Nazwisko: Mor’Dagor
Rasa: leśny elf
Wygląd: wysoki i smukły, jak każdy elf. Ma długie, czarne włosy, luźno opadające na ramiona, i brązowe oczy. Skrzący się w nich blask wskazuje na to, że Pharaz'gil jest młodym elfem, jednak ponury wyraz twarzy i nieprzyjemne spojrzenie, będące efektem zbyt wielu ciężkich doświadczeń, sprawia, że elf wydaje się starszy, niż w rzeczywistości jest. Na sobie zazwyczaj ma proste, elfie ubranie, skórzaną kurtkę i płaszcz z kapturem - wszystko utrzymane w różnych odcieniach szarości i czerni, kolorach ułatwiających ukrycie się w cieniach Mrocznej Puszczy. Na plecach nosi łuk w sajdaku i kołczan ze strzałami. Ktoś o bystrym wzroku mógłby zauważyć nacięcia na drzewcach pocisków - służą one do odróżniania strzał od siebie (do walki z ciężkozbrojnymi przeznaczone były strzały o dłuższym, wąskim grocie, natomiast strzały przeciwko lekko opancerzonym przeciwnikom miały groty szersze, lekko skręcone, aby obracały się przy trafieniu w ciało przeciwnika). Przy pasie po obu stronach znajdują się dwa noże o zakrzywionych ostrzach, długości mniej więcej przedramienia.
Zarys historyczny:
Noc zapadła kilka godzin temu, powodując przebudzenie się wszystkich nocnych stworzeń, a w raz z nimi nocnych odgłosów - pohukiwań, cykania świerszczy i cykad, szelestu skrzydeł. Pomimo tych wszystkich dźwięków uwagę stojącego na gałęzi młodego elfa przykuł inny odgłos, niepasujący do wszystkich innych, normalnych w pogrążonym w mroku lesie. Rozejrzał się i znowu zaczął nasłuchiwać. Szczęk metalu powtórzył się. Elf dostrzegł ruch, po czym zmrużył oczy, a twarz wykrzywił mu grymas wściekłości. Cholerne gobliny znowu przekroczyły granicę Mrocznej Puszczy... Rozejrzał się dookoła. Pomimo świetnego wzroku długą chwilę zajęło mu znalezienie reszty oddziału. Wszyscy dostrzegli już przeciwnika, teraz sięgali po łuki i nakładali strzały na cięciwy. Pharaz'gil również wyciągnął swoją broń z sajdaka. Sięgnął do kołczana, przesunął palcami po symbolach wyrytych na drzewcach strzał i wyciągnął jedną. Nałożył ją na cięciwę i znowu spojrzał na grupę zielonoskórych. Liczyła około dwudziestu goblinów, z tego, co widział, co najmniej dziesięciu miało krótkie, goblińskie łuki. Usłyszał dźwięk, trochę tylko różniący się od pohukiwania sowy. Napiął łuk i wymierzył. Wstrzymał oddech, po czym wypuścił strzałę, podobnie jak reszta oddziału. Osiem goblinów padło, reszta w panice zaczęła się rozglądać i skrzeczeć w swoim języku. Z krzaków wypadło kolejne pięć stworzeń. Gobliny dobyły łuków, a przyzwyczajone do mroku podziemnych korytarzy oczy szybko wypatrzyły ukrytych na drzewach elfich łuczników. Z obu stron sypnęły się strzały, dwa elfy spadły na ziemię, trafione pociskami, jednak przewaga liczebna goblinów szybko malała. Zielonoskórzy rzucili się do ucieczki. Pharaz'gil zeskoczył z drzewa i podbiegł do jednego z trafionych elfów. Obok niego na ziemię zeskakiwała reszta oddziału. W milczeniu patrzyli, jak młody elf odwraca ciało, po czym kładzie je na mchu i klęka przy nim z opuszczoną głową.
-Żegnaj, bracie-powiedział cicho. Na ramieniu poczuł dłoń.
-Musimy ruszać. Nie możemy pozwolić, aby gobliny pałętały się po lesie-powiedział dowódca.-Pomścimy jego śmierć, obiecuję ci to.
***
-Dołączysz do kontyngentu łuczników, idących z pomocą ludziom w Rohanie.-dowódca odwrócił się i spojrzał na stojącego przed nim elfa. Wybrał go ze względu na doświadczenie, jednak reszta oddziału przekazywała dziwne informacje na jego temat. Pochował dwudziestu towarzyszy broni, w tym brata. Do walki niezmiennie rzucał się z szaleńczą odwagą, graniczącą z bitewnym szałem. Niektórzy mówili, że kiedy dobywa noży, ich ostrza płoną jego nienawiścią.-Z tego, co wiemy, orki pozwalają sobie na coraz więcej. Nie jesteśmy pewni co do doniesień odnośnie Isengardu... Ale to nie powinno cię interesować. Zamelduj się u dowódcy oddziału.
-Tak jest, panie-powiedział Pharaz'gil.
Jeśli w środę lub czwartek nie dam znać, to znaczy, że nie mam dostępu do neta. Mam jednak nadzieję, że wezmę udział w sesji
