Miłego czytania

-Powstań moje dziecko, pewnie jesteś głodny? Masz pij - Martin poderwał się z łóżka -
znów ten sen, te słowa- pomyślał poczym rozejrzał się. Siedział na łóżku w ciemnym i Brudnym pomieszczeniu, w jakiejś starej szopie. Na około niego było wiele porozwalanych i poniszczonych przedmiotów. Gdzieś pod zabitym deskami oknem stała stara lodówka, chodź nie działała przechowywał tam pożywienie. Martin podszedł do niej - ile to już miesięcy się tu ukrywam?- Zapytał sam siebie - będą już z trzy miesiące. Tak to było dokładnie trzy miesiące temu- powiedział cicho pod nosem. Pamiętał ten dzień jakby to było wczoraj. Martin był szpiegiem francuskim. Tego dnia miał się spotkać ze swoim dowódcą. Martin był cholernie dobrym szpiegiem i właśnie tego dnia miał dostać następne zlecenie. To była noc. Ciemna jak żadna inna. Martin przeczuwał jakieś obawy, wiedział, że coś było nie tak, ale jak kazali się stawić, to, co mógł na to poradzić. Spotkanie miało odbyć się w lesie niedaleko Paryża. Martin udał się na spotkanie piechotą. Przygotowywał się na nie długo, wiedział, bowiem że zaraz potem będzie musiał udać się na następną misje. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy spakował do plecaka turystycznego. Wyruszył popołudniu udając turystę. Wieczorem zbliżał się do umówionego miejsca.
-Coś tu jest nie tak- powtarzał sobie przez całą drogę. Nagle Martin zamarł w strachu. Kilka metrów przed nim na środku leśnej drogi pojawił się wilk, wielki czarny wilk. Miał wielkie czerwone ślepia, którymi groźnie łypał na Martina. Stali tak może z dwie minuty, wilk cały czas na niego warczał i nie pozwalał się mu ruszyć, Martin nie protestował, wiedział, że może zostać w każdej chwili rozszarpany. Nagle ze środka lasu dobiegły go odgłosy strzałów.
-To mój dowódca - Pomyślał Martin - muszą mieć kłopoty.
Martin przestał zwracać uwagę na wilka, postanowił za wszelką cenę pomóc przełożonemu. Pobiegł, więc do przodu wyjmując szybkim ruchem pistolet schowany pod bluzą. Wycelował w wilka, ale nie strzelił. Padł bez czucia na ziemię. Kiedy się ocknął bolała go okropnie głowa, ale nie zważając na to pobiegł na miejsce spotkania? Zobaczył tam straszny widok. Ciała dowódcy i jego ochrony były porozrywane i poszarpane, a dookoła nie było widać żadnego martwego napastnika. Martin zaczął uciekać, bał się. Po kilkunastu minutach dobiegł do jakiejś chatki. Wszedł do niej i zamknął drzwi. W środku było ciemno i brudno. Okna były pozabijane, a pod jednym z nich stało łóżko. W rogu pomieszczenia była lodówka, a na podłodze było mnóstwo porozwalanych mebli, ale to nie było teraz najważniejszą rzeczą po środku pokoju stał wilk, ten sam, który uratował Martinowi życie.
-Czego odemnie chcesz?- Spytał się Martin, nie oczekując odpowiedzi. Zdziwił się, więc kiedy wilk odpowiedział mu momentalnie zamieniając się w człowieka
- Ciebie Martinie Fowler
Martin Zemdlał. Tak to była ostatnia rzecz, którą pamiętał, ciemność, a potem te słowa "Powstań moje dziecko, pewnie jesteś głodny? Masz pij", te słowa nie dawały mu spokoju przez te trzy miesiące osamotnienia. Zaczął powoli otwierać lodówkę, był głodny. Wyją z niej nie duży bukłak, jakich było w środku wiele.
-Tak ten jest jeszcze pełny- powiedział do siebie otwierając go. Zaczął pić łapczywie. Po jego podbródku polała się krew.
-Muszę to pić- powiedział do siebie, kiedy odstawił do lodówki bukłak krwi- Jestem w końcu wampirem -powiedział poczym zamienił się wilka i wybiegł na zewnątrz wyć do księżyca...
Wybaczcie błędy, chodź starałem się ich unikać napewno kilka ich mi umknęło
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów