[Claymore]Buntowniczka
: poniedziałek, 8 września 2008, 17:56
..::Chapter I::..
-Numerze trzynasty. Lepiej opuść broń i pozwól nam czynić swoja powinność- niska blondynka zmruzyła oczy- Nikt nie chce zbędnego rozlewu krwi. Jesteś świadoma swojego przewinienia. Zachowaj się z godnością i odważnie przywitaj ostatnie minuty. Ucieczka ani walka nie mają sensu.
-Ile razy mam wam mówić! To nie ja, wrobiono mnie... nie zabiłam żadnego cywila...-Przygarbiona długowłosa kobieta dyszała widocznie zmęczona. Jej długie loki opadały na przygarbione ramiona. Z ustawienia miecza można było wywnioskować, że przeszła w tryb defensywny.
-Nie zabiłam żadnego cywila. Dwudziestka trójka walczyła na drugim końcu ulicy, więc nie mogła widzieć, jak kogoś ranię... ona kłamała... wrobiono...
-Numerze trzynaście. Pościg własnie się zakończył. Jaki jest sens przedłużać tę farsę? Nas jest trójka. Numery siedem, jedenaście i dwanaście. Wszystkie wyższe rangą. Ta rozmowa nie ma sensu. Ostatni raz mówię- rzuć broń i dobrowolnie poddaj się karze. Dzięki temu unikniesz upokorzenia, bólu i umrzesz jak czlowiek. Jeżeli w walce z nami przekroczysz swój limit, zabijemy cię nie zważając na to, czy stosujemy humanitarne metody...
-Yare yare... i ty mówisz o człowieczeństwie siódemka? Przecież żadna z nas nie jest człowiekiem. Dajmy sobie spokój i zarżnijmy tę sukę.-zza pleców przemawiającej wyszła zdecydowanie znudzona krótko ostrzyżona kobieta. Jedenastka. Za plecami osaczonej czaił się numer dwunasty.
-Blagam...-załkała tamta-...naprawdę, to nie ja... już mówiłam.
-Dość tego!-Siódemka wystrzeliła w powietrze. Ułamek sekundy później numery 11 i 12 rzuciły sie z obu stron na ściganą. Ta cudem uniknęła ciosu zadanego z frontalnego ataku. Atak zza pleców był juz celnijszy. Miecz wbił się w ramię i rozciął mięśnie. Trzynastka zawyla i zwinnie przetoczyła się dwa metry w bok. Obejrzała zraniona rękę i jej oczy przybrały złotawy kolor. Teraz stała przed jedenastką i dwunastką pełna chęci mordu. Cofała sie powoli próbując znaleźć dogodna pozycję do ataku. Cały czas obserwowała spokojne wojowniczki, które regularnie zbliżały się. Bez pośpiechu. Świadome przewagi.
-Zawsze bylaś nadpobudliwa-trzynastka uslyszała głos za swoimi plecami. Numer siedem...-Juz teraz dalaś z siebie 20%. A walka nawet się nie rozpoczęła. Ponawiam propozycję. Poddaj się. Możesz jeszcze umrzeć jak wojowniczka, a nie uciekające ścierwo.
-Pieprz się!
Ułamek sekundy. Numer 13 schyla się i robi przewrót w przód przez bark. W tzm momencie 7 zamachuje się mieczem. Płytka rana na plecach ściganej. Najwyższa rangą nie spodziewała się, że tamta się schyli tak szybko. Tymczasem 13 już wstaje i znajduje się naprzeciwko jedenastki. Tamta widzi skrzywioną twarz potwora. Zaskoczenie, wahanie. Stracony ułamek sekundy i dłoń z mieczem jedenastki ląduje na ziemi. Trzynastka nie ma czasu się rozprawić z krwawiącą dziewczyną bo już czuje dwunastke na plecach. Po jej prawej stoi siedem.
"Szybka"- myśli osaczona i okręca się na pięcie. Numer dwanaście trafia ją w łokieć przebijając stawy. Jęk bólu. Dwunastka zanim wyciąga broń z kończyny przeciwnika dostaje rękojeścią w twarz. Siódemka też nie próżnuje- jej ostrze rozcina kolejno udo a potem miednice trzynastki. Jedenaście dalej trzyma się za kikut i próbuje zregenerowac obrażenia. Dwunastka bez oka próbuje zamroczona ogarnąć sytuację. Siódemka naciera, trzynastka ledwo się broni...
Całość trwała dwie sekundy...
-To nie ma sensu numerze trzynasty.-Siódemka spokojnie wypowiedziała znaną juz przeciwnikowi frazę
- Walka nie-Wydyszał numer trzynaście-Nie zrozum mnie źle, ale jedenastka może doskonale wyginać stawy, dwunastka szybko regeneruje obrażenia, ty doskonale przerzucasz broń z jednej dłoni do drugiej i balansujesz ciałem... natomiast ja...
-Wiem, rącza Quennie. Tym razem jednak nie zwiejesz. Twoje obrazenia są zbyt wielkie.
-Nie doceniasz mnie, złotko.
Sekundę potem dwie smugi pędziły pobliskim lasem
"Jestem idiotką... oddala się... zanim ją wytropię znów minie kilka dni. A jedenastka i dwunastka sa mocno osłabione"-Siódemka zaklęła pod nosem
..::Chapter II::..
5 Dni wcześniej
-Ile ich ma być, Quennie
-6, Dren
-Dobra... Damy radę!-Uśmiechnęła się dwudziestka trójka
-Damy-przytaknał numer trzynaście.
Po wejściu przez bramy miasta przywitał je burmistrz. Powiedział co i jak, one dodały za ile i komu. Standardowa procedura. Nocą zaczął się bal...
...
Pierwszy padł pod ciosem Quennie. Nie zdążył się zmienić. Kilka sekund potwora usiekła Dren0numer 23. Przecięła go w locie. Następne dwa padły niemal równocześnie. Póki co nie było kłopotów. Ostatni przeciwnicy okazali się posiadać skrzydła.
-Quennie! Ja biore tego na wiezy. Ty zajmij się tym tu. Jesteś bliżej. Oddalę się. WIdzimy się tutaj za kilka minut.
-Mhm-mruknęła skupiona trzynastka. Dren oddaliła się i juz wkrótce quennie usłyszała krzyk.
"Dostała... nie mój problem. Da sobie radę."-pomyślała przyglądając się krażącym nad jej głową yomie. Kucnęła i odczekała. Swiat jakby zwolnił, serce przyspieszyło. Wszystko widziała lepiej. "15%. Żeby to szybko skończyć". Wybiła sie i ułamek sekundy znajdowała się już osiem metrów nad ziemią. Z tej wysokości spadło truchło przeciwnika.
"Łatwizna"-Pomyślała i ruszyła w stronę towarzyszki. Dobiegła na miejsce i staneła jak wryta. Dwudziestka trójka klęczała ranna, wokól niej leżało trzech mężczyzn. Martwi.
-Co się stało?-Wyjąkała Quennie.
-Błagam.. pomóż mi.. błagam...
..::Chapter III::..
trzy dni po wyżej wymienionych zdarzeniach
-A więc to tak... numer 23 zeznał, że numer 13 zanił tych mężczyzn bo ją obrazili. Potem ciężko ja raniła, a kiedy sie opamiętała przyniosła tu numer 23 i zabroniła mówić o tym co tam zaszło. Tak?
-Właśnie tak...
-A potem uciekła podczas egzekucji...
-Mhm. Jest najszybszą z nas.
-Coś mi się to Bett nie zgadza.
-Mnie też. Ale rozkaz to rozkaz siódemko. I nie mów do mnie Bett... jestem jedenastka.
-Juz zawsze będzie się na mnie boczyc za tamto?
-Zawsze
-Szczeniak...
-Pierdol się.
-Tak czy siek bierzemy jeszcze dwunastkę i ruszamy.
-Nie mamy wyjścia...
___________________________________________________________
Przyjmę 3 i tylko 3 graczy. Jeżeli karty postaci napiszą Stephen King, Sapek, Prachet i Pilipiuk, to niestety ten ostatni odejdzie do domu. Chce powiedzieć, że w tym wypadku nie patrząc na renomę/jakość karty ta najslabsza (nawet jeżeli będzie dobra) nie przyjmie się. Pod uwagę będe także brał inne sesje, wasze zaangażowanie itp.
Uwaga. Znajomość uniwersum Claymore jest wymagana chociażby w stopniu minimalnym. To znaczy- jeżeli ktoś napisze karte i sie dostanie a nie oglądał przynajmniej pierwszych 10 odcinków, niech to zrobi. Albo niech śle pytania na Pw, choć wolę pierwsza opcję.
Cóż więcej. Miłego pisania kart... ;>
Świat kilka lat po wydarzeniach z mangi i anime. Kilka nazwisk i numerów więc ulegnie zmianie...
SZABLON KARTY
IMIĘ
PRZYDOMEK
NUMER (Jedna osoba między 10 a 20, pozostałe między 21 a 46. Deklarować się tutaj. Karty tak samo w temacie...)
CHARAKTER
WYGLĄD
HISTORIA ZANIM ZOSTAŁO SIĘ CLAYMORE
STYL WALKI (defensywa, ofensywa, wsparcie... daje wam pole do inwencji)
-Jedna umiejętnosć, która górujecie nad innymi
KRÓTKA HISTORYJKA (Opis jednej z waszych akcji. Chce zobaczyc styl pisania, inwencje et cetera)
-Numerze trzynasty. Lepiej opuść broń i pozwól nam czynić swoja powinność- niska blondynka zmruzyła oczy- Nikt nie chce zbędnego rozlewu krwi. Jesteś świadoma swojego przewinienia. Zachowaj się z godnością i odważnie przywitaj ostatnie minuty. Ucieczka ani walka nie mają sensu.
-Ile razy mam wam mówić! To nie ja, wrobiono mnie... nie zabiłam żadnego cywila...-Przygarbiona długowłosa kobieta dyszała widocznie zmęczona. Jej długie loki opadały na przygarbione ramiona. Z ustawienia miecza można było wywnioskować, że przeszła w tryb defensywny.
-Nie zabiłam żadnego cywila. Dwudziestka trójka walczyła na drugim końcu ulicy, więc nie mogła widzieć, jak kogoś ranię... ona kłamała... wrobiono...
-Numerze trzynaście. Pościg własnie się zakończył. Jaki jest sens przedłużać tę farsę? Nas jest trójka. Numery siedem, jedenaście i dwanaście. Wszystkie wyższe rangą. Ta rozmowa nie ma sensu. Ostatni raz mówię- rzuć broń i dobrowolnie poddaj się karze. Dzięki temu unikniesz upokorzenia, bólu i umrzesz jak czlowiek. Jeżeli w walce z nami przekroczysz swój limit, zabijemy cię nie zważając na to, czy stosujemy humanitarne metody...
-Yare yare... i ty mówisz o człowieczeństwie siódemka? Przecież żadna z nas nie jest człowiekiem. Dajmy sobie spokój i zarżnijmy tę sukę.-zza pleców przemawiającej wyszła zdecydowanie znudzona krótko ostrzyżona kobieta. Jedenastka. Za plecami osaczonej czaił się numer dwunasty.
-Blagam...-załkała tamta-...naprawdę, to nie ja... już mówiłam.
-Dość tego!-Siódemka wystrzeliła w powietrze. Ułamek sekundy później numery 11 i 12 rzuciły sie z obu stron na ściganą. Ta cudem uniknęła ciosu zadanego z frontalnego ataku. Atak zza pleców był juz celnijszy. Miecz wbił się w ramię i rozciął mięśnie. Trzynastka zawyla i zwinnie przetoczyła się dwa metry w bok. Obejrzała zraniona rękę i jej oczy przybrały złotawy kolor. Teraz stała przed jedenastką i dwunastką pełna chęci mordu. Cofała sie powoli próbując znaleźć dogodna pozycję do ataku. Cały czas obserwowała spokojne wojowniczki, które regularnie zbliżały się. Bez pośpiechu. Świadome przewagi.
-Zawsze bylaś nadpobudliwa-trzynastka uslyszała głos za swoimi plecami. Numer siedem...-Juz teraz dalaś z siebie 20%. A walka nawet się nie rozpoczęła. Ponawiam propozycję. Poddaj się. Możesz jeszcze umrzeć jak wojowniczka, a nie uciekające ścierwo.
-Pieprz się!
Ułamek sekundy. Numer 13 schyla się i robi przewrót w przód przez bark. W tzm momencie 7 zamachuje się mieczem. Płytka rana na plecach ściganej. Najwyższa rangą nie spodziewała się, że tamta się schyli tak szybko. Tymczasem 13 już wstaje i znajduje się naprzeciwko jedenastki. Tamta widzi skrzywioną twarz potwora. Zaskoczenie, wahanie. Stracony ułamek sekundy i dłoń z mieczem jedenastki ląduje na ziemi. Trzynastka nie ma czasu się rozprawić z krwawiącą dziewczyną bo już czuje dwunastke na plecach. Po jej prawej stoi siedem.
"Szybka"- myśli osaczona i okręca się na pięcie. Numer dwanaście trafia ją w łokieć przebijając stawy. Jęk bólu. Dwunastka zanim wyciąga broń z kończyny przeciwnika dostaje rękojeścią w twarz. Siódemka też nie próżnuje- jej ostrze rozcina kolejno udo a potem miednice trzynastki. Jedenaście dalej trzyma się za kikut i próbuje zregenerowac obrażenia. Dwunastka bez oka próbuje zamroczona ogarnąć sytuację. Siódemka naciera, trzynastka ledwo się broni...
Całość trwała dwie sekundy...
-To nie ma sensu numerze trzynasty.-Siódemka spokojnie wypowiedziała znaną juz przeciwnikowi frazę
- Walka nie-Wydyszał numer trzynaście-Nie zrozum mnie źle, ale jedenastka może doskonale wyginać stawy, dwunastka szybko regeneruje obrażenia, ty doskonale przerzucasz broń z jednej dłoni do drugiej i balansujesz ciałem... natomiast ja...
-Wiem, rącza Quennie. Tym razem jednak nie zwiejesz. Twoje obrazenia są zbyt wielkie.
-Nie doceniasz mnie, złotko.
Sekundę potem dwie smugi pędziły pobliskim lasem
"Jestem idiotką... oddala się... zanim ją wytropię znów minie kilka dni. A jedenastka i dwunastka sa mocno osłabione"-Siódemka zaklęła pod nosem
..::Chapter II::..
5 Dni wcześniej
-Ile ich ma być, Quennie
-6, Dren
-Dobra... Damy radę!-Uśmiechnęła się dwudziestka trójka
-Damy-przytaknał numer trzynaście.
Po wejściu przez bramy miasta przywitał je burmistrz. Powiedział co i jak, one dodały za ile i komu. Standardowa procedura. Nocą zaczął się bal...
...
Pierwszy padł pod ciosem Quennie. Nie zdążył się zmienić. Kilka sekund potwora usiekła Dren0numer 23. Przecięła go w locie. Następne dwa padły niemal równocześnie. Póki co nie było kłopotów. Ostatni przeciwnicy okazali się posiadać skrzydła.
-Quennie! Ja biore tego na wiezy. Ty zajmij się tym tu. Jesteś bliżej. Oddalę się. WIdzimy się tutaj za kilka minut.
-Mhm-mruknęła skupiona trzynastka. Dren oddaliła się i juz wkrótce quennie usłyszała krzyk.
"Dostała... nie mój problem. Da sobie radę."-pomyślała przyglądając się krażącym nad jej głową yomie. Kucnęła i odczekała. Swiat jakby zwolnił, serce przyspieszyło. Wszystko widziała lepiej. "15%. Żeby to szybko skończyć". Wybiła sie i ułamek sekundy znajdowała się już osiem metrów nad ziemią. Z tej wysokości spadło truchło przeciwnika.
"Łatwizna"-Pomyślała i ruszyła w stronę towarzyszki. Dobiegła na miejsce i staneła jak wryta. Dwudziestka trójka klęczała ranna, wokól niej leżało trzech mężczyzn. Martwi.
-Co się stało?-Wyjąkała Quennie.
-Błagam.. pomóż mi.. błagam...
..::Chapter III::..
trzy dni po wyżej wymienionych zdarzeniach
-A więc to tak... numer 23 zeznał, że numer 13 zanił tych mężczyzn bo ją obrazili. Potem ciężko ja raniła, a kiedy sie opamiętała przyniosła tu numer 23 i zabroniła mówić o tym co tam zaszło. Tak?
-Właśnie tak...
-A potem uciekła podczas egzekucji...
-Mhm. Jest najszybszą z nas.
-Coś mi się to Bett nie zgadza.
-Mnie też. Ale rozkaz to rozkaz siódemko. I nie mów do mnie Bett... jestem jedenastka.
-Juz zawsze będzie się na mnie boczyc za tamto?
-Zawsze
-Szczeniak...
-Pierdol się.
-Tak czy siek bierzemy jeszcze dwunastkę i ruszamy.
-Nie mamy wyjścia...
___________________________________________________________
Przyjmę 3 i tylko 3 graczy. Jeżeli karty postaci napiszą Stephen King, Sapek, Prachet i Pilipiuk, to niestety ten ostatni odejdzie do domu. Chce powiedzieć, że w tym wypadku nie patrząc na renomę/jakość karty ta najslabsza (nawet jeżeli będzie dobra) nie przyjmie się. Pod uwagę będe także brał inne sesje, wasze zaangażowanie itp.
Uwaga. Znajomość uniwersum Claymore jest wymagana chociażby w stopniu minimalnym. To znaczy- jeżeli ktoś napisze karte i sie dostanie a nie oglądał przynajmniej pierwszych 10 odcinków, niech to zrobi. Albo niech śle pytania na Pw, choć wolę pierwsza opcję.
Cóż więcej. Miłego pisania kart... ;>
Świat kilka lat po wydarzeniach z mangi i anime. Kilka nazwisk i numerów więc ulegnie zmianie...
SZABLON KARTY
IMIĘ
PRZYDOMEK
NUMER (Jedna osoba między 10 a 20, pozostałe między 21 a 46. Deklarować się tutaj. Karty tak samo w temacie...)
CHARAKTER
WYGLĄD
HISTORIA ZANIM ZOSTAŁO SIĘ CLAYMORE
STYL WALKI (defensywa, ofensywa, wsparcie... daje wam pole do inwencji)
-Jedna umiejętnosć, która górujecie nad innymi
KRÓTKA HISTORYJKA (Opis jednej z waszych akcji. Chce zobaczyc styl pisania, inwencje et cetera)