[Freestyle] Srebrna broń
: niedziela, 13 stycznia 2008, 16:49
Po pierwsze- Nikt nie przepada za morskimi klimatami... A koniecznie chciałbym pomistrzować. Dlatego idę za ciosem i za rada Kav więc zakladam cos w klimatach wiedźmińsko Claymore'skich.
Niektorzy może zechca, by mistrzował ktoś inny z dużo większym doświadczeniem, więc uwagi w temacie.
Teraz zamieszczę wstęp, opis świata. Jeżeli gracze się zgłosza, to znaczy, że akceptują mnie jako MG. Jeżeli nie- trudno. Znajdzie sie ktoś inny.
Sesję poprowadzę najpewnie po zakończeniu sesji zimowej, więc początkiem lutego. Jest duzo czasu na KP. A te sa dowolne. nie ma szablonu- idąc za Perzynem postanowiłem was nie ograniczać.
Świat i pomysł moje... mam nadzieję, ze sie spodobają.
Lets play
Padał deszcz...
Jak to zwykle w takich opowieściach bywa deszcz był obfity, miasto spowijała mgła a pioruny waliły w co wyższe drzewa. Drzwi w osadzie były pozamykiane. Okiennice również. Ulice świeciły pustkami, stragany okryte zostały ciemnymi opłachtami, konie które zostały jeszcze na zewnątrz niespokojnie rżały. Zeszłej nocy było słychac wrzaski... a ogólnie wiadomo, że jeżeli nocą słychać wrzaski, w dzień trzeba trzymać zamknięte okiennice. Juz zbyt dużo było glupców, którzy lekceważąc nocne krzyki rankiem udawali się na stragan, by dalej z uporem próbować sprzedać broń, owoce... jaką broń? Teraz każdy wszędzie był uzbrojony. Dawało to minimalna szansę na przeżycie... ułamek procenta. Nikt nie potyrzebował miecza- każdy miał go u boku.
Zeszłej nocy słychac było krzyk...
-Świat wiedźmiński. Nie interesuje was za bardzo polityka. Jak to zresztą opłatnych eksterminatorów monstrów. Chyba, że wybitnie lokalna. Koloryt raczej europejski. nie, nie gracie w Europie. Po prostu mamy zabudowe i obyczaje znane nam ze średniowiecznego starego kontynentu. Czasami przemycę jakies smaczki będące nawiązaniem do naszej, typowo Europejskiej kultury, ale rzadko. Wyjątkiem sa potwory. Żeby nie było sztucznego podziału na Yoma i monstra, postanowiłem, że te i te sa dosc często spotykane i przez ludzi odbierane podobnie- jako śmiertelne zagrożenie. Tyle, że Yoma grasuja w mieście a wiedżmińskie monstra głównie poza jego murami... ale o tym zaraz.
Zeszłej nocy słychac było krzyk...
... dlatego karczma była pusta.
-Dlaczego wszystko musi się zaczynać w gospodzie-jęknał zirytowany bialak. Bialakiem nazywano w tych stronach wiedźminów. od koloru włosów. Ryn nie cierpiał tego określenia- brzmiało jak rasa królika
-Trzeba jak najszybciej opuszczać północne kresy i spadać do cywilizacji-mruknał popijając piwo. -Do tego nie ma nawet z kim sie napić.
To, że za ladą szynku nie stał absolutnie nikt nie przeszkodziło mu w uraczeniu sie trunkiem. Zreszta odliczy sobie z wypłaty. I tak wiedział, że karczma będzie pusta. Właściwie, to spodziewał się tego juz po wejściu do miasta. Puste ulice... zupełnie jakby ludzie ulecieli pod nieboskłon zostawiajac po sobie śmierdzące nieczystości, trupy zwierzaków na drodze i drewniane kramy z towarem.
-Jasne... Yoka nie wezmą owoców, a tylko idiota by wyszedł z mieszkania żeby kogos okrasc.
Wypił kolejny łyk. Nagle drzwi się otworzyły a wiatr, który wtargnał do gospody zarzucił wiedźminowi włosy na twarz. Nie myśląc odruchowo wstał, skoczył na stół, wyciągnął miecz i kopnął krzesełko w strone drzwi. Cisza, żadnej reakcji. Kiedy odgarnął kantem dłoni włosy ("Że tez kurwa nie zwiazałem ich w kucyk") zobaczył kobietę. Kobietę z potężnym mieczem na plecach...
-Bialak...-spluneła
-Wiedźma...-Mruknął
-Co cie tu przygnał, króliku?
-To, co i Ciebie- Na twarzy kobiety pojawiła sie bruzda oznaczajaca gniew
-Odejdź stad. Yoka to moja sprawa. Ty uganiaj się za przerośniętymi szczurami w piwnicach.
-Za szczury nie dostanę pieniędzy. A musze jeść. W przeciwieństwoe do ciebie musze jadać 2 razy dziennie, a do tego lubię tę czynnosć. Ponadto nie jestem potworem jak ty. Potrzebuje w zimny wieczór kobiety, w ciepły dzień wody, w gwieździsta noc towarzyszy i wina-Mruknał niechętnie- Próbuję Ci powiedzieć, że się spóźniłaś.
Cisza
Po pewnym czasie kobieta rzuciła na ziemie kawałek suszonego mięsa.
-Proszę. Jadlo. Wino masz za sobą. Wynies ile chcesz- i tak nikogo nie ma . Kobiete możesz wziąć siłą. A teraz odejdź-powiedziala cicho.
Drzwi od karczmy trzasneły
Jak widzimy ogólna niepisana umowa jest to, że wiedźmini zabijają poza miastem, a wiedźmy paraja się mordowaniem Yoma w miastach. ynika to z prostej ekonomii- Ktoś kto przyjdzie potem po pieniądze nie będzie chodził po prywatnych osobach czy odwiedzał pojedyńcze domy gdzie komuś uwidziało się zabicie bazyliszka w winnicy. Ktos, kto [przyjdzie za wiedźma po kasę po prostu wejdzie do miasta i po chwili wyjdzie trzymajac pieniadze. Proste i niekłopotliwe. Coraz częściej się zdarza, że wiedźmini naruszaja ten "traktat" i zaczynaja tępic Yoma. Sa tańsi a przede wszystkim nie płynie w nich krew potwora. No i im częscie potrzeba pieniędzy.
Wiedźmini i wiedźmy nie mają ze soba nic wspólnego. I najcześciej bardzo się nie lubią.
Stali ramie w ramię. Blisko przy sobie. Incydent w karczmie nie przeszkodził we wspópracy. Co to zreszta była za współpraca. On odkrył Yoma a ona przylazła chwilke potem powołując ise na to, ze nawet jeżeli on pierwszy wypatrzył szamotanine za firanką, to ona go wyczuła długo przed nim. Teraz walczyli razem i osobno zarazem. Stali obok siebie, ale sie nie widzieli. Czekali
-Po połowie-mruknał białak
-Nie. Po pieniądze przyjdzie...
-Wali mnie to. Po połowie. Powie się im, że się dzielimy, a jak przyjdzie czarny od ciebie, to i tak będa musieli zapłacic całosć. Tyle, że mnie tu nie będzie...
-Jak chcesz... powiedz burmistrzowi, co łaska i weź co łaska. Mnie tylko interesuje,. żeby kwota się zgadzała gdy przyjdą ode mnie. Ciekawi mnie tylko jedno... gdzie twój slynny kodeks białaku?
-Robię co ni kodeks nakazuje. Zabijam i biore zapłatę. Nie moja wina, ze tym razem za jednego trupa zapłaty będa dwie...
No właśnie. Wspólna nienawisć nie oznacza, że macie sie siec po gębach. Nawet wam tego nie owlno robić. Poza trym nie czujecie takiej "instynktownej potrzeby."Możecie nawet współpracowac jezeli łaska. Wiem, że odgrywanie to będzie cieżka sprawa, bo mamy 2 typy potaci- zimna i jeszcze zimniejsza. Dlatego proszę- bądźcie bardziej ludzcy. Jak Geralt. On nie mówił półsłówkami, czasami żartował i miał znajomych...
Widział jej twarz. Schyliła się nad nim.
-Byłes szybki, białak.
-Whieem-wycharczał. Odkaszlnął, krew wypłynał z ust.
-Khiedy on mnie...
-Jak robiłes piruet...
Mruknał cos niezrozumiałego
-Mówiłam, że to działa na potworki, nie na Yoka. Zreszta mogłes go ciachnac po prostu. Bez wygłupów... Coś ty myslał Że jestes nieśmiertelny?
Kiwnał głową.
-Idiota
-Daj... daj mi moją część... chce miec...
-HJej. Przynies no panie jego pieniądze!
Chwile potem pokaźny mieszek spoczywał w dłoni wiedźmina. Uśmiechnął się.
-Ładna... jesteś
-I tak bym się z toba nie umówiła- powiedziała. Kącik jej ust uniósl sie nieznacznie
-Wiem-Zaśmiał się i z glupim wyrazem twarzy wyzionał ducha.
-Człowieku-krzyknęła wyszarpując z zimnych dłoni sakiewkę.-Łap.
-Ale...
-niedługo pojawi sie tutaj człowiek. Jemu dasz zaplatę.
Odchodząc wzięła miecz białaka. Wbiła go w ziemie daleko za miastem w pobliskim lesie...
.......................................................
Prosze o opinie. Karty na PW. Jeżeli znajda się chętni (Mam nadzieję. W sesje a'la anime coraz więcej sie angazujecie) zacznę w lutym...
Niektorzy może zechca, by mistrzował ktoś inny z dużo większym doświadczeniem, więc uwagi w temacie.
Teraz zamieszczę wstęp, opis świata. Jeżeli gracze się zgłosza, to znaczy, że akceptują mnie jako MG. Jeżeli nie- trudno. Znajdzie sie ktoś inny.
Sesję poprowadzę najpewnie po zakończeniu sesji zimowej, więc początkiem lutego. Jest duzo czasu na KP. A te sa dowolne. nie ma szablonu- idąc za Perzynem postanowiłem was nie ograniczać.
Świat i pomysł moje... mam nadzieję, ze sie spodobają.
Lets play
Padał deszcz...
Jak to zwykle w takich opowieściach bywa deszcz był obfity, miasto spowijała mgła a pioruny waliły w co wyższe drzewa. Drzwi w osadzie były pozamykiane. Okiennice również. Ulice świeciły pustkami, stragany okryte zostały ciemnymi opłachtami, konie które zostały jeszcze na zewnątrz niespokojnie rżały. Zeszłej nocy było słychac wrzaski... a ogólnie wiadomo, że jeżeli nocą słychać wrzaski, w dzień trzeba trzymać zamknięte okiennice. Juz zbyt dużo było glupców, którzy lekceważąc nocne krzyki rankiem udawali się na stragan, by dalej z uporem próbować sprzedać broń, owoce... jaką broń? Teraz każdy wszędzie był uzbrojony. Dawało to minimalna szansę na przeżycie... ułamek procenta. Nikt nie potyrzebował miecza- każdy miał go u boku.
Zeszłej nocy słychac było krzyk...
-Świat wiedźmiński. Nie interesuje was za bardzo polityka. Jak to zresztą opłatnych eksterminatorów monstrów. Chyba, że wybitnie lokalna. Koloryt raczej europejski. nie, nie gracie w Europie. Po prostu mamy zabudowe i obyczaje znane nam ze średniowiecznego starego kontynentu. Czasami przemycę jakies smaczki będące nawiązaniem do naszej, typowo Europejskiej kultury, ale rzadko. Wyjątkiem sa potwory. Żeby nie było sztucznego podziału na Yoma i monstra, postanowiłem, że te i te sa dosc często spotykane i przez ludzi odbierane podobnie- jako śmiertelne zagrożenie. Tyle, że Yoma grasuja w mieście a wiedżmińskie monstra głównie poza jego murami... ale o tym zaraz.
Zeszłej nocy słychac było krzyk...
... dlatego karczma była pusta.
-Dlaczego wszystko musi się zaczynać w gospodzie-jęknał zirytowany bialak. Bialakiem nazywano w tych stronach wiedźminów. od koloru włosów. Ryn nie cierpiał tego określenia- brzmiało jak rasa królika
-Trzeba jak najszybciej opuszczać północne kresy i spadać do cywilizacji-mruknał popijając piwo. -Do tego nie ma nawet z kim sie napić.
To, że za ladą szynku nie stał absolutnie nikt nie przeszkodziło mu w uraczeniu sie trunkiem. Zreszta odliczy sobie z wypłaty. I tak wiedział, że karczma będzie pusta. Właściwie, to spodziewał się tego juz po wejściu do miasta. Puste ulice... zupełnie jakby ludzie ulecieli pod nieboskłon zostawiajac po sobie śmierdzące nieczystości, trupy zwierzaków na drodze i drewniane kramy z towarem.
-Jasne... Yoka nie wezmą owoców, a tylko idiota by wyszedł z mieszkania żeby kogos okrasc.
Wypił kolejny łyk. Nagle drzwi się otworzyły a wiatr, który wtargnał do gospody zarzucił wiedźminowi włosy na twarz. Nie myśląc odruchowo wstał, skoczył na stół, wyciągnął miecz i kopnął krzesełko w strone drzwi. Cisza, żadnej reakcji. Kiedy odgarnął kantem dłoni włosy ("Że tez kurwa nie zwiazałem ich w kucyk") zobaczył kobietę. Kobietę z potężnym mieczem na plecach...
-Bialak...-spluneła
-Wiedźma...-Mruknął
-Co cie tu przygnał, króliku?
-To, co i Ciebie- Na twarzy kobiety pojawiła sie bruzda oznaczajaca gniew
-Odejdź stad. Yoka to moja sprawa. Ty uganiaj się za przerośniętymi szczurami w piwnicach.
-Za szczury nie dostanę pieniędzy. A musze jeść. W przeciwieństwoe do ciebie musze jadać 2 razy dziennie, a do tego lubię tę czynnosć. Ponadto nie jestem potworem jak ty. Potrzebuje w zimny wieczór kobiety, w ciepły dzień wody, w gwieździsta noc towarzyszy i wina-Mruknał niechętnie- Próbuję Ci powiedzieć, że się spóźniłaś.
Cisza
Po pewnym czasie kobieta rzuciła na ziemie kawałek suszonego mięsa.
-Proszę. Jadlo. Wino masz za sobą. Wynies ile chcesz- i tak nikogo nie ma . Kobiete możesz wziąć siłą. A teraz odejdź-powiedziala cicho.
Drzwi od karczmy trzasneły
Jak widzimy ogólna niepisana umowa jest to, że wiedźmini zabijają poza miastem, a wiedźmy paraja się mordowaniem Yoma w miastach. ynika to z prostej ekonomii- Ktoś kto przyjdzie potem po pieniądze nie będzie chodził po prywatnych osobach czy odwiedzał pojedyńcze domy gdzie komuś uwidziało się zabicie bazyliszka w winnicy. Ktos, kto [przyjdzie za wiedźma po kasę po prostu wejdzie do miasta i po chwili wyjdzie trzymajac pieniadze. Proste i niekłopotliwe. Coraz częściej się zdarza, że wiedźmini naruszaja ten "traktat" i zaczynaja tępic Yoma. Sa tańsi a przede wszystkim nie płynie w nich krew potwora. No i im częscie potrzeba pieniędzy.
Wiedźmini i wiedźmy nie mają ze soba nic wspólnego. I najcześciej bardzo się nie lubią.
Stali ramie w ramię. Blisko przy sobie. Incydent w karczmie nie przeszkodził we wspópracy. Co to zreszta była za współpraca. On odkrył Yoma a ona przylazła chwilke potem powołując ise na to, ze nawet jeżeli on pierwszy wypatrzył szamotanine za firanką, to ona go wyczuła długo przed nim. Teraz walczyli razem i osobno zarazem. Stali obok siebie, ale sie nie widzieli. Czekali
-Po połowie-mruknał białak
-Nie. Po pieniądze przyjdzie...
-Wali mnie to. Po połowie. Powie się im, że się dzielimy, a jak przyjdzie czarny od ciebie, to i tak będa musieli zapłacic całosć. Tyle, że mnie tu nie będzie...
-Jak chcesz... powiedz burmistrzowi, co łaska i weź co łaska. Mnie tylko interesuje,. żeby kwota się zgadzała gdy przyjdą ode mnie. Ciekawi mnie tylko jedno... gdzie twój slynny kodeks białaku?
-Robię co ni kodeks nakazuje. Zabijam i biore zapłatę. Nie moja wina, ze tym razem za jednego trupa zapłaty będa dwie...
No właśnie. Wspólna nienawisć nie oznacza, że macie sie siec po gębach. Nawet wam tego nie owlno robić. Poza trym nie czujecie takiej "instynktownej potrzeby."Możecie nawet współpracowac jezeli łaska. Wiem, że odgrywanie to będzie cieżka sprawa, bo mamy 2 typy potaci- zimna i jeszcze zimniejsza. Dlatego proszę- bądźcie bardziej ludzcy. Jak Geralt. On nie mówił półsłówkami, czasami żartował i miał znajomych...
Widział jej twarz. Schyliła się nad nim.
-Byłes szybki, białak.
-Whieem-wycharczał. Odkaszlnął, krew wypłynał z ust.
-Khiedy on mnie...
-Jak robiłes piruet...
Mruknał cos niezrozumiałego
-Mówiłam, że to działa na potworki, nie na Yoka. Zreszta mogłes go ciachnac po prostu. Bez wygłupów... Coś ty myslał Że jestes nieśmiertelny?
Kiwnał głową.
-Idiota
-Daj... daj mi moją część... chce miec...
-HJej. Przynies no panie jego pieniądze!
Chwile potem pokaźny mieszek spoczywał w dłoni wiedźmina. Uśmiechnął się.
-Ładna... jesteś
-I tak bym się z toba nie umówiła- powiedziała. Kącik jej ust uniósl sie nieznacznie
-Wiem-Zaśmiał się i z glupim wyrazem twarzy wyzionał ducha.
-Człowieku-krzyknęła wyszarpując z zimnych dłoni sakiewkę.-Łap.
-Ale...
-niedługo pojawi sie tutaj człowiek. Jemu dasz zaplatę.
Odchodząc wzięła miecz białaka. Wbiła go w ziemie daleko za miastem w pobliskim lesie...
.......................................................
Prosze o opinie. Karty na PW. Jeżeli znajda się chętni (Mam nadzieję. W sesje a'la anime coraz więcej sie angazujecie) zacznę w lutym...