![Obrazek](http://superbuda.blox.pl/resource/piraci1.gif)
Bo talary mają zawsze lepszy smak od wiary...(...)
Co nam życie, śmierć czy piekło!
Byle życie nie uciekło!
Bo talary...
One zawsze będą miały smak lepszy od wiary
JO HO!
Wstęp
Dzisiejszego dnia w tawernie "Pod Mewą" siedzieli nie lada goście, bo sami marynarze - oficjalnie, podli piraci - nieoficjalnie ze statku Czarna Mamba zaszczycili swą obecnością obskurne wnętrze tawerny i równie obskurnego jej właściciela. Trudno uwierzyć, lecz obskurny właściciel wcale nie był zadowolony z obecności zacnych gości. Trudno się mu zresztą dziwić, powiem wam na ucho.
Jock, najtęższy z szuj walnął kuflem o zalany rumem stół i beknął gromko co wywołało oklaski pozostałych piratów, poczem ryknął na cały głos odsłaniając przy tym swoje żółte jak hiszpańskie dublony zęby:
- Więcej rumu!
Clooney zawtórował piratowi śpiewającemu cicho niemelodyjną pieśń, słowa pieśni podchwycili następni i po chwili po całej tawernie rozległ się gruby głos siedemnastu zbirów o złych mordach i okrwawionych cutlasach zatkniętych za - najpewniej ukradzione - nabijane srebrem, skórzane pasy.
Piosenka była znana na całych karaibach, toteż pozostali goście - choć było ich niewielu, nadstawiło ucha. Bo w znanej wszystkim pieśni były również inne słowa. Co najmniej zmuszające do wytężonego myślenia...
Jesteśmy bukanierami!
Czarnymi owcami!
Wśród zdrowych jaj zbukami!
Diabłem czarnego kutasa wyruchani!
Na śmierć za milion występków skazani!
Przez kostuchę ukochani i uwielbiani!
Ojca Findeliusa oprawcy jebani!
Talarów zdobycznych ludzie nie zobaczą
Pieśń zakończono gromkim, ochrypłym jak charkot człeka przeciąganego pod kilem, śmiechem. Piraci szczerząc żółte zęby walili się nawzajem w plery, większość sięgnęła po nową porcję rumu którą dopiero co doniósł oberżysta. Jock ze śmiechem podniósł kielich do ust, wydudnił wszystko.
- No dobra, francuzkie murwy - rzekł rozpierając się na starym krześle i głęboko wdychając przesiąknięte dymem powietrze tawerniane zmieszane ze smrodem ryb i charakterystycznym zapachem morskiej wody. - Trzeba by nam się teraz naradzić, nim całkiem, kurwa, odpłyniemy - to powiedziawszy zdzielił pięścią marynarza który zasnął z głową w misce z niedojedzoną rybią zupą. - Kapitan zaraz przyjdzie wtedy sobie pośpisz - syknął do dopiero co obudzonego wilka morskiego który kląc na czym ziemia stoi, na wszystkich świętych i ich matki, masował sobie skroń po ciosie - Pośpisz na dnie oceanu! Posłuchajcie, kapitan Spey chce przeprawić się przez Diabelskie Kły, jutro najpewniej pojutrze.
Wesoła atmosfera zgasła równie szybko co powstała. Clooney zmarszczył brwi i rzucił:
- Jak to? Przecież mieliśmy tu zabawić przynajmniej z tydzień!
- Tak, ale za tydzień rozpocznie się odpływ - odparł Jock - A wówczas Kły wyjdą pod powierzchnię i nie przepłyniemy tamtędy. A wiesz przecie że ta jebana rafa ma parę kilometrów długości!
Olbrzymi pas skał wyrastających z morza w oddaleniu dziesięciu mil morskich od Port Royal był otoczony okrutną sławą. Wiele okrętów i szalup rozbiło się na tych pieprzonych wyrastających z morza, kamiennych cyplach stojących niczym kutasy chłopców w "Słodkiej Trzpiotce", podczas coniedzielnej wizyty. Spey chciał się przez nie przedostać i popłynąć na Jamajkę - tam dokonać abordażu hiszpańskiego galeonu który przewoził trzydzieści tysięcy dublonów, w stronę Indii. Spey chciał dogonić galeon, wyrżnąć załogę, okręt przejąć a złoto sprawiedliwie rozdać swoim kompanom.
- Przecież - zmarszczył brwi inny pirat, Ashley mu było - Już teraz w zasadzie się odpływ zaczął! Przeprawa przez Kły będzie przeklęcie trudna, Jock...
- Wiem. - odparł oficer - Jednakże; mamy wyjście?
- Mamy - charknął Item, najmniejszy z nich i zadziorny jak kurwa z Port Royal - Obalmy kapitana za to że nie daje się nam bawić!
- Spieprzaj, Item - warknął Clooney - I tak nigdy żeś nie chędożył niczego innego prócz ryb! I to tych z zapasów kapitana!
- Ty cholerna, francowata zarazo, sodomito pieprzony! - ryknął mały i wyszarpnął cutlas potrząsając groźnie kolczykami w uchu
- Stać!
rozległ się wysoki, głośny głos.
Do tawerny wkroczył Artraud Snape Spey. Szedł powoli a jego morky surdut pokrywały plamy zaschniętej krwi. Na ramieniu siedziała papuga, Snape jej było na imię. Skomentowała słowa kapitana jednym, dobitnym słowem:
- A chuj!
Włosy Speya był długie i ciemne, oczy zielone, kapelusz brudny i mokry. Utykał na jedną nogę a o biodro obijał mu się ogromny pałasz. Za pasem wisiały również zwykle dwa pistolety, dwulufowe. Teraz ich nie było, gdyż ściskał je w obu dłoniach a wyraz jego twarzy nie był bynajmniej przyjemny.
- Panowie - rzekł cicho - Jakiś problem? Jeśli tak: Powiedzicie mi o tym! Chętnie posłucham, naprawdę!
- A chuj! - krzyknęła cicho papuga.
- Nie... nic... - szepnął Item i schował cutlas.
- Świetnie. Wypływamy jutro, więc bądźcie trzeźwi.
- A chuj! - skomentowała tym razem głośniej, inteligentna papuga kapitana.
![Obrazek](http://imgserv2.polter.pl/pirat-sartosa_normal.jpg)
- I tak kapitan Artraud Snape Spey wyruszył z Portu Royal w poszukiwaniu hiszpańskich dublonów. Przebył Kły i zdobył złoto hiszpanów. Jednakże zamiast przeczekać odpływ, natychmiast zawrócił; z powrotem w stronę Royal. Tym razem nie miał tyle szczęścia, Czarna Mamba rozbiła się na skałach. Nie zatonęła jednak. Z Trzydziestoma tysiącami dublonów w złocie osiadła na Kłach i chodź jej burty zmruszały a banderę porwał morski wiatr, dublony cały czasy leżą w jej ładowni i czekają...
Na was?[/color]
![Obrazek](http://gfx.filmweb.pl/ph/53/19/495319/135013.1.jpg)
I znów się spotykamy, przyszli gracze. I ponownie funduję wam sesję, inną sesję. Neuroshima idzie bardzo sprawnie, więc uznałem że można zrobić coś więcej - i tak podejmuję się poprowadzeniem jeszcze jednej przygody. W realiach które kocham i w których bytuję często - w realiach pirackich.
Na Szlaku Chwały, Krwi i Złota to opowieść o złocie, śmierci, chwale ale przedewszystkim o krwi. Niech ci którzy z piratami mają tyle wspólnego co poszli na "Piratów z Karaibów" niech przeczytają wstęp jeszcze raz i dobrze się zastanowią. To będzie krwawa, mocna i - podobnie jaka będzie neuroshima - brutalna opowieść snuta przeze mnie i pięciu graczy. Oto szablon karty.
Garść uwag:Imię:
Nazwisko:
Narodowość:
Wiek:
Wzrost:
Stopień w załodze: Majtek, Marynarz, Kok, Mat, III oficer, II oficer, I oficer, szyper/kapitan
Wygląd zewnętrzny:
Ubiór:
Kolor skóry:
osobowość:
Umiejętności:
Nałogi:
Co postać lubi a czego nie:
Znaki szczególne, dzięki czemu jest znana:
Historia (w tej sesji ona się NAPRAWDĘ LICZY. Przynajmniej a4)
Ekwipunek:
To co chcielibyście napisać a czego zapomniałem:
Choćbyście byli kapitami, póki co darujcie sobie wybieranie statków.
W momencie gdy nie będziecie rozumieli niektórych określeń, typu reling, szot, reja, grotmaszt itp, mówić - wytłumaczę
PYTANIA W TEMACIE.
No i rzecz jasna - rekrutacja trwa niecałe dwa tygodnie, być może krócej. Proszę o karty, zapraszam wszystkich graczy. Wiem że jest zapotrzebowanie na pirackie sesje, a mój sentyment do morza nakręci mnie. I może was.
Zapraszam gorąco!
*pieśni zaczerpnięte ze znanych wszystkim filmów i książek