[System Autorski] Dead End
: sobota, 8 listopada 2008, 23:49
Burza przybierała na sile...
Czarne chmury spuszczały na ziemie tysiące kropel które roztrzaskiwały się na nawierzchni szosy...
Co jakiś czas, we wszystkich kierunkach rozchodziło się echo grzmotu a na ziemie spadała lśniąca błyskawica...
Jack Harley był gdzieś tam, pod kurtyną nieba...Szedł przed siebie po szerokiej dwupasmowej drodze czując jak mokre skarpetki ściskają jego palce w dziurawych butach a „nieprzemakalna kurtka” za dwieście dolarów traci swoje właściwości...
„Wszystko byłoby w porządku gdyby nie dwa piwa które wypił przed wejściem do auta. Jego ukochany Landrover Defender nie stałby dwa kilometry za nim z uszkodzonym reflektorem i chłodnicą a on siedziałby w knajpie u Teda przyglądając się panienkom z miasta... Z jego samochodem i gadką na pewno nie spędziłby nocy sam a nawet jeśli to i tak nie musiałby odmrażać sobie dupy podczas ulewy stulecia...”
Zatrzymał się.
Błysk czerwonego światła przebił się przez ścianę deszczu...
Jack uśmiechnął się i szybkim truchtem zaczął biec w stronę migoczącego blasku...
Nie przypuszczał że jest już tak blisko...Jeszcze parędziesiąt metrów i znajdzie się wewnątrz ogrzewanego pomieszczenia pijąc ciepłą kawę...Nie cierpiał czerwonego szyldu zdobiącego dach knajpy jednak dzisiaj był wdzięczny że Ted zdecydował się zamontować to brzydactwo.
Dobiegł do metalowej barierki odgradzającej parking od szosy i przystanął.
Wnętrze szerokiego budynku z niesymetrycznym czerwonym neonem na dachu było puste. Stojąc naprzeciwko Jack widział palące się wewnątrz baru światło jednak nie dostrzegał żadnego ruchu przez okna.
W parę sekund przebiegł przez parking zajmowany tylko przez samochód z naczepą kempingowa i otworzył drzwi. Wszedł do oświetlonego pomieszczenia i krzyknął
-Piwo dla wszystkich!-
Jego głos rozbił się o ściany sali.
Pomieszczenie było puste.
Trzy stoły, tuzin krzeseł i metalowy dzbanek na jednym ze stolików.
Stojące na ladzie radio wygrywało smętną melodie do której słowa zapomniał już dawno temu.
Dziwny uśmiech zastygł na jego ustach.
„Co się stało?”
Czuł się dziwnie. Znał to miejsce bo bywał tu niemal od zawsze jednak dzisiejsza cisza była dla niego czymś obcym.
„Ted pewnie chce zamknąć budę i wywalił wszystkich na zewnątrz...W takim razie do kogo należy przyczepa na parkingu? Nieważne, pewnie siedzi w piwnicy i chowa jedzenie do chłodni.”
Jack ruszył w stronę zaplecza przechodząc obok stojącej na ladzie kasy i przystając na chwile w małym korytarzu.
Nasłuchiwał.
-Ted?-
Brak odpowiedzi.
Szybkim krokiem ruszył do drzwi znajdujących się po prawej stronie korytarza, ignorując te prowadzące do kuchni. Nacisnął klamkę i otworzył je na całą szerokość.
Klapa znajdująca się na środku pomieszczenia była otwarta odsłaniając prowadzące w dół metalową drabinę. Na dole paliło się światło. Mężczyzna spojrzał w otwór i wymówił znów imię swojego przyjaciela.
Brak odpowiedzi.
Postawił stopę na szczeblu i zaczął schodzić w dół. W pewnym momencie zeskoczył z drabiny i odwrócił się.
Wisząca na wychodzącym z sufitu kablu żarówka paliła się słabym światłem z ledwością oświetlającym środek pomieszczenia. Pod nią na drewnianym stole do którego przymocowane było imadło leżał zawinięty w dziwną, zieloną płachtę kształt.
Trzy kroki w przód i Jack stanął na wyciągnięcie dłoni od krawędzi materiału...
Chwycił za płachtę jednym szybkim ruchem i pociągnął. Tkanina zsunęła się z leżącej postaci lekko opadając na podłogę. Dmuchana, gumowa lala leżała metr od Jacka pozdrawiając go histerycznym czerwonym uśmiechem. Ubrana w czarne podwiązki wywołała u mężczyzny szczery uśmiech którego tak bardzo mu brakowało.
-Stary świntuch,gdzie się ukryłeś stary pryku?-
Jack odwrócił się, podszedł do drabiny i zaczął się wspinać.
Kiedy był już u góry poczuł coś niezwykłego.
Delikatny nacisk na skronie.
Uniósł głowę i zobaczył jak światło na korytarzu zaczyna delikatnie przygasać.
Kiedy rozległ się trzask żarówki i zrobiło się zupełnie ciemno niewidzialne imadło niemal miażdżyło mu głowę. Postać stojąca w progu wyprostowała się górując nad klęczącym mężczyzną. Słodkawy odór rozchodził się po pokoju dusząc nozdrza mężczyzny. Nabite kolcami ramię opadło a Jack usłyszał swój własny wrzask.
<Sesja w klimacie suvirval horror na życzenie pewnego użytkownika forum.>
Rozgrywkę prowadzę w formie storytellingu, im dłuższe posty piszecie tym większa szansa że przeżyjecie. Moją odpowiedź otrzymacie po tym jak ukaże się komplet postów wszystkich graczy, wtedy wrzucę swój post i zabawa zaczyna się od początku. W miarę moich możliwości będę badał przebieg rozrywki sprawdzając posty/odpowiadając na wasze posty najrzadziej co dwa dni. Scenariusz ma miejsce w teraźniejszości, daje wam wolną rękę co do kreacji postaci-na PW wysyłacie opis waszych postaci w formie:
Imię:
Nazwisko:
Wiek:
Wygląd:
Historia:
Pozwalam na wiele jednak chcę żeby wasi bohaterowie byli zrobieni logicznie, nie chce widzieć w drużynie pół bogów i byłych komandosów-CHCE NORMALNYCH POSTACI!!!
Przyjmę do sześciu graczy chyba że zbyt duża ilość osób powali mnie swoją historią na kolana. Rekrutacja potrwa tydzień jednak zastrzegam sobie prawo do jej skrócenia jeżeli dostanę zadowalająca mnie ekipę graczy w krótszym terminie.
Scenariusz rozpoczyna się podczas deszczowej ulewy na skraju drogi-pomyślcie jak znalazły się na niej wasze postacie.
Powodzenia!!!
Czarne chmury spuszczały na ziemie tysiące kropel które roztrzaskiwały się na nawierzchni szosy...
Co jakiś czas, we wszystkich kierunkach rozchodziło się echo grzmotu a na ziemie spadała lśniąca błyskawica...
Jack Harley był gdzieś tam, pod kurtyną nieba...Szedł przed siebie po szerokiej dwupasmowej drodze czując jak mokre skarpetki ściskają jego palce w dziurawych butach a „nieprzemakalna kurtka” za dwieście dolarów traci swoje właściwości...
„Wszystko byłoby w porządku gdyby nie dwa piwa które wypił przed wejściem do auta. Jego ukochany Landrover Defender nie stałby dwa kilometry za nim z uszkodzonym reflektorem i chłodnicą a on siedziałby w knajpie u Teda przyglądając się panienkom z miasta... Z jego samochodem i gadką na pewno nie spędziłby nocy sam a nawet jeśli to i tak nie musiałby odmrażać sobie dupy podczas ulewy stulecia...”
Zatrzymał się.
Błysk czerwonego światła przebił się przez ścianę deszczu...
Jack uśmiechnął się i szybkim truchtem zaczął biec w stronę migoczącego blasku...
Nie przypuszczał że jest już tak blisko...Jeszcze parędziesiąt metrów i znajdzie się wewnątrz ogrzewanego pomieszczenia pijąc ciepłą kawę...Nie cierpiał czerwonego szyldu zdobiącego dach knajpy jednak dzisiaj był wdzięczny że Ted zdecydował się zamontować to brzydactwo.
Dobiegł do metalowej barierki odgradzającej parking od szosy i przystanął.
Wnętrze szerokiego budynku z niesymetrycznym czerwonym neonem na dachu było puste. Stojąc naprzeciwko Jack widział palące się wewnątrz baru światło jednak nie dostrzegał żadnego ruchu przez okna.
W parę sekund przebiegł przez parking zajmowany tylko przez samochód z naczepą kempingowa i otworzył drzwi. Wszedł do oświetlonego pomieszczenia i krzyknął
-Piwo dla wszystkich!-
Jego głos rozbił się o ściany sali.
Pomieszczenie było puste.
Trzy stoły, tuzin krzeseł i metalowy dzbanek na jednym ze stolików.
Stojące na ladzie radio wygrywało smętną melodie do której słowa zapomniał już dawno temu.
Dziwny uśmiech zastygł na jego ustach.
„Co się stało?”
Czuł się dziwnie. Znał to miejsce bo bywał tu niemal od zawsze jednak dzisiejsza cisza była dla niego czymś obcym.
„Ted pewnie chce zamknąć budę i wywalił wszystkich na zewnątrz...W takim razie do kogo należy przyczepa na parkingu? Nieważne, pewnie siedzi w piwnicy i chowa jedzenie do chłodni.”
Jack ruszył w stronę zaplecza przechodząc obok stojącej na ladzie kasy i przystając na chwile w małym korytarzu.
Nasłuchiwał.
-Ted?-
Brak odpowiedzi.
Szybkim krokiem ruszył do drzwi znajdujących się po prawej stronie korytarza, ignorując te prowadzące do kuchni. Nacisnął klamkę i otworzył je na całą szerokość.
Klapa znajdująca się na środku pomieszczenia była otwarta odsłaniając prowadzące w dół metalową drabinę. Na dole paliło się światło. Mężczyzna spojrzał w otwór i wymówił znów imię swojego przyjaciela.
Brak odpowiedzi.
Postawił stopę na szczeblu i zaczął schodzić w dół. W pewnym momencie zeskoczył z drabiny i odwrócił się.
Wisząca na wychodzącym z sufitu kablu żarówka paliła się słabym światłem z ledwością oświetlającym środek pomieszczenia. Pod nią na drewnianym stole do którego przymocowane było imadło leżał zawinięty w dziwną, zieloną płachtę kształt.
Trzy kroki w przód i Jack stanął na wyciągnięcie dłoni od krawędzi materiału...
Chwycił za płachtę jednym szybkim ruchem i pociągnął. Tkanina zsunęła się z leżącej postaci lekko opadając na podłogę. Dmuchana, gumowa lala leżała metr od Jacka pozdrawiając go histerycznym czerwonym uśmiechem. Ubrana w czarne podwiązki wywołała u mężczyzny szczery uśmiech którego tak bardzo mu brakowało.
-Stary świntuch,gdzie się ukryłeś stary pryku?-
Jack odwrócił się, podszedł do drabiny i zaczął się wspinać.
Kiedy był już u góry poczuł coś niezwykłego.
Delikatny nacisk na skronie.
Uniósł głowę i zobaczył jak światło na korytarzu zaczyna delikatnie przygasać.
Kiedy rozległ się trzask żarówki i zrobiło się zupełnie ciemno niewidzialne imadło niemal miażdżyło mu głowę. Postać stojąca w progu wyprostowała się górując nad klęczącym mężczyzną. Słodkawy odór rozchodził się po pokoju dusząc nozdrza mężczyzny. Nabite kolcami ramię opadło a Jack usłyszał swój własny wrzask.
<Sesja w klimacie suvirval horror na życzenie pewnego użytkownika forum.>
Rozgrywkę prowadzę w formie storytellingu, im dłuższe posty piszecie tym większa szansa że przeżyjecie. Moją odpowiedź otrzymacie po tym jak ukaże się komplet postów wszystkich graczy, wtedy wrzucę swój post i zabawa zaczyna się od początku. W miarę moich możliwości będę badał przebieg rozrywki sprawdzając posty/odpowiadając na wasze posty najrzadziej co dwa dni. Scenariusz ma miejsce w teraźniejszości, daje wam wolną rękę co do kreacji postaci-na PW wysyłacie opis waszych postaci w formie:
Imię:
Nazwisko:
Wiek:
Wygląd:
Historia:
Pozwalam na wiele jednak chcę żeby wasi bohaterowie byli zrobieni logicznie, nie chce widzieć w drużynie pół bogów i byłych komandosów-CHCE NORMALNYCH POSTACI!!!
Przyjmę do sześciu graczy chyba że zbyt duża ilość osób powali mnie swoją historią na kolana. Rekrutacja potrwa tydzień jednak zastrzegam sobie prawo do jej skrócenia jeżeli dostanę zadowalająca mnie ekipę graczy w krótszym terminie.
Scenariusz rozpoczyna się podczas deszczowej ulewy na skraju drogi-pomyślcie jak znalazły się na niej wasze postacie.
Powodzenia!!!