Imię: Quintus Vega, często jednak zmienia imiona w zależności od potrzeb misji.
Rasa: Człowiek
Profesja: Łotrzyk
Statystyki:
-Siła:8
-Zręczność:16
-Kondycja:10
-Intelekt:12
-Roztropność:10
-Charyzma:14
Umiejętności (w nawiasach masz wartości po dodaniu modyfikatorów):
-Blefowanie 3 (5)
-Ciche poruszanie 2 (5)
-Dyplomacja 3 (5)
-Fałszerstwo 3 (4)
-Kradzież kieszonkowa 2 (5)
-Nasłuchiwanie 2
-Otwieranie zamków 3 (6)
-Przebieranie 3 (5)
-Przeszukiwanie 2 (3)
-Równowaga 2 (5)
-Szacowanie 2 (3)
-Unieszkodliwianie mechanizmów 3 (4)
-Upadanie 2 (5)
-Wyczucie pobudek 3
-Zauważanie 2
-Zbieranie informacji 3 (5)
Atuty:
-Uniki
-Czujność
Ekwipunek: Sztylet (ukryty zazwyczaj w specjalnie wyszykowanym rękawie), tłuk*, koszulka kolcza (noszona pod ubraniem), wytrychy (ukryte w bucie), sakiewka pełna prawie prawdziwych kamieni szlachetnych i niemal złotych pierścieni, niewielkie szkło powiększające, zestaw do przebierania, dwustronne ubranie (normalnie ma kolor biały i pokryte jest brązowymi zdobieniami, jednak po wywinięciu na lewą stronę otrzymujemy ciemnoszare, niemal czarne, ubranie robocze typowego złodzieja), torba noszona na ramieniu.
*Tak, wiem, wg podręcznika jest to broń żołnierska, a więc nie powinien z niej korzystać łotrzyk, jak dla mnie to głupia pomyłka, przecie ta zabawka jest wręcz stworzona dla łotrzyka który powinien ogłuszanie przeciwników stawiać ponad ich zabijaniem.
Wady i zalety: Nie ma co się oszukiwać, Quintus to drań i oszust, nie można mu zaufać bardziej niż szalonemu prorokowi, jednak w przeciwieństwie do szalonych proroków Quintus umie odpowiednio dobrać słowa, mamić, namawiać, sprawiać by ludzie chcieli wierzyć w jego słowa, i najczęściej tak właśnie się dzieje... Jedynie Kompania handlowa z Amn morze liczyć na jego pełną szczerość, oni go wychowali i wyuczyli fachu. To dzięki nim potrafi udawać zarówno żebraka jak i wielkiego księcia, to dzięki ich naukom potrafi znaleźć najważniejsze informacje w księdze handlowej wypełnionej tysiącami kolumn, to wreszcie dzięki nim umie przedostać się tam gdzie potrzebuje nie budząc niepotrzebnego zainteresowania innych ludzi.
Charakter:
Neutralny zły.
Quintus nie wacha się zdradzić czy oszukać, choć, co dziwne niemal nigdy nie zabija, jak dla niego jest to przejaw braku stylu i umiejętności innego rozwiązania spraw. Jest praktyczny, ty jesteś potrzebny, będę dla ciebie miły, ty stałeś się bezużyteczny, sprzedam informacje o tobie twoim wrogom, więc pamiętaj, lepiej stań się przydatny. Gdy pracuje potrafi miesiącami obserwować cel i okolice, planuje, zdobywa „przyjaciół” spośród ludzi mających dostęp do tego czego szuka, kupuje odpowiednie narzędzia i tworzy dokumenty które mogą się przydać, zawsze też stara się mieć zapasowy plan a nawet dwa, nigdy też niepotrzebnie nie zraża do siebie ludzi, bo kto wie, może kiedyś staną się przydatni do jego celów.
Co chcecie jeszcze napisać to napiszcie:
No to opiszę pokrótce wygląd Vegi, Quintus jest wysokim i chudym mężczyzną, na oko mającym dwadzieścia kilka lat (nie ma pewności co do jego wieku), ani jego twarz ani włosy czy oczy nie wyróżniają go z tłumu, poświęcił wiele czasu i pieniędzy by tak właśnie było, za to zawsze nosi jakiś, łatwy do usunięcia, znak szczególny, mogą to być wąsy, może to być blizna czy złote binokle, coś co ludzie zapamiętają. Ubiera się zależnie od przybranej osobowości, jeśli jednak zadanie nie zmusza go do konkretnego ubioru preferuje proste, nie rzucające się w oczy ubrania typowe dla okolicy w której się znajduje.
HIstoria postaci:
Kim jestem? Kupcem, żebrakiem, stajennym, marynarzem, czymkolwiek zechcesz bym był. Pytasz kim jestem naprawdę? A czym jest dla ciebie prawda? Czy tym co ludzie powinni wiedzieć czy tym co wiedzieć chcą? Powiedziałem w życiu wiele i wielu wierzyło w moje słowa, wszyscy mieli je za wspaniałe, objawione, mądre, nigdy nie chcieli słuchać prawdy, nikt jej tak naprawdę nie chce, prawda jest zazwyczaj smutna i zła, nie to chcą ludzie słyszeć, o nie, ludzie chcą słyszeć kłamstwa, wiele miłych, przyjaznych słów, och jak bardzo chcą wierzyć że są to słowa prawdziwe, więc nigdy nie pytają o fakty. Dalej chcesz znać prawdę? Cóż, jeśli musisz, a więc jestem... artystą, jaka jest ma dziedzina pytasz? Kłamstwo, kłamstwo i maskarada, mówię ludziom to co chcą słyszeć, pokazuję im to co chcą zobaczyć a oni mówią i pokazują to czego pokazywać by innym nie chcieli. Mówisz że to nie sztuka, kłamać każdy może, owszem, każdy, ale większość to tylko amatorzy, niewielu wybija się ponad tłum małych kłamców których łatwo przejrzeć, bo, wbrew pozorom, do tego trzeba mieć talent, wielki talent, ja go mam. Sądzisz że się przechwalam? Wierz mi, gdyby to były tylko przechwałki nie było by mnie tu teraz, leżałbym zapewne martwy i zapomniany w rynsztoku któregoś z miast naszego świata, a tymczasem siedzę tu i rozmawiam z tobą. Chcesz wiedzieć jak osiągnąłem takie umiejętności? A więc opowiem ci co nieco na ten temat.
Pochodzę z Athakli, wielkiego miasta portowego Amn, nie mam pojęcia kim byli moi rodzice, od kiedy pamiętam żyłem na ulicach pomiędzy setkami mi podobnych obszarpańców, kradliśmy ze straganów, biliśmy inne dzieciaki a czasami zabijaliśmy nazbyt natrętnych podróżnych . Czemu tak na mnie patrzysz, wydaje ci się to straszne? Na ulicach miast nie ma zasad, tam, pośród żebraków, złodziei, dziwek i sierot umiera nadzieja i dobroć, zabij innych nim oni zabiją ciebie, okradnij, oszukaj, bez litości, wyzbądź się sumienia i altruizmu bo jedyne co dzięki nim zyskasz to szybka śmierć w pobliskim rowie albo niewola. Niemal siedem lat błąkałem się po ulicach, kradłem i byłem w tym dobry, żebrałem i byłem w tym świetny, naciągałem również i oszukiwałem, w tym z kolei byłem genialny, dostatecznie dobry by wypatrzyli mnie odpowiedni ludzie, ludzie pracujący dla innych ludzi którzy to z kolei potrzebowali młodych i zdolnych, a niemających nic do stracenia, pracowników.
Tak też trafiłem pod skrzydła Kompanii handlowej. Pytasz się po co kupcom szpiedzy i kłamcy? A więc jesteś bardziej naiwny niż sądziłem. Kupcy tak jak królowie, potrzebują ludzi którzy są w stanie wiedzieć więcej niż jest to legalnie możliwe, albo umieją doprowadzić do sytuacji która urzeczywistni ich myśli, małego buntu, wojny domowej czy zatopienia kilku irytująco sprawnych okrętów konkurencyjnej kompanii. I tego się właśnie u nich uczyłem, kłamać, oszukiwać i fałszować dokumenty, musiałem nauczyć się jak pozostać niezauważonym, jak otwierać zamki czy likwidować pułapki, dowiedziałem się jak tworzyć fałszywe tożsamości i jak sprawić by ludzie nie zapamiętali mnie tylko kogoś kto miał długie wąsy albo ubierał czerwoną koszulę. Wiem jak zachowywać się pośród kupców, szlachty czy kapłanów, znam slang złodziei i żebraków, wiem gdzie dostać wszystko to co zabronione przez rządy i kapłanów. Innymi słowy nauczyłem się wszystkiego co powinien wiedzieć dobrze przeszkolony agent.
Ciekawi cię ile dla nich pracuję? Już niemal dwanaście lat, dlaczego wciąż dla nich? B muszę odpracować to co oni we mnie zainwestowali, muszę zwrócić dług, wielki dług, a możesz mi wierzyć, kupcy pilnują swych inwestycji i bez wahania likwidują te nieudane, nie wysłali by za mną łowców nagród, nie pchnie mnie w plecy skrytobójca, nie zabiją orki na drodze, o nie, ja po prostu zniknę, zniknę i nikt juz o mnie nie usłyszy, nikt nigdy nie dowie się że kiedykolwiek istniałem, to kim byłem zostało zniszczone dawno temu, nie mam juz przeszłości a poprzez nieposłuszeństwo łatwo mogę stracić i przyszłość.
Wiele już zrobiłem. Jako lord Elias Vort doprowadziłem do bankructwa banku „Yori i synowie”, największego krasnoludzkiego banku na wybrzeżu mieczy, poprzez odpowiednie manipulowanie łatwowiernością zrodzoną z zachłanności, kilka, odpowiednio spreparowanych, zapisków, niewyraźna mapa i nagle okazuje się że bank niemal nie posiada gotówki która zniknęła razem z tym przemiłym obcokrajowcem obiecującym gigantyczne zyski z wydobycia mithrilu, następnie bank upada a jego własność dostaje sie w ręce poszkodowanych klientów, moich pracodawców jak możesz z łatwością zgadnąć.
Wprowadzając w obieg wiele kamieni... prawie szlachetnych zniszczyłem zaufanie żywione do jubilerów z elfiego miasta Asulan, odpowiednie kamienie, kilka prawdziwych pierścieni i amuletów oraz ja jako zdesperowany mieszczanin którego matka umiera w Waterdeep a który to nie ma pieniędzy na tak kosztowną podróż, odpowiednio sprzedane „troskliwym obywatelom” pierścienie trafiały do obiegu a z czasem wychodziła na jaw ich prawdziwa natura, ludzie przestali ufać elfim jubilerom i ich zakładom, za to ze współczuciem wspominali biedaka który sprzedał im pierścienie, „ciekawe czy dotarł do swojej matki” myśleli zapewne kupując biżuterię u moich pracodawców.
Podkładając kilka gnomich ładunków wybuchowych pod okręty transportowe królestwa Andorii, które to znajdowało sie na krawędzi wojny domowej lecz uparcie trzymało się jej miast spaść, nie dość że pozwoliłem Kompanii przejąć tamtejszy rynek zboża to jeszcze przyczyniłem sie do zawarcia umów na dowóz broni i zapasów, z oboma stronami oczywiście, sam zresztą podpisywałem umowę ze wściekłym z powodu utraty okrętów w, jak to ujął, „plugawym ataku rewolucjonistów”, wysłuchałem jego słowa a następnie pokazałem mu gdzie podpisać umowę na zakup dziesięciu okrętów z naszych stoczni.
Dlaczego więc tu jestem? Z tego samego powodu dla którego odwiedziłem miejsca o których właśnie ci opowiadałem, wysłała mnie tu kompania handlowa. Jak sie tu dostałem? Ukryty pomiędzy workami zboża okrętu konkurencyjnej gildii uniknąłem niepotrzebnych pytań przy bramach, zatruwając przy okazji zboże które niedługo zapewne trafi do przebadania i sprowadzi represje na konkurentów moich pracodawców. Gdy nastała noc wykradłem się z okrętu, unikając spojrzeń niczego nieświadomej załogi, po czym, spokojnym krokiem uczciwego obywatela, ruszyłem do pobliskiej karczmy nieniepokojony przez mijanych strażników, ludzie są jak pszczoły gdy juz znajdziesz się w ich gnieździe nie interesują się tobą. Jakie zadanie zleciła mi kompania? To co zawsze, to w czym jestem najlepszy, mam zdobyć informacje, wszelkie mogące dać moim pracodawcom korzyści, od projektów nowych okrętów po wszelkie plotki dotyczące wahań cen miejscowych towarów. Teraz muszę iść, informator na mnie czeka, miło się rozmawiało, szkoda jednak że jesteś tylko szczurem, choć, z drugiej strony, gdybyś mnie rozumiał musiałbym cię zabić...
A moje czepialstwo wynikło z tego że na początku rzuciłeś słówko „epickie”, a ja jakoś tak mam, po prostu słówka „epickie” i „D&D” postawione obok siebie wysyłają do mojego umysłu obrazy wojowników walczących z kilkoma smokami na raz czy magów jednym ruchem małego palca burzących zamki
