nie! - wrzasnął "wybranek", postąpił krok do tyłu, jednakże silne ramię rosłego mężczyzny natychmiast zgięło go w pół, docisnęło do pieńka. Trzech parobków dociskało jego ciało do desek, odwróciło twarz, tak, aby mógł spoglądać na wiwatujący tłum.
- Tnij, Horst!
Świst. Głuche mlaśnięcie i stukot ostrza wcinającego się w drewno. Głośne westchnienie zebranych mieszczan.
Głowa upadła na dębowe deski, rowki między nimi natychmiast wypełniły się czerwoną cieczą, usta i brwi drgały jeszcze. Po chwili drganie ustało.
Następny skazaniec nie próbował się bronić. Posłusznie położył głowę na pieńku, modląc się do wszystkich bogów których znał, ściskając w dłoni srebrny różaniec. Nie dokończył formuły, głowa plasnęła o deski.
Trzeci wybrany, nie czekał na swoją kolej. Rzucił się w bok, zeskakując z podestu, ale tłum natychmiast go zatrzymał, zaczął szarpać i okładać pięściami, z kłębowiska ludzi słyszeć się dało dzikie wrzaski i jęki bólu. Ostatni skazaniec przełknął ślinę.
- Twoja kolej - uśmiechnął się bezzębnym uśmiechem kat.
Tej nocy przelano jeszcze jedno, dodatkowe wiadro krwi.
"Każda przelana krew będzie dla was zniewagą, udowodnieniem, że waszą siłą jest właśnie siła, a nie mądrość i spryt. Będzieci piętnowani i karani za morderstwa... Jesteśmy złodziejami a nie mordercami... (...)"
______________________________________________________________
Wbity w morze, w niespokojną, wiecznie wzburzoną, i zdradziecką wodę cypel. Potężny skalny masyw, który w przeciągu kilku wieków oderwał się od kamiennego urwiska. Owiane mrocznymi legendami i opowieściami, zamczysko "Morski Dwór", wciśnięte między skały na cyplu, szczerzące zęby krat. Męczone nieustającymi porywistymi wiatrami, nękane całonocnymi burzami z piorunami. Mury, które wiele wieków temu miały chronić mieszkańców przed potworami wynurzającymi się z ciemnych czeluści morza. Szepty wydobywające się ze ścian, wypływające spod zimnych posadzek i z wygasłych palenisk... Portrety byłych właścicieli zamku, niemalże niewidocznych na zasnutych pajęczynami płótnach... stare, zakurzone i wyblakłe księgi w bibliotekach... Zaśniedziałe zbroje stojące na straży, niby nieruchome a tak niespokojne pod stalowymi przyłbicami... Zatęchłe jedzenie walające się na stołach w jadalni, rozlane i zaschnięte wino, pokryte warstwą białej pleśni...
I skarby... Zwaśnione skarby, ukryte głęboko w piwnicach Zamczyska, czekające na chciwców, którzy będą starali się je wykraść...
Żywe bestie, które nigdy nie oglądały światła dziennego, wypełzające z zimnych lochów ciągnących się pod "Morskim Dworem", strzeżące każdej osobnej skrzynki ze złotem, każdego złotego widelca i noża...
Legendy? Mity? Najprawdopodobniej. Jednakże w każdej legendzie jest ziarnko prawdy...
Opowieści i podania o "Morskim Dworze" i skarbach ukrytych w jego piwnicach, były znane na Skalnych Wyspach lub tak zwanych burzowych wyspach, od przeszło stuleci. Zamczysko stało na cyplu, który połączony był z wyspą jedynie starym mostem. Stanowił idealny wabik na przeróżnej maści turystów którzy odwiedzali wyspę. Podziwiali jego masyw, i to, jak majestatycznie mógł wyglądać w świetle błyskawic które każdej nocy godziły w jego baszty, nie czyniąc mu jednak żadnej krzywdy. Dwór stał tam od zarania dziejów, jednak od lat nikt nie odważył się do niego zbliżyć. Nikt nie wierzył w opowieści o oślizgłych, morskich stworach bez oczu które chroniły skarby, ale jakoś brakowało chętnych, aby przejść przez most i stanąć naprzeciw potężnych, ciężkich, okutych żelazem drzwi. Wielu jednak było na świecie znaczących ludzi, którzy ostrzyli sobie zęby na "Morski Dwór". Liczyli oni na dochody płynące z eksploatacji tak starego budynku, cieszyli się na myśl o dziełach sztuki jakie mogły się tam znajdować. Jakieś trzy wieki - tyle czasu zamczysko stało samotnie na wyspie burz. Nikt nikomu tłumaczyć nie musiał jak cenna mogłaby się okazać eksploracja zamku.
Jedną z wspomnianych znaczących osób, które interesowały się "Morskim Dworem", był szanowny baron Hugon Garuccio, który mieszkał bardzo daleko od Skalnych Wysp, ale miał na nich swoich politycznych sprzymierzeńców. Hugon miał marzenie. Chciał rozebrać zamczysko, co do jednej cegły. Zatrudnił już historyków i specjalistów, którzy oceniać mieli wartość znalezionych przedmiotów i kierować wywożeniem ich z wyspy. Już niebawem grupa, licząca stu ludzi, wśród której oprócz wspomnianych specjalistów i historyków znajdowało się wielu strażników i zwykłych najemnych zbirów, już zajmowała statki, które wypływały z portu Ahslug, na starym kontynencie. Wąskie fregaty i snigi znikały na horyzoncie, zmierzając w stronę burzowych wysp, w stronę zabytkowego, mrocznego zamczyska. Chęć wzbogacenia się nie była jednak jedynym powodem dla którego Garuccio od dziesięciu lat negocjował z burmistrzem Skalnych Wysp o pozwolenie na rozebranie dworu. Hugon liczył, że dzięki skarbom które stamtąd wywiezie, piękna księżna Flora don Lucco zwróci na niego swą uwagę. Błędem jednak byłoby sądzić, że chodziło tutaj o zwykłą, bezinteresowną miłość. Chodziło o politykę. Garrucio wiedział, że po śmierci ojczulka Flory, ona ma po nim objąć władzę w ich niewielkim państewku na zachód od portu Ashlug noszącym nazwę Liria. Baron wiedział również, że jeśli ją poślubi, faktycznie będzie rządził, bo Flora była zwykłą dziewoją którą zmanipulować można było w okamgnieniu. Niestety zdawał sobie jednak sprawę, że wielmoży Jacobson don Lucco żyć będzie jeszcze zapewne kilkanaście długich lat.
A Hugon nie mógł tyle czekać... Pozostało pytanie: sztylet, czy trucizna?
* * *Droga Floro,
Słuchy mnie doszły ostatnio, iż po miastach krążą plotki jakoby ja ogarnięty był chęcią zdobycia tronu w waszym państwie.
Nie zamęczałbym cię tak głupimi sprawami i nie obawiaj się że to one treścią tego listu będą, jednakże chcę pewności,
że nie wierzysz w żadną z tych bredni. Jedyne co mnie ku tobie skłania to twa mądrość i piękność...
Tak, wiem że mnie nie pożądasz i że twoje spojrzenie ku młodym mężczyznom się kieruje... Niebawem jednak wiele bogactw
być może zdobędę, a tym samym może i ty spojrzysz na mnie przychylnie i odwiedzisz moją skromną posiadłość w Ashlug.
Aby zakończyć sprawę definitywnie; ogromnie szanuję twego ojca, chwała mu i sto lat życia. Czy byłoby to nietaktem, gdybym
kiedyś w waszych progach zagościć mógł? Widziałem cię przecież jeno tylko kilka razy, choć twą urodę pamiętam doskonale...
Mam nadzieję że formalna część nie znudziła cię doszczętnie, bo muszę jeszcze cię poprosić, abyś przekazała wiadomość swojemu
ojcu; wiem, że ufa ci bezgranicznie i świetny będzie z ciebie posłaniec. Erevill z Dyglas, podobno ostrzy zęby sobie na wasz skarbiec.
Usłyszałem to w ciemnym zaułku, w gospodzie "Breja", w porcie. Złodziej zamierza się dobrać do waszego złota! Twój ojciec
powinien podwoić straże.
A teraz kończę już tą jakże nudną część listu. Jak się miewasz, moja miła? Spieszę z wieścią, że u mnie wszystko chodzi niczym
w zegarku, którego nigdy nie widziałem, ale opowiadano mi o nim. Niebawem, za tydzień, jak sądzę, wypływam z Ashlug na Skalne
Wyspy. Nie wiem, czy słyszałaś o leżącym tam zamczysku, skrywającym ponoć skarby, zarówno pieniężne jak i kulturowe. Zamierzam
je zbadać, życz mi powodzenia moja miła, bo miejsce nie jest to przyjemne. Nie na darmo Skalne Wyspy nazywa się również Burzowymi,
nieprawdaż?
A i pragnę zwrócić ci uwagę na młodzieńca owego, co w Lirii pod wieżą twojego dworu za każdym tygodniem na lutni podgrywa, jak mi wiadomo.
To zły chłopiec, wielu ludzi dookoła wie, że to zwykły rozbójnik i złodziej, obyś go nigdy więcej nie ujrzała.
Twój na zawsze, baron Hugon Garuccio
Rok Pański 1654, dwa tygodnie przed wyruszeniem ekspedycji na Burzowe Wyspy, zoorganizowanej przez Hugona Gattucio
- Mam wieści, mistrzu.
Postać siedząca za dębowym, zawalonym mapami i rolkami pergaminu biurku nawet nie drgnęła. Attila nie mógł dostrzec jego twarzy, gdyż zasłaniał ją kaptur opuszczony na oczy, ale wydawało mu się że człowiek ten długo już oczekiwał na jego wieści.
- Mów - rzekł krótko zakapturzony.
- Opasła świnia, Hugon Gattucio upatrzył sobie najwidoczniej państwo Liria, i na dodatek zadurzył w Fionie don Lucco, królewskiej córce, skoro chce wysłać grupę śmiałków do Morskiego Dworu...
- A więc jednak... - mężczyzna wstał od stołu i spojrzał przez zakratowane okno. Na dworze szalała burza, pioruny waliły w strzeliste dachy kamienic, deszcz zacinał i dudnił w szybę. Choć co tu się dziwić: byli w końcu na Skalnych Wyspach...
- Kontynuuj.
- Gattucio zamierza rozebrać zamczysko aż do fundamentów, a dzięki skarbom z piwnic zdobyć serce pięknej Fiony...
- Arogancki kretyn - syknął zakapturzony, nie odwracając oczu od okna, śledząc wzrokiem błyskające od czasu do czasu błyskawice. Deszcz lał. - Zaprawdę, niesamowite jest, jak wielu uważa że Morski Dwór można odwiedzić ot tak sobie i wziąć co mu się podoba...
- To nie wszystko. Gattucio planuje również zabić Jacobsa don Lucco.
- Tak - odparł już nieco spokojniej zakapturzony - To całkiem racjonalny pomysł, a realizacja nie będzie trudna. Na świecie wielu jest płatnych morderców...
- I jeszcze... - Attila odchrząknął i potarł się po straszliwej bliźnie oplatającej jego szyję, niczym czerwony wąż - Hugon chce również rzucić podejrzenia na Erevilla z państwa sąsiadującego z Lirią.
- To nieistotne. - Mężczyzna odwrócił się, obszedł stół i spojrzał Attili prosto w oczy - Hugon Gattucio nie rozbierze Morskiego Dworu.
- Co miałoby mu przeszkodzić?
- Ach, Attila, jakże ty mało wiesz...
- Nic mi nigdy nie powiedziałeś, Mistrzu Rawholpe...
- W Dworze drzemie coś, co strzeże podwodnego skarbca. To coś, co jest martwe a jednak żyje. Coś, co chodzi mimo że nie ma mięśni, coś co mówi, mimo że nie ma twarzy. To coś pilnuje pewnego rzadkiego artefaktu, który znajduje się właśnie pod wodą, pod Zamczyskiem...
Głos Attili drżał, z trudem utrzymywał spokój i trzymał nerwy na wodzy.
- Co masz na myśli, to znaczy... jaki artefakt?
- Nie powiem ci tego teraz - odparł zakapturzony. - Musisz jednak wiedzieć, że Gattucio nie chciałby przekonać się co to jest. I co tego strzeże. Jednakże... Mam co do tego... artefaktu własne plany.
- T-tak?
- Potrzebuję kilku śmiałków - powiedział Mistrz, okręcając na palcach mosiężne pierścienie - Takich, co nie mają już nic do stracenia, można ich zaszantażować lub opętani są żądzą zysku. Posłuchaj mnie, Attila. Wypłyniesz z Deszczowych Wysp. Kiedy dopłyniesz do Ashlug, odwiedzisz Gattucio i wciśniesz się w jego łaski. Znajdź haki na odpowiednich ludzi... I nie zapomnij sprawdzić ich lojalności. Zaczną od dowiedzenia się o tym arogancie wszystkiego co może być przydatne. A potem... Potem niech się u niego zatrudnią... a kiedy dotrą do Morskiego Dworu...
- Chcesz powiedzieć - oczy Attili były teraz jak dwa spodki - Że chcesz żeby wykradziono dla ciebie... to, to coś?
- Tak. Byłem tam, przeżyłem spotkanie z demonem strzegącym tego artefaktu, wiem jak go ominąć i udzielę ci odpowiednich instrukcji. Czy to jasne?
- O-oczywiście.
- To teraz odpocznij, zaczekaj na nadejście świtu, i ruszaj w rejs do Ashlug. Niech nie będzie ich więcej niż pięciu. Będę cię informował jak postępować pocztą, ale tą naszą, tą zaufaną.
- Tak jest.
- To wszystko.
- Mogę odejść?
Skinięcie.
Attila wyszedł.
* * *
Witam wszystkich i gorąco zapraszam do udziału w mojej sesji, która luźno osadzona jest w klimatach Thiefa, i nie czerpie z nich zbyt dużo oprócz ogólnych założeń.
W tej sesji zostaną nałożone na graczy pewne ograniczenia, które jednak, sądzę, że nie sprawią że gra będzie mniej ciekawa. Otóż wasze postaci muszą mieć wspólne profesje: złodzieja, szpiega albo zabójcy (i wszystkie odmiany tychże)
Uniwersum Thiefa i ta sesja sprowadzać się będą do wielu podchodów, skradań i skrytobójczych zamachów, ale również do wielu bardzo rozbudowanych dialogów, często przesączonych podtekstami, dwuznacznością i fałszem. Potyczki słowne, polityka... Tak więc postaci umiejące manipulować ludźmi, również będą mile widziani.
Co do tworzenia bohatera więcej ograniczeń nie ma; Ponieważ Gry z serii "Thief" nie opisują świata oprócz miasta zbyt dokładnie, stworzyłem własny kawałek kontynentu gdzie toczyć się będzie gra, i ten kawałeczek zaraz wam przedstawię.
Gra dzieje się w państwach nadmorskich, i na Deszczowych Wyspach, zwanych też skalnymi czy burzowymi. Te pierwsze, to jakieś sześć państw położonych nad morzem Szponów, gdzie ludzie żyją z handlu i połowu, choć oczywiście nie tylko. Każdym państewkiem rządzi król i zawarte są sojusze. Poszczególnych ludzi władzy gracze poznają w trakcie gry, dlatego opisanie ich na razie jest niepotrzebne. Port Ashlug - to po prostu, jak nazwa sama wskazuje, zwykły port, posiadający jednak wielką fabrykę. Natomiast Deszczowe Wyspy to skrawek lądu oddalony od Ashlug o jakieś dziesięc kilometrów do pokonania promem. Znany jest z tego że ciągle pada tam deszcz, przyroda jest bardzo uboga, ludzie nieprzyjemni i dziwni, domy wysokie, uliczki ciemne i niebezpieczne, wciąż szaleje tam wiatr i burze, choroby nękają mieszkańców... stoi tam też Morski Dwór, o którym jednak piszę w rekrutacji.
Wasze postaci to szmuglerzy, złodzieje, mordercy, albo szpiedzy z dobrymi manierami. Oto wzór karty:
Akcja gry dzieje się w późnym średniowieczu podrasowanym renesansem, są tu więc zegary i mechanizmy, ale broń palna jest jeszcze szalenie rzadka. Często spotyka się jeszcze zwykłe miecze, ale również i szpady i rapiery, więc wybór bardzo duży. Jest już proch.AVATAR (mile widziany!)
Imię:
Nazwisko:
Wiek i wzrost:
Opis wyglądu:
Pochodzenie: (zdajcie się na wyobraźnię; opierajcie się na Lirii którą opisałem w rekrutacji, może na Deszczowych Wyspach, a może gdzieś zupełnie indziej?? Wykażcie się inwencją; wiem, że nie daję punktów zaczepienia, ale mam nadzieję że klimat sesji w jakiś sposób udało mi się przybliżyć w rekrutacji, i dzięki temu wykreujecie fajne narodowości)
Opis charakteru:
*czego się boi
*co lubi, hobby
*rodzina i jego stosunki z nią
Zawód:
Specjalizacja: (w czym postać jest NAJLEPSZA. Czy skrada się ciszej niż cień, czy potrafi świetnie się wspinać, czy jest mistrzem w gadce i w manipulacji, a może po mistrzowsku rozbraja zamki? Albo świetnie walczy mieczem?)
Historia: (powiedzmy że pół A4 wystarczy. Więcej niż 3A4 po prostu ciężko mi będzie przeczytać, więc nie przesadzcie z tym )
Wszystko o czym zapomniałem, a chcecie to napisać: (czyli np. ekwipunek, jakieś znaki szczególne czy coś takiego)
Cóż mogę jeszcze dodać - pytania w temacie. Rekrutacja potrwa do znalezienia przynajmniej trzech chętnych, jeśli natomiast pojawi się konkurencja, będzie trwała przez jakieś niecałe dwa tygodnie. Macie więc czas na zastanowienie się.
I uwaga:
W tej sesji stawiam na długie i klimatyczne posty. Specjalnie stawiam warunek przynajmniej na pierwszy rzut, 1 post na tydzień: Bo chcę długich, rozbudowanych wypowiedzi, z avatarem na górze i wytłuszczonym imieniem postaci jak i pochyłym pismem w przypadku dialogu lub myśli postaci. Piszemy w 3 os. liczby pojedyńczej, a im lepszy post i opis, tym większa szansa powodzenia akcji podjętej przez bohatera. Wspólne łączone posty - oczywiście, ale nawet gdy ja będę brał w nich udział, nie będą popychały akcji do przodu, chyba że uznam iż jest to mój up, ale w każdym innym wypadku kolejka jest NIEZMIENNA. Jeden gracz: jeden odpis w kolejce (i łączony, jeśli zajdzie potrzeba, lub dwoje bohaterów będą chcieli zawiązać dialog) ale nim to zrobią, MUSZĄ mnie o tym powiadomić, aby na sesji nie zrobił się rozgardiasz i bałagan.
Start!
PS: ponieważ Z PEWNOŚCIĄ o czymś zapomniałem, pytania na forum, bądź GG: 2279828