Na wstępie proszę sie nie sugerować upadkiem Pluszowego władcy gdyz:
-z założenia była to sesja wybitnie idiotyczna
-Update zrobiłem, jak mi Bóg miły ;D
Powiem tylko tyle- piraci. No własnie, sesja z założenia będzie mieszanką tego, co widzieliśmy w piratach z karaibów (I i ew. II), systemu 7th sea i ambitniejszej uknutej juz przreze mnie intrygi. Sesji nie zaczne przed środą, więc macie czasu tydzień.
Zaznaczam, że sesja ta jest polączeniem wesołej akcji i... no właśnie czekaja elementy bardziej ambitne.
Karta postaci
-Imię, przydomek
-Wiek
-Pochodzenie (Europa panowie, Europa)
-Staż w zawodzie pirckim. I utaj mile widziana róznorodnosć. Od młodzików az po doświadczonych wilków morskich. oczywiscie licze na odgrywanie, wiec proszę nie tworzyc samych cwaniakóww wodzie urodzonych. Aha. no i kowale typu Will odpadajaz wiadomych przyczyn ;P
-Wygląd
-Historia (Jezeli chcecie coszataić to na PW. Oczywiscie cześc juz będzie w stażu)
-Majątek... no właśnie... od ubogich, po ustawionych a pływających dla przyjemności. Żaden z was oczywiscie nie ma statku... Moze potem
-Ranga. Wynika ze stazu.powiedzmy, że sa teznane nam, tawerniakom... oczywiście jezeli ktos się zna,to prosze bardzo.
Kapitan... No własnie

Sami napiszcie czy chcecie kapitana MG czy wybierzecie któregosz was. Dam wam duzą swobodę, ale miejscami niestety bede zmuszony pociągnąć za uzdę.
OCZEKUJE DOBRYCH OBSZERNYCH KART.
Konwencja realistyczna, acz tak jak w piratach- cuda się zdarzaja, i to nierzadko. postaram się zbytnio nie wzorować na dziele
Let's play
Słońce juz zachodziło. Zawsze kiedy słońce zachodziło zaczynało sie picie, śpiewanie i tańce na trzeszczącym pokładzie. Tej nocy było inaczej. Zamiast śpiewu usłyszeć można było przerażające wycie i wrzaski kapitana.
-Sie kurwa zachciało żeglugi dziecakom. Co robisz gówniarzu! Puszczaj te linę! Chcesz żeby nam żagle porwało?
Wrzaski, których prawie nie było słychać. Kapitan spojrzał jednym okiem, bo tylko jedno mu pozostało, na chłopaka.Nie słyszał go. Podszedł i uderzy drewniana ręką. Wiedział, jak przedstawiano piratów-niesymetrycznie, jadnak w głupich rycinach cos było. W tym zawodzie łatwiej stracić członki niz na wojnie.
Upływały godziny, sztorm miotał statkiem.Ludzie, którzy nie zdażyli się czegos chwycić zostawali zmyci z pokładu. Ci, którzy do tego nie pracowali, dostawali razy od przełożonych i w końcu nieprzytomni dokonywali zywota na dnie oceanu.
Upływały godziny...
Morze grało swoja symfonię. Wiatr wył, fale tłukły u pokład...
-Jerycho! Idź zobacz pod pokład, co z jeńcami.
-Tak jest!
-He! Psubraty! Odezwać się!
Na niższych poziomach okrętu "Arrus" było ciemno. Skostniałymi palcami osiłek zapalił świecę i trzymał ja w dłoniach. Podszedł do celi pełnej czarnych. W porcie sprzedawszy ich Holendrom mieliby nie lada zysk.
-Psubraty. Odezwać się!- Spojrzał na leżących murzynów. Otworzył celę i kopnał jednego... zero reakcji. Poczylił sie nad nim i zauważył z przerażeniem, że ten trzyma swoje dłonie w wnętrznościach. Kto potrafiłby wypruć własne flaki?Juyz przez sam próg bólu to niemozliwe. Podszedł dalej, Świeczka dawała mały zasięg widzenia. Murzyni albo udusili sie własnymi kajdankami, albo leżeli w kałużach krwi.
-Co jest do....- Jerycho osłupiał. Usłyszał śpiew. Cichy, melodyjne śpiew. Otworzył oczy z przerażenia.
-Hoodoo-syknał. Natychmiast rzucił świeczkę i zaczął uciekać. Nie ubiegł kilku kroków, gdy jakas czarnoskóra dziewczyna powiesiła ku sie na plecach. Po chwili pomógł jej inny murzyn
*Nie wszyscy nieżyli*-pomyslał z lękiem pirat. Nie bez trudu strząsnął czarną i ciągle zatykając uszy kopna murzyna. Nie zdażył zareagować kiedy dwóch innych z tyłu wykręciło mu ręce. Do jego uszu wdara się dziwna melodia. Jerycho spętany w uścisku uzył wszystkich swoich sił i sbliżył się do krat mocując się z agresorami. Kiedy juz był blisko zaczął walic w nie głową
-Daj mi umrzeć-zawył- Daj mi umrzeć! Daj mni umrzeć! Daj mi... niee-ee-e
Wszedł na pokład. Nikt na niego nie zwrócił uwagi. Wszedzie zamieszanie, wrzaski, krzyki. Wszędzie przerażenie. Smród przerażenia. Jerych sie nie bał.W lewej dłoni dzierżył kordelas, przy prawyn boku miał boginię. Czteroletnia dziewczynka szła powoli nucąc dziwna piosenke.
Wszędzie smierdziało strachem. Ciąłpierwsego. Nawet nie jeknał. Krew ochlapała małą. Śpiew sie wzmocnił, poszczególne dźwięki stały sie rozpoznawalnę. Dopiro przy drugim trupie ktos zwrócił uwagę na szaleństwo kamrata.
-Jer, co ty...-Krew. Mocniejszy spiew. Jerycho ciął. A boginii rosła w siłę. Oczy mężczyzny drgały, z ust spływała ślina... czuł rozkosz.Rozkosz cielesną i psychiczna. Ciął następnego. Juz miał wziac zamach, gdy zauważył że jeden z tych, których chciał zabić patrzy zauroczony na usta dziewczynki. Oczy miał rozbiegane
-Więc tak to działa!-Zawył Jerycho.
Po kilku chwilach wywiązała sie bitwa. Kapitan tłukł przciwników, ale siły broniących statku przed rewoltą topniały. Rzucił szablę. Dziewcze podeszło do niego i melodyjnym gosem powiedziało...
Rano wzeszło słońce. Nie było śladu po wczorajszej bitwie. Jedynie czerwon belki spiewały historię zabitych.
-Zmieniamy kurs, Jarl
-Tak jest Kapitanie
-Zostało nas niecałe 20 chłopa. Ale damy radę. W końcu nareszcie mamy cel... nreszcie
Spojrzał w dal. Jego wzrok był rozbiegany. Spod pokładu dało się usłyszeć cicha melodię[/color]
To szkic. Wkrótce będzie rozudowany. Sesji nie porzucę... licze na odzew.
Kamraci